Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Religie

Polecane posty

Obrazowa historyjka. Wychodzisz z domu, idziesz w lewo. Tylko, że Bóg wiedziałby również, co stanie się, gdy pójdziesz w prawo. Można to sobie wyobrazić jako takie drzewo z dalszymi rozgałęzieniami. Bóg WIE o wszystkich tych rozgałęzieniach i o wszystkich wersjach przyszłości, które powstaną na skutek czyjegoś wyboru. Natomiast wybór zawsze należy do Ciebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam wrażenie, że niektórzy zupełnie błędnie podchodzą do czytania Biblii i nie rozumieją jej przesłania. Wrócę do Abrahama. W tym fragmencie jest zupełnie bez sensu zastanawianie się po co Bóg poddał Abrahama próbie, skoro wiedział jak ten postąpi. Przecież Biblia to przesłanie do ludzi, więc należy całą sytuację rozpatrywać z punktu widzenia Abrahama. On pewnych rzeczy nie wiedział o sobie, a w tej sytuacji się dowiedział. Po pierwsze, że jest zdolny do wielkich poświęceń. Po drugie, jeśli będzie postępował zgodnie z boskimi wskazówkami, nie stanie mu się krzywda, że Bóg jest łaskawy i miłosierny dla tych, którzy Go słuchają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dAligator

Ty brak wolnej woli postrzegasz jako magiczne bariery zatrzymujące człowieka, ja to widzę w ten sposób: wszystko, WSZYSTKO, co robi człowiek, ma swój powód, swoje podłoże w przeszłości.

Jaki powód ma w przeszłości nowonarodzone dziecko?

Jasne, jest wiele czynników, które decydują o tym, jak postąpimy, ale są one zmiennymi, a ostateczna decyzja pozostaje nam. To, że mam preferencje do X, nie znaczy, że nie mogę wybrać Y.

Z takim podejściem nie byłoby większej innowacyjności, wynalazczości.

To jest jak kostki domino - kostka ma jedną możliwość: upaść - jest to spowodowane wpływem poprzedniej kostki.

Analoga jak dla mnie bezsensowna. Nie jesteśmy biernym odbiorcą przeszłych wyborów, tylko aktywną i decydującą jednostką.

- człowiek stojący przed wyborem: zadźgać nożem kuchennym kochanka, którego nakrył z żoną, czy go oszczędzić?

Ty sądzisz, że wybór będzie wolny. Pomyśl: co to znaczy "wolny wybór"? Skąd się bierze decyzja taka, a nie inna?

Moralność, przeszłe doświadczenia, zmienne okoliczności, tona zmiennych... która tak naprawdę może niczego nie oznaczać, bo nowe, nieznane okoliczności - błagania czy twarda postawa - mogą wszystko zmienić. Człowiek się przystosowuje do zmian, co nie znaczy, że nie ma wolnej woli. Może wybrać zarówno zadźganie jak i oszczędzenie i stawić czoła konsekwencjom.

Bez tego możnaby automatycznie wieszać niewinnych ludzi, w końcu nie mają wolnej woli i najpewniej zabiją.

Oto, co sądzę: to, czy mąż zabije kochanka, zależy od tego, czy przeważy w nim nienawiść, czy opanowanie. To z kolei wynika z jego osobowości - jeśli jego życie przebiegało wśród dobrych, mądrych i odpowiedzialnych ludzi, to jego psychika po prostu nie będzie w stanie dopuścić do zabójstwa, bo wykształcone w nim opanowanie przeważy nienawiść.

To, że mamy jakieś preferencje, ogranicza nasze możliwości? Nie. Mogę zjeść czarny chleb, mimo że preferencje mam w kierunku białego.

Człowiek musi wybrać to, co uważa za słuszne. Taka jest nasza natura - wolność i inteligencja prowadzą do tego, że mamy różne wizje świata, różne światpoglądy i preferencje i... możemy je zmieniać w zasadzie bez ograniczeń. Bez tego nie moglibyśmy funkcjonować w rzeczywistości.

W tej kwestii przeczytaj post Czesiczka.

Jeśli natomiast mąż ów dorastał w patologicznej rodzinie, nie mając dobrych wzorców oraz obracał się w szemranym towarzystwie, to to wszystko na niego wpłynęło, uwarunkowując jego zachowania - taki człowiek nie będzie miał psychicznych blokad i ulegnie szałowi, mordując kochanka żony.

