Skocz do zawartości
niziołka

Forumowicze o Sobie X

Polecane posty

Ale nie widzę powodu, żeby kupować np. wodę smakową x, skoro woda smakowa y ma nie tylko wyższą cenę, ale i więcej sztucznych składników

No tego po prostu nigdy nie mogłem zrozumieć - kiedy i dlaczego w języku polskim "sztuczne składniki" nabrały pejoratywnego wydźwięku. Wydawałoby się, że XXI wiek, sieć globalna, eksploracja kosmosu w toku, atom ujarzmiony a tu ludzie dalej boją się "sztuczności". Albo nawet nie boją, ale traktują ją z mniejszym zaufaniem, niż "naturę". Na fali tego wypływają te wszystkie przezabawne kampanie reklamowe o produktach "bez konserwantów". No i nie wiem na ile przez zwykłą przekorę, ale zawsze wolę kupić produkt z konserwantem, niż jego odpowiednik bez. A zazwyczaj dodatkowo jest tańszy ;]

Ostatnio kupiłem sobie serek z orzechami w Lidlu (w takim kubełku), z myślą, że w robocie w końcu zjem jakieś lekkie i zdrowe śniadanie, a nie kiełbasa i kaszanka (na zmianę :]).

Nie rozumiem jak można na własne życzenie rezygnować z kiełbasy na śniadanie... A z kaszaneczki? To zakrawa już o herezję! ;]

Więc bez znaczenia, czy kupisz to w sklepie na mieście, czy przez internet.

Znane mi są liczne przypadki, gdy ludzie szli do "prawdziwego" sklepu, żeby przymierzyć, po czym kupowali przez internet, bo tak taniej ;]

Sam zresztą sprzęt górski kupuję głównie przez internet i jeszcze się na tym nie naciąłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydawałoby się, że XXI wiek, sieć globalna, eksploracja kosmosu w toku, atom ujarzmiony a tu ludzie dalej boją się "sztuczności".

Ehm... niech żyją sztuczne cycki :]? Może nie tyle boją, co (w moim przypadku) zwyczajnie się brzydzą. Być może jest to zwykłe uprzedzenie, ale produkty zawierające dużo chemii mniej mi smakują. Dlatego np. nie jadam chipsów. Ohyda.

Albo nawet nie boją, ale traktują ją z mniejszym zaufaniem, niż "naturę".

Jakoś mniej szkodliwe jest to, co normalnie rośnie, niż to, co w laboratorium sprokurują. Nie koniecznie w procesie hodowli.

Na fali tego wypływają te wszystkie przezabawne kampanie reklamowe o produktach "bez konserwantów".

Albo bez cukru, co ostatnio modne. Za to, że nie używają cukru, dodają różne słodziki, które naprawdę potrafią zaszkodzić.

Nie rozumiem jak można na własne życzenie rezygnować z kiełbasy na śniadanie... A z kaszaneczki? To zakrawa już o herezję! ;]

Napiszę tylko tyle, że od tamtej pory nie popełniam i nie mam zamiaru popełnić w przyszłości tego błędu. Głód to paskudna sprawa. A głód i mdłości przez słodkie, to już w ogóle...

Znane mi są liczne przypadki, gdy ludzie szli do "prawdziwego" sklepu, żeby przymierzyć, po czym kupowali przez internet, bo tak taniej ;]

Dokładnie. Ostatnio nawet gdzieś o tym czytałem. Tj. narzekania przedsiębiorców na taki proceder ich ewentualnych klientów. Jest to dobry sposób na zaoszczędzenie kasy, tym bardziej, gdy wszystko wokół drożeje (a wystarczy, że będziemy płacić więcej za paliwo, by wszystkie ceny wzrosły lawinowo). Ludzie po prostu się wycwanili i przestali lubić przepłacanie. Teraz, to tylko markety na to nie narzekają.

Sam zresztą sprzęt górski kupuję głównie przez internet i jeszcze się na tym nie naciąłem.

