Skocz do zawartości

[Free] Dyskusje o Free Sesji


niziołka

Polecane posty

Nie żebym się czepiał, ale nowy post brylanta pojawił się dość szybko i prawdę mówiąc mam mieszane uczucia. Kiedyś zarzucana mnie i Turambarowi, że za łatwo idzie nam walka ze strażnikami. Gofer mówił, że idzie nam jak z dziećmi, chociaż byliśmy we dwoch obaj zaprawionymi wojakami. Wspominam tutaj o tym, żeby nikomu nie wydać się hipokrytą. Mam zastrzeżenie, co do przepakowania postaci. Może nie ma tego w karcie, ale już w pierwszym (a w zasadzie drugim poście) brylant sobie zaszalał. Czemu? Dlatego, że od razu opisał swoją samotną walkę z czterema orkami, których zownował. Przez moment bałem się, że wystrzela ich wszystkich z kuszy, niczym z karabinu maszynowego, ale na szczęście tutaj logika została zachowana. Teraz tak... Jak rozumiemy orków? Według mnie mają w naszym świecie od ok. 200 do 240 cm. Czasem zdarzają się wyjątkowo niscy (jak np. Kirgon i jego 188), ale należą do rzadkości. Pokonanie trzech orków w walce w zwarciu to heroizm nie lada. Oczywiście teraz widać, czego brakowało w karcie. Mówię tu o wyglądzie. Nie wiadomo czy Balian to osiłek posturą przypominający orka. Wówczas możnaby było zaakceptowac tę walkę. Jeśli jednak Balian jest przeciętnego wzrostu, to wbicie bełta w gardło orka, który znajduje się na innym piętrze trochę mi nie pasuje. Po pierwsze, bo jest krótki i ciężko dosięgnąć. Po drugie dlatego, że trzeba by było wbić go dość mocno. Kolejna sprawa to sposób rozprawienia się z pozostałymi. Uderzenie z góry na doł i trafienie w czaszkę budzi mój śmiech. Po pierwsze dlatego, że orkowie mogli mieć hełmy i takie coś mogłoby w ogóle nei wypalić. Ustalmy jednak, że tu nie ma błędu i orkowie hełmów nie mają. Uderzenie z góry na dół w czaszkę orka, który jest bardzo wysoki zakrawa dla przeciętnego człowieka o kpinę. Gdyby to jeszcze był ork, który wcześniej dostał kopniakiem, albo się schylił, ale tak nie jest. Jeden otrzymuje kopa, a drugi dostaje cios z góry na dól w czaszkę. Spróbujcie wziąć miecz, albo patyk i zamchnąć się nim tak, żeby trafiła w gałąź na wysokości 230 cm. Taki cios nie byłby zbyt skuteczny. Już lepiej byłoby poziome cięcie na tułów.

Obróciłem się na pięcie, wyszarpnęłem z mocowań na siodle kuszę i odskoczyłem w kierunku stojącego nieopodal głazu, chcąc wykorzystać go jako osłonę. W chwili, gdy za nim się schowałem poleciała kolejna strzała. Sprawdziłem, czy kusza jest załadowana i odczekałem parę chwil, po czym ostrożnie wyszedłem z drugiej strony, kucając.

Trochę to nielogiczne. Balian wyjmuje kuszę z umocowania na siodle i ona jest załadowana? Przecież nie trzyma się załadowanej kuszy w futerale!

Wstałem, niestety za wolno, dostałem sztychem w lewe ramię.

Orkowie zwykle są dość silny, ale ty miałeś chyba ogromne szczęście. Trafiłeś na orka, który swoim mieczem postanowił walczyć niczym francuski paniczyk w rajstopkach. Zabrakło tylko "En garde monsieur" albo "touche". Jak dla mnie orkowie powinni machać orężem na lewo i prawo, a nie bawić się w sztychy. Druga sprawa to trafienie przez orka powinno cię znacząco osłabić. Ty walczysz dalej jak gdyby nic się nie stało.

Starliśmy się ze sobą, krzyżując miecze i mocowaliśmy się. Już miał mnie odrzucić, gdy kopnąłem go po raz kolejny, tym razem mocniej.

Mocowaliście się. Zmęczony walką z kilkoma orkami i jeszcze ranny jesteś w stanie dorównać siłą orkowi, a potem jeszcze kopnąć go na tyle mocno, że ten traci rownowagę. Most impressive.

To tylko niektóre błędy jakie rzuciły mi się w oczy, a rozmawiałem z Maverickiem, który miał jeszcze kilka innych uwag. Między innymi, czemu łucznik nie ukrywal się bardziej w krzakach, oraz dlaczego trzej inni rzucili się do ataku na bohatera skoro mogli załatwić go gradem strzał.

