Skocz do zawartości
Mariusz Saint

Manga & anime - ogólnie!

Anime!  

296 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Kiedy zacząłeś oglądać anime?

    • 1-3 lata temu
      122
    • 4-6 lat temu
      69
    • 7-9 lat temu
      40
    • 10 i więcej lat temu
      67


Polecane posty

@piotrekn

No i wszystko jasne. Ale jeszcze zobaczymy co powiedzą inni :D A pochwalisz się mi swoimi zbiorami? Z chęcią oglądnąłbym zdjęcie :D Jeśli tak to ślij PW z linkiem :D Uwielbiam oglądać zbory innych, szczególnie jeśli mamy podobne zainteresowania :D

@UP

A tutaj można dawać zdjęcia?

MSaint>>>nie, to temat służący do dyskusji, nie wstawiania fotek.

@UP

Nawet jeśli będą zdjęcia i dyskusja o tym co kto ma itd?

Edytowano przez CriX
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie. Co to za różnica czy wrzucisz zdjęcie, czy wrzucisz zdjęcie i napiszesz co na nim jest. Zresztą, nie wyobrażam sobie dyskusji na temat zbiorów, innej niż post z obrazkiem, i litania "ochów i achów" pod nim. To nie jest imageboard, więc rzucanie obrazkami nie będzie mile widziane. Zresztą, chyba macie temat o zbieractwie w którymś tam dziale, tam się pochwal.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, chwalenie się dobrami fajna sprawa, ale niestety moi rodzice nie są bogaci na tyle, żebym mógł pozwolić sobie na całe półki figurek po kilkaset złotych/sztuka. Założę się że zdecydowana większość tu obecnych podziela moją sytuację. Swoją drogą dwa Gundamy i (podrobiona) Konata na razie mi starczą.

Wracając do mangi i anime, natknąłem się niedawno na Titanię. Świeżak, ale postanowiłem po niego sięgnąć, bo "statki kosmiczne naparzają do się z laseruf!" i na pierwszy rzut oka wygląda toto fajnie. Od jakiegoś czasu mam na widelcu LoGH, ale za Chiny się nie mogę za niego zabrać, toteż wziąłem Tytanię na ruszt, jako rozgrzewkę przed porządniejszą porcją kosmicznyj krucyjaty. Po siedmiu odcinkach mogę stwierdzić tylko tyle, że anime jest drętwe i nudne. Ot, szajka gogusiów trzyma wszystkie ciała niebieskie w żelaznym uścisku, a akcja skacze po przeróżnych, totalnie randomowych planetach, o których dowiadujemy się jedynie tego, że są. Oszczędne ochłapy historii serwowane są w monotonnych dialogach, a większość szołu kradną siedzący ludzie, nadgorliwie analizujący sytuacje (5 minut zdarzenia = 20 minut opowiadania o nim). Jedyne co mnie trzyma przy tym anime, to nadzieja, że jeszcze się rozkręci.

BTW polecam gundamowe mangi z U.C. Last War Chronicles i Blue Destiny zrobiły na mnie spore wrażenie, dopowiadając nieco historii podstawowej serii i wplatając nowe wątki. Frontów Wojny Jednorocznej było tyle, że nie sposób prześledzić całego konfliktu z punktu widzenia tylko Białej Bazy.

P.S. co sądzicie o takiej koszulce?

http://i.imgur.com/D83cg.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyszedłem dziś, aby nieco opowiedzieć o ostatnio oglądanym przeze mnie anime - Combat Mecha Xabungle. Jest to pozycja mocno nietypowa - gatunkowo przestawia połączenie westernu z mecha, postacie są narysowane co najwyżej średnio, a - co ważniejsze - wszyscy są agresywni względem wszystkich innych: nawet młoda kapitan Iron Geara posługuje się z morderczą wprawą miotanymi nożami, ośmiolatka ma swój pistolet maszynowy, a zespół taneczno-teatralny znacznie częściej obsługuje działa statku, niż tańczy. Kule padają gęsto, rakiety lecą w obie strony, a maszyny lecą na złom chmarami. Za anime jest zresztą odpowiedzialny znany z Gandumów Tomino. Dlatego jest chyba całkiem niespodziewanym, że ludzie praktycznie nie giną, poza garstką niezbędnych fabularnie wypadków, ba, nie ma angstu, są za to manly tears, a wszystko jest podane w otoczce specyficznego humoru. Postacie i ich rozwój zostały ukazane z talentem, tak, że choć z początku nie lubiłem prawie nikogo, to już gdzieś od połowy zżyłem się mocno z całą zwariowaną załogą Iron Geara.

