Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

Wręcz przeciwnie, jest propagowane, bo klaps to już przemoc w rodzinie. Przykro mi, że do dziecka nie dociera siła argumentu (bo albo go puści mimo uszu albo po prostu nie zrozumie), więc trzeba się odwołać do argumentu siły. Podstawowe odruchy najszybciej kreuje ból fizyczny, również jeśli chodzi o zachowanie.
Klaps nie jest zły. Źli są ludzie, którzy chcieliby go nadużywać. Ja jestem wdzięczny za nie. Za każdy jeden i za wszystkie razem. Strach pomyśleć, kim byłbym, gdyby nie to...
Również jestem przeciwniczką 'bezstresowego wychowania'. Idea piękna, ale osoba, która ją wymyśliła, chyba nigdy dziecka na oczy nie widziała. Jasne, że nie wobec wszystkich dzieci trzeba ich używać, a jeśli już nie widzi się innej możliwości - trzeba być naprawdę ostrożnym. Raz dostałam od mamy klapsa, ale jak najbardziej należało mi się. Ale znam też przykłady ludzi, którzy nie traktują ew. lekkiego użycia siły jako ostateczny środek wychowawczy, tylko raczej jako sport. Nie po to, żeby nauczyć, czego dziecku nie wolno, tylko na ile wolno bijącemu. I takiego zachowania, które kończy się jeszcze przez parę-paręnaście lat koszmarami u [wtedy] dziecka, to tego już zrozumieć nie umiem.

Osobiście zamierzam jak najbardziej respektować polskie prawo dotyczące ograniczenia przemocy wobec dzieci - bo zwykle to, jak zachowuje się dziecko jest wynikiem, tego, że to RODZICE nie powiedzieli mu, że tak zachowywać się nie można. I to ich powinno się przełożyć przez kolano.

A przecież dzieci i kobiety niejednokrotnie potrafią być o wiele bardziej paskudne od zwykłych facetów, bo myślą sobie, że mają jakiś magiczny immunitet i nic im się nie stanie.
No, ale taka kobieta to jedna skrajność wobec drugiego typu - tego, który z całych sił stara się unikać wielu zachowań, bo doskonale wie, że to nie one mają magiczny immunitet i bardzo dobrze sobie zdają sprawę z tego, ile im grozi.

Co do zimy, to u mnie jest tak na dwa razy. W powietrzu czuć mróz, zero wiatru, ostro świecące słońce, oraz praktycznie zero śniegu. Mam nadzieję, że na moją osiemnastkę spadnie metr śniegu wink_prosty.gif Uwielbiam urodziny i śnieg za oknem jednocześnie smile_prosty.gif
No ba, nie ma lepszego połączenia, niż mróz, spacer po zaspach i wypad z ukochaną osobą na gorącą czekoladę i pomarańcze! :)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Nie do końca mogę się zgodzić z przedmówcami. Dlaczego? Nie wiem, jak przedstawiała się sprawa za "małego kojota", czyli moje lata szczenięce, ale odkąd pamiętam moi rodzice nigdy na mnie ręki nie podnieśli, nawet klapsa mi nie dali. No i jakoś dziwnym trafem wyrosłem na normalnego człowieka, nikogo nie okradam, nie zabijam i staram się w podobny sposób wychować swoje dzieci. Moim zdaniem lanie w d...olną część ciała nie do końca przynosi pozytywne efekty. Mój młodszy synek reaguje natychmiast w ten sam sposób - jeśli dostanie klapsa lub szturchańca od nas albo swego starszego brata - natychmiast oddaje i to kilka razy :) Ale jeśli na kilka godzin zostanie pozbawiony komputera lub bajek, wtedy jest tylko straszny lament i po kilku takich przerywnikach wystarczy go tylko ostrzec, że będzie zakaz bajek/komputera/zabawek, ewentualnie stanie w kącie i dziecko natychmiast się uspokaja. Oczywiście nie można zmierzyć wszystkich dzieci jedną miarką. Na moje skutkują bardziej "kary psychologiczne", ale na inne dziecko być może już nie. Trzeba po prostu wyniuchać, co będzie najbardziej skuteczne i tego się trzymać. Zaczynanie wszystkiego od zlania na kwaśne jabłko to jest moim zdaniem wybitnie zły pomysł, bo trzeba przemyśleć sprawę, czy nam by się to podobało i czy chcemy dziecko uczyć takich zachowań, bo na 100% przeniesie to później do swego życia i swojej rodziny. Poza tym już widywałem przypadki, kiedy nadgorliwie karcący rodzice zrobili dziecku krzywdę. Niby nie celowo, ale gdyby wcześniej przemyśleli swoje postępowanie może by to takich sytuacji nie dochodziło. Dziecko jest bardzo kruchą istotka i łatwo przesadzić z takim klapsem, szczególnie w nerwach, albo zamiast trafić w siedzenie, uderzyć w rączkę czy inną wrażliwą część ciała, bo dziecko akurat "unik" chciało wykonać lub się zasłonić.

@UP

A Ciebie jak najbardziej popieram! Zuo, a nie bije, świat na łbie staje... :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pieknie, nie bylo mnie kilka dni a tutaj dyskutuje sie na coraz ciekawsze tematy...

Bezstresowe wychowanie jest bardzo krzywdzace dla dziecka. Ono musi znac swoje zakazy i nakazy, wyrosnie potem na kogos, kto nie ma pojecia co ze swoim zyciem zrobic, bedzie myslalo, ze wszystko mu sie nalezy i wszyscy sa dla niego by mu uslugiwac.

Sam mam z Justyna (4 latka) siedem swiatow. Humory ma po matce, a walczy ze mna na zasadzie "kto komu pierwszy ustapi". Glownie chodzi o sprzatanie zabawek lub fochy podczas jedzenia. Czasem potrafi ze mna tak walczyc ze 2 godziny. Pamietam jak kazalem jej zabawki posprzatac przed pojsciem spac. Byl prawdziwy deathmatch w domu. Ona postanowila, ze sprzatac nie bedzie, w kacie stala ze 2 godziny, az w koncu zmiekla i zabrala sie za sprzatanie. Przy okazji dostala porzadnego klapsa w tylek. Poniewaz ma charakterek, takie wybryki zdarzaja sie dosyc czesto. Jak moge 4-latce wytlumaczyc, ze robi zle? Owszem wytumacze jej, ale ile ona z tego zrozumie? I jak dlugo bedzie pamietac? Co najwazniejsze, czy bierze sobie to do serca? No wlasnie... Justyna niestety dosyc czesto laduje w kacie za bycie niegrzeczna lub nieposluszna. Zdarza sie, ze wtedy dostanie tez klapsa - ostatecznosc. Kat, bycie sama w pokoju jest juz dosc surowa kara sama w sobie. Dziecko nie moze nic wtedy robic i to je najbardziej boli, wiec predzej czy pozniej podda sie. Ale trzeba byc w tym konsekwentym i nie ulegac, nawet jesli dziecko walczy bardzo dlugo. W przeciwnym wypadku za kilka lat dziecko straci caly szacunek do rodzicow, a oni sami sobie nie poradza z 14letnim gowniarzem.

