Skocz do zawartości

Yennefer

Forumowicze
  • Zawartość

    1565
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Komentarze blogu napisane przez Yennefer

  1. Brak przecinków to jeszcze małe piwo... jak widzę posty niektórych łebków, którzy dysponują zerowymi umiejętnościami w zakresie posługiwania się językiem polskim, to mi oczy wywraca na lewą stronę. Myślę, że wiesz, o kim mówię :) Kocham też spacje przed znakami interpunkcyjnymi, co na ogół chodzi w parze z absurdalnym brakiem przerwy PO nich ("no nie ?Nie wiem...") i brak podstawowej wiedzy na temat pisowni "nie-" z różnymi częściami mowy (okej, mnie też to czasami sprawia problem, zwłaszcza, że niektóre niuanse tych zasad są ciągle zmienne, ale litości, nagminne pisanie "nie ważne", zamiast "nieważne"?). Właściwie to język pisany schodzi na psy w coraz szybszym tempie, a ludzie, którzy starają się o niego dbać, są postrzegani jako dinozaury. I niedługo, obawiam się, albo będziemy musieli nauczyć się tego "dialektu" imbecyli, albo przestaniemy być całkowicie rozumiani.

  2. nie znam ani dariusxqa, ani yennefer, ani ciebie :( a wchodze tu codzienne.

    O boziu :((( Proponuję załamać rączki albo nauczyć się, że mój nick jest pisany wielką literą :(

    PKP, KWA i FAIRCC!

    Mości(cki? Ni mosz?) Jakubie, ależ te hasła są znane tylko wspomnianej "starej gwardii". :) Oczywiście bez uzurpowania sobie pionierstwa, aczkolwiek mamutów z 2003 już mało kto pamięta...

    Zapomniałeś dodać Metody Piątej: na zgadywacza.

    A jeśli ktoś nie siedzi w zagadkach? Może marudzę, ale ja pamiętam czasy, kiedy propozycje tematów pokroju Z&Z były bezlitośnie wyśmiewane na FA. ;)

    Anyłej, bardzo mi miło, że jestem przykładem sławy, błyszczącej gwiazdki i ojejku-jej... tylko nie bardzo rozumiem, dlaczego dałeś linki do moich ostrzeżeń za niewyparzoną gębę. :) Już myślałam, że znalazłeś jakieś wyborne przykłady zaciętych dyskusji z mym udziałem, a Ty mi tak? Się wstydź się, Marusia.

    NAPISAŁEM DLACZEGO DAŁEM TE LINKI (DLACZEGO NAPISAŁEM WSZYSTKO TO, CO WIDAĆ W TYM WPISIE) W KOMENTARZU PONIŻEJ. - MARKOS

  3. I wiecie, co jest najsmutniejsze? To, że ludzie normalni, będący w znacznej mniejszości, albo będą udawać, albo muszą się pogodzić z samotnością. W necie, w miejscach takich jak chociażby FA, dużo łatwiej znaleźć osoby nam podobne, ale w rzeczywistości bardzo, bardzo trudno spotkać kogokolwiek z "innej bajki" - bo, jak napisałam, albo taki ktoś udaje idiotę (skoro wszedł między wrony, musi krakać, jak i one), albo zostaje w domu, bo jedyną opcją rozrywki poza nim jest stado ćwoków. Nie ma z kim iść do kina, do galerii czy na głupi spacer, nie ma z kim porozmawiać, aż się wierzyć nie chce w to kurewskie zezwierzęcenie gówniarstwa. Najgorsze, że większość z tego nie wyrośnie, tylko całe życie będzie za szczyt rozrywki uważać schlanie się do 'zgona' i rozmowy o 'dupczeniu'. Tęsknię za dzieciństwem, kiedy nie miałam jeszcze pojęcia, że ludzie są płytcy i durni do niemożliwości. I że w zasadzie ich śmieszny światek lansu i % to jeden, wielki kał.

