Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

Marsz Imperialny ftw! Siedziałam nad tym instrumentem dobre kilka godzin, bo, naprawdę, Google postarało się o wyczepiste logo... :3
Geez, szacun naprawdę, bo mnie chciało się tylko z dziesięć minut próbować zrobić ten taki... jak jest trzepnięcie ręki przez wszystkie struny :P Właśnie, najlepszy element przy bezstresowym słuchaniu muzyki - NIC a nic nie rozróżniam technik, tonów i tych innych dzikich węży, na razie jedynie co nie mam problemu z odróżnianiem instrumentów* ;]

Z tymi planami to trzeba uważać, bo życie pokazało nie raz i nie dwa, że istnieje po to aby m.in je obracać w niebyt, niekoniecznie z naszej winy (jak chociażby dzisiejsza moja spodziewana porażka na logice wynikająca z olewki w nauce, ale co tu począć jak nie zależy mi na tym a planuję iść na inny kierunek? -_-'), ale pewna forma organizacji wolnego czasu jest potrzebna, bo potem się właśnie okazuje, że ktoś zamiast przeczytać parę fajnych książek to zagrywał się do nocy w jakieś MMO albo inne arcadowe strzelanki ^_^ Wszystko jest dla ludzi tylko czasami miło jest zapomnieć iż wypada dawkować przyjemności, bo - jak kiedyś rzekłem a może ktoś kiedyś mądry przede mną - słodkie życie kończy się śmiercią ze zgorzknienia. Albo coś w tym guście. Można powiedzieć, że z moim zaangażowaniem w naukę już połowicznie odczuwam te wakacje, bo jak zwykle ambitne plany wzięły w łeb. Niemniej kiedyś przyjdzie taki rok, że zacznę się uczyć jak mną potrząsną ;)

*przyznać się - kto jednocześnie mieszka w przystępnym miejscu w Polsce, ma Guitar Hero albo innego Rock Banda oraz chatę na pomieszczenie "wanna-be rockstars"? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Żniwa? Uwielbiam to! Sam nie wiem za co, ale uwielbiam. Chociaż sam nie mam w domu żadnych większych upraw (pomidory i ogórki chyba się nie liczą?), to lubię wyjeżdżać do dziadków. Tam to dopiero czas płynie inaczej. Praca przy żniwach, festyny, grille i co tam jeszcze dusza zapragnie.

Praktyki to jest zupełnie jakaś pomyłka. Oczywiście nie wiem, jak wyglądają studenckie praktyki, ale moje (w technikum) były śmieszne. Właściwie przez miesiąc nic nie robiłem. Przyjeżdżałem do miejsca "pracy", ale nic poza tym. Jedyną atrakcją były wypady do sklepu.

Myślę, że te wakacje będą udane. Muszę tylko opłacić ubezpieczenie samochodu, a to może mi trochę czasu zająć. Potem - szalej dusza, piekła nie ma (czy jakoś tak). Mam nadzieję, że szybko się z tym uporam. Nienawidzę spędzać czasu w urzędach i innych instytucjach. :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*przyznać się - kto jednocześnie mieszka w przystępnym miejscu w Polsce, ma Guitar Hero albo innego Rock Banda oraz chatę na pomieszczenie "wanna-be rockstars"?

Ja! Ale szczerze - Po tym co piszecie tutaj... No wiecie... Tak mi to lasuje mózg, że mam małą ochotę z Wami się spotkać na żywo :P Popaprańcy ^^

WAKACJE - :D

Oglądam filmy których nie miałem czasu obejrzeć, czytam sobie książki, gram... Does this look like heaven? :P

Nie no cud miód i w ogóle. Nie ma szkoły, więc chyba wszyscy się cieszą. Można bez stresu w piłę pokopać, nie trzeba się prawie niczym martwić ^^

...

Waaakaaaacjeee :D

Sesjaaaaaa.... :/ - NZK

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

WAKACJE - :D

Oglądam filmy których nie miałem czasu obejrzeć, czytam sobie książki, gram... Does this look like heaven? :P

Nie no cud miód i w ogóle. Nie ma szkoły, więc chyba wszyscy się cieszą. Można bez stresu w piłę pokopać, nie trzeba się prawie niczym martwić

Nie mam zbyt skomplikowanych planów na wakacje. Przypuszczalnie wyjadę za granicę tylko na dwa tygodnie, więc będę miał dużo czasu dla siebie. Mam dwadzieścia dziewięć książek do przeczytania i dziesięć gier do skończenia, więc problemu z zajęciem teoretycznie nie będzie. Tylko teoretycznie, bo mogę się założyć, że i tak będę narzekał na nudę :/

A martwić przestanę się 26 lipca. Wtedy będą wyniki CAE, boję się, że mi źle mówienie poszło.