Strasznie generalizujesz ludzi. Ich psychika nie jest zerojedynkowa, a życie w środowisku patologicznym może wykształcić zarówno to, co opisujesz, jak i mocną niechęć do niego i w konsekwencji znacznie kontrastujący światopogląd. Ponadto ludzki umysł jest zmienny, nie stały, nie żyje w próżni, spotyka inne, odmienne przykłady i dokonuje wyborów. To, że ostatecznie wybierze taki, a taki, nie oznacza, że nie ma możliwości wybrać czegoś innego. Nie jesteśmy niewolnikami otoczenia.

Podsumowując: decyzje ludzkie nie biorą się znikąd, nie są "wolne" - zawsze są czymś uzasadnione.

Nie, nie są wolne. Nie znaczy też, że są zamknięte, niezmienne, niemożliwe do wyboru wbrew przesłankom, racjonalności, wolnemu duchowi czy jakiejkolwiek innej cesze ludzkiej.

Nie można seryjnego mordercy obarczyć odpowiedzialnością jako jedynego winnego, bo "to on zabił, nikt go nie zmuszał". ZAWSZE jest jakaś głębsza przyczyna - zaniedbanie przez rodziców, krzywdy doznane ze strony innych ludzi i tak dalej - to wszystko kształtuje pełnego zła człowieka, którego czyny zostały sprowokowane przez to, czego doświadczył.

Jeśli nie był stabilny psychicznie, wyląduje w odpowiednim zakładzie. Jeśli był - odbębni karę, najpewniej do końca życia. To proste.

Wybór to ogniwo łańcucha przyczyn i skutków.

Skutków? Skutki następują po wyborze, natomiast "przyczyny", a raczej przesłanki determinują nasz wybór, ale nie są decyzyjne. Tym jest nasz mózg.

W mróz mogę zarówno wybiec nago, wbrew wszystkim doświadczeniom, zdrowemu rozsądkowi, racjonalności itepe, bez jakiegokolwiek uzasadnienia, skrywanej chęci zrobienia czegoś głupiego czy czegokolwiek podobnego jak i podążyć za przesłankami i doświadczeniami i ciepło się ubrać. To, że wybiorę to drugie, nie oznacza, że nie mogę wybrać tego pierwszego.

Co do Boga: Bóg wie dokładnie, którą z tych gałęzi człowiek wybierze. Inaczej nie jest wszechwiedzący.

Kolego, wałkujemy ci to już od parunastu postów. Przeczytaj je i zrozum, że omniscjencja nie oznacza wyzucia z możliwości wyboru.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dAligator - Problem polega na tym, że traktujesz Boga tak, jakby dotyczył go czas. Ja to widzę w ten sposób, że istnieje przeznaczenie - Bóg wie, co uczynimy - wszystko zależy od wielu czynników, prawdopodobieństwo może się równać jedynie 0% albo 100%, czyli chyba tak jak ty. Z jednym wyjątkiem, uznaję wolną wolę jako po prostu jeden dodatkowy czynnik.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bóg zawsze wie, co uczynimy. Nie zmienia to jednak faktu, że wpływ na to, co uczynimy ma nasza wola. Po prostu Bóg wie, jaki.

nasza wola + masa różnych innych czynników = nasze działanie

Bóg zna wszystkie zmienne, a my tylko "naszą wolę" i kilka ze zbioru "masa różnych innych zmiennych".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, co myślę, że żeby kontynuować tę bezowocną do tej pory dyskusję należy zdefiniować pojęcie wolnej woli, bo możliwe, że gadamy o zupełnie różnych rzeczach. To jest w ogóle powszechny problem w rozmowach na tematy filozoficzne - różnice w rozumieniu różnych pojęć.

Dzisiaj jestem już strasznie zmęczony (właśnie wróciłem z tenisa), więc dopiero jutro obejrzę wykład i podam ci moją definicję wolnej woli. Dobranoc ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość tomkalon

Problem wolnej woli, to nie tyle kwestia naukowa, co metafizyczna. Nie można sformułować kryteriów, które by ją uzasadniały - ot albo zakładamy, że jest, albo jej nie ma. Dobra definicja wolnej woli - Searle'a - wolna wola to akt intencjonalny nie posiadający przyczyny wystarczającej. Innymi słowy - niezdeterminowany przez coś innego, niż świadomość, gdzie świadomość w tym wypadku musi mieć pewną autonomiczność względem materii. Myślę, że satysfakcjonujący może tu być jedynie koncepcja superweniencji.

