Skocz do zawartości

Sonda!  

529 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Ile książek czytasz średnio w ciągu roku?

    • wogule nieczytam xD
      10
    • 1-2
      9
    • 3-5
      42
    • 6-10
      86
    • 11-20
      96
    • 21-30
      77
    • 31-50
      46
    • 51-100
      40
    • ponad 100
      25
    • Och, ależ nie liczę przeczytanych książek.
      106


Polecane posty

Fakt, że wydaje się sztucznie rozciągnięta. Moim zdaniem to zabieg, mający na celu opisanie każdego momentu w historii. Coś dla ludzi, którzy nie przepadają za ciągłą akcją. Więc, aby książka nie była zbyt krótka, autor trochę ją wydłuża. Czy na siłę? Może czasami. Wypowiadam się na podstawie tych dwóch książek oczywiśćie. Nie wiem jak to jest w innych :)

Graham Masterton. Znacie? Lubicie? Czytałem tylko "Diabelski Kandydat". I muszę przyznać, że średnio mi przypadła do gustu. Niby fabuła ciekawa, postacie też dobrze wykreowani, ale jednak brakowało tego "czegoś", co przyciąga do dalszego czytania.

Edytowano przez panoramiczny
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest to niestety typowe dla, jak ja to mówię, "tanich" autorów. U H. A. Knighta, G. Smitha, czy J. Herberta można spotkać to samo. Chociaż trzeba przyznać, że ten ostatni wybija się spośród tych wspomnianych przeze mnie i Mastertona. Jego powieść: "Nawiedzony" uważam za jeden z lepszych horrorów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A czytałeś może protoplastę gatunku, czyli "Drakula" Brama Stokera.

Moim zdaniem jak najbardziej warto zaprzyjażnić się z tą powieścią.

Znając życie, pewnie to już zrobiłeś, ale polecam innym, młodszym forumowiczów, którzy lubią książki z etykietką horroru. Ale w przyapdku Drakuli pokusiłbym się o szufladkowanie jej jako powieść "gotycka"

Co lubicie w Lovecrafcie?

Wstyd, ale jakoś nie miałem okazji poczytać jego dzieł. :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twórczość Lovecrafta cenię za klimat. Nie są to horrory, po których będziesz miał koszmary, ale świetne opowiadania grozy, straszące przede wszystkim nastrojem. Co prawda czuć w tej prozie to, że powstała ona dawno temu i miejscami bardziej śmieszy niż straszy, ale mimo tego po jednym przeczytaniu jakiegoś zbiorku zapamiętasz go na całe życie. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że nie bedzie to kolejne emanowanie flakami itp.
Nie ma żadnych flaków ani seksu. ;) To nie ta liga. Chociaż nie, trochę makabry jest, bez tego przecież trudno przestraszyć.

A co sądzicie o Clivie Barkerze?
Autor paru naprawdę porządnych powieści. Oprócz horrorów pisze też fantasy (i robi wiele innych rzeczy :)). Dla mnie drugi po Kingu jeśli chodzi o współczesną grozę.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co na początek?
W przypadku Lovecrafta nie ma znaczenia od czego zaczniesz. Co tam znajdziesz w bibliotece czy księgarni możesz brać w ciemno. Gdybyś jednak nie mógł się zdecydować - najbardziej reprezentatywny będzie chyba zbiór "Opowieści o makabrze i koszmarze", wydany w 2008 przez Zyska i S-kę.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety u nas w bibliotece nie ma jego autorstwa powieści :(

Zostaje internet, bądź podjechanie do najbliższego empika.