Jak korzystasz ze sprawdzonych źródeł, to małe prawdopodobieństwo na "nacięcie się". Tym bardziej, że w końcu chyba handlarze zaczęli rozumieć, jak duży wpływ na ich obroty ma dobra opinia klientów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat słowo "smaczne" użyłem tutaj jako synonim słowa "dobre"' date=' ale... czepiam się :'].
Staram się, aby w moim słowniku dobre jedzenie oznaczało i smaczne, i zdrowe. Aczkolwiek słodycze zawsze starają mi się tę głupią definicję wybić z głowy :D
Sam nie bardzo łapię' date=' jak można w ogóle kupować coś takiego, jak woda smakowa. Ale akurat wpadamy tutaj w kwestię gust(ów?).[/quote']Jakkolwiek by to śmiesznie nie brzmiało, nie lubię zwykłej wody. A woda smakowa potrafi być 4-8x mniej kaloryczna, niż soki, a 2-3 szczególne firmy produkują wodę, która znikomością sztucznych składników bije na głowę inne napoje.
Ostatnio kupiłem sobie serek z orzechami w Lidlu (w takim kubełku)' date=' z myślą, że w robocie w końcu zjem jakieś lekkie i zdrowe śniadanie, a nie kiełbasa i kaszanka (na zmianę :']).
Za każdym razem, gdy wychodzę z domu na dłużej, robię sobie wcześniej kanapki (i to już od parunastu lat). Zawsze mam pewność, że a) będzie smacznie b) zaoszczędzę dużo c) w czasie przerw nie będę musiała nigdzie wychodzić i szukać czegoś znośnego do jedzenia d) powstrzyma mnie to przed kupieniem sobie poza domem jedzenia niezdrowego/drogiego/niesmacznego.
Dlatego zawsze toczyłem wojnę ze swoimi dziewczynami' date=' które próbowały narzucić mi swoją wizję ubierania się. Sorry, ale jak w czymś się źle czuję, to kompletnie nie interesuje mnie, czy to modne, czy nie.[/quote']Póki ubiór jest czysty i bez dziur - nie mam nic do zarzucenia. Sposób ubierania się traktuję jako jedną z możliwości wyrażania swojego charakteru, więc wymuszanie na kimś, by ubierał się "jak ja chcę" jest dla mnie niezrozumiałe, do tego nie zniosłabym, gdyby mój mężczyzna okazał się pantoflarzem, który dawałby się ubierać. A zresztą, sprowadzanie na siebie marudzenia drugiej połówki, która słusznie czuje się niezadowolona ze swojego ubioru, jest robieniem krzywdy też samej sobie :D
Nigdy nie kupuję ubrań w internecie. Zdarzyło się już kiedyś' date=' że kupiłem kurtkę, a za pół roku nie nadawała się już do niczego, bo po prostu była za mała.[/quote']To nie jest takie złe, jeśli się wie, które sklepy są zaufane, i ma się świadomość, że kupuje się ubranie, a nie figurę danego modela :D
Ostatnio bardzo wkurzają mnie reklamy. No może nie ostatnio' date=' bo zawsze, ale od jakiegoś czasu denerwują mnie niezwykle mocno. Już pominę te reklamy [i']T-Mobile, które nie wiedząc czym zachęcić klienta, wrzucają do reklamy nagie panie.
1:0 dla mnie, od 8 lat nie oglądam telewizji, więc nie drażnią mnie reklamy. A jeśli są jakieś naprawdę fajne, to mogę je zobaczyć zwykle w internecie. Inną sprawą są reklamy w radio, ale i tutaj wystarczy jeden guzik, żeby włączyć coś innego. Jeśli jednak jakieś mnie denerwują - to te o końcu świata. Bo wiem, że niektórzy ludzie, zwłaszcza starsi, potrafią się tym strasznie przejmować, a to tylko dodatkowo wszystkich nakręca.
No tego po prostu nigdy nie mogłem zrozumieć - kiedy i dlaczego w języku polskim "sztuczne składniki" nabrały pejoratywnego wydźwięku. Wydawałoby się' date=' że XXI wiek, sieć globalna, eksploracja kosmosu w toku, atom ujarzmiony a tu ludzie dalej boją się "sztuczności". Albo nawet nie boją, ale traktują ją z mniejszym zaufaniem, niż "naturę".[/quote']Jako facetowi, trudno ci to będzie zrozumieć. Ale każda kobieta wie, choćby w teorii, że sztuczne składniki o wiele chętniej odkładają się jako cellulit. Nie dzięki, nie zaryzykuję :P
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Druga rzecz, która mnie przeraziła, to istna tablica Mendelejewa, którą użyto, by zakonserwować, podrasować zapach i smak oraz kolor tego nieszczęsnego serka. Upadła tym samym teoria o zdrowym i lekkim śniadaniu. Mogłem pozostać przy kiełbasie...
Zaleta (?) kiełbasy w tym wypadku jest chyba tylko to, że... nie masz na niej podanej składu. Jestem przekonany, że Mendelejew odcisnka na niej nie mniejsze piętno smile_prosty.gif

Sorry, ale jak w czymś się źle czuję, to kompletnie nie interesuje mnie, czy to modne, czy nie.

