Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie X


niziołka

Polecane posty

Mój błąd jest za to taki, że w ogóle zapominam o tym, że istnieją buty "niewyczynowe". Pomimo tego, że w tej chwili mam dwie pary butów, które służą mi w zasadzie tylko do chodzenia i ewentualnego biegu. Zresztą, z moimi butami jest tak, że potrzebuję butów o normalnej długości (jakieś 42-43), ale za to... szerokich, ze względu ma niewielką halluksową deformację, której nabawiłem się przez zbyt długie chodzenie w zbyt wąskich halówkach i zbyt częstego grania w tychże w piłkę nożną. Więc czasem muszę naszukać jak pan Cthulhu ;)

Rzucę troszkę innym tematem - czy ktokolwiek z Was użył do grania w coś kontrolera Move czy Kinecta? Trochę to nie FoS-owe, ale ciekawi mnie, czy to tak posiadanie takiego ustrojstwa jest aż tak rzadkie (między Bogiem a prawdą sam bym sobie tego nie wziął, ale tacie się spodobało, więc jestem szczęśliwym posiadaczem).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tebeg proponuje chodzić w butach biegowych, można je dobrać do każdej stopy i przy tym są niezwykle wygodne. Zawsze można odrazu pobiegać. Sam mam wiele butów ale najfajniej czuje się właśnie w tych co odbywam treningi biegowe, można w nich pokonywać duże odległości nie bojąc się o zmęczenie stóp. A co do dodatków ruchowych do konsol to wydaje mi się że coraz wiecej ludzi je ma ponieważ jak zauważyłeś pewnie są masowo dodawane do zestawow z konsolą. Bo samych dodatkowo ludzie za bardzo nie kupują jak już mają konsole, a jak dają w zestawie to "głupio nie wziąść" :) Ale nie dział na takie rozmowy bo zaraz ktoś nas skarci za to oczko2.GIF

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeśli na polu a będzie rosła roślina x, a na polu b roślina x, tyle że modyfikowana to po jakims czasie, roślina modyfikowana przeniesie się na drugie pole i zniszczy uprawy (a właściwie, to zastapi) żywności która nie jest modyfikowana - bo w końcu jest "silniejsza".

Ale że jak taka roślina się "przeniesie"? :P I jak "zniszczy" uprawy? Będzie tak jak w Falloucie, GMO sprawi, że roślinom wyrosną nogi, będą przechodzić na sąsiednie pole i zabijać, bo są "silniejsze"? Gdybyś napisał, że nasiona GMO wyprą normalne, bo będą dawały lepsze plony to ok, zgodziłbym się, ale jak na razie twoja argumentacja jest co najmniej zabawna. :)

A poza tym, badania na szczurach wykazały w bodajże 4 pokoleniu szczury karmione GMO miały raka...

Możesz zarzucić jakimś linkiem do tych badań? Robiły je poważne firlmy czy ludzie tworzący spiskowe teorie dziejów? :)

A poza tym - taka żywność jest mniej smaczna

Jadłeś, że wiesz? :)

Jak ktoś lubi karmić się "taniochą" niech idzie do McDonalda, lub innego fastfooda - proste.

A może ktoś jest biedny, musi oglądać złotówki z każdej strony zanim je wyda i rozwiązanie GMO byłoby dla niego dobre?

  • Upvote 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale że jak taka roślina się "przeniesie"? tongue_prosty.gif

Wiesz, jak rośliny się rozmnażają?

Albo z pomocą owadów, albo z pomocą wiatru.

A pszczole raczej nie powiesz, które kwiaty może zapylać.

Wiatrowi tym bardziej.

I jak "zniszczy" uprawy?

Jeśli jakąś drogą, nasiona rośliny modyfikowanej przedostaną się na pole z roślinami nie modyfikowanymi, to zastanów się, która wyrośnie - bardziej odporna, czy mniej?

Możesz zarzucić jakimś linkiem do tych badań? Robiły je poważne firlmy czy ludzie tworzący spiskowe teorie dziejów? smile_prosty.gif

W sumie to "zjadłem" słowo "ponoć", bo czytałem o tych badaniach, ale żadnym linkiem nie mogę zarzucić bo nie pamiętam.

A może ktoś jest biedny, musi oglądać złotówki z każdej strony zanim je wyda i rozwiązanie GMO byłoby dla niego dobre?

Jeśli ktoś ogląda każda złotówkę, to będzie kupował tańsze warzywa i owoce.

I to ma sens, bo po co kupować te droższe, jesli one będa mniej smaczne?

Nie, żeby GMO miało same minusy, bo ma (w sumie, to pozwoli zmniejszyć ilośc chemikaliów, którymi używane są obecnie do upraw roślin). O ile zlikwidowałoby się monopol patentowy, oraz zapobiegło sytuacji w której zanikną tradycyjne uprawy (nie z woli rolników, którzy woleli by uprawiać rośliny modyfikowane, a z sytuacji którąs na początku opisywałem), to ok - będzie taniej, chociaż wtedy raczej podrożeje żywnośc nie modyfikowana.

Jeszcze napisze o tym, czemu ludzie mają uprzedzania do produktów naszpikowanych różnoraką "chemią" - sztuczne związki, to związki sztuczne (wow, cóż za odkrycie) do których trawienia organizm ludzki nie jest przystosowany.

