Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Szkoła III

FERIE  

237 użytkowników zagłosowało

  1. 1. W ferie będę...

    • Zakuwać
      33
    • Grać na kompie
      141
    • Sanki/narty/ślizgawka
      35
    • Bim Bam Bom
      19
    • Polować w tundrach na antylopy
      29
    • Grać w gałę na śniegu
      14
    • Coś innego (napisz, co)
      11
    • Jakie ferie...?
      21
    • Jestem studentem (studentką) i nie chcę czytać o żadnych feriach!
      25
    • Hejaho na dacho!
      47


Polecane posty

Byłem wczoraj na "rozpoznaniu" w bibliotece szkolnej i niestety nic nie znalazłem... Same lektury (po 20 takich samych książek, ale jak 4 klasy na raz omawiają, to i tak nie starczy), zero nowości. Specjalnie szukałem jakiejś fantastyki, ale null. Może zamiast kolejnej encyklopedii kupiliby zestaw porządnych książek... Jestem jawnie dyskryminowany :mad:. Jak u Was?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko jedna lektura autentycznie mnie odrzuciła. Syzyfowe Prace. Koszmar. Próby czytania kończyły się zgrzytaniem zębów i prawie fizycznym bólem psychicznym. Mój mózg WRZESZCZAŁ.
"Sy(zy)fowe prace" to pierwsza lektura, której nie udało mi się przeczytać. Byłem zaskoczony, jaką moc ma to, ekhem, dzieło. 3 kartki przeczytane, i budzę się 8 h później z okładką wbitą w nos.
Uuu, jest nas coraz więcej :D Co prawda byłam silna i zasnęłam dopiero na 7 stronie, ale to była chyba najdłużej przeze mnie czytana lektura, mimo, że toto takie cieniutkie :D Przyznam, że "Ludzie Bezdomni" i "Przedwiośnie" również mnie bolało, ale nie AŻ TAK ._.

Z drugiej strony - zawsze miałam świetną motywację do czytania lektur. Zawsze starałam się to zrobić, zanim zaczniemy je omawiać, żeby mi nauczycielka nie spoilowała (a miała denerwujący zwyczaj już w ciągu pierwszych 5 minut omawiania lektury zdradzać zakończenie >__> ).

Oj, tam. Przeca nie muszą od razu rzucać wszystkich innych lektur. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby wprowadzono chociaż jedną pozycję z polskiej/zagranicznej fantastyki. Cóż złego w takim Władcy Pierścieni? ;]
Jest Hobbit przecież :D A u mnie w gimnazjum przerabialiśmy do tego Ursulę K. Le Guin i jej opowieści z Ziemiomorza :) U wielu nauczycieli można również na dodatkową ocenę zaliczyć dodatkowe lektury(czasem wyznaczone przez nich, czasami własne), do przedstawienia klasie :)

Zaszkodzić, to na pewno nie zaszkodzi. Ale ilość pozycji do przeczytania, raczej zniechęca człeka do czytania lektur... Przynajmniej tak jest w moim wypadku ;P
Zaległe zawsze można przerobić na wakacjach, ew. także te, których się z pewnością nie zdąży zrobić do matury :wink:

Można trochę poprawić ortografię, poszerzyć zasób słownictwa- same plusy happy.gif (mam nadzieję, że nikt nie zabije mnie za ostatnie słowa
Lemoniady temu panu za słuszne podejście. Idź i nauczaj dalej :D

Program lektur jest dla mnie tak przeładowany, że zaczynam myśleć, że ten kto go pisał, nie był świadomy istnienia innych przedmiotów poza językiem polskim(tudzież wiedzą o literaturze, bo gramatyki i innych dziedzin ze świecą szukać w programie).
Miałam to szczęście w gimnazjum, że zawsze jedną lekcję w tygodniu, w wyznaczony dzień, mieliśmy poświęconą gramatyce :) Także w liceum byłam jedną z naprawdę nielicznych osób w klasie, które wiedziały, że prefiks to nie tylko taka liczba przed telefonem :P Oczywiście polonistka w liceum stwierdziła, że klasa chyba żartuje, że nie wie, o czym ona mówi, za każdym razem jak schodziła na temat gramatyki, więc oczywiście tego nie powtarzaliśmy ;)

Ja tam wolałbym mieć przerabianą np. całą Iliadę zamiast kupy pojedynczych mitów, bo potem dużo rzeczy się człowiekowi miesza.
Z takiego właśnie powodu ubóstwiam moją polonistkę z liceum - kazała nam przeczytać "Mitologię" J.Parandowskiego :) Jedna z najciekawszych książek, które czytałam w życiu :) Wiedza z niej przez całe liceum mi się przydawała :) (i mam nadzieję, że później też będzie ^^)