Moda, haha. To jest dobre. Siedzą pierdzistołki i decydują, jak kto powinien się ubierać, by być poważanym przez innych pustogłowych w owczym pędzie. Oczywiście co roku (co miesiąc?) zmieniając wszystko, coby se producenci pozarabiali. Haha.
Już pominę te reklamy T-Mobile, które nie wiedząc czym zachęcić klienta, wrzucają do reklamy nagie panie. Najbardziej irytują mnie reklamy, które zostały wymyślone przez nieco opóźnioną w rozwoju osobę, w niedziele o trzeciej nad ranem w toalecie. Przykład? Reklama Oreo puszczana od dłuższego czasu. Tak bezsensownej reklamy dawno nie widziałem. No i słynna reklama Witaminer, której dzięki Bogu już nie ma, bo aż scyzoryk mi się w kieszeni otwierał, kiedy ją widziałem.
Tym z T-Mobile chyba coś nie wyszło w moim wypadku, bo w ogóle nie wiem, o czym mówisz tongue_prosty.gif Za to bardzo dobrze wypadli z "jaki dziad?" w przerwach ligi mistrzów. Byłem bliski nagrania sobie tego fragmentu biggrin_prosty.gif

Aha. Reklamy nie są głupie dlatgo, że wymyślane są tak, jak mowisz. Na głupią zwrocisz uwagę, produkt zapamiętasz - a o to im chodzi. To nic, że akurat Tobie na mysl o jakichś batonikach zrobi się niedobrze w sklepie - wielu ludzi po prostu zapamięta, że to było w TV. Nie mówiąc o dzieciach, do ktorych reklama jest kierowana.

Wydawałoby się, że XXI wiek, sieć globalna, eksploracja kosmosu w toku, atom ujarzmiony a tu ludzie dalej boją się "sztuczności".
Najlepszy jest niepokoj przed pasteryzacją. Niepasteryzowany produkt psuje się praktycznie na drugi dzień od otwarcia, albo nawet i szybciej, Tymczasem te ich niepasteryzowane potrwają rpetrwać sporo dłużej. Strach myśleć, co oni im zrobili, zamiast zwyczajnie wygrzać wink_prosty.gif

Za to, że nie używają cukru, dodają różne słodziki, które naprawdę potrafią zaszkodzić.

I w wielu przypadkach sa bardziej tuczące od cukru. O, ironio biggrin_prosty.gif Edytowano przez Tebeg
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

produkty zawierające dużo chemii mniej mi smakują. Dlatego np. nie jadam chipsów. Ohyda.

Chipsy solone z Tesco mają następujący skład: ziemniaki, olej, sól. Same sztuczności tongue_prosty.gif

Jakoś mniej szkodliwe jest to, co normalnie rośnie, niż to, co w laboratorium sprokurują.

Na ile ta opinia Twoim zdaniem wynika z rzetelnych badań naukowych, a na ile z legend urbańskich i przypowieści ludowych?

Jako facetowi, trudno ci to będzie zrozumieć. Ale każda kobieta wie, choćby w teorii, że sztuczne składniki o wiele chętniej odkładają się jako cellulit. Nie dzięki, nie zaryzykuję tongue_prosty.gif

No ejże, toż mnie jako faceta problem cellulitu dotyka znacznie bardziej niż Ciebie - na zasadzie analogii, brzuszek u faceta stanowi smutny widok raczej bardziej dla kobiety, niż dla mężczyzny ;]

Jeszcze odnośnie kupowania przez internet - wydaje mi się, że jest to znak czasów, i próba walki z nim jest typową potyczką z wiatrakiem. Sklepy w obecnym tego słowa znaczeniu będą powoli znikały z rynku zastępowane przez ich wirtualne odpowiedniki. I ja na pewno nie będę za nimi płakał.

Edytowano przez t3tris
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Staram się, aby w moim słowniku dobre jedzenie oznaczało i smaczne, i zdrowe. Aczkolwiek słodycze zawsze starają mi się tę głupią definicję wybić z głowy :D

Znów źle wytłumaczyłem :]. Mi akurat w ogóle tam o żywność nie chodziło, tylko produkty dobre, które często nazywam smacznymi. Dziwnie to brzmi np. w przypadku ciuchów, ale co tam :].

Co do słodyczy, to cóż. Strasznie słaby jestem :]. niby jem bardzo rzadko, ale co kilka miesięcy dopada mnie "świnia". A wtedy nie mogę się pohamować. Czasami się zastanawiam, czy nie mam okresu :D.

A woda smakowa potrafi być 4-8x mniej kaloryczna, niż soki, a 2-3 szczególne firmy produkują wodę, która znikomością sztucznych składników bije na głowę inne napoje.

Abstrahując już od mniejszej szkodliwości tej wody od innej, to po prostu nienawidzę dziwnego smaku tych wód. Bo dla mnie zawsze smakują "prawie jak". Wolę, jak coś nie ma smaku, albo go po prostu ma.

Za każdym razem, gdy wychodzę z domu na dłużej, robię sobie wcześniej kanapki (i to już od parunastu lat).

Oczywiście. Też tak robię, ale czasami dam się czemuś skusić. A później, jak w przypadku tego serka, żałuję... Jedyne, co muszę się nauczyć, to robić kanapki wieczorem i chować do lodówki. Bo o 5 rano, na ogół samo patrzenie na żarcie wywołuje u mnie mdłości i wiecznie za mało sobie papu do pracy robię. A potem o 12 mnie okropnie ssie.

powstrzyma mnie to przed kupieniem sobie poza domem jedzenia niezdrowego/drogiego/niesmacznego.