Mam nadzieję, że to wystarczy. Sama walka opisana była w sposób bardzo ciekawy i przyjemnie by się to czytało, gdyby nie mnóstwo błędów dotyczącego samego sposobu rozgrywania tej potyczki. Rozumiem, że chciałeś jakoś zacząć efektownie i być gdzieś w pobliżu pozostalych postaci, ale nie zawsze trzeba robić rozwałkę. Mimo mnóstwa zastrzeżen, to chyba można dopuścić ten post na sesję, pod warunkiem, że autor w następnych będzie już starał się pisać z użyciem większej dozy logiki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedź - lul xD W takim stanie się nie pisze posta a nie byłeś niczym goniony, bo przecież nie znajdowałeś się razem z grupą. Ale jak widać, posta trzeba napisać. Poświęcenie godne pochwały i godne medalu wyciętego z marchewki :tongue: Można by dać gdyby nie błędy...

I - nothing personal brylant - czytając frag. o "Darn, to bolało" nie mogę sobie zepsuć okazji i napisać jedno, ale jakże trafne stwierdzenie - "Prawda boli". Face it :happy: W każdym razie, jeszcze nie wyleciałeś i rób wszystko, żeby tak się nie stało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie bardzo kusi, żeby brylantowi dać veto. Widzę, że entuzjazm was dopadł i 3xtak dostała karta niekompletna.

Brylant - uzupełnij proszę kartę, bo póki bo o Twojej postaci wiadomo, że to superwojownik bez zbroi z mieczem i kuszą, na której zamontowana jest rolka po toaletowym papierze*. Zabić czterech orków jednym pierdnięciem [tak, pije do legendarnych pięciu smoków]? To lekka przesada.

* - co ma dać ta luneta? Przecież dobry strzelec na krótkim dystansie poradzi sobie bez takich wynalazków, przy większym dystansie trzeba już strzelać po paraboli, więc przez tubę można sobie najwyżej ptaki pooglądać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może nie ma tego w karcie, ale już w pierwszym (a w zasadzie drugim poście) brylant sobie zaszalał. Czemu? Dlatego, że od razu opisał swoją samotną walkę z czterema orkami, których zownował. Przez moment bałem się, że wystrzela ich wszystkich z kuszy, niczym z karabinu maszynowego, ale na szczęście tutaj logika została zachowana.

A po co marnować amunicję? :P

Teraz tak... Jak rozumiemy orków? Według mnie mają w naszym świecie od ok. 200 do 240 cm. Czasem zdarzają się wyjątkowo niscy (jak np. Kirgon i jego 188), ale należą do rzadkości. Pokonanie trzech orków w walce w zwarciu to heroizm nie lada. Oczywiście teraz widać, czego brakowało w karcie. Mówię tu o wyglądzie.

No racja...Nie sprecyzowałem. Ale napisałem "barczysty, masywny".

Uderzenie z góry na dół w czaszkę orka, który jest bardzo wysoki zakrawa dla przeciętnego człowieka o kpinę. Gdyby to jeszcze był ork, który wcześniej dostał kopniakiem, albo się schylił, ale tak nie jest. Jeden otrzymuje kopa, a drugi dostaje cios z góry na dól w czaszkę. Spróbujcie wziąć miecz, albo patyk i zamchnąć się nim tak, żeby trafiła w gałąź na wysokości 230 cm. Taki cios nie byłby zbyt skuteczny. Już lepiej byłoby poziome cięcie na tułów.

Zakładając jednak, że jest dość wysoki, byłoby dopuszczalne?

Obróciłem się na pięcie, wyszarpnęłem z mocowań na siodle kuszę i odskoczyłem w kierunku stojącego nieopodal głazu, chcąc wykorzystać go jako osłonę. W chwili, gdy za nim się schowałem poleciała kolejna strzała. Sprawdziłem, czy kusza jest załadowana i odczekałem parę chwil, po czym ostrożnie wyszedłem z drugiej strony, kucając.

Trochę to nielogiczne. Balian wyjmuje kuszę z umocowania na siodle i ona jest załadowana? Przecież nie trzyma się załadowanej kuszy w futerale!

A czemu nie? Miałby ryzykować itp.? A poza tym mógł załadować, jakby co. Nie ma wielkiej różnicy.

Starliśmy się ze sobą, krzyżując miecze i mocowaliśmy się. Już miał mnie odrzucić, gdy kopnąłem go po raz kolejny, tym razem mocniej.

Mocowaliście się. Zmęczony walką z kilkoma orkami i jeszcze ranny jesteś w stanie dorównać siłą orkowi, a potem jeszcze kopnąć go na tyle mocno, że ten traci rownowagę. Most impressive.

Moja karta...Jeśli jest dość silny, by załadować sporą kuszę jedną ręką, to czemu nie?

To tylko niektóre błędy jakie rzuciły mi się w oczy, a rozmawiałem z Maverickiem, który miał jeszcze kilka innych uwag. Między innymi, czemu łucznik nie ukrywal się bardziej w krzakach, oraz dlaczego trzej inni rzucili się do ataku na bohatera skoro mogli załatwić go gradem strzał.

Dobra, pomyślmy o orkach. Wszyscy mają umieć strzelać z łuku? A poza tym Balian ukrywał się, oni mieli jednego łucznika...

