Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

Ja się cieszę, że zima idzie :smile: Niedługo otworzą lodowisko z powrotem :) - w tamtym roku wybudowali, wieć już drugi sezon będzie. Trzeba poczekać aż temperatura nie będzie przeszkadzać (na zebraniu wiejskim wójt powiedział, że musi nie przekraczać 10 stopni C, a na razie jest koło... yyy... nie wiem bo w dzie jestem w szkole, ale w radiu mówili, że dziś będzie ok 12 stopni). Poza tym śnieg jest fajny! No chyba, że leży na ulicy którą idziesz do szkoły... ehh... Prawdę mówiąc nie mam swojej ulubionej pory roku w zimie - jest śnieg i święta, na wiosnę - jest ładnie wszystko rozkwita, lato - wakacje, obozy, leniuchowanie, jesien - ładnie jest i mam urodziny :D

Konczę bo na informatyce zaczynamy coś robić... nareszczcie - siedzę już drugą godzinę przed kompem grając w flash-ówki...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź
Poza tym co to za zima bez śniegu? Co to za Święta bez śniegu??? W domu jakiś drapak, rodzina przy stole, karp zamordowany w obliczu prawa a za oknem buro i deszczowo to klimat nie ten !!!

Z tym się zgodzę, chociaż śniegu unikam jak ognia (trochę dziwne porównanie). Po prostu lubię, jak wszystko jest na miejscu*. Zima = śnieg, tak jak lato = słońce. Kropka.

*Nie, nie chodzi tu o porządek w... właściwie wszędzie, gdzie się ruszę. W bałaganie lepiej się odnajduję (dziwne, ale prawdziwe).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za miłość do zimy, to od razu ban powinien być... Jak można lubić taką pogodę? I co z tego, że jest wszędzie śnieg i ogólnie biało, że hej? JEST ZIMNO! I dla mnie to główny powód, dla którego zima jest be. Jakby było powyżej 15 stopni, to śnieg mógłby sobie leżeć. Nie przeszkadzało by mi to :].

A tak serio, to się zastanawiam, co u mnie na mieście będzie, jak mrozy przyjdą... Chodzi mi o tą sierpniową powódź. Budynki mają do tej pory mokre ściany, a chyba wiecie, co mróz robi z wodą? Znacie też właściwości zamarzniętej wody, związane z powiększaniem swojej objętości? Coś czuję, że kolejne domy się zawalą...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konczę bo na informatyce zaczynamy coś robić... nareszczcie - siedzę już drugą godzinę przed kompem grając w flash-ówki...

Znam ten ból. Dziś, po raz pierwszy w tym roku, zajęliśmy się praktyką na komputerach, a konkretnie bazami danych w (uwaga!) dBase! Jakby tego było mało, akurat moje stanowisko przestało widzieć OS, a że byłem pozbawion możliwości postawienia nowego systemu, zacząłem naprawiać klawiaturę z pomocą mojego nieodłącznego scyzoryka. Nauczyciel nawet pozwolił mi to dokończyć po lekcji...

@Stillborn: Ja lubię jak jest chłodniej. Zawsze mogę się ponaubierać i mieć cały zestaw kieszeni do dyspozycji, przy szortach nie ma nawet miejsca na saszetkę i scyzoryk, nie wspominając o niesamowicie płytkich kieszeniach. Poza tym, jak jest tak fajnie i chmurno, to w ogóle jest lepiej, bo troszkę powieje, nie grzeje tak intensywnie, nic w oczy prosto nie świeci i jest ok.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...] zacząłem naprawiać klawiaturę z pomocą mojego nieodłącznego scyzoryka. Nauczyciel nawet pozwolił mi to dokończyć po lekcji...

Aha. A co nauczyciel mówił o przypadku, gdyby naprawa się nie udała :]?

Ja lubię jak jest chłodniej.

Herezja!!! Na stos! :]

Zawsze mogę się ponaubierać i mieć cały zestaw kieszeni do dyspozycji, przy szortach nie ma nawet miejsca na saszetkę i scyzoryk, nie wspominając o niesamowicie płytkich kieszeniach.