Poza Elchi. [beep] Elchi.

Kilka słów o maszynach - są przedstawione bardzo dobrze i dynamicznie, szczególnie jeśli ktoś dał się zwieść wyglądowi postaci. Świeżym powiewem jest fakt, że wiele walk zostało rozstrzygniętych pięściami, kopniakami, a nawet rzutami. Iron Gear sam regularnie zmienia się w naprawdę gigantycznego mecha, który głównie sieje postrach działami, ale też parę razy sam rozda po kopniaku (a serię zakończy naprawdę spektakularnym ruchem). I choć transformacji Xabungla do samego końca nie polubiłem (jest niemal tak bzdurna, jak Brygara - niby nie powinienem na to zwracać uwagi, ale nie mogę nic na to poradzić), to oglądanie Błękitnego Błysku siejącego zniszczenie pośród wyraźnie cywilnych maszyn wroga wcale się nie nudziło. Potem jeszcze pojawił się wyraźnie cięższy, silniejszy, twardszy Gallier - i zaczęły się dziać rzeczy naprawdę szalone.

Oprawa jest - wbrew pozorom - bardzo dobra. Brzydkość postaci jest efektem niewątpliwie zamierzonym, gdyż od czasu do czasu bojawia się jakiś bishounen, zaś do animacji nie ma co się czepiać. Walker Machines są bardzo zróżnicowane i od razu rozpoznawalne. Oprawa muzyczna natomiast jest po prostu świetna, od chwytliwego openingu, przez westernowy Blue Flash, po kawałki śpiewane przez samą MIQ.

Summa summarum, Xabungle to zwariowany, pełen akcji pastisz westernu i mecha (z nutką Mad Maxa), z głównym bohaterem, którego upór i gorąca krew są tak wielkie, że dowolny inny bohater poza może Gutsem i Takayą wygląda przy nim jak niezdecydowane dziewczę. Jak najbardziej polecam :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, minął miesiąc, a do mnie przyszła znów wena, aby skrobnąć coś odrobinę dłuższego w tym temacie. Wena owa przyszła pod postacią The Big O, które jest najlepszą rzeczą, jaką oglądałem od czasu Giant Robo. Nie brzmi to może zbyt przekonywująco, biorąc pod uwagę, że Giant Robo widziałem zaledwie pół roku temu, ale... Big O naprawdę jest pozycją genialną. Od pierwszych pięciu minut pierwszego odcinka wiedziałem, że będzie to coś wielkiego - atmosfera filmów noir połączona z charyzmatycznym głównym bohaterem, będącym tyle samo Batmanem, co Jamesem Bondem, i tajemniczym, pobudzającym do myślenia settingiem tworzą mieszankę wybuchową; w miarę upływania odcinków widzowi nieraz przyjdzie się zastanawiać, kim to właściwie jest Roger Smith, nie lubiący przemocy człowiek z wycieraczkami zamiast brwi, kibicować mu w walkach Big O z innymi Megadeusami, oraz zmagać się z tajemnicami Paradigm City, miasta, które czterdzieści lat temu nawiedziło... nie wiadomo co. Seria bardzo lubi mindscrewy (z których największy jest zakończeniem), więc wiele pytań zostaje bez odpowiedzi, albo z jedynie domysłami za rozwiązania - i to jest chyba największy minus pozycji, w drugim sezonie nić fabuły miejscami staje się bardzo niebezpiecznie cienka i słaba, ale w ostatecznym rozrachunku nie przeszkadzało mi to.

IMO pozycja obowiązkowa, a jak ktoś lubi pozycje pokroju Evangeliona - podwójnie obowiązkowa.