Co do problemu - wolna wola a wszechmoc i wszechwiedza Boga, wiele na ten temat napisano już w seriach typu - Blackwell, Cambridge itp. Dobrze pamiętam jedną publikację na temat relacji moralność a religia, gdzie ateista otwarcie stwierdza - sprzeczność widzi tylko ten, kto chce tam widzieć sprzeczność.

edit:

To nie krzykliwy, kpiący ateista, wręcz przeciwnie - Harris zaskoczył mnie spokojem i pokorą.

Akurat w jego przypadku to stwierdzenie jest nietrafione. Zamiast czerpać wiedzę z Youtuba'a warto zabrać się za książki wydawane przez wydawnictwa gwarantujące jakiś poziom - nie tak dawno ukazały się polskie odpowiedniki zagranicznych serii (w np. Przewodnik po filozofii umysłu). Co ważne, mamy tu do czynienia z tekstami o charakterze akademickim, a nie publikacjami, gdzie dokonuje się gwałtu na metodologii nauk.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, ja ufam raczej namacalnej nauce, niż niepewnej metafizyce smile_prosty2.gif

To namacalnie naukowo udowodnij mi, jeśliś łaskaw, że świat istnieje? Potrafisz? Wątpię.

Człowiek nie jest jeszcze niestety na takim poziomie naukowym, aby móc roztrząsać sprawy wolnej woli na innym gruncie niż filozoficznym (w tym przypadku metafizycznym). Wszystko zależy od tego, jakie nurty, przekonania i tezy filozoficzne popierasz. A kłócenie się o ich prawdziwość ma tyle samo sensu, co spieranie się o to, czy jabłka są smaczne...

Odwoływałeś się też do sprzeczności wolnej woli z wszechmocą Boga. Zastanów się jednak, czy skoro Bóg jest wszechmocny to, dlaczego ma nie potrafić robić rzeczy nawet sprzecznych z logiką. Mnie bardziej interesuje w tym wszystkim cel, jakim Stwórca się kierował.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość tomkalon
Widzisz, ja ufam raczej namacalnej nauce, niż niepewnej metafizyce smile_prosty2.gif

Nie kompromituj się. W całym poście nie robisz nic innego, jak uprawiasz twardą metafizykę. Zanim do czegoś się odniesiesz, dowiedz się co kryje się pod konkretnymi pojęciami.

BTW - każdy system moralny opiera się na dobroci, tyle że inaczej jest pojmowana.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość tomkalon

Wiem, czym jest metafizyka, ale masz rację, w tym zdaniu palnąłem głupotę.

Trzeba pamiętać o tym, że czym innym jest twierdzenie, że nauka twierdzi, iż nie ma wolnej woli, a czymś innym teza - pozostając jedynie w obrębie tez naukowych, trudno postulować istnienie wolnej woli (tu się z Tobą zgadzam - przy czym nauka jako metoda poznania jest stanowiskiem metafizycznym). Rzecz w tym, że problem woli, jeśli naukę pojmujemy jako model zaproponowany przez Poppera i podobne, nie jest problemem naukowym. To nic innego jak filozofia, choć współczesna myśl wyspiarska ma dosyć magiczne podejście do języka i twierdzi, że jeśli coś nazwą naukowym, to takim rzeczywiście się staje. Dochodzi tu do śmiesznych sytuacji, gdzie ktoś krytykuje filozofię gloryfikując naukę, przy czym to co robi, jest dosyć naiwną filozofią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może nawet nie taki, jakim go doświadczamy, może jest w jakimś stopniu iluzją - bo przecież ludzka percepcja, zdolność poznania jest zamknięta w pięciu zmysłach

Zupełnie abstrahując od dyskusji, gwoli ścisłości: zmysłów jest znacznie więcej, m.in. propriocepcja, nocycepcja, zmysł równowagi. Ot, ciekawostka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzisz, słyszysz, dotykasz. Świat istnieje. Może nawet nie taki, jakim go doświadczamy, może jest w jakimś stopniu iluzją - bo przecież ludzka percepcja, zdolność poznania jest zamknięta w pięciu zmysłach, które "dostarczają" bodźce umysłowi, ten z kolei je przetwarza.