Dlatego się naumiałem nosić bojówki. One mają tyle kieszeni, że na brak miejsca nie narzekam. Podejrzewam, że nawet gdybym coś ukradł i poupychał po kieszeniach, to nikt by tego nawet nie zauważył. Także, jak widzisz, wcale nie musisz być ubrany na ogra... tfu! cebulę, by mieć dużo miejsca w kieszeniach.

Na dodatek nie lubię mieć za dużo ciuchów na sobie.

Poza tym, jak jest tak fajnie

Nie jest...

i chmurno, to w ogóle jest lepiej, bo troszkę powieje, nie grzeje tak intensywnie, nic w oczy prosto nie świeci i jest ok.

Nic prosto w oczy nie świeci? To poczekaj, aż ten paskudny śnieg spadnie i słońce wyjdzie. I siądź bez sunglasses za kierownicą auta. Albo i nie, bo wypadek spowodujesz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i wszyscy daliśmy się wciągnąć w rozmowy okołoświąteczne... w połowie listopada. Ech.

Herezja!!! Na stos! :]
To zacznij od spalenia mnie. Po pierwsze - zima jest moją ulubioną porą roku, a dopiero przy temperaturze '-10' czuję, że żyję ;) Po drugie - mam już 'dużo kropek' w umiejętności uciekania przed paleniem mnie na stosie jako czarownicę (w końcu ćwiczę to od gimnazjum), więc i jeszcze udzieliłabym ci kilku użytecznych rad, jak się do tego zabrać ;]

A jeśli chodzi o zalety zimy - jest przyjemnie chłodno; jeśli jest ci zbyt zimno - możesz się cieplej ubrać; w lecie czasami nie wypada i nie można się bardziej rozebrać ;] Z przyjemnością oddycha się zimnym, świeżym powietrzem (a nie ciężkim jak pół tony), nie trzeba się obawiać ataku wściekłych komarów i innego robactwa; w zimie jest po prostu ciszej i przyjemniej i na dworze (podróż w ciemności o 6:00 na pociąg, gdy można nawdychać się świeżego powietrza w samotności, posłuchać w ciszy radia - lub samej ciszy przerywanej tylko skrzypieniem śniegu pod butami na swój niewyobrażalny urok). Jeśli chodzi o niejedzenie - to już każdy indywidualnie. Wiadomo, jak się gotuje - próbować trzeba, ale nikt się nie objada, bo wie, jakie pyszności będą wieczorem :)

No i zimie najlepiej smakują dwie rzeczy: pomarańcze i czekolada. I zwłaszcza to ostatnie kończy dyskusję ;)

Święta -> u nas jest to spotkanie rodzinne zdecydowanie bardziej tradycyjne, niż religijne. Element religijny nigdy nie miał u nas takiego znaczenia, jak raczej atmosfera bycia razem. A wszystko dzieje się wg schematu - 2 tygodnie wcześniej generalne porządki, tydzień wcześniej - gotowanie (zwłaszcza serniki, kutie, uszka, zupy, filety z mintaja <jako członkowie Trójkowego Klubu Wesołego Karpia nie jemy go! :D > ; mój brat zawsze robi po 'posyłkowego' (do sklepu po 'ale to już ostatnia rzecz, której zapomniałam kupić' lub 'przynieś/zanieś do osoby xyz to i to'), ja z kolei w dniu wigilii od rana pomagam w kuchni i w rozkładaniu talerzy z moim młodszym kuzynem. Z nim przy okazji wiąże się tradycja - bo w naszej rodzinie zawsze najmłodsze umiejące czytać dziecko rozdaje prezenty ;) Inna tradycja - zawsze zaczyna się co najmniej godzinę później, niż było wcześniej ustalone (np. ok 19.00). Nigdy nie włączamy telewizji ani radia w czasie kolacji.

Osobiście nie ma dla mnie znaczenia 'chrześcijańska' otoczka tego święta. Mi wystarczy świadomość spędzenia kilku godzin z najbliższą rodziną... No i jeszcze fakt, że akurat prawie się to pokrywa z przesileniem zimowym.

Dlatego się naumiałem nosić bojówki. One mają tyle kieszeni, że na brak miejsca nie narzekam. Podejrzewam, że nawet gdybym coś ukradł i poupychał po kieszeniach, to nikt by tego nawet nie zauważył. Także, jak widzisz, wcale nie musisz być ubrany na ogra... tfu! cebulę, by mieć dużo miejsca w kieszeniach.