Czasem widze w hipermarketach rowrzeszczone bachory, a matki dodatkowo wrzeszcza na nie, kloca sie, itd, uzywaja zwrotow, ktorych nie powinny (typu "zamknij sie"), sa agresywne. Szkodzi to tylko psychice dziecka.

Zdarzalo sie, ze dostawalem klapsa od rodzicow, ale jak pamietam, to bylem raczej posluszny. Zazwyczaj byly kary typu "zakaz telewizora", itd... A jak faktycznie nabroilem, to sie wtedy przyznawalem... A klamac to juz w ogole nie potrafilem.

Snieg ostatniej nocy napadal, ludzie przerazeni, auta traca przyczepnosc, policja trabi na prawo i lewo, by unikac jazdy autem. Na autostradzie M62 na wyswietlaczach pisze "Czy twoj samochod jest gotowy na zime?" Glupota, czysta glupota. Gotowy? W jakim sensie? Ze nierozcienczony plyn w spryskiwaczach oraz zakupiony odmrazacz w spreju do szyb? Przeciez w UK, kraju, ktory ma obsesje na punkcie bezpieczenstwa, gdzie pol centymetra sniegu paralizuje caly system (szkoly pozamykane, ludzie do pracy nie przychodza) nie ma obowiazku uzywania "zimowek", a przecietny Angol nie ma pojecia, ze taka opona istnieje? Czy jest jeszcze jakis inny sposob, zeby auto na zime przygotowac, o ktorym nie wiem? "Dziwna" mentalnosc...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacznijmy może od tego, co to jest "bezstresowe zachowanie". ;)

Nie wiem, co za pajac to wymyślił, ale "bezstresowe wychowanie" na pewno nie polega na tym, ze rodzic nie może skarcić dziecka.

Bezstresowe wychowanie...nie wiem, co to jest, ale uważam, że można wychować dziecko bezstresowo, karcąc je odpowiednio (Więc gdy trzeba to i paskiem przejechać po tyłku).

Chodzi mi o to, że bezstresowe wychowanie nie musi oznaczać brak kar cielesnych. Ba! Jestem zdania, że jeśli dzieciak jest potworem, to należy je zlać. Chociaż, jak zostało już wspomniane, nie można z tym przesadzać. Chodziłem do jednej klasy w podstawówce z chłopakiem, który był bity praktycznie za nic.

Mój ojciec nawet był świadkiem, jak jego matka przyrżnęła kumplowi w łeb w kościele, bo ten założył nie te buty, co trzeba. No kurde...dzieciak-10 lat, zostaje ukarany za takie coś?

Ja wiem, że to często sama wina wychowania/dzieciństwa owych rodziców, ale sądzę, i pewnie się ze mną zgodzicie, że każdy ma w czaszce te 1,5 kilo wody, białka i tłuszczu, które oficjalnie nazywane jest mózgiem i powinien wiedzieć, co jest dobre, a co złe i kiedy można karać dziecko. Nawet jeśli zamiast dzieciństwa miało się koszmar.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet jeśli zamiast dzieciństwa miało się koszmar.

Tu akurat zaczyna się prawdziwna huśtawka, wahania od jednej skrajności w drugą. Można chyba nawet uważać, że obecna popularność "bezstresowego wychowania" to niejako odbijanie sobie kar cielesnych od rodziców. Ludziom się w dzieciństwie to nie podobało, więc teraz robią większą krzywdę swoim dzieciom pozbawiając je możliwości wyciągania wniosków kategorii "tak nie wolno, bo potem będzie dotkliwa kara", których sami zostali w ten sposób nauczeni. Oczywiście, nie przeczę, że są możliwości ukarania dziecka inaczej, niż fizycznie. Na pewno szlaban na telewizję, komputer czy inne przyjemności może zadziałać skutecznie, ale to od pewnego wieku, chyba okolic podstawówki. Dużo też zależy od samego dziecka oraz w jakim obraca się otoczeniu oraz tak naprawdę co stawia wyżej. Jeśli kolegów, mogą pojawić się schody, bo tak naprawdę co w tym momencie można zrobić? Niewiele, bo szlaban jakoś przeboleje, a całą resztę puści mimo uszu. Nie można też wychowywać w kloszu ani nic z tych rzeczy, więc zaczyna się problem. Innymi słowy, cała sztuka skierować na odpowiednie tory w ciągu naprawdę krótkiego czasu, żeby później nie skończyć źle.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakas godzine temu Justyna nazwala mnie "glupi tata" tylko dlatego, ze zgasilem swiatlo kazac jej isc spac. A ze bylo juz dosc pozno, wiec zrobilem to z oswiadczeniem, ze Gasze swiatlo. Ona wpadla w taki szal, ze musialem wrocic, a ze zaczela mowic, ze "glupi", to dostala siarczystego klapsa w tylek + wytlumaczenie, ze byla ostrzegana przed uzywaniem tego typu zwrotow do rodzicow / kolegow + nakaz przeprosin za takie zachowanie. Przeprosila, ale wiem, e to sie powtorzy nie raz i nie dwa. Z jednej strony nie chce byc za ostry dla niej, a z drugiej nie daje mi wyboru i musze ja krotko trzymac. Mam nadzieje, ze jej przejda takie fochy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś dawno FoP nie było, więc trzeba to nadrobić. :trollface:

U mnie, niestety, śnieg. Może nie byłoby tak bardzo "niestety", gdyby nie to, że temperatura jest na plusie i straszna plucha się zrobiła. :rage: Nie można stanąć, żeby w to wstrętne błoto nie wejść. Do tego już w mojej ulubionej wiosennej kurtce chodzić nie mogę, czego się boleśnie przekonałem ("Ee tam, nie jest tak zimno"). Już tęsknię za wiosną. Tylko święta mogą jeszcze u mnie zapunktować. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczom moim chaos na dworze się ukazał, gdy ślepia swe otworzyłem po wędrówkach po krainie snów.

Bo u mnie to jest... takie nie wiadomo co - lekka pokrywa śnieżna, ale nadal większość jest niezasypana, wszędzie pełno kruków i dość silna mgła...

Niebo nawet nie zakryte, lecz takie... zamglone...

