Skocz do zawartości
Mariusz Saint

Manga & anime - ogólnie!

Anime!  

296 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Kiedy zacząłeś oglądać anime?

    • 1-3 lata temu
      122
    • 4-6 lat temu
      69
    • 7-9 lat temu
      40
    • 10 i więcej lat temu
      67


Polecane posty

gram w Tsukihime

:brawa:

-Wszystko (K-ON!) - Dobra, jeśli chodzi o K-ON!'a to łykam prawie wszystko, co leciało w tym anime bez popitki.

IMHO pierwszy sezon był nieco lepszy pod względem OPa (Cagayake! GIRLS) oraz Character Albumów (na przykład Let's Go w wykonaniu Mio), o singlowym Fuwa Fuwa Time nie wspominając (ciekawostka - wersje Mio i Yui można łatwo rozróżnić już w ciągu pierwszej sekundy - jedna z nich zaczyna klaskaniem tylko na prawym kanale; inna kwestia, że nigdy nie pamiętam która...).

W drugim sezonie z kolei bardzo spodobały mi się insert songi (głównie Pure Pure Heart, Samidare 20 Love oraz Tokimeki Sugar, chociaż w ogóle fajnie się większości słucha), OPy już troszkę mniej (Utauyo! MIRACLE jest jeszcze całkiem słuchalne, ale GO!GO!MANIAC to już troszkę za dużo...), podobnie jak Character Albumy.

Z kolei z obu sezonów prześwietne są EDy: Don't Say Lazy z sezonu pierwszego (wyjątkowo dobry dzwonek :) ) i Listen!! oraz NO, Thank You! z sezonu drugiego (na tym drugim spędziłem troszkę czasu windując wynik w Audiosurfie... na złych tagach...).

Niektóre dodatki do singli OPów i EDów też warte są posłuchania - Sweet Bitter Beauty Song od Don't Say Lazy czy Happy! Sorry!! od Cagayake! GIRLS. I tu też, niestety, drugi sezon nieco zawodzi.

Nie wspomniałem o Toradora! i tamtejszych fajnych OPach (Pre-Parade i silky heart) i EDach (Vanilla Salt, , Orange oraz Holy Night).

Edytowano przez piotrekn
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, no. Nie spodziewałem się, że temat tak się spodoba. Fajnie. Dzięki za te wszystkie linki. Nie wiem kiedy uda mi się je przesłuchać? :) Ale nie spoczywajcie na laurach i wrzucajcie dalej. Jeszcze kilku forumowych manga-fanów się tu nie odezwało. :)

Nigdy tego nie robię. Ani z openingami, ani z endingami. I nie wiem, dlaczego miałbym zacząć Co najwyżej jeśli utwór nie wpadł mi jakoś w ucho, to zajmuję się przez te półtorej minuty czymś innym.

Ja mam tak samo. Opening przelecieć musi choćby nie wiem co. Z endingiem jest opcjonalnie. Te niestety w większości są dla mnie o wiele mniej ciekawe od opków. Ale jak wspomniałem, to co zaprezentował Bakuman był absolutnie kapitalne i było u mnie traktowane na prawach openingu. Podpasował mi też ending z Witch Hunter Robin i Higurashi no naku koro ni Kai.

Jeśli dodać jeszcze jakieś opki to Monster i Ergo Proxy (animacja z tego drugiego wgniata w sufit). No i ktoś tu jeszcze wspominał Get Along. My love! :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z openingów, które lubię, pierwszy przychodzi mi na myśl "Ready Steady Go" z Fullmetal Alchemist. Nie jestem fanem FMA, delikatnie mówiąc, ale ten opening uważam za rewelacyjny. Nie jest udziwniony, animacja bardzo dobrze współgra z muzyką.

"Lilum" to znowu opening z anime, do którego nie pałam specjalną miłością - Elfen Lied (które zresztą znudziło mnie chyba po 3 odcinkach, jakoś nie chciało mi się później do niego wracać), ale opening na pewno jest odmienny od większości pozostałych.

z anime Natsu no Arashi - po pierwsze niesamowicie wpadająca w ucho piosenka, po drugie bardzo ciekawa strona wizualna, co zresztą widać w zalinkowanej wersji, która wyjaśnia nawiązania. Poza tym w każdym epizodzie piosenka jest troszkę inna, część animacji zresztą też.

"Ai o Tori Modose" - pierwszy opening Hokuto no Ken, dalszy komentarz jest zbędny.

Pierwszy opening z Kemono no Souja Erin - świetna piosenka oraz dobra oprawa wizualna, szkoda, że w samej serii tej piosenki raczej nadużywali (a samo anime było rozwleczone nieprawdopodobnie, ale zdołałem wysiedzieć do końca).

"Lions", drugi opening Macross Frontier, ponieważ opening do anime opowiadającego o pilotach mechów i gwiazdach muzyki popularniej nie może wyglądać inaczej.

i
z SZS. Jeśli ktoś nie zna, to po ich obejrzeniu i wysłuchaniu powinno stać się jasne, dlaczego je wybrałem.

Trzeci i czwarty opening z Eureka 7. To anime to jeden z nielicznych przypadków, gdy kolejne openingi są coraz lepsze, pierwsze dwa też niczego sobie.

