Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

8azyliszek

Kampania wyborcza

Polecane posty

Akurat Germa jest słabym wyznacznikiem, bo jest jeszcze w tym wieku, kiedy żeruje na rodzicach tongue_prosty.gif

Jak napiszesz, że nawet nevyę albo grz stać, to będzie coś.

Mnie nie stać. Maksimum co mogę kupić to PS3 jako prezent.

Chyba, że przeprowadzę się do rodziców, to wtedy będzie mnie stać nawet na samochód.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauwazyliście,że trochę przycichł temat frankowiczów ? Jeszcze kilka miesięcy temu wszyscy o tym trąbili, temat był na nagłówku każdego portalu ale obecnei już zupełnie o nich nie słychać. Państwo miało pomóc ale na razie nic nie robi ( może to i dobrze bo w końcu musielby sie na to złozyć wszyscy...).

Jak na razie sa jedynie informacje o tym aby takich mieszkań nie sprzedawać http://www.finansosfera.pl/wiadomosci/mozna-sprzedac-mieszkanie-kredytem-frankach/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachowują się jak dzieci. Jak w latach 2006-2008 mieli o wiele niższe raty niż złotówkowicze to wszystko było ok. A jak im wzrosła to lamentują, jacy oni "biedni" są. Zresztą to tylko kilkaset tysięcy osób na 36 mln obywateli. W tym samym czasie kredytów w złotówkach udzielono 2 mln Polaków i oni akurat nie płaczą. Jak warszawscy dziennikarze nie mogą spłacić swoich 100 i więcej metrowych mieszkań, to nie jest problem reszty społeczeństwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zresztą to tylko kilkaset tysięcy osób na 36 mln obywateli.

Glosy 19% uprawnionych do glosowania Polakow wystarczyly, zeby PiS moglo samodzielnie rzadzic w Polsce i miec gdzies wyroki sadow. Mimo to prezydent Duda, premier Szydlo i nowi ministrowie mowia, ze swoimi ustawami i decyzjami realizuja wole narodu. I zeby byc dokladnym - pomijajac juz fakt, ze z tych 36 milionow obywateli powinienes wylaczyc kilka milionow nieletnich i emerytow, to i tak nie chodzi o kilkaset tysiecy osob na 36 milionow obywateli, tylko o kilkaset tysiecy rodzin. Kredytobiorca moze byc jeden, ale w wielu przypadkach ma rodzine i wysokosc splacanych przez niego rat bezposrednio wplywa tez na zycie jego dzieci.

EDIT:

Ograniczanie problemu kredytu we frankach do sarkastycznej wypowiedzi o warszawskich dziennikarzach jest tak ordynarnie pozbawione jakiegokolwiek przejawu chocby zastanowienia sie nad problemem, ze pasuje do retoryki operujacej stereotypami pokroju "wszyscy Polacy to zlodzieje" i "wszyscy katoliccy ksieza to pedofile".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co nie zmienia faktu, że jak ktoś jest głupi i nagle zaczyna płakać bo nachapał się za mało, to jego problem. Nie współczuję NIKOMU kto wziął kredyt we frankach i teraz ma problemy. Warunki były jasne, kto nie rozumiał, że to hazard, ten jest po prostu głupi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zygfryd