  4. Ameryki nie odkryłeś. To, że ludzie rozgarnięci, oscylujący wokół dwudziestki, depczą po kolana w gównie, które stanowią ich durni rówieśnicy, to truizm. Truizmem nr 2 jest to, że współczesne bachory są w większości do odstrzału - wyłącznie taka myśl mi się nasuwa, gdy widzę tych 15-letnich "nałogowców", którzy już zdążyli uzależnić się do granic i nie wytrzymają kwadransa bez cmokania fajki. Najfajniejszą formą spędzania wolnego czasu dla "dzisiejszej młodzieży" jest nawalić się jak stodoła i obrzygać sobie buty, a jeśli ktoś za tym nie przepada (nie daj boże woli poczytać książkę, obejrzeć film czy porobić coś twórczego), to jest nołlajfem i debilem. I faktem jest, że takie gnojki po prostu nie wiedzą, po czym im d... jeździ - jeśli szczuna stać na pójście kilka razy w tygodniu do klubu i schlanie się tam przy barze (przykłady stołeczne, nie wiem, jak jest w innych miastach), a żadne problemy (poza "omajgad, nie wiem, na którą bibkę iść, jezuuuuus") go nie dotykają, to nic dziwnego, że się takiemu w jego pustym łbie przewraca. Pokolenie "najważniejsza jest metka", chlania, imprezowania, odmóżdżenia i obciągania w klubowych kiblach. Polsce gratulujemy dorastającego pokolenia.

  5. Cóż powiedzieć, mnie chyba zadowalałaby sytuacja, w której CDP miałoby monopol. Jasne, nie są idealni, ale miło wspominam większość moich zakupów u nich, wielokrotne korzystanie z pomocy technicznej czy bezproblemowe reklamacje/zwroty. Cenega natomiast nie dość, że w większości wydaje gry niszowe/kiepskie, to jeszcze nie robi tego nawet z połową rozmachu CD-Projektu, a obsługę ma właśnie taką, jak piszesz. Żadna z nich konkurencja - wiadomo, gdzie woli kupować znaczna część graczy, a z wątpliwej jakości usług Cenegi korzysta tylko w ostateczności.

  6. Temat potraktowany powierzchownie, laicyzm i ignorancja bije po oczach, a całość brzmi tak, jakby wpis miał służyć nabiciu licznika. Kał.

    "Kobiety, czy dziewczyny, mówią że my, mężczyźni, traktujemy je przedmiotowo. Niektórzy(w tym ja), z pewnością tak."

    Zakładam się, że jedyną kobietą, z jaką miałeś w życiu kontakt, jest twoja Mama, chłopczyku.

  7. A ja nie głosuję, bo przepadam/koleguję się ze zbyt wieloma ufoludkami (jestem miłą opozycją), za to napiszę - lubię Szadoła, Chimka, Cardiego, nizię, Kubusia, k0ndzia, Tura, Sevarda i Szczypa, reszty nie znam albo nie lubię (w niektórych przypadkach nie znoszę). Wyjątkiem jest Kageśmagex, który działa mi na nerwy jak jasna cholera, ale powiedzmy, że ma moją sympatię. ;] Co jednak z takim na przykład Pezetem, który jest czerwony, a poprzednia ankieta, jak rozumiem, dotyczyła tylko recenzentów?

    A wazeliny aż po kostki...

    Tak, po pachi, zwłaszcza, że zieloni na 1000000000000000000000000 (miljart!) procent przyjmą do swojego grona każdego, kto odpowiednio mocno wejdzie im między pośladki.

  8. Bardzo mi miło :) Powtórzę się, ale podziwiam Cię, dziewczyno, bo podziwiam wszechstronnie utalentowanych ludzi, którzy nie marnują swoich predyspozycji. Piszesz, malujesz, fotografujesz, filmujesz... łał. Tak trzymaj, to nie pójdzie na marne. Jeśli dajesz radę i chcesz nadal się artystycznie realizować mimo złego okresu, to tym większe brawa, bo wiem, że to nie jest łatwe. Jeśli Cię to pocieszy, za mną też wiele, wiele fatalnych miesięcy i pewnie jeszcze sporo przede mną, więc nie jesteś sama. Może i ja powinnam się przełamać i wrócić do swojej sztuki... szkoda tylko, że u mnie wena idzie nierozerwalnie w parze ze szczęściem, więc nic wybitnego nie zmajstruję, ale kto wie, czy, jeśli nie podejdę do tego od innej strony, nie przyniesie mi to ulgi - tak jak Tobie. Wiersz dobry, masz fajne poczucie rytmu, podoba mi się, jak kolejne wersy dosłownie trzaskają czytelnika po mordzie. Nie wiem, jak to sprecyzować, ale po prostu pisz tak dalej! Poprzednią poezję nadal uważam za najlepszą. :)