"Century Color" z Turn A Gundam - samo anime obejrzę raczej później niż prędzej, ale opening jest fantastyczny.

Endingi: op do Akagiego jest taki melancholijny (nantokanareee), ale

zdecydowanie nie.

Znowu FMA, ale tym razem pierwszy ending, moim zdaniem dosyć niedoceniany.

Stosunkowo nowym endingiem, który niesamowicie wpadł mi w ucho, jest "Shiny shiny" z tegorocznego Deadman Wonderland. Oprócz piosenki by NIRGILIS (patrz: czwarty OP do E7), pokazywane plansze z bohaterami mającymi normalne, mniej lub bardziej szczęśliwe życie, są niesamowicie dołujące.

Runda bonusowa:

(kto nie poczuł nostalgii, niech chociaż postara się ją emulować)

W sumie wybierałem na zasadzie: przeglądam listę, jeśli jakiś tytuł skojarzy mi się "o, to miało świetny opening", to wrzucałem. Nie zatrzymywałem się, dlatego pewnie wiele świetnych rzeczy nie podałem, a w inny dzień ta lista wyglądałaby inaczej i co najmniej dwa razy dłużej. Na pewno każdy z wymienionych utworów był przeze mnie katowany na YT co najmniej kilkadziesiąt razy.

Temat ulubionych openingów/endingów był już wałkowany wielokrotnie, ale raz na jakiś czas jest nawet przyjemnie sobie przypomnieć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tym razem zacznę od odpowiedzi:

Zapomniałeś też o pierwszym endingu, który też jest bardzo dobry, ale z pewnych powodów nie będę dawał linku, nie każdy sam sobie znajdzie ;]

Fakt, Passionate Squall całkiem niezłe, choć najbardziej podoba mi się w nim pierwsze 13 sekund i świetne gitarowe solo, do usłyszenia w pełnej wersji utworu. A drugi OP to kawałek zacny po całości, a do tego animacja przy nim stoi na wysokim poziomie i przedstawia całkiem ciekawe rzeczy (choć zupełnie nie w tym sensie co wspomniany pierwszy ending).

J-Pop nie jest moją działką, a reszta tamtejszej muzyki (oprócz może Visual Kei) skończyłaby niechybnie na końcu działu.

Od początku miałem na myśli ogół muzyki tworzonej w Japonii, albo jeszcze lepiej, na całym Dalekim Wschodzie, coby się nie rozdrabniać na wszelkie odmiany, niekiedy tylko z nazwy. A j-popem nazywa się też (zwłaszcza w samej Japonii) wszystko co tam grają, bez względu na gatunek, stąd mi się wziął taki skrót myślowy:p

I żeby nie było tak pusto, dodam jeszcze kilka linków:

Im więcej razy oglądam drugi opening Fate/Stay Night, coraz bardziej wydaje mi się, że oprócz niezgorszej piosenki, animacja też jest niczego sobie. Choć i tak moja ulubiona piosenka z tego anime to ED - Anata ga Ita Mori.

Wspomniana została Nana i słusznie, moim zdaniem seria ma drugi najlepszy OST ever, zaraz po Macrossie F. W zasadzie nie ma tu anie jednej piosenki która by mi się bardzo nie podobała. Niewątpliwie pierwszy OP - Rose to muzyka wręcz genialna, doskonale psująca do całości serii. Z osobistych faworytów wymieniłbym jeszcze: Wish,

,
oraz Stand by me. I długo mógłbym tak wymieniać :wub:

Wracając do openingów: Higurashi Rei i

. Muzyka bardzo ciekawa, nawet z czysto technicznego punktu widzenia, gdyż ciężko to podciągnąć pod jakiś konkretny gatunek, co osobiście bardzo mi odpowiada.

Kolejna bardzo sympatyczna piosenka to

Tamayura, czyli świetny cover endingu Kiki's Delivery Service od Ghibli. Zresztą, dajcie jakąkolwiek piosenkę, którą śpiewa Maaya Sakamoto, a będę jej słuchał cały dzień<3

A właśnie, tak nawiązując do poprzedniej linijki, nikt jeszcze nie wspomniał o

? Anime jeszcze nie widziałem, ale piosenka jest niesamowita, niemal hipnotyzująca...

Hmm, nie wiem czy warto dalej wymieniać, bo jak się tak zastanowię, utworów godnych uwagi warto by zapodać co najmniej kilkadziesiąt, a raz że nikt tego nie przesłucha, to jeszcze ciężko będzie z tego sklecić jakąś wymianę zdań. Może blog byłby dobrym miejscem na takie Top100? Zastanowię się...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do tego, że nikt nie przesłucha to niekoniecznie, ze zdziwieniem stwierdzam, że sam słuchałem większości. A teraz czas na drugą część mojej listy:

"Trust Me" - pierwszy ending Durarara!! zdecydowanie ma coś w sobie.

"YUSHAOH TANJO!" - czyli opening GaoGaiGar, jednego z najbardziej epickich anime jakie widziałem.

- OP Higashi no Eden, swego czasu chodziłem i nuciłem to pod nosem non stop.

"My Secret" - OP Kaichou wa Maid-sama!, piosenka, która bardzo mi się na początku nie spodobała, a później... polubiłem to mało powiedziane.