Ważne, że w końcu można porządnie się nawdychać ostrego powietrza :)

I ja mam zdawać egzamin (poprawkowy) na prawo jazdy dziewiątego? Co to będzie, co to będzie (jakieś podpowiedzi?)...?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Phew, prawko zimą to najlepsza opcja dla ludzi, którzy nie są pewni swoich umiejętności - można bez przeszkód jechać powoli, i egzaminator nie poczęstuje Cię tekstem "Panie, wyprzedź go Pan w końcu!" (autentyk na egzaminie kolegi). Ja swój egzamin (do 3 razy sztuka :D) zdałem właśnie zeszłej zimy. Tylko raz przekroczyłem 40km/h. Tak więc egzamin zimą polecam każdemu, bo łatwo jest ;]

Chyba rzecznik Kauflandu czyta moje wypowiedzi w tym temacie - po piątkowym narzekaniu na zniknięcie promocji na Coca-Colę, wczoraj już była. I to jeszcze tańsza - 4x2l za 12,99. Jeśli dodamy do tego promocję na mrożoną pizze - 3x300g za 5,50, to powiedzcie mi szczerze - jak ja mam się zdrowo odżywiać? No niemożliwe po prostu ;P

Śnieg spadł w końcu i w Stołecznym Królewskim, więc czas na schowanie adidasów do szafy. Co prawda już wcześniej chodziłem po mieście w trekach czy glanach, ale gdy mi się spieszyło, to zakładałem adasie, i biegłem. Teraz to niemożliwe - prawdopodobieństwo wywrotki przy tak zdartym bieżniku jak w moich cichobiegach jest zbyt wysokie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brrr... Dziś naszło mnie z kilkoma kolegami (i dziewczyną), by pójść pograć w piłkę na jeden z miejskich Orlików. Dawnośmy nie grali, więc trza było nadrobić zaległości. Nie popełniajcie tego błędu! Wróciłem cały zmarźnięty, przemoknięty (śnieg na sztucznej trawce się trzymał) i nie czuję palców od stóp. Dobra, może trochę histeryzuję, bo odmrożone z pewnością nie są, ale cholernie bolą. No, ale choć satysfakcja po wygranej została! :D

Co do bezstersowego wychowania, cóż jestem przeciwnikiem. Nie, nie byłem bity w domu, a porządne lanie na dupe dostałem tylko raz + raz się oparzyłem. Pierwszy raz za to, iż chciałem ściągać z segmentu kryształy (moja mama je zbiera), a werbalne przekonywanie mnie bym tego nie robił nie działało. A oparzyłem się nie dosłownie, bo nie mam żadnych śladów... Po prostu nie wierzyłem rodzicom, że piec jest gorący i nie mam się przy nim bawić. Potem już tylko biegałem po domu i każdemu oświadczałem, że piec jest "si" ;D

Dzieciom nie można pozwalać na zbyt dużo. Prosty przykład, młodszy brat mojej ukochanej. To jest właśnie sztampowy wzór rozpuszczenia i rozpieszczenia (jest w piątej klasie podstawówki)... Jeśli coś ma siostra to i on musi coś mieć (tzn np. on dostaje normalnie prezent na urodziny, ale jak przychodzą jej urodziny, to on też coś musi dostać). W dodatku jest strasznie upierdliwy i uciążliwy, ale wystarczy go odepchnąć (oczywiście ja tego nie robię), a już leci z płaczem do mamy i zła siostra ma wykład albo jakąś karę. Dodatkowo wyznacznikiem fajności przedmioty jest dla niego cena, a nie to jak wygląda, czy co oferuje...

Jak na niego patrzę, to cieszę się, że jego strasza siostra nie była w ten sposób wychowywana...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do pogody u mnie polecam spojrzeć na fotki, które wrzuciłem wczoraj. Tylko trzeba by wyobrazić sobie 2x więcej śniegu. No i temperatura ok. - 2-3 od samego rana. I muszę powiedzieć, że wściekły jestem na osobnika, który wymyślił jakie kurtki zimowe są w tym roku "fajne". Nic, tylko świecące, pół plastykowe badziewie, w każdym sklepie jaki dane mi było odwiedzić w poszukiwaniu tej części garderoby. Pewnie skończy się na kupnie gdzieś w czeluściach internetu.. Dziwne, że buty udało mi się kupić już po drugiej wizycie w sklepie. Mimo to i tak czekam, aż przestanie mi rosnąc stopa- glany jakoś strasznie mnie kuszą, a nie uśmiecha mi się kupno i wystawianie ich za rok na sprzedaż, bo "się za małe zrobiły".

Co do wychowania dzieci... Raczej za młody jestem żeby się coś więcej wypowiadać w tym temacie, ale chyba starczy to, że z wielką przyjemnością podpatrywałem sobie wysiłki naszej kochanej, TVN'owej Superniani. Uśmiech mówiący a-mają-co-chcieli dosyć często pojawiał się na moich ustach. Ja bezstresowo wcale nie miałem i nie mam, na czym wydaje mi się dobrze wyszedłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrobiłem rundę do sklepu i z powrotem i cholera, zimno w Gdańsku jak pies! Śniegu za dużo (na razie) nie ma, ale ten fakt niedługo zapewne się zmieni. Osobiście zimy nie lubię, nie widzę w niej nic atrakcyjnego prócz tego, że mogę sobie obejrzeć skoki narciarskie. Poza tym cały czas niebo jest zachmurzone, jakby trochę słonka wyjrzało, byłoby o wiele fajniej. A tak to nic tylko siedzieć w domu z kubkiem gorącej herbaty w łapach.

Co do kurtki - w zeszłym roku sobie kupiłem zwykłą czarną kurtkę, ale bardzo mi się podoba. Jest ciepła i dobrze wygląda, bez zbędnych bajerów. Ale jak ostatnio chodziłem po galeriach to nieco przeraziły mnie nie tylko ceny, ale cały trend - ciężko mi byłoby znaleźć cokolwiek w moim guście. Na szczęście nie mam tego problemu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ bezstresowe wychowanie

Sorki, że wam się wbijam w dyskusję, w której tak pięknie wszyscy się ze sobą zgadzacie, ale mam jedną uwagę: jakie znowu wychowanie bezstresowe? Czy ktoś zechciałby mi wytłumaczyć co to słowo-wytrych właściwie znaczy? Proszę o jakąś podręcznikową definicję.

Ok, to było zagranie poniżej pasa, ponieważ nikt, nigdy nie postulował takiego typu wychowywania. To pusty termin, będący jedynie worem bez dna, do którego wrzuca się każdą cechę, która akurat pasuje do udowadnianej tezy. Powiedzonko to zostało ukute od razu jako pejoratywne względem technik wychowawczych akcentujących podmiotowość dziecka oraz próba zachowania status quo autorytatywnego rodzicielstwa. Może warto się zapoznać z definicyjnym minimum tego, co właściwie krytykujecie? Wychowanie afektywne? Pajdocentryzm? Edukację niewartościującą? Bo na razie wasze rozumowanie nie wyszło ponad 'dziecko się źle zachowuje - pewnie było bezstresowo wychowywane', co jest równoważne stwierdzeniu faktu, a nie poszukiwaniu realnych przyczyn.