  9. "No, chyba, że jeden numerek w kiblu po promocyjnej cenie, a i to jest kwestią gustu." - och, to rzeczywiście świadczy znakomicie o "chłopakach/mężczyznach o zdrowej psychice". :) Wolę wobec tego nie myśleć o samcach z niezdrową, skoro ci zdrowi bywają chętni na jeden numerek w kiblu po promocyjnej cenie z zasmażonym na solarce kawałkiem różowego plastiku.

    Well, takie bydło, jakie opisałeś, nie zasługuje na miano dziewczyny/kobiety, a co najwyżej samiczki przy dobrych chęciach. I niezależnie od mojego zdania o miażdżącej większości mężczyzn, to wstyd mi być tej samej płci, co takie kompulsywne duposzasty. Ciekawa jestem, skąd te larwy w ogóle powypełzały... a potem się dziwię, że nie ma równouprawnienia i szacunku, bo okazuje się, że ja jedna jestem jakimś zagrożonym gatunkiem i/lub reliktem przeszłości, skoro cała masa kobiet nie jest i nie chce być niczym więcej niż bankiem spermy. Dżizas. Co za ludzie, co za świat.

  10. Wiesz co? Gratuluję tego wiersza. :) Najpierw, jak po większości tutejszych blogasków, spodziewałam się jakiejś grafomanii i wypocin tak gęstych, że można by siekierę powiesić, ale przeczytałam tę odrobinę Twojej poezji cztery razy i jestem pod wielkim wrażeniem. Takie celne, takie prawdziwe, a jednocześnie ubrane w krótkie, ostre wersy... widzę, że doskonale wiesz, o czym mówisz. To naprawdę... jest mocne. Aż chce się cytować. Brawo, I mean it. :)

  11. Wiesz, kiedyś rozmawiałam z pewnymi dwoma moderatorami i sugerowałam, żeby w swoim kółeczku przemyśleli dozwolenie blogów od 1000. postów - wtedy sądziłam, że takie ograniczenie pozwoliłoby na odsianie większości tumanów, którzy tylko i wyłącznie śmiecą. Niestety, miałam w pamięci stare FA, na którym dobicie do 1000 postów było nie lada wyczynem (wówczas autorzy pomysłów na tematy typu zagadki byli zabijani śmiechem), teraz to kwestia przesiedzenia na forum miesiąca. Poza tym byłoby to niesprawiedliwe wobec użytkowników, którzy piszą świetne blogi, a średnio skupiają się na postach... w rezultacie nie widzę konstruktywnego rozwiązania kwestii idiotów. I wiesz, mnie najbardziej na nerwy działają nie takie prowokacje, jak tłiterek Darusia, tylko blogi kmiotków, piszących niebywale sensowne, twórcze notki, składające się z maksymalnie dwóch zdań i poziomem niewiele odbiegające od emo-martynki (tak, weszłam, jestem hardkorem). No, ale i o tych blogach też wspomniałeś... przy czym przykro to mówić, ale nie mamy żadnego szlabanu, żeby odgrodzić się od cymbałów. Osobiście nie jestem zwolenniczką blogów w ogóle i w związku z tym nie posiadam swojego, ale to tak jakby sprawy nie zmienia.