"Reaching You" - wspaniały opening Kimi ni Todoke, ending również trzyma poziom.

- piosenka z Kobato, choć nie opening - oczarowała mnie odkąd pierwszy raz ją usłyszałem w 1 odcinku.

- Macross Frontier i te dwa słowa powinny mówić wszystko. Nie OP i nie ED - uważam, że cały OST z tego anime zasługuje na uwagę. Czysty geniusz.

Na Macrossie skończę drugą część, jeśli linków będzie za wiele, to nikt ich nie obejrzy ^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pierwszy przychodzi mi na myśl "Ready Steady Go" z Fullmetal Alchemist.

Mi natomiast zaraz po usłyszeniu tego przypomniała się

mieszająca FMA z Final Fantasy VI. Ten sam świetny poziom, co oryginał. Zresztą to w twoich Ulubionych na YT znalazłem :D

Oprócz piosenki by NIRGILIS (patrz: czwarty OP do E7)

Zespół ten zrobił też choćby piosenkę graną w całkiem dobrym pierwszym endingu D. Gray-mana, choć mi osobiście bardziej podobał się piąty. Samo anime też bardzo zacne, szczególnie jak już się skończyły fillery, i to nie tylko jak na shounenowe standardy.

(kto nie poczuł nostalgii, niech chociaż postara się ją emulować)

Przykro mi, mam nieprzyjemne wrażenie, że nawet jednego odcinka Tajemniczych Miast nie widziałem :( Za to Ulisses 31 kilka odcinków chyba obejrzałem, ale już mało co pamiętam. Więcej sentymentu mam do Slayers i Dragon Ball (choć tu nie pamiętam już nawet imion większości bohaterów :P).

Temat ulubionych openingów/endingów był już wałkowany wielokrotnie

To chyba w starym, zbiorczym i obecnie zarchiwizowanym temacie. Szczerze, to czasami sobie do niego zaglądam i czytam, o czym i jak to się dawniej dyskutowało.

Fate/Stay Night

Z tego co słyszałem, to Type-Moon nie ma zbytniego szczęścia do adaptacji swoich dzieł, nie licząc może Kara no Kyoukai. Cóż, w Tsukihime zostały mi jeszcze 4 ścieżki i 8 zakończeń, jak już wyczyszczę wszystko to pewnie zobaczę sobie anime

, którego nie ma.

A tak w ogóle, to opening dobry :)

Anime jeszcze nie widziałem, ale piosenka jest niesamowita, niemal hipnotyzująca...

Piosenka rzeczywiście, genialna, a anime chyba wpisuje się w nurt tych dzieł, których twórcy za młodu dużo grali w D&D i inne tego typu papierowe RPG. Coś jak Slayers, z tego co mi wiadomo.

"Ashita Kuru Hi" - piosenka z Kobato

Pamiętam ją głównie za świetną scenę z drzewem miłorzębu. Aż mi się o Kobato ogółem ogółem przypomniało i również o tym, że kiedyś miałem sobie przeczytać mangę :)

"Trust Me" - pierwszy ending Durarara!! zdecydowanie ma coś w sobie.

Coś w sobie ma też pierwszy opening, którego technika wykonania nieodmiennie przywołuje na myśl opening Baccano!. Naprawdę bardzo, bardzo dobra pozycja, kto nie widział (oczywiście razem z obowiązkową OVA) niech się wstydzi. Trochę szkoda, że Durarara nie jest takie dynamiczne przez cały czas, ale cóż... Można powiedzieć, że w Durarara i Baccano jest dokładnie tyle samo akcji, ale to pierwsze ma dwa razy więcej odcinków :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No wreszcie trochę czasu na napisanie jakiejś sensownej listy. Pozwolę sobie pominąć część utworów, bo była już wymieniona(zresztą zawsze można mojego lasta poszpiegować w poszukiwaniu moich ulubionych utworów z anime,

jeśli komuś mocno zależy

).

Na pierwszy rzut - wszelakie openingi i endingi z Full Metal Panic. Piosenki Mikuni Shimokawy z poszczególnych serii to imo pure love, a na dodatek wydatnie przypominają,

że KyoAni nigdy nie zrobi 4 sezonu, bo woli robić moebloby :c

. Na czele - Tommorow z pierwszego FMP.

Endingi Hidamari Sketch. Same op są jakie są(chociaż po pewnych przeróbkach są

), ale ed(szczególnie z Hoshimittsu) by marble są zacne.

Fractale. Tytuł ratujący anime, w kwestii muzyki mi się spodobał. Energetyczny op, który w końcówce podchodzi muzycznie pod klimat endingu. Dat ajrisz.

Openingi od Railguna - uno & duo. Na liście głównie z powodu Audiosurfa(

nie wspominam już o tym, że fripSide działał wcześniej w kręgach touhou, zresztą podobnie jak zespół odpowiedzialny za op H.O.T.D., czy kilka innych

:trollface:

), bo podobnie jak BRAVE PHOENIX z Nanohy, dają czerwone trasy i są całkiem fajne. :3

Tak a propo mahou shoujo -

z Heartcatch Precure! chyba nigdy nie pomijałem :happy:. W porównaniu do op i poprzedniego ed było to całkiem znośne muzycznie(gospel :o), a magical girl dance fajny. Oprócz tego reszta ost również zła nie była - zresztą jak cała seria z epickim finałem na czele.