Byłem wczoraj na "rozpoznaniu" w bibliotece szkolnej i niestety nic nie znalazłem... Same lektury (po 20 takich samych książek, ale jak 4 klasy na raz omawiają, to i tak nie starczy), zero nowości. Specjalnie szukałem jakiejś fantastyki, ale null. Może zamiast kolejnej encyklopedii kupiliby zestaw porządnych książek... Jestem jawnie dyskryminowany mad.gif. Jak u Was?
Ja miałam szczęście - Bibliotekę Wojewódzką obok szkoły ^_^ I Tobie też polecam poszukać sobie jeszcze jakiejś, poza szkolną :)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja nowa nauczycielka od polskiego wygrała.

Podejrzewam, że to najinteligentniejsza osoba jaką w życiu spotkałem (O czym dodatkowo świadczą jej wszystkie tytuły pomimo dość młodego wieku). Bije od niej na kilometr mądrość, ale też poczucie (czarne i trochę chore) humoru i takie podejście filozoficzne do wszystkiego. Uczy całkowicie inaczej niż moja była nauczycielka w gimnazjum - teraz na lekcji prowadzimy rozmowę (plus starsze klasy mówiły, że często biegali po cmentarzach XD), sami notujemy to co chcemy itp. Nie ma jasno określonych zasad i tematu lekcji. Ogólnie niesamowicie się jej słucha - dużo mówi, opowiada i prowokuje do rozmowy - ideał nauczycielki IMO. A podczas tych dwóch lekcji poznałem tyle nowych pojęć co przez ostatni rok gimnazjum.

W ogóle moje nowe liceum jest mocno hejahowe (nadużywam ostatnio tego zwrotu :D) bo mam samych świetnych nauczycieli - jak to określiła pani od Historii - jesteśmy 'Wybrańcami Bogów' bo jeszcze się tak żadnej klasie nie trafił tak dobry rozkład tychże osobników.

Zresztą moja historyczka jasno powiedziała, że jeszcze żaden jej uczeń, który zdawał maturę z rozszerzonej historii jej nie nie-zdał i jeżeli tylko będę jej słuchał, również powinienem ją zdać na minimum 80%. ^__^

Najśmieszniejsze jest jednak to, że każdy mi to LO odradzał, mówiąc, że będą nas tam tępić, okładać nauką i bez korepetycji nie będzie szans na przejście do następnej klasy. Śmieszne. :)

Z takiego właśnie powodu ubóstwiam moją polonistkę z liceum - kazała nam przeczytać "Mitologię" J.Parandowskiego :) Jedna z najciekawszych książek, które czytałam w życiu :)

Tak, moja wyżej wymieniona nauczycielka również kazała ją już czytać, bo będziemy ją przerabiać jako pierwszą.

Przy czym wypisała nam na tablicy tak złożony schemat - bite dwie strony imion i strzałek - kto z kim był rodziną, kto z kim jest bratem, kto z kim się bzykał (jak sama to określiła :P) itp.

A co do mitologii - czytałem ją, ale nie Parandowskiego tylko jakiegoś innego autora, przy czym każdy wątek był mało rozwinięty i pisany bez jakichkolwiek emocji - suche fakty.

Oj, tam. Przeca nie muszą od razu rzucać wszystkich innych lektur. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby wprowadzono chociaż jedną pozycję z polskiej/zagranicznej fantastyki. Cóż złego w takim Władcy Pierścieni? ;]

U mnie w gimnazjum mieliśmy tylko fragmenty Sillmalirona, Władcy Pierścieni i Wiedźmina przy czym polonistka od razu powiedziała, że nie rozumie i nie lubi tych książek (co się dziwić, jej ulubioną jest 'Zapałka na Zakręcie', którą dodatkowo kazała nam przeczytać) dlatego te lekcje nie były jakieś fascynujące... Cóż - trzeba było się samemu dokształcać.

A ja akurat myślę, że dobrym pomysłem (szczególnie w gimnazjum) byłoby omawianie jakiejś książki Lema - IMO najbardziej pasowałyby tutaj 'Dzienniki Gwiazdowe', których mieliśmy tylko fragment w książce (Sepulki <3). Chociaż - chyba 'Opowieści o pilocie Pirxie' się w podstawówce bierze (chociaż my akurat nie mieliśmy)...

Ja miałam szczęście - Bibliotekę Wojewódzką obok szkoły ^_^ I Tobie też polecam poszukać sobie jeszcze jakiejś, poza szkolną :)

Ja mam blisko szkoły Dom Kultury z Biblioteką. ^__^

W ogóle mam trochę schrzanioną sytuację, bo w mieście w którym znajduje się moja szkoła nie ma dobrych księgarni. Byłem w każdej, i próżno tam szukać Gaimana czy Pratchetta. Zostaje mi tylko kupno online, a to wiąże się z dodatkowymi kosztami. :x

W końcu ktoś, kto myśli podobnie jak ja!