Mówi wam coś imię i nazwisko Robin Cook. Zauważyłem, że ludzie czesto jego książki czytają. Poszperałem w internecie i wywnioskowałem, że to rzecz dla fanów medycyny i tematów epidemii itp. Jest to pomysł na jedną, dwie książki, ale nie na całą twórczość. Bo ileż można czytać o nowych wirusach?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest to pomysł na jedną, dwie książki, ale nie na całą twórczość. Bo ileż można czytać o nowych wirusach?
Nie tylko o wirusach. Cook tworzy thrillery medyczne, a nie muszę chyba przypominać ile jest filmów i seriali o tematyce medycznej (a Dr House ile ma już sezonów? ;)). Skoro widzom się nie nudzi, to dlaczego miałoby się znudzić czytelnikom? Spójrz na popularność fantasy. Ile można czytać o drużynie, która przez ileś tomów idzie i idzie, a na końcu pokonuje wielkie zło? Jak widać można. Wracając do Cooka, facet zna się na rzeczy, znalazł swoją niszę i dobrze wykonuje swoją pracę. Czego chcieć więcej? :wink: Edytowano przez Tzar
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko, że ja rzadko czytuję takie archetypowe fantasy ^^

Oczywiście, nie bronię ludziom tego czytać:)

Dr.House'a nie oglądam, bo jakoś to do mnie nie przemawia, a same tematy medyczne też mnie nie ciekawią. Faktem jest, że Cook jest popularny i ludzie po niego sięgają.

Może jestem taki człowiekiem, któremu potrzeba świeżości i odświeżania skostniałych gatunków :)

O, porządny literacki rzemieślnik.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki pisarz jak King prawie zawsze jest w trakcie tworzenia jakiejś powieści, opowiadania lub jeszcze czegoś innego. Jeśli jesteś ciekaw, co ma się w przyszłości ukazać, najlepiej szukać u źródła: http://www.stephenking.com/future_works.html

W listopadzie wychodzi (w USA) zbiór czterech nowel pt. "Full Dark, No Stars", u nas pewnie w przyszłym roku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli Stephen King czegoś nie pisze, to znaczy że jest nieprzytomny albo nieżywy. Pamiętam jak opisywał swoje doświadczenia tuż po wypadku, gdy był tak obolały, że nie mógł usiąść, np. do maszyny do pisania. Musieli mu dać kartki i długopis, żeby pisał (czy też raczej: nauczył się na nowo pisać po tak ciężkim urazie) ręcznie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po przeczytaniu postu Rennarda w temacie o "Malowanym człowieku" przypomniało mi się pewne pojęcie, a odpowiedź wyszła bardziej ogólna, toteż zamieszczam ją tutaj.

Brett zapowiedział że powieść ma być trylogią (...) Nie zaraz, wróć!! Właśnie wyczytałem że ma być pięć tomów
Wygląda na to, że Brett zachorował na cyklozę (i nie mówię tu o rowerach). To dolegliwość, która wykończyła Roberta Jordana (zmarł zanim ukończył swój wielki cykl Koło czasu). :wink: Feliks W. Kres też ucierpiał z jej powodu (stracił natchnienie, zdaje się, że ostatecznie, a Księga Całości pozostanie nieukończona). Pewne objawy można ostatnio zaobserwować na przykład u Jarosława Grzędowicza (PLO miał być trylogią, ale po trzecim tomie na koniec się nie zanosi).

Oto co na temat cyklozy powiedział Wawrzyniec Podrzucki:

Pierwszy raz usłyszałem termin "cykloza" od śp. Tomasza Pacyńskiego i potwierdzam, że jest to choroba straszliwa, w skrajnych przypadkach mogąca doprowadzić do całkowitego zaniku mocy twórczych. Jak nowotworowe przerzuty, wciąż pojawiają się nowe wątki, nowe miejsca, nowi bohaterowie, aż przychodzi taka chwila, że zaczynasz się, zrozpaczony, zastanawiać: czy to jeszcze ty swoją historię kontrolujesz, czy też ona zawładnęła już tobą? Jak to draństwo skończyć, jak ogarnąć, jak wykaraskać się z bagna, w które sam tak nieostrożnie zabrnąłeś? Ha, oto jest pytanie... Można, na przykład, jak Tezeusz, zejść do labiryntu z nitką. Ja natomiast zawiązałem sobie na odległej gałęzi czerwoną wstążkę, to znaczy zacząłem pisanie "Mostów wszechzieleni" od tyłu, od epilogu (powstał już w 2004 roku), żeby przez cały czas wiedzieć, dokąd zmierzam.
Miejmy nadzieję, że u Bretta choroba będzie przebiegać łagodnie, ewentualnie - że stosuje on podobne środki zaradcze jak pan Podrzucki. :)