Z serii które mam zamiar obejrzeć - openingi Nadii i

królują(lata 90 :3 ). Zresztą sporo serii zacząłem właśnie od spotkania z op/ed, ewentualnie touhou przeróbką(vide obejrzenie wszystkich Macrossów, po zobaczeniu pewnego touhou filmiku :o) tychże rzeczy.

Nexte - ost z Suzumiya Haruhi no Shoushitsu. Haruhi Movie to rzecz genialna jest, a soundtrack świetnie podkreśla poszczególne sceny filmu - wyróżnienie idzie tutaj dla Ready?. Zresztą podobnie jak w przypadku soundtracków od TTGLa, Kaijiego(

KUYASHI

), czy stworzonych przez Yoko Kanno(szczególnie ten z Turn A Gundam).

O Kalafinie ktoś wspominał już(KnK, Madoka etc.), ja sam osobiście lubuję się ostatnimi czasy w I Have a Dream z Eve no Jikan Movie. Nie wiem jak to było w ovce pokazane, ale ed filmu oprócz zacnego utworu, dodatkowo rozszerza tło całego filmu, więc jak najbardziej plus.

No i na koniec - pierwszy ending Needless. Muzycznie ok, ale przecież nie to jest tu najważniejsze, ~neee? :3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem pewny, czy powinienem tu to pisać, jak coś to niech moderatorzy mnie poprawią.

Po starciu z Halo Legends, jestem sceptycznie nastawiony do Dragon Age: Legend Of The Seeker. Powód jest taki, że Halo Legends miało kilka styli graficznych. Tutaj nie musi tak być co mnie cieszy, problemem może jednak być fabuła. Będę szczery, jestem fanem Dragon Age ale mam obawy, że fabuła w tym anime może być kaszanką. Ale czekam cierpliwie na premierę. :)

A jeśli chodzi o inne anime.

Ostatnio zacząłem oglądać z tamtego sezonu Seikotai Yakuindomo, i powiem że świetna sprawa.

Spriggs dostał cycki, to happy jest !

:trollface:

Jedynie co mnie się w tym anime nie podoba, to jest dosyć krótką serią, oraz jak narazie tylko jedna OVA została wypuszczona. Ale anime fabularnie jest wręcz genialne, czekam na dwie pozostałe OVY.

Potem To Love Ru oglądałem.

Spriggs znowu happy, bo cycki dostał. Ale ma koszmary, bo za dużo tego było ! :O

Muszę przyznać, to anime jak dla mnie jest przezabawne, ale jak narazie tylko pierwszy sezon obejrzałem. Czas za drugi się zabrać.

Edytowano przez Spriggs
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Seitokai Yakuindomo: Polecam zabrać się za mangę. Doskonałe uzupełnienie do anime (choć w dużej części oferuje to samo - zaś po przeczytaniu okazuje się, że aż tak wiele to tego nie ma - niestety).

Gdzie ty w SYD masz w ogóle cycki? Nic, jeśli nie liczyć jednego odcinka plażowego...

Od tego samego mangaki i w podobnym klimacie jest Imouto wa Shushinki, też yonkoma.

@To LOVE-Ru: Tu też polecam zabrać się za mangę, ale z nieco innego powodu niż w przypadku SYD. Jest po prostu lepsza niż anime, szczególnie, że bardzo szeroki materiał jaki sześcioma krótkimi odcinkami opasa OVA to są bardzo fajne arki, które się autentycznie żywcem pomija - jak choćby pojawienie się Celine, IMHO najlepszy arc. Motto To LOVE-Ru to już niestety początek końca TLR, które przez kilkadziesiąt ostatnich chapów składało się z pojedynczych, osobnych historii. Jasne, trzymało to poziom, ale jednak ogląda się to już zupełnie inaczej. Jeden z nielicznych plusów tej serii to bardzo duża wierność oryginalnemu materiałowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że temat OP/ED cieszy się niezłą popularnością (szkoda, że nie wkręciło się od razu do tego zwykłych kawałków z OST, które czasami rozsadzają atmosferę w czasie odcinka ;]) i po głębszym namyślę mógłbym dodać coś jeszcze od siebie licząc na to, że w tych masakrycznie długich listach tego nie zawarto. Samego anime jeszcze nie widziałem, ale bardzo spodobał mi się dynamiczny opening do Sengoku Basara pt JAP plus tło w postaci tańczących wojowników ;] Następnie, z racji tego, że wyszedł ósmy epizod najkrawszego i najbardziej zarąbistego anime o wampirach, lecą dwa endingi z Hellsinga -

