Swoją przygodę z Geraltem rozpocząłem jeszcze, zdaje się, w podstawówce. Podglądałem, jak wujek gra w Zabójców Królów. Niedługo potem przeczytałem książki, lecz wtedy wydawały mi się nudne.
Dołączyłem się więc do radosnego oczekiwania na część trzecią i oglądania zwiastuna Miecz przeznaczenia mniej więcej pięć razy dziennie. Kilkukrotnie całą trylogię gier, nie tknąłem jedynie Wojny krwi.
Adaptację Netfliksa obejrzałem na premierę, będąc w technikum. Wiedziałem jednak już wcześniej, że zacząłem zapoznawać się ze światem Wiedźmina zdecydowanie za wcześnie. Stąd nie wiedziałem, co jest takiego wyjątkowego w książkowym pierwowzorze.
Postanowiłem to karygodne zaniedbanie naprawić, a w międzyczasie porównać co ciekawsze elementy wiedźmińskich opowiadań z serialem. Zapraszam.
Znaczących spoilerów i wielkich rewelacji nie będzie, choć pojawi się kilka ciekawych (moim zdaniem) szczegółów związanych ze światem Wiedźmina i jego postaciami.
Ostatnia uwaga: kiedy piszę "serial", odnoszę się do sezonu pierwszego. Na drugi przyjdzie jeszcze czas, poza tym materiału z książek jest w nim tak mało, że porównanie go z powieściami ma sens tylko w niewielu przypadkach.
Najpierw jednak muzyka.
Przede wszystkim serial próbuje złapać zbyt wiele srok za ogon. Jednocześnie chce prowadzić opowieść z perspektywy trojga głównych bohaterów, przedstawić świat Wiedźmina oraz wprowadzić wątek poszukiwań Ciri. Jak to wyszło, widać - pierwszy sezon to śmietnik zagubionych w czasie i przestrzeni wątków.
Nie powiem, samodzielne układanie wydarzeń w porządku chronologicznym może być ciekawym wyzwaniem, ale chyba nie taki miał być rezultat. Boli to szczególnie, że materiał źródłowy sam w sobie wydaje się być idealnie skrojony pod serial, gdzie każdy odcinek odpowiadałby innemu opowiadaniu. Całość spinałby Głos rozsądku, w którym Geralt wraca do zdrowia po spotkaniu z pewną zębatą królewną.
Różnic pomiędzy opowiadaniami a serialem jest sporo (a w sezonie drugim jeszcze więcej), ale najciekawiej wypada porównanie Jaskrów, Yennefer oraz Ciri.
(źródło)
Serialowy Jaskier, choć zagrany bardzo dobrze, został skrzywdzony przez scenariusz. Relacja Geralta z Jaskrem ukazana jest na zasadzie Shrek - Osioł. Geralt jest Shrekiem zazwyczaj w przenośni, a Jaskier Osłem, zazwyczaj dosłownie.
Owszem, obaj bohaterowie często się ze sobą przekomarzali, ale książkowy Jaskier bywa naprawdę inteligentny. Potrafi bezbłędnie rozszyfrować Geralta, doprowadzając go przy tym do szału.
A pamiętacie ich spotkanie w serialu? W pierwowzorze nastąpiło ono nieco inaczej, za to dużo bardziej "po jaskrowemu".
Tę akcję chętnie zobaczyłbym w serialu. Mam na myśli część, w której uciekają z Gulety, rzecz jasna.
Poza tym Jaskier miał też mniej wesołe epizody, że wspomnę tylko o sytuacji z Essi Daven oraz szpiegowaniem dla Dijkstry. To naprawdę nadaje głębi tej postaci.
A skoro mówimy o Jaskrze, nie może obejść się bez Grosza daj wiedźminowi. Nie pojmuję popularności tego utworu, ale niech tam. Dużo bardziej chciałbym usłyszeć inne słynne dzieła tegoż barda. Na przykład o zimorodku, co wpadł do wychodku. Albo o królewnie Vandzie, która utopiła się w rzece Duppie, bo nikt jej nie chciał.