A więc jest problem z trawieniem i pobraniem substancji odzywczych z takiego produktu - a poza tym, niektóre związki chemiczne zawarte w "sztucznych" produktach są naprawde szkodliwe dla zdrowia (w dużych ilościach).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, jak rośliny się rozmnażają?

Albo z pomocą owadów, albo z pomocą wiatru.

A pszczole raczej nie powiesz, które kwiaty może zapylać.

Wiatrowi tym bardziej.

Rośliny, które jesz, i które kupujesz w sklepie nie rozmnażają się z pomocą owadów i wiatru. Nie wiem skąd jesteś, ale ja pochodzę ze wsi i wiem, że jak ktoś tutaj produkuje zboża to kupuje ich nasiona (lub używa swoich z poprzednich plonów). Podobnie jest z warzywami, a owoce rosną na drzewach, szczepy których też kupuje się w sklepie ogrodniczym. Nie ma tak, że jeśli ja posieję rzepak "normalny", a sąsiad rzepak modyfikowany genetycznie to ziarna z mojego plonu też będą GMO (chyba, że podczas żniw wjadę na pole sąsiada :P). Dlatego teoria przedstawiona przez ciebie wydała mi się cokolwiek zabawna. :) Miałaby sens tylko zakładając, że rośliny modyfikowane genetycznie wypierałyby te rosnące "dziko", a one i tak nie trafiają do mas.

Jeśli jakąś drogą, nasiona rośliny modyfikowanej przedostaną się na pole z roślinami nie modyfikowanymi, to zastanów się, która wyrośnie - bardziej odporna, czy mniej?

Wyrośnie ta, która zostanie przez producenta posiana / posadzona. Nie wierzysz chyba, że "źli specjaliści od GMO" będą po nocach rozsiewać po polach nasiona z ich modyfikacjami?

W sumie to "zjadłem" słowo "ponoć", bo czytałem o tych badaniach, ale żadnym linkiem nie mogę zarzucić bo nie pamiętam.

No właśnie... Ja czytałem, że ktoś badał potwora z Loch Ness, ale nie pamiętam gdzie, ale skoro o tym czytałem to musi być to prawdą, bo przecież nikt nie zadałby sobie trudu, by pisać nieprawdę. :)

Co do przyswajania to to wydaje się być prawdopodobne, ale znów wolałbym zobaczyć na to jakieś twarde dowody, bo na razie wygląda to trochę jak wypowiedź Nikosia Dyzmy mówiącego o tym, że ma polski organizm i wszystko, co niepolskie mu szkodzi. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, żeby GMO miało same minusy, bo ma (w sumie, to pozwoli zmniejszyć ilośc chemikaliów, którymi używane są obecnie do upraw roślin).

Tylko w teorii, praktyka w USA pokazała, że ilość stosowanych herbicydów wzrosła (w kolejnych siewach) w porównaniu do upraw nie-GM. Za organicconsumers.org:

"Opierając się na danych US Departamentu Rolnictwa, Dr. Charles Benbrook z Northwest Science and Environment Policy Centre Idaho stwierdził, że zużycie pestycydów i herbicydów na 222 mln ha uprawy GM-soi, GM- kukurydzy i GM-bawełny w USA od roku 1996 [do bodajże 2005 - dop.] było większe w porównaniu z uprawami tradycyjnymi o 22,7 tys. ton. Dodatkowo kolejne plony są około 5-10% mniejsze od zwykłych upraw.

W ogóle większość założeń zarówno biologicznych jak i gospodarczych GMO jest tak kretyńska, że aż dziw człowieka bierze, jak takie cudo zostało dopuszczone do użytku.

Pomijając potencjalne zagrożenia dla człowieka (a tych jest od groma), dodać trzeba jeszcze niszczenie ekosystemu m.in. poprzez wyjaławianie ziemi, zmniejszenie bioróżnorodności, większe zanieczyszczenie gleb (więcej nawozów), powstawanie tzw. superchwastów. A najgorsze w tym jest to, że nie można tego kontrolować ani się tego pozbyć.

Źródła to m.in. Fatal Harvest: The Tragedy of Industrial Agriculture (Andrew Kimbrell).

@UP

Nie wiem skąd jesteś, ale ja pochodzę ze wsi i wiem, że jak ktoś tutaj produkuje zboża to kupuje ich nasiona (lub używa swoich z poprzednich plonów). (...) Nie ma tak, że jeśli ja posieję rzepak "normalny", a sąsiad rzepak modyfikowany genetycznie to ziarna z mojego plonu też będą GMO (chyba, że podczas żniw wjadę na pole sąsiada tongue_prosty.gif).

A te ziarna to skąd się biorą? Rzepak jest rośliną owadopylną; pyłek kwiatowy jest przenoszony przez (bodajże) pszczoły. Taki owad może przenieść pyłek z rośliny GM na słupek rośliny nie-GM tworząc w rezultacie zmodyfikowane nasiona.

Do tego występuje jeszcze rozsiewanie roślin przy pomocy czynników zewnętrznych (powietrze, woda, zwierzęta etc.), czyli nasiona GM mogą 'przywędrować' na pole z roślinami nie-GM, a wszystkich nasion nie zbierzesz chociażbyś i je pojedynczo wyłapywał.

Edytowano przez Grzechus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To chyba najbardziej offtopowy temat na forum.

Drodzy użytkownicy mam ogromny problem:D

Straszliwie spodobał mi się zapach wody toaletowej

La Rive Red Line jest po prostu boski, a najważniejsze, mojej lubej podoba sie jeszcze bardziej.