Pozostając przy końcu roku, może jestem dziwny, ale wcale nie przejąłem się zakończeniem trzeciej klasy. Znajome płakały, że już się nie zobaczymy i w ogóle, chłopaki też byli jacyś smutni*, a ja nie. Teraz też nie jest mi smutno z tego powodu. Nawet nie poszedłem z nimi na lody po zakończeniu. Chociaż, akurat na to mam usprawiedliwienie. Już wcześniej byłem umówiony z kumplem i dwoma dziewczynami, więc rozumiecie :icon_twisted:

No i odniosłem na apelu mały sukces. Nad samym sobą, można powiedzieć. Otóż, strasznie się jąkam i to odkąd miałem trzy lata. Przeważnie nie mam z tym problemów, ale mówiąc coś publicznie czy choćby do nieznanej mi osoby, zawsze gdzieś się zatnę. Często w kilku(nastu) miejscach. A na ostatnim apelu, jako przewodniczący samorządu szkolnego miałem wygłosić krótką mowę i podziękować za trzy lata wspierania naszych inicjatyw, jak to dyrektorka ładnie ujęła. Strasznie się na początku, nim zacząłem mówić, stresowałem, ale później było dużo lepiej. Nie zająknąłem się ani razu mówiąc do stu-kilku, może prawie dwustu-osobowej publiczności. Wciąż jestem z siebie dumny :)

* Jakoś mi dziwnie brzmi to stwierdzenie, to jest poprawnie po polsku, gramatycznie napisane?

PS O, to mój tysięczny post :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up - to wy już zakończyliście??? My kończyliśmy przez cały 22.06, po czym doszliśmy do wniosku, że prawdziwe zakończenie robimy w sierpniu, jak wszyscy uzbierają kasę...

I tak jestem chory w wakacje... u dziadk spałem na poddaszu, zimno było tam strasznie, i tak trochę mnie wzięło... No ale nic, wyjdzie się z tego, a póki co mam powód, by chamsko siedziec w domu przed kompem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jak chociażby dzisiejsza moja spodziewana porażka na logice wynikająca z olewki w nauce

Ha! A co ja mam powiedzieć? Że czeka mnie to samo? Ech.. Kurczę, egzamin za te jakieś 7 godzin się rozpocznie, a ja jeszcze nic a nic się nie uczyłem :/ I tak przed każdym egzaminem :smile: Na razie jakoś się udawało tak zaliczać egzaminy, zobaczymy jak będzie dzisiaj :wink:

Ale jakoś tak stwierdzić muszę, że wszystko się układa nie po mojej myśli i tylko nie pozwala mi zabrać się za naukę :rolleyes: Wczoraj przykładowo przyjechałem sobie do akademika (troszkę po 12 było..), już rozkładam laptopa, doznałem mocnej chęci nauki, a tu proszę: wchodzi do pokoju kierowniczka akademika i mówi, że muszę się przeprowadzić do innego pokoju, bo do obecnie zajmowanego przeze mnie pokoju mają się wprowadzić studenci z Ukrainy.. No i się zaczęło.. Przeprowadzka do innego pokoju troszkę potrwała, bo musiałem "stary" pokój posprzątać i to tak w miarę dokładnie (a uwierzcie, było co sprzątać :wink: ). Jak skończyłem się przeprowadzać i sprzątać w starym pokoju, to było po 15, więc poszedłem na miasto jakiś obiad zjeść i zakupy porobić, co by na kolację i śniadanie mieć co rzucić na ruszt.. Wróciłem, to było po troszkę po godzinie 16.. Chęci do nauki nie było, więc wszedłem na Forum Actionum.. No i tak mi zeszło do godziny 21, poszedłem spać z nadzieją się obudzę się o 1 w nocy i zacznę się uczyć. Wstać wstałem, ale jak to było z nauką? Ech, sprawdziłem co Wyście przez te 4 godzinki napisali na Forum, zacząłem odpisywać w FoSie i proszę - już po 2 się zrobiło :rolleyes: I jak tu się uczyć? :P

Żniwa? Uwielbiam to! Sam nie wiem za co, ale uwielbiam. Chociaż sam nie mam w domu żadnych większych upraw (pomidory i ogórki chyba się nie liczą?), to lubię wyjeżdżać do dziadków. Tam to dopiero czas płynie inaczej. Praca przy żniwach, festyny, grille i co tam jeszcze dusza zapragnie.