I jeszcze na temat klapsów - wszyscy rozważają elementy praktyczne, ale coś mi się zdaje, że generalnie umyka kontekst moralny. Jeśli traktujemy dziecko jako człowieka (a nie niepełnowartościowego dorosłego) to przełożeniem klapsa jest spoliczkowanie kobiety/danie facetowi po mordzie. Czy 'wychowywanie' usprawiedliwia coś takiego? Śmiem wątpić. Prawda jest taka, że przyzwolenie na przemoc wobec dziecka było doskonałym wytrychem dla rodziców - po co stanowczość, autorytet i złożone wyjaśnienia, skoro wystarczy przełożyć przez kolano? W tym miejscu chciałbym wyłożyć swoją tezę:

Dotychczasowi rodzice, posiadając jako 'broń ostateczną' prawo do przemocy, wcale nie musieli się nadmiernie przykładać do wychowania potomstwa. Nie mówię tu o ogólnym braku zainteresowania, ale o nieposiadaniu zarówno jakiegoś zbioru wytycznych ani dalekosiężnego planu wobec dziecka. Wychowanie nie było procesem, a zbiorem połączonych reakcji tu-i-teraz. A jeśli coś nie grało? Kanciki się wyrówna lejąc w tyłek.

Obecnie fizyczne karanie robi się coraz mniej popularne (w ogóle uważam, że ustawa w dużej mierze stwierdziła tylko stan faktyczny, że dzieciaków z zasady się nie bije), ale wprowadziło to pewien problem: przyzwyczajenia do traktowania wychowywania po macoszemu pozostały (tylko z innych powodów, głównie przez nadmiar pracy), natomiast brakło metody prostowania błędów rodzicielskich. Dlatego owe mityczne 'wychowanie bezstresowe' uważam za element przejściowy - zniknie w momencie, gdy społeczność rodziców nauczy się funkcjonować w nowej rzeczywistości w relacji z dziećmi.

I zupełnie na marginesie: ktoś tam wcześniej postulował klaps jako nauczenie dziecka obecności krzywdy i bólu. Omojborze, to tak na serio? Akurat ja swoje dzieciństwo pamiętam jako ciąg obdartych kolan, stłuczeń, ran i siniaków (także z bijatyk z kuzynem) - akurat z bólem każdy szkrab jest za pan brat, co nie znaczy, że hamuje go to przed powtórzeniem bolesnych przeżyć. Dlatego też fizyczny element klapsa nie działa - człowiek nie zwierzę, by tresurą wyćwiczyć u niego odruch Pawłowa. Klaps jest jedynie wyrażeniem dezaprobaty rodzica, którą można okazać na milion innych sposobów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

człowiek nie zwierzę, by tresurą wyćwiczyć u niego odruch Pawłowa

Correct me if I'm wrong, ale z tego co pamiętam pies ogarnia na poziomie dwuletniego dziecka, zatem porównanie można odwrócić. Na pewno powyżej pewnej granicy wiekowej da się znaleźć o wiele skuteczniejsze kary niż fizyczne, niemniej jak możesz ukarać dziecko, które nijak nie ogarnia np. telewizji (więc mu jej nie odbierzesz), a zabawki próbuje strawić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze na temat klapsów - wszyscy rozważają elementy praktyczne, ale coś mi się zdaje, że generalnie umyka kontekst moralny. Jeśli traktujemy dziecko jako człowieka (a nie niepełnowartościowego dorosłego) to przełożeniem klapsa jest spoliczkowanie kobiety/danie facetowi po mordzie.

Jak to pisał Holy, ja także nie widzę problemu w spoliczkowaniu kobiety czy uderzeniu faceta w mordę (choć stanowczo staram się tego unikać i nie zdarzyło mi się to jeszcze w przypadku kobiety) jeżeli sobie stosownie na to zapracuje. Zresztą osobie dorosłej jesteśmy w stanie odgryźć się psychicznie (słownie) równie mocno, co fizycznie, a z dzieckiem już tak niekoniecznie jest. Możemy albo w ogóle nie dotrzeć do dziecka, które po prostu zleje nasze słowa lub bardzo, ale to bardzo głęboko je skrzywdzić... Nie da się w 100% określić jak dane słowa wpłyną na dziecko.

Czy 'wychowywanie' usprawiedliwia coś takiego? Śmiem wątpić.

Masz rację, ale zgadzam się z Tobą z innego powodu. Ludzie po prostu zbyt szybko zapominają o bólu.

Prawda jest taka, że przyzwolenie na przemoc wobec dziecka było doskonałym wytrychem dla rodziców - po co stanowczość, autorytet i złożone wyjaśnienia, skoro wystarczy przełożyć przez kolano? W tym miejscu chciałbym wyłożyć swoją tezę:

Brawo, życzę powodzenia w osiągnięciu autorytetu u dwu/trzy-latka i wykładania mu złożonych wyjaśnień tak aby zrozumiało owe pacholę. Tak naprawdę wszystko zależy od dziecka, jednemu wystarczą słowa tak nie wolno, a drugiemu nie. Ja jako berbeć byłem dość (słowo klucz) posłuszny, ale co ma zrobić matula, której dziecko kładzie się w sklepie i tarza, bo rodzic nie chce kupić mu czegoś, czego ono żąda? Być stanowcza? Większy ryk... A może rozpocząć skomplikowane wyjaśnienia? Jeżeli dziecko nie chce się podnieść, to tak czy siak trzeba użyć fizycznej siły by to zrobić, a co jeśli ma się więcej niż jedno dziecko?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ale co ma zrobić matula, której dziecko kładzie się w sklepie i tarza, bo rodzic nie chce kupić mu czegoś, czego ono żąda? Być stanowcza? Większy ryk...

Takie zachowanie jest efektem jakiegoś błędu popełnionego wcześniej. Może dziecko zawsze dostawało to, czego chciało i stąd takie zachowanie? Wszystko ma swoją przyczynę, zachowanie małych dzieci też. Przemoc to pewna droga na skróty, gdy nie ma czasu na zastosowanie lepszych metod. Ja myślę, że trzeba po prostu pświęcać dziecku możliwie najwięcej czasu i starać się wykształcać prawidłowe zachowanie. To, że dziecko tarza się po podłodze w sklepie jest efektem już jakichś zaniedbań. A takie dziecko można np. traktować jak powietrze, po jakimś czasie zorientuje się, że nie jest obiektem uwagi i się uspokoi. Bo takie pokazówki robią dzieci już świadome, robią to specjalnie, jako szantaż. Nie można utrwalać niewłaściwych zachowań, nie można dać się szantażować. A właściwe relacje można wykształcić bez przysłowiowego "klapsa".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I ja mam zdawać egzamin (poprawkowy) na prawo jazdy dziewiątego? Co to będzie, co to będzie (jakieś podpowiedzi?)...?