Mam nadzieję, że to wystarczy. Sama walka opisana była w sposób bardzo ciekawy i przyjemnie by się to czytało, gdyby nie mnóstwo błędów dotyczącego samego sposobu rozgrywania tej potyczki. Rozumiem, że chciałeś jakoś zacząć efektownie i być gdzieś w pobliżu pozostalych postaci, ale nie zawsze trzeba robić rozwałkę. Mimo mnóstwa zastrzeżen, to chyba można dopuścić ten post na sesję, pod warunkiem, że autor w następnych będzie już starał się pisać z użyciem większej dozy logiki.

Rozumiem, przyjęłem.

Odpowiedź - lul xD W takim stanie się nie pisze posta a nie byłeś niczym goniony, bo przecież nie znajdowałeś się razem z grupą. Ale jak widać, posta trzeba napisać. Poświęcenie godne pochwały i godne medalu wyciętego z marchewki :tongue: Można by dać gdyby nie błędy...

>>>Poczułem się lepiej, nudziłem się...Ale racja, mogę czekać

I - nothing personal brylant - czytając frag. o "Darn, to bolało" nie mogę sobie zepsuć okazji i napisać jedno, ale jakże trafne stwierdzenie - "Prawda boli". Face it :happy:

>>>Spoko, oczekiwałem i tak, że ktoś tak odpisze. A te "Face it" to specjalnie? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zakładając jednak, że jest dość wysoki, byłoby dopuszczalne?

Musiałby mieć ponad 200 cm wzrostu.

A czemu nie? Miałby ryzykować itp.? A poza tym mógł załadować, jakby co. Nie ma wielkiej różnicy.

emu, że wystarczyłoby drgnięcie i kusza mogłaby wystrzelić. Poza tym jak szybko mógł załadować? W kilka sekund?

Moja karta...Jeśli jest dość silny, by załadować sporą kuszę jedną ręką, to czemu nie?

Widzę, że Gofer miał rację. Pochopnie przyjeliśmy przepakowaną kartę. Nie martw się wciąż jeszcze możemy to zmienić. Wydawało mi się, że jest to raczej człowiek przeciętnej postury, a nie wielki osiłek. Skoro jednak sam przyznałeś, to trzeba się bardzo poważnie zastanowić czy dopuścić go do dalszej gry. He - man władający znakomicie kuszą i mieczem, do tego odporny na ciosy. Niebywałe! Widzę, że chcesz, żeby twoja postać była w stanie strzelać z kuszy co najmniej tak szybko jak to się robi z łuku. Na takie cuda to ja się godzić nie będę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm...Wina leży po obu stronach. Ale bardziej po mojej. Dobrze, pomyślę nad nową kartą, bo jednakowóż chyba za bardzo się nastawiłem na te umiejętności. Kurka, ale tu naspamiłem. Przepraszam. Też tak czuję, że mi postać nie pasuje. Post do kasacji. Muszę się jeszcze dużo nauczyć o Sesjach Wolnych... Damn, zły start, naprawdę zły. Ale naprawię to. I tu pytanie: krasnoludowie w świecie tej sesji mogą władać magią?

A, i jeszcze jedno, do Gofra:

Nie przesadzaj, nie było to pierdnięcie. I sorry za tego PM-a.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm...Wina leży po obu stronach. Ale bardziej po mojej.

No pewnie. To nasza wina, bo okazaliśmy dobrą wolę. Ale z nas głupcy! Nie martw się następnym razem nie będziemy tak pobłażliwi i od razu wywalimy kartę do kosza. Mówiąc poważnie: nawet jeśli karta nie jest do końca sprecyzowana to zachowaniem postaci można to wszystko podciągnąć. Jednak u ciebie jest chęć pokazania jaki to jesteś znakomity i bohaterski. Herkules naciągający jedną ręką cięciwę kuszy. Potrafiący się skradać w lesie, a do tego jeszcze o zdolnościach bojowych lepszych od Polikowego Winshu, który w walce jest co prawda wybitny, ale nie posiada umiejętności dystansowych i skradania się. W poprzednim poście też udało ci się nas podejść tak, że niczego się nie spodziewaliśmy. Wydawało mi się, że pozytywnie wkomponujesz się w sesję, ale jeszcze ślesz PW do Gofra z oburzeniem, bo śmiał ci wytknąć coś w karcie. Po prostu załamałem ręce czytając ostatnie posty w dyskusjach...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurka, co jest ze mną, że piszę czasem takie głupoty? :wallbash::wallbash: Przepraszam... :bialaflaga: Do Gofra nie pisałem z oburzeniem, tylko chciałem to rozstrząsnąć bez statsu w dyskusjach. Wybitnie przesadzam. Dzięki za utemperowanie mnie. Wiem, co nie tak. Za tydzień dam poprawioną kartę bez przepaku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ave!

Pozwolicie, ze sie tak wtrace odnosnie kwestii kuszy.