Chce teraz znaleść oryginalny odpowiednik. Na logike powinno być to Lacoste red.

Ale czy jest to ten sam zapach? :) Nie mam po drodze do żadnej galerii w tym momencie, a może ktoś miał oba "zapachy".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A te ziarna to skąd się biorą? Rzepak jest rośliną owadopylną; pyłek kwiatowy jest przenoszony przez (bodajże) pszczoły. Taki owad może przenieść pyłek z rośliny GM na słupek rośliny nie-GM tworząc w rezultacie zmodyfikowane nasiona.

Do tego występuje jeszcze rozsiewanie roślin przy pomocy czynników zewnętrznych (powietrze, woda, zwierzęta etc.), czyli nasiona GM mogą 'przywędrować' na pole z roślinami nie-GM, a wszystkich nasion nie zbierzesz chociażbyś i je pojedynczo wyłapywał.

Fakt, przyszło mi to na myśl dopiero, kiedy wyłączyłem komputer. Jednak 23 to nie godzina na wyrażanie konstruktywnych myśli. :) Tak czy inaczej można by dywagować dalej, bo akurat w przypadku rzepaku jest tak, że nasiona należy kupować u producentów nasion, bo te z poprzednich żniw dają mniej plonu z hektara (jakaś degradacja musi następować), ba, jest chyba nawet jakiś przepis, który zabrania używania nasion z poprzednich zbiorów, bo mój kuzyn, który zajmuje się hodowlą rzepaku zobowiązany jest do przechowywania worków po zasianych nasionach i w razie kontroli musi je okazać (myślę, że ma to związek z dopłatami unijnymi do produkcji konkretnych roślin). I - last but not least - tak naprawdę przecież wszystkie nasiona, które trafiają na nasze pola są mniej lub bardziej zmodyfikowane genetycznie. A to na mrozoodporność, a to na odporność na grzyby, do tego dochodzą opryski itp. itd. dlatego dziwne wydaje mi się bicie na alarm dopiero teraz.

A, no i taki dowcip mi się przypomniał: "Jestem zagorzałym przeciwnikiem GMO! ...ale te mandarynki bez pestek to świetna sprawa." ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, przyszło mi to na myśl dopiero, kiedy wyłączyłem komputer. Jednak 23 to nie godzina na wyrażanie konstruktywnych myśli. smile_prosty.gif Tak czy inaczej można by dywagować dalej, bo akurat w przypadku rzepaku jest tak, że nasiona należy kupować u producentów nasion, bo te z poprzednich żniw dają mniej plonu z hektara (jakaś degradacja musi następować), ba, jest chyba nawet jakiś przepis, który zabrania używania nasion z poprzednich zbiorów, bo mój kuzyn, który zajmuje się hodowlą rzepaku zobowiązany jest do przechowywania worków po zasianych nasionach i w razie kontroli musi je okazać (myślę, że ma to związek z dopłatami unijnymi do produkcji konkretnych roślin). I - last but not least - tak naprawdę przecież wszystkie nasiona, które trafiają na nasze pola są mniej lub bardziej zmodyfikowane genetycznie. A to na mrozoodporność, a to na odporność na grzyby, do tego dochodzą opryski itp. itd. dlatego dziwne wydaje mi się bicie na alarm dopiero teraz.

Bo GMO to nie jest cyjanek - nie zabije cię od razu. Efekty będą bardzo widoczne pewnie za kolejne 10 lat, ale już teraz notuje się u ludzi zwiększoną podatność na alergie czy bezpłodność. Silnymi alergenami okazuje się białko Cry, bawełna bt, wycofana w 1996 soja z genem orzecha brazylijskiego (gen odpowiedzialny za wytwarzanie albuminy 2S z tegoż orzecha w nowym środowisku okazał się silnym alergenem - czego nie wykryły badania na zwierzętach) itd. Nie jest też tak, że dopiero teraz się o tym gada; w USA trąbi się o tym od jakichś 8 lat (albo i dłużej), tyle, że do nas to przeważnie nie dochodzi.

Kupowanie nasion u 'zaufanego źródła', o czym wydaje mi się, że mówisz, nie jest żadnym rozwiązaniem, bo zbiory nasion i tak są zanieczyszczone. W USA, po 10 latach stosowania roślin GM zanieczyszczenie upraw tradycyjnych sięga 80%, pomimo, iż obiecywano rolnikom, że nie będzie większe niż 1% [EkoConnect, 2005].

A, no i taki dowcip mi się przypomniał: "Jestem zagorzałym przeciwnikiem GMO! ...ale te mandarynki bez pestek to świetna sprawa." wink_prosty.gif

Mandarynki czy inne owoce bez pestek NIE SĄ genetycznie modyfikowane. M.in. poprzez zwiększoną dawkę auksyn stymuluje się partenokarpiczność, czyli właśnie brak nasion - pestek. Jeżeli chodzi o pozostałe cechy to nie wiem na jakiej zasadzie się je otrzymuje.

Za Ministerstwem Środowiska - "Organizm genetycznie zmodyfikowany to organizm inny niż organizm człowieka, w którym materiał genetyczny został zmieniony w sposób nie zachodzący w warunkach naturalnych wskutek krzyżowania lub naturalnej rekombinacji." Czyli nie ma mowy o żadnych bzdurach typu owoce bez pestek czy dobór sztuczny zwierząt. Chodzi o np. soję z genem bakterii (tworzy białko Cryo bodajże - ma dawać odporność na glifostat - główny składnik Round Up'u) czy pomidora z genem ryby.