Na dodatek nie lubię mieć za dużo ciuchów na sobie.

Ciuchy z dużą ilością kieszeni są super. I przepastne kieszenie w płaszczach. Zwykle pod koniec tygodnia je opróżniam ze wszystkiego, co potrafię w nich uzbierać i mogę odtworzyć dokładnie swoją historię najnowszą ;) Do tego - we wszystkim, co tylko mam a co ma kieszenie, mam jasno rozdzielone - gdzie noszę klucze, telefon, odtwarzacz, portfel i tak dalej, więc nawet nie sprawdzając kieszeni zawsze wiem, co ze sobą mam. Jest to dla mnie o tyle ważne, że każdorazowo po wyjściu z domu, z pociągu, spakowaniu się i tak dalej, zawsze muszę się upewnić, czy wzięłam wszystko - a jak łatwiej to zrobić, niż kiedy się dokładnie wie, gdzie czego szukać?

Znam ten ból. Dziś, po raz pierwszy w tym roku, zajęliśmy się praktyką na komputerach, a konkretnie bazami danych w (uwaga!) dBase! Jakby tego było mało, akurat moje stanowisko przestało widzieć OS, a że byłem pozbawion możliwości postawienia nowego systemu, zacząłem naprawiać klawiaturę z pomocą mojego nieodłącznego scyzoryka. Nauczyciel nawet pozwolił mi to dokończyć po lekcji...
Sprawy dotyczące zajęć z informatyki w szkole proponuję przenieść do tematu Szkoła. Te, związane ze studiami - to tematu Studia.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parę dni człowiek FoSu nie przegląda, a tu już rozmowa o śniegu i świętach. Heh, jeszcze chwila, to zacznie się rysowanie czapek i bród awatarom, a przecie do Świąt jeszcze ładny kawałek czasu.

Rozmowy o stosach itp. proponuję odroczyć do 13 grudnia. Wtedy jest najodpowiedniejszy czas na takie rozmowy, bo wtedy zło jest najsilniejsze (i nie, nie chodzi mi o to, że jest to rocznica wprowadzenia stanu wojennego).

Jeśli zaś chodzi o pory roku, to w sumie ja lubię wszystkie poza latem. Nie znoszę wysokiej temperatury i słońca, które daje po oczach. Choć w sumie zimą słońce też potrafi wnerwiać, zwłaszcza, gdy jest śnieg, więc za zimą też jakoś nie przepadam, ale lepsza jest ona niż lato. Niska temperatura problemem nie jest, bo można się cieplej ubrać, aczkolwiek -20 to już jest pewne przegięcie i przy takiej temperaturze rozważam, czy nie migrować na południe.

No i ze spraw bierzących pozostają kieszenie. Im więcej, tym lepiej, ale 5 sztuk (najlepiej 6, lub więcej) to dla mnie jest minimum. Gdy mam ich mniej, to zwyczajnie nie mam gdzie części rzeczy schować i jest tragedia, bo muszę kombinować. Oczywiście kieszenie powinny być odpowiednio głębokie, coby nic z nich nie wypadło, no i żeby pomieściły wszystko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wtedy jest najodpowiedniejszy czas na takie rozmowy, bo wtedy zło jest najsilniejsze

Polemizowałbym. Trzeba się zapytać samego Zła, kiedy jest najsilniejsze. Więc, złeńko nasze kiedy jesteś najsilniejsza?

Co do kieszeni, to noszę w nich tylko telefon, klucze, paczkę chusteczek i czasem bilet miesięczny. A tak to jestem raczej plecakowcem i wszystko ładuję do plecaka. Czasem zabieram nawet prawie pusty, żeby tylko go mieć. Głupie przyzwyczajenie, gdy w plecaku jest jedynie portfel na przykład :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za miłość do zimy, to od razu ban powinien być...