Ja mam o tyle dobrze, że z pracy mam wszędzie daleko. Albo nie mam czasu na szukanie transportu do najbliższego sklepu monopol... spożywczego :].

Sposób ubierania się traktuję jako jedną z możliwości wyrażania swojego charakteru

Cóż, opierając się na swoich dotychczasowych doświadczeniach, wyciągam wniosek, że jesteś w zdecydowanej mniejszości :].

Jeśli jednak jakieś mnie denerwują - to te o końcu świata. Bo wiem, że niektórzy ludzie, zwłaszcza starsi, potrafią się tym strasznie przejmować, a to tylko dodatkowo wszystkich nakręca.

Pragnę tutaj zauważyć, że Media Markt nigdy nie miał mądrych reklam. Zawsze wyróżniali się poziomem debilizmu w nich zawartym.

Co do obecnych reklam, to jedyne, co mogę z nich wywnioskować, to to, że 21.12 będą mieli na coś promocje. Ale nie potrafię spamiętać, na co. Chociaż wydaje mi się, że chodziło im głównie o powiązanie tej daty z ich marketem. Jak tak, to osiągnęli sukces.

Zaleta (?) kiełbasy w tym wypadku jest chyba tylko to, że... nie masz na niej podanej składu. Jestem przekonany, że Mendelejew odcisnka na niej nie mniejsze piętno smile_prosty.gif

Owszem. Ale pracowałem 6 lat temu w mięsnym, więc wiem, że te etykietki ze składnikami są na opakowaniach, w których wędliny dojeżdżają rano do sklepów. Można je też zaobserwować w marketach, gdzie wędliny często, w chłodziarkach, wciąż są w opakowaniach. I nie jest z nimi nawet w połowie tak źle, jak z tym nieszczęsnym serkiem. Problem jest innej natury. Mianowicie mięso, z którego się na ogół składają, jest najgorszego sortu odpadkami. Oczywiście, zależy to od firmy i przedziału cenowego, ale czasami lepiej nie wiedzieć, co się je. Bo potem ciężko cokolwiek przełknąć...

Najlepszy jest niepokoj przed pasteryzacją.

Nie słyszałem o tym niepokoju. Dobrze wiem, z czym się to wiąże, więc nie wiem, co w tym złego.

Owszem, są produkty, które nie powinny być zagotowywane (np. miód) a mimo to bywają, ale jedyne, czym grozi wtedy ich spożycie, to... nic. Po prostu nie mają wartości odżywczych, ale nie szkodzą.

Chipsy solone z Tesco mają następujący skład: ziemniaki, olej, sól. Same sztuczności tongue_prosty.gif

Może. Ale one są niedobre same w sobie, więc nie widzę problemu ich "naturalności".

Na ile ta opinia Twoim zdaniem wynika z rzetelnych badań naukowych, a na ile z legend urbańskich i przypowieści ludowych?

I tu mnie masz, ale tylko dlatego, że nie pamiętam, gdzie o czym czytałem. Nie pasjonuję się archiwizowaniem artykułów o szkodliwości chemicznych dodatków używanych do konserwowania żywności, więc nie potrafię udzielić rzetelnej odpowiedzi na Twoje pytanie.

Sklepy w obecnym tego słowa znaczeniu będą powoli znikały z rynku zastępowane przez ich wirtualne odpowiedniki. I ja na pewno nie będę za nimi płakał.

Jedyne, za czym będę tęsknił (jeśli tego dożyję :]), to tradycyjne spożywczaki. Póki co, to nie wyobrażam za bardzo sobie kupowania żywności przez internet, choć wiem, że taka możliwość o "n" lat istnieje.

Kupowanie przez internet, to wygoda. Szczególnie dla ludzi, dla których objeżdżanie miasta (albo kilku), w celu znalezienia np. jakiegoś gadżetu, to zwyczajna strata czasu i dość wątpliwa przyjemność. Choć znam osoby, które nie wyobrażają sobie dnia bez wizyty w Biedronce. Choćby po to, by kupić kilka bułek.

PS.

Pogubiłem się w tagach (jak zawsze :]), więc sami się musicie domyślić, do kogo się odnoszę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BTW Sam olej jest szkodliwy .Zero energii "praktycznej" jakie mają np.cukry złożone

Straszne uogólnienie. Nadmiar olejów jest szkodliwy, sam olej (np. z pestek winogron) stosowany w odpowiednich ilościach jest jak najbardziej pożyteczny dla organizmu ludzkiego, żeby wspomnieć tylko wysoką zawartość frakcji HDL, NNKT czy witaminy E (bardzo ważny antyutleniacz).