Pomidory i ogórki się liczą, czemu nie :wink: Ja poza tymi pomidorami i ogórkami to mam chyba jeszcze tylko ziemniaki, marchewki, pietruszkę, groch, fasolę, truskawki, cebulę, czosnek, szczypiorek, dynie, brukiew, buraki, sałatę, kapustę - i to chyba tyle :smile: (no może jeszcze coś, ale nie pamiętam dokładnie ^^ ). A zajmować się ogrodem muszę w czasie gdy najbardziej ten ogród tego potrzebuje (czyli w najbliższym miesiącu) osobiście, bo mama wyjechała za granicę do roboty.. Gdyby była, to byłbym ogrodowym "pomocnikiem", lecz w obecnym układzie, to ja jestem najbardziej odpowiedzialny, bo babcia już swoje lata ma.. Jak sam to zwykłem określać: "Babcia jest mózgiem, a ja rękami" :smile: (wiem, epicki tekst :] ).

A i jeszcze zapomniałbym dodać wcześniej: poza tym co wymieniłem wcześniej to jeszcze spadnie na mnie współodpowiedzialność za pasiekę, bo jak to moja "pramama" mówi: "Chyba w tym roku nareszcie będzie miód" ^^ Ja się z tego bardzo cieszę, bo i miód lubię, jednakże, czemu to ja się będę musiał tym zajmował :/ Ja tak bardzo nie lubię pszczół :rolleyes: (tak, to oznacza: boję się ich :P ) A no i jeszcze mam zamiar z pozostałymi członkami rodziny wprowadzić się do nowego domku.. Też troszkę pracy trzeba będzie włożyć w to, żeby w końcu się wprowadzić..

Praktyki to jest zupełnie jakaś pomyłka. Oczywiście nie wiem, jak wyglądają studenckie praktyki, ale moje (w technikum) były śmieszne. Właściwie przez miesiąc nic nie robiłem. Przyjeżdżałem do miejsca "pracy", ale nic poza tym. Jedyną atrakcją były wypady do sklepu.

Hehe :trollface: Skąd ja to znam :wink: Moje praktyki w szkole średniej wyglądały troszkę lepiej niż Twoje Bronku, ponieważ jako takie "ciekawe" zajęcia mieliśmy.. Tzn grupa osób która miała w takiej jednej firmie.. Bo była też taka grupka, a nawet dwie, tam gdzie poszła większa część klasy - jedyne co robili przez całe praktyki grali w karty :smile: Miejsce praktyk było tylko dla nich miejscem, w którym mogli sobie w karty pograć ^^ I, jeszcze mi się przypomniało że z czasów moich praktyk bardzo popularnym przebojem muzycznym była piosenka "Zabierz mnie do swej obory" :D

Mam nadzieję że moje praktyki studenckie będą "ciekawsze" niż te w szkole średniej, bo nie widzi mi się przejazd samochodem prawie 8km w jedną stronę tylko po to, żeby sobie "posiedzieć" -_-

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tak jestem chory w wakacje... u dziadk spałem na poddaszu, zimno było tam strasznie, i tak trochę mnie wzięło...

Mnie wczoraj niespodziewanie trafił ból ucha. Męczyłem się z cholerstwem do czwartej rano, bo wtedy postanowiłem, że nie mam zamiaru nie przesypiać całej nocki i łyknąłem piguły przeciwbólowe. O dziwo do teraz jest ok :).

Pomidory i ogórki się liczą, czemu nie ;) Ja poza tymi pomidorami i ogórkami to mam chyba jeszcze tylko ziemniaki, marchewki, pietruszkę, groch, fasolę, truskawki, cebulę, czosnek, szczypiorek, dynie, brukiew, buraki, sałatę, kapustę - i to chyba tyle

U mnie to wygląda bardzo podobnie, ale jesteś bogatszy o dynie i brukiew ;). No i ten mój ogród nie jest jakichś imponujących rozmiarów. Na samym podwórku znajdzie się za to sporo owoców, bo mam brzoskwinie, wiśnie, czereśnie, jabłonki, maliny, jeżyny (z których w tym roku nic nie będzie :/), czarną i czerwoną porzeczkę... No, chyba to wszystko ;). Nie licząc sadu za płotem, z którego mogę swobodnie korzystać, bo właściciele wyprowadzili się kilkaset kilometrów stąd i wpadają raz na jakiś czas. Za to żniwa są u wuja, a ja nie omieszkam na nie wpadać w ramach pomocy ;).