Edytowano przez Grzechus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chodziło mi o kupowanie nasion u zaufanego źródła, tylko ogólnie o zasadę, że (przynajmniej w przypadku rzepaku) i tak nie stosuje się nasion z własnej produkcji, tylko kupuje co roku do zasiania. Ale fakt, to co piszesz wydaje się mieć sens i przekonało mnie bardziej niż to, co pisał Panda. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde, Poczta Polska jednak potrafi zaskoczyć. Biedactwa nie przewidzieli, że przed Świętami ludzie będą wysyłać więcej listów. Dlatego jak wpadłem na pocztę po 10:00, to mi babka w okienku powiedziała, że nie mają od kilku dni kopert bąbelkowych i nie wie, kiedy będą. Musiałem lecieć do najbliższej księgarni, by jakąś kopertę kupić. Oczywiście, zanim wróciłem na Pocztę, minęło półtora godziny (zakupy robiłem po drodze), więc na miejscu zastałem placówkę PP oblężoną przez emerytów (zapomniałem, że oni odwiedzają PP około południa)... Myślałem, że umrę, stojąc w okropnej kolejce. Na dodatek ktoś z kolejki roztaczał wokół siebie przecudowną woń kupska. Miodzio normalnie...

Tak poza tym, to jak tam pogoda u Was?

U mnie od dwóch tygodni sypie śnieg a od tygodnia mam mróz. Tak od -5 do -11. Śniegu napadało tyle, że... trawa wystaje :]. Jakoś tak jest paskudnie, że jak sypie obficie śnieg, to i okropnie mocno wiatr dmucha, przez co śnieg rośnie hałdami tylko w niektórych miejscach.

Myślałem, że na kopalni, na odkrywce, dzięki mrozowi, w końcu nie będzie błota. Okazało się, że na odkrywce ZAWSZE jest błoto. Bez znaczenia, czy mamy mróz po -10 przez dwa tygodnie, czy środek lata, +30 i zero opadów. Tam ZAWSZE jest błoto! Mówię Wam, straszne jest, gdy przy takim zimnie, jak ostatnio, człowiek się oblepi cały błotem i przemoknie. Oczywiście, przeziębiłem się. Na szczęście, tylko nieco, więc na chorobowe nie muszę iść. Tym bardziej, że mam umowę do końca roku, więc chorowanie teraz jest wybitnie nie wskazane.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczta Polska w ogóle lubi zaskakiwać. Mnie ostatnio serdecznie ubawili sprzedając mi kopertę. Czemu? Już mówię. Doskonałym wynalazkiem są te odrywane kawałki papieru, pod którymi kryje się klej, dzięki czemu papierowy pojemnik na list można zakleić łatwiej. Niestety, ostatnio, gdy chciałem wysłać jakieś papiery pani, po mojej uprzedniej prośbie o kopertę, podała mi taką, ekhem, do lizania. Co począć, motyla noga, czując na sobie wzrok całej kolejki jadę jęzorem po krawędzi, ale nie byłbym sobą, jakby wstyd miał być najgorszym, co mnie spotka. Udało mi się też zaciąć w język. Po co sprzedaje się jeszcze tego typu wyroby?

Kolejki nie zaskakują mnie wcale, bo zawsze staram się mieć przy sobie książkę, więc się nie nudzę.

@up - jest aż tak źle, że w obawie o śmierć tematu trzeba rozmawiać o pogodzie? ;>

A tak serio, to w Krakowie trochę śniegu leży, ale nowy nie pada. Na Ruczaju jak zwykle - to, że jest ujemna temperatura wcale nie wpłynęło negatywnie na występowanie mgieł i błota - tu po prostu znajduje się światowe źródło tych dwóch elementów, więc niezależnie, czy jest środek lata, czy zimy - mgły i błota można być tak pewnym jak deficytu budżetowego.

Edytowano przez t3tris
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczta Polska w ogóle lubi zaskakiwać.

Jestem zaskoczony takim stwierdzeniem :].

Doskonałym wynalazkiem są te odrywane kawałki papieru, pod którymi kryje się klej, dzięki czemu papierowy pojemnik na list można zakleić łatwiej.

Owszem. Ale zawsze się boję, że wraz z tym papierkiem ochronnym zerwę klej. Nieco irracjonalna to obawa, ale nic na to nie poradzę.

Btw., tak często handluję poprzez neta, a do tej pory nie mogę coś się zmusić, by zakupić plik kopert bąbelkowych poprzez Allegro. Przynajmniej by to skróciło przebywanie na PP do niezbędnego minimum. Nienawidzę tej instytucji...

do lizania.

Śmiem twierdzić, że to jedyna przyjemność z korzystania z usług PP. Ślinka cieknie normalnie :].

Udało mi się też zaciąć w język.

Krew siknęła jak z rozciętej tętnicy :]? Bo jak nie, to nie ma o czym gadać.

Po co sprzedaje się jeszcze tego typu wyroby?

Bo są smaczne.

Btw., ciekawi mnie jedna rzecz. A jakbyś się strasznie śpieszył i biegł na pocztę? Wiadomo, zdyszany i skutecznie pozbawiony śliny. Co wtedy :]?