Ofc najlepiej stosować w postaci łyżki czy dwóch przy większym posiłku, a nie np. w przetworzonych chipsach. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do picia polecam wodę z miodem. Mała łyżeczką na butelkę wystarczy. Sama woda również mi wydaje się dość mdła, szczególnie rano, kiedy po całej nocy zasycha mi w gardle (nie, nie jest to związane z wiadomo czym, nie spożywam tego wink_prosty.gif).

Niestety, nie zawsze jest czas na zrobienie sobie czegoś porządniejszego, ale kiełbasy od dawna nie tykam. Też staram się brać kanapki na uczelnię. Rzadziej z wędliną, wolę żółty ser, który jest chyba jednym produktem typu nabiał, który jem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do picia polecam wodę z miodem. Mała łyżeczką na butelkę wystarczy.

Też polecam, szczególnie zważywszy na fakt dużej różnorodności gatunków miodu. Właściwości odżywcze + smak. Świetne np. do kawy zamiast cukru :].

Btw., o jakiej butelce piszesz?

Sama woda również mi wydaje się dość mdła, szczególnie rano, kiedy po całej nocy zasycha mi w gardle (nie, nie jest to związane z wiadomo czym, nie spożywam tego wink_prosty.gif).

Mnie to się raczej skojarzyło z mieszkaniem w bloku. Mianowicie zamknięte okno + włączone grzejniki = koszmarna suchość w gardle + uniemożliwiające oddychanie skrzepy w nosie. Masakra normalnie. Nienawidzę, gdy jest zimno na dworze, bo nie idzie otworzyć w nocy okna. Czym to się kończy, to właśnie napisałem...

wolę żółty ser, który jest chyba jednym produktem typu nabiał, który jem.

Ostatnio w tańszych "gotowcach" bardzo popularny zrobił się tzw. substytut sera, nazywany także analogiem sera. Widziałem to coś ostatnio także w Netto. Jaśniejsze od normalnego sera i kruszące się. Nie wiem, jak smakuje i, tak szczerze, to nie ciągnie mnie do poznania walorów smakowych tego wytworu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mnie to się raczej skojarzyło z mieszkaniem w bloku. Mianowicie zamknięte okno + włączone grzejniki = koszmarna suchość w gardle + uniemożliwiające oddychanie skrzepy w nosie. Masakra normalnie. Nienawidzę, gdy jest zimno na dworze, bo nie idzie otworzyć w nocy okna. Czym to się kończy, to właśnie napisałem...

Teraz to ja już się przyzwyczaiłem, ale kiedyś w nocy budziłem się i chlałem wodę, żeby pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia. A jak woda to po godzince także ubikacja...

Ostatnio w tańszych "gotowcach" bardzo popularny zrobił się tzw. substytut sera, nazywany także analogiem sera. Widziałem to coś ostatnio także w Netto. Jaśniejsze od normalnego sera i kruszące się. Nie wiem, jak smakuje i, tak szczerze, to nie ciągnie mnie do poznania walorów smakowych tego wytworu.

Substytut sera? Coś jak biała czekolada? :P Ja myślałem, że takim podrobionym serem są wszystkie te tańsze, które smakują jednakowo, jak guma i takie też wrażenie sprawiają w dotyku. Ale mimo wszystko najgorsze nie są.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Up

A widzisz, nie są. Wymyślili coś bardziej podłego, niż te tanie pseudosery. Nawet nie wiem, jak to, co obecnie się dodaje do mrożonych pizz, czy zapiekanek, nazwać. Taki biały-żółty ser. Wiem za to, że podgrzanie tego w piekarniku, powoduje wydobycie się z tego okropnego, "słonego" smrodu. W robocie załatwiłem sobie taki piekarnik, z którego z lubością korzysta wicekierownik, który faszeruje się zapiekankami z marketów (zjada po 3-4 dziennie...), posypanych takim analogiem właśnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, a wy ciągle o jedzeniu tongue_prosty.gif

No nic, od siebie wypadałoby coś dodać, zwłaszcza że lubię gotować w jakości zaspokajającej co bardziej wysublimowane gusta. wink_prosty.gif Cóż, sztuczna implementacja składników pochodzenia nienaturalnego w żywności jest niestety wszechobecna. Już nawet człowiek czasem boi się przeglądać etykiety...

Jednakże, trzeba wziąć też to pod uwagę, że żywność była modyfikowana(genetycznie) już od "x" tysięcy lat, kiedy to człowiek wyselekcjonował spośród niezliczonych gatunków traw, tę którą może odżywić swoją rodzinę i przejść z koczowniczego na osadniczy tryb życia(rewolucja neolityczna) a i ciekawe później ją krzyżując, aby otrzymać optymalne właściwości. Dzisiejsza technika pozwala, na dalece bardziej zaawansowaną ingerencję w genom przytoczonego zboża(który to, nie tak dawno został "rozszyfrowany"), a co za tym idzie zwiększenie dochodów potentatów przetwórstwa szeroko pojętego jadła. Bo ten proces już trwa i nie sprowadza się tylko do zmian w kodzie genetycznym pszenicy.