"Sy(zy)fowe prace" to pierwsza lektura, której nie udało mi się przeczytać.

U mnie może nie pierwsza (porzuciłem również "Krzyżaków") ale to zdecydowanie najgorsza lektura za jaką się wziąłem. To było tak okropnie nudne, że nie mogłem przeczytać nawet streszczenia. Ze znajomości lektury oczywiście dostałem pięć. :-)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja nauczycielka w gimnazjum od polskiego była super hiper mega fajna :happy: Dobrze uczyła, można było z nią normalnie pogadać. A w liceum? Szok. Wystarczy głośno oddychać i już można dostań uwagę. O uśmiechaniu nie ma mowy, każdy musi siedzieć prosto, wyprostowany i poważny na jej lekcjach. Nikt nie lubi nauczyciela od histori. A ja go lubię :bunny: Na każdej lekcji powtarza: "Jeśli naplujesz mi na buty, to ja napluję tobie na buty. Jeśli ty mnie uderzysz, ja ciebie też uderzę. Dwa razy mocniej" :miner: I kiedy coś mówi to dziwnie macha rękoma, tak jak ksiądz na ambonie :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam szczęście - Bibliotekę Wojewódzką obok szkoły ^_^ I Tobie też polecam poszukać sobie jeszcze jakiejś, poza szkolną :)

Na szczęście znalazłem Miejską (a szukać długo nie musiałem, bo jest jedyną w mieście/gminie):). Co prawda nie jest jakaś szczególnie ogromna i nie ma ogromnych księgozbiorów, ale daje radę-nawet mieli trylogię husycką (a szedłem z nastawieniem, że za ludowe Chiny nie znajdę tam ASa :)). Uroki mieszkania w

pipidówie

:).

Wy tu gadu-gadu o lekturach, a jak lekcje matmy? Ja na szczęście mam z tą samą panią, która jest ogólnie bardzo spoko :). Czytając ten temat zdziwiłem się też, że nie ma żadnych lamentów o chemię. Bo ponoć nikt nie lubi chemii (prócz mnie?)... :ninja:

Pozdrawiam :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

obejrzałem ekranizacje Krzyżaków, Pana Tadeusza, Ogniem i mieczem, Pana Wołodyjowskiego,Potopu xD
Przy omawianiu "Potopu" klasa miała obejrzeć film. No i tak poświęciliśmy jedną lekcję, a właściwie jedno zastępstwo, niestety - nikt nie skupił się na filmie, a że lekcja nie była z polonistką, to Pani Profesor Zastępująca niczego sobie z hałasu nie robiła... I nie dość, że obejrzeliśmy góra z 25 minut filmu, to i tak nikt nic z tego nie wyniósł...

Wydaje mi się, że chyba w prawie każdej szkolnej bibliotece nie ma pozycji z fantastyką o0 a nauczyciele pewnie nawet nie zdają sobie sprawy, ile osób czyta książki fantasy... No i może gdyby wprowadzić lektury, jak na przykład "Wiedźmin", "Władca..." albo coś Ewy Białołęckiej, to być może więcej uczniów sięgałoby po książki.

Jest Hobbit przecież :D A u mnie w gimnazjum przerabialiśmy do tego Ursulę K. Le Guin i jej opowieści z Ziemiomorza :) U wielu nauczycieli można również na dodatkową ocenę zaliczyć dodatkowe lektury(czasem wyznaczone przez nich, czasami własne), do przedstawienia klasie :)
Hobbita w szkole nie przerabiałam ;P no i, imvho, Władca Pierścieni jest jednak lepszy ;]

o_O no co Ty? Ziemiomorze? W gimnazjum? Awww, dlaczemu w mojej szkole tego nie było? ;__; za Le Guin sama się zabrałam, bo przypadkiem znalazłam w domu 4 tomy ;]

Hm, ale jeżeli ktoś nie lubi występów przed całą klasą? ^^" już i tak popełniłam głupotę, bo podałam temat, na który chciałabym rozmawiać podczas lekcji wychowawczej, czyli fantastykę. I okazało się, że mam przygotować coś na tę lekcję... ^^"

Zaległe zawsze można przerobić na wakacjach, ew. także te, których się z pewnością nie zdąży zrobić do matury ;)
No niby tak, ale w wakacje ciężko jest przeczytać jakąś cięższą lekturę. ^^"

dużo mówi, opowiada i prowokuje do rozmowy
Moja polonistka też dużo mówi i wręcz odstrasza od rozmowy o_O