:cheesy:

Poza Big O obejrzałem w ostatnim czasie jeszcze dwie pozycje. Za Shinkon Gattai Godannar wziąłem się spodziewając się czegoś w stylu Mazinkaisera czy Shin Mazingera, ale się srogo zawiodłem; Walki mecha są zrealizowane bez polotu i powera, sposób poruszenia tematyki małżeństwa to "Anna się obraża/marudzi, Goh-chin jest łamagą", obsada ogólnie raczej słaba (dość powiedzieć, że moją ulubioną postacią jest Kouji Tetsuya, który pojawił się zaledwie w jednym odcinku, a potem w końcówce), no a OP-y to tragedia. Niby jest sporo ecchi, ale Godannarowi to nie pomaga. Wydaje mi się, że autorom zabrakło nieco polotu, nieco wyobraźni i powera, którymi epatuje taki Shin Mazinger, czy nawet wtórny TTGL.

Ostatnią pozycją jest Mei Ou Project Zeorymer. Jest to krótkie sześć odcinków OVA powstałe na podstawie pewnej +18 mangi; sam Zeorymera poznałem dzięki jego występowi w SRW J, skąd głównie wyniosłem wiedzę o tym, że Zeorymer jest największym przepakiem od czasu Ideona. Jeśli maszyna jest tak potężna (a jest tak potężna), aby fabuła mogła przykuć uwagę, potrzebny jest dramat postaci - tu sprawcą wrzystkiego jest twórca Zeorymera,

a także większości głównych postaci

, Masaki Kihara i jego szalony i budzący respekt plan zza grobu. Jak Hades Project Zeorymer się przedstawia? Specyficzna - i mi BARDZO podchodząca - high-tech estetyka lat osiemdziesiątych, sporo gadania i just as planned, oraz Zeorymer roz-ten-tegowujący wrogie maszyny swoim ikonicznym

. Oprawa wizualna jest IMO bez zarzutu, jak to często bywa z OVA, muzyka też jest świetna, szczególnie theme Zeorymera, "Awaken Zeroymer!", który leciał w tle zalinkowanego powyżej filmiku. Sam Zeorymer jest jednym z najbardziej zapadających w pamięć designów, zarazem oryginalny i do niczego niepodobny, oraz epatujący wrażeniem olbrzymiej potęgi w nim zaklętej.

Tylko jedna rzecz mi przeszkadza - naprawdę nie musiałem widzieć prawdziwej formy tajemniczego DCS, ughh :S.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zeorymer

Kiedyś miałem perwersyjną przyjemność (?) przeczytać pierwowzór mangowy tej OVA. Rozmawiałem potem z ImpulseM i niewątpliwe dla mnie jest, że OVA jest lepsze o kilka klas, a manga... miejscami jest wręcz śmieszna w swoich próbach bycia mroczną, dorosłą i poważną, o czym najlepiej świadczy to, że kto ją przeczytał, tego rozśmieszy zdjęcie soplów lodu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio wziąłem się wreszcie za coś co powinienem zrobić dawno temu, bo nieważne z jakiego studia, ale liczy się wykonanie danego tytułu ^_^ Mówię tu oczywiście o Gainaxie i... nie, nie TTGL, ale czymś co obiecywałem sobie obejrzeć od dawna a gdy skończyłem plułem sobie w brodę czemu tak długo, bo dosłownie urwało mi głowę przy samej... kości ogonowej ;p Mówię tu naturalnie o Gunbusterze i Diebusterze, które choć różniące się kompletnie stylem artystycznym oraz trochę klimatem w obu wypadkach dostarczyły mi masy przyjemności z oglądania. Przyszłość, niebezpieczeństwa kosmosu, desperacka walka o przetrwanie (jak ich pokonamy?!

Zróbmy czarną dziurę

! ;D) - setting choć złożonością nie powalał (byłoby to ciężkie zadanie jak na sześcioodcinkową serię) to jednocześnie nie sprawiał zgrzytania zębami a na pewno wszyscy fani realistycznych podróży z prędkością światła i długu czasowego (czy jak to się zwie ;p) byli usatysfakcjonowani... chyba. W każdym razie nie zawiodła mnie zarówno historia jak i postacie (a VA odwalili naprawdę kawał dobrej roboty - aż zacząłem się zastanawiać ile mikrofonów zepsuli... czy to tylko sztuka zarezerwowana dla gościa od "VOL-TEKKA!" ;p) nie wspominając o samych scenach walki. Choć IMO, w przeciwieństwie do Diebustera, w pierwszej serii nie miały aż takiego znaczenia...wróć. Osobiście jednak uważam, że większy nacisk na walki oraz pokłady epickości w serii jakie zostały dzięki temu wyzwolone były w przygodach Nono i Lark aniżeli pilotów pierwszych Buster Machine. Co nie zmienia faktu, że walki w kosmosie z space monsterami były po prostu świetne - zarówno w kwestii wizualnej jak i klimatu. Za to mogę rzec, że obie serie tak do połowy rozwijały się w miarę powoli. Co prawda w Diebusterze niemalże na dzień dobry