Taka przykładowo kukurydza, mając ogromne nagromadzenie owoców w kolbie, nie jest sama w stanie się rozsiać, osobiście też nie wyczułem spożywając ją, ugotowaną pestek, z których następna mogłaby się rozsiać. Taka samo ma się rzecz z krowami - tak je uzależniliśmy od człowieka, że samoistnie i w "dziczy" już praktycznie nie istnieją - muszą być wydojone z nadmiaru mleka zgromadzonego w wymionach, a i ich możliwości obrony w przypadku ataku drapieżnika są znikome. Teraz mamy czas gdy żywność jest możliwie najtańsza. Powoli zaczyna drożeć, a gdy okaże się że degradacja środowiska zakroiła się na zbyt wysoką skalę jej(i nie tylko) ceny drastycznie wzrosną. Pomijając już kwestię tego, że sami nie będziemy raczej przez to więcej zarabiać, to zauważywszy, że gdy wyginie gatunek ludzki, ziemia wcale nie zaroi nagle się od zwierząt i roślin. Ogromne ilości gatunków nie będą mogły przetrwać i przystosować się do nowego świata.

Pod kulinaria, to za bardzo nie pasowało, za co po trochę przepraszam, chcę tylko zwrócić uwagę na całe spektrum zmian, a nie tylko wąskie pojmowanie: chemia zła->modyfikacje genetyczne i dzieci(? prawnuki), możliwe że będą chodziły z trzecią ręką z tyłu głowy. nuke.gif

Odnośnie odzieży, to mam hmm... Zagwozdkę - ile przykładowo czasu chodzicie w jednych butach?

Bo nie tak dawno dowiedziałem się, że buty zmienia się co miesiąc/dwa na nowe. Posiadając jednakże w swojej szafie niezbyt bogatą ich kolekcje, a także fakt jako takiego, ale jednak ich szanowania zdziwiło mnie to. Tak samo jak bum na bycie modnym w danym sezonie. Chodzę w tym co lubię i jest jeszcze na mnie dobre trollface.gif , a tak szczerze powiedziawszy to odwołam się do wcześniejszych wypowiedzi, mając bardzo zbliżone zdanie, mianowicie:

Ani mnie to ziębi, ani mnie to grzeje.

oraz

Poprzez styl ubierania, staram się wyrażać swoją osobowość/charakter.

Także dalekie jest ode mnie postępowanie, aby kupując jakiś ciuch zastanawiać się co inni będą o tym sądzić, bądź specjalnie się przechwalać: "co, gdzie, jak, za ile i jakie deal'e".

Ubieramy się zresztą tak, aby sobie sprawić przyjemność, no i to także, zaintrygowanie płci przeciwnej swoją prezencją. cheesy.gif

Z innej beczki - macie jakieś awersje, czy uprzedzenia odnośnie tak zwanych CiuchLandów, czy innych giełd? Bo poza ogromną ilością czasu, jaką trzeba poświęcić na znalezienie czegoś odpowiadającego naszemu gustowi i zadowalającej jakości, to za coś podobnego w niejednym FashionHouse'ie można by przepłacić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, a wy ciągle o jedzeniu tongue_prosty.gif

Ale z innej strony, niż w Kuchni się o tym rozpisują. Na ogół :]. Poza tym, niziołka (jeszcze) nikogo po uszach nie zdzieliła, więc ćśśśś :].

Cóż, sztuczna implementacja składników pochodzenia nienaturalnego w żywności jest niestety wszechobecna. Już nawet człowiek czasem boi się przeglądać etykiety...

Bać, się nie boję, ale mam paskudną przypadłość czytania etykiet zawsze po spożyciu danego produktu. Nie zdarzyło mi się przed. Może to i dobrze, bo pewnie umarłbym z głodu :].

Ostatnio znów głośno zrobiło się o GMO. Że be, że trujące, że cośtam. Ale nie przypominam sobie, bym gdzieś czytał o przypadkach chorób związanych ze spożyciem takiej żywności (co oczywiście nie wyklucza istnienia na to dowodów; po prostu ich nie widziałem). Poza tym, od dawna jest niemal do wszystkiego dodawana skrobia kukurydziana modyfikowana. Może się mylę, ale tutaj chyba chodzi właśnie o to GMO. Więc wychodzi na to, że ustawy sobie, a GMO weszło tylnymi drzwiami.

żywność była modyfikowana(genetycznie) już od "x" tysięcy lat, kiedy to człowiek wyselekcjonował spośród niezliczonych gatunków traw a i ciekawe później ją krzyżując, aby otrzymać optymalne właściwości.