Ja się z tego bardzo cieszę, bo i miód lubię, jednakże, czemu to ja się będę musiał tym zajmował :/ Ja tak bardzo nie lubię pszczół :rolleyes: (tak, to oznacza: boję się ich :P)

Chyba wujek mojego ojca był w tym temacie specjalistą. Nie korzystał z żadnych siatek ochronnych, ani nie odstraszał pszczół dymem, tylko podchodził do pasieki tak jak stał. Według niego pszczoły atakują, kiedy wyczują, że ktoś się boi i coś w tym chyba było, bo nawet, kiedy obsiadały go całą chmarą poruszał się całkowicie swobodnie. Ja bym tak nie potrafił :P.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba wujek mojego ojca był w tym temacie specjalistą. Nie korzystał z żadnych siatek ochronnych, ani nie odstraszał pszczół dymem, tylko podchodził do pasieki tak jak stał. Według niego pszczoły atakują, kiedy wyczują, że ktoś się boi i coś w tym chyba było, bo nawet, kiedy obsiadały go całą chmarą poruszał się całkowicie swobodnie. Ja bym tak nie potrafił :P.

Uch, ja to tym bardziej bym tak nie wyrobił. Unikam Os, Pszczół, Szerszeni, Bąków i innego typu tego robactwa niemalże jak ognia. Przez całe życie me Osa lub inne żółte cóś :D ugryzło mnie 4-5 razy zawsze potem przez jakiś czas wyglądałem jak balon.

Pomidory i ogórki się liczą, czemu nie ;) Ja poza tymi pomidorami i ogórkami to mam chyba jeszcze tylko ziemniaki, marchewki, pietruszkę, groch, fasolę, truskawki, cebulę, czosnek, szczypiorek, dynie, brukiew, buraki, sałatę, kapustę - i to chyba tyle

A ja pamiętam jak jeszcze w okresie końca szkoły podstawowej (około 6 lat temu, więc wywnioskować po tym mogę, iż mam bardzo dobrą pamięć :D) Wychowawczyni poleciła nam zasadzić coś w swoim ogródku po stosunkowo długich błaganiach Mama odstąpiła mi skrawek swojego kwiatowego "skalniaczka" i zasadziła tam "trrruskaffki" - tak się przyjęło, że odświeża je teraz co rok, a co z tym w parze idzie każdego lata możemy zebrać około !20! sztuk pysznych, czerwonych soczystych owoców! ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Unikam Os, Pszczół, Szerszeni, Bąków i innego typu tego robactwa niemalże jak ognia. Przez całe życie me Osa lub inne żółte cóś :D ugryzło mnie 4-5 razy zawsze potem przez jakiś czas wyglądałem jak balon.

Mam tak samo - uczulenie na jad wszelakiego brzęczącego robactwa powoduje mój paniczny lęk nawet wtedy, gdy coś przeleci obok mnie, nie ważne czy to mucha, czy szerszeń.

Paręnaście lat temu pamiętam, jak jadłem (lizałem :P) lizaka i usiadła na nim osa, która po kontakcie z moim językiem natychmiastowo mnie w niego użądliła. Byście mnie widzieli ze spuchniętą mordką... Trzeba było karetkę wzywać, a ja ledwo uszedłem z życiem, bo opuchlizna przeniosła się częściowo na gardło :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Unikam Os, Pszczół, Szerszeni, Bąków i innego typu tego robactwa niemalże jak ognia. Przez całe życie me Osa lub inne żółte cóś :D ugryzło mnie 4-5 razy zawsze potem przez jakiś czas wyglądałem jak balon.

Ja też... no, powiedzmy, że nie przepadam za takim towarzystwem :P. Komary i inne mniej szkodliwe paskudztwa żądlą mnie na potęgę, ale ugryzienia przez osę/pszczołę/cokolwiek w żółto- czarne paski udało mi się w moim piętnastoletnim życiu uniknąć całkowicie. Sam nie wiem jak to zrobiłem, tym bardziej, że gryzienie przez takie stwory to nic wyjątkowego w moim domu. Braci kochają osy, a ojca swojego czasu zaatakowały... szerszenie. Robił remont dachu i nie zauważył gniazda, które przypadkowo potrącił. Powiedzmy, że mieszkańcom się to nie spodobało :P.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i ten mój ogród nie jest jakichś imponujących rozmiarów.

