Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

W kwestii jedzenia jestem bardzo wybredny przez co bardzo trudno mi dogodzic, nie lubie takich sytuacji gdzie idzie sie w gości i gospodarz podaje jakieś jedzenie a mi nie smakuje i nie chce się tego jeść ale zeby nikogo nie urazić to sie przełamuję.
Jak ci nikt nie umie dogodzić z jedzeniem, to sam się naucz gotować. Również jestem bardzo wybredna, więc sobie sama gotuję (no, i rodzinie przy okazji też, bo nie wychodzi mi to tak źle :P ). Natomiast w gościach zawsze mam dwie taktyki do zastosowania 1) jedzenie bardzo mało (w końcu jestem kobietą, mam prawo do bycia wiecznie na diecie, niezależnie od tego, czy jest to potrzebne, czy nie :3 ) 2) jestem dość znana z paskudnego zdrowia, więc zawsze mogę się wymówić, że coś wygląda i pachnie pięknie, smakuje pewnie też, ale zwyczajnie nie mogę (i nawet nie jest to kłamstwo, bo jedzenie czegoś, co mi nie smakuje, raczej mi zaszkodzi niż pomoże :P ). W ten oto sposób żadna ze stron nie czuje się nieszczęśliwa lub skrępowana :happy:

Do tego staram się rzeczywiście dbać o to, co jem (co jest o tyle łatwiejsze, że jem mało, więc mogę iść w jakość) i kiedy - od przebudzenia co 4-5 godzin małą porcję.

Napoje energetyczne - nie piję żadnych. 2 bardzo słabiutkie kawy mi wystarczają, poza nimi piję tylko wodę smakową (2 szczególnych firm - z najmniejszą ilością chemii) i herbatę.

Reklamy świąteczne - dzięki niech będą driadom z Brokilionu, że nie posiadam telewizora w mieszkaniu, więc reklamy nie są dla mnie dostępne.
Współszcześliwy człowiecze :D Również nie oglądam telewizji, wykorzystuję ten sprzęt do lepszych celów (konsola). Trudno mi sobie przypomnieć, bym w ciągu 4-5 ostatnich lat widziała telewizję dłużej, niż przez 5 minut w tygodniu (kiedy idę do innego pokoju coś drukować i akurat rodzina ogląda ;]), dzięki czemu mam mnóstwo zaoszczędzonego wolnego czasu na czytanie książek, granie i naukę :)

nie mają w sobie nic wartościowego, o wiele lepiej legularnie się odżywiać( i kto to mówi )
Lé-Ghul-arnie się odżywiać? To dopiero brzmi niezdrowo :D

Jak sobie siedzę w domu, gdy za oknem -20c i pomyślę o zamarzniętych polach i odmrożonych liściach w lasach - mam dziwne wrażenie że Natura jest martwa. ;]
Nigdy! Ona tylko słodko śpi :happy:

Nienawidzę za to lata , tak mnie ta pora roku wkurza jak zadna inna. Ciagle tylko słońce wali w oczy i jeszcze to ciepło/upały to mnie doprowadza do szału ponieważ mój organizm w takich warunkach sie męczy.
Szanuję lato, wiem, jakie jest ważne... Dlatego najlepiej mi się je podziwia przez całe wakacje nie wychodząc z domu, śpiąc w ciągu dnia z wentylatorami i budząc się dopiero wieczorem. Oczywiście - moskitiera i zasłony na oknach tylko dopełniają idealnego odpoczynku o tej porze roku.

Heh, jest w tym niewątpliwie trochę racji, głównie z tej mańki, że patrząc na to jak rozrosło się samo forum trochę z natury rzeczy bardziej popularne dyskusje otrzymały swoje kąciki... tak już w tamtym roku albo i dalej userzy się śmiali, że gdyby stworzyć taki temat jak 'Pogoda' to FoS miałby zdecydowanie mocną szansę znaleźć się na granicy śmierci klinicznej ;] A jeszcze jak dowaliłoby się temat w stylu 'Cukier i produkty podobne' tak naprawdę mało o czym można by pisać... chyba, że ktoś lubi codziennie zdawać relację z tego kogo poznał, jak mu jest źle i tak dalej
To był Nicek ze swoją propozycją zmiany tematu na "Forumowicze o Pogodzie" :D I tak, ten temat jest stworzony do nawiązywania rozmów i dowiadywania się jaki ktoś jest, a nie tylko co robi w wolnym czasie lub co uważa :)

Weźcie mnie jak najdalej od tego społeczeństwa, proszę... (Żeby nie było - ja też czasem zaglądnę na FB czy kwejka, ale nie siedzę tam bez przerwy i nie wstawiam, tak na oko, 3/4 obrazków na FB, bo 'xxx już wstawiła z dopiskiem swojego chłopaka, więc ja nie będę gorsza!'. Litości...)
Szczęśliwie nawet nie wiem, o czym piszesz :D konta na FB nie mam, a to z NK usunęłam wieki temu :D Na szczęście zostało mi jeszcze GG jako dowód istnienia :P

Zgodzę się co do pociągów, jest okropnie i brudno do tego raz ciepło, raz lodowato. Pamiętam jak stałem na mrozie (-18 stopni), wszedłem do pociągu z nadzieją ogrzania się, tak wtedy akurat grzali, postanowiłem ogrzać sobie stopy więc położyłem ja na tym grzejniku pod siedzeniem i przysnąłem. Gdy się obudziłem to akurat dojechałem do Radomia, wyszedłem z pociągu i poczułem wodę w bucie, patrzę a tu podeszwa mi się trochę stopiła
Dziwne. Zwykle jak się zbliża zima to wyłączają wszystkie grzejniki, bo normę grzania wyrobili już w lecie :D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź
Napoje energetyczne - nie piję żadnych. 2 bardzo słabiutkie kawy mi wystarczają, poza nimi piję tylko wodę smakową (2 szczególnych firm - z najmniejszą ilością chemii) i herbatę.

Herbataa! :wub: Najgenialniejszy wynalazek ludzkości, nawet przed szpadlem, kilofem i młotem (Tehratu wymaga). Najwspanialszy napój świata, niech się schowają koka kole czy inne pepsi. Ten smak, ten zapach, ten miód i cytrynka. Ten milion odmian. Bezcenne

:happy: -->

CYTAT(mamaFroda (nie obrazisz się @ Mroczna Pani? :happy: )
Dziwne. Zwykle jak się zbliża zima to wyłączają wszystkie grzejniki, bo normę grzania wyrobili już w lecie

O to to. PKP zawsze ma wszystko na odwrót, a najciekawsze jest to:

Załóżmy że chcesz zdążyć na ciapąg:

a) masz bilet, stawiasz się pięć minut przed odjazdem - półgodzinne opóźnienie

b) kupujesz na ostatnią chwilę, brakuje Ci dwóch dych, pani sprzedaje złe bilety (hi, Arnie), jesteś spóźniony/a pięć sekund - odjechał.

Telewizji nie oglądam!

Niech się inni męczą z tym bełkotem. Amen

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet świątecznych butelek Coca-Coli?

Nawet tego. Może też i dlatego, że rzadko odwiedzam sklepy. =) Za to widziałem już przygotowania do tworzenia lodowiska. Jednak po dzisiejszym dniu, coś mi mówi, że za szybko niepowstanie.

Czy tylko mi się wydaje, że te całe napoje energetyczne mają niezbyt przyjemny zapach? A jeżeli coś ma taką woń, to chyba nie może być zbyt dobre w smaku. Dlatego pozostanę przy starej sprawdzonej herbacie, lub zwykłej wodzie.

Wracając do zimy i punktualności autobusów, to dodam, że tego tego pożeracza asfaltu żaden mróz nie przerazi. Owszem, jeżeli pierwszy atak zimy następuje w sobotę, to nie ma co liczyć żeby jechał w poniedziałek bez pól godzinnego opóźnienia, jednak dnia następnego jest punktualnie, a nawet wcześniej. :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja ostatnio czas, jaki przeważnie poświęcałem na czytanie, spędzam na pisaniu własnego opowiadania. Albo dwóch. Szczerze mówiąc, zaczyna mnie to irytować. Zaczynam powoli mieć wrażenie, że tracę tylko czas. Co prawda każdy, kto przeczyta moją pracę mówi, że mam ogromny talent i tak dalej, ale nawet nie wiem, czy mogę mu zaufać. W większości są to znajomi, więc ich ocena z całą pewnością nie jest obiektywna. Wyjątkiem jest może moja nauczycielka polskiego, która jest autorką podręczników, więc trochę musi się na pisaniu znać, a i nie znała mnie wcześniej, więc o subiektywnej ocenie mówić tu raczej nie można. Na jednej z pierwszych lekcji kazała nam stworzyć mit. No więc napisałem, ale w formie opowiadania na dziesięć stron A4. Gdy go przeczytała, powiedziała na lekcji, że nie mogę swojego talentu zmarnować, mam świetny styl i zadatki na zostanie pisarzem (tak mnie nawet nazywa ostatnio, genialny pisarz :D). No ale nie zmienia to faktu, że świadomość, że pewnie niczego nigdy nie opublikuję jest nieco dobijająca.

Chociaż może powinienem w końcu wysłać swój tekst do jakiejś gazety, SFFiH może?

PS Na blogu mam dwa opowiadania, ale na nie nie patrzcie. Były pisane na szybko, byle by wyrobić się w czasie. Na kolejny temat w blogowym konkursie, o kłótni, zacząłem pisać opowiadanie i do tej pory nie skończyłem. Więcej, do tytułowej kłótni jeszcze nie doszedłem. Mam wstęp na pięć stron, zobaczymy, jak będzie dalej :D

Herbataa! :wub: Najgenialniejszy wynalazek ludzkości, nawet przed szpadlem, kilofem i młotem (Tehratu wymaga). Najwspanialszy napój świata, niech się schowają koka kole czy inne pepsi. Ten smak, ten zapach, ten miód i cytrynka. Ten milion odmian. Bezcenne

Kawaaa! Najgenialniejszym wynalazkiem jest kawa. Herbata też ujdzie, oczywiście, ale nic nie zastąpi smaku kawy.

Jedyny minus jest taki, że mnie, zamiast orzeźwić, ten oto czarny napój bogów usypia. Wypiję jedną, to jeszcze jest nawet znośnie, tylko oczy mi się kleją. Ale po dwóch zasypiam na stojąco. Na balu gimnazjalnym (czy jak się tam ta impreza zakończenie gimnazjum nazywała) wypiłem sześć. Takich mocnych raczej. I nigdy więcej tego nie powtórzę. Najpierw mogłem biegać po ścianach i suficie. A później przez cztery godziny zastanawiałem się, gdzie jestem i co się wokół mnie dzieje. Dopóki nie przysnąłem przy stoliku :D

@Telewizja

Nie oglądam, uważam to za stratę czasu. Wyjątek stanowią niektóre programy na TVN24. Kawa na ławę chociażby. Trzeba wiedzieć co tam panie w polityce, nieprawdaż?

@Zima

Darzę tę porę roku nienawiścią prawdziwą i odwzajemnioną. Śnieg powinien spadać tylko na święta Bożego Narodzenia, a zaraz potem roztapiać się, jakby nigdy go nie było. No najmniejszą dopuszczalną temperatura jest zero stopni. Nie mniej, nigdy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale za to są setki, które siedzą na fejsbukach, bestach, kwejkach i innych nudnych stronach, lajkują głupie obrazki i się do siebie cieszą.

Ja NK usunąłem już dawno, a Fejsa mam tylko dlatego, że czasem ktoś mi coś wysyła i trzeba mieć konto, aby zobaczyć. Za to na kwejku sam często siedzę. Nie lajkuję żanych obrazków, tylko przeglądam. Wiele naprawdę śmiesznych rzeczy tam jest. :smile:

Nienawidzę za to lata , tak mnie ta pora roku wkurza jak zadna inna. Ciagle tylko słońce wali w oczy

Przecież słońce razi zawsze, gdy na nie patrzysz. :tongue: Różnica jest taka, że zimą jest prawie cały czas ciemno.

Napoje energetyczne są absolutnie niewskazane by je zażywać, nawet jeśli pomagają niektórym. Nawet nie z racji tego, że uzależniają szybciej niż człowiek może sobie wyobrazić.

Po prostu nie mają w sobie nic wartościowego

Jak to nie mają. Pomagają w niektórych momentach. Czasem mam takie dni, że po prostu nie mogę się rozbudzić. Siedzę w szkole, nic do mnie nie dociera, nie mogę się skupić. Walczę ze sobą, żeby nie zasnąć. Wtedy wystarczy wypić Tigera i przechodzi.

A że nie mają żadnych składników pozytywnie wpływających na organizm. Co z tego? Wiele smacznych rzeczy jest szkodliwych i moim zdaniem to nie znaczy, że należy z nich rezygnować. Trzeba tylko znać umiar.

Uzależniają? No bez przesady, kiedyś piłem ich sporo i nie czułem się jakiś taki uzależniony, teraz nie piję wcale, sam nie wiem dlaczego, może po prostu mi się znudziły. W każdym razie najlepszy napój to Cola (ta orginalna) ;]

A nie, bo Pepsi. :tongue:

Uzależniają. Mam kolegę w klasie, który pił sobie puszeczkę codziennie, a potem nie mógł przestać. Chodził tylko taki ospały.

@up: Napoje energetyczne przede wszystkim szkodzą na pikawę i można się nabawić rozstroju, który prowadzi do zawałów itp.

W dużej ilości z pewnością tak. Ale z umiarem to raczej nie ma się czego bać. Ja mam takie podejście. Skoro nie palę, nie biorę narkotyków, alkoholu też nie nadużywam, to mogę sobie chociaż czasem zjeść / wypić coś niezdrowego.

Jedyny minus jest taki, że mnie, zamiast orzeźwić, ten oto czarny napój bogów usypia. Wypiję jedną, to jeszcze jest nawet znośnie, tylko oczy mi się kleją. Ale po dwóch zasypiam na stojąco. Na balu gimnazjalnym (czy jak się tam ta impreza zakończenie gimnazjum nazywała) wypiłem sześć. Takich mocnych raczej. I nigdy więcej tego nie powtórzę. Najpierw mogłem biegać po ścianach i suficie. A później przez cztery godziny zastanawiałem się, gdzie jestem i co się wokół mnie dzieje. Dopóki nie przysnąłem przy stoliku

No bo kofeina tylko oddala zmęczenie w czasie. Potem i tak trzeba odespać.

Nie oglądam, uważam to za stratę czasu. Wyjątek stanowią niektóre programy na TVN24. Kawa na ławę chociażby. Trzeba wiedzieć co tam panie w polityce, nieprawdaż?

A ja telewizję oglądam. Może nie poświęcam na to nie wiadomo ile czasu, ale oglądam. Ze dwa filmy w tygodniu, czasem jakiś program. No i regularnie oglądam Top Gear i Sędzie Anne Marie Wesołowską / Sąd Rodzinny. Możecie się śmiać, ale to mnie ciekawi zawsze pomimo swojej sztuczności. :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja NK usunąłem już dawno, a Fejsa mam tylko dlatego, że czasem ktoś mi coś wysyła i trzeba mieć konto, aby zobaczyć. Za to na kwejku sam często siedzę.
NK wywaliłem po dwóch tygodniach, natomiast jak brać studencka namówiła mnie do założenia konta na FB z rok temu tak mam go do tej pory a co więcej często dosyć korzystam. IMO ułatwia to komunikację z ludźmi, rzucaniem informacji ogólnych (np. kiedy robimy wypad do baru albo kto ma notatki z jakiegoś wykładu ^_^, ew. panują dyskusje online, który klub jest lepszy, bo ofc wojenka ŁKS vs Widzew nawet na naszym wydziale jest plus z pewnym bonusem w postaci Legionisty, ale bardzo sympatyczny człowiek ;D)... bo czasami czego nie wie strona instytutu to powiedzą kochani i pomocni studenci. Co do kwejka to dopiero niedawno złapałem na niego fazę po tym jak wszedłem tam raz, góra dwa i okazało się, że jednak Internet to niesamowity byt z jeszcze ciekawszą fauną, która potrafi ze wszystkiego zrobić meme'a w ciągu kilku minut od danego wydarzenia - o jakiejkolwiek wadze... Parafrazując Waltera: Whatever happens in real life stays on YouTubeeee... :D

W dużej ilości z pewnością tak. Ale z umiarem to raczej nie ma się czego bać. Ja mam takie podejście.
Powiedzmy sobie szczerze - każdy nałóg może cię załatwić poczynając od cukru przez lekarstwa kończąc na alkoholu albo papierosach :/ Niestety, tutaj zasada złotego środka ma naprawdę szerokie zastosowanie i w sumie jak spojrzymy na nasze życie to niemalże każdy nałóg może nas wpędzić do grobu wliczając w to zbyt długie siedzenie przy komputerze/konsoli (czas sięgający powyżej 24h pod rząd...)

A ja telewizję oglądam. Może nie poświęcam na to nie wiadomo ile czasu, ale oglądam. Ze dwa filmy w tygodniu, czasem jakiś program.
Właściwie obecnie jedyne programy jakie są mi do szczęścia potrzebne to kanały informacyjne czyli CNN/BBC (czasami TVN24 :P) i chyba tylko Kuba Wojewódzki Show na TVNie ^_^
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śnieg powinien spadać tylko na święta Bożego Narodzenia, a zaraz potem roztapiać się, jakby nigdy go nie było.

Najlepiej do Sylwestra, żeby w dojeździe na miejsce zabawy nie przeszkadzał. Mnie to w sumie nawet w święta potrzebny nie jest, nie czuje żeby w jakiś sposób robił nastrój świąteczny, którego i tak nigdy nie czuje.

Fejsbuk. Cóż nie powiem żebym był jakimś antyfanem. Pograć można (tylko poker), poczytać. Ogólnie dla mnie nie służy to to serwis społecznościowy tylko jako centrum internetowe w którym dzięki polajkowaniu różnorakich stron wyskakuje mi wszystko co może mnie w internecie interesować. NK nie mam bo i po co, klase swoją znam całkiem nieźle :D

Jeśli chodzi o niechęć do lata z kolei to nie rozumiem i tyle. Tak jak niektórzy nie rozumieją mojej niechędzi do zimy, to ja nie rozumiem do lata. Owszem upały w większych dawkach mogą być męczące, ale czy naprawde są gorsze od (kilkunasto stopniowego) mrozu? Nie sądze

Napoje energetyczne to zuuuoooo. Bo kosztują pieniądze a nie działają. Przynajmniej na mnie. Niezależnie czy Czerwony Byk czy jakaś taniocha z Biedry/Lidla. Czasem powodują nawet senność, czasem nic, zupełnie jakbym pił wodę. To samo z kawą. Nie dość że nie lubie jej okrutnie wręcz to nic specjalnego po jej wypiciu nie czuje. Moim zdaniem na pobudzenie najlepsza jest ciekawa rozmowa, przynajmniej u mnie działa.

A telewizji oglądam sporo. Właściwie większość dnia leci Tvn24, oprócz tego jest parę programów na Discovery które regularnie oglądam no i Bundesliga na Eurosporcie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam chętniej siedzę w ciemnościach.
Otóż to!

Wszystko mi jedno czy siedzę na słońcu, czy w zaciemnionym miejscu. Różnicy nie wyczuwam.

Szczerze mówiąc nie przepadam za światłem - ani słonecznym, ani tym sztucznym. Ale nie jest to znowu jakiś światłowstręt (nie jestem też wampirzycą ;P), bez problemu mogę spędzić sporo czasu w promieniach słońca czy przy mocnych lampach.

Jednak w moim pokoju niemal we wszystkich oknach są zawsze zaciągnięte zasłony (czasem zostawiam jakiś niezasłonięty kawałek), światło i tak przez nie przechodzi, bo to cienki materiał, w dodatku w jasnym, seledynowym odcieniu. Nie mówiąc już o tym, że, kiedy zapada wieczór, uliczna latarnia świeci mi prosto w okna. W każdym razie - to mi wystarcza.

Herbata też ujdzie, oczywiście, ale nic nie zastąpi smaku kawy.
O Borze, kawa jest paskudna. Nie wiem, jak można ją tak uwielbiać... ;P Nie toleruję nawet takiej z czekoladą. A właściwie to czekolada z domieszką kawy, ale i tak niiie. Nie wypiłabym. Po prostu nie i już.

Energii też mi to jakoś nie dodaje (tja, próbowałam). Zadowalam się więc gorącą czekoladą/herbatą. :3

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Herbata też ujdzie, oczywiście, ale nic nie zastąpi smaku kawy.
O Borze, kawa jest paskudna. Nie wiem, jak można ją tak uwielbiać... ;P Nie toleruję nawet takiej z czekoladą. A właściwie to czekolada z domieszką kawy, ale i tak niiie. Nie wypiłabym. Po prostu nie i już.

Energii też mi to jakoś nie dodaje (tja, próbowałam). Zadowalam się więc gorącą czekoladą/herbatą. :3

Oj tam, oj tam. Pamiętam, jak byłem młodszy, to było coś takiego, jak Nescafe Frappe. Nie miało to więcej niż 10% (nie pamiętam, czy nawet 5) kawy w sobie, ale za to robione na mleku (nie na wodzie) było naprawdę dobre. Kawowe słodycze też są niczego sobie. Powiedział bym nawet, że o ile samej kawy nie lubię, to np. czekoladki kawowo-śmietankowe wręcz przeciwnie. I to bardzo.

A herbata jest genialna! Zresztą sam sobie w tym momencie robię "filiżanę"... :D

Tych całych "napojów energetycznych" nie piję, choćby dlatego, że wychowawczyni w podstawówce ich nie lubiła i często wypowiadała się o nich niezbyt pochlebnie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwielbiam śnieg :) Możliwe, że z tego powodu, iż jestem odporny na chłód. Podczas gdy reszta studentów (dziwne zmarźluchy) zaczyna już paradować w rękawiczkach, czapkach i szalikach na pół twarzy i szyję, ja chodzę ciągle w bluzie i jesiennej kurtce. Zimno mi nie jest. Jeżeli gardło zaczyna wysychać czy boleć, to funduję sobie herbatkę z malinami, cukrem i cytryną. Jako bonus: syrop z cebuli, czosnku i miodu, 2x wapno cytrynowe, kilka cerutinów i magnez. I gra.

Chociaż... przed poprzednim sylwestrze, gdy przedzierałem się przez skromnie zasiedlone osiedle, porzucony przez warszawską komunikację, wiatr hulał tak, że czułem się jak na wspinaczce. Lód na ziemi natomiast spowodował, że wpadłem z miłym chrupnięciem prosto w zaspę. Jak możecie sobie wyobrazić, nie byłem raczej zadowolony, ale ostatecznie doczłapałem do sylwestrodawcy.

NK nie mam. Za dużo śledzi, za duża dowolność w przyznaniu "kary za łamanie regulaminu". Za dużo spamu od zbieraczy pokemonów.

Niedawno przerzuciłem się na FB. Głównie, żeby odczuć, jak to jest. W sumie - nic specjalnego, chociaż parę razy pozytywnie mnie zaskoczył. Teraz służy jako centrum życia mojego rocznika i forum informacji o przeciekach egzaminacyjnych.

Napoje energetyczne są dobre, ale działają raczej tylko na nieuodporniony organizm. Potem mogą doładować co najwyżej na godzinę. Wolę ciepłą herbatę lub zimną kawę.

A telewizji ciągle nie oglądam, za wyjątkiem Discovery - wraz z wariacjami - Viasat History i TVN-u. W zasadzie żeby się pośmiać z sądowych parodii, ale to i tak coraz rzadziej.

Chyba oddam telewizor do lombardu.

Ostatnio (jeśli ktoś z Torunia, to wie) otworzono u nas Galerię "Plaza". Moje odczucia są raczej skromne: bieda z nędzą. Parter - 90% otworzonych sklepów to ciuchy, więc mężczyźni nie mają tam czego szukać, jedna kawiarnia, jedne delikatesy, jeden Rossmann i jeden Media Expert. Możecie się domyślić, że właśnie do tego ostatniego startowałem. Pierwszego dnia, jak możecie się domyślić, nastąpił szturm i zanim ochrona się zmobilizowała, to klienci pogryźli barierki. Stanąłem gdzieś w połowie kolejki, ale zanim się doczłapałem do wejścia, to wykupili WSZYSTKO co było w promocyjnej ofercie na otwarcie. Nawet paczki baterii nie zostawili.

Drugi dzień - mniej ludzi, wynik taki sam. Wszystko wykupione i będzie na przyszły dzień.

Trzeci dzień - olałem wykład i pojechałem jeszcze przed otwarciem sklepu, jednakowoż nie byłem jedynym, który wpadł na ten pomysł.

Wszedłem na drugim wejściu, ale i tak niczego, poza żarówkami nie było. Widziałem osoby, co brały po 5 rzeczy z promocji, chociaż nie mam bladego pojęcia, po co kawalerowi 5 patelni Tefala. Obsługa poinfomowała, że magazyn pusty i promocji koniec, czyli, krótko mówiąc - naobiecywali, a guzik z tego wyszedł, bo nie było limitu zakupów. O tym, że jest to niemarketingowe zagranie mówić nie muszę.

Na piętrze natomiast: klub "rozrywek" (na razie bilard + automaty dla szkrabów (nawet MK nie ma :()) z dwukrotnie wyższymi cenami niż w zwykłym klubie (świetna strategia...) i budki z fastfoodami oraz chyba 2 place zabaw dla dzieciorów... no i nowe Cinema City o bardzo obciętym repertuarze, trzymający poziom Bitwy Warszawskiej. Połowa powierzchni niezagospodarowana. Drugiego dnia zepsuły się drzwi i schody ruchome, więc jak ktoś chciał zjechać z piętra, to musiał przejść całą drogę, jaką przeszedł, z powrotem.

Z jedzenia, to ostatnio mi przyszła ochota na perwersyjne przyjemności... nie, nie takie... takie, które kiedyś opisałem na swoim blogu. Wczoraj na podwieczorek, zamiast ciasta, flaczki w ostrym sosie :) (trawienie cudzych jelit i żołądków), za parę dni chyba skołuję dobry tatar, wątróbka i kaszanka, co prawda, trochę mi się przejadły, ale podroby mam od ręki, a na święta będzie zupa z rybich głów, ryba w galarecie, niemniej metka podrożała, a koniny nigdzie, w rozsądnej cenie, dostać nie mogę. Krótko mówiąc - lubię rzeczy, od których spora część społeczeństwa by pouciekała, ale mam też swoje kaprysy - uwielbiam oliwki, uwielbiam anchois -> uwielbiam*2 oliwki z anchois, chociaż Carrefour podwyższył ich cenę, no i sery pleśniowe, które pachną nawet z lodówek. Lubię też tuńczyka z puszki, mimo że mi mówią, że to żarcie dla kotów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten smak, ten zapach, ten miód i cytrynka. Ten milion odmian. Bezcenne
Moją ulubioną herbatą ostatnimi laty jest 'Irish Cream' - z łyżką miodu i odrobiną śmietanki. Rozpustnie dobra! ^_^

Powiedzmy sobie szczerze - każdy nałóg może cię załatwić poczynając od cukru przez lekarstwa kończąc na alkoholu albo papierosach confused_prosty.gif Niestety, tutaj zasada złotego środka ma naprawdę szerokie zastosowanie i w sumie jak spojrzymy na nasze życie to niemalże każdy nałóg może nas wpędzić do grobu wliczając w to zbyt długie siedzenie przy komputerze/konsoli (czas sięgający powyżej 24h pod rząd...)
Tu się zgodzę. Bardzo długo byłam uzależniona od czekolady; od 2-3 lat piję kakao z kawą (od 1-2 lat - wzbogacaną cynkiem zmniejszającym ochotę na słodycze) i rzeczywiście nie mam problemu z odmawianiem sobie słodyczy, dopóki piję kawę. Przestaję ją pić -> batoniki wołają. A tym bardziej łatwo mi się do nich przekonać, że albo codziennie chodzę 2 godziny, albo ćwiczę w domu, więc chciałoby się od razu uzupełnić spalone kalorie (te magiczne stworzonka, które w nocy zmniejszają ubrania :D)

Zaczynam powoli mieć wrażenie, że tracę tylko czas. Co prawda każdy, kto przeczyta moją pracę mówi, że mam ogromny talent i tak dalej, ale nawet nie wiem, czy mogę mu zaufać. W większości są to znajomi, więc ich ocena z całą pewnością nie jest obiektywna. Wyjątkiem jest może moja nauczycielka polskiego, która jest autorką podręczników, więc trochę musi się na pisaniu znać, a i nie znała mnie wcześniej, więc o subiektywnej ocenie mówić tu raczej nie można. Na jednej z pierwszych lekcji kazała nam stworzyć mit. No więc napisałem, ale w formie opowiadania na dziesięć stron A4. Gdy go przeczytała, powiedziała na lekcji, że nie mogę swojego talentu zmarnować, mam świetny styl i zadatki na zostanie pisarzem (tak mnie nawet nazywa ostatnio, genialny pisarz biggrin_prosty.gif). No ale nie zmienia to faktu, że świadomość, że pewnie niczego nigdy nie opublikuję jest nieco dobijająca.
Ech, widzę depresję twórczą. Niewiara w siebie i gotowe (lub półgotowe dzieło) bywa jeszcze gorsza, niż brak pomysłu w ogóle. Pamiętam jeszcze, jak strasznie mnie to potrafiło dręczyć w liceum plastycznym, pewnie jest to jeden z kolejnych powód, dla których od kreatywności trzymałam się z daleka (choć do pracy literackiej namawia mnie babcia o wykształceniu artystyczno- literackim. Ja tam jednak wolę zostać przy korekcie językowej gier komputerowych i ew. wtrącaniu swoich kilku groszy w poezję umieszczaną w RPG. Więcej frajdy, a i więcej osób przeczyta :D ).

Trochę więcej wiary w siebie! :) A jak potrzebujesz oceny kogoś spoza kręgu bliskich i znajomych królika, kto krytykować się nie boi, to jeśli zaszczycisz mnie wysłaniem swojego tekstu, mogę napisać, co o nim sądzę (choć autorytet literacki ze mnie żaden :D ).

Szczerze mówiąc nie przepadam za światłem - ani słonecznym, ani tym sztucznym. Ale nie jest to znowu jakiś światłowstręt (nie jestem też wampirzycą ;P), bez problemu mogę spędzić sporo czasu w promieniach słońca czy przy mocnych lampach.
Hm, ja jestem uczulona na światło (dostaję migrenę), dlatego wolę zapobiegać, niż leczyć :P Oczywiście to, razem z uczuleniem na metal (nie, nie srebro, i nie - nie muzykę) jest powodem niekończących się żartów w rodzinie ;]

O Borze, kawa jest paskudna. Nie wiem, jak można ją tak uwielbiać... ;P Nie toleruję nawet takiej z czekoladą. A właściwie to czekolada z domieszką kawy, ale i tak niiie. Nie wypiłabym. Po prostu nie i już.

Energii też mi to jakoś nie dodaje (tja, próbowałam). Zadowalam się więc gorącą czekoladą/herbatą. :3

Bo nie piłaś jeszcze kawy ciotecznej! :D Przyjedź na zjazd, to ci zrobię :D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

napoje energetyzujące - jestem na nie, przede wszystkim dlatego, że mi nie za bardzo smakują, na pewno też nie dodają mi skrzydeł, ani wcale nie sprawiają, że power is back. bardzo dziwi mnie zresztą fakt, że praktycznie wszystkie puszkowane "energetyki" smakują dosłownie identycznie - to już bardziej w smaku różnią się Coca-Cola i Pepsi :D dodatkowo zniechęciłem się do nich, gdy moja siostra się po nich rozchorowała (nic poważnego na szczęście)

telewizja - ostatnio tylko do... słuchania radia :D tak, w pokoju mam telewizor, ale za to żadnego odtwarzacza radia/płyt (komputer się nie liczy). na szczęście istnieją takie rzeczy jak kanały radiowe i Pur zawsze, gdy idzie spać włącza sobie Trójkę albo Złote Przeboje do ukołysania (a dzisiaj w ZP bardzo zgrzeszyli puszczając z rana niesławne Dragostea din tei. tak okrutnej pobudki dawno nie miałem :mad:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uzależnienie od napojów energetycznych? Kurcze to bardziej niż możliwe, sam się trochę uzależniłem w 1 gim. Piłem codziennie puszkę lub dwie Redbulla i nie mogłem się powstrzymać. Skończyłem dopiero gdy mi się fundusze skończyły...

Ja miałem tak przez pół roku też w I gimnazjum. Lubiłem wypić sobie w szkole Red Bulla czy innegi NGINE, ale przeszło mi, jak mama przeczytała mi artykuł o ich szkodliwości. Teraz najczęściej z napojów piję Pepsi Twist albo Mountain Dew, ale staram się zawsze wypić rano ciepłą herbatę z cytryną albo gorącą czekoladę. Staram się też zdrowo odżywiać, ale czasem nie potrafię odmówić sobie paczki czipsów bądź tabliczki czekolady. No i rodzina mówi mi, że jem za dużo keczupu. Z kiełbasą na gorąco, frytkami, kanapkami z serem żółtym, tostami- zawsze musi być keczup.

Telewizja- na tygodniu nie oglądam w ogóle. Nauki w technikum jest sporo, a jak mam wolny czas, to wolę pograć na komputerze albo poczytać książkę. W weekendy czasem popatrzę na Hyper i obowiązkowo na każde GP Formuły 1.

@behemort- też lubię śnieg i zimę, zwłaszcza wieczorem. Gdy czytam książki fantasy bądź gram w gry RPG, jest wtedy specyficzny klimat. Dla mnie wtedy rzeczy z fantasy smakują mi najlepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, może skończę ten temat bo kij innych obchodzą moje problemy ze skórą...

Uwaga! Materiał zawiera treści drastyczne! Przed przeczytaniem skonsultuj się z lekarzem lub psychiatrą.

Wyobraź sobie, że twoja skóra zmienia się w papier. Powoli, ale nieubłaganie. Pozostawiasz za sobą biały szlak, który po całym dniu chodzenia w domu osiąga rozmiary większe od dwutygodniowego kurzu. Wszystko cię swędzi, do tego stopnia, że rozdrapujesz sobie skórę do krwi. Ponadto skóra, pozbawiona elastyczności, twardnieje. Jeśli się nie posmarujesz - w celu uzyskania elastyczności - to może nawet pęknąć i krwawić. Każdy ruch zmienia się w torturę i zaczynasz się zastanawiać czy przejście z łóżka w sypialni do kuchni po coś do jedzenia, gdy jesteś naprawdę głodny, to gra warta świeczki. Trzeba łykać środki przeciwbólowe niczym House, a jeśli próbujesz to leczyć to czekają na ciebie obrzydliwe pigułki, które musisz łykać dwa lub trzy razy dziennie. Ja biorę ich pięć, a są wielkości czubka najmniejszego palca. Raz musiałem je brać w pociągu metra wypchanym ludźmi (nie było miejsca nawet na obrót, ale na szczęście wypchałem sobie kieszenie przed wejściem), bez popicia, bo mieszkam daleko od Warszawy, a tylko tam są odpowiednie lampy. Cały dzień po tych tabletkach chce się wymiotować i każda następna dawka skłania do zastanowienia się czy warto się w taki sposób męczyć. Po lampach trzeba w ciągu dnia osłaniać skórę przed słońcem, żeby jej nie spaliło okrutne słońce. Dodam, że będę musiał pójść po raz trzeci po przerwie mniejszej niż miesiąc. Nie wiem czy nie chodzę na te lampy dłużej niż jestem zdrowy i zaczyna mnie to już irytować. Słyszałem, że niektórzy mieli nawet dwa lata przerwy. Leki i maści kosztują. Chodzenie do lekarza i na lampy wymagają czasu, który nie zawsze da się pogodzić. Najgorszy jest ból, który w końcu się pojawi. Gdyby chodziło o sam wygląd to bym sobie nie zawracał nawet głowy.

To są problemy.

Szczerze mówiąc nie przepadam za światłem - ani słonecznym, ani tym sztucznym. Ale nie jest to znowu jakiś światłowstręt (nie jestem też wampirzycą ;P), bez problemu mogę spędzić sporo czasu w promieniach słońca czy przy mocnych lampach.

Mam podobnie. Z drobną różnicą. Otóż jedno oko widzi kolory trochę mniej intensywnie od drugiego i w przypadku ostrego światła miałem tendencję do chodzenia z jednym okiem zamkniętym i preferowałem dni pochmurne - nie za gorąco, nie za ciepło i nic człowieka nie oślepia. Ostatnio sprawiłem sobie okulary w ramach kuracji lampami PUVA, więc wykorzystywałem je w każdy słoneczny dzień, w który trzeba było się udać poza dom. W dalszym ciągu nie znoszę jednak skoncentrowanych źródeł światła i zamiast jednej, małej lampy wolę sufitową z dobrym oświetleniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... są nieliczne przypadki, które świąteczne zakupy robią wcześniej, żeby uniknąć późniejszego zamieszania.

To ja dodam jeszcze jeden rozsądny powód. Wypłata. I kasa. Gdy trzeba zająć się domowym budżetem, gdy w grudniu urodziny ma teściowa i 2 siostrzenice żony, to okazuje się, że prezenty warto zacząć planować i kupować już w październiku. Grudzień to zmora.

sucha skóra źle znosi zimno. Przynajmniej moja :P

Ech, prawda. Przekonuje się o tym, co roku, gdy za dużo czytam na przystanku zimą. Ale dobre rękawiczki starczą.

Jeżeli chodzi o temperaturę w komunikacji miejskiej to... najgorzej jest w pociągach podmiejskich (...) to od razu jakaś star(sz)a bab... pani / facet robi wściekłą minę i zamyka bez słowa.

Sam bym Ci tak zrobił, jeśli pociąg byłby w ruchu. Teraz to w ogóle, bo jeżdżę pociągiem z Maksem, a mroźny przeciąg w przegrzanym pociągu zdecydowanie zdrowiu nie sprzyja. Chociaż w pełni rozumiem te bóle - na studiach regularnie wracałem do Bydgoszczy starymi EZT, które zimą są tak przegrzane, że trzeba się właściwie rozbierać do koszulki, żeby nie przepocić. Na dodatek same grzejki to poważne zagrożenie dla życia i zdrowia - pewnego razu położyłem nogę na takim tworze i potem miałem piękną pamiątkę w postaci stopionej gumy na podeszwie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Up też miałem taką przygodę z obuwiem. Rozmarzony w temperaturze 30 stopni panujących w przedziale beztrosko oparłem nogi o coś wygodnego, co grzejnikiem było. Pech taki, że jechałem w glanach i odczówałem jedynie przyjemne ciepełko. Do czasu. Gdy nogi wracały, do normalnej pozycji poczułem opór. Się okazało, że połowa gumy się wtopiła w urządzenie. Nowe butyna hasiok się nadawały... Ale i tak wolę to od kilkugodzinnej jazdy w przedziale z -10 stopniami. Człowiek się nie ruszą, to ziąb jak diabli. Dlatego unikam w zimie kolei jak mogę.

Co do napitków zwykłych, to bardzo okazjonalnie pijam cokolwiek innego niż woda niegazowana. Tej ostatniej potrafię otrąbić 3-5 litrów dziennie. Sie muszę, momentami na kranówkę przerzucać, bo mnie za drogo wychodzi butelkowana :P Z ciepłolubnych, nie ma sensownego poranka bez kawy. W ostateczności mocna herbata, ale ogólnie chodzi o to, żeby się po przebudzeniu czegoś ciepłego napić. Inaczej sierść mi się jezy na cały dzień.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Herbataa! Najgenialniejszy wynalazek ludzkości, nawet przed szpadlem, kilofem i młotem (Tehratu wymaga). Najwspanialszy napój świata, niech się schowają koka kole czy inne pepsi. Ten smak, ten zapach, ten miód i cytrynka. Ten milion odmian. Bezcenne.
Zgadzam się. Herbatę piję cały czas. W sumie... nie piję niczego innego oprócz herbaty. Rzadko w szkolę kupuje sobie jakiś napój (a jeśli kupuję, to jest to Ice Tea :D). Herbata jest nektarem bogów!

O Borze, kawa jest paskudna. Nie wiem, jak można ją tak uwielbiać... ;P Nie toleruję nawet takiej z czekoladą. A właściwie to czekolada z domieszką kawy, ale i tak niiie. Nie wypiłabym. Po prostu nie i już.

Kawa jest ohydna, ale swoje zadanie spełnia całkiem dobrze. Ale pić ją dla przyjemności? Toż to absurd, IMO. ;)

Hm, ja jestem uczulona na światło (dostaję migrenę), dlatego wolę zapobiegać, niż leczyć :P
Mam coś podobnego - kilka godzin na słońcu przez tydzień i mam wysypkę. O opalaniu się nie ma mowy. Jak już dziadostwo wyskoczy, to trzeba maścią smarować przez jakiś czas.

Kurczę, chyba lepiej już zakończyć tematy o skórze. :D

Co do napitków zwykłych, to bardzo okazjonalnie pijam cokolwiek innego niż woda niegazowana. Tej ostatniej potrafię otrąbić 3-5 litrów dziennie.
Łeee, woda! Nie wiem czemu, ale... nie lubię pić wody. Jakoś nigdy mi nie pasowała. Smaku toto nie ma, dziadowe takie. :P

Co do telewizji - cierpię katusze, bo muszę oglądać pierdoły na WOS. Wiadomości, posiedzenia rządu, expose... Szlag jasny mnie niedługo trafi. Jak ja tego nienawidzę...

Ale za to filmy w TV z chęcią obejrzę. Kiedyś się chodziło do kina, ale teraz jestem leniwy i mi się nie chcę, więc czekam, aż będą w telewizji. :D Nie jest to jakaś namiętność, tylko zwykły zapychacz czasu (co nie zmienia faktu, że powinien być na poziomie :P), więc mogę poczekać... kilka lat.

Czasem obejrzę sobie Pogromców mitów albo inne ciekawostki. Ostatnio spodobał mi się program 'Bitwy starożytności' na Polsacie Play. Kończę już ten temat, bo nie moderatorzy wygonią. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Qbuś - To wyobraź sobie sytuację, kiedy jadę tak zatłoczonym pociągiem, że nie sposób się praktycznie poruszyć (stoję przy oknie w przedziale, więc do niego sięgam), ludzie stoją już nawet między siedzeniami, a z dwóch stron ludzie na mnie kaszlą i smarczą mi pod twarzą. Przeziębienie prawie gwarantowane, bo w takim zaduchu i gorącu, z niewielką ilością tlenu nie sposób się nie zarazić od kogoś.

Zresztą nie tylko ja tak robię - przy takim tłoku ilość tlenu zmniejsza się diametralnie i czasem byłem nawet świadkiem omdleń. Chyba nie powiesz mi, że w takiej sytuacji moje uparcie do dostarczenia odrobiny tlenu jest niesłuszne? :P Prędzej się ludzie pozarażają od takiego zaduchu i gorąca, niż od odrobiny chłodnego powietrza. Niestety, tak to jest, jak się przemieszcza w transporcie publicznym - liczy się zdanie ogółu, a nie pojedynczej osoby. W samochodzie mogę sobie ustawić klimę, ogrzewanie na taką temperaturę, jaką chcę itd. Ale jchać w takich korkach przy rosnących cenach ropy i na takich drogach... nie, to nie dla mnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O Borze, kawa jest paskudna. Nie wiem, jak można ją tak uwielbiać... ;P Nie toleruję nawet takiej z czekoladą. A właściwie to czekolada z domieszką kawy, ale i tak niiie. Nie wypiłabym. Po prostu nie i już.

Kawa jest ohydna, ale swoje zadanie spełnia całkiem dobrze. Ale pić ją dla przyjemności? Toż to absurd, IMO. ;)

Eee tam, niektóre marki nawet inaczej smakują, ale generalnie najlepiej gasi pragnienie bez efektu "kolejnego łyka". Zresztą nawet jak się ochleje wody, to przynajmniej wiem, że nie wpadkowałem w siebie tony cukru i innych jeszcze gorszych substancji, tylko coś co w najgorszym razie w niemal niezmienionej formie z siebie wyalę :)

Co do napitków zwykłych, to bardzo okazjonalnie pijam cokolwiek innego niż woda niegazowana. Tej ostatniej potrafię otrąbić 3-5 litrów dziennie.
Łeee, woda! Nie wiem czemu, ale... nie lubię pić wody. Jakoś nigdy mi nie pasowała. Smaku toto nie ma, dziadowe takie. :P

Bo z kawą jak kobietą, trzeba znaleźć tą jedną jedyną na całe życie ;) Większośc kaw też i nie podchodzi, ale jest kilka marek, których picie to ukojenie dla duszy i ciała :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O żesz... Widzę, że obecnie strony w FoSie mnożą się szybciej niż króliki ;] Ten temat ma skłonność do skrajności: albo nikt nic nie pisze, albo wszyscy zaczynają pisać z prędkością karabinu maszynowego :P

O Borze, kawa jest paskudna. Nie wiem, jak można ją tak uwielbiać... ;P Nie toleruję nawet takiej z czekoladą. A właściwie to czekolada z domieszką kawy, ale i tak niiie. Nie wypiłabym. Po prostu nie i już.

Pełna zgoda. Nie dość, że kawa smakuje tragicznie, to w moim przypadku jest po prostu całkowicie zbędna. Te moje circa about 6 godzin nocnego snu w zupełności wystarcza, aby w dzień nie potrzebować tego typu wspomagaczy. To o tyle dziwne, że w rodzinie wszyscy zdają się być od tego napoju uzależnieni ;P Moją mamę na przykład, jeżeli nie weźmie rano swoich dwóch filiżanek kawy, zaczyna boleć głowa. Co innego różne kawopodobne/kawopochodne rzeczy jak np. Tiramisu czy Hity o smaku Tiramisu :P Znakomite!

Co do napitków zwykłych, to bardzo okazjonalnie pijam cokolwiek innego niż woda niegazowana. Tej ostatniej potrafię otrąbić 3-5 litrów dziennie.

Ja tam wody niegazowanej nie lubię zbytnio, ale i tak z wszystkich napojów, to piję ją najczęściej ;D Co prawda o wiele bardziej preferuję wodę gazowaną, z nią jednak jest taki problem, że dużo jej się napijesz (mówię o takiej prawdziwie gazowanej, nie jakichś dziwadłach o nazwie "lekkogazowana" ;P ), a poza tym, to przed np. wysiłkiem fizycznym wypicie takiej wody nie jest zbyt rozsądne.

Fajna sprawa jest w Szwecji, gdzie wszyscy piją wodę z kranu, w smaku jest ona naprawdę stokroć lepsza od tej naszej butelkowej ;]

Ale za to filmy w TV z chęcią obejrzę

A ja nie ;) Jedyne filmy, które mogę obejrzeć w telewizji, to filmy Kubricka i to też tylko na kanałach, gdzie nie jestem dręczony co 15 minut reklamą... Jakoś oglądanie z lektorem do mnie nie przemawia (to tak trochę jakby czytać Szekspira po polsku, niby fajnie, ale i tak nie ma porównania do oryginału), a Cyfry + niestety nie mam (tam, o ile dobrze się orientuję, jest możliwość włączenia napisów). Podsumowując, filmy tylko w kinie lub na dvd (albo na takich fajnych stronach jak iplex) ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co innego różne kawopodobne/kawopochodne rzeczy jak np. Tiramisu czy Hity o smaku Tiramisu :P Znakomite!

Tiramisu... Tiramisu mojej mamy albo babci... Z malinami... Duuuża gałka... *ślini się* :wub:

Co do telewizji, to zaliczam się do tych, co nie oglądają. W sumie nikt u nas w domu nie ogląda, raczej używają telewizora jako monitora do DVD. Raz na tzw. ruski rok obejrzymy wiadomości (choć np. u dziadków oglądamy je za każdym razem) i np. Mama obejrzy choćby Teatr Telewizji. Ostatnio nawet coś się u nas popsuło i w salonie w ogóle nie ma telewizji. Dopiero na górze u mnie/u siostry jest. I jakoś nikt za nią nie płacze...

PS: Skoro o TV mowa, to pozdrawiam gościa od "prawie najmniejszego pakietu Cyfry+" z jednego ze starszych AR... :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kawa... fuj.

Na dodatek same grzejki to poważne zagrożenie dla życia i zdrowia - pewnego razu położyłem nogę na takim tworze i potem miałem piękną pamiątkę w postaci stopionej gumy na podeszwie.

Ja mam lepszą pamiątkę. Było to gdzieś tak w marcu bieżącego roku. Zima zaczynała odpuszczać, słoneczko włączyło drugi bieg, a śniegi postanowiły stopnieć. Wracałem do domu autobusem i byłem nieco senny, więc przyłożyłem głowę i drzemałem sobie w trybie "stand by" czyli budząc się przy każdym hamowaniu. Plecak oczywiście mocno trzymałem rencyma, żeby ktoś nie wpadł na genialny pomysł kradzieży (zresztą i tak pewnie nie miałem tam za dużo kasy, co tam te parę złotych i jakieś durne książki :P). Jak już napisałem - słoneczko przygrzewało i pewnie to ono było sprawcą tego mojego rozmemłania. Do tego grzejniki w autobusie dawały nieźle (Volvo :P). Tak więc przysnąłem, przed samym dojazdem nawet dosyć mocno (aż się tryb stand by wyłączył). W końcu dojechałem, wysiadłem i w ogóle. Następnego dnia wstaję i jakoś mi tak mokro się zrobiło w okolicach lewej łydki. Patrzę, a tam bąbel - od tego grzejnika, który w Volvwach biegnie wzdłuż lewej strony autobusu. Wyraźną szramę po oparzeniu mam do dziś :P Nawet spodnie nie pomogły.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kawa... fuj.

Fuj? (za młody jesteś na kawę :P XD) Samą za bardzo nie lubię ale z mleczkiem to co innego :D Głównie piję Tchibo bo jakoś najbardziej mi podchodzi :D Obecnie piję tylko z 1-2 dziennie w robocie. W domu to strasznie rzadko - wolę herbatę (moje uzależnienie) lub Inkę na mleku (w niedziele :D). Ze mnie kawosz nie jest ale z batonikiem czekoladowym kawa smakuje lepiej.

Co do zimowych dolegliwości to mam pamiątkę z pracy "w budowlance" - odmrożone ręce. Od zimna skóra tak mi sztywnieje i się napina że jak tylko zegnę palce to pęka i nie raz mocno krwawi... Po za tym mam odziedziczone po ojcu coś z nosem - krwotoki... Zimą to już nie raz jest tragedia bo od zimna potrafi się polać. Przez cały rok staram się unikać "smarkania" bo wtedy mam niemal 90% szansy na krwotok. Katar - to już przechlapane. Obecnie po leczeniu się na krzepliwość krwi i tak jest już lepiej, ale nie rewelacyjnie. Nie znoszę takich nagłych krwotoków. Nie raz są bardzo krótkie, czasem trudno je zatamować i krew potrafi się nawet przez 30 min sączyć - mimo "zatkanego" nosa...

Co do suchej skóry - nie raz wyglądam jak nieboszczyk. Czasem skóra potrafi mi tak wysychać na twarzy że wyglądam jak by mi się twarz sypała...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kawa... kawa... kawa!!!

A tak na serio, ja tydzień nie wytrzymam bez kawy. (Nie tyle wytrzymać, co po prostu nie czuję się dobrze bez kawy. Wtedy mam okropne samopoczucie :sweat: ). Kawa to po prostu nawyk, który wykonuje codziennie, jak obowiązek. Codziennie rano (pomijając pewne czynności) nastawiam czajnik na kawę. A po za tym najlepsza jest mocna z śmietanką z cukrem.

Głównie piję Tchibo bo jakoś najbardziej mi podchodzi

:ok:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kawa... to jeszcze pozwala mi dobrze funkcjonować przez cały dzień ;]. Niema dnia żebym nie zaczął go od wypicia kawy w moim ulubionym kubku(z Władcy Pierścieni). Na ogół piję 4-5, a nie raz, ale to rzadko 6. Po prostu uwielbiam kawę i ona mnie pobudza. A co do marki kawy, nie chcę tutaj mówić, że inne są bleee, ale Tchibo wymiata ;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...