A ja akurat myślę, że dobrym pomysłem (szczególnie w gimnazjum) byłoby omawianie jakiejś książki Lema - IMO najbardziej pasowałyby tutaj 'Dzienniki Gwiazdowe'
Taaak. żałuję, że w gimnazjum omawiałam jedynie fragment "Dzienników...", a tyle śmiechu w klasie było, kiedy pojawiały się jakieś zabawnie brzmiące wyrazy ;)

a jak lekcje matmy?
Awww. W tym roku nadeszły zmiany w nauczycielach. Odeszła młoda matematyczka, przyszedł młody matematyk :D wysoki, przystojny i... erm, to może ja już będę cicho 8)

Po jego wypowiedziach od razu można wywnioskować, że jest wymagający. Miejmy nadzieję, że będzie też dobrze uczył ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja nauczycielka jest fajna ale jak się zdenerwuje to najlepiej uciekać :tongue: Zabierała nas na różne dni matematyki, i inne imprezy matematyczne. Zawsze robi solidne przygotowanie przed sprawdzianem. Można powiedzieć, że lubię mate. Ale to nic w porównaniu do mojego nauczyciela od systemów operacyjnych. W czasie przerwy np. wyznacza "szeryfa" a teraz co taki szeryf może: "Szeryf ma prawo zabić każdego kto wejdzie do klasy i musi przyprowadzić delikwenta żebym mógł go dobić" (cytuję z pamięci) I jak go nie lubić :teehee:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie w pierwszej klasie było do przeczytania tylko fragment, jednak polecam przeczytać całość ponieważ to bardzo ciekawa książka. Większość lektur jest nawet ciekawa, gdyby nie to że sporo z nich czyta się tylko w kawałkach, a ja nie lubię jak się coś wyrywa z kontekstu. Dobrze, że jest kilka rzeczy, które mogą mnie odciągnąć na jakiś czas od lekcji chodzi oczywiści o CD-A i moje ukochane SpellForce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy omawianiu "Potopu" klasa miała obejrzeć film. No i tak poświęciliśmy jedną lekcję, a właściwie jedno zastępstwo, niestety - nikt nie skupił się na filmie, a że lekcja nie była z polonistką, to Pani Profesor Zastępująca niczego sobie z hałasu nie robiła... I nie dość, że obejrzeliśmy góra z 25 minut filmu, to i tak nikt nic z tego nie wyniósł...

U mnie zawsze oglądanie filmu na lekcji kończy się rozróbami i ogólnie sodomia i gomoria (ale to idealna lekcja na przeczytanie jakiejś recki w CDA ;])...

BTW chciałem sprawdzić co jest takiego odpychającego jest w Krzyżakach-przeczytałem na jednym posiedzeniu, wcale nie najgorsze :).

Wydaje mi się, że chyba w prawie każdej szkolnej bibliotece nie ma pozycji z fantastyką o0 a nauczyciele pewnie nawet nie zdają sobie sprawy, ile osób czyta książki fantasy... No i może gdyby wprowadzić lektury, jak na przykład "Wiedźmin", "Władca..." albo coś Ewy Białołęckiej, to być może więcej uczniów sięgałoby po książki.

Są takie wspaniałe szkolne biblioteki, na wymarciu, ale są :). Niestety nauczyciele j. polskiego często nie orientują się w fantastyce (i nie chcą się zorientować), więc omawiają tylko standardowe lektury. A szkoda...

a jak lekcje matmy?

Awww. W tym roku nadeszły zmiany w nauczycielach. Odeszła młoda matematyczka, przyszedł młody matematyk :D wysoki, przystojny i... erm, to może ja już będę cicho 8)

Po jego wypowiedziach od razu można wywnioskować, że jest wymagający. Miejmy nadzieję, że będzie też dobrze uczył ;]

Takich młodych (niekoniecznie przystojnych) można jakoś "zreformować" :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś (jeszcze w gimnazjum) przeczytałem mitologię ale nie Parandowskiego.A teraz w technikum mamy omawiać wybrane mity.Krzyżaków w trzy dni przeczytałem.Miejscami nudna ale pod koniec nie mogłem się oderwać.

A co do oglądania filmów na lekcjach.Człowiek musiał oglądać pod przymusem a próba czytania CDA o mało nie zakończyła się jego konfiskacją.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziwnie macie. U mnie w szkołach NIGDY nie oglądaliśmy filmu na lekcji polskiego. Szał był, jak raz pani liceum puściła nam muzyczną wersję jednego z wierszy. I tak też moim zdaniem powinno być. Z całym szacunkiem dla filmów, ale niewiele z nich nie bezcześci książki. A jeszcze mniej choćby w małym stopniu dorównuje literackiemu pierwowzorowi. A poza tym szkoła nie jest miejscem, gdzie ja idę się dobrze bawić - oglądać film, czyli robić coś, co równie dobrze mogę robić w domu, lecz po to, żeby się dowiedzieć czegoś nowego. Filmom w szkołach mówię NIE.