A co wy sądzicie o cyklozie? Znacie jakieś serie (zakończone lub nie), w których widać, że autor zmaga(ł) się z tą chorobą? Niekoniecznie musi być fantastyka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To już chociaż znam nazwę najbardziej irytującego mnie zjawiska.

Co do Kresa: moim zdaniem, nie ma to znaczenia, że stracił natchnienie. W tym sensie, że Księga całości to raczej ogólne określenie cyklu książek, których akcja ma miejsce w danych realia, ale dość autonomicznych, niepowiązanych fabułą. Tak, miejsca są wspólne, postaci też, ale tak naprawdę nie ma to - Księga całości - początku, ani końca (przynajmniej tak mi się wydaje, bo ciągle została mi do przeczytania Tarcza Szerereru). To wycinek większych epizodów z historii Szerereru, którą można by zakończyć jedynie jakimś kataklizmem. Podsumowując, moim zdaniem, KC nigdy nie miała zostać ukończona, a Kres zwyczajnie pisał sobie o świecie, który stworzył. To nie jest Wiedźmin, czy Władca pierścieni, w którym każda kolejna część wychodzi z poprzedniej i zapowiada następną. Tak ja to widzę :)

Co do Grzędowicza: nie przypominam sobie, aby zapowiadał, iż PLO będzie trylogią. Fakt, teraz - przed wydaniem tomu III - mówił, że skończy się na czterech tomach. Zobaczymy :]

O cyklozie można chyba także mówić w przypadku Rowling - bo chociaż skończyła, to ostatnia część jest jaka jest... skończyła, bo musiała, ale wyszło jej to marnie.

A Paolini? On chyba też ciągnie tę swoją historię i ciągnie, nie wiadomo dokąd. Chociaż, szczerze powiedziawszy, nie czytałem, więc tak naprawdę nie wiem.

Pilipiuk i jego Oko jelenia - pisze i pisze, a z tomu na tom coraz gorzej.

Nie można zapomnieć o Piekarze i Cyklu inkwizytorskim.

Tyle mi na razie przychodzi do głowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lol GRRM

Ten autor owszem, planował epicki cykl od początku, ale biorąc pod uwagę opóźnienia i problemy z pisaniem, o jakich pisze na swoim blogu, można z dużą dozą pewności powiedzieć, że cała ta historia go przerosła. GRRM ustawił sobie poprzeczkę zbyt wysoko i teraz codziennie walczy, żeby do niej doskoczyć, choć na początku szło mu tak sprawnie. Sam zresztą pisał: "wplątałem bohaterów w takie problemy, że nie wiem, jak ich z nich wyplątać".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Kresa (...) Tarcza Szerereru
Szereru (o jedno -er- za dużo :tongue:), a w tym wypadku "Tarcza Szerni". :)

moim zdaniem, KC nigdy nie miała zostać ukończona, a Kres zwyczajnie pisał sobie o świecie, który stworzył. To nie jest Wiedźmin, czy Władca pierścieni, w którym każda kolejna część wychodzi z poprzedniej i zapowiada następną.
W 2002 roku Kres zapowiadał, że Księgę Całości zakończy "Jeźdźcami Równin":