Ależ świat jest dokładnie taki, jakim go doświadczamy, co wcale nie sprawia, że inne organizmy mogą doświadczać go w inny sposób i również będą miały rację. Percepcja pszczoły nie jest wcale gorsza od percepcji człowieka, jest po prostu inna. Należy jeszcze dodać, że percepcja ludzi może różnić się nawet pomiędzy poszczególnymi osobnikami (przykładem mogą być daltoniści).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawsze lubiłem kardynała Dziwisza. Do tej pory wspaniale się prezentował na tle abs Michalika czy S.L.Głodzia.

Ale jak dziś usłyszałem cytaty z jego wczorajszego kazania. Że "prawo boskie stoi ponad prawem ludzkim" i że Sejm nie ma prawa przegłosowywać prawdy - czyli w tym przypadku legalizować in vitro, to się za głowę złapałem. Naszym hierarchom naprawdę się wydaje, że oni mogą narzucać organom państwa swoją wolę, bo taka jest ich interpretacja Pisma Świętego. Że jak episkopat każe, to Sejm ma słuchać. Dla mnie to szok. Średniowiecze pełną gębą. Kolejni "światli ludzie" którzy wiedzą lepiej co jest dobre dla Polaków. IMHO jeśli nasi hierarchowie chcą tak "rządzić" niech startują w wyborach. Inaczej nie mogą mi narzucać swojej woli. Kapłani mają nauczać, przekonywać, dawać przykład. A nie rozkazywać, wymagać bezwzględnego posłuszeństwa, arbitralnie decydować o wszystkim i wprowadzać kary.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kapłani mają nauczać, przekonywać, dawać przykład. A nie rozkazywać, wymagać bezwzględnego posłuszeństwa, arbitralnie decydować o wszystkim i wprowadzać kary.

I nie mogą tego robić przecież. Mogą najwyżej nakładać kary kościelne z ekskomuniką włącznie. Nie ma to jednak żadnego wpływu na życie doczesne takiego delikwenta a jest tylko stwierdzeniem prostego faktu: nie zgadzasz się z katolickim nauczaniem to nie jesteś katolikiem. Dla mnie całkiem naturalna sprawa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Santus - problem w tym, że nauczanie Kościoła potrafi być wewnętrznie sprzeczne, więc co wtedy? Chodzi mi o rzecz jasna o konkretne sytuacje, w których jeden kapłan głosi jedno, drugi na ten sam temat coś zupełnie przeciwnego, a nie o doktrynę.

Dla mnie poglądy kard. Dziwisza i Michalika są absolutnie nie do przyjęcia, a język, jakim je głoszą przyprawia tylko o zawrót głowy. Nie przeszkadza mi to w nazywaniu się katolikiem, bo imho rzeczą ważniejszą jest system wyznawanych wartości, a te jednak w znacznej mierze z katolicyzmem się pokrywają. Broń Boże w 100%, bo to chyba tylko bezmózgie owce tak mają ;-).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Santus - problem w tym, że nauczanie Kościoła potrafi być wewnętrznie sprzeczne, więc co wtedy? Chodzi mi o rzecz jasna o konkretne sytuacje, w których jeden kapłan głosi jedno, drugi na ten sam temat coś zupełnie przeciwnego, a nie o doktrynę.

Nauczanie Kościoła a prywatne nauczanie jakiegoś konkretnego księdza to 2 różne rzeczy. Jak słyszysz coś sprzecznego z doktryną katolicką z ust księdza to idź z tym wyżej. Magisterium jest tylko jedno. Ksiądz nie reprezentuje wyłącznie siebie. Jeśli chce reprezentować tylko siebie to niech zrzuci sutannę i najlepiej niech jeszcze dokona aktu apostazji. Wtedy nie ma problemu, może zacząć głosić co chce.

Dla mnie poglądy kard. Dziwisza i Michalika są absolutnie nie do przyjęcia, a język, jakim je głoszą przyprawia tylko o zawrót głowy. Nie przeszkadza mi to w nazywaniu się katolikiem, bo imho rzeczą ważniejszą jest system wyznawanych wartości, a te jednak w znacznej mierze z katolicyzmem się pokrywają. Broń Boże w 100%, bo to chyba tylko bezmózgie owce tak mają wink_prosty2.gif.