Inna sprawa, ze te pare lat temu ludzie byli bardzo intensywnie zachecani do brania takich kredytow. Ich koszt byl niski, koniunktura pomyslna, banki nie stwarzaly problemow i szybko wydawaly pozytywne decyzje, kurs szwajcarskiego franka od lat byl stabilny, a wsrod zachecaczy byl nawet obecny lider opozycji Petru. Dla wielu osob to byla jedyna szansa na wejscie w posiadanie wlasnego mieszkania i zewszad bylo slychac, ze tak nalezy postapic. Nie jestem za bezsensowna pomoca frankowiczom, ale tez znam sytuacje, w ktorej wziety w czasie kredytowej euforii kredyt dosc istotnie i niezbyt pozytywnie wplynal na zycie ludzi. owszem, problem mozna rozpatrywac patrzac sie wylacznie na tabelki mowiac przy tym do frankowiczow "ja nie wzialem - i kto tu teraz jest madry pacany?". Ja patrze na konkretne sytuacje, w ktorych taki kredyt rozwala rodziny i niszczy dzieciakom zadluzonych rodzicow dziecinstwo...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Provident też zachęca do brania pożyczek u siebie, ale nawet ja wiem, że to jest za duże ryzyko i żadna pomoc. Kazdy ma swój rozum. Za dużo już w Polsce jest ciągłych prywatyzacji zysków i uspołeczniania strat. Moi rodzice wiedzieli, że ich nie stać na duże mieszkanie. Tato kiedyś mi powiedział, że to jest absurdalne, że w Polsce z trudem wtedy można było dostać pojedynczą cegłę, a ich cena była absurdalna, bo tak duży był boom budowlany, że ludzie kupowali "dziury w ziemi".

Rozwiązaniem najlepszym byłaby nowa ustawa w typie tej spredowej albo interchange. Tzn by było jak w USA - kredyt hipoteczny oderwiemy od osoby i przeniesiemy na mieszkanie. Tzn, że jeśli kredytobiorcy nie stać już na spłacanie, po prostu oddaje bankowi klucze i niech oni się martwią. Człowiek zostaje wtedy bez mieszkania, ale i bez długów. I może sobie wynająć albo wziąć kredyt na coś, na co go realnie stać. Bo na razie frankowicze żądają by się wymiksować ze wszelkiej odpowiedzialności i całą winę zrzucić na banki.

P.S. Sorry za off top. Wiem że to raczej powinno pójść do PSG.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Mój post nie ma na celu obrażenia kogokolwiek, wyraża tylko moje osobiste poglądy na sprawę frankowiczów; oraz usytuowanie ich 'pozycji społecznej' w moim umyśle. Jeśli ktoś poczuł sie urażony, przepraszam.)

Zgodzę się z jarqiem i przykładem o Providencie.

Poza tym jeśli ludzie mogli żyć normalnie to żyli. Jeśli nie było ich stać na kredyt/mieszkanie, to trudno, takie życie. Mnóstwo ludzi i w naszym kraju i wszędzie indziej żyje bez własnościowego mieszkania; nie każdego stać i tyle. Branie kredytu w obcej walucie ZAWSZE jest hazardem, niezależnie od tego jak stabilny jest kurs danej waluty. Ktokolwiek tego nie rozumiał i uważał, że to pewnik 'bo od lat się nie zmienił' i 'bo inni doradzają', jest przeze mnie uważany za skończonego idiotę.

Taki kredyt rozbija rodziny? No trudno, to nie moja wina, że ktoś nie potrafił myśleć perspektywicznie. To tak jak rozmawialiśmy w pracy ostatnio o tym - ludzi w 'polskim' kredycie było stać na mieszkanie 50m, ale nagle we frankach mogli sobie pozwolić na 80m. Więc zamiast wziąć to pewniejsze, chociaż mniej fajne/wygodne, to rzucili się na coś ryzykownego, nie biorąc pod uwagę potencjalnych konsekwencji (które nie musiały się pojawić, ale mogły, czarny scenariusz zawsze trzeba brać pod uwagę). Ja też mam kredyt na mieszkanie i szukałem takiego, na jakie mnie stać i bez ryzyka, że nawet jakby mi rata skoczyła o 50%, to nie postawi mnie to na skraju życia i 'od pierwszego do pierwszego'. Problem większości tych ludzi polega na tym, że nabrali pod sam korek, po brzegi, nie zostawiając sobie żadnego marginesu bezpieczeństwa. W PLN mogę 150tys, ale we Frankach też? No to bierę we Frankach! Co z tego, ze w PLN to jest nagle 300tys, skoro przecież takie fajne warunki! Frank NA PEWNO nie zmieni swojej wartości. NA PEWNO, bo tak mówi pan w banku i w telewizorze. Zamiast wziąć sobie te 75tys franków, które w PLN wyszloby wlasnie 150tys, ale splacanie byloby mniej problematyczne, to rzucili sie na wiecej niz powinni i teraz nagle żałują. Trudno, głupota boli.