Po pierwsze fakt, ze wozona gdzies z boku zaladowana kusza mogla wystrzelic to tutaj mniejszy problem (chociaz kwalifikujacy sie chyba pod proby samobojcze) - na rzeczy jest cos innego tutaj. Z czysto lopatologicznego punktu widzenia kusza to kawalek mocnej galezi, ktorej konce sa zblizane do siebie poprzez skracanie zawiazanego na obu koncach sznurka. Zegnijcie deske po czym przytrzymajcie ja w takim stanie przez kilka godzin. Nastepnego dnia zrobcie to samo i tak przez pewien czas. Albo jeszcze lepiej - zegnijcie i zmoczcie woda. Traktowana w taki sposob kusza (nieustannie naciagnieta, zwlaszcza jezeli warunki atmosferyczne nie sa zbyt przyjemne) po pewnym czasie po prostu by sie odksztalcila i przestala dzialac.

Drugi problem to owo ladowanie sporej kuszy. O ile ladowanie kuszy lekkiej przy uzyciu jednej reki i odpowiedniego mocowania jeszcze by uszlo, o tyle zwracam uwage, ze kusze ciezkie mialy montowane korby do napinania cieciwy nie bez powodu. I smiem watpic, ze owym powodem byl brak w armii krzepkich chlopow. Jezeli dobrze kojarze to taka kusze przeladowywano wlasnie opierajac o ziemie i mozolnie krecac korbka (stac niska szybkostrzelnosc tych zabawek) - oczywiscie gdy juz kusze zaladowano to osobnicy w pierwszych szeregach mieli przechlapane niczym maly drwal na wielkiej syberii, ale tym niemniej - sztuczka z jednorecznym napinaniem to w najlepszym przypadku bylyby dlugie sekundy cierpienia dla miesni reki, no chyba ze posiadany przez Twoja postac model kuszy jest jakos specjalnie przerobiony (caly system kolowrotkow jak w nowoczesnych lukach) - ale o takich rzeczach sie pisze chyba w karcie postaci.

Trzecia rzecz to stwierdzenie, ze pozostali orkowie mogli nie potrafic obslugiwac lukow. Znowu z czysto laickiego punktu widzenia - niby dlaczego? Na dobra sprawe luk to po prostu kawal wygietego kijka z koncami spietymi sznurkiem. Pierwszy problem przy obsludze takich zabawek to sila niezbedna do odpowiednio szybkiego napinania luku - w przypadku orka ten problem nie istnieje. Drugi zas to wyszkolenie niezbedne do celnego poslugiwania sie rzeczonym lukiem - w tym wypadku mozna zalozyc, ze orkowie maja spore problemy (chociaz - bede o tym pisal pozniej) - tym niemniej nawet dla srednio inteligentnej postaci rozsadnym wydaje sie ze cztery wystrzelone strzaly, nawet jesli 3 z nich sa malo celne, maja i tak maja szanse wyrzadzic wieksze szkody niz ta jedna wystrzelona samotnie. Koniec koncow mozna sie spierac czemu niby bandyci grasujacy w lesie mieliby byc kiepscy w poslugiwaniu sie lukiem - badz co badz atak dystansowy zwiekszal szanse na powodzenie zasadzki, niewspominajac juz o tym, ze musieli czyms sie zywic gdy kupcow nie bylo w poblizu (a watpie by ork potrafil wytrwac na jagodkach czy mial dostep do miast), koniec koncow zas orkom jezeli dobrze kojarze blizej chyba do kulruty koczowniczej niz osiadlego trybu zycia?

Oczywiscie owe wynurzenia dotyczace orkow nie maja zbyt wielkiego znaczenia w obliczu jednego prostego faktu - byla to po prostu czworka mobow, ktorych jedynym przeznaczeniem bylo zostac zarabanymi w tym lesie w imie czegos co sie chyba zwie Rule of Cool, tak wiec znaczenia nie ma to jakiegos wiekszego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, post wylądował na FS - wybaczcie jego długość - miałem niestety sporo w nim do zawarcia, a po tym co przeczytałem u Felessana oraz Turambara uznałem, że celowe skracanie niektórych zdarzeń (dla przykładu - walkę z ogrem mogłem zmieścić bez problemów w jednym zdaniu...) mogłoby zostać negatywnie odebrane - zostawiam tę sprawę w Waszych rękach. No i jednak po konsultacji z Face'em uznałem, że nie ma możliwości podpiąć się do jego drużyny bez naciągania wydarzeń. Dlatego też przez pewien czas zostanę sam - bądź spróbuję się jakoś połączyć z Gofrem, zobaczymy jak to będzie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i jednak po konsultacji z Face'em uznałem, że nie ma możliwości podpiąć się do jego drużyny bez naciągania wydarzeń.

Ja bym tutaj akurat widział możliwość logicznego podpięcia się do drużyny. Twoja postać mogla wyczuć aurę Sagata, który jest nieumarły i tym sposobem trafić na nasz trop, nawet pomimo tego, że dobrze się ukryliśmy. Wówczas nie byłoby w tym nic złego, a ja widziałbym to jako zręczne wykorzystanie faktów do podłączenia się do drużyny. Oczywiście to wszystko twoja decyzja i sam musisz się określić, w jakie miejsce najlepiej będzie trafić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś się spodziewał, że w tym temacie przeczyta, że chcę się wycofać z FS, to... się pomylił. :P Po prostu wybaczcie, że tyle czasu musieliście czekać na mój post, podobnie jak to, ile on wnosi do gry. Chciałem zwyczajnie uwinąć się z jego napisaniem i wysłaniem i mieć to już z głowy. Nie jestem z niego w pełni zadowolony, ponieważ chciałem wprowadzić "coś więcej", co jednak mi się nie udało - może następnym razem...