Kocham zime, uwielbiam zime, gdyby byla kobieta, to bym sie z nia ozenil :D :D

Rozumiem, hipermarkety musza juz byc cale obchoinkowane, wszedzie reklamy i oferty dotyczace swiat, ale to co sie dzieje przy ulicy, ktora jezdze do pracy to juz istne przegiecie, na przyklad paly. Cala Acre Street jest otoczona choinkami, swiatelkami, a mamy przeciez polowe listopada! Brakuje tylko snietych Mikolajow, ktorzy za darmo szybe w aucie umyja :)

Mam nadzieje, ze ta zima, ktora nadejdzie bedzie jeszcze surowsza anizeli poprzednia. Guzik mnie obchodzi, ze cala Anglia bedzie sparalizowana, szkoly pozamykane, ludzie beda "call in sick" do pracy, bo za slisko na chodniku? Zima to zima, ma byc duzo sniegu i zimno... Jesli jest cos czego podczas zimy nie cierpie to deszcz i wiatr. Nie dosc, ze z nieba leje sie przerazliwie zimna woda, to wiatr powoduje, ze temperatura na dworze wydaje sie przynajmniej o 50 stopni nizsza niz jest naprawde. 

Jakis czas temu odpalilem swojej corce NFS Shift (demko). Ku mojemu przenajwiekszemu zdziwieniu bez problemow jezdzila uzywajac kontrolera z X360. Oczywiscie ma za male paluszki, by chwycic grzybka, ale dzielnie dawala sobie rade ze wszystkimi wspomogaczami. Sama pisze z dziadkami na gg (wstukuje wszystkie klawisze jak leci myslac, ze tworzy cos z sensem), obsluguje internet. Za moich czasow takie cos bylo nie do pomyslenia. Z kolei mlodsza siostra wali po wszystkich klawiszach bez opamietania (dzieki temu odkrywam nowe skroty klawiaturowe w win 7:) ) Bede zmuszony zainstalowac jakiego keyloggera / spy na kompa, gdy za pare lat bedzie probowala ukryc przede mna konto na facebooku, co pewnie skonczy sie banem na komp na jakis czas...

Gdy mam ich mniej, to zwyczajnie nie mam gdzie części rzeczy schować i jest tragedia, bo muszę kombinować. Oczywiście kieszenie powinny być odpowiednio głębokie, coby nic z nich nie wypadło, no i żeby pomieściły wszystko.

Proponuje plecak, albo torbe podrozna najlepiej :) Znam ten bol. Do pracy biore: protfel, klucz-karte do auta, komorke, 2 dlugopisy, ID, fob. Nie lubie upchanych kieszeni, wiec wszystkie sa pozajmowane. A do tego jeszce trzeba zarcie wziac (a jak robie od 7 rano do 9 wieczorem to nawet i 3 porcje) - wyprawa prawie jak na druga polkule :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jestem raczej plecakowcem i wszystko ładuję do plecaka. Czasem zabieram nawet prawie pusty, żeby tylko go mieć. Głupie przyzwyczajenie

Hehe! Mam to samo. Powiem więcej - jakoś dziwnie się bez plecaka czuję. Jakbym był niekompletnie ubrany, albo coś zgubił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polemizowałbym. Trzeba się zapytać samego Zła, kiedy jest najsilniejsze. Więc, złeńko nasze kiedy jesteś najsilniejsza?

Ale ja miałem na myśli zło, a nie tylko małe zło. Choć może i jest jakiś związek. Więc?

A tak to jestem raczej plecakowcem i wszystko ładuję do plecaka. Czasem zabieram nawet prawie pusty, żeby tylko go mieć.

A to jest już inna rzecz, że bez plecaka w jakąkolwiek dłuższą trasę nie wychodzę. Ale jednak w plecaku trzymam raczej coś do picia, kartki, czasem jakąś książkę itp. Ołówek, dokumenty i pieniądze trzymam w kieszeniach. Portfela nie mam i mieć nie zamierzam, bo portfele mnie wnerwiają. Choć zdarzyło mi się parę razy wyruszyć z plecakiem, który był zupełnie pusty, bo nie miałem nic do picia w domu. Stwierdziłem, że kupię coś gdzieś po drodze, no i nie kupiłem, więc plecak był sobie po to, żeby być.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jestem raczej plecakowcem i wszystko ładuję do plecaka. Czasem zabieram nawet prawie pusty, żeby tylko go mieć. Głupie przyzwyczajenie

Hehe! Mam to samo. Powiem więcej - jakoś dziwnie się bez plecaka czuję. Jakbym był niekompletnie ubrany, albo coś zgubił.