, bo po prostu takie kawałki zawsze podbijają poziom epickości o jakieś 100% oraz Magnolia (szósty ending), bo po prostu ma w sobie MOC a jeszcze w tym AMV zostało to znacznie uwidocznione ;D Naturalnie wśród świetnych openingów znajdują się takie, które... a najprościej powiem, że taki TANK! z Cowboy Bebopa, gitarowy opening z Triguna i... ach, miałem z pewnością trzecią propozycję, ale totalnie wypadła mi z głowy ;P Dalej stoi pierwszy ending z Code Geass czyli Hero Youth South a także drugi ending z Death Note czyli Zetsubou Billy, które uderzeniem zdecydowanie pasował do tematyki anime (muzyka wporzo, ale animacja do tego średnia ;P). Na koniec - co by nie powiedzieć o tym jaki Bleach jest beznadziejny to parę openingów fajnych miał, jak chociażby trzynasty :D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, gdyby reszta Bleacha była choć w połowie tak dobra jak ten opening, który podrzuciłeś Black (a zwłaszcza jego kapitalna strona graficzna!) to anime byłoby miażdżącym hitem. Szkoda, że Kubo nie bierze przykładu z twórców takich opków i nie podbija poziomu zajefajności swojej mangi. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od dawien dawna nie pisałem chyba tutaj, żeby "pochwalić się" co też ostatniego udało mi się obejrzeć :P Co tam, czasami warto powrócić do tradycji ;]

Na dobry początek Gundam 00 czyli trójstronna walka mocarstw oraz garstka wybrańców w mega-prototypowych maszynach, która ma zadanie zniszczyć wojnę jak to stary Aeolia przekazał światu. Akurat w kwestii fabuły nie narzekam choć rzadko widzę jakiś nowy motyw w barwach wojny, niemniej znalazło się miejsce na flashbacki, które pokazują jak to np.

Setsuna miał zryte dzieciństwo

(nie mówiąc o tym, że każdy z czterech pilotów miał ciekawą przeszłość IMO, ale akurat news

Tieria=Innovator

nie była zaskoczeniem ^_^), drugie a potem jeszcze trzecie dno planu Aeolii, nemezis w postaci

Aliego Ala Saarchesa, który naprawdę pasował do swojej roli warmongera a skończył z naprawdę świetnym headshotem

;], wątki miłosne... właściwie znalazło się tutaj większość elementów z oryginału, może poza tym, że Setsuna w ostatecznym rozrachunku nie okazał się takim bucem jak Amuro z trylogii filmowej, ba!, w drugim sezonie młody pilot był jedną z ulubionych postaci, szczególnie kiedy wchodził w tryb awesome pt.

Trans-Am Burst

;D (a czy to był god finger podczas finałowej bitwy to inna sprawa ;p). Ogólnie jednak serię oglądało się przyjemnie i nie nudziłem się zarówno podczas spokojniejszych scen jak i walk, które w paru przypadkach były naprawdę zacne, ale już np. nie rozumiem wprowadzenia do drugiego sezonu

Mr. Bushido, który gdzieś tam się pojawiał a jak przyszło do ostatecznej walki to Setsuna rozpykał go

w kilka chwil. Niemniej za całokształt (animacja była naprawdę w porządku, całkiem fajne OP) dałbym 8/10. Niestety podobnie nie mogę powiedzieć o filmie, Awakening of Trailbrazer, który najlepiej, żeby w ogóle nie powstał. Rozumiem, że trzeba było zamknąć historię i

wprowadzić ELSy (ostatnia część planu staruszka - dialog z obcą cywilizacją)

, ale zrobiono to po łebkach a cała siła twórca poszła w efektowne bitwy nie mówiąc o finałowej rozróbie w kosmosie. Kilka elementów (

KOSMICZNY KWIATEK, Setsuna STONE BOY

;d) zupełnie mi nie podeszło, szczególnie jeśli chodzi o rozterki sercowe a tutaj króluje

Feldt, która nie wiem z jakiej mańki zabujała się w Setsunie

. Czy musiał to być koniecznie ktoś z załogi? Tak więc film nie zawiódł mnie tylko pod względem animacji i zadymy ;)

Druga rzecz to polecana mi już jakiś spory czas temu przez b3rta Sengoku Basara czyli podniebne akrobacje, wybuchy atomowe i ciosy wywołujące tornada w Japonii ery Sengoku ;] Pierwszy sezon był naprawdę zacny, bo potrafił tak wymieszać różne elementy w nim zawarte, że tworzyły wybitnie smaczny koktajl. Nie było przesytu ani scenami walk, które były zrealizowane bardzo dobrze (ofc w ramach konwencji, przecie od pierwszych sekund wiadomo, że to nie anime historyczne ^_^), tak samo wykrzykiwane ataki Date Masamune zawsze miały w sobie odpowiednią moc (a już

finałowa szarżą z Yukimurą na Nogunagę

stawiam w top10 epic attacks in anime), ba!, nawet jego ENGRISZ nie przyprawiał o zgrzytanie zębami (w przeciwieństwie do sezonu drugiego - jak usłyszałem "BE ENTHUSIASTIC" to myślałem, że dostanę skrętu jelita ze śmiechu xD), specyficzne rozmowy Yukimury i Oyakati bawiły (YUKIMURA! <działo na twarz> OYAKATA-SAMA! <kolejne działo>), Maeda Keiji nie miał za wiele czasu antenowego i dobrze (co im strzeliło do głowy, żeby miał więcej nic do robienia w drugim sezonie? Jedna walka, o której pamiętam a tak to tylko sobie jeździł po Japonii robiąc wycieczkę krajoznawczą -_-) i to chyba tyle... właściwie drugi sezon był lepszy tylko ze względu na antagonistów, bo w porównaniu do