Hm, tak sobie myślę, że moja postać jest w takiej sytuacji, że coś konkretnego do pisania i tak mam na razie niewiele. ;] Niemniej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to... się pomylił.

(? ?3?)?

Ja tylko wstawię statsując przy okazji że post ode mnie jest w drodze i w zasadzie aby trafił do finalnych szlifów czekam na post Anathemy bo do P_aulowej grupy dwuosobowej właśnie przyłączę się najprawdopodobniej. Nie naciskam/popędzam - poważnie.

Jeśli ktoś jest ciekaw co wieża przypominająca mnicha mnich przypominający wieżę porabia w takiej zapyziałej dziurze jak Khelberg - to oczywiście żart, jak większość nieinformacyjnej otoczki posta - niech go potem śledzi "czy coś".

(W tym miejscu w zasadzie powinno być mrugnięcie i przyjazny uśmiech ale po dwóch godzinach prób uznałem że obejdzie się bez i mniej osób się wystraszy :))

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja bym tutaj akurat widział możliwość logicznego podpięcia się do drużyny. Twoja postać mogla wyczuć aurę Sagata, który jest nieumarły i tym sposobem trafić na nasz trop, nawet pomimo tego, że dobrze się ukryliśmy. Wówczas nie byłoby w tym nic złego, a ja widziałbym to jako zręczne wykorzystanie faktów do podłączenia się do drużyny.

... Damn it! :wallbash: Przyznaję, że w ogóle coś takiego nie przyszło mi do głowy, ale też jest was pięciu, co jest już sporą liczbą. I właśnie, Goferku, skoro mamy się połączyć to muszę czekać, aż Ty napiszesz posta, w razie czego skonsultuj się tylko ze mną na gg, żebyś nie spotkał mojej postaci w jakichś dziwnych (dla mnie) okolicznościach :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O fajnie Rankin =) Ogólnie to czekam na więcej chętnych do mojej dzielnej Brygady ratunkowo-ucieczkowej (nazwana tak dla odróżnienia od brygady ucieczkowo-napastliwej, czyli sami zgadnijcie kogo i póki co jednoosobowej milcząco-powracającej-do-FS czyli Gofra :D) Ostrzegam, że z Anathemą postawiliśmy na heroic. Będzie śmiesznie :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ho Ho Ho... zaraz... do świąt jeszcze kawałek ^^

Wiem, że mój ostatni post był niezły czas temu, ale ale - nie siedzę bezczynnie. No, przynajmniej nie w ciągu ostatnich kilku dni. Obgadałem nieco sytuację z Facem i możesz się P_aulu spodziewać, że prawdopodobnie spotkamy się u Jeorga. A przynajmniej taki jest zamysł docelowy ^^ A jako, że ostatnio Tael poszedł w kimkę to raczej nie będzie problemu z przeniesieniem się do 'waszego czasu' (z tego co się orientuję Ty i Anathema jesteście chyba kilka godzin przed nami?).

Tym bardziej, że najwyższy czas pozbyć się lenistwa/skręcić trochę czasu na odpisy i w końcu pomóc chłopakom z 'Bad Teamu' utrzymywać Free Sesję w jako takiej aktywności. Jutro w końcu mam spotkanie z promotorem, wybiorę wreszcie temat magisterki i pozostaje mieć nadzieję, że starczy mi jeszcze energii żeby wklepać porządny odpis ^^

Ja już mam wybrany ;P [Tur]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

It's alive! ALIVE!!!

Albo i nie...

Podsumowując: oto spłodzony przeze mnie potworek!

Imię: Aldear

Rasa: Elf

Wiek: 27 lat

Klasa: Felczer

Historia

Oparłem się o niewielką balię. Z powierzchni wody spoglądały na mnie ciemne, fioletowe oczy. Smutne. Zamyślone. Zamoczyłem twarz i rozejrzałem się po pokoju. Łóżko, proste, drewniane krzesło, żadnych innych mebli. Nie można go było nazwać luksusowym. Ale też nie był drogi.

Zgrzytnęło w drzwiach. Ktoś usiłował je otworzyć. Kto? Właściciel domu chcąc uzyskać pieniądze? Straż miejska? Zwykły włamywacz? Może siepacze Garona? Czyżby zmienił zdanie? Garon? Spotkałem go tylko raz w życiu. O jeden raz za dużo.

**

Do namiotu wniesiono dwóch, ciężko poranionych rycerzy. Rany cięte. Nie trwała żadna bitwa, a bandytami zajęłaby się raczej Straż miejska. Musieli się pojedynkować.