Egzamin zimą jest najlepiej zdawać. Tutaj przyprószy linię, mniejszy ruch (chociaż tutaj reguły nie ma), ogólna ostrożność innych uczestników ruchu. Ja egzamin zdałem właśnie zimą 2 lata temu i po dwóch oblanych jesiennych bataliach w grudniu mogłem paradować autem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Cardi

Bezstresowe wychowanie nie jest wyłącznie sloganem. Fakt, iż obecnie jest używany głównie jako sztandarowe hasło zwolenników prawa rodziców do sprawowanie niepodzielnej władzy w domu nie zmienia tego, że dzieci wychowane w myśl jego założeń żyją. Obecny stan prawny sprowadza relacje rodzic - dziecko do absurdu. Dziecko traktowane do bólu podmiotowo nie może być narażane na nic, co tej podmiotowości przeczy, niezależnie od tego czy to przemoc fizyczna czy psychiczna, jednocześnie jednak dostarczane pod nos musi mieć rozrywki i przyjemności pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Sama idea karania fizycznego sprowadza się do przyjęcia dziecka za niepełnoprawnego dorosłego. Poza tym nie ma co ukrywać, że wychowanie jest czymś na rzecz tresury. Dziecku, które próbuje włożyć paluchy do kontaktu będziesz tłumaczył, że nie wolno bo ta czynność może spowodować przepływ prądu przez jego tkanki, co może mieć destrukcyjny wpływ na jego zdrowie, czy po prostu przełożysz przez kolano i na zasadzie wyrabiania odruchów jak u psów Pawłowa wytworzysz dziecku skojarzenie - palce w kontakcie - ból w rzyci? Druga ewentualność wydaje mi się mieć większe szanse na zadziałanie na umysł młodego Homo sapiens sapiens nie do końca pojmującego świat go otaczający.

Sam fakt, iż pełnię praw obywatelskich istota ludzka nabywa (w Polsce) w wieku lat 18 (nie mówię tu akurat o możliwości kandydowania w wyborach) może świadczyć o tym, że zależność między wiekiem a świadomością zauważono już jakiś czas temu. Każdy kto choć raz miał okazję z jakimkolwiek dzieckiem rozmawiać nie mógł nie zauważyć, że mózg młodego człowieka nie chadza z logiką pod rękę. Dlatego próby tłumaczenia, że nazywanie mamy głupią kłócą się z zasadami savoir-vivre mogą być z góry skazane na niepowodzenie. Klaps w tyłek odwołuje się do znacznie głębiej w człowieku zakorzenionych instynktów, niż te o ogładzie i bon-tonie.

Oczywiście prawne dopuszczenie stosowania 'przemocy' w wychowaniu nie może być przepustką do zmonopolizowania przez nią relacji między potomkiem a przodkiem. Tym niemniej ja dalej twierdzę, że od klapsa w tyłek jeszcze nikt nie umarł, zaś gdyby niektórzy raz dostali, to świat byłby przyjemniejszym miejscem.

Wszelkie tezy dotyczące tego, że dziecka można w ogóle nie bić, bo przecież wystarczy dobrze je wychować pomijają bardzo ważny aspekt życia w społeczności - wychowanie nie jest procesem, jaki dokonuje się wyłącznie za pośrednictwem rodziców, ale również kolegów, nauczycieli i zupełnie nieznajomych osób. Rodzic może mieć znakomity plan, fantastyczne warunki, a i tak dziecko 'się zepsuje'. W procesie dojrzewania każda osoba dochodzi do momentu buntu - gdy samoświadomość zaczyna przeciwstawiać się przeciw wszelkim barierom. Od tego momentu można faktycznie rzeczywiście przyjąć, że osoba jest na tyle dojrzała, że może komunikaty słowne przyswajać, a dyskusja wpływa na jej światopogląd. Wcześniej jest to raczej robione na zasadzie 'mama mówi, żeby nie bawił się zapałkami. Nie bawię się, bo jestem grzeczny/bawię się, bo co mi będzie ta głupia baba zakazywać'. Klaps tego typu dylematy bardzo prędko rozstrzyga.

Ostatni akapit Twojej wypowiedzi bardzo mnie zainteresował, ale Twój argument uderza również w zwolenników 'bezstresowego wychowania'. Skoro ból i cierpienie jest w życiu dziecka nieodłącznym elementem, to wszelkie głosy, które postulują, że klaps w tyłek prowadzi do nieodwracalnych szkód w psychice dziecka są odrobinę nietrafione.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Cardinal

Tutaj w zasadzie masz podstawy. Nie musiał nikt tego pojęcia opracowywać - samo wyszło.

To pusty termin, będący jedynie worem bez dna, do którego wrzuca się każdą cechę, która akurat pasuje do udowadnianej tezy.

Niezbyt pusty, zwłaszcza, że w nazwie określone jest wszystko - unikanie za wszelką cenę "stresu". A to, że rodzice pod stres pakują dosłownie wszystko to ich wina, więc nie dziw się, że na to narzekamy.

Powiedzonko to zostało ukute od razu jako pejoratywne względem technik wychowawczych akcentujących podmiotowość dziecka oraz próba zachowania status quo autorytatywnego rodzicielstwa.

Jak już, to pojęcie, a nie powiedzenie. Ponadto jeżeli uważasz, że burzymy się na to, że dziecko jest podmiotem, to się mylisz. Burzymy się na to, że zostaje wychowane na jednostkę dość skrajnie egoistyczną, która niszczy społeczeństwo i atakuje wszystkich dookoła. Ponadto uwierz, że przynajmniej ja uważam, że nie ma podziału na bezstresowe i autorytarne czy tyraniczne.

Może warto się zapoznać z definicyjnym minimum tego, co właściwie krytykujecie?

Znowu...?

Wychowanie afektywne? Pajdocentryzm? Edukację niewartościującą?

Krytykujemy dany sposób wychowania, którego skutki widzimy na własne oczy. Do własnych wniosków dochodzimy po przyrównaniu pozycji dziecka wychowanego bezstresowo i inną (zazwyczaj naszą własną). Nieznajomość pojęć z zakresu pedagogiki nie ma tu większego znaczenia. Tak samo jak krytykować spaloną akcję w meczu piłki nożnej nie może krytykować tylko znawca.

Zapewne głównie dlatego mnie się to nie podoba, że mamy tutaj do czynienia z antypedagogiką i trendem likwidowania wszelkich granic.

Za edukację aktywną przepraszano.

Swoją drogą pajdocentryzm jest cokolwiek wątpliwy, przynajmniej moim zdaniem - zwłaszcza w dzisiejszych czasach.

Bo na razie wasze rozumowanie nie wyszło ponad 'dziecko się źle zachowuje - pewnie było bezstresowo wychowywane', co jest równoważne stwierdzeniu faktu, a nie poszukiwaniu realnych przyczyn.