walnięto space monstera

(aczkolwiek twist fabularny z nimi związany niezwykle przypadł mi do gustu ^^) a animacja, zdecydowanie bardziej żywsza, kolorowa a przede wszystkim lżejsza "klimatowo", stała na niezwykle wysokim poziomie to dopiero epizod czwarty sprawił totalny opad kopary. Ja wiem, że w TTGL było wszystkiego więcej i "dużej" (pardon, mam dziś pewną słabość do nowotworów językowych) jak np.

ciskaniem galaktykami jak shurikenami albo wiązka energii Wielkiego Wybuchu

, ale mimo wszystko

atak laserowy Nono zdolny rozpłatać planetę w pół jak i zrobienie z innej planety pocisku przez Lark

zrobiły na mnie ogromne wrażenie ^_^ Ba, zapomniałbym o samym fakcie przebudzenia

prawdziwego space monstera

i rzezi jaką wykonał niedługo po tym fakcie... ;] Już o tym drugim, GIGANTYCZNYM bydlaku nie będę wspominał poza jednym -

DOUBLE INAZUMA KICK!

Ah, oczywiście scena końcowa szóstego odcinka - aż się wzruszyłem :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oglądał ktoś już Tekken Blood Vengance?? Mi bardzo podobała się sama animacja komputerowa - Xsiaoiu i Nina świetnie wyglądały. Ale sama akcja jest nieco za bardzo przegadana - wiem, wiem - długie monologi to jedna z cech anime. Ale jako, że rzadko oglądam to mi się to nie podobało. No i brakowało mi kilku postaci z gry: Leia, Ediego czy tego policjanta z kucykiem(zapomniałem imienia).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To znów i ja z krótkimi uwagami na temat ostatnich trzech pozycji, jakie obejrzałem, a są to ponownie w jakimś nieeesamowitym zbiegu okoliczności anime mecha.

Pierwszą z nich jest MS Gundam 0083: Stardust Memory. Wziąłem się zań z różnych powodów, przede wszystkim dlatego, że to chyba jedyna okazja zobaczenia w akcji bardzo ciekawego Dendrobium Orchis, a także z chęci utrzymania jakiejś ciągłości UC Gundamów - 0083 jest niejako mostem między oryginalnym MSG a Zeta Gundamem, wyjaśniającym przemiany wewnątrz Federacji, itp. id... Cóż, mnie bardziej zainteresowała obsada - główny bohater, Kou to typowy dzieciak, żółtodziób, który jednak sporo wydoroślał w ciągu wydarzeń; Synapse i South Burning byli całkiem charyzmatycznymi i sensownymi dowódcami,

dlatego chyba każdego wkurzy zupełnie lolrandum śmierć tego drugiego

, nawet Chuck Keith potrafił zaskoczyć, niby wyglądał na mięso armatnie i tchórza, ale ostatecznie potrafił dotrzymać kroku reszcie i sporo namieszać w szeregach wroga. Z drugiej strony, z zainteresowaniem śliedziłem poczynania Cimy i Layznera. To niestety wszystko, co mogę dobrego powiedzieć o obsadzie - Gato mógłby być z powodzeniem zastąpiony robotem (może faktycznie tak było Vee.gif), a Nina... Oh boy, Nina. Z początku sporo zastanawiała mnie dość powszechna nienawiść fanów do tej postaci, ale poczynając od trzeciego odcinka tyle razy naraziła życie Kou dla swojego widzimisię, że zastanawiać się przestałem, a po tym, co odstawiła w ostatnim odcinku aż się poważnie zdziwiłem, że Kou w epilogu nie potraktował jej z sierpowego. Nie wiem, może faktycznie tak zrobił (i poprawił paroma strzałami z pistoletu). Ale to tylko potwierdzenie starej prawdy, że Tomino nie radzi sobie z postaciami żeńskimi.