Mnie to uczucie uratowało dziś życie - zapomniałem plecaka z domu i tak jakoś dziwnie się poczułem na rowerze bez niego :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Plecak to dla mnie jak dla innych buty albo inne spodnie. Generalnie się bez niego nie ruszam (dobra - "nigdzie" to pojecie względne - do wc chodzę bez :wink:). Ale nawet po zakupy jak lecę to nie potrafię bez niego wyjść - odruch i już jest założony. A przepastne jego czeluści zawierają rzeczy, których nie powstydziłaby się nie jedna kobieta i jej torebka. Niech spojrzę teraz: słuchawki, teczka z dokumentami, książka ("Miecz aniołów" Piekary - po raz kolejny odświeżam pamięć przed niedaleką premierą nowego tomu z cyklu inkwizytorskiego), długopis... nie, zaraz... jeden, dwa, trzy... sześć długopisów (!), drynk (sic!) energetyzujący, dwie płyty dvd-rw, obcinacz do paznokci, zapalniczka (nie wiem po co - nie palę od kwietnia - sukces :smile: ), jakiś psik-psik (w końcu człowiek lepiej jak pachnie niż śmierdzi), rachunek z ery do zapłaty.... Wymieniać mógłbym jeszcze długo :cool:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym plecakiem też tak mam. Gdy wychodzę gdzieś indziej, niż szkoła, to jakoś mi tak... łyso na plecach. Na każdą wycieczkę szkolną czy nie szkolną plecak to atrybut podstawowy. Nawet jak jadę do babci/cioci, to ciuchy do plecaka. Wyjątek to wakacje, gdzie tego cholerstwa na oczy widzieć nie chcę. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale jak juz naprawdę dawno edukację skończyłem a plecak... pozostał :smile: i właśnie zamierzam zakupić nowy bo obecny juz się opatrzył i (co tu dużo ukrywać) zużył :smile: Mam tylko jeden proble - sklep w moim mieście, w którym od dłuższego czasu zawsze kupowałem plecaki padł był i teraz znowu człowieku chodź i szukaj jakiegoś ciekawego miejsca :confused:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Także mogę dołączyć do klubu ludzi dziwnie czujących się bez plecaka :wink: W szkole zawsze muszę go mieć w zasięgu wzroku. Jak idę do jakiegoś innego segmentu, to nie zostawiam go przed klasą, a po prostu biorę ze sobą. Poza tym, to niekiedy prawdziwy skarbiec pamiątek.

Nienawidzę (tak, nienawidzę :icon_twisted:) nosić ze sobą reklamówek. Jako że zbliża się sezon zimowy, szkoły wymagają zmiany obuwia. Koszmar. Mam awersję do reklamówek :P

BTW: Tak samo staram się zawsze wychodzić z zegarkiem i oczywiście komórką. Nawet do sklepu "na rogu". Czy to nie jest swego rodzaju zniewolenie (uzależnienie od przedmiotu)?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zacznij od spalenia mnie.

Mówisz i masz :]. Tylko po kartofle skoczę.

Po pierwsze - zima jest moją ulubioną porą roku, a dopiero przy temperaturze '-10' czuję, że żyję ;)

Hmm... Taka z Ciebie "zimna ryba''? <troll smile>

Po drugie - mam już 'dużo kropek' w umiejętności uciekania przed paleniem mnie na stosie jako czarownicę

A kto tu mówi o czarownicach? To po prostu będziesz Ty i kartofle :].

A jeśli chodzi o zalety zimy

Zima nie ma zalet :].

- jest przyjemnie chłodno;

Nie dla mnie. Nienawidzę. Nie cierpię.

jeśli jest ci zbyt zimno - możesz się cieplej ubrać;

Wiesz, cpt. Obvious, to się rozumie samo przez się. Analogicznie w lato, jak jest za gorąco, zakładasz mniej ciuchów. A że mamy czasy takie, a nie inne, to i w samych majtkach (prawie) można latać i zgorszenia to nie powoduje.

w lecie czasami nie wypada i nie można się bardziej rozebrać ;]

Niby tak. Do kościoła się nie wybierzesz. Do urzędu też. Ale to wyjątki akurat.

