Skocz do zawartości
niziołka

[Free] Dyskusje o Free Sesji

Polecane posty

Hej, żyje to jeszcze? :)

Imię: Murad Sharaman

Wiek: 25 lat

Wygląd: Wysoki i lekko umięśniony brunet, o mocno opalonej skórze. Ma piwne oczy i na przystojnej twarzy nosi lekki zarost. Ubiera się w lekkie spodnie, białą koszulę jedwabną zdobioną złotą nicią na którą nakłada kolczugę bez rękawów. W chłodniejszych klimatach nakłada na to zielony kaftan z herbem rodu (kielich z wbitym w nim sztyletem). Na biodrach nosi pas z przypiętym do niego sztyletem oraz licznymi sakiewkami zawierającymi zioła, sproszkowane substancje oraz pieniądze. Na palcu prawej ręki ma pierścień z rubinem. Jeździ na karym koniu, do siodła którego zamocowane są torby z zapasami jedzenia na kilka dni oraz pozostałym ekwipunkiem.

Charakter: Murad dorastał na dość niezwykłym dworze, równie okrutnym co i oświeconym, co odbiło się na jego osobowości. Jest on dobrze wykształconym człowiekiem zdolnym do empatii, skromnym i znającym smak biedy. Z drugiej jednak strony dla osiągnięcia swoich celów zdolny jest do wielu moralnie wątpliwych czynów, często posługując się oszustwem, szantażem czy morderstwem. Nie zauważa w tym nic złego, gdyż tak go wychowano i taki świat widział wokół siebie. Nie oznacza to jednak, że toleruje zbędne okrucieństwo czy cierpienie niewinnych, jedynie w działaniach przeciw swoim wrogom kieruje się tak szeroko pojętym pragmatyzmem. Ponadto zdążył zasmakować już najpotężniejszego narkotyku w dziejach ludzkości: władzy. Z tego powodu jest bardzo ambitny i dąży do zdobycia korony. Nie miałby skrupułów przed zabiciem swoich braci (z którymi mimo wszystko łączą go dobre więzi), gdyż zna zasady w walce o władzę w Al-Jasif. Pielęgnuje rozwagę i ostrożność, wobec większości ludzi zachowuje nieufność i wszędzie wypatruje zagrożeń.

Historia:

"Zawsze czujnym". Wyssałem tą zasadę z mlekiem matki, tak jak przede mną sześciu moich braci. Zawsze czujnym, gdyż każda potrawa może być zatruta, gdyż każdy uśmiech kryje ostrze. Członkowie panującej dynastii, w której chorągwi jest kielich i sztylet, trzymają się motta rodu albo giną. Na razie żyję.

__

- Starczy na dziś w kwestii walki, książę. Za godzinę masz zajęcia z Aptekarzem- wysoki mężczyzna, który uczył mnie posługiwania się sztyletem, ukłonił się i ruszył do wyjścia z sali.

- Czekaj!- powiedziałem, wstając z posadzki, na którą przed chwilą mnie powalił.- Wyjaśnij mi w końcu, czemu sztylet, a nie długa broń? Moi bracia noszą przy sobie szable i ćwiczą z nimi od lat.

Wysoki mężczyzna zatrzymał się w pół kroku, odwrócił się w moim kierunku i powiedział:

- Kiedy skończysz trzynaście lat, a potem spędzisz rok na Uniwersytecie, zrozumiesz. A teraz skorzystaj z chwili przerwy. Nie chciałbyś chyba źle odmierzyć składników trucizn, panie.

__

Nie tego się spodziewałem, kiedy mówiono mi Uniwersytecie. "Nauczą cię tam, co konieczne jest władcy". Szybkie, niby przypadkowe, zderzenie ze spasionym kupcem, krótki ruch sztyletem i sakiewka była moja. "Zwinność myśli i czynów". Skręciłem w zaułek, słysząc krzyki i biegnącą straż. Sięgnąłem ręką do sakiewki i rzuciłem większość złota za siebie. Brzęk monet zmieszał się z okrzykami pełnymi chciwości. "Spryt". W końcu zatrzymałem się na targu po drugiej stronie miasta, spragniony i głodny. Kupiłem dwie duże bułki i ruszyłem do fontanny, gdzie ujrzałem, pośród krążących mieszczan, żebraczkę. Starowinka siedziała w cieniu, chroniąc przed upałem. Bez wahania oddałem jej połowę pieczywa.

"Pokora".