Wracając do matur, to uważam, że nowa matura z polskiego zabiła twórcze myślenie. Klucz każe mi rozumieć tak, jak bliżej mi nieznany jego twórca. A co jeśli ja coś odbieram zupełnie inaczej? Tak było w przypadku "Dżumy". Dla mnie absolutnie najważniejszym fragmentem tej książki był moment, gdy ten bohater, który pisał książkę przyznał, że skończył pisać swoje zdanie, któremu poświęcił tyle czasu.

I że wywalił wszystkie przymiotniki.

W żadnym opracowaniu nie zwrócono na to uwagi, więc jeśli Dżuma pojawiłaby się na maturze, to ja omawiając to zagadnienie nie dostałbym ani jednego punktu. Rzal i bul.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie zawsze oglądanie filmu na lekcji kończy się rozróbami i ogólnie sodomia i gomoria
Ale właśnie tak nie powinno być. Jak ktoś nie chce oglądać filmu - jego sprawa, niech czyta wtedy CDA ;P

No, a gdy pojawiają się właśnie takie cięższe lektury, typu: "Potop", "Krzyżacy", "Lalka", to chyba każdy chciałby obejrzeć film i być jako-tako zaznajomionym z treścią lektury ;)

Są takie wspaniałe szkolne biblioteki, na wymarciu, ale są :). Niestety nauczyciele j. polskiego często nie orientują się w fantastyce (i nie chcą się zorientować), więc omawiają tylko standardowe lektury. A szkoda...
To w Katowicach takich nie ma ;] właśnie. Nie rozumiem, dlaczego tylu polonistów tak nie lubi fantastyki... Na pewno wielu uczniów, którzy po książkę sięgają raz na rok, po przeczytaniu wciągającej i ciekawej powieści, na pewno zainteresuje się czytaniem ;)

Takich młodych (niekoniecznie przystojnych) można jakoś "zreformować" :).
Oj, nie wiem, nie wiem. Czasem tacy młodzi bywają gorsi od tych bardziej doświadczonych nauczycieli ;] jak na razie nowy matematyk wierzy, że potrafimy matmę (jeszcze nas dobrze nie poznał, hrhr :>), więc może będzie nieco luzu ;P

Wciągnęło mnie :)
Apage ;P ale cóż. Facetom zazwyczaj się to podoba ;]

Szał był, jak raz pani liceum puściła nam muzyczną wersję jednego z wierszy.
To mojej klasie polonistka pokazała rysunkowego Makbeta... Ciekawie było, nie powiem. No i większości klasy się podobało.

Ja tam nie mam nic przeciwko filmom. Wiem, że oglądanie ich prawie wcale nie przynosi korzyści, wiele rzeczy jest zmienionych, pominiętych, ale jednak coś tam w głowie zostaje i można przeżyć odpytywanie bez jedynki w dzienniku ;P no i nie każdy posiada w swoim domu ekranizacje lektur, a szkoła tak :)

Matura nie ocenia użycia języka i paradoksalnie ktoś, kto potrafi mówić/pisać, wnioskować oryginalnie i myśleć nieszablonowo - pewnie nie zda. Słyszałam, że będę już na niej mieć częściowo coś o gramatyce... Zapowiada się ciekawie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Matura nie ocenia użycia języka i paradoksalnie ktoś, kto potrafi mówić/pisać, wnioskować oryginalnie i myśleć nieszablonowo - pewnie nie zda"

EEE najlepiej napisać ze w ogóle kto myśli nie zda matury :P

Bożesz Ty mój to najlepiej nie podchodzić a jak już się podejdzie to nie myśleć no chyba że szablonami :P

Będzie ciekawie :P matura jak matura tylu ludzi już zdało zwyczajny tylko troszkę większy sprawdzian.

Dużo ludzi za bardzo się tym przejmuje i dla tego nie zdaje, ja jak sobie policzyłem to mam na maturze w tym roku sześć przedmiotów do zdania z czego trzy w rozszerzeniu i jakoś nie zamierzam zapomnieć jak się mówi pisze i myśli.