Tak, ale tutaj piszesz o wyselekcjonowaniu i krzyżowaniu zbliżonych gatunków. A GMO, to zabawa z DNA, gdzie miesza się w tym DNA, dodając do istniejące inne (uodporniające np. na choroby). Nie mam tutaj zbyt dużej wiedzy, więc nie chcę się rozpisywać, bo i tak walnę babola, że wstyd.

to zauważywszy, że gdy wyginie gatunek ludzki, ziemia wcale nie zaroi nagle się od zwierząt i roślin.

Śmiem twierdzić, że człowiek jest niczym karaluch. Chyba tylko kompletna (i nagła) dezintegracja Ziemi jest nas w stanie wyczyścić z kart historii.

Co do zniknięcia ludzi i odrodzenia się natury, to to "nagle" jest pojęciem dość względnym. Biorąc pod uwagę wiek Ziemi, to będzie naprawdę niczym "kilka sekund". Lecz biorąc pod uwagę nas i czas, gdy istniejemy, to owszem, proces będzie długo trwał.

Ogromne ilości gatunków nie będą mogły przetrwać i przystosować się do nowego świata.

Ale tak serio, to ile tych uzależnionych od nas gatunków zwierząt i roślin jest? Poza tym, jak to się mówi: "natura nie lubi pustki". Wymarłe gatunki będą zastąpione przez inne, lepiej sobie radzące. Poza tym, udomowione gatunki zwierząt mogą ulec zdziczeniu, niczym psy i dobrze sobie radzić bez nas. nie widzę tutaj żadnego problemu.

chemia zła->modyfikacje genetyczne i dzieci(? prawnuki), możliwe że będą chodziły z trzecią ręką z tyłu głowy. nuke.gif

Problem w tym, że nowinki wprowadzamy z tak ogromną prędkością, że nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jakie będą tego skutki długoterminowe. Zobaczymy za kilka pokoleń.

Zagwozdkę - ile przykładowo czasu chodzicie w jednych butach?

W "adidasach" dopóki się nie rozpadną. Więc od kilku miesięcy, do ok. roku. Ale w glanach śmigam już trzeci, albo czwarty rok. A że wykonane z dobrego materiału, to i trzymają się cudnie.

Bo nie tak dawno dowiedziałem się, że buty zmienia się co miesiąc/dwa na nowe.

Nie wierz reklamom. One kułamiom :]. A tak serio, to skąd ten pogląd?

Tak samo jak bum na bycie modnym w danym sezonie.

Nie nazwałbym tego bumem, bo bum sugeruje nagłe pojawienie się tego trendu i równie szybkie jego wygaśnięcie. A sobki pragnące być zawsze modni są od początku istnienia cywilizacji. A pewnie i wcześniej tacy byli. Nic nie poradzisz.

macie jakieś awersje, czy uprzedzenia odnośnie tak zwanych CiuchLandów, czy innych giełd?

Nie. Ale to pewnie dlatego, że nie zaglądam to tego typu przybytków. Nie lubię grzebać godzinami w koszach z ciuchami, by znaleźć coś, co mi się podoba. Wiem czego chcę, więc idę tam, gdzie wiem, że to będzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobre pytanie z tymi butami, bo zawsze się zastanawiałem, czy to tylko ja tak tyram obuwie, że pod koniec jego żywota dziury robią się nie tylko we wkładce, ale i w podeszwie, a co ostatnio mi się przytrafiło - także przy palcach :D. Najdłużej w jednej parze wytrzymałem 2 lata, aczkolwiek nie były to buciki należące do tanich. Teraz góra rok zarówno w tych, które używam na co dzień, jak i w tych do piłki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... buty.. akurat ja mam z tym baaardzo duży problem. Muszę znaleźć zawsze w sklepie rozmiar 47/48 i żeby jeszcze były jakieś w miarę wygodne no i jakoś wyglądały, no masakra po prostu. W każdym razie, mam też tendencję do noszenia tylko jednych butów (bo więcej zazwyczaj nie mam) ciągle i do wszystkiego więc bardzo szybko mi się psują (nie mam też w zwyczaju chodzenia tylko po chodniku, wiecie wycieczki po lasach i te sprawy ;) ) Marzę o jakichs solidnych butach, ale jeszcze mi się nie zdarzyło żebym miał jakieś dłużej niż rok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bo zawsze się zastanawiałem, czy to tylko ja tak tyram obuwie,

Mój tato, to w ogóle kupuje buty raz na cztery lata (i to najtańsze, jakie znajdzie). Aż trzeba się na niego drzeć, bo mu podeszwy całkiem odpadły :].

że pod koniec jego żywota dziury robią się nie tylko we wkładce, ale i w podeszwie, a co ostatnio mi się przytrafiło - także przy palcach :D.

Nie no, aż taki "oszczędny" nie jestem. Jak stwierdzę, że albo śmierdzą [:)], albo są poniszczone w inny sposób (nawet z wierzchu), to wymieniam na inne. Tym bardziej, że nie widzę sensu na przepłacanie za markowe buty, które i tak są robione w tych samych fabrykach, co "no name", tylko na innych zmianach :]. Wiecie, kierownictwo i kontrola jakości na ogół działa na rannej zmianie. Więc skoro (przynajmniej w moim przypadku) buty za 60 zł i za 360 zł wyglądają podobnie i trzymają się kupy mniej więcej tyle samo czasu, to nie widzę sensu w płaceniu za logo.