__

- Rzuciłeś mnie, dziecko przyzwyczajone do luksusów i służby, na najbiedniejsze ulice swej stolicy. Wygnałeś mnie w łachmanach, dając na pożegnanie jedynie sztylet. Przez rok przeżyłem piekło biedy. Kradłem, kłamałem, oszukiwałem. Robiłem rzeczy, o których dokonanie nigdy bym siebie nie podejrzewał. Mam ci do powiedzenia jedno.

Uniosłem głowę, by spojrzeć na człowieka, który słuchał mej tyrady. Mężczyzna w wieku około sześćdziesięciu lat, z wyraźnym brzuchem, miłej twarzy i siwych włosach, ubrany w najlepsze szaty, siedział na złotym tronie(który z kolei miał być domem dla dwóch potężnych dżinów strażników). Malik Sharaman. Pan na Al-Jasif, król państwa o tej samej nazwie. Najpotężniejszy człowiek w promieniu setek mil. Mój ojciec.

- Dziękuję.

Uśmiechnął się, po czym dał znak ręką dowódcy straży, jedynej osoby, która oprócz nas była w ogromnej, przepięknie zdobionej sali tronowej. Ten wyszedł na chwilę i po chwili sala zapełniła się dworzanami, służbą i szlachtą. Różnobarwny tłum ludzi z różnych części naszego królestwa, o całkowicie odmiennych temperamentach. Zbieranina pyszałków, głupców, patriotów, mędrców, szpiegów i wojowników. Znałem większość z nich.

Na końcu weszła szóstka wysokich, czarnowłosych mężczyzn, ubranych w książęce szaty, takie same jakie dostałem ja po powrocie. Cała nasza siódemka była do siebie bardzo podobna, nie tylko z wyglądu, ale też i charakteru. Starsi bracia uklęknęli obok mnie i pochylili głowy na znak szacunku wobec władcy.

- Wstańcie- ojciec podniósł się z tronu i spojrzał po zebranych.- Słuchajcie! Ja, Malik Sharaman, pan na Al-Jasif, wasz król i opiekun, ogłaszam, że każdy z moich synów jest godzien władzy królewskiej! Kiedy odejdę, jeden z nich zostanie waszym królem!

Zatem tradycja będzie zachowana, pomyślałem. Od wieków dzień po pogrzebie dotychczasowego władcy, dochodziło do "Rady" Koronacyjnej, w wyniku której wybierany zostawał nowy król, czyli zwykle ten, który tego dnia otruł, zasztyletował, trafił z kuszy lub w inny sposób pozbawił życia innych pretendentów, swoich braci, co pozwalało mu spokojnie rządzić. Do dzisiaj można było usłyszeć na dworze historię o tym, jak mój stryj spadł z pałacowej wieży przy czyimś tryumfalnym okrzyku "niech żyje król".

__

Krąży wśród ludu plotka, historia o tym, jak dobry król co jakiś czas opuszcza swój wspaniały pałac i w przebraniu biedaka chodzi po stolicy, by bezpośrednio sprawdzić stan życia swoich poddanych. Idioci. Po co miałby ganiać po mieście, dając swoim doradcom i sekretarzom pokusę do zawiązania jakiegoś naiwnego spisku, kiedy ma siedmiu zdrowych synów? Zatem niedługo po piętnastych urodzinach dołączyłem do wypraw moich braci, nabierając dodatkowej wprawy i zręczności.

__

Udało mi się spotkać z nim w jego komnacie. Lekarz siedział przy zapalonej świecy, czytając sporych rozmiarów książkę, mrucząc pod nosem. Kaszlnąłem, dając znać o swojej obecności i podszedłem do biurka. Starzec spojrzał na mnie i pokręcił głową.

- Cóż, przyszedłeś ostatni, książę. Twoi bracia już u mnie byli- westchnął.- Zostały mu dwa, trzy miesiące.

Skinąłem głową i wyszedłem. Zacząłem iść z powrotem do swoich kwater, rozmyślając. Pałac w Al-Jasif był niesamowicie groźnym miejscem. Każdy ciągle knuł i spiskował, kreował dziesiątki intryg naraz, regularnie dochodziło do różnych szantaży i morderstw w wyścigu o władzę i stanowiska. Ściany miały uszy, zaś twój wspólnik mógł cię z łatwością sprzedać, jeśli widział w tym swoją korzyść. Moja rodzina uważnie to wszystko kontrolowała i niekiedy interweniowała (każdy z nas miał już na sumieniu niejednego zbyt wpływowego ministra), będąc jedyną siłą kontrolującą ten chaos i dbającą o nienaruszalność zasadniczej struktury zarządzania państwem. Jednocześnie każdy pretendent do tronu cały czas starał się podkopać pozycję innych i wzmocnić się przed przyszłym zdobyciem korony. W dniu Rady ten, który najlepiej się przygotował, zebrał najwięcej zwolenników, znał plany innych, miał największe szanse na włożenie korony. Jakie ja miałem szanse? Niewielkie, bracia mieli więcej czasu na ugruntowanie swojej pozycji i byli równie ambitni, chytrzy i bezwzględni. Wiedziałem, że wpierw pozbędą się mnie, bojąc się, że pozostawiony sam sobie zabiję później zwycięzcę.