Mój to tak ma jakoś około 0,5 hektara.. Nie wiem dokładnie, musiałbym zajrzeć do tzw Księgi gospodarstwa domowego prowadzonej przez rodziców albo ich zapytać.. :P A poza tym to jest jeszcze sporej objętości sad z niemałą ilością drzew :smile: Są wiśnie, śliwy, są brzoskwinie, jabłonie, orzechy.. I to chyba tyle z drzew.. Była jeszcze kiedyś jakaś grusza, ale została wycięta parę lat temu.. Mam też maliny i czerwoną porzeczkę ^^ Ale nie mam agrestu :/ Został parę lat temu wycięty (a tak bardzo go lubiłem :] )..

Nie korzystał z żadnych siatek ochronnych, ani nie odstraszał pszczół dymem, tylko podchodził do pasieki tak jak stał. Według niego pszczoły atakują, kiedy wyczują, że ktoś się boi i coś w tym chyba było, bo nawet, kiedy obsiadały go całą chmarą poruszał się całkowicie swobodnie.

Moja babcia i mama mówią tak samo ^_^ Co prawda chodzą czasami bez siatki i fartucha, ale najczęściej robiąc przeglądy używają sprzętu chroniącego.. Z tym atakowaniem przez pszczoły jak się boisz też coś w tym chyba jest :wink: Ostatnio mogłem się o tym przekonać na własnej skórze pomagając babci w pasiece (oczywiście miałem fartuch i siatkę, bo bez tego to bym nie wszedł do pasieki :trollface: ) - i rzeczywiście jak stałem w miejscu nie ruszając się (a ciężko było ustać w miejscu..) to owady polatały koło mnie, ale nie wykazywały chęci użądlenia :smile:

...możemy zebrać około !20! sztuk pysznych, czerwonych soczystych owoców! ;)

20 sztuk truskawek to ja mam czasami z jednego krzaczka ^^ A krzaczków mam jakieś (szybkie obliczenia: 50 krzaków x4 rzędy) 200 krzaków :] Trochę roboty jest, ale fajnie potem ze śmietaną rozrobione zjeść :cool: Ponadto te ładniej wyglądające się mrozi, więc i w zimie jest co zjeść :smile:

A tak zmieniając temat:

It's done

Czyli zaliczyłem :biggrin: Udało się.. Nauki było jak zawsze, ale efekt pożądany został osiągnięty :] Co prawda "tylko" 3.0, ale zaliczone jest, z czego się cieszę :cat2:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O ogródkach gadają? Miło jest mieć działkę, gorzej, że jest ona w innym mieści i po prostu zbyt często tam nie zajeżdżam :confused: Były plany, by na spółkę kupić działkę z najbliższą rodziną, ale, niestety, najbliższe działki są wyłącznie wypoczynkowe lub na hodowlę zielska typu oset czy inne pokrzywy. Gleba licha i drzew czy krzewów posadzić się nie da... Cóż, są jeszcze działki na starej toruńskiej winnicy, Rudaku czy Stawkach, ale przeprawa przez most to koszmar... no i są kilka razy droższe, nie mówiąc już o tym, że od zeszłej powodzi jeszcze schno.

Ale miło sobie pod jakimś drzewkiem przysiąść na leżaku albo hamak rozciągnąć i tylko sięgać po czereśnio-wiśnie (miks gatunków, znakomite, soczyste i delikatne owoce), na rynkach ich po prostu nie ma.

A jo, przecież Sedinus pisał jak się bronić przed robunami. Ostatnio chrabąszczów się namnożyło i nie idzie wyjść na balkon na zachód Słońca... Z drugiej jednak strony meszki wyginęły już w tym roku, a i tak były dość sporadycznie. Nadal jednak utrzymuję, że najlepiej się bronić domowym miotaczem ognia... jeśli jest się ognioodpornym.

Ze studiów - ciągle czekam na oceny z nauki adminów, prawa adminów i prawa karnego. W karnym głupi błąd zrobiłem, ale reszta raczej klawo. Nauka adminów - 3 pytania, z których trzeciego nikt nie zdążył napisać, chociaż wszyscy nawet chwili się nie zastanawiali co pisać, bo nie było czasu - co najwyżej w trakcie.

No i prawo adminów... Test położyłem - oceny nie ma, ale sprawdzałem odpowiedzi - takie głupoty, jakby nie można było zajrzeć raz do kodeksu, gdy się zasiądzie w radzie gminny, ale opisówkę zrobiłem dobrze.

Także pewien niesmak jest, ale i tak się luzuję.