Tutaj spoiler, bo seksy...:

To tak jak z ludźmi używającymi tylko jednego środka antykoncepcyjnego (np. prezerwatywy), którzy nie biorą w ogóle pod uwagę opcji, że jest ten 1% ryzyka, że coś się 'prześlizgnie". 99% biorą za pewnik, a jak pojawią się jakieś problemy, to pretensje do całego świata. Ryzyko jest i trzeba albo mieć gdzieś tą świadomość, że możemy mieć pecha, albo przedsięwziąć dodatkowe kroki mające na celu zmniejszenie tego ryzyka. W przypadku sexu jest to więcej niż jedna metoda antykoncepcji, w przypadku kredytu jest to ustalenie takiej raty, żeby nie była 'na styk'.

"W życiu pewna jest tylko śmierć." a wszystko inne jest co najwyżej "wysoce prawdopodobne".

Po mojemu branie takiego czarnego scenariusza pod uwagę albo PRZYNAJMNIEJ ponoszenie odpowiedzialności za własne czyny, jest kwestią dojrzałości umysłowej. Też mi się zdarzyło nie raz coś mocno pochrzanić przez najzwyklejszego pecha, ale pomimo złości na los, nie biegałem wokół i nie rościłem sobie pretensji do całego świata, że ma mi pomóc, bo moje 99% pewności (nie ma to związku ze spoilerem powyżej tongue_prosty.gif) nie okazało się pewnikiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zygfryd

Przyklad z Providentem jest akurat o kant posladka rozbic bo sytuacja teraz jest zupelnie inna niz ta sprzed kilu lat, nie ma tez zadnego hype, ktory wtedy byl powszechny, nie ma specow od kredytow i bankowosci, ktorzy mowia "mozna brac". Tak jak wspomnialem wczesniej, jestem przeciwny glupiej pomocy frankowiczom i rozciagania nad nimi jakiegos specjalnego parasola ochronnego jako dla grupy specjalnie uprzywilejowanej. Jednak drazni mnie tez postawia wielu ludzi, ktorzy teraz na frankowiczow patrza z gory i korzystajac w doswiadczen ostatnich lat udaja madrych, "bo przeciez caly czas bylo wiadomo, ze to bylo ryzyko". Wtedy takiego slowa nikt nie uzywal, sytuacja byla inna i nic nie zapowiadalo, ze tak szybko i diametralnie moze sie wszystko zmienic. Przypominam, ze zmiana byla drastyczna, bo niewiele ale systematycznie taniejacy dzieki dzialaniom Szwajcarii przez 6 kolejnych lat frank kosztowal w 2005 roku ledwie 2 zlote, by na poczatku 2015 kosztowac ponad 4. Nawet jesli ktos bral kredyt i z ostroznosci zostawial sobie margines bezpieczenstwa wynoszacy np. 40% (czyli sporo) na ewentualne zmiany wartosci obcej waluty przekladajace sie na wysokosc raty kredytu, to i tak budzil sie z reka w nocniku, bo w ciagu paru lat wysokosc raty wzrosla o 100%... A gdyby zakladac, ze kredyty powinni brac tylko ludzie, ktorzy sie znaja na bankowosci, to obawiam sie, ze niewiele osob byloby w stanie kupic mieszkanie. Od tego wlasnie sa doradcy finansowi, zeby ludziom (oraz bankom) pomoc i powiedziec jak to dziala i na ile moga sobie pozwolic. Sek w tym, ze sami doradcy nie tylko rekomendowali nawet w TV branie kredytow, ale takze sami je zaciagali, bo nikt nie podejrzewal wtedy jak sie sprawy potocza.