?Jeźdźcy Równin?, którzy mieli zamykać cykl, zamkną go rzeczywiście, ale jeszcze nie teraz. Między ?Panią Dobrego Znaku? a ?Jeźdźcami Równin? pojawi się książka, która nie ma jeszcze tytułu, ale już wiem, o czym będzie. Muszę zamknąć wątek polityczny, pokazać, co zostało z Wiecznego Cesarstwa po oderwaniu Dartanu. Najkrócej mówiąc, to, co zostało nie jest duże i śmierdzi. Ale pragnę wszystkich uspokoić: następnej wojny nie będzie.
Po "Pani..." wyszło "Porzucone królestwo", które jest tym zapowiedzianym w wywiadzie przedostatnim tomem. Potem ukazała się "Tarcza Szerni", która nawiązuje do "Króla Bezmiarów" (czyli wraca na morza). "Jeźdźców..." już się raczej nie doczekamy. Zgadzam się jednak - w przypadku cyklu, gdzie każda powieść stanowi zamkniętą całość, znacznie trudniej o zagrożenie wystąpienia cyklozy.

Co do Grzędowicza (...) przed wydaniem tomu III - mówił, że skończy się na czterech tomach. Zobaczymy :]
Kajam się. Nie wiem dlaczego, ale do dzisiaj byłem przekonany, że Grzędowicz (tak jak Brett) pierwotnie zapowiedział PLO jako trylogię. Faktem jednak jest, że pierwszych kilkaset stron trzeciego tomu jest zupełnie nieistotne dla fabuły (podobnie jak pewna część tomu drugiego). Ale to już raczej nie cykloza tylko niepotrzebne zwiększanie objętości (może wydawca płaci od liczby słów?).

@MSaint

George Martin obecnie jest chyba najbardziej znanym pisarzem z tą przypadłością. Dostał nauczkę, ciekaw jestem czy w "A Dance with Dragons" powstrzyma się od kombinowania, które wpędziło go w takie tarapaty. :)

Dla odmiany, Steven Erikson sprawia wrażenie jakby tworzył według wcześniej ustalonego planu. Kolejne tomy ukazują się w regularnych odstępach i prezentują raczej równy poziom (choć były momenty kiedy obniżał loty). Powoli łączy i zamyka wątki, wie jak chce skończyć Malazańską... - wszystko wydaje się być na dobrej drodze do wielkiego finału. Czytałem gdzieś, że po zakończeniu głównego cyklu planuje już jakieś pomniejsze serie będące spin offami. Nic, tylko się cieszyć, bo jest o czym pisać. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

lol GRRM

Zgadzam się w 101%, lecz zdecydowanie nie jest to 'lol' :happy: O tyle dobrze, że w tym przypadku nastąpiła trafna autodiagnoza autorska. Można mieć więc nadzieję, że autor zastosuje środki zaradcze. Jeśli nie chce wpędzić się w dalsze tarapaty, to musi albo zacząć ograniczać tą wielowątkowość, albo wszystko na sztywno rozplanować. GRRM cierpi też na tym, że bardzo czepia się sam siebie i czasem skreśla całą kupę roboty.

A co do Eriksona - chyba gdzieś nawet czytałem, że całość była od dawna rozplanowana. W tym wypadku, gdy ma się rozpisane główne elementy fabuły, wpisanie w nich tekstu nie jest tak czasochłonne. No i chyba Erikson trzyma się tego, co zaplanował. Na spin-offy też się cieszę - zwłaszcza, że pierwsze mają być ponoć poświęcone Karsie. A na dodatek Erikson ma Esslemonta, który też daje radę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dav1d - stare ludowe porzekadło mówi, że najlepiej zaczynać od początku... ale kij z nim. ;) Ja w takich sytuacjach zwykle zaczynam od jakichś opowiadań, co w przypadku Dukaja jest o tyle łatwe, że wiele z nich jest za darmo dostępnych na stronie autora (jest nawet pierwsze 200 stron "Lodu").