  12. Ej, Dariuszku, a nie masz przypadkiem młodszej siostry, co ma ksywę amanda99? ;* Pipściawy Zdrój luff 4evah ;*

    Uffff... Ten blog to prowokacja
    No normalnie spadłem z krzesła. W końcu ktoś to odkrył

    Skąąąd. : D Osobiście wcaaale się nie zorientowałam po tym, jak autor całkowicie normalnie poprosił o pomoc z prezentacją z polskiego na forum, po czym równie normalnie mi podziękował za porady.

  13. Wiesz, dopóki nie doświadczysz, to trudno w ogóle podejmować się opisywania... a i później nie ma na to słów. Jeden z niewielu ludzi, któremu udało się genialnie mówić o miłości pomiędzy wersami, to IMO Sapek. Natomiast większość z naszego gatunku jest niedorozwinięta emocjonalnie i nie będzie w stanie odczuwać emocji, cementującej związek na kilkadziesiąt lat, stąd te twoje jakieś niejasne spostrzeżenia o niestałości i problemach w małżeństwach. To nie sam ślub determinuje kłopoty, tylko jego przedwczesność - tzn. zadzianie się, ZANIM para zobaczy, że do siebie nie pasuje. A co do patologicznych związków - potrafią być tak skomplikowane, że gołym okiem i bez doświadczenia nie zobaczysz, kto naprawdę jest 'ofiarą', a kto 'oprawcą' i na jakiej zasadzie się to dzieje. Zresztą, prawdziwa miłość pozbawia egoizmu i uczy wybaczania, daje siłę po to, by móc być wsparciem dla drugiej osoby. O to chodzi w udanej relacji - ja dbam/myślę o tobie za ciebie, a ty dbasz/myślisz o mnie za mnie. Skomplikowane... troszeczkę.

  14. Omamy? Sny?

    Uspokoję, to całkowicie normalne. Sam piszesz o poważnej, jak na Twój wiek, życiowej zmianie, która okazała się mieć konsekwencje głębsze, niż byś przypuszczał. Za wszystkim czai się oczywiście strach, a potrafi on przybrać tak niesamowite i dręczące formy, że niszczy człowiekowi życie. Destabilizacja dotychczasowego stanu rzeczy odebrała Ci częściowo poczucie bezpieczeństwa, a ponieważ człowiek jest zwierzęciem i posiada instynkt samozachowawczy, Twoje ciało broni się przed destrukcyjnymi zastrzykami adrenaliny (odruch "walcz lub uciekaj"), serwując Ci... no, powiedzmy, że przywidzenia. O prawdziwych omamach mówimy, kiedy dana osoba nie jest w stanie odróżnić prawdy od fikcji, a Ty nadal możesz spojrzeć w stronę wyimaginowanego zjawiska i sprawić tym samym, że zniknie. Dodatkowo fakt istnienia u Ciebie arachnofobii (zdiagnozowanej?) świadczy o tendencji do ulegania natrętnym lękom. Po pierwsze polecam sięgnięcie po książkę "Pokonać lęk" Lavinii Plonki, z której dowiesz się naprawdę dużo o swoim strachu, jego przyczynach i konsekwencjach. Sama doskonale wiem z autopsji, jak różnorakie lęki potrafią wykreślać miesiące z życiorysu, więc z doświadczenia mówię, że musisz sobie pomóc, bo inaczej będziesz doznawał tych nieprzyjemności w dalszym ciągu, a kto wie, czy z czasem to się nie pogłębi; za stanami depresyjnymi również na ogół czai się strach, a depresja, która - wbrew obiegowej opinii - jest rzeczywistą chorobą, to niebezpieczna sprawa. Piszesz o bliskich osobach i potrzebie czucia ich obecności - powinieneś znaleźć kogoś, komu będziesz mógł się zwierzyć. To nie żadne dziecinne mrzonki i lepiej, żeby ktoś dorosły zwrócił na to uwagę - strach w różnych postaciach dotyka ludzi w każdym wieku (już u noworodków pojawia się "lęk przed upadkiem", który w trakcie dorastania ewoluuje w kilka podstawowych lęków, m.in. o życie czy przed odrzuceniem).