Nobunagi Hideyoshi mało mówi a jego filozofia jest prosta jak w mordę strzelił, za to Hanbei czyni powinność jako strateg

. Generalnie rozumiem, że drugi sezon miał być odrobinę bardziej poważny (konsekwencje decyzji itd.), ale przez większość odcinków musiałem się przebijać, bo jedynie naprawdę poważne walki jakie kojarzę to ta w pierwszym odcinku,

armia Moriego i Toyotomiego vs. Chosukabe

oraz finał gdzie upchali za dużo do jednego worka. Zdecydowanie lepiej by to wyglądało jakby

rozprawienie się z Morim

(OOOOOOH I'M BURNING... MY SOUL CAN'T BE BURNED AWAY!),

walki w Echigo i na tym półwyspie gdzie Yukimura spotkał dzieciaka co nazywał się Musashi ;p oraz sam pojedynek Date z Toyotomim

rozbito na parę odcinków, bo z kolei tutaj działo się za szybko i za dużo a tych

dowódców w armii wroga

wprowadzono w sumie bez sensu, bo pojawili się na chwilę. Cóż, za to animacja nie schodziła poniżej pewnego poziomu a eksperymenty z jej zmianą w czasie walk zaliczam na plus. Z kolei pierwszy OP był najlepszy ^^ Za całokształt anime ma ode mnie: sezon I - 9/10, sezon II - 7/10 :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zacząlem oglądac gintame. Jak narazie 6 odcinkow na 201 (T_T). Na chwile obecna stoje bo wyjechalem z domu i nie pomyslalem zeby wziąsc lapka ze soba, a tego posta pisze ze smartfona :P.

Kombinowalem, jak odpalic anime na telefonie (samsung galaxy 3), ale spalilo na panewce. Youtube dziala ale tam pousuwali anime :/.

Nie moge sie doczekac pazdziernika i premiery 3go sezonu Shany :-)

Edytowano przez laress
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gundam 00

Mam rozumieć, że jesteś już gundamem? :cheesy:

"Someone's wounded heart shines brightly in the lonely sky..."

Niedawno udało mi się wreszcie ukończyć Tekkaman Blade. Jest to jedno z najlepszych, a jednocześnie najbardziej przygnębiających anime, jakie zdarzyło mi się widzieć; tak przerąbane jak Takaya Aiba nie ma chyba nikt, wliczając w to bohatera pewnej ekstremalnie remake'owanej od kilkunastu lat serii mecha:

cała jego najbliższa rodzina bezwolnie przechodzi na stronę Radam, zachowując wspomnienia i osobowści; on sam jest jedyną osobą, która może ich zabić i powstrzymać inwazję obcych; kiedy już zdawało się, że odzyska chociaż siostrę, najpierw okazało się, że jest śmiertelnie chora, a chwilę potem zginęła samobójczą ofiarą; jeśli za długo będzie w formie Tekkamana, stanie się bezmyślnym potworem, każdy kolejny Tek Set niszczy jego ciało, a gdy udaje się jakoś ominąć ten problem, okazuje się, że zniszczenia zaczynają kumulować się w jego mózgu, odbierając mu pamięć.

D-Boy od czasu do czasu kwęka, ale przy takim losie kwękanie jest jak najbardziej uzasadnione, a on potrafi się jakoś po tym wszystkim pozbierać i znów kopać tyłki. Do tego sami Space Knights są zbiorem nieprzeciętnych charakterów, od Heinricha "Just as planned" von Freemana, przez transwestytę Levina, po ultramęskiego Noala Verseuse. Na dodatek, co IMO liczy się bardzo in plus, postacie w widoczny sposób rozwijają się w toku anime - Noal przestaje być egoistycznym, nieufnym [beep], Heinrich pod koniec nie jest już takim pozbawionym emocji manipulatorem, Aki pokazuje, że wbrew pozorom potrafi zachować się jak dziewczyna, Balzac...

Aczkolwiek naprawdę nie potrzeba było odcinka poświęconego Levinowi :V.

Od strony technicznej jest, hm... nieco nierówno. Pierwszy sezon wygląda IMO bardzo dobrze i jest nieźle animowany. Drugi sezon - to zaskakujący skok jakościowy, niestety kosztem większej ilości odcinków przypominających dotychczasowe wydarzenia, ponadto trochę brak konsystencji - w paru odcinkach postacie są rysowane w subtelny, ale zauważalnie inny sposób, co mi trochę wadziło.

Czego zatem można się zatem po Tekkaman Blade spodziewać? Bohatera z przerąbanym losem, żywych, dynamicznych postaci, niezłych scen walki, oraz sporych ilości GAR w bonusie (VA Takayi dwukrotnie zniszczył mikrofon wykrzykując sławne "VOL-TEKKAAA!!!", wyczyn ten zresztą