Swoją drogą, kilka dni mam wyłączonych z życiorysu, bo:

1. Rodzicielka postanowiła kupić czterdziestocalowego LED'ka i oczywiście bidulka nie umie nawet wcisnąć automatycznego ustawiania kanałów. Naturalnie wszystkie muszą być w ścisłej i odpowiedniej kolejności (najmniejszy błąd prowadzić do "płakania"), tak samo trzeba przetestować każde ustawienie obrazu, a Ona koniecznie musi zbadać z każdego kąta, czy jest odpowiedni. Oczywiście również się zawiodła, bo mamy tylko starą kablówkę, bez cyfrowej, więc obraz nie jest "taki jak w sklepie". Wydaje Ci się, że tłumaczysz takowym dwadzieścia razy w ciągu ostatniego tygodnia, że telewizor to tylko MOŻLIWOŚĆ wyświetlania takiego, a nie innego obrazu, ale i tak nie zapamiętają. Dobrze, że przynajmniej przyjechali, wwiercili uchwyt i zamontowali, bo jeśli miałbym kogoś z rodziny sprowadzać do wiercenia, to chyba bym oszalał. Anyway - całe wczorajsze popołudnie, wieczór i po północy musiałem siedzieć na dywanie i ustawiać po kolei kanały (z najlepszym ręcznym dostrojeniem) i ich nazwy, bo przecież półmetrowe logo programu to za mało, by zgadnąć, jaki to program... Dzisiaj też mnie to czeka :/

2. Wizyta u dentysty - niezbyt przyjemna, co będę dużo mówić. Wchodzisz, masz nadzieję na obsługę jak dwa lata temu... a tu figa! Siedzisz na fotelu, wywijasz się z bólu, słyszysz, jak "stomatolożka" (celowa pisownia) plotkuje z asystentką o największych głupotach, a jednocześnie ruga cię, gdy głowa ci się samowolnie odchyli. Nie wiem czego uczą na szkołach dentystycznych, ale na pewno nie działania układu nerwowego i na pewno niczego niezabronionego przez konwencje i traktaty przeciw torturom. Czy to NFZ? Nie, to prywaciarz. Ten sam u którego dzisiaj byłem, zakładał mi dwa lata temu dwie plomby - jedną metalową, jedną światłoutwardzalną. Obie wypadły przez zeszły miesiąc. Dobrze, że przynajmniej dzisiaj nie wzięła pieniędzy.

Na przyszłość będę chodził albo do innego prywatnego, gdzie na dzień dobry dają znieczulenie, albo będę brał wszystkie metalowe. Straszenie dzieci i nie trzeba za nie płacić - normalnie wash & go. Tak czy siak szczęka boli mnie już od siedmiu godzin, a śniadanie mogłem zjeść dopiero o 14.

Krótko mówiać - rage rośnie i parę razy wydawało mi się, że zrobię masakrę, przy której GoW byłby symulatorem sadzenia rzeżuchy.

Dobra, nie zgadałem się też z familią i wyszło tak, że razem kupiliśmy pięć kilogramów czerwonej porzeczki. Czytaj: ktoś musi ją oskubać. Czytaj: ten ktoś to ja.

Dobrze, że plany wakacyjne już ułożone - szpital, zjazd i morze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Syndrom Amorosum

Oj muszę się z tym zgodzić, bo dosyć często mam ten syndrom.

Ale z drugiej strony... Jestem po urodzinach i wcale tak źle nie było, właściwie to złożyło mi trochę osób życzenia, ale najbardziej nie spodziewane... Były od panny w której zakochany jestem. :) Sprawiła mi taką radość życzeniami, że odrazu chce się żyć. :P No dobra, pomijam tu fakt, że jeszcze jeden prezent urodzinowy sobie sprawię. Bo wcześniej to był C&C4, potem BC2 a jeszcze później DoW2. Teraz kupię sobie Chaos Rising ! :D I rozpoczynam abstynencje z nowymi grami aż do grudnia, trzeba zarobić jakoś kasę na ten pre - order Mass Effect 3. A trochę to z renty będzie, a to trochę dorobię na boku od kuzynostwa którego nie cierpię i takie tam. :)

Ale powiem wam jedno, i radzę to wam zapamiętać.