Odstawiając postacie (i ich zabawnie EKSTREEEMAAALNEEE, szczególnie w ostatnich odcinkach, miny) na bok, oglądanie walk było BARDZO przyjemne - widać było pracę włożoną w te OVA, udało się ukazać masę i moc maszyn. Dendrobium Orchis nie zawiódł - jest to na dzień dzisiejszy mój ulubiony, obok Turn-A, Gundam i odcinki w których prowadzi masową rozwałkę mogę oglądać do oporu bez znudzenia.

Drugim anime, jakie obejrzałem, jest Turn-A Gundam. Na tę pozycję skusiły mnie wieści, że jest to być może najlepszy tominowy Gundam, o całkiem innym klimacie - i IMO jest to prawda! TAG na tle innych Gundamow wyróżnia się chociażby tym, że praktycznie wszyscy główni bohaterowie - a jest ich całkiem sporo - przeżywają, co zresztą czyni śmierci tych paru o wiele więcej znaczącymi - szczególnie to, co uczynił

Corin Nander!

. Poza tym tempo TAG jest bardzo zrelaksowane, choć gdzieś od akcji z Gundam Hammerem fabuła gęstnieje i zaczyna się na dobre. Na plus IMO należy zaliczyć również obsadę Turn-A, charaktery i motywacje są bardzo zróżnicowane i nie zdarzają się raczej jakieś wielkie derpy w stylu Niny - wszyscy są całkiem wiarygodni i człowiek w toku anime się z nimi zżywa, co się chwali. Loran z początku wydaje się nijaki, ale nie jest to prawdą - on jest po prostu zrównoważony, nie musi przechodzić żadnego rozwoju, bo już JEST na dobrej ścieżce, głównego antagonistę natomiast, Gyma Ghingham, oglądało się mi bardzo fajnie, mimo stosunkowo niewielkiej ilości odcinków z jego obecnością - swoją przesadnie (umyślnie) dramatyczną personą do każdej sceny wprowadzał tyle koloru, że jego postać wzubdzała respekt, a zarazem nie sposób było nie uśmiechnąć się na jego widok. Przy okazji warto też wspomnieć, że Turn-A jest chyba jedynym (poza G?) Gundamem przesyconym poczuciem humoru i od czasu do czasu zdarzały się całkiem wesołe sytuacje - wszyscy chyba już słyszeli o praniu gundamem, ale też był np. Turn-A goniący swoją głowę, czy wycieczka w kosmos w beczce po wódzie. Wiele takich smaczków można było wyłowić w tle, co chyba jest plusem.

Na osobny akapit zasługuje końcówka - Tomino chciał, aby TAG był ostatnim Gundamem i IMO zakończenie doskonale ukazuje tę wolę, od genialnie nastrojowego utworu w wykonaniu Yoko Kanno, po nostalgiczne odwiedzenie całej obsady i ukazanie ich losów. Jedynie żal

Sochie

, która chyba przeszła najdłuższą drogę, i jest to chyba jedyna zła decyzja Lorana w całym anime.

Trzecią pozycją jest świeżo zakończony Getter Robo Armageddon. Za tę pozycję wziąłem się chyba dla odmiany po wszystkich gundamach i jako odskocznię przed Bubblegun Crisis i GitSami. Pomijając fakt, że znów zupełnie przypadkowo trafiłem na Imagawę (nawet jeśli nie odpowiada za całego GRA), jest to olbrzymi kawał gorącokrwistej akcji i luźnego łamania praw fizyki. Szalona jazda i chyba największe źródło inspiracji dla TTGL, nawet pomijając najbardziej oczywiste zapożyczenia (Spiral Energy to po prostu Getter Rays, nawet ten sam kolor, no i Getter-2 z jego wszelakimi świdrami i świderkami) - w końcu gdzie indziej bohaterowie dokopaliby Jowiszowi? (Tak, tej planecie.) Sporo dobrego uczyniła specyficzna kreska - choć czasem zawodziła i np. dawała Kei oczy prosto z obrazu Picassa, to gdy tylko do akcji wkraczały wielkie roboty, doskonale przekazywała dynamikę i potęgę czynów i ataków.

jest chyba dość ikoniczny, ale mi najbardziej w pamięć zapadły obie drużyny odpalające Shin Shine Spark - takich akcji chciałbym widzieć więcej w anime.