Z przyjemnością oddycha się zimnym, świeżym powietrzem (a nie ciężkim jak pół tony),

Wiesz, jeśli lato jest naprawdę gorące i parne, to tak. Ale tak samo, w zimę może być tak zimno, że te świeże powietrze staje się... rzadkie? Sam nie wiem, jak to określić, ale ciężko się nim oddycha. Poza tym, nie lubię, jak mi gile w nosie zamarzają :].

nie trzeba się obawiać ataku wściekłych komarów i innego robactwa;

Ale można się obawiać odmrożeń :]. Mnie tam robactwo nie przeszkadza. A komary mnie nie lubią :]. Chyba niesmaczny jestem...

w zimie jest po prostu ciszej i przyjemniej i na dworze (podróż w ciemności o 6:00 na pociąg, gdy można nawdychać się świeżego powietrza w samotności, posłuchać w ciszy radia - lub samej ciszy przerywanej tylko skrzypieniem śniegu pod butami na swój niewyobrażalny urok).

I tu muszę Ci przyznać rację. Jest to prawdziwy i ogromny plus zimy. Czyli brak tłumów na ulicy, czy w instytucjach różniastych. Wszyscy siedzą w domach albo u lekarza :]. A czytając to, co w nawiasie napisałaś, dochodzę do wniosku, że taka romantyczka jesteś :].

No i zimie najlepiej smakują dwie rzeczy: pomarańcze i czekolada. I zwłaszcza to ostatnie kończy dyskusję ;)

Veto! To jest cios poniżej pasa :].

Święta -> u nas jest to spotkanie rodzinne zdecydowanie bardziej tradycyjne, niż religijne. Element religijny nigdy nie miał u nas takiego znaczenia, jak raczej atmosfera bycia razem.

Dokładnie. U mnie jest tak samo. Często nawet na pasterkę się nie wybieramy. Jakoś nie czujemy takiej potrzeby. A sama wigilia, to przede wszystkim właśnie spotkanie z rodziną (czy najbliższymi przyjaciółmi).

A wszystko dzieje się wg schematu - 2 tygodnie wcześniej generalne porządki, tydzień wcześniej - gotowanie (zwłaszcza serniki, kutie, uszka, zupy, filety z mintaja <jako członkowie Trójkowego Klubu Wesołego Karpia nie jemy go! :D > ; mój brat zawsze robi po 'posyłkowego' (do sklepu po 'ale to już ostatnia rzecz, której zapomniałam kupić' lub 'przynieś/zanieś do osoby xyz to i to'), ja z kolei w dniu wigilii od rana pomagam w kuchni i w rozkładaniu talerzy z moim młodszym kuzynem.

Heh, to bardzo podobnie jak u mnie. A najlepsiejsza jest kutia :]. Co prawda tato tego nie je, bo twierdzi, że to jest (i tu takie brzydkie określenie na wschodnich słowian), ale to tylko on ma takie fanaberie :]. Dla mnie pycha i mało mnie obchodzi, skąd się to wywodzi. Rybka oczywiście też musi być. I także nie jest to karp (ale powód jego niejedzenia jest zgoła prozaiczny - karp jest niesmaczny). Mintaj. Dobre to rybsko, ale jakoś się utarło, że na święta mamy łososia :].

Co do pomagania, to u mnie nie ma to tamto. Porządki i pomoc w kuchni musi być. Za dużą rodzinę mam, by zwalić wszystko na barki mamy, czy cioci.

Ciuchy z dużą ilością kieszeni są super. I przepastne kieszenie w płaszczach.

Polać jej (gorącą czekoladę :]) za te słowa! Noszę przy sobie bardzo dużo różnych rzeczy i czasami jak mi przyjdzie założyć ciuchy z małą ilością "schowków", to mam straszny problem. Wtedy na ogół posiłkuję się plecakiem. Ba, ostatnio tak się do niego przyzwyczaiłem, że się rzadko bez niego ruszam. A skubany, już nieźle jest sfatygowany. Ma z 10 lat i był przeze mnie zabierany za granicę (do pracy). Gdyby umiał gadać, pewnie by niezłe anegdotki zdradził :].

Do tego - we wszystkim, co tylko mam a co ma kieszenie, mam jasno rozdzielone - gdzie noszę klucze, telefon, odtwarzacz, portfel i tak dalej, więc nawet nie sprawdzając kieszeni zawsze wiem, co ze sobą mam. Jest to dla mnie o tyle ważne, że każdorazowo po wyjściu z domu, z pociągu, spakowaniu się i tak dalej, zawsze muszę się upewnić, czy wzięłam wszystko - a jak łatwiej to zrobić, niż kiedy się dokładnie wie, gdzie czego szukać?

Heh, a myślałem, że tylko ja jestem takim pedantem, jeśli o uporządkowanie zawartości kieszeni chodzi. Także - witam w klubie Kieszeniowych Fetyszystów :]. U mnie dochodzi do takich sytuacji, że czasami coś przełożę. Horror. Normalnie macam się wtedy po wszystkich kieszeniach w poszukiwaniu np. kluczy. Bo mam wrażenie, że zgubiłem.

Parę dni człowiek FoSu nie przegląda, a tu już rozmowa o śniegu i świętach.

W końcu już połowa listopada. Niektóre markety od dwóch tygodni świętują Boże Narodzenie :].

Rozmowy o stosach itp. proponuję odroczyć do 13 grudnia. Wtedy jest najodpowiedniejszy czas na takie rozmowy, bo wtedy zło jest najsilniejsze (i nie, nie chodzi mi o to, że jest to rocznica wprowadzenia stanu wojennego).

To dlatego, że wypada wtedy dzień księgarza :]?

Jeśli zaś chodzi o pory roku, to w sumie ja lubię wszystkie poza latem. Nie znoszę wysokiej temperatury i słońca, które daje po oczach.

Taa, pewnie w monitorze nic nie widzisz :]. O to głównie chodzi, co nie :]?

Choć w sumie zimą słońce też potrafi wnerwiać, zwłaszcza, gdy jest śnieg, więc za zimą też jakoś nie przepadam, ale lepsza jest ona niż lato.

Jak dla mnie, to kolejny powód, żeby zimy nienawidzić. Bez sunglasses do auta nie wsiadam. Niby w lato, przy mocnym słońcu tęż powinno się je nosić, ale jakoś mniej mi się oczy męczą, niż zimą. Poza tym, denerwuje mnie, gdy mocno świeci słońce i prawie ciepła nie daje. Ba, często jest tak, że w zimę im więcej słońca, tym większy mróz.

Kocham zime, uwielbiam zime, gdyby byla kobieta, to bym sie z nia ozenil :D :D

Taa, od nadmiaru byś ją roztopił i co wtedy :]?

Rozumiem, hipermarkety musza juz byc cale obchoinkowane, wszedzie reklamy i oferty dotyczace swiat, ale to co sie dzieje przy ulicy, ktora jezdze do pracy to juz istne przegiecie, na przyklad paly. Cala Acre Street jest otoczona choinkami, swiatelkami, a mamy przeciez polowe listopada! Brakuje tylko snietych Mikolajow, ktorzy za darmo szybe w aucie umyja :)

Prawo rynku, chciałbym rzec. Ale osobiście mnie samego to wnerwia. Imo, zabija to "ducha" świąt. Święta przez nadmiar komercji powszednieją i tyle. Ale się sklepom nie dziwię. Gdzieś czytałem, że w tym okresie mają najwyższe zyski. Podobno to nawet połowa tego, co zarabiają przez resztę roku.

Mam nadzieje, ze ta zima, ktora nadejdzie bedzie jeszcze surowsza anizeli poprzednia. Guzik mnie obchodzi, ze cala Anglia bedzie sparalizowana, szkoly pozamykane, ludzie beda "call in sick" do pracy, bo za slisko na chodniku? Zima to zima, ma byc duzo sniegu i zimno...

Tam u Ciebie w Wlk. Brytani, to może być jak chcesz. Nie wybieram się tam :]. BTW, słyszałem, że tam nie ma czegoś takiego, jak opony zimowe. Prawda to?