- "Przepraszam, polizałby pan/pani za mnie kopertę, bo mam suchy język" :trollface:

Kolejki nie zaskakują mnie wcale, bo zawsze staram się mieć przy sobie książkę, więc się nie nudzę.

Jeśli miałbym gdzie usiąść, to pewnie. Niegłupi pomysł z tą książką. Jednakże u mnie na PP NIE MA w ogóle gdzie usiąść. Co prawda na końcu pomieszczenia, gdzie znajduje się PP stoi sobie mały stolik i 4 krzesełka, ale jak łatwo się domyśleć, ciężko tam siedzieć i pilnować kolejki. Natomiast czytanie na stojąco nie jest dla mnie zbyt przyjemne.

jest aż tak źle, że w obawie o śmierć tematu trzeba rozmawiać o pogodzie? ;>

Zawsze jakaś rybka na ten haczyk się złapie :].

tu po prostu znajduje się światowe źródło tych dwóch elementów, więc niezależnie, czy jest środek lata, czy zimy - mgły i błota można być tak pewnym jak deficytu budżetowego.

Zapraszam na odkrywkę KWB Turów. Przekonasz się, że u Ciebie jest co najwyżej drugie zagłębie mgieł i błota :].

Swoją drogą, to na odkrywce można zauważyć ciekawe zjawisko. Na obrzeżach kopalni jest zimno i strasznie wietrznie. Sypie śniegiem, że świata nie widać i jest mróz. Natomiast zjeżdżając na poziom C-13 (mniej więcej centrum tej dziury), mamy niemal jak w banku, że temperatura jest dodatnia i leje jak z cebra. Deszcz oczywiście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, ostatnio, gdy chciałem wysłać jakieś papiery pani, po mojej uprzedniej prośbie o kopertę, ekhem, do lizania.
Bardzo dziwnie skonstruowane zdanie biggrin_prosty.gif

Stillborn - Ty przez ten dół musisz przechodzić? Pytam, bo nawet nie bardzo wiem, jak to może wyglądać i w jakiej odległości od miejsc zamieszkania takie odkrywki mogą istnieć.

to i okropnie mocno wiatr dmucha, przez co śnieg rośnie hałdami tylko w niektórych miejscach.
Moje podwórko praktycznie zawsze wygląda jak pustynia przy mrozie i dużych opadach. Z powodu specyficznego rozłożenia budynków wokół hałdy są Ci u mnie najokazalsze w okolicy.
Natomiast czytanie na stojąco nie jest dla mnie zbyt przyjemne.
Nie do końca rozumiem. Stanie jest nieprzyjemne, ale stać musisz tak czy siak. W autobusie często coś czytam, chociaż warunki chyba nawet mniej komfortowe.

A pogoda u mnie calkiem ładna. Mroźno, nieco śniegu spadło, na tyle, by przykryć trawę, więc nawet ładnie jest. Cóż, do czasu, bo aktualnie jakieś 6 psów ma możliwość dekoracji podwórza. Wszystkie aktualnie będące tubylcami wink_prosty.gif Na dodatek dwa szynszyle w ganku i mały kogut w kotłowni. Ciekawie biggrin_prosty.gif

Swoją drogą, zauważyłem, że prawdopodobieństwo pojawienia się tematu pogody na FoS-ie jest z dobrym przybliżeniem wprost proporcjonalne do różniczki temperatury i ilości opadów w Polsce.

Edytowano przez Tebeg
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, ostatnio, gdy chciałem wysłać jakieś papiery pani, po mojej uprzedniej prośbie o kopertę, ekhem, do lizania.
Bardzo dziwnie skonstruowane zdanie biggrin_prosty.gif
Ugh, zjadłem "podała mi taką" :P Już naprawiam :P
Krew siknęła jak z rozciętej tętnicy :]? Bo jak nie, to nie ma o czym gadać.
Nie, ale i tak nie chciałbym tego powtarzać. Zacięcie się kartką nie jest przyjemne, a w język już szczególnie :P
Natomiast czytanie na stojąco nie jest dla mnie zbyt przyjemne.
No ale i tak przecież nie masz wyboru, stać musisz. Więc książka tylko pomaga na chwilę się oderwać od rzeczywistości ;]
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty przez ten dół musisz przechodzić?

Ten duł, jak piszesz, ma ze 300 m głębokości, więc dość ciężko przez niego było by przejść. Sama odkrywka ma też ładnych parę kilometrów objętości.

Zajrzyj bobie tutaj, by mieć jako taki pogląd:

https://maps.google.pl/maps?hl=pl&tab=wl

Nie wiem, jak Ci się to wyświetli, ale ustaw sobie na mapę satelitarną. Taka wielka, biała plama pośrodku zieleni, to właśnie KWB Turów. Druga biała plama, nico powyżej, to hałdy zewnętrzne. Bogatynia + Zatonie + Trzciniec, to jedno miasto. Jak widzisz, główne osiedle jest na wschodzie odkrywki, reszta miasta na północy. Prowadzi tam tylko jedna droga. Dziurawa oczywiście :]. Choć niedawno remontowana, więc nie jest tak źle.

w jakiej odległości od miejsc zamieszkania takie odkrywki mogą istnieć.