Acha, BTW, Dio Brando pilotuje wielkiego robota :cheesy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam pojęcia, gdzie o tym napisać, więc walnę tutaj, bo pod mangę podchodzi...

Czasami jest mi wstyd za to, że jestem yaoistką. Coraz częściej spotykam takie osobniczki, reprezentujące ten gatunek, że mam ochotę zakopać się ze wstydu jak najgłębiej.

Wstyd mi za yaoistki, kiedy wchodzę do internetu i widzę setki tysięcy bezpodstawnych slashy z postaciami, które rozmawiały ze sobą przez dwie minuty. Wstyd mi za yaoistki, kiedy znajduję takie ,,perełki" jak yaoistyczne opowiadania o Geralcie z Rivii. Wstyd mi za yaoistki, kiedy widzę, jak udają gwałty na konwentach.

Wtedy jest mi wstyd.

Post w sumie z rzyci wzięty, ale musiałam to z siebie wyrzucić... No i to dalej podchodzi pod m&a, nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecę po bandzie - cały fandom M&A jest "specyficzny", nawet fani star wars im do pięt nie dorastają. Byłem na kilku lokalnych spotkaniach - takiej menażerii dziwaków, prostaków i zwyczajnych głupców nie uświadczyłem nigdzie indziej. Mam bardzo negatywne odczucia, może źle trafiłem nie wnikam ale nie dziwię się, że fani japońskiej animacji mają taki czarny PR.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy, jak się trafi, moje radosne, małe stowarzyszenie o uroczej nazwie Fandemangowcy, to zbieranina i mętów społecznych i przyszłych noblistów. ^^ Niestety, chore yaoistki też nam się trafiły... Brrr. Najgorsze są dziewczynki, które na widok Alucarda piszczą KAWAII~!... ...idę hejterzyć gdzie indziej, muszę puścić wiąchę. Na samą myśl o tym się we mnie budzi demon.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy co uznajesz za fanów. Na konwentach i w fanklubach niejako z definicji trafiają się najbardziej zapaleni i tam najłatwiej trafić na osobników ekstremalnych z opaskami Naruto, pięcioma katanami prosto z nipponi (? by KiRA) i trzydziestoma setkami miernych fanfików na koncie. Ale przecież nie wszyscy tacy są. Są setki normalnych ludzi, którzy po prostu oglądają anime i czasem nawet o nim podyskutują. To tak jak z każdą inną dziedziną - są np. kibole i osobniki biegające nago po boiskach, a są też ludzie od czasu do czasu lubiący obejrzeć mecz czy inną relację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogółem się z Rankinem zgadzam. Fani to jedno, ale fanatycy i pacani drugie. Szczególnie, jeśli usilnie starają się naśladować i tak już obcą nam kulturę, jeszcze ją wypaczając. Naprawdę nie wiem, po co ktoś miałby obnosić się ze swoim fanostwem, szczególnie względem czegoś takiego jak anime czy manga. Jakaś próba wartościowania się, odróżnienia od reszty? Może po prostu za dużo wolnego czasu? Sam oglądam sporo anime, mangi czytam mniej, ale w życiu bym nie zrobił czegoś w stylu poważnego określenia czegoś "kawaii" (inna sprawa, że facetowi to i tak nie wypada :P). Nie wiem, dzwonek na komórkę z jakąś ulubioną animcową nutą/tapeta na kompie (obecnie mam to ;] ) to góra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż mogę się jedynie zgodzić z moimi przedmówcami. Byłem na jednym konwencie i jakoś nie odczułem że to banda oszołomów. Jego organizacja to inna bajka... Jasne jestem fanem i jeśli ktoś by wszedł do mojego pokoju to widać to dość mocno (kilkadziesiąt modeli Gundamów swoje robi) ale nie obnoszę się z tym na zewnątrz. Tak jak pisał Aiden, tapeta czy dzwonek na komórce wystarczy. W każdej grupie społecznej można trafić na dziwnych osobników. I to niestety na ich podstawie wystawia się ocenę całości.

może źle trafiłem nie wnikam ale nie dziwię się, że fani japońskiej animacji mają taki czarny PR.