Nie ważne, jak macie bardzo przekichane w życiu. Warto dla niego żyć, bo dzięki temu już nie jestem tak słaby psychicznie, jak jeszcze w czasach szkoły. Owszem mam gorsze momenty, ale żeby płakać na okrągło przez brak zrozumienia w szkole, to już nie jest. ;) Raczej teraz mam te gorsze momenty, bo staram się o względy mej lubej. :P

@Nizołka. No kurczę no ! Nic na to nie poradzę, że ta część ciała u kobiet mnie pociąga ! :D Obym się ogarnął. :trollface: Bo jeszcze narazie, nie robię wpisów na blogu o "krągłościach kobiet"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrócę do tematu ogródków: mieszkam na wsi, posiadam dużą działkę z ogródkiem. Zasadniczo mamy 2 jabłonki, gruszę, 2 wiśnie, 2 czereśnie i śliwę (drzewa - taka informacja dla mieszczuchów ;) ), parę agrestów, dużo porzeczek i duuuuży warzywniak, w którym znajduje się właściwie wszystko - od marchek, poprzez pietruszkę, ogórki, faskolę, brukselkę, por, cebulę itp. do groszku. Niestety w tym roku czereśnie pozostały niezapylone, podejrzewam, że z powodu przymrozków nocnych... Tak więc tego nie ma. Ponadto aktualnie ogródek jest "przebudowywany", i naprawdę dużo drzew wycięto... Szkoda..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą, kilka dni mam wyłączonych z życiorysu, bo:

1. Rodzicielka postanowiła kupić czterdziestocalowego LED'ka i oczywiście bidulka nie umie nawet wcisnąć automatycznego ustawiania kanałów. Naturalnie wszystkie muszą być w ścisłej i odpowiedniej kolejności (najmniejszy błąd prowadzić do "płakania"), tak samo trzeba przetestować każde ustawienie obrazu, a Ona koniecznie musi zbadać z każdego kąta, czy jest odpowiedni. Oczywiście również się zawiodła, bo mamy tylko starą kablówkę, bez cyfrowej, więc obraz nie jest "taki jak w sklepie". Wydaje Ci się, że tłumaczysz takowym dwadzieścia razy w ciągu ostatniego tygodnia, że telewizor to tylko MOŻLIWOŚĆ wyświetlania takiego, a nie innego obrazu, ale i tak nie zapamiętają. Dobrze, że przynajmniej przyjechali, wwiercili uchwyt i zamontowali, bo jeśli miałbym kogoś z rodziny sprowadzać do wiercenia, to chyba bym oszalał. Anyway - całe wczorajsze popołudnie, wieczór i po północy musiałem siedzieć na dywanie i ustawiać po kolei kanały (z najlepszym ręcznym dostrojeniem) i ich nazwy, bo przecież półmetrowe logo programu to za mało, by zgadnąć, jaki to program... Dzisiaj też mnie to czeka :/

Heh, znam ten ból :P Nie ma to jak matula wołająca cie z drugiego końca mieszkania, byś... zwiększył głośność w telewizorze(bo pilot jest nowy...) :D Tak samo z SMSami i całą reszta sprzętu elektronicznego :P Dobrze, że rodziciel jest bardzej ogarnięty, bo pamiętam jeszcze parudniową scysję, która wybuchła w trakcie uczenia matuli obsługi komputera :D Ale musze przyznać, że fakt nieobecności dzieci w domu stymuluje zdolności uczenia się :)

Na przyszłość będę chodził albo do innego prywatnego, gdzie na dzień dobry dają znieczulenie, albo będę brał wszystkie metalowe.

Może jestem zboczony, ale NIGDY nie biorę znieczulenia, nawet jak je proponują(wyjątek-kanałowe)... Nienawidze igieł i tego uczucia drętwoty w jamie ustnej. Już wole przemęczyć się pół godziny na fotelu niż przez 3h zżymać się na zdrętwiałą szczękę...

A co do planów na wakacje: szukanie pracy, wyjazd na Woodstock i odświeżenie starych znajomości. Nie planuje żadnego wypadu, bo nie jestem typem turysty, raczej człowieka ceniącego sobie znane twarze i miejsca, ale Woodstock muszę zaklepać przed śmiercią :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może jestem zboczony, ale NIGDY nie biorę znieczulenia, nawet jak je proponują(wyjątek-kanałowe)... Nienawidze igieł i tego uczucia drętwoty w jamie ustnej. Już wole przemęczyć się pół godziny na fotelu niż przez 3h zżymać się na zdrętwiałą szczękę...
Cóż, zwykle rezygnuję ze środków bólowych z prostego powodu: najczęściej w ogóle nie działają. Więc i po co mam niszczyć sobie zdrowie bardziej? ;)