Hmm... Może dlatego, że jeszcze co nieco pamiętamy z własnego życia i pamiętamy, że jakby na nas nie krzyczano, to byśmy roznieśli dom czy sklep w drzazgi? A może dlatego, że, bez fałszywej skromności, moja matka właśnie zajmuje się kwestią wychowania wśród dzieci będącej w drugiej fazie dzieciństwa i rozmawiam z nią o tych zagadnieniach raz na jakiś czas? No, a może dlatego, że w przedszkolach (w zerówkach chyba też) nie można łapać dzieci poniżej i powyżej pewnych granic ręki, bo to podchodzi pod molestowanie - przykład liberalnych praw?

Jeśli widzisz tylko takie rozumowanie, to wiedz, że nie jesteśmy (wierzę, że nie tylko ja) aż tak tępi.

I jeszcze na temat klapsów - wszyscy rozważają elementy praktyczne, ale coś mi się zdaje, że generalnie umyka kontekst moralny.

Daje się klapsa by zadać realny ból i krzywdę czy aby nauczyć czegoś dziecko? A może to godzi jego godności? Patrząc z dzisiejszej perspektywy, to bardziej mojej godności godziło to, jak się zachowywałem jako mały bąbel niż to, że "grożono" mi klapsem (za co jestem wdzięczny).

Jeśli traktujemy dziecko jako człowieka (a nie niepełnowartościowego dorosłego) to przełożeniem klapsa jest spoliczkowanie kobiety/danie facetowi po mordzie.

Niezbyt. Facet czy kobieta jednak ma już swoje poglądy, światopogląd i kręgosłup moralny. Poza tym jest zapewne dla nas kimś obcym, więc nie mamy zbytnio podstaw, by kształtować ich życie wbrew ich woli. Natomiast dziecko pozostaje pod wpływem rodziców, którzy mają je wychować, by potrafiło żyć i kreować stabilne społeczeństwo. Skutki w przypadku bezstresowego wychowania są w tej materii raczej mizerne, przynajmniej do czasu, jak ktoś inny poza rodzicami, które boją się podnieść głos, bo pociecha będzie miała przez to schrzanione życie, pokaże takiemu bachorowi, że nie jest pępkiem i królem świata.

Już nie mówiąc o tym, że zad jest zbudowany inaczej niż twarz - tak, by raczej wchłaniał siłę klapnięcia. Więcej dziecko odczuwa strachu i płaczu niźli samego klapsa, który jest demonizowany - jak widzę, nie tylko w umyśle dziecka.

Czy 'wychowywanie' usprawiedliwia coś takiego? Śmiem wątpić.

Naturalnie, że usprawiedliwia - system nagród i kar. Ponownie - daje się klapsa, lecz nie jest on taki jak chociażby w Dungeon Keeperze i nie ma na celu zranić, sprawić ból czy uszkodzić lub zaspokoić sadystyczne zapędy tyrana. To, że zad będzie czerwony, poboli, a dzieciak popłacze, to wyjdzie tylko na zdrowie.

Klaps to nie bicie. Bicie to nie klaps.

Prawda jest taka, że przyzwolenie na przemoc wobec dziecka było doskonałym wytrychem dla rodziców - po co stanowczość, autorytet i złożone wyjaśnienia, skoro wystarczy przełożyć przez kolano?

Może po to, że stanowczość nic nie da, jak nie będzie można jej wykorzystać? Może po to, że autorytet się na czymś buduje, niekoniecznie na tym, że ma się pieniądze, by kupić dziecku klocki? A może po to, że dziecko nie ma zbytniej inteligencji i mądrości, by nawet proste wyjaśnienia zrozumieć, zwłaszcza, że w pewnym wieku zaczyna działać specjalnie na przekór zakazom (wcześniej niż w fazie dojrzewania)?

Skąd pomysł, że jak ktoś daje klapsa, to nie umie inaczej...? Jakby to była jedyna metoda wychowawcza to w życiu bym się na nią nie zgodził, ale zapewniam, że wychowanie jest o wiele bardziej zaawansowane, nawet z zastosowaniem tegoż środka.

Widać, że nie widziałeś przemocy wobec dziecka... Przemoc ma wtedy miejsce, gdy, dla przykładu, żebra są popękane, sińce znajdują się na całym ciele, występują znaczące opuchnięcia. Przemocą nie jest to, że pupa dziecka przez kilka godzin będzie czerwona, a nawet skóra nie pęknie i siniaków nie będzie.

Dotychczasowi rodzice, posiadając jako 'broń ostateczną' prawo do przemocy, wcale nie musieli się nadmiernie przykładać do wychowania potomstwa.

Jakoś ludzkość przetrwała... Śmiem twierdzić, że wcześniej było lepiej. Ponadto ponownie - dlaczego klaps miałby być przemocą (w znaczeniu pejoratywnym)?

Z wikipedii:

Przemoc domowa zachodzi, kiedy członek rodziny, mąż, żona lub partner próbuje zdominować fizycznie lub psychicznie drugiego partnera, dzieci, rodziców, dziadków, teściów, itp., używając przewagi fizycznej, gróźb, szantażu, w celu zranienia moralnie lub fizycznie.

W przypadku klapsa celem i skutkiem nie jest zdominowanie, tylko wychowanie. Ponad to również nie można pozwolić, by dziecko zdominowało rodzica, bo wtedy będzie to parodią wychowania.

Przemoc nie jest zła (jako ogólne pojęcie, wszakże przemocą jest też eksmisja czy użycie środków przymusu bezpośredniego). Czasem jest potrzebna, także w wychowaniu. Oczywiście nie w rozumieniu bicia.

Nie mówię tu o ogólnym braku zainteresowania, ale o nieposiadaniu zarówno jakiegoś zbioru wytycznych ani dalekosiężnego planu wobec dziecka.

Więc winno się krytykować to, że nie potrafią zadbać o coś, co sami zrobili, a nie to, że przez to stosują nadmiernie przemoc (powątpiewam, czy w takim wypadku klapsa) lub w ogóle nie zajmują się dzieckiem. Przykłady mam pod nosem - wręcz widać, jak jedyny, co obchodzi zapracowanego rodzica to to, czy dziecko wróciło do domu i zjadło obiad.

A jeśli coś nie grało? Kanciki się wyrówna lejąc w tyłek.

A jeśli coś nie grało, to się z tym walczyło. Klaps jest ostatecznością, a nie głównym daniem, Sire.

(...) (w ogóle uważam, że ustawa w dużej mierze stwierdziła tylko stan faktyczny, że dzieciaków z zasady się nie bije) (...)

Cóż, obecnie niezbyt. Kilkadziesiąt lat temu było aprobowane.

Dlatego owe mityczne 'wychowanie bezstresowe' uważam za element przejściowy - zniknie w momencie, gdy społeczność rodziców nauczy się funkcjonować w nowej rzeczywistości w relacji z dziećmi.