  15. Och, zatem według pawlaka jestem pozbawionym szacunku do siebie szmacidłem. Mam i tatuaż, i 4 dziury w uszach, i kolczyk w pępku... zgroza. Co ze mnie za lump! Ba, co ze mnie za dziwka i prostytuujący się dziwoląg, i... yeah, riiight. Może podam adres swojego byłego liceum, żeby cię trochę przetrenować w tolerancji dla normalnych ludzi? Gdybyś zobaczył wypłosze, które faktycznie oszpecają się jak to tylko możliwe, byle przyciągnąć uwagę i nadrobić tym braki w niewyróżniającej się osobowości, przestałbyś obrażać względnie zdrowe umysłowo osoby. Tak, ja w tym momencie czuję się urażona, bo czego jak czego, ale braku szacunku do siebie nie można mi zarzucić, so sorry. To takie miłe, kiedy staram się być kobietą zadbaną, z klasą, a jednocześnie realizować swoje pomysły, zachowując gust, a ktoś daje mi do zrozumienia, że wyrzygałby się na mój widok. Zdaje się, że nie zauważyłam, kiedy pojęcie "szacunku" diametralnie zmieniło swoje znaczenie.

    @Tebuch - i to Ci się bardzo chwali. O ile zgadzam się z Kubusiem, że patrzenie przypadkowym przechodniom w oczy to trochę za wiele, o tyle bardzo lubię, kiedy mój rozmówca utrzymuje kontakt wzrokowy. Dlaczego? Bo oznacza to, że jest zainteresowany tematem, zaangażowany w rozmowę i względnie nie próbuje mnie okłamać... oraz ma do mnie - nie zgadniecie - szacunek. ;]

    I przyjemnie było przeczytać wypowiedź Lorda, że nie trzeba być kopią posągu Afrodyty w wymierzonych przez pitagorejczyków proporcjach, żeby się podobać. Aha, i jeszcze jedno - przyznam się, że moje upodobanie do nosów jest specyficzne, bo te najbardziej męskie = nieco orle i ostro zarysowane w mojej definicji. ;)

  16. Wiesz, mam wrażenie, że współczesne nauki kościoła katolickiego i "trendy" w ich wierze mają bardzo, bardzo mało wspólnego z czymkolwiek, co jest napisane w Starym Testamencie. Dosyć łatwo zauważyć różnicę między konceptem Boga, przedstawionym w ST, a tym pochodzącym z NT i ponieważ jest to trudne do pogodzenia, to to, co obecnie płynie z ambony = zlepek wybiórczych elementów, czyli, jak by nie patrzeć, to, o czym powiedziałeś. Dwa tysiące lat temu z hakiem odbieranie sobie nawzajem życia nie było żadnym szałem w majtkach i myślę, że współczesne potępienie dla zabójstw ma jedynie źródło w społeczeństwie. Teoretycznie postępujemy naprzód na drodze ewolucji, rozwijamy w sobie pojęcie człowieczeństwa, zakładamy, że każdy człowiek jest wart swojego życia i stanowi odrębną, wyjątkową jednostkę, bez której świat niemalże by się zawalił. Cóż, bzdura - jak x lat temu, tak jak i teraz likwidacja części osobników naszej rasy zaowocowałaby jedynie mniejszym zużyciem tlenu. I think.

    Swoją drogą nie wiedziałam, że nawet ty uległeś blogomanii. :)

  17. Po pierwsze z miesiączką i niepłodnością to bardziej skomplikowane, po drugie - gumki kupować tylko w aptece, chyba, że nabywcom zależy na nagłym pierdut "w trakcie", po trzecie - zajście w ciążę to nie taka łatwa rzecz, żeby trzeba było izolować spermę na kilometr od kobiety, po czwarte - to o wodzie jest idiotyzmem (pomijając to, że woda nie "gnije"...), a uprawianie seksu w wodzie jest trudne z innej przyczyny, po piąte - nabywanie jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych to NIE wstyd. Zdaje się, że jednak założę bloga i będę w nim uskuteczniać edukację seksualną, bo te mity, jakie się tutaj szerzą, wołają o pomstę do, kurka, nieba.

×
×
  • Utwórz nowe...