). I dwóch świetnych OP -
i
.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam rozumieć, że jesteś już gundamem? :cheesy:
Nah. Jako serie wojenne są bardzo zacne i z czystym sumieniem rzeknę, że oglądanie kolejnych odcinków zeszło jak z bicza strzelił ;] Nie przekonały mnie jednak do stania się ich zagorzałymi fanami, ponieważ... cóż, konflikt zarówno w trylogii filmowej jak i 00 przywodził mi na myśl "co by było gdyby walczące strony bawiły się w partyzantkę i miały do pomocy mechy bojowe czyli co nie jest aż tak wyjęte z kosmosu jak większość pomysłów w anime. W rozmyślaniach naszło mnie pytanie - z jakiej racji wynika kultowość Gundama? Nastolatkowie w mundurach z "life issues"? Konflikty na ogromną skalę? Zakulisowe intrygi? Pionierskości serii odmawiać nie zamierzam (nie znam historii anime, żeby móc stwierdzić z całą pewnością, że ktoś kiedyś czegoś podobnego nie zrobił), ale dla mnie pionierskość =/= kultowość. To, że jako pierwszy wprowadził jakieś elementy nie znaczy to, że zrobił to tak niesamowicie, że konkurencja do tej pory nie sięga mu do pasa :tongue:

Ogłoszenie: ten post nie ma trollować. Rzekłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

z jakiej racji wynika kultowość Gundama

Zróżnicowane mecha w połączeniu z Gunpla - czyli ich modelami; jeśli dobrze pamiętam to Gundam (podobnie jak chociażby bardziej znane u nas Beast Wars) jest obszerną reklamą tych właśnie figurek i to z figurek był właśnie główny przychód. Historia wojenna i cała reszta wcale nie przeszkadzają - ale jeśli ktoś ich nie lubi, fajne Gunpla pozostają. U nas? Ponownie - mecha, ponadto różne serie mają różny feel, więc jeśli nie podszedł ci oryginalny gandamu, może podejdzie ci G Gudnam, może Zeta, może Turn-A, X, a może SEED...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale dla mnie pionierskość =/= kultowość.

Boom na gundamy rozkwitł dopiero w latach 90'. W czasach powstawania 0079 Gundam był niezbyt popularny i zajmował słabo usytuowaną niszę. Nikt nie chciał oglądać anime o okrucieństwach wojny zaledwie pół pokolenia od jej zakończenia (a w historii Gundamów mamy przecież broń atomową i bombardowania, zmiatające całe miasta...). Z założenia sam projekt mecha miał przypominać zabawkę, a nie narzędzie mordu - stąd pastelowe biało-niebiesko-czerwone malowanie, świecące oczka itp. Z drugiej strony, dla nadania kontrastu, siły ZEONu wzorowano na nazistowskich mundurach.

więc jeśli nie podszedł ci oryginalny gandamu, może podejdzie ci G Gudnam, może Zeta, może Turn-A, X, a może SEED...

Ja dorzucę od siebie 08th MS Team (o ile już go nie masz na liście) i 0083 Stardust Memory - niby zaledwie side-story do głównej fabuły, ale mogą popisać się wysokim poziomem.

Sam również obejrzałem niedawno A Wakening of the Trailblazer i zgadzam się Shadowem - efekciarski niedopracowany bubel. Tęczowy Gundam? No dajcie spokój. Miejscami przychodził mi na myśl Gunbuster, bo Trailblazer chciał się pewnie przypodobać fanom staroszkolnego space super robot (co dali do zrozumienia na samym początku filmu).

Z ciekawszych rzeczy, które ostatnio oglądałem:

Shirotsugh Lhadatt zawsze pragnął zaciągnąć się do sił powietrznych. Marzyło mu się zasiadanie za sterami wojskowego odrzutowca. Jak się potem okazało, o karierze pilota z jego ocenami mógł jedynie pomarzyć. Został przydzielony do mniej elitarnej jednostki - wojskowego ośrodka lotów kosmicznych. Jest to zbieranina nieuków i leni pod dowództwem nawiedzonego generała, który chce za wszelką cenę wysłać człowieka w kosmos. Na razie wszystkie próby zakończyły się fiaskiem (i tragiczną śmiercią niedoszłych astronautów), przez co żołnierze czują się na straconej pozycji a w sukces ich misji nikt nie wierzy.

Historia dzieje się w równoległym świecie, a czas akcji mniej więcej odpowiada okresowi zimnej wojny. Świat ten, mimo, że odmienny od naszego, jest zamieszkany przez ludzi, którzy mają własne uczucia, obawy, marzenia i ambicje. Jednym z nich jest Shirotsugh, który w pewnym momencie postanawia wykorzystać daną mu szansę i stać się pierwszym człowiekiem, do tego Honneamisowianinem (pozwolę sobie odmienić), który osiągnie orbitę planety. Kiedy zabiera się do roboty, rozpala entuzjazm swoich kolegów, jak i wszystkich zaangażowanych w projekt. W końcowej jego fazie staje się praktycznie celebrytą i skupia na sobie wszystkie spojrzenia. Również zazdrosnych sąsiadów zza granicy. Tutaj fabuła filmu zaczyna nabierać rumieńców i wciąga widza w wir wydarzeń niczym czarna dziura. Międzynarodowa rywalizacja, która może być zarzewiem nowej wojny. Ambitny projekt, któremu wielu poświęciło całe życie, staje na ostrzu noża. Przytłacza barki głównego bohatera, który właśnie odkrył nowe wartości w życiu.

Wszystko co rzuci się w dal, w końcu spada. Teoretycznie jednak wystarczy coś rzucić wystarczająco mocno i będzie bez przerwy spadać po krzywiźnie planety za horyzont. To bardzo proste z pozoru zadanie jest strasznie trudne do wykonania przy naszej technologii.