Natychmiast zająłem się pierwszym z nich. Rozcięte lewe ramię. Wszystkie ważne żyły, nerwy i tętnice do niczego się już nie nadawały. Trzeba było amputować. Rycerz, kiedy tylko zobaczył uniesioną nad nim piłę, pobladł. Przy pierwszym jej ruchu nieludzko wrzasnął. Przy drugim zemdlał.

Operacja się udała. Szybko przeszedłem do drugiego pacjenta. Jego obrażenia nie były tak niebezpieczne. Ale dużo trudniejsze do wyleczenia. Po kilku godzinach oboje leżeli obok siebie, a ich życiu nic nie zagrażało. Ludzie którzy ich przynieśli nie odsuwali się od nich na krok. Prawdopodobnie sekundanci.

Pierwszy obudził się ten z amputowaną ręką. Niestety. Usiadł na łóżku. Już miałem się go zapytać jak się czuje, gdy ten nagle wyjął z cholewy buta nóż i z zamachem wbił go drugiemu rannemu w gardło. W tej samej chwili jego sekundant z zaskoczenie chwycił drugiego i bez większego wysiłku skręcił mu kark.

-STÓJ!!!

Nie wiedziałem jeszcze, że to ostatnie słowa jakie wypowiem w życiu.

-Trzymaj go.

Oczywiście próbowałem się wyrwać. Niestety żaden chudy elf nie ma zbyt wielkich szans w walce z jakimś barczystym wielkoludem.

-Uratowałeś mi życie, dlatego ja oszczędzę twoje. Ale nie mogę ryzykować, że powiesz komukolwiek co tu się stało. A teraz nie ruszaj się. Nie chciałbym, aby coś stało się twoim tętnicom.

**

Dotknąłem blizny na szyi. Często to robiłem, od czasu kiedy podciął mi struny głosowe. Trudny zabieg, musiał mieć doświadczenie.

Nagle zamek w drzwiach zgrzytnął wyjątkowo głośno. Pewien byłem, że osobnik za nimi zmartwiał. Podniosłem sztylet i spojrzałem na niego. Ten niepozorny przedmiot uratował więcej osób niż zabił? Przełożyłem go do prawej dłoni, podczas gdy lewą sięgnąłem do wiszącego mi u pasa mieszka i nabrałem z niego nieco jakiegoś proszku. Następnie możliwie szybko , tak by go nie rozsypać, ukryłem się obok drzwi. Pozostało poczekać.

Po dłuższej chwili drzwi się otworzyły i powoli, ostrożnie do środka pokoju wszedł jakiś elfi mężczyzna. Nie czekając, aż mnie zauważy silnie zamachnąłem się i?

**

Spoglądałem na płonący dom. To był mój dom. To była moja wioska. Był. Była. Ale teraz, to był tylko ogień. Z wyrzutem spojrzałem na stojącego obok ojca.

-Całe życie uczyliście mnie o ziołach. A teraz spójrz na to!

Tu wskazałem na zgliszcza.

-Po co mi były te wszystkie nauki, skoro nie mogłem bronić domu? Oczywiście potrafię rozróżnić poszczególne zioła i grzyby. Wiem których użyć i w jaki sposób. Ale to nie zrobi raczej wrażenia na orku czy kościeju! Ale nie, przecież machanie mieczem to niegodne nas barbarzyństwo. A więc powiedz mi ojcze, jak mam się bronić ziołami?!!

Byłem zły . Frustrowała mnie własna niemoc. Spodziewałem się że ojciec będzie się na mnie gniewał. Ale on zamiast tego tylko zerknął na mnie i uśmiechnął się. Przeraził mnie ten uśmiech.

-Chodź! Pokażę ci.

**

... rzuciłem w niego proszkiem. Włamywacz zgiął się w pół i zaczął wymiotować. Sproszkowany borowik szatański. Wywołuje gwałtowne wymioty. Lubię zioła. Pewnie dlatego, że rodzice zapoznawali mnie z nimi od małego. Robili to zresztą tak długo, jak długo żyli. To znaczy, dopóki nie zginęli?

**

Patrzyłem z dezaprobatą na nasz nowy dom. Nie byłem zbyt zadowolony. Ani spokojny. Rodzice już drugi tydzień praktycznie cały swój czas poświęcali jakiejś księdze, którą kupili po okazyjnej cenie od przejeżdżającego przez miasto kupca. Ponoć były w niej opisane jakieś magiczne rytuały? Ehhh? Oni zawsze byli tacy ciekawi świata?

-?ale bez specjalistyczne wiedzy może im się coś sta?

W tym momencie nasz dom eksplodował.

**

Dlaczego ja myślę o tym tak spokojnie?! Za dużo trupów widziałem? za dużo jelit wylewających się z jamy brzusznej, za dużo zmiażdżonych kończyn i głów? Przyzwyczaiłem się? Kiedy wbiłem temu biedakowi sztylet w potylicę, też nie zrobiło to na mnie wrażenia. Niech to? Kiedy ja się taki stałem? Przecież wiem? Przecież wiem, że w trakcie wojny?

**

-Panie feczer, błagam, pomóżcie mu!