Czytelnicy poznali za to ulubiony przedmiot Jaskra z akademii w Oxenfurcie. Byla to geografia, gdyż za ogromnym atlasem łatwiej było ukryć gąsiorek wódki.
Zresztą tego typu zabawnych ciekawostek i dialogów można by tu wstawić jeszcze spokojnie z dziesięć. Na koniec wrzucę tylko tę scenę:
(źródło)
Z tym wesołym akcentem przejdźmy do Yennefer. Serial całkiem nieźle odwzorował jej charakter, choć i tak był on za mało stanowczy i zimny. O jej pochodzeniu książka mówi niewiele:
Pod tym względem serial faktycznie wypada lepiej, bo dowiedzieliśmy o niej więcej. Szkoda tylko, że nie odwzorowano wierniej jej spotkania z Geraltem podczas incydentu z djinnem.
Powszechnie krążąca opinia głosi, że to z powodu niskiego budżetu, lecz nie wiem, czy do końca się z tym zgadzam. Powiedziałbym raczej, że budżet ten został przeznaczony na inne rzeczy, na przykład bitwę pod Marnadalem. Dwadzieścia orenów dla tego, kto ją w ogóle kojarzy.
Serial też szczegółowo ukazał rzeź Cintry oraz bitwę pod Sodden. Oba te wydarzenia są w opowiadaniach tylko wspomniane. Moim zdaniem scenariusz mógłby się kompletnie bez nich obejść, a budżet - być rozsądniej rozdysponowany.
Ale nigdy w życiu nie nakręciłem żadnego serialu, więc oczywiście znam się na tym najlepiej.
A w opowiadaniach nie brakuje widowiskowych starć, jak na przykład... pojedynku Geralta z Yennefer. Choć "pojedynek" to może za duże słowo, gdyż nie skrzyżowali oni mieczy ani nic w tym stylu. Za to wyjątkowo spektakularnie posprzeczali się w temacie djinna, do tego stopnia, że Yennefer rzuciła na Geralta urok. Pod jego wpływem nasz ulubiony wiedźmin złoił pasem po rzyci urzędnika, który wcześniej odważył się mówić źle o czarodziejce.
Kiedy Geralt wydostał się z kicia (również spektakularnie) mieliśmy jeszcze przeskakiwanie portalami po różnych miejscach, włącznie z wyjątkowo niezgrabnym lądowaniem na stole pełnym wykwintnych potraw. Wyobraźcie to sobie w serialu!
Pozostaje jeszcze kwestia tytułowego życzenia. Geralt był świadomy tego, że djinn nie puści płazem takiej zniewagi, jakiej doznał od Yennefer. Musiał więc wymyślić takie życzenie, żeby oboje uszli z życiem. Z tego co pamiętam, serial nie zwrócił na to wystarczającej uwagi, a szkoda.
(źródło)
Z ważnych postaci warto jeszcze zwrócić uwagę na Ciri, gdyż ta w serialu zmieniła się najbardziej. Niestety, nie na lepsze.
Serialowa Ciri została wręcz odarta z charakteru. Niemal w niczym nie przypomina Jej Smarkulowatości z książkowego pierwowzoru. Również inaczej przebiegło jej pierwsze spotkanie z Geraltem, kiedy ten uratował ją przed skolopendromorfem w Brokilonie.
Charakterem Ciri przypominała raczej Ellie z The Last of Us, lecz nieco zabawniejszą z uwagi na rozpaczliwe próby poprawnego wypowiadania skomplikowanych, "dorosłych" słów. Od niej dowiemy się, na przykład, że okropecznie zmarzła. Albo że miała chorelnie dużo szczęścia.
Zresztą podczas jej pierwszych rozmów z Geraltem nie da się nie uśmiechnąć.
Na temat starszej wersji Ciri w książkach nie wypowiadam się - niewiele pamiętam, a niedawno skończyłem dopiero Krew elfów. Natomiast w porównaniu z opowiadaniami serialowa Ciri wydaje się... nijaka taka.
(źródło)
Warto jeszcze wspomnieć o Geralcie, bo choć to chyba najwierniej ukazana postać w serialu, tak istnieje kilka ciekawych różnic i wydarzeń, o których warto wspomnieć.