Muszę znaleźć zawsze w sklepie rozmiar 47/48 i żeby jeszcze były jakieś w miarę wygodne no i jakoś wyglądały, no masakra po prostu.

A możesz chodzić po wodzie :]?

@Down

MarciCthulhu - zarzucę sucharem:

Nie, nie miał dużych stup. Miał do nich przyczepione Milky Way :].

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, kierownictwo i kontrola jakości na ogół działa na rannej zmianie. Więc skoro (przynajmniej w moim przypadku) buty za 60 zł i za 360 zł wyglądają podobnie i trzymają się kupy mniej więcej tyle samo czasu, to nie widzę sensu w płaceniu za logo.
O, to tu się nie zgodzimy. Miewałem buty za obie kwoty, szczególnie w przypadku grania w piłkę nożną była różnica (tańsze to jakiś miesiąc-dwa grania, droższe to całe wakacje z hakiem). Na dodatek zdarzają się perełki, trzymające 5+ lat. (jedne z gimnazjum - a jestem rocznik '91 - do tej pory trzymam jako "robocze" - podeszwa zaczęła odchodzić jakieś 2-3 lata temu, ale nie do malowania idealne; inne, do grania w nogę na hali i orlikach, mam od liceum i oprócz złochanej wkładki i otarć są bez skazy, żadnych odlepień itp.).

Zresztą, akurat obuwie trzyma mi się długo, zazwyczaj powyżej 2 lat każdy rodzaj butów. Na ubranie pod tym względem też nie mogę narzekać, poza tym, jako że w domu mieszkam (poza studiowaniem), to i roboty dużo - dlatego szmaty też znajdą u mnie zastosowanie,

Co do GMO - zacytuję jednego z moich wykładowców na polibudzie - jego jedyną największą obawą przed GMO jest to, że może się nagle znaleźć robaczek, który wypleni pół zbóż Europy (ze względu na obniżoną różnorodność genetyczną).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie obuwniczego tematu - przyłączam się do zdania Teba, ja też różnicę widzę. Miałem swego czasu buty na zimę, w których dało się też chodzić po górach za jakieś śmieszne pieniądze, ale porównania między nimi, a tymi których używam teraz raczej nie ma (obecne jak je zaimpregnuję nie robią się mokre w środku nawet po 8 h łażenia po kolana w śniegu - sprawdzone).

Natomiast nie ukrywam, że do chodzenia po mieście nic droższego nie jest potrzebne, i ja z powodzeniem używam starych treków, które po tym, jak nadepnąłem sobie na jednego rakiem, po czym robiąc parę kroków w tył, żeby ocenić szkody drugim rakiem przydepnąłem drugiego buta (głupio, ale symetrycznie!) straciły większość swoich właściwości wodoodpornych.

Dawniej też byłem straszliwym niszczycielem butów, żadne nie wytrzymywały dłużej niż sezon, ale ostatnio coś skapcaniałem, i adidasy, które mam od wczesnej wiosny nadają się i na przyszłą wiosnę... Pewnie duża też w tym zasługa tego, że mniej muszę chodzić pieszo, bo krakowski Ruc(z/h)doczekał się w końcu połączenia z resztą miasta, i już nie muszę chodzić pieszo, można tramwajem ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisząc to, co napisałem, myślałem przede wszystkim o butach niewyczynowych. Czyli do zwyczajnego łażenia po mieście, czy do i z pracy/szkoły. To, że buty droższe, przeznaczone np. do uprawiania sportu, są dużo lepsze od tanich podróbek, wydawało mi się na tyle oczywiste, że przemilczałem ten fakt. Cóż, mój błąd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem przeciwko tej ustawie o GMO.

Bo jeśli na polu a będzie rosła roślina x, a na polu b roślina x, tyle że modyfikowana to po jakims czasie, roślina modyfikowana przeniesie się na drugie pole i zniszczy uprawy (a właściwie, to zastapi) żywności która nie jest modyfikowana - bo w końcu jest "silniejsza".

A poza tym, badania na szczurach wykazały w bodajże 4 pokoleniu szczury karmione GMO miały raka...

Kolejny argument, to fakt że parę firm które mają patenty powiązane z GMO miały by wyłącznośc na rynku... pozwamI szybko by wykończyli inne firmy.

A poza tym - taka żywność jest mniej smaczna, a jeśli Komorowski podpisze ustawę, to tylko taka będzie po krótkim czasie dostepna na rynku (patrz pierwszy argument).

Jak ktoś lubi karmić się "taniochą" niech idzie do McDonalda, lub innego fastfooda - proste.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...