Dotknąłem blizny. Tak bardzo chciałem mu wytłumaczyć, że temu już się nie da pomóc. Bełt uszkodził serce. To cud, że jeszcze żyje. To był już 30 z takimi obrażeniami. Najsilniejszy z nich wszystkich. Tamtych przynoszono martwych. Spojrzałem na zdesperowanego chłopaka. Smutno pokręciłem głową w nadziei, że zrozumie o co mi chodzi, a następnie dałem znak, aby go zabrano. Szeregowiec zaczął się awanturować.

-TY POTWORZE!!!

Wróciłem do pacjenta. Nic nie zagrażało już jego życiu, teraz wystarczy zaszyć ranę. Miał szczęście. Tak potwornie zmiażdżone ramie, w połączeniu z uszkodzeniem jamy brzusznej? Wyglądało to paskudnie, na szczęście operacja się udała. To był pierwszy jakiego dziś uratowałem. W większości przypadków po prostu stwierdzałem zgon? A przecież doszło dopiero do kilku potyczek. Prawdziwa bitwa była dopiero przed nami?

**

Zabrałem mu sakiewkę oraz wytrych i schowałem je do torby. Właściciel tego domu nawet nie wie jak wyglądam. Wszyscy będą myśleli, że tego tu zabito dla pieniędzy? Pochyliłem się i dwoma palcami zamknąłem mu oczy. I wyszedłem.

Wygląd

Mierzący 1.87 elf, bardzo chudy i o mizernej posturze. Włosy ma jasne, przechodzące w biel i obcięte tak krótko, że sterczą jak szczotka. Twarz smukła i bardzo przeciętna jak na elfa, wyróżniają się w niej tylko fioletowe oczy, sprawiające wrażenie wiecznie zamyślonych, jakby ich właściciel myślami znajdywał się daleko stąd. Poza tym wyróżnia się tylko bardzo wyraźną, brzydką blizną na szyi.

Ma na sobie skórzaną kurtkę , wykonane z tego samego materiału spodnie i najzwyklejszą w świecie białą koszulę. Poza tym na czole nosi opaskę, a na lewej dłoni rękawicę.

Ekwipunek

Sztylet, mieszek na zioła, torba w której schowane jest trochę igieł, nici i bandaży.

Umiejętności: Duża wiedza o ludzkim ( i nie tylko) ciele w połączeniu ze zręcznością i kilkuletnią praktyką zawodową umożliwia mu owego ciała leczenie, jak i inne, z reguły dużo mniej humanitarne związane z nim czynności. Przykładowo nieprzygotowanego przeciwnika zabija szybko i efektywnie. Jednak w otwartej walce szanse ma nader mizerne. Po za tym zna się na ziołach i grzybach, bez problemu je rozpoznaje i wykorzystuje.

Warto dodać, że Aldear po wielu latach obcowania ze śmiercią i towarzyszącymi jej okropieństwami uodpornił się na widok nawet najbardziej zmasakrowanych ciał. Umożliwia mu to trzeźwe myślenie i skuteczne działanie nawet wtedy, gdy inni stoją zgięci w pół i wymiotują. Z drugiej strony nie jest w stanie przewidzieć reakcji i zachowania innych ludzi, a w ich oczach staje się bezdusznym potworem.

Zalety

+Zręczny

+Leczenie

+Wiedza o ciele

+Znajomość ziół

+Odporny na ?nieprzyjemne widoki?

Wady

-Słaby

-Obniżona empatia

-Obawa przed uprawianiem magii

-Nie może mówić

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi się tam podoba, na pewno lepsze toto od mojego szkielecika :tongue:

Ja tam bym dał ci TAK, ale z moim stażem to bym się nie dziwił gdyby mój głos został całkowicie zignorowany. Zresztą i tak niech się wypowie ktoś bardziej doświadczony, bo akurat na swoim zdaniu bym się nie opierał^^

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby niezłe, ale jedna rzecz mnie nie przekonuje. Elfi lekarz z długą praktyką zawodową, który ma zaledwie 27 lat? Przecież elfy żyją po kilkaset i 27 wiosen to prawie nic. Można powiedzieć - elfie dziecko. Niby ciekawa ta sprawa z zabójstwem, ale jedno jest co mi tu zupełnie nie pasuje. Ten rycerz musiał mieć nie po kolei w głowie, myślą, że wystarczy pozbawić lekarza głosu. W końcu to nie tylko medyk, ale i elf, więc chyba nie analfabeta. Przecież mógłby wysłać jakieś pismo do władz, w którym poinformowałby o tym zabójstwie. Do tego postać bez głosu sprawi dodatkowe trudności przy próbie gry na FS, nie bedzie mogła się porozumieć z innymi, chyba że na migi. Dlatego wstrzymuję się od głosu, dopiero jak wyjaśnisz rzeczy, które wymieniłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Face... W którym momencie powiedziałem, że on ma długą praktykę zawodową bo nie zauważyłem? "Długa", a "kilkuletnia" to spora różnica. Napisałem to drugie. Poza tym napisałem też, że "umożliwia" leczenie, a nie, że jest mistrzem fachu.