A tak poza maturą to najlepsza lektura jaką czytałem to "dzieci z bullerbyn" Super książka nawet sobie ją zakupiłem jakoś w trzeciej klasie podstawówki :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie zawsze oglądanie filmu na lekcji kończy się rozróbami i ogólnie sodomia i gomoria
Ale właśnie tak nie powinno być. Jak ktoś nie chce oglądać filmu - jego sprawa, niech czyta wtedy CDA ;P

No, a gdy pojawiają się właśnie takie cięższe lektury, typu: "Potop", "Krzyżacy", "Lalka", to chyba każdy chciałby obejrzeć film i być jako-tako zaznajomionym z treścią lektury ;)

Ja lektury czytam, więc filmy na lekcji mnie nudzą (wyjątek-"Kamienie na szaniec", film bardzo mi się spodobał :]). Po przeczytaniu książki, film już nie jest taki ciekawy. Inna sprawa, jak lektury się nie czytało-wtedy obejrzenie filmu daje szanse na ocenę>1 :).

Są takie wspaniałe szkolne biblioteki, na wymarciu, ale są :). Niestety nauczyciele j. polskiego często nie orientują się w fantastyce (i nie chcą się zorientować), więc omawiają tylko standardowe lektury. A szkoda...
To w Katowicach takich nie ma ;] właśnie. Nie rozumiem, dlaczego tylu polonistów tak nie lubi fantastyki... Na pewno wielu uczniów, którzy po książkę sięgają raz na rok, po przeczytaniu wciągającej i ciekawej powieści, na pewno zainteresuje się czytaniem ;)

2 kolegów po przejściu gry Wiedźmin tak się wciągnęło, że przeczytali wszystkie części :). A nie pamiętam, by kiedykolwiek zajrzeli do lektury, nawet "Opowieści wigilijnej" :).

Wciągnęło mnie :)

Apage ;P ale cóż. Facetom zazwyczaj się to podoba ;]

A dziewoje co wolą? :)

Matura nie ocenia użycia języka i paradoksalnie ktoś, kto potrafi mówić/pisać, wnioskować oryginalnie i myśleć nieszablonowo - pewnie nie zda. Słyszałam, że będę już na niej mieć częściowo coś o gramatyce... Zapowiada się ciekawie.

Dlatego przed maturą/egzaminem gimnazjalnym zaleca się zrobienie miliarda testów, żeby później bez problemu, sztampowo (co równa się wysokiej punktacji) rozwiązać zadanie. Takie jakby odmóżdżenie, maturalny zombie :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eh, co za burdel w tym ministerstwie, aż proszą się o masową eksterminację i sypanie solą rozszarpanych bebechów.

Wiecie jakie rozporządzenie wyszło 1 września i będzie obowiązywało już ten rocznik maturalny (w tym i mnie)?

Jeśli zdecydujemy się na zdawanie przedmiotu obowiązkowego na poziomie rozszerzonym, musimy napisać i podstawowy, i rozszerzony. W tym samym dniu. Tzn. Przychodzi się rano na, np 9, pisze ze wszystkimi podstawowy, potem dwie godziny czekać w szkole i zasiąść do rozszerzonego...

W przypadku języka obcego dochodzi jeszcze podwójne zdawanie ustnego.

Z tego to jakże genialnego pomysłu zrezygnowałem z rozszerzonego polskiego. Dwa razy zdawany angielski mi dostarczy wystarczająco rozgrywki - chociaż o dobry wynik jestem spokojny.

GDZIE TU KUZWA LOGIKA?

PS. Były, a może i nadal są starania o to... Żeby na ustnym z polskiego przed zdającym stała kamera! Bo w ostatnich latach jakaś dziesiąta procenta zdających odwoływała się do swojej oceny z ustnego, a kamery umożliwiałyby bardziej wiarygodne rozpatrzenie odwołania. Kurde! Dla tych parunastu uczniów rocznie szkoły muszą wydać kupe kasy na kamery, które ponoć mają być w jakimś superstandardzie i nie ma mowy o tanich cyfrówkach; oraz zapewniać niemały przecież stres ogromnej większości innych uczniów?!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja nowa nauczycielka od polskiego wygrała.

Podejrzewam, że to najinteligentniejsza osoba jaką w życiu spotkałem (O czym dodatkowo świadczą jej wszystkie tytuły pomimo dość młodego wieku). Bije od niej na kilometr mądrość, ale też poczucie (czarne i trochę chore) humoru i takie podejście filozoficzne do wszystkiego. Uczy całkowicie inaczej niż moja była nauczycielka w gimnazjum - teraz na lekcji prowadzimy rozmowę (plus starsze klasy mówiły, że często biegali po cmentarzach XD), sami notujemy to co chcemy itp. Nie ma jasno określonych zasad i tematu lekcji. Ogólnie niesamowicie się jej słucha - dużo mówi, opowiada i prowokuje do rozmowy - ideał nauczycielki IMO. A podczas tych dwóch lekcji poznałem tyle nowych pojęć co przez ostatni rok gimnazjum.

To teraz musicie o nią dbać :] Bo tacy nauczyciele pierwsi padają ofiarą administracji i sfrustrowanych rodziców i ich dzieci;] <"daje pani zły przykład naszym dzieciom, mówiąc "bzykać", więc jeśli nie przepuści pani mojego dziubdziusia do następnej klasy, opowiem o tym kuratorowi">, <"źle matura mi poszła. To z pewnością nie dlatego, że przebimbałem ostatnie 10 lat, to wina nauczycielki, bo nie działała zgodnie z podstawą programową">. I tak dalej :P Niestety, o takich nauczycieli trzeba walczyć. Wiem, bo miałam takiego nauczyciela sztuki w gimnazjum ;]

Moja nauczycielka w gimnazjum od polskiego była super hiper mega fajna happy.gif Dobrze uczyła, można było z nią normalnie pogadać. A w liceum? Szok. Wystarczy głośno oddychać i już można dostań uwagę.
I w podstawówce i w gimnajzum miałam świetne polonistki :) A wiedza nabyta w gimnazjum(nawet mimo tego, że nie byłam na profilu humanistycznym, tylko mat-inf) przydała mi się później w liceum, gdzie polonistka bełkotała i nie potrafiła nauczyć niczego porządnego.

Hobbita w szkole nie przerabiałam ;P no i, imvho, Władca Pierścieni jest jednak lepszy ;]
Wiesz, zaproponuj w szkole obowiązkową lekturę dla wszystkich, która będzie miała 150+ stron. Rozszarpią cię ;]

U mnie zawsze oglądanie filmu na lekcji kończy się rozróbami i ogólnie sodomia i gomoria
A co to Gomoria? :D Rozpusta krasnoludów w Morii, która doprowadziła do jej zniszczenia? xD

Ciocia Wikipedia o Sodomii (ostrzeżenie! zawiera treści powiązane z seksem)

Ciocia Wikipedia o Sodomie i Gomorze

Niestety nauczyciele j. polskiego często nie orientują się w fantastyce (i nie chcą się zorientować), więc omawiają tylko standardowe lektury. A szkoda...
A dodatkowo mają narzucony z góry plan tego, co mają przerobić z uczniami...

Apage ;P ale cóż. Facetom zazwyczaj się to podoba ;]
Nie tylko facetom :P Ale teraz to bym tego już nie tknęła, bo zbyt dużo historii czytałam, żeby traktować Krzyżaków teraz inaczej, niż komedię :D

"Matura nie ocenia użycia języka i paradoksalnie ktoś, kto potrafi mówić/pisać, wnioskować oryginalnie i myśleć nieszablonowo - pewnie nie zda"

EEE najlepiej napisać ze w ogóle kto myśli nie zda matury :P

Obrażacie mnie ._. Zdałam maturę z polskiego, rozszerzoną i to do tego niekiepsko :P Ogólnie - wszystkim polecam rozszerzoną, bo daje chociaż trochę swobody w myśleniu

A dziewoje co wolą? :)
Ze swojego punktu widzenia - z pewnością nie Musierowicz, Ania z Zielonego Wzgórza również mnie nie wciągnęła ;] Sama bardzo lubię Białoszewskiego, Fredrę, mitologie, Szekspira, Czechowa, Dickensa, Goethego(ale raczej Fausta niż Emo-Wertera :P ), Bułhakowa ;)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matura nie ocenia użycia języka i paradoksalnie ktoś, kto potrafi mówić/pisać, wnioskować oryginalnie i myśleć nieszablonowo - pewnie nie zda

Może się narażę, ale żeby nie zdać matury trzeba być naprawdę zdolnym. Jako przykład niech posłuży praca z polskiego rozszerzonego i osławiony klucz grozy. Skoro jest podany sprecyzowany temat, to nie ma bata, żeby nagle ktoś się w niego nie wstrzelił. Przy opracowywaniu danego fragmentu przeciętny uczeń zauważy do czego ma się przyczepić i w oparciu o jakie konkretne problemy powinien rozwijać swój tekst.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgodze sie, zeby nie zdac matury z polaka trza byc naprawde zdolnym. Ja pisalem podstawe i przed sama matura z repetytorium powtorzylem lektury. Okazalo sie to jednak i tak zbyteczne, gdyz w wiekszosci opieralem sie na swojej umiejetnosci logicznego myslenia i wyciagania faktow z tekstu. Nawet jesli chodzi o wypracowanie (Pan Tadeusz i Chlopi) to moznaby nic nie wiedzac calkiem niezle z samych fragmentow je napisac. Ja polski zdalem na 74%.

Eh, co za burdel w tym ministerstwie, aż proszą się o masową eksterminację i sypanie solą rozszarpanych bebechów.

Wiecie jakie rozporządzenie wyszło 1 września i będzie obowiązywało już ten rocznik maturalny (w tym i mnie)?

Jeśli zdecydujemy się na zdawanie przedmiotu obowiązkowego na poziomie rozszerzonym, musimy napisać i podstawowy, i rozszerzony. W tym samym dniu. Tzn. Przychodzi się rano na, np 9, pisze ze wszystkimi podstawowy, potem dwie godziny czekać w szkole i zasiąść do rozszerzonego...

W przypadku języka obcego dochodzi jeszcze podwójne zdawanie ustnego.

Z tego to jakże genialnego pomysłu zrezygnowałem z rozszerzonego polskiego. Dwa razy zdawany angielski mi dostarczy wystarczająco rozgrywki - chociaż o dobry wynik jestem spokojny.

GDZIE TU KUZWA LOGIKA?

A wedlug mnie to jest dobre rozwiazanie (oczywiscie poza musem pisania obu poziomow w jeden dzien bo to jest chore). Ja sam mialem nie lada zagwozdke z angielskim. Nie wiedzialem, czy wziasc rozszerzenie jako jedna z 2 osob w klasie (technikum elektroniczne takze nikt "ingliszem" specjalnie zainteresowany nie byl), ale ostatecznie z jeszcze jednym kumplem, bardzo dobrym z tego przedmiotu, zdecydowalismy, ze lepiej nie bo trzeba sie do matmy rozrzerzonej bylo szkolic. Ale gdybym mial teraz mozliwosc pisania 2 poziomow teraz, bez wahania bym to wzial. Tak samo bym pewnie z matma zrobil (ktora wzialem rozrz. i nie zaluje, ale przed matura sie obawialem). Dlatego warto czasem, nawet jesli nam samym wydaje sie to bezsensowna zmiana popatrzyc oczyma drugiej osoby i dostrzec tez pozytywne strony niektorych zmian.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie zawsze oglądanie filmu na lekcji kończy się rozróbami i ogólnie sodomia i gomoria
A co to Gomoria? :D Rozpusta krasnoludów w Morii, która doprowadziła do jej zniszczenia? xD

Ciocia Wikipedia o Sodomii (ostrzeżenie! zawiera treści powiązane z seksem)

Ciocia Wikipedia o Sodomie i Gomorze

:laugh: metafora taka (albo parafraza jak kto woli i wie co to ;)).

Niestety nauczyciele j. polskiego często nie orientują się w fantastyce (i nie chcą się zorientować), więc omawiają tylko standardowe lektury. A szkoda...
A dodatkowo mają narzucony z góry plan tego, co mają przerobić z uczniami...

I nigdy się nie wyrabiają :). Chociaż... raz się udało! Ale i tak strasznie napięte mają te swoje plany...

A dziewoje co wolą? :)
Ze swojego punktu widzenia - z pewnością nie Musierowicz, Ania z Zielonego Wzgórza również mnie nie wciągnęła ;] Sama bardzo lubię Białoszewskiego, Fredrę, mitologie, Szekspira, Czechowa, Dickensa, Goethego(ale raczej Fausta niż Emo-Wertera :P ), Bułhakowa ;)

:thumbsup: :thumbsup: :thumbsup:

Jak pomyślę dziewczyny+książki, to zawsze =Ania z Zielonego Wzgórza. Taki... stereotyp?

W przyszłym tygodniu pierwsze wypracowanie (na szczęście do napisania w domu), mam już nawet plan-biorę słowniki synonimów i wyrazów obcych i używam najbardziej skomplikowanych słów, jakie uda mi się znaleźć :). Jak to mówił pewien demotywator: Po łacinie nawet g**no brzmi mądrze :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do zdawania jednego przedmiotu na dwóch poziomach - imo to pomysł ociupinkę debilny. Czemu? Już wyjaśniam. Skoro się deklaruję, że chcę zdawać coś na poziomie zaawansowanym, to oznacza, że jakąś wiedzę na podany temat posiadam. Z tego samego powodu uważam, że niepotrzebne jest robienie dodatkowego sprawdzianu z abecadła i szlaczków. Po prostu załóżmy, że jak chcę poziomu wyższego, to coś umiem. Poza tym ja proponuję, żeby pomysłodawca spróbował napisać najpierw podstawową matmę, potem rozszerzoną, a następnego dnia taki sam maraton z fizyki. Bo te przedmioty są zawsze jeden po drugim. I choć zarówno matma, jak i fiza na podstawie to kaszka z mlekiem, to jednak naliczyć się trzeba. Więc niech no się pani minister, czy kto to wymyśla, pierdyknie się w głowę książką od fizyki. Najlepiej całokształtem Feynmana.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...