Na początek niech będzie jego słynny monolog o mniejszym złu, którego pełna wersja wygląda tak:
Przed odświeżeniem sobie książek nie podobało mi się to, że w grach można romansować z wieloma paniami, a Yennefer będzie przeszkadzać tylko związek Geralta z Triss. Okazuje się jednak, że nawet po poznaniu Yennefer Geralt nie był jej do końca wierny. No i wice wersja.
Geralt odwiedził zamtuz co najmniej raz po incydencie z djinnem. A kiedy spotkał Borcha Trzy Kawki i jego dwie znajome Zerrikanki, poznał nieco bliżej jedną z nich. Jak jej było na imię? Tea? Vea? Peggie? Maggie? Poza tym była jeszcze wspomniana Essi "Oczko" Daven, a nawet Shani, choć tutaj w drogę wszedł mu Jaskier. Konkretnie oknem. Żeby było śmieszniej, pytając: czy chędożysz akuratnie?.
Yennefer też święta nie była, bo nawet kiedy mieszkała z Geraltem w Aedd Gynvael, odwiedzała tam czarodzieja Istredda. Kiedy Geralt się o tym dowiedział, umówił się z nim na walkę. Na marginesie, czując się przy tym niesamowicie głupio. Do pojedynku jednak nie doszło, gdyż Yennefer wyjechała z miasta, zostawiając odpowiedni list. Zrobiła to samo, co kilka lat przedtem zrobił Geralt, uciekając od niej z Vengerbergu.
(źródło)
Z innych ciekawostek: Villenterenmtelemelech całkiem nieźle przewidział dalsze losy Geralta.
Prorocze słowa, bo niedługo potem Geralt faktycznie znalazł cel o imieniu Ciri. Choć parę lat po słynnym przyjęciu na dworze Calanthe wrócił do Cintry i zrzekł się Prawa Niespodzianki.
Swoją drogą, Geralt spotkał wiele ciekawych postaci. Między innymi swoją matkę. A kiedy oglądał tablicę upamiętniającą poległych w bitwie pod Sodden (na której widniało również nazwisko Triss Merigold) czarodziejów, spotkał, prawdopodobnie, uosobienie śmierci.
Z tymi czarami to też bywało ciekawie (zapalanie portali!), ale jednym z bardziej nieoczywistych posłużył się Myszowór na bankiecie w Cintrze.
Geralt zna też wiele odmian Starszej Mowy, dzięki czemu książę Agloval mógł go wynająć do szczególnego rodzaju negocjacji z syreną.
(źródło)
A już na sam koniec tylko trzy cytaty. Pierwszy, o dopplerach:
Drugi, o Dzikim Gonie. Nawiasem mówiąc, nawet gry różnią się w tym temacie od książek:
Oraz ostatni, o nienawiści kotów do wiedźminów. Swoją drogą, koty to jedyne (prócz smoków) zwierzęta w świecie Wiedźmina, które potrafią czerpać Moc. W jakim celu to robią, nie wiadomo.
Wiem, dlaczego kilka lat temu nie podobała mi się lektura Wiedźmina. Teraz natomiast ciężko mi się od niej oderwać. Serio - nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałem coś tak wciągającego, żeby aktywował mi się syndrom "jeszcze jednej strony". Chyba jedynie powieści Clancy'ego i Sienkiewicza zbliżyły się do tego poziomu.
Nie mogę się jeszcze wypowiedzieć na temat pełnego cyklu powieści, ale mam pewne nieodparte, rosnące z każdą przeczytaną stroną wrażenie. Ciekaw jestem, czy za kilka miesięcy będę mógł z czystym sumieniem stwierdzić, że książki są lepsze nawet od gier.
Nagroda dla wytrwałych. (źródło)
A wy? Czytaliście wiedźmińskie książki? Jakie jeszcze kojarzycie różnice pomiędzy opowiadaniami a pierwszym sezonem serialu? Dajcie znać poniżej i do następnego!
Ten tekst możesz przeczytać również na PPE.pl.
(źródło obrazka na miniaturce)
- Czytaj dalej...
- 0 komentarzy
- 436 wyświetleń