Wyobraź sobie, że część Bogatyni od odkrywki oddziela tylko taki sporawy, betonowo-gumowy mur. Czyli mamy domy, zaraz obok nich mur, a za nim już radośnie sobie stoi tzw. ON, czyli bardzo długa, działająca niemal non stop, taśma przenośnikowa, która sobie radośnie hałasuje. Nieco dalej od niej zaczynają się pochylnie, czyli "półki" prowadzące w dół (cała kopalnia jest tak skonstruowana). Ja akurat mieszkam po drugiej stronie miasta, więc nic nie słyszę.

Nie do końca rozumiem.

Nie martw się. Mnie też to się zdarza. To nic wstydliwego :].

Stanie jest nieprzyjemne, ale stać musisz tak czy siak. W autobusie często coś czytam, chociaż warunki chyba nawet mniej komfortowe.

Chodzi o to, że nie lubię czytać na stojąco. Dla mnie najbardziej komfortowe jest czytanie w wyrku, gdy jest na dworze ciemno i nikt mi (_!_) nie zawraca.

mały kogut w kotłowni.

Widzisz, u mnie pod blokiem są trzy koty, które kilka miesięcy temu nagle znikąd się pojawiły. Jako, że są za bardzo płochliwe, by je móc złapać, pomyślałem, że otworzę im okno w piwnicy, do tzw. rowerowni. Tam jest ciepło, więc niech sobie siedzą. Tym bardziej, że z tego pomieszczenia i tak nikt, od lat, nie korzysta. Problem polega na tym, że mam za sąsiadów mendy, którym nic nie da się wytłumaczyć i ciągle okno zamykają.

Swoją drogą, zauważyłem, że prawdopodobieństwo pojawienia się tematu pogody na FoS-ie jest z dobrym przybliżeniem wprost proporcjonalne do różniczki temperatury i ilości opadów w Polsce.

Akurat tym razem tematem o pogodzie zarzuciłem w reakcji na wpis Pezeta. A że pogoda, to wdzięczny, jak widać, temat, to wstyd tego nie wykorzystać.

Zacięcie się kartką nie jest przyjemne, a w język już szczególnie :P

Prawda. Taka rana ciężko się goi, a na języku, to już w ogóle przekichane. Szczególnie, że ranka nawet drobna strasznie piecze. A że jeść trzeba, to i ciężko o niej zapomnieć :].

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajrzyj bobie tutaj, by mieć jako taki pogląd:
Oj, się nie wie jak wyglądają odkrywki, to od razu od bobu. Swoją drogą, bób bardzo smaczny - jada ktoś?
Nie martw się. Mnie też to się zdarza. To nic wstydliwego :].
Uff, a ja już się bałem w lustro patrzeć :P
Akurat tym razem tematem o pogodzie zarzuciłem w reakcji na wpis Pezeta.
Hehe, też dość typowe na FoS-ie. "Modek się spieklił za offtop, weźmy może lepiej do pogody wróćmy" :D
. Jako, że są za bardzo płochliwe, by je móc złapać, pomyślałem, że otworzę im okno w piwnicy, do tzw. rowerowni.
Na szczęście kogut u mnie nie pojawił się znikąd, choć jakby się jakiś nawinął, mniej więcej wiemy, co robić ;) A że ludzie ogólnie mendy, przykra prawda.
Nie, ale i tak nie chciałbym tego powtarzać. Zacięcie się kartką nie jest przyjemne, a w język już szczególnie
Chyba, że akurat trafisz na jedną z krost na języku, co to się czasem zdarzają. Wtedy jednym ciachem problem z głowy.

Jejku, wyszło mi takie coś niezbyt regulaminowe, więc może coś dorzucę. Nie przepadam za czytaniem książek w wyrku, bo dość szybko zaczynają mnie od czytania takiego oczy piec. Najgorsze w tym to, że po śnie z tym pieczeniem się budzę i muszę odczekać do normalności tak z pół godziny/godzinę. Nie ma to jak światło dzienne w pochmurny dzień, niech będzie wiosenny, i czytanie na tarasie. Bajcia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, się nie wie jak wyglądają odkrywki, to od razu od bobu. Swoją drogą, bób bardzo smaczny - jada ktoś?

Heh. Bób jasne, że smaczny. Choć po spożyciu większej ilości zdobywa się epickiego perka - Smocze Wiatry. Zło tego świata już Ci nie grozi :].

Uff, a ja już się bałem w lustro patrzeć tongue_prosty.gif

Nie wiem, jak Ty, ale jak ja zaglądam w lustro, szczególnie w poniedziałkowy ranek, to najpierw słyszę pisk, a potem widzę tylko to, co mam za plecami :]. Wiesz, jak ciężko się w takim przypadku ogolić?

choć jakby się jakiś nawinął, mniej więcej wiemy, co robić wink_prosty.gif

Cóż, z kotami to się niestety nie da (ponoć).

Nie przepadam za czytaniem książek w wyrku, bo dość szybko zaczynają mnie od czytania takiego oczy piec. Najgorsze w tym to, że po śnie z tym pieczeniem się budzę i muszę odczekać do normalności tak z pół godziny/godzinę.

Owszem, jest w tym coś. Tyle, że teraz, po wielu latach, już nie mam z tym problemów. Oczy mi się zepsuły tak, że nie sprawia im różnicy, czy światło mam naturalne, czy lampkę :]. Ok, żartuję sobie. Tyle, że zmęczenie oczu ma dla mnie dość istotny plus - pomaga mi w zaśnięciu. Tym bardziej, że mam niemal zawsze ogromne z tym problemy. Nie raz było tak, że aż przewracałem się ze zmęczenia a zasnąć nie mogłem. Jakoś już tak od wielu lat mam, że po godzinie 15 wystarczy, że przyłożę głowę do poduchy i już śpię. Często nawet nie zauważając tego faktu :]. Natomiast po godzinie 20, nawet pomimo zmęczenia, mam z zaśnięciem ogromne trudności. Dlatego na ogół sypiam po 4-5 godzin na dobę. Teraz już się do tego przyzwyczaiłem, ale kiedyś to przeżywałem istną gehennę w dzień.