Mityczne...? Nie... Jest jak najbardziej rzeczywiste i obecne. Poza tym mam wielkie wątpliwości co do procesów zdobywania wiedzy i robienia z jej użytku przez rodziców, zwłaszcza w takiej sytuacji jaką mamy obecnie.

Akurat ja swoje dzieciństwo pamiętam jako ciąg obdartych kolan, stłuczeń, ran i siniaków (także z bijatyk z kuzynem) - akurat z bólem każdy szkrab jest za pan brat, co nie znaczy, że hamuje go to przed powtórzeniem bolesnych przeżyć.

No właśnie, nie hamuje go ból, który sam sobie zrobi. Nie zrozumie tego sam, to trzeba mu to wyjaśnić. Jak nie całką, to...

Dlatego też fizyczny element klapsa nie działa - człowiek nie zwierzę, by tresurą wyćwiczyć u niego odruch Pawłowa.

Człowiek to zwierze i jak najbardziej się je tresuje. Potem tresuje się samo. To nazywa się socjalizacja. Odruchy Pawłowa, zwłaszcza w młodym wieku, też są wykształcane. Oparzy się czajnikiem, to raczej go ponownie nie dotknie jak będzie gorący.

Klaps jest jedynie wyrażeniem dezaprobaty rodzica, którą można okazać na milion innych sposobów.

Spróbuj przekrzyczeć dziecko. Spróbuj sadzać go co 5 sekund na karnego jeżyka. Spróbuj biegać za nim po całym domu/mieszkaniu, bo bąbel ma kaprys, by wszystko, co można zniszczyć zwalić. Spróbuj wyjaśnić komuś o małej inteligencji i wiedzy (dziecko), dlaczego czyn x jest niemoralny - ucieknie po tym, jak usłyszy, że tak nie można. Ciekawe kto pierwszy padnie - on czy ty, po dniu pracy.

Jak konsekwencje inne niż klaps zadziałają - to super. Powtórzę - klaps to ostateczność. Jak ktoś się zachowuje jak bestia z piekła rodem (dodając do tego już wykształconą w znacznej mierze świadomość), to tłumaczenie mu czy nakładanie kar na telewizję niezbyt poskutkuje, no chyba, że ma się mnóstwo gotówki. Prędzej czy później za takie zachowanie oberwie - zależy czy od rodziców czy od obcej osoby, która się cackać z nim nie będzie. Klapsy jak najbardziej służyły mojemu dobru - mówię to teraz, tak jak mówię to od kilku lat. I subiektywnym okiem i takim, w którym staram się być obiektywny.

Trafi kosa na kamień - prędzej czy później.

Dobremu klapsowi naturalnie towarzyszy wytłumaczenie. Dziwnym trafem po poklepaniu po pupci dziecko słucha o wiele wyraźniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Correct me if I'm wrong, ale z tego co pamiętam pies ogarnia na poziomie dwuletniego dziecka, zatem porównanie można odwrócić.

>>> Dlatego wspomniałem o moralności. Dziecko nie jest zwierzęciem, żeby stosować na nim metody znane z cyrku i rozpatrywać jedynie w kategoriach praktycznych.

Na pewno powyżej pewnej granicy wiekowej da się znaleźć o wiele skuteczniejsze kary niż fizyczne, niemniej jak możesz ukarać dziecko, które nijak nie ogarnia np. telewizji (więc mu jej nie odbierzesz), a zabawki próbuje strawić?

>>> Well, na przykład zabrać owe zabawki? Wow, nie mogę uwierzyć, że na to wpadłem.

I kontra - skąd pewność, że dziecko dobrze zrozumie, że dostaje klapsa właśnie za próbę połknięcia zabawki? Równie dobrze może to być cokolwiek o czym myśli albo w ogóle nie stworzyć ciągu przyczynowo-skutkowego, czyli oberwie po psychice, bo 'mama/tata zadają mi ból bez powodu'

Jak to pisał Holy, ja także nie widzę problemu w spoliczkowaniu kobiety czy uderzeniu faceta w mordę (choć stanowczo staram się tego unikać i nie zdarzyło mi się to jeszcze w przypadku kobiety) jeżeli sobie stosownie na to zapracuje.

>>> Ach, to piękne słowo: stosownie. Cieszy mnie, że masz tak doskonale wyczulony kompas moralny, by wiedzieć z całą pewnością czy ktoś sobie zasłużył, czy nie. Oraz, że druga osoba zrozumie, że słusznie obrywa za swe przewinienia.

co ma zrobić matula, której dziecko kładzie się w sklepie i tarza, bo rodzic nie chce kupić mu czegoś, czego ono żąda?

>>> Dzieciak tak z niczego zaczął szaleć? Dzwonić po pogotowie, bo pewnie ma jakiś atak. Jeśli nie jest tak, to już właściwie wyłożył ci sprawę Tur - to jest przyczyna wcześniejszych zaniedbań, a nie nagłe widzimisię dziecka. Przywalenie w tym momencie będzie tylko tłumiło doraźne skutki, zamiast naprawiać przyczynę.

Also: faktycznie z takiej sytuacji widzisz tylko jedno wyjście, czyli użycie przemocy fizycznej?

@Beh - jak chcesz ze mną dyskutować to proszę, streszczaj swoje wywody, bo na razie robisz tl;dr i nie mam czasu rozpatrywać każdego zdania osobno. Generalnie: bzdurzysz, zwłaszcza w momencie, kiedy próbujesz wmówić, że dziecko ma taką samą percepcję czynów i zachowań co dorosły.

Also:

Klaps to nie bicie. Bicie to nie klaps.
Bullshit.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Cardinal

jak chcesz ze mną dyskutować to proszę, streszczaj swoje wywody, bo na razie robisz tl;dr i nie mam czasu rozpatrywać każdego zdania osobno.

Wszystko jest kontrą na Twoje zdania. Nie chcesz się odnosić - proszę bardzo, takie masz prawo. Wniosek z tego jakiś wypłynie.

Co to jest "tl;dr"?

Generalnie: bzdurzysz, zwłaszcza w momencie, kiedy próbujesz wmówić, że dziecko ma taką samą percepcję czynów i zachowań co dorosły.

Jesteś bardzo uprzejmy. Na jakiej podstawie uważasz, że to co twierdzę to bzdury? Na własnym przeczuciu/mniemaniu? A może na mojej odmienności? Może na "śmiesznych" źródłach moich przekonań?

Ups... Chyba nie przeczytałeś dokładnie mojej wypowiedzi, bo akurat "wmawiałem" coś zgoła odwrotnego. Dziecko nie ma percepcji, świadomości i inteligencji dorosłego, więc wytłumaczenia słowne nie zawsze skutkują.

Poza tym chyba nie musimy korzystać z wulgaryzmów...?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie zachowanie jest efektem jakiegoś błędu popełnionego wcześniej. Może dziecko zawsze dostawało to, czego chciało i stąd takie zachowanie?