Heh, znam ten ból tongue_prosty.gif Nie ma to jak matula wołająca cie z drugiego końca mieszkania, byś... zwiększył głośność w telewizorze(bo pilot jest nowy...) biggrin_prosty.gif Tak samo z SMSami i całą reszta sprzętu elektronicznego tongue_prosty.gif Dobrze, że rodziciel jest bardzej ogarnięty, bo pamiętam jeszcze parudniową scysję, która wybuchła w trakcie uczenia matuli obsługi komputera biggrin_prosty.gif Ale musze przyznać, że fakt nieobecności dzieci w domu stymuluje zdolności uczenia się smile_prosty.gif
Chociaż moje zdolności komputerowe ograniczają się do podstawowych działań+ grania, zawsze w razie problemu wzywają mnie 'starsi' do pomocy. Kiedyś to naprawdę był problem, bo mój ojciec wpadał na genialne pomysły, np. kiedy mu brakowało miejsca na gry... usuwał pliki systemowe, bo tylko 'marnowały miejsce, a do niczego nie służyły' :/ Zwykle pomagam też dziadkom pisać różne okolicznościowe teksty/wysyłać kartki itd, choć mój dziadek już całkiem nieźle nauczył się obsługi komputera (ale jakby nie patrzeć -poza byciem leśniczym jest też zawodowym fotografem, to i musiał nauczyć się obsługi komputera wraz z aparatem cyfrowym ;) ).

Dzisiejszy dzień był po prostu po-ra-ża-ją-cy. Wreszcie nadszedł termin zaliczenia głównego egzaminu tego semestru 'moja literka' alfabetu miała dziś zdawać od 9.00... Ponieważ cierpię na schorzenie budzikowe*, będąc o 1h snu pojechałam zdawać egzamin, na który uczyłam się przez ostatnie 4 miesiące, z przekonaniem, że przed 12:00 pewnie będę znów w domu (mogła się uczyć na egzamin w piątek, inny ;P ). A tutaj niespodzianka. Przez lekkie kombinatorstwo innych osób z rocznika powstała lista niealfabetyczna... Do której ustawiali się od 7.00 rano, a który mi zaserwował zdawanie ok. 20.00... A ze względu na marną ilość pociągów w tym czasie+ remont dworca, w domu byłam... tuż przed 12.00. A raczej 24.00.

Ale za to przynajmniej zdobyłam kolejne 5.0! :D

@Nizołka. No kurczę no ! Nic na to nie poradzę, że ta część ciała u kobiet mnie pociąga ! biggrin_prosty.gif Obym się ogarnął. trollface.gif Bo jeszcze narazie, nie robię wpisów na blogu o "krągłościach kobiet"
:confused:

Nie ważne, jak macie bardzo przekichane w życiu. Warto dla niego żyć
Warto żyć, żeby żyć. Tak głębokie, że aż tego nie rozumiem ;]

Jeśli chodzi o ogródek: zawsze mieszkaliśmy w kamienicy, nigdy takowego nie mieliśmy, więc nie miałam zbyt dużo styczności z ogrodnictwem. Najbliżej byłoby dawnej działce pradziadka... o ile podjadanie owoców i wspinanie się po drzewie można nazwać pracą ogrodniczą. Ponoć jednak mam tzw "zielone dłonie" - fasolka, którą opiekowałam się w dzieciństwie wypuściła pęd na blisko metr, o kilkadziesiąt cm przewyższając ten siostry, z kolei skrzydłokwiat prawie zabity przez duet mama+ koty udało mi się wskrzesić i obecnie ma prawie do pół metra wysokości i rozpiętości + nawet do 5 kwiatów... i to czasem przez cały rok :)

*nie mam problemów z zaśnięciem. Po prostu naturalnie ostatnio zasypiam ok. 4.00-5.00. To budzik jest problemem :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może jestem zboczony, ale NIGDY nie biorę znieczulenia, nawet jak je proponują(wyjątek-kanałowe)... Nienawidze igieł i tego uczucia drętwoty w jamie ustnej. Już wole przemęczyć się pół godziny na fotelu niż przez 3h zżymać się na zdrętwiałą szczękę...

A ja cały czas nie mogę pić nawet chłodnej wody, jeść owoców i lodów. Nie brzmi to najgorzej, ale chcesz się napić, a tu lewa szczęka ci wierci od środka. No nic, będę musiał przyzwyczaić się do bólu, to wtedy minie.

Ja chyba jednak wolę chodzić napuchnięty na twarzy, bez czucia przez 3 godziny, niż przez pół dnia odczuwać ból w całej czaszce od nieumiejętnego wiercenia.

Chociaż moje zdolności komputerowe ograniczają się do podstawowych działań+ grania, zawsze w razie problemu wzywają mnie 'starsi' do pomocy. Kiedyś to naprawdę był problem, bo mój ojciec wpadał na genialne pomysły, np. kiedy mu brakowało miejsca na gry... usuwał pliki systemowe, bo tylko 'marnowały miejