Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Szkoła III

FERIE  

237 użytkowników zagłosowało

  1. 1. W ferie będę...

    • Zakuwać
      33
    • Grać na kompie
      141
    • Sanki/narty/ślizgawka
      35
    • Bim Bam Bom
      19
    • Polować w tundrach na antylopy
      29
    • Grać w gałę na śniegu
      14
    • Coś innego (napisz, co)
      11
    • Jakie ferie...?
      21
    • Jestem studentem (studentką) i nie chcę czytać o żadnych feriach!
      25
    • Hejaho na dacho!
      47


Polecane posty

Miałam po tym jeszcze dwie lekcje -.-. Za co? Za co? Czy oni litości dla nas nie mają?
Owned! :tongue: Nad nami dyrekcja się zlitowała i zaraz po napisaniu matury (a można było wyjść po połowie czasu czyli u nas gdzieś koło 11:22) można było pójść sobie do domu. I dobrze, bo normalnie we wtorki mamy lekcje do 15:20 :tongue: A tak kilka godzin dodatkowego wolnego... Heh.

Właśnie, jak z kalkulatorami? Kolega wziął naukowy i "nic mu nie zrobili", ale chyba dozwolony jest tylko ten z najprostszymi działaniami (czyli?).
Bo teraz pewnie jest próbna. Na normalnej "naukowy" nie przejdzie a z kolei ja swojego "skomplikowanego" nie wziąłem, za to nauczyciele poratowali mnie zwykłym, prostym i trochę mi to pomogło :smile: Plus, nasz nauczyciel od WFu stwierdził, że taki idzie za 5zł a stracę tylko dwa piwa :tongue: (fajna atmosfera była ogólnie)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, gdyby matura z matmy źle poszła, to być może wycofaliby w ogóle pomysł z pisaniem obowiązkowej matematyki. ;P

Nie nie nie. Jako były już maturzysta jestem zdania, że matematyka na maturze powinna być absolutnie obowiązkowa, a do tego możliwie trudna i wymagająca :icon_twisted:.

To fajne uczucie być już dwa lata po maturze, spokojnie sobie siedzieć na studiach i patrzeć na tych biednych, trzęsących się ze strachu maturzystów :tongue:. Ale nie martwcie się, matura nie jest trudna, wszystko minie i wtedy to wy będziecie nabijać się z dzieciarni piszącej maturę... :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie nie nie. Jako były już maturzysta jestem zdania, że matematyka na maturze powinna być absolutnie obowiązkowa, a do tego możliwie trudna i wymagająca :icon_twisted:.
Ty chcesz, żebym koniecznie nie zdała matury? ;P (o tysiącach innych licealistów nie wspomnę ;)). Jeżeli już ten szatański przedmiot ma być obowiązkowy, to niech chociaż będzie prosty. Bardzo prosty.

Podejrzewam, że wybrałeś sobie matematykę na maturze, skoro popierasz pomysł, by teraz każdy ją pisał? ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzymam kciuki za wszystkich maturzystów, tegorocznych i przyszłorocznych :smile:. Ale oczywiście z tą matematyką żartuję, sam zawsze byłem raczej słaby z tego przedmiotu (chociaż bez przesady, określiłbym siebie jako przeciętny :tongue:), więc i innym źle nie życzę. Mimo wszystko matma jednak powinna na maturze być, bo to obok polskiego podstawa całej naszej edukacji - nie ma chyba innego przedmiotu oprócz polskiego, którego byśmy się uczyli od samego początku aż do równie samego końca (poza WF naturalnie :wink:). No a że szczęśliwie matura z matematyki mnie ominęła, to mogę odczuwać perwersyjną satysfakcję z tego, że inni się muszą tego uczyć i spędzać noce nad podręcznikiem :tongue:.

Nie, nie zdawałem matmy na maturze. Broń Boże :smile:. Już historia, polski, WOS i angielski na rozszerzonym dały mi do wiwatu :tongue:.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, miałam nadzieję, że to żart ;]

A ja nadal twierdzę, że matematyka na maturze jest niepotrzebna. Nie wiążę swojej przyszłości z matmą Podstaw i tych innych zagadnień uczę się w szkole, więc po co od razu sprawdzać, ile przez te ileś tam lat się nauczyłam? ;P

Ale z drugiej strony mój brat dobrowolnie wybrał matematykę i zdał, więc wnioskuję, że skoro on zdał, to i ja zdam ;] (chociaż nie obyło się bez wizyt korepetytora...)

No a że szczęśliwie matura z matematyki mnie ominęła, to mogę odczuwać perwersyjną satysfakcję z tego, że inni się muszą tego uczyć i spędzać noce nad podręcznikiem :P.
Wrednyś, tyle Ci powiem ;P Ciebie to nie dotyczyło, więc co tam - niech mają tę maturę :P dla mnie to tylko więcej stresu i więcej rzeczy do powtórzenia. A to już jest zue. ^^"

A widzisz! Nie zdawałeś ;P i sam przyznajesz, że z pozostałymi przedmiotami było już wystarczająco ciężko ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podobnie jak Arnie, ja również jestem matematycznie "uzdolniony".

Najbardziej groteskowe w tej całej dyskusji o konieczności zdawania matmy na maturze, jest to, że orędownikami i obrońcami tego pomysłu a raczej już zaistniałego faktu, są osoby, które maturę mają już dawno za sobą (nie mam na myśli FA). Nagle matematykę tj. egzamin maturalny z owej, widzą w samych superlatywach. Już zapomnieli jak się czuli przed i w trakcie własnego egzaminu dojrzałości (kto w ogóle wymyślił to określenie?). Wystarczy pooglądać TV czy popytać wśród własnego otoczenia; ciekawe czemu znaczna większość takich osób nie wybrała na własnej maturze matematyki? :dry:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja również mogę się nieskromnie nazwać "matematycznie uzdolnionym", ale w odróżnieniu od wypowiadających się tutaj maturę mam jeszcze przed sobą. Tak naprawdę, to dopiero będę miał egzamin gimnazjalny (w tym roku) na którym, jak wiadomo, matematyka jest obowiązkowa :tongue:

Mnie egzaminy nigdy jakoś specjalnie nie napełniały strachem (w podstawówce zaliczyłem na 39 bez ŻADNEGO przygotowania, znaczy się tylko to, co pamiętałem z lekcji :cool:), przed najbliższym również nie dygam, ale sam nie wiem, czy wybrałbym matmę na maturze (jeśli nie byłaby obowiązkowa, ofkors). Głównie dlatego, że niektóre bardziej zawiłe zadania z liceum przerażają mnie TERAZ. Na pewno mój bogląd na to zmieni się z czasem, bo kiedyś przerażały mnie układy równań, które teraz rozpykuję bez problemu. No ale jednak, nie jestem pewien jak to z tą moją maturą będzie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie ma chyba innego przedmiotu oprócz polskiego, którego byśmy się uczyli od samego początku aż do równie samego końca (poza WF naturalnie )

I poza religią. ;p Już pomijam sens nauczania tego przedmiotu, ale jeśli w większości gimnazjów jest jedna godzina informatyki a dwie godziny religii w tygodniu (przynajmniej ja tak miałem przez 3 lata) to już nie za fajnie się robi. ;0

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Religię już dawno temu powinni byli wywalić ze szkół. Miejsce na naukę religii jest w kościele/cerkwi/meczecie/itd., a nie w szkole. Ja też miałem więcej zajęć z religii niż z innych przedmiotów, a katecheci wcale nie uczą za darmo (czego od nich nie wymagam, za każdą pracę należy się zapłata, ale dlaczego kosztem np. dodatkowych lekcji matematyki czy informatyki?). Co prawda sam lekcje religii wspominam całkiem miło (poznałem jednego z najbardziej charyzmatycznych kapłanów, jakich kiedykolwiek widziałem), ale gdyby to ode mnie zależało, to bym ten przedmiot usunął z państwowych szkół.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja już rozumiem czemu nauczyciele byli źli :P. Już wiem czemu powiadali: "nawet tych 20 stron nie chce wam się nauczyć!". I dziś wam powiem maturzyści, że rację mają ^^. Po wykuciu na pierwszo tygodniowe kolokwium z HUP-u parlamentaryzmu ponad 50 stron i na za tydzień lekkiego 30 stronicowego ustroju USA nadeszło apogeum i 100 stron konstytucji francuskich ^^. Oczywiście w porównaniu do LO, nie wystarczy sobie "przeczytać" gdyż próg zaliczenia do co najmniej 51%, przy odpowiedzeniu na pytania bardzo wycinkowe. Na 100 stron materiału grupa odpowiada tylko na 2 pytania. Kolega się przyznał, że nie miał książki ze źródłami - "To nie zna pan artykułu 14 deklaracji praw człowieka?! No niech pan nie żartuje! Na następny raz dokładnie ma pan umieć wyrecytować punkty 4, 7, 5, 14, 15, 16, 17. Za tydzień reformy stanisławowskie i konstytucja 3 maja. Tu już bez fragmentów nie wyobrażam sobie, żeby któryś student nie znał treści całej konstytucji i wszystkich dokumentów prawnych z tego okresu."

Z jednej strony powinien to być dla mnie raj. I byłby gdyby nie to, że nie wiem kiedy mam się uczyć od podstaw rosyjskiego (bardzo wymagająca nauczycielka), łaciny czy logiki...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedziałem , gdzie napisać mój problem w szkole więc może napisze tutaj ...

Otoż tak :

Pewnego dnia , przed WF poszliśmy na dwór . Staliśmy niedaleko samochodów nauczycieli i mój kolega wpadł na pomysł by odkręcić kołpak od samochodu mojego wychowacy . ..

Bo kilku dniach dzięki kamerom , złapali kołpak mana czyli mojego kolegę . Dostał nieodpowiednie zachowanie na półrocze. Wychowawca ma do mnie pretensje o to , że nie powiedziałem mu o tym . A jak ja miałem wyskarżyć na kolege ? Zaraz połowa szkoły by na mnie wołała " konfident " i byłbym znienawidzony , a mnie zależy na prostym przejściu przez gimnazjum . Powiedział ( nauczyciel _ mi , że ja również dostanę nieodpowiednie zachowanie , tylko dlatego , że na niego nie poskarżyłem .

Jestem bardzo dobrym uczniem , w tamtym roku troszkę mi brakło do świadectwa z paskiem ( 4,70 :( ) i jestem bardzo grzeczny a tu nagle boom.... jedna głupota kolegi i cała moja praca na nic :/

Pomóżcie Mi , co mam zrobić ....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Studia na początku potrafią przytłoczyć. Pierwszy rok często bywa najgorszy nie ze względu na trudność obiektywną (choć czasem i tak bywa), ale ze względu na szok poznawczy. Ja miałem przedłużony wyrok, bo na pierwszym roku nie miałem sesji zimowej, więc poważne walki były dopiero w czerwcu. Ale za to przez cały rok miałem dwa razy po 1,5h fonetyki segmentalnej, która była moją zmorą. Zresztą właśnie z wymową RP zawsze miałem największe problemy potem na egzaminach praktycznych...

Najlepsze jest to, że przez to wszystko da się przejść. Choć momentami to dla mnie nie do pomyślenia, gdy spoglądam na np. Biochemię Stryera, czyli około 1000 stron w formacie 20,5 x 29,5 cm. Materiałem do opanowania na egzamin była całość tego tomiszcza. Potem zresztą czasem pomagałem żonie w nauce i wcale nie było lepiej. Moje studia to przy tym pryszcz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem bardzo dobrym uczniem , w tamtym roku troszkę mi brakło do świadectwa z paskiem ( 4,70 :( ) i jestem bardzo grzeczny a tu nagle boom.... jedna głupota kolegi i cała moja praca na nic :/

Pomóżcie Mi , co mam zrobić ....

Lać na ocenę z zachowania (jak mnie się pytali co bym sobie wystawił z zachowania to zawsze mówiłem ocenę niżej niż chciał nauczyciel) i odkręcić drugi kołpak xD. Ja bym od razu zbeształ nauczyciela jak by mi powiedział, że dostanę ocenę za nic, powiedział i rodzicom i dyrektorowi (inna sprawa, że miałem b. dobry kontakt z dyrektorką). Ale to raczej zachowanie "złego" (przynajmniej z zachowania) ucznia :happy: .

Jestem za szanowaniem nauczycieli. Niestety istnieje pewna grupa tych istot, która siedzi w szkole tylko dlatego, że w życiu im nie wyszło, mają potężne kompleksy i zero powołania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ AAA

Nie żebym się nie zgadzał z tym stwierdzeniem - bo można trafić na świetnego nauczyciela, ale i na zmorę totalną - ale me pytanie jest takie: który zawód tego się ustrzega? :tongue: My, jako uczniowie, bardziej zwracamy na nich uwagę, bo jednak oni nas uczą i przygotowywują do matury albo są powodem zostania w klasie na drugi rok :laugh: Ja tam powiedzieć muszę, że w swoim LO nie narzekam... chociaż też nie jestem w siódmym niebie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepsze jest to, że przez to wszystko da się przejść. Choć momentami to dla mnie nie do pomyślenia, gdy spoglądam na np. Biochemię Stryera, czyli około 1000 stron w formacie 20,5 x 29,5 cm. Materiałem do opanowania na egzamin była całość tego tomiszcza.

Tomiszcza? Duży druk, ilustracje niemal co strona i po amerykańsku 'lekki' styl podręcznika. W porównaniu na przykład do Cytobiochemii Kłyszejko-Stefanowicz to bardzo przystępna lektura. Tę ostatnią zazwyczaj używałem jako lek na bezsenność - parę stron i powieki same opadają. A podręczniki medyczne i ich styl to temat na zupełnie inną historię.

Potem zresztą czasem pomagałem żonie w nauce i wcale nie było lepiej.

Ale za to jaka satysfakcja, gdy zdarzy się wyłapać nieścisłość w pytaniach egzaminacyjnych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ezio To powiedz rodzicom, a oni niech pójdą do wychowawcy, a jak nie poskutkuje to do dyrekcji.

Swoją drogą, moja wychowawczyni w liceum była gorsza... Nawet dyrekcja miała dość jej paranoi, ale jest jakiś przepis chroniący osoby w wieku przedemerytalnym i nie mogli jej nic zrobić.

Nie dość, że na fizyce w liceum nie nauczyłem się praktycznie niczego, to jeszcze moja klasa miała najgorszą średnią z zachowania w szkole pomimo tego, że w innych ludzie pojawiali się na jednej lekcji w tygodniu, a u nas zawsze było ponad 70% frekwencji

EDIT: A tak w ogóle, to dlaczego chce wam wystawiać oceny na początku listopada? Coś mi tu nie gra...

Jak to pierwsze półrocze, to nie tracisz szans na pasek, bo tekst, że ocenę z zachowania można podnieść tylko o 1 w stosunku do tej z półrocza, jest czystą fikcją mającą na celu straszenie uczniów.

A oceny z zachowania są ustalane na radzie pedagogicznej o ile mi wiadomo, więc jeśli jesteś dobrym uczniem, to ktoś z nauczycieli bądź dyrekcji może się nie zgodzić z twoim wychowawcą i pytać o powód takiej a nie innej oceny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli , że jest możliwość : jeśli dostanę nieodpowiednie zachowanie na półrocze to mam szanse dostać bardzo dobre na koniec roku ? Bo wychowawca mi mówił , że tylko o 1 stopień można podnieść zachowanie ....

Moja mama idzie za 2 tygodnie na wywiadówce do niego , ale znając Go to za pewne nie ugnie się tak łatwo ... :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie ostatnio #*%$)**& denerwuje to, że niektórzy nauczyciele czują się lepsi od uczniów-NIE MOŻNA ICH POPRAWIĆ. Jak on może mnie poprawić, to czemu ja nie mogę zwrócić mu kulturalnie uwagi, że gada głupoty... Inną sprawą jest to, że po przeczytaniu 2 pierwszych wyników z google odnośnie danego zagadnienia jestem lepiej nauczony niż po lekcji i przeczytaniu notatki (ale jak napiszę na klasówce coś nie-z-zeszytu, to właściwie z miejsca uznawane jest to jako błąd). Dlatego za najlepsze uważam sprawdziany z chemii, matmy, czy fizyki-liczby nie kłamią :).

No, to wyżyłem się po pięciu naprawdę denerwujących dniach :E.

1256855872_by_Alwexis_500.jpg

3518odnaukowa.png

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój kolega z klasy w 3 kl. gimnazjum na półrocze miał poprawne zachowanie, a kiedy odchodził ze szkoły miał bardzo dobre. Bardzo często nauczyciele nagradzają tych, którzy odchodzą.

Ja za to mam bardzo zUoł (chciałem tu napisać kilka linijek brzydkich słów, ale moderatorzy by się "pruli") nauczycielkę od polskiego. Czemu? Ano, bo niby mam poziom podstawowy (Liceum profilowane, ekonomiczno-administracyjne), ale za to robimy więcej niż ci, którzy mają polski rozszerzony :) Dla mnie, nie jest złe, mogę wręcz powiedzieć, że dobre, bo lubię polski, ale ilość materiału do nauki jest ogromna. Z polskiego nie narzekam, bo mam najlepsze oceny w klasie (2, 2, 3, 4, 5, to są BARDZO dobre oceny u niej...), ale jak na razie ok. 20 osobom szykują się zagrożenia. W dodatku zadała nam na poniedziałek przeczytanie Quo Vadis, nie wspominając nic o tym wcześniej.

Fizyka - w gimnazjum była prosta jak budowa gwoździa, w liceum to prawdziwa męka :)

Biologia - dobra nauczycielka, stawia dobre oceny za nic.

Chemia - przez 3 lata nic nie rozumiałem bo miałem nauczycielkę, która sama nic nie umiała, w liceum zrozumiałem i polubiłem :)

Historia - uwielbiałem ten przedmiot w gimnazjum, teraz znienawidziłem. Ze sprawdzianu miałem 6,5/8 pktu i dostałem 2. Aktualnie szykuję mi się zagrożenie, a uczę się dużo.

Matematyka - OMG. Dlaczego w ogóle istnieję taki przedmiot? I jeszcze matura z niego?! Może za 3546464678 razem będę miał te 30%

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja za to nie lubię przedmiotów humanistycznych... zero logicznego myślenia, tylko wczuwanie się w klucz odpowiedzi i mówienie ,,Tak jak chce nauczyciel/egzaminator/autor zadań". Bezsens

Aż chce się wspomnieć o Paradoksie Szymborskiej, która interpretując własny wiersz na maturze dostała bodaj 60%, albo nie zdała. Nie pamiętam dokładnie. Ewentualnie historia dwóch prymusek, które zbyt pewnie się poczuły i zdecydowały, że napiszą taką maturę z języka polskiego, jaką pisali nasi rodzice. Obie oblały.

Głównie z tego powodu tracę punkty - na ostatniej pracy musiałem nieco podyskutować z polonistką. Co się okazało? Moja interpretacja była trafna, pani nawet podzielała moją opinię... ale punktu przyznać nie mogła. Bo takiej wersji nie było w kluczu.

Taki system oceniania jest upośledzony - w zadaniu polegającym na charakterystyce bohatera 'Cierpień młodego Wertera', za samo napisanie, że miał on na imię Werter, był młody i cierpiał, były 3 punkty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, lepiej wygląda to już w matmie - jak dojdę do wyniku, to jest moja sprawa, mogę zrobić zadanko jak chce, ważne żebym napisał wynik z jednostkami. Podkreślenie moje - na tym się czesto potykamy :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...