Jesli jest cos czego podczas zimy nie cierpie to deszcz i wiatr. Nie dosc, ze z nieba leje sie przerazliwie zimna woda, to wiatr powoduje, ze temperatura na dworze wydaje sie przynajmniej o 50 stopni nizsza niz jest naprawde. 

No tak. Pojadę sobie na stereotypach. Wy w zimę macie deszcz, my śnieg. Dla odmiany, my w lato mamy słońce, a Wy deszcz :].

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie świątecznego klimatu w sklepach to byłem nie tak dawno temu w Empiku - Warszawa - i próbowałem znaleźć jakieś odpowiednie kartki z życzeniami. Te dla dzieci i młodzieży (do osiemnastu lat) odpadały same z siebie. Kupienie kartki z napisem "Minęło tyle lat, a ty już szukasz zmarszczek?" mogłoby zostać opacznie zrozumiane. Obrazki świętych z opłatkiem przy moim podejściu do wiary odebrano by jako herezję i naśmiewanie się z cudzych wierzeń. Puste kartki są... puste. Jakieś losowo wybrane przedmioty jako myśl przewodnia? Odpada. Kartki ze Świętym Mikołajem są, jeszcze, nie na miejscu. Ostatecznie kartki nie kupiłem.

Rozmowy o stosach itp. proponuję odroczyć do 13 grudnia. Wtedy jest najodpowiedniejszy czas na takie rozmowy, bo wtedy zło jest najsilniejsze (i nie, nie chodzi mi o to, że jest to rocznica wprowadzenia stanu wojennego).

Najodpowiedniejszy według jakiego wyznania? I o jakie zło chodzi?

Ktokolwiek powiedział, że ból uszlachetnia zwyczajnie nie cierpiał wystarczająco, bo w przeciwnym wypadku nie powiedziałby czegoś tak głupiego. Powoli zmieniam się w House'a. Z trudem byłem w stanie się poruszać (tzn. każdy ruch powodował wielki ból konkretnego miejsca ciała) i wieczorem po prostu połknąłem stosowne środki przeciwbólowe. "To nie rozwiąże niczego". Bla, bla, bla... Boli. Tabletki. Nie potrzeba mi kazań. Teraz ból opadł, mogę się ruszać, ale rozwiązanie jest raczej tymczasowe i łuszczycę będzie trzeba wyleczyć w inny sposób niż domowy. Ktoś na górze kiepsko się postarał i chyba będę musiał wysłać mu rachunek za taką amatorszczyznę, którą odstawił. Zasady gry są takie, że mam cierpieć po śmierci, nie przed.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

BTW: Tak samo staram się zawsze wychodzić z zegarkiem i oczywiście komórką. Nawet do sklepu "na rogu". Czy to nie jest swego rodzaju zniewolenie (uzależnienie od przedmiotu)?

Więc też chyba jestem uzależniony od tego przedmiotu - bez komórki w kieszeni czuję się tak... dziko. Po prostu muszę czuć, że mam coś w kieszeni, a najlepiej, żeby to coś kształtem przypominało komórkę. Nawet nie chodzi o samo nieprzerwane posiadanie kontaktu ze wszystkimi - komórka w kieszeni ma być i koniec! :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i okulary, z którymi nie będę się w stanie rozstać nawet po naprawie wzroku.

O tak. Z początku nie mogłem się do nich przyzwyczaić. I często zapominałem je ubierać. Albo zostawiałem je u znajomych. Bo mi przeszkadzały i je zdejmowałem. A teraz? Nawet pod prysznic się z nimi pakuję :]. Poza tym, wszyscy mi powtarzają, że dzięki okularom wyglądam na inteligentniejszego (a w myślach pewnie dodają - niż jesteś :]).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Up

No tak. Ja mam ten "luksus", że mam niewielką wadę (zapomniałem jaką :]), więc i całkiem nieźle widzę bez okularów. Tyle że mrużę oczy i przez to mi się męczą. No i powyżej 2m widzę coraz gorzej. Niby da się z tym żyć, ale skoro w brylach lepiej, to czemu miałbym się męczyć?

PS.

A są kontakty na taką wadę (jak u Ciebie)? W sumie nigdy się nimi nie interesowałem i nawet nie wiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...