Co do rycerza... Zgoda, nierozsądne, nie pomyślałem o tym... Tylko, że mój elf się Garona boi. Jak sam stwierdziłeś, to dopiero elfie dziecko (skrzywine przez wojnę, ale to inna rzecz). Spójrz- kiedy usłyszał, że ktoś próbuje się włamać, jedną z jego pierwszych myśli było to, że Garon nasłał na niego siepaczy. Zresztą spójrzmy na to tak- jak myślisz komu straż miejska prędzej by uwierzyła? Elfowi włóczędze ze wsi, czy rycerzowi z dobrego rodu ( czytać, z fortuną rodową [innego by nie było stać na siepaczy, zbroję i inne nieodzowne przy pojedynku rzeczy...]?

A co do braku możliwości mowy i koniecznością porozumiewania się na migi... Face, ty mówisz "trudności", ja mówię "ciekawe".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zresztą spójrzmy na to tak- jak myślisz komu straż miejska prędzej by uwierzyła? Elfowi włóczędze ze wsi, czy rycerzowi z dobrego rodu

No dobra, ale równie dobrze mógłby mu wtedy nie podcinać tego gardła, bo i tak kto by uwierzył temu włóczędze? Trochę to dla mnie zbyt zagmatwane. W tym sensie, że rozumiem o co chodzi, ale autor trochę się poplątał w historii. Przedstawię tutaj o co mi dokładnie chodzi. Skoro ten gościu to rycerz to jakiś kodeks powinien go obowiązywać, umawia się na pojedynek, ale doprowadza go do końca dopiero wtedy, kiedy obaj leżą już u lekarza. Jeśli to oprych, który tylko wywodzi się z rodziny szlacheckiej, to powinien jakoś załatwić się z przeciwnikiem wcześniej, żeby ułatwić sobie walkę. Tutaj mamy coś takiego, że doprowadził do pojedynku, w której stracił rękę. Niezbyt mądre z jego strony. Nie chciał żeby lekarz coś rozpowiadał. Przecież jeśli to taki bandzior to powinien od razu go zabić, ale tu trochę musimy przecież zmienić, bo inaczej główny bohater by zginął. Więc z jednej strony go nie zabija, ale bawi się w podcinanie gardła, które raczej nie ma sensu, bo facet i tak mógłby rozpowiedzieć o zbrodni w formie pisanej. Pozostawia przy życiu kogoś, kto na pewno go nienawidzi i zna mroczny sekret. Kolejna sprawa to fakt, że do lekarza przyszło tylko dwóch rycerzy i ich sekundanci - jak wnioskuje z karty to po jednym. Skoro umówili się na pojedynek to musieli być obaj z poważnych rodów. Jakim cudem jeden sekundant był wstanie wnieść swojego pana - być może w zbroi - sam do lekarza? Musiałoby być ich więcej. Jeśli tak to powinno ich być co najmniej po kilku, czuwających koło swojego pana. Trochę za łatwo to poszło, że jeden sekundant zabija drugiego i tyle. Kolejna rzecz - zabicie tego drugiego rycerza. Dostał cios sztyletem w szyję, więc wiadomo było że nie zginął w pojedynku tylko ktoś go zabił. Do tego śmierć drugiego sekundanta. Przecież dla rodziny tego rycerza było oczywiste, że to było morderstwo i powinni uruchomić swoje środki, żeby zabójcę spotkał zasłużony los. Jeszcze znając reputację tego Garona, który podobno jest nie lada zbirem. Jak widzisz nielogiczności w tych krótkich fragmentach jest zbyt dużo i to wszystko wymaga jednak większego przemyślenia. Musiałbym ci udzielać zbyt dużego kredytu, zeby na to wszystko przymknąć oko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Face, Tur, SR i reszto tamtej drużyny (wymieniłem tych trzech bo im śpieszno do Khelberg) - proszę weźcie poprawkę na to, że z pospiesznych wyliczeń w wykonaniu moim i Felessana ze względu na perturbacje naszego teamu i aby zachować jakiś sens fabularny skoczyliśmy do nieco do przodu względem was. Dokładniej ja, Anathema i Felessan jesteśmy dwa dni po ataku na siedzibę Bractwa (czyli dwa dni po pierwszym dniu nowego FS) - następnego dnia rano byłą ceremonia, a w tej chwili jest "trzeci". Gofer zależnie od decyzji własnej jest w dniu drugim lub trzecim, co mu tam bardziej pasuje. Wy jeśli się nie mylę jesteście w nocy pierwszego lub w drugim (nie chce mi się teraz grzebać trzy strony temu...) O co mi chodzi - proszę weźcie poprawkę, że w tym momencie nie będziemy mogli zareagować na wasze ewentualne działania w mieście i dziwne by było gdybyśmy na przykład nie zauważyli, że pół miasta spłonęło (a na FS to wcale nie trudne...) Dlatego delikatnie sugerowałbym abyście z dowolnego powodu wstrzymali się o dobę z powrotem do miasta. Ja ze swej strony będę starał się jak najdłużej nie robić kolejnego skoku w czasie abyśmy się zsynchronizowali. Z góry dziękuję za kooperację ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...