Dla mnie poglądy Dalajlamy są nie do przyjęcia i przyprawiają mnie o zawrót głowy. Nie przeszkadza mi to jednak nazywać się buddystą odmiany tybetańskiej. Widzi w tym jakąś sprzeczność?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Santus - bzdurne porównanie, myślę że sam wiesz dlaczego. Porównywanie poziomu wypowiedzi i poglądów kard. Dziwisza (reprezentanta raczej magicznego katolicyzmu, który mnie żenuje) z choćby ostatnim papieżem (wielkim intelektualistą) raczej nie przedstawia nam jednego wizerunku katolicyzmu jako religii. I mam prawo się nie zgadzać z wieloma rzeczami, które mówią i nadal uważać się za katolika - bo czyżbym miał wyłączać krytyczne myślenie, gdy słyszę kapłana?

PS Dlaczego trzecia osoba w ostatnim zdaniu? Niezbyt to przyjemne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Santus - bzdurne porównanie, myślę że sam wiesz dlaczego. Porównywanie poziomu wypowiedzi i poglądów kard. Dziwisza (reprezentanta raczej magicznego katolicyzmu, który mnie żenuje) z choćby ostatnim papieżem (wielkim intelektualistą) raczej nie przedstawia nam jednego wizerunku katolicyzmu jako religii.

Wizerunek może być różny bo kard. Dziwisz i ostatni papież to w końcu 2 różne, autonomiczne osoby. Tylko kard. Dziwisz jako kardynał podlegał tamtemu papieżowi i podlega obecnemu i nie może głosić rzeczy sprzecznych z katolicyzmem. Można przecież to samo powiedzieć na różne sposoby - głośniej, ciszej, bardziej kulturalnie lub mniej, użyć takich porównań lub innych. Nie oczekuj od kardynała publicznego opowiadania się za in vitro nawet jeśli swój sprzeciw wyrazi jakoś niefortunnie. Jak zapytasz papieża to stanie po jego stronie nawet jak zgani go za użyty język. A właściwie to nie powiedział nic niezwykłego - Bóg jest ponad człowiekiem i to człowiek będzie się tłumaczył przed Bogiem a nie odwrotnie.

I mam prawo się nie zgadzać z wieloma rzeczami, które mówią i nadal uważać się za katolika - bo czyżbym miał wyłączać krytyczne myślenie, gdy słyszę kapłana?

Absolutnie nie. Słuchaj i analizuj czy to co mówią jest zgodne Magisterium czy nie. Jeśli nie to masz do czynienia z heretykiem w sutannie którym powinna zająć się Inkwizycja występująca dzisiaj pod nazwą Kongregacji ds. Nauki i Wiary. Poprzedni papież był jej przewodniczącym czyli de facto naczelnym inkwizytorem.

PS Dlaczego trzecia osoba w ostatnim zdaniu? Niezbyt to przyjemne.

Nawet nie myślałem, że to może być nieprzyjemne - wybacz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba muszę założyć jakiś fanpage Bazylego, bo jego twórczość zasługuje na zachowanie dla potomnych:L

Zawsze lubiłem kardynała Dziwisza. Do tej pory wspaniale się prezentował na tle abs Michalika czy S.L.Głodzia.

Bo miał krótszą sukienkę niż tamci?
Naszym hierarchom naprawdę się wydaje, że oni mogą narzucać organom państwa swoją wolę
A Ty narzucasz moim organom swoją wolę. Jak czytam Twoje rewelacje, to wątroba próbuje przebić się przez otrzewną, nerki chcą schować się w jelicie grubym, a mózg nie uciekł tylko dlatego, że wszelkie otwory w czaszce zatkałem tamponami żony. I znowu muszę się tłumaczyć. Jestem ateistą. I jakoś nie czuję się zniewolony przez Kościół Katolicki. Ba, uważam, że jego przedstawiciele mają takie samo wypowiadać się jak członkowie Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami lub Stowarzyszenia Miłośników Wibratorów. KrK jest jednak troszkę większa organizacją, ale nie oznacza to, że nie może się wypowiadać. I lobbować, tak jak robi to chociażby Greenpeace czy organizacje feministyczne. Natomiast pokaż mi choć jeden przykład, gdzie Kościół bezpośrednio wpłynął na jakąkolwiek ustawę.
jeśli nasi hierarchowie chcą tak "rządzić" niech startują w wyborach
No i tu wychodzi znowu Twoja całkowita ignorancja. Rozdział Kościoła od państwa polega między innymi na tym, że duchowni nie mogą piastować funkcji państwowych. Ja rozumiem, że fajnie jest tak sobie pobredzić, jak się nie ma niczego innego do roboty, ale bez przesady.
Kapłani mają nauczać, przekonywać, dawać przykład. A nie rozkazywać, wymagać bezwzględnego posłuszeństwa, arbitralnie decydować o wszystkim i wprowadzać kary.