Wings of Honneamise polecam każdemu. Jest to bardzo niedocenione dzieło, które zasłużyło sobie na wiele większą popularność. Anime to ma same mocne strony - bogaty żyjący świat, ciekawych bohaterów z własnymi osobowościami, rozbudowaną fabułę, dopracowaną kreskę i animację, wartką akcję, świetne dialogi, klimatyczną muzykę, która doskonale wpasowuje się w odmienne realia. Nie dość że jest doskonałą opowieścią sci-fi, to jednym z najlepszych filmów animowanych w historii (wcale nie przesadzam). Na mojej liście przypiąłem maksymalną ocenę, bo film spodobał mi się tak, że obejrzałem go już dwukrotnie.

Edytowano przez pavlaq89
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U nas? Ponownie - mecha, ponadto różne serie mają różny feel, więc jeśli nie podszedł ci oryginalny gandamu, może podejdzie ci G Gudnam, może Zeta, może Turn-A, X, a może SEED...
U mnie sprawa wygląda tak, że gdy coś mi nie podchodzi to po prostu sobie odpuszczam, bo naprawdę nie mam skłonności sadomasochistycznych aby oglądać coś co mnie odpycha :P Trylogia filmowa była bardzo przyjemna w oglądaniu, miała parę fajnych pomysłów i tyle mogę o niej powiedzieć, ponieważ ołtarzyka stawiać jej nie zamierzam ;] Prędzej zrobiłbym to w przypadku Tengen Toppa Gurren Lagann :D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie sprawa wygląda tak, że gdy coś mi nie podchodzi to po prostu sobie odpuszczam, bo naprawdę nie mam skłonności sadomasochistycznych aby oglądać coś co mnie odpycha

Źle czynisz, synu :P. Kolejne serie mogą naprawdę mocno różnić się od siebie. G Gundam to najklasyczniejszy, nieco zwariowany supa robo, cichcem podśmiewający się z własnej serii. Turn-A Gundam to nieśpieszny tytuł, który bardziej skupia się na klimacie, niż na czymkolwiek wojennym. Wing zawiera ogromną dozę fabulous, zarówno w designe postaci, jak i maszyn. Naprawdę nie powinieneś ich odrzucać tylko dlatego, że klasyczny Gandamu ci się nie spodobał

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam wrażenie, że doszło do pewnego niezrozumienia... nie napisałem, że Gundam w ogóle mi się nie podobał i to syf :P Rzekłem tylko i aż tyle, że pomimo iż jest to porządny tytuł z tej wyższej półki to nie stałem się jego zagorzałym fanem i np. nie reaguję piskiem na każdy nowy projekt z literką G w tytule tylko... po prostu jest i "może obejrzę, może nie" ^_^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie uważam tego za zbyt dobry pomysł. Zbiory M&A, jakiekolwiek by nie były, mają się dobrze będąc tematem tabu na forum ze względu na specyfikę tego rynku na Wisłą - lista licencjonowanych u nas tytułów do najdłuższych nie należy, a status prawny reszty nie jest w 130% jasny (jedni otwarcie mówią 'kradzież', inni każą przysiąść nad licencją i sprawdzać, czy dotyczy tego czy innego kraju). I jeszcze jedno: właśnie ze względu na swoją specyfikę u nas, takie zbiory nierzadko podlegają sporej rotacji i trudno w ogóle stwierdzić sam fakt ich istnienia, jeśli nie są archiwizowane, zaś rynek wszelakiego merchandise w zasadzie nie istnieje (trudno mówić o rynku w sytuacji, gdy choćby figurek, poza nielicznymi wyjątkami, nie da się dostać).

Jasne, na pewno przynajmniej część osób ma jak najbardziej się czym chwalić, nawet ja posiadam co nieco. Mimo to jednak jest to ułamek tego, co widziałem i mam na MALu (choć trzeba przyznać, fajny ułamek) i nie wydaje mi się, żeby chwalenie się takimi kolekcjami w takich jak aktualne warunkach miało jakiś większy sens.

Oczywiście, to tylko moja, mocno subiektywna i być może w jakimś stopniu uprzedzona opinia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@UP

Ale o czym my mówimy? O płytach DVD kupowanych w sklepie czy o tych ściągniętych z internetu. Mi chodziło o wszystko co materialne i legalne (oficjalne?). Nie interesują mnie czyjeś zbiory mang ściągnięte z internetu. Chodzi mi o anime itd kupione w sklepach czy od kogoś a będące oryginalnymi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I ja o tym mówię. Nie twierdzę, że nic takiego nie ma ani że nikt tego nie ogląda. Jedyne co próbuję powiedzieć to to, że nie ma tego wiele, czasem trudno to dostać (a nierzadko bardzo trudno), a praktycznie poza nielicznymi sztukami nie można dostać nic oprócz tomików mangi i płyt DVD. I jeszcze jedno: ktoś nadgorliwy mógłby wyciągnąć zbyt pochopne wnioski analizując kolekcje i MAL różnych osób. Jest pewien powód dla którego istnieje punkt drugi regulaminu, mimo, że ma głównie powstrzymywać ewentualną nadgorliwość osób u władzy i nie tylko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...