Nie chcę się czepiać ale czarny PR to co innego :icon_biggrin:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie IMO M&A to średnio dobry temat do poważnej dyskusji 'in real'. Na forum owszem, można poważnie dyskutować na niepoważne tematy, jednak robić to w podobnym stylu poza netem? Never. Owszem, znajomi wiedzą, czym się interesuję, jednak nie zarzucam ich tym non stop, opowiadając z przejęciem, jakie to genialne anime ostatnio oglądałem. Podyktowane jest to może pewnym skrępowaniem, temat w końcu dotyczy 'bajek', bo bądźmy szczerzy - niczym więcej anime w społeczności 'normalnych' ludzi nie jest, nie wiadomo jak poważne i życiowe tematy by poruszało.

Co do yaoi... BLEH FUJ! O ile wykazuję się tolerancją w życiu, tak do oglądania choćby nie wiem jak dobrej historii o miziających facetach nikt mnie nigdy nie zmusi. O! Za to na dobre yuri zawsze znajdzie się czas :cool:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie no, ja się za mangoświra nie uważam... Jasne, kupuję mangi, figurki, peruki i tym podobne, chodzę na konwenty i mam znajomych mangowców, przypinki na plecaku też, ale się z tym nie rzucam na wszystkich... No chyba, że mnie o to proszą, co się u mnie w szkole zdarza. Najgorsi mangowcy to ci najmłodsi, którzy dopiero zaczynają i piszczą z byle czego. To małe zło jest... Well, złe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Felessan

Dziwisz się? Facetowi nigdy nie przeszkadzają dwie kobiety razem :D Co innego jeśli w takich samych proporcjach wziąć facetów... *wymiotuje* I nie ważne czy to w M&A czy realu.

Ja po za forum nie mam bardzo możliwości pogadać o M&A. Nie poruszam też tego tematu jeśli rozmówca nie poruszy go pierwszy. Nie żebym się wstydził że oglądam/czytam. Po prostu staram się nie przynudzać niezainteresowanych.

Nie wiem jak byłbym odbierany przez innych z powodu moich zainteresować, ale do póki nie obnoszę się z tym w realu to mnie nie obchodzi. Jakimś strasznym zapaleńcem nie jestem. Nie obchodzi mnie kto komu głos podkłada, czy roztrząsanie całych historii ukrytych w M&A. Ja po prostu lubię M&A za swój oryginalny styl i wiele ciekawych przesłań. Lubię się pośmiać, popłakać, zastanowić nad życiem czy po prostu obejrzeć coś głupkowatego i bezmyślnego. M&A ma być oryginalną formą rozrywki i odskoczni od życia codziennego - i tym właśnie dla mnie jest - bez rozbierania tego na części pierwsze.

Co do innych rzeczy to nie powiem. Uwielbiam wszelkiego rodzaju figurki, poduszki, walscrolle itd związane z M&A. Nie jestem aż takim zapaleńcem jak japońscy OTAKU ale wiem co mi się podoba :D Mam sporo anime, figurek, mang i innych rzeczy jak np. kubki (zapraszam do oglądania mojej kolekcji - klik na sygnaturkę :D) i nigdy mi przez myśl nie przeszło żeby się wstydzić swojego hobby.

Co do wszystkich "hadkorów" to każda subkultura itd. ma swoich, tak więc nie ma co się dziwić.

Mam nadzieję że nie napisałem tego całkowicie bez sensu. Jestem zmęczony i dlatego mogło to trochę dziwnie wyjść...

Edytowano przez CriX
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może źle trafiłem nie wnikam ale nie dziwię się, że fani japońskiej animacji mają taki czarny PR.

Nie chcę się czepiać ale czarny PR to co innego :icon_biggrin:

To antyreklama przecież a czym jest gromadka dziwaków na konwnecie jak nie czarnym pijarem dla reszty hobbystów właśnie.