Nie ma to jak światło dzienne w pochmurny dzień, niech będzie wiosenny, i czytanie na tarasie. Bajcia.

Tak, to prawda. Jak jest w miarę ciepło, słońce niezbyt ostre, to sam potrafię nawet kilka godzin tak z książką czy magazynem przesiedzieć. Tyle, że na balkonie, bo niestety tarasu nie posiadam :[. Tylko wiesz, co zrobić, jak mamy taką pogodę, jak teraz? Czytać na parapecie, co najwyżej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, jak ciężko się w takim przypadku ogolić?
Mogę tylko podejrzewać. U mnie golenie wygląda tak, że patrzę w lustro i myślę "eee, jeszcze nie muszę". I tak parę dni, chociaż zarost mam raczej kijowy. Ale - póki nikt się nie czepia, a żadnego egzaminu ustnego nie ma, czuję się z obowiązku zwolniony ;)
Cóż, z kotami to się niestety nie da (ponoć).
A wiesz, że z tym kogutem nie mialem na myśli jedzenia? :D Ja nie jestem w stanie zwierzęcia tak sobie ubić, szwagier podejrzewam też, a tato ma z karpiem problemy, kobiety w ordzinie to już w ogóle. Kogut, który nam się nawinął, jest pod opieką siostry, która nie bardzo ma go gdzie posiać u siebie, bo do innych kur pójść nie może (za mały jest).

Co do Twojej uwagi o kotach - faktycznie, "ponoć", ale ekonomicznie to na tym kiepsko by się wyszło ;)

Dlatego na ogół sypiam po 4-5 godzin na dobę.
Z tak krótkim snem miałem w życiu do czynienia parę razy - z różnym skutkiem (problemy ze wstaniem, brak problemów ze wstaniem, brak chęci snu o 19, chęć snu o 19 itd.). Trochę nawet zazdroszczę ludziom, którym tyle snu wystarcza, u mnie optimum to chyba jakieś 8, przy czym w tygodniu śpię 6-7. Sądząc jednak po Twoim przykładzie - na krótki sen trzeba sobie zapracować :P
Tylko wiesz, co zrobić, jak mamy taką pogodę, jak teraz? Czytać na parapecie, co najwyżej.
Jak jeszcze miałem czas czytać książkę w zimie (czyt. tego czasu nie marnowałem na FA ;)), to najczęściej szedłem właśnie pod parapet. Jak się krzesło zgra, nawet wygodnie. U mnie średnio się zgrywa, więc przesiaduję na szafce :)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie golenie wygląda tak, że patrzę w lustro i myślę "eee, jeszcze nie muszę".

U mnie tak to zawsze wygląda. Tyle, że zarastam szybko i po tygodniu podobno przypominam rosomaka :]. Co, oczywiście, kompletnie nie przeszkadza mi w goleniu się raz w tygodniu. Ogólnie, to oszczędny ze mnie człowiek, a maszynki do golenia (a nożyki do nich, to już w ogóle), są strasznie drogie. Więc częstsze golenie się, przynajmniej w moim przypadku, jest zwyczajnie nieopłacalne ze względów czysto ekonomicznych :]. Poza tym, skoro mi broda rośnie, to nie mam zamiaru całkowicie jej golić. Niech się tym zajmują ci, co mają z brakiem zarostu problemy. I niech sobie dorabiają dziwne teorie typu: ogolony = elegancki. Boolshit. Odpowiednio przystrzyżona broda jest lepsiejszym rozwiązaniem, a reszta się zwyczajnie nie zna.

A wiesz, że z tym kogutem nie mialem na myśli jedzenia? :D

A skąd pomysł, że o jedzeniu pisałem :]?

Co do Twojej uwagi o kotach - faktycznie, "ponoć", ale ekonomicznie to na tym kiepsko by się wyszło ;)

Możesz rozwinąć myśl? Ciekawi mnie po prostu ekonomiczny aspekt sporzywania kotów :].

Trochę nawet zazdroszczę ludziom, którym tyle snu wystarcza, u mnie optimum to chyba jakieś 8, przy czym w tygodniu śpię 6-7.

Doszło nawet do tego, że nie umiem spać 7, czy więcej godzin. W sobotę wstałem o 6, mimo iż położyłem się spać po północy. Dzisiaj wstałem o 5, ale z uporem maniaka próbowałem jeszcze usnąć. Nie udało się. Przed siódmą musiałem zwlec się z wyra, by nie zwariować. Oczywiście, bywa, że mam gorsze dni, gdzie się strasznie podle czuję. Zdarza się wtedy, że sypiam nawet 8 godzin, ale potem łażę jak zombie, cały obolały i zesztywniały od za długiego leżenia i spania.