@jareq

Poki w Twoich postach podworkowych madrosci nie zastapia rzeczowe argumenty, nie mam zamiaru nawet ich komentowac.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po części się z Tobą zgodzę, ale po części nadal uważam, że świadomość ryzyka była kwestią odrobiny myślenia. A że nikt o tym nie mówił z tych wszystkich doradców itp.? No jasne, że nie, bo nikt nie myślał. To, że nikt nie myślał, nie znaczy, że nikt nie mógł wybić się z tłumu. Tak jak są te śmieszne cytaty, że X lat temu jakiś koleś stwierdził, że wynalazek telefonu (albo samolotu) jest beznadziejny i niepraktyczny , wszyscy się z nim zgadzali; ale jednak ktoś inny pomyślał perspektywicznie, podjął ryzyko i jemu akurat pykło. Tylko tutaj sytuacja była odwrotna, bo on (według 'ekspertów' wokół) miał małe szanse na powodzenie.

To tak jak w sklepie ostatnio chcą mi wcisnąć 'dodatkowe ubezpieczenie' mówiąc o samych pozytywach, ale jak człowiek się zastanowi, przemyśli czarne scenariusze, poczyta jak może się źle ułożyć, to wcale nie chcę tego ubezpieczenia.

A i żeby nie było - nie patrzę na takich ludzi z góry. Lipa, że frank tyle poszedł do góry i rozumiem jak niefajna jest sytuacja, szczególnie biorąc pod uwagę skok jaki nastąpił, jednak nadal twierdzę, że

a) nawet najczarniejszy scenariusz trzeba brać pod uwagę,

b) nie udało się? No trudno. Życie! Bieganie i ŻĄDANIE (bo ci ludzie już nie proszą, oni żądają) by ktoś inny za nich zaczął spłacać te kredyty (nieważne w jakiej części) to kpina,

c) skoro ludzie wiedzieli, że są za biedni na średni kredyt w PLN to czy nie uważali, że podejrzanym jest, iż na duży kredyt w obcej walucie już nie są za biedni?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bieganie i ŻĄDANIE (bo ci ludzie już nie proszą, oni żądają) by ktoś inny za nich zaczął spłacać te kredyty (nieważne w jakiej części) to kpina

Pod tym sie podpisuje, zgodnie z tym, co wczesniej napisalem. Za swoje czyny ponosic trzeba odpowiedzialnosc i kropka. Od siebie tylko dodaje, ze jednoczesnie problem nie ogranicza sie tylko do "to mnie nie dotyczy- niech frankowicze sie martwia", bo jego skala jest na tyle duza, ze niezaleznie od tego, czy to sie nam podoba, czy nie, panstwo powinno monitorowac sytuacje, bo mowa tu o setkach tysiecy rodzin w calym kraju, co moze (ale nie musi) miec pewne reperkusje spoleczne w blizszej i dalszej przyszlosci.

Po części się z Tobą zgodzę, ale po części nadal uważam, że świadomość ryzyka była kwestią odrobiny myślenia. A że nikt o tym nie mówił z tych wszystkich doradców itp.? No jasne, że nie, bo nikt nie myślał. To, że nikt nie myślał, nie znaczy, że nikt nie mógł wybić się z tłumu.

Wiesz, tu jest tak jak z zagadnieniem szczepionek. Szczepic dzieci? Nie szczepic? Wiekszosc ludzi bez namyslu i zglebiania tematu odpowie, ze dzieci trzeba szczepic, bo przeciez choroby zakazne itd. Ja sam tez uwazam, ze szczepienia sa potrzebne, a rodzicow nieszczepiacych swoje dzieci i mowiacych, ze szczepienie nie jest potrzebne, bo przeciez od lat nikt na dana chorobe nie choruje (ciekawe dlaczego...) uwazam za ignorantow. Jednak sa tez rodzice uzywajacy innych argumentow, czesto popartych medycznymi badaniami, jak chocby te, w ktorych udowodniono, ze niektore ze stosowanych od dekad w szczepionkach skladnikow sa potencjalnie grozne i u dzieci ze zwiekszona wrazliwoscia na te skladniki moga prowadzic do bardzo powaznych powiklan zdrowotnych, wywolywac autyzm, zapasc sercowo-naczyniowa, bezdech, rumien itd. Na 99% nic sie nie stanie, ale wciaz pozostaje ten 1%...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bieganie i ŻĄDANIE (bo ci ludzie już nie proszą, oni żądają) by ktoś inny za nich zaczął spłacać te kredyty (nieważne w jakiej części) to kpina

Pod tym sie podpisuje, zgodnie z tym, co wczesniej napisalem. Za swoje czyny ponosic trzeba odpowiedzialnosc i kropka. Od siebie tylko dodaje, ze jednoczesnie problem nie ogranicza sie tylko do "to mnie nie dotyczy- niech frankowicze sie martwia", bo jego skala jest na tyle duza, ze niezaleznie od tego, czy to sie nam podoba, czy nie, panstwo powinno monitorowac sytuacje, bo mowa tu o setkach tysiecy rodzin w calym kraju, co moze (ale nie musi) miec pewne reperkusje spoleczne w blizszej i dalszej przyszlosci.

A tutaj racja, nigdzie nie powiedziałem, że 'nas' problem nie dotyczy. Jak najbardziej państwo powinno monitorować sytuację.

Po części się z Tobą zgodzę, ale po części nadal uważam, że świadomość ryzyka była kwestią odrobiny myślenia. A że nikt o tym nie mówił z tych wszystkich doradców itp.? No jasne, że nie, bo nikt nie myślał. To, że nikt nie myślał, nie znaczy, że nikt nie mógł wybić się z tłumu.

Wiesz, tu jest tak jak z zagadnieniem szczepionek. Szczepic dzieci? Nie szczepic? Wiekszosc ludzi bez namyslu i zglebiania tematu odpowie, ze dzieci trzeba szczepic, bo przeciez choroby zakazne itd. Ja sam tez uwazam, ze szczepienia sa potrzebne, a rodzicow nieszczepiacych swoje dzieci i mowiacych, ze szczepienie nie jest potrzebne, bo przeciez od lat nikt na dana chorobe nie choruje (ciekawe dlaczego...) uwazam za ignorantow. Jednak sa tez rodzice uzywajacy innych argumentow, czesto popartych medycznymi badaniami, jak chocby te, w ktorych udowodniono, ze niektore ze stosowanych od dekad w szczepionkach skladnikow sa potencjalnie grozne i u dzieci ze zwiekszona wrazliwoscia na te skladniki moga prowadzic do bardzo powaznych powiklan zdrowotnych, wywolywac autyzm, zapasc sercowo-naczyniowa, bezdech, rumien itd. Na 99% nic sie nie stanie, ale wciaz pozostaje ten 1%...

No o tym właśnie mówiłem ok.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawym kogo wybiora do skladu nowej komisji badajacej po raz kolejny katastrofe smolenska. Bo chyba nie ma watpliwosci, ze Macierewicz mowiac o specjalistach, ktorzy przeprowadza uczciwe sledztwo wie juz, jaki bedzie ostateczny raport z ich ustalen, w koncu jedyna sluszna przyczyne katastrofy uczciwie forsuje juz od kilku lat... Wyobrazacie sobie sytuacje, w ktorej powolana przez PiS nowa, tym razem juz rzadowa komisja ds. badania przyczyn katastrofy smolenskiej w koncowym raporcie stwierdza, ze Antek i caly PiS sie mylil? No wlasnie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...