Może... A może pierwszy raz jest z mamą w sklepie, a tak mama jedynie przynosiła słodycze do domu? Nie nam gdybać i rozważać każdą możliwą sytuację.

Ja myślę, że trzeba po prostu pświęcać dziecku możliwie najwięcej czasu i starać się wykształcać prawidłowe zachowanie. To, że dziecko tarza się po podłodze w sklepie jest efektem już jakichś zaniedbań.

Twoje poglądy jednak kolidują z ostatnio "modnymi" - róbcie, róbcie dzieci, bo nie będzie miał kto pracować na wasze emerytury... No i oczywiście je utrzymajcie. A jak wiadomo nie każdy ma pracę, gdzie wyciąga 4k na czysto...

A takie dziecko można np. traktować jak powietrze, po jakimś czasie zorientuje się, że nie jest obiektem uwagi i się uspokoi.

A jesteś w stanie stwierdzić jaki to czas? Pół biedy jeżeli to supermarket, a co jeżeli to zwykły sklep osiedlowy? Nie każdemu klientowi musi się to spodobać, a już na pewno nie właścicielom sklepu...

Bo takie pokazówki robią dzieci już świadome, robią to specjalnie, jako szantaż.

No jasne, ale małe dziecko nie jest w stanie z mamą chodzić na zakupy i weryfikować, co chce dostać, więc jak można mówić o tym, że wcześniej dostawało wszystko, czego zapragnęło?

A właściwe relacje można wykształcić bez przysłowiowego "klapsa".

Naprawdę z całego serca życzę i tobie, i sobie, by udało się taki efekt osiągnąć bez uciekania się do owych ekstremalnych metod. Niemniej wspomnij moje słowa jeżeli będziesz się kiedyś do nich stosował.

Also: faktycznie z takiej sytuacji widzisz tylko jedno wyjście, czyli użycie przemocy fizycznej?

A ty jakie widzisz? Nie, widzę ich sporo, ale nie każde musi poskutkować... I nie każde jest stosowne w danej sytuacji. Mam przeczekać aż dziecko przestanie się tarzać? A co z innymi klientami w sklepie? Mam mieć ich głęboko w poważaniu?

Ach, to piękne słowo: stosownie. Cieszy mnie, że masz tak doskonale wyczulony kompas moralny, by wiedzieć z całą pewnością czy ktoś sobie zasłużył, czy nie. Oraz, że druga osoba zrozumie, że słusznie obrywa za swe przewinienia.

Blah... Przecież nie zrobię nikomu krzywdy tylko dlatego, że robi coś wbrew moim poglądom czy mojemu zdaniu. Ale jeżeli stara się godzić we mnie lub w inną osobę, to już automatycznie zmienia postać rzeczy... Wydaje mi się, że dorosła osoba zdaje sobie sprawę kiedy w jakiś sposób krzywdzi inną.

I oczywiście mówi tu o sytuacji, gdzie słowa nie przynoszą skutku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może... A może pierwszy raz jest z mamą w sklepie, a tak mama jedynie przynosiła słodycze do domu? Nie nam gdybać i rozważać każdą możliwą sytuację.

Jeśli zabiera pierwszy raz, to powinna dziecko do tego jakoś przygotować, najlepiej w domu, albo go wcale nie zabierać dopóki go nie przygotuje. Bycie rodzicem to przede wszystkim wielka odpowiedzialność.

Twoje poglądy jednak kolidują z ostatnio "modnymi" - róbcie, róbcie dzieci, bo nie będzie miał kto pracować na wasze emerytury... No i oczywiście je utrzymajcie. A jak wiadomo nie każdy ma pracę, gdzie wyciąga 4k na czysto...

Czy ja wiem, że kolidują? Na pewno wolałbym żyć skromnie, ale mieć pewność, że poświęciłem moim dzieciom wystarczającą ilość czasu, by wyrosły na porządnych ludzi. Z

A jesteś w stanie stwierdzić jaki to czas? Pół biedy jeżeli to supermarket, a co jeżeli to zwykły sklep osiedlowy? Nie każdemu klientowi musi się to spodobać, a już na pewno nie właścicielom sklepu...

Jak już pisałem, IMO najpierw trzeba takie dzecko przygotować w domu. Po prostu od bardzo małego uświadamiać mu, że nie zawsze dostanie to, co by chciało.

Naprawdę z całego serca życzę i tobie, i sobie, by udało się taki efekt osiągnąć bez uciekania się do owych ekstremalnych metod. Niemniej wspomnij moje słowa jeżeli będziesz się kiedyś do nich stosował.

Bardzo lubię dzieci i będę starał się moje poglądy na wychowanie wprowadzać w życie. Na pewno na podstawie mojego wychowania przez mamę, które prawdopodobnie idealne nie było wiem, czego na pewno nie robić. No i rozpieszczany nigdy nie byłem ;) Raczej przyzwyczajany do lenistwa, z czym staram się do tej pory walczyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli zabiera pierwszy raz, to powinna dziecko do tego jakoś przygotować, najlepiej w domu, albo go wcale nie zabierać dopóki go nie przygotuje. Bycie rodzicem to przede wszystkim wielka odpowiedzialność.

Ale co to znaczy przygotować? I naprawdę myślisz, że każde dziecko będzie reagować na przygotowanie tak samo? I w którym momencie możemy stwierdzić, że dziecko jest już gotowe? Tak naprawdę jedno dziecko może nas posłuchać od razu, a inne zlewać na to, co mu mówimy. Albo w domu (w teorii) będzie zachowywać się tak, a w sklepie (w praktyce) już zupełnie inaczej. Dzieci potrafią być bardzo nieprzewidywalne i nie wiemy jak mogą wpłynąć na nie konkretne bodźce zewnętrzne, jak np. półka pełna słodyczy.

Czy ja wiem, że kolidują? Na pewno wolałbym żyć skromnie, ale mieć pewność, że poświęciłem moim dzieciom wystarczającą ilość czasu, by wyrosły na porządnych ludzi.

Pamiętaj, że im więcej dzieci tym drożej. U mnie w domu pracują oboje rodzice po 8h dziennie i wcale się nie przelewa, choć jestem jedynakiem. Jakbym miał brata lub siostrę to byłoby już ciężko...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj, że im więcej dzieci tym drożej. U mnie w domu pracują oboje rodzice po 8h dziennie i wcale się nie przelewa, choć jestem jedynakiem. Jakbym miał brata lub siostrę to byłoby już ciężko...

No i? U mnie oboje rodzice pracowali, ojciec za kołnierz nie wylewał, a dwójka dzieci i tak głodna nie chodziła. A nie zarabiali jakichś niebotycznych pieniędzy. No, chyba że ok 2000 zł na 4 osoby to dużo. Poza tym nigdy nie pisałem o gromadce dzieci ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...