Sądząc jednak po Twoim przykładzie - na krótki sen trzeba sobie zapracować :P

Tak, początki były koszmarne. Tak ze 2 miechy miałem problem, żeby złapać jakiś kontakt ze światem. Nawet parę razy przysnęło mi się w pracy. Ale cóż zrobić. Jestem typem nocnego marka (Marka?) i nie umiem usnąć przed 23-00. A ze względu na tryb pracy, muszę się zwlec z wyra o 5-tej.

Jak jeszcze miałem czas czytać książkę w zimie (czyt. tego czasu nie marnowałem na FA ;)), to najczęściej szedłem właśnie pod parapet.

Jak się tam wciskałeś? Kwiatki nie pospadały?

Jak się krzesło zgra, nawet wygodnie. U mnie średnio się zgrywa, więc przesiaduję na szafce :)

Mam duży i szeroki parapet, więc w razie czego oprócz czytadła zabieram też poduszkę i uwalam się na parapecie. Ale i tak dużo bardziej wolę wyrko i czytanie od 22 do północy :].

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie golenie wygląda tak, że patrzę w lustro i myślę "eee, jeszcze nie muszę".

U mnie tak to zawsze wygląda. Tyle, że zarastam szybko i po tygodniu podobno przypominam rosomaka :]. Co, oczywiście, kompletnie nie przeszkadza mi w goleniu się raz w tygodniu. Ogólnie, to oszczędny ze mnie człowiek, a maszynki do golenia (a nożyki do nich, to już w ogóle), są strasznie drogie. Więc częstsze golenie się, przynajmniej w moim przypadku, jest zwyczajnie nieopłacalne ze względów czysto ekonomicznych :]. Poza tym, skoro mi broda rośnie, to nie mam zamiaru całkowicie jej golić. Niech się tym zajmują ci, co mają z brakiem zarostu problemy. I niech sobie dorabiają dziwne teorie typu: ogolony = elegancki. Boolshit. Odpowiednio przystrzyżona broda jest lepsiejszym rozwiązaniem, a reszta się zwyczajnie nie zna.

Jakbym czytał o sobie :D Mam to samo, u mnie też broda dochodziła już do momentu, że wyglądałem tak jak wyglądałem i trzeba było się golić :) Teraz jednak staram się golić troszkę częściej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O matko, kiedy ja ostatni raz pisałem w ukochanym FOS'ie? Dawno tu nie wchodziłem, więc pomyślałem że wypadało by. Co do aktualnego tematu. Ja mam problem z tym że muszę się golić zawsze gdy zauważę zarost. Powstaje u mnie efekt tzw. "dziewiczego wąsiku" :D. Muszę go usuwać, bo wygląda on naprawdę głupio. Broda jednak jest git, ale ciągle dostaję opiernicz od mojej Mamy że wyglądam jak, uwaga cytuję "szatan" :P. Wiadomo przecież że broda mądrości ci nie doda, ale chwilowo mądrość tą muszę golić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co, oczywiście, kompletnie nie przeszkadza mi w goleniu się raz w tygodniu. Ogólnie, to oszczędny ze mnie człowiek, a maszynki do golenia (a nożyki do nich, to już w ogóle), są strasznie drogie. Więc częstsze golenie się, przynajmniej w moim przypadku, jest zwyczajnie nieopłacalne ze względów czysto ekonomicznych :]. Poza tym, skoro mi broda rośnie, to nie mam zamiaru całkowicie jej golić. Niech się tym zajmują ci, co mają z brakiem zarostu problemy. I niech sobie dorabiają dziwne teorie typu: ogolony = elegancki. Boolshit. Odpowiednio przystrzyżona broda jest lepsiejszym rozwiązaniem, a reszta się zwyczajnie nie zna.
Cytuję całość, by móc się pod tym podpisać. Jak wspomniałem, u mnie zarost nie jest zbyt bujny, ale na coś w rodzaju koziej bródki (nazwę to tak, bo gugl nie dał mi jasnej odpowiedzi, co to jest kozia bródka) wystarcza.

repta2 - nie daj się! Gól się raz w tygodniu! :D

A skąd pomysł, że o jedzeniu pisałem :]?
Byłem skazany na domysł, a że zamknięcie kota w kotłowni nie wydaje się być trudnym zadaniem, postawiłem na konsumpcję. Swoją drogą, sama nazwa kotłowni wskazuje, że to miejsce dla myszołowa ;)
Ciekawi mnie po prostu ekonomiczny aspekt spożywania kotów :].
Nie znam się na biologii kotów, ale generalnie stworzonka wyglądają na takie co to więcej spalą i wydalą niż odłożą w tkankach. Poza tym, kościste bestyje, a jak już się gruby okaz trafi, to zwykle rasowy za 1000< zł sztuka. Temat chyba wyczerpany :P
Zdarza się wtedy, że sypiam nawet 8 godzin, ale potem łażę jak zombie, cały obolały i zesztywniały od za długiego leżenia i spania.
To chyba dość popularne zjawisko, bo też tak mam, że jak prześpię się dłużej niż te 8-9h, to czuję się praktycznie tak, jak bym spał za mało - z dodatkowym minusem: wieczorem nie jestem senny ;) Wyjątkiem jest tylko "odespanie" tygodnia, w którym spałem poniżej własnej normy. Wtedy przedłużone spanie działa w sposób zbliżony do kawy.
Jak się tam wciskałeś? Kwiatki nie pospadały?
Skoro pod parapetem, to przecież kwiatków nie zrzucę. Chyba, że Ty trzymasz kwiatki pod parapetem? :D

Fiend - niemądrze jest mądrość golić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...