Czeka mnie ucieczka, przynajmniej na razie. Ponadto muszę to zrobić tak, aby nie zorientowano się zbyt szybko.

__

Swoją szansę dostałem już nazajutrz, w czasie narady z udziałem najważniejszych urzędników, moich braci i króla. Mój ojciec wyglądał już staro, wychudł i na jego pomarszczonej twarzy widać było zmęczenie. Mimo tego zachowywał nadal bystrość umysłu i sprawnie rozsądzał każdy problem, pragnąc do końca sprawować władzę. Właśnie sięgnął jeden z leżących na stole pergaminów i przejrzał jego treść.

- Musimy wysłać poselstwo na północ. Jedna z naszych większych karawan ma niemal miesiąc opóźnienia i nie dostaliśmy od niej informacji od wielu tygodni- skinął głową na jednego z sekretarzy.- Wyślij kogoś zręcznego, z małą eskortą. Ma wybadać sytuację, a nie rozpocząć wojnę. Niech wywrze nacisk na ich króla i zwróci mu uwagę, że im większe ryzyko dla kupców, tym większe ceny. On już zrozumie, co będzie w jego interesie.

Uśmiechnąłem się i zabrałem głos:

- Ojcze, ja pojadę.

Wady:

- kiepski szermierz i łucznik

- przyzwyczajony do luksusów

- jego nieufność może szkodzić

- nie jest w żadnej mierze siłaczem

- nie zna się na magii, szczególnie tej zza granicy

- nie poradzi sobie w dziczy sam

Zalety:

- wyśmienicie posługuje się sztyletem

- zna dziesiątki trucizn, antidotów oraz sposobów ich "podania"

- zna się dobrze na intrygach i kłamstwach, pochodząc z rodziny, gdzie są one traktowane niemal w kategoriach sztuki

- porusza się szybko i zwinnie po mieście, ma pewne doświadczenie w kradzieżach i ucieczkach

- dobrze wykształcony

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, kto tu ma prawo głosować (bo sam nie skrobnąłem jeszcze karty), ale byłbym na TAK. Nie zauważyłem tu większych błędów, historia jest dobrze napisana, postać z określonymi zaletami, w żadnej mierze nie może zostać nazwana przepakiem. Podoba mi się motyw wyjazdu jako ucieczki przed intrygami dworu, daje fajne wyjście do dalszych losów bohatera, który z jednej strony będzie chciał zyskać władzę, a z drugiej można liczyć na "niespodzianki" ze strony jego braci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@brylant

Karta bardzo w porządku. Napisana poprawnie, czuję lekkie nuty Gry o Tron, postać ma ciekawe perspektywy na character development oraz ogólnie jej wątek. Jestem zatem na TAK ^_^

Od siebie dodam, że przeglądając swoją kartę daną wieki temu nie widzę specjalnej potrzeby modyfikowania jej na tą wersję retcona (w sensie nie kombinujemy z exodusem ludzi) i z chęcią mogę nią zagrać i przy okazji akurat pomysłu na cokolwiek innego na razie nie mam tongue_prosty.gif Niemniej czuję jakoś w kościach, że zrobi się niewielki ruch, parę osób może sobie przypomni o napisaniu karty, potrwa to góra dwa tygodnie i wszystko wróci do ustalonego, martwego poziomu. Byłoby fajnie jakby się nie sprawdziło, ale swoje w tym dziale już widziałem =]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnoszę wrażenie, że to będzie reanimacja trupa, ale może się uda. :P Szukam motywacji do pisania i akurat przypomniała mi się Free Sesja. Znalazłyby się jeszcze przynajmniej dwie osoby chętne do reaktywacji, tak żebym wiedział, czy warto w ogóle zawracać sobie nią głowę? Widziałem, że poczynione zostały jakieś nowe założenia, ale chyba właśnie lepiej poczekać z ustalaniem, aż zbierze się chociaż szczątkowa ekipa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Phew, a ja nie miałem pojęcia, że śledzę ten wątek, bo dostałem powiadomienie na maila...

@Revotur - zasadniczo mało kto jeszcze tu zagląda, a większość osób przeniosła się już na inne formy komunikacji, w tym na Discorda. Będzie więc cienszko o reaktywację czegokolwiek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...