Się Ci nie podoba, to zabieraj wiaderko, grabki, łopatkę i przenieś się do innej piaskownicy.

Jak napisał Santus, albo akceptujesz warunki, albo droga wolna. Swego czasu był taki, który inaczej interpretował Pismo Święte. Nazywał się Marcin Luter. Jemu się udało, spróbuj, może Tobie też się uda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up - Choć czasem odnoszę wrażenie, że się przynajmniej "nieco" czepiasz 8azyliszka, to w tym przypadku w stu procentach Cię popieram. Fakt - każdy powinien pilnować swego poletka i tyle. Atoli, gdyby raptem uznano, że np. wszystkich niepełnosprawnych (powiedzmy, że umysłowo) trzeba z urzędu "kasować", to sądzę, że w takim przypadku nie tylko powinni wypowiadać się biskupi, ale też każdy porządny człowiek.

BTW, co to ma wspólnego z "religiami", jak dla mnie to zwykła dyskusja polityczna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BTW, co to ma wspólnego z "religiami", jak dla mnie to zwykła dyskusja polityczna.

Bo istnieje dzisiaj święty i a priori dla każdego oczywisty dogmat o całkowitym rozdziale religii od życia politycznego. A ponieważ pojawiła się postać jakiegoś hierarchy to rozmawiamy o tym w dziale religijnym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeniesione z PiG'u - RoZy

-Wracając do wypraw krzyżowych, wszystko zaczęło się przecież od muzułmanów, i ich przywódcy Alpa Arslana.

Problemem przy tym największym byli neofici muzułmańscy którzy chrześcijan masowo atakowali, choćby na szlakach handlowych.

Ekspansja Seldżuków była jedynie pretekstem, podobnie jak gorsze traktowanie chrześcijan przez neofitów muzułmańskich z Azji Środkowej, niż rządzących wcześniej w Palestynie Fatymidów. W rzeczywistości głównym powodem była chęć poprawienia wizerunku i umocnienia wpływu papiestwa, szarganego konfliktami wewnętrznymi i zewnętrznymi, chociaż oczywiście przyczyny były bardzo złożone, niemniej napady na chrześcijan to zdecydowanie dalsze kwestie.

Znów odbiegłem od krucjat, ich celem nie było nawracanie a zdobywanie ziemi, a że w "imię Boga" wszystko przychodziło łatwiej...

Zgadza się, ale w identyczny sposób można to odnieść do np. Dżihadu i działalności niektórych fundamentalistycznych organizacji muzułmańskich. Że za tym wszystkim nie stała i nie stoi wiara, że wszystko jest usankcjonowane wolą Boga i dzieje się na jego chwałę, tylko zwyczajna ludzka nienawiść, a nade wszystko pazerność i chęć powiększenia swych materialnych dóbr - to nie jest wyłącznie domena chrześcijańskich zbrodni, wystarczy się chociażby zastanowić, dlaczego w swych początkowych etapach istnienia islam zyskał taką popularność wśród nomadycznych ludów Półwyspu Arabskiego. Owszem, wizja raju i hurys jest wielce interesująca i ponadczasowa, ale coś mi podpowiada, że większą rolę odegrała tu skoncentrowana idea niesienia imienia Allaha (który był już przecież znany na długo przed działalnością Mahometa) do dużo żyźniejszych i bogatszych krain niż piaszczysta Arabia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dlaczego w swych początkowych etapach istnienia islam zyskał taką popularność wśród nomadycznych ludów Półwyspu Arabskiego.

Bardzo proste zasady wiary i przede wszystkim brak zobowiązań finansowych związanych z wyznawaniem islamu. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...