A z powieści na początek najlepsze chyba będą "Inne pieśni", ale "Xavras Wyżryn" czy "Wroniec" też się nadają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To z tym 'od poczatku, bla, bla' jest złudne często. Ot chociażby w przypadku Pratchetta (dobrze napisiauem?:P musi się tak głupio nazywać?!) - Kolor magii jest mocno średni. A wracając do Dukaja... nie lubim czytać na komputrze :( To strzele się pe te inne piosnki czy, bo xrawsxs fyżryn nie wymówię ;P

Ok, a tak serio - Wroniec ma genialne wydanie (jak tak oglądałem w księgarni), jak zresztą cały Dukaj. Czasu trochę brak (jak to we wrześniu w szkole; zwłaszcza gdy się zmieniło 'funkcję'), ale na Inne pieśni się skuszę, a co!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

,,Nie oceniaj książki po okładce'' mówi znane przysłowie. Jednakże nie ma się co oszukiwać - spora część z nas zwraca uwagę na wszelkiego rodzaju dodatki i bonusy; nie bez powodu powstają liczne edycje kolekcjonerskie. Poczynając od twardej oprawy, przez lakierowane okładki, postarzany papier i klimatyczną czcionkę, (nie)kończąc na zakładkach. Można też trafić na wydania opatrzone wstępem i posłowiem, które - ponoć - mają nam pomóc zrozumieć istotę lektury. Niestety, trafiają się też edycje, które odbierają nam przyjemność z czytania. Nie wspominając już o nietrafionym tłumaczeniu, zdarza się, że spotykamy literówki, źle sformatowane strony, brak niezbędnych przypisów, a nawet (!) ingerencje w tekst dzieła.

Macie jakieś ulubione serie wydawnicze? A może w ogóle nie zwracacie uwagi na edycję książki? Wolicie ociekające lakierem nowości z księgarń, a może szperacie w antykwariatach w poszukiwaniu jakichś ,,książek z duszą''?

Sam wspomnę o kilku seriach:

- Biblioteka Narodowa - ukazuje się już od kilkudziesięciu lat w wydawnictwie Ossolineum, dzieli się na 3 pomniejsze serie: I literatura polska, II literatura obca, III literatura dla młodzieży. Łatwo ją poznać po charakterystycznej białej okładce. Każdy tytuł jest starannie omówiony, nie zabraknie przypisów czy wstępu/ posłowia. Wady - ciekawsze tytuły są praktycznie nie do zdobycia (bo kogo obchodzi ,,Cud albo krakowiaki i górale''?) oraz dość wysoka cena (w porównaniu z takim wydawnictwem Greg, gdzie tę samą książką można mieć o kilkanaście złotych taniej). Niemniej jednak, dla polonistów rzecz obowiązkowa.

- Salsa. Książki dla muzykalnych - prezentuje ją wydawnictwo Muza. Nie mam pojęcia o co chodzi z tą muzykalnością, w każdym razie seria prezentuje dzieła pisarzy hiszpańskojęzycznych. Podobają mi się proste, ale charakterystyczne kolorowe okładki oraz to, że w samym tekście nie zauważyłem żadnych literówek czy innych baboli. Cortazar, Marquez, Vallejo, Llamazares i tym podobni autorzy.

- Greg - znana każdemu uczniowi. Bardzo tanie, zawierają streszczenie lektury, charakterystykę bohaterów, notkę o autorze - słowem wszystko, co może przydać się na lekcję języka polskiego. Mnie jednak nie przekonuje specjalna czcionka, która podobno ma ułatwiać czytanie, poza tym wkurzają mnie częste dopiski na marginesach, w stylu ,,Wokulski jako romantyk'' czy ,,Przemiana Gustawa''.

- Fabryka Słów - wydawnictwo wypuszcza kilka serii, nas interesują chyba tylko te poświęcone fantastyce. Osobiście nie przepadam za tymi edycjami, bo są przebajerowane. Znajomy mówił, że to książki dla ,,kolekcjonerów'' - według mnie, na półce wyglądają jak książki dla dzieci. Szkoda, bo okładki często mają bardzo ładne, tylko po co te lakierowane czy plastykowe wstawki? Poza tym, niepotrzebnie podnoszą one cenę książki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...