Mnie irytuje dziecinada, zawężone horyzonty i sporo wulgarności - jak oglądam niektóre relacje z konwnetów star wars to nóż się w kieszenie otwiera ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, widzę, że nagle temat odżył, bo rozgorzała w nim dosyć ciekawa dyskusja ;] Na żadnych konwentach albo zjazdach m&a nie byłem - a ten we Wrocku rządzi się innymi prawami - więc ciężko mi powiedzieć jak to rzeczywiście wygląda aczkolwiek wolę optymistyczne założenie, że większość osób to zwyczajni fani, ale nie fanatycy na poziomie emo-rageujących-kidów bądź coś w ten deseń ;p Ich zapewne jest niewielu, ale gdy jednostki zbiorą się w kupę to nagle wrażenie jest zupełnie odwrotne*... czasami trzeba mieć pecha aby trafić na lipne towarzystwo ;)

*Jak w tym stwierdzeniu, że w Sejmie nie ma więcej wariatów niż w całej Polsce, ich po prostu lepiej widać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byliście kiedyś na takiej cudownej stronie, jak Nyanyan, czyli mangowy kwejk? Nie byliście? Zuch chłopaki, niech tak zostanie. Nyanyan to najlepszy podgląd na młodszą część fandomu. Czasem tam zaglądam i codziennie atakuje mnie kilka serii - Kuroshitsuji, No.6, Uta No Purinsu Sama (pseudofanki, co nie odróżnią Syo od Kaoru -,-), D.Gray Man... I tyle. No i k-pop. I wieczny flejm między yaoi a yuri.

Z jakiegoś powodu wolę tych ,,starszych" mangowców z Warszawy, nierzadko ciężko się z nimi dogadać, ale warto - z piętnastoletnią fanką Yuu Kandy sobie nie pogadasz o Kapitanie Tsubasie.

Konwenty... Zależy jakie. Byłam na Hellu, na PAconie, na Ssij... Przepraszam, Mokonie i Animatsuri. O ile PAcon i Animatsuri są całkiem spoko, o tyle już na halloweenowym Hellu zaczyna się robić nieciekawie - natomiast Mokon to porażka, większość tam obecnych to dzieciarnia, piszcząca na widok Sasuke.

I tak najzabawniejsze są małe yuristki, które się obmacują z koleżankami, a zapytane, czy są homo, od razu uciekają. Pricelesss. ID

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Dzięki za fajną stronę :D Normalnie bym nie pomyślał o takim zagrożeniu, a teraz zacząłem się bać o swoje życie :3

080120120157-vqh3mern6p5y7wja0lcgsfd9uo8

Niestety nie jestem stałym bywalcem konwentów mimo że bym chciał. Jednak jestem pewien, że na KAŻDYM są hardkorowi zapaleńcy tylko ich się nie dostrzega. Co innego gdy zbierze się cała grupka takich. Nie można też mówić że tylko M&A ma obecnie ich najwięcej. W zależności jak wygląda dana społeczność fanowska tacy ludzie będą inaczej wyglądać (zachowywać się). Dla nas nie związanych bezpośrednio z tematem może się wydawać, że totalnych maniaków tam nie ma. Jednak kto inny nam powie stamtąd, że jest ich za dużo. Nie można też mówić, że tylko młodzi robią za tych złych w środowisku.

100120121556-b1ovxl2whr70d85nmsfutkzypi4

Czy trzeba być homo żeby lubić yuri/yaoi? NIE

Czy trzeba być pedofilem żeby lubić loli? NIE

Czy trzeba być zboczeńcem żeby lubić hentai? NIE

Czy trzeba być zoofilem żeby lubić furry? NIE

(pisane na własnym przykładzie)

Tak więc nie wiem skąd w ogóle pojawiają się takie pytania w kierunku fanów jakiegoś gatunku. Od razu przychodzi mi na myśl gadanie niektórych, że jak się ogląda anime to jest się dzieckiem i trzeba by było dorosnąć.

Wracając jeszcze do tych młodych. Są młodzi więc dajmy im się bawić póki mogą. Jeszcze zdążą wyrosnąć z głupich zachowań. A ci co się często tego czepiają to zwykle sami nie pamiętają jak się w ich wieku zachowywali.

Ciekawe jak bardzo M&A wpływa na nasze życie. Macie jakieś pomysły na własnym przykładzie?

Ja przez nie zapuściłem długie włosy (ale i też przez Metal :D), ćwiczyłem Kendo i... na razie tyle przychodzi mi do głowy :D

Edytowano przez CriX
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie M&A pomogło zrozumieć jak bardzo większość ludzi jest absolutnie zamkniętych na jakiekolwiek opinie odrobinę mniej konserwatywne. To zdecydowanie nie jest fajne usłyszeć, że marnuje się życie na bezmyślne idiotyzmy i bajki dla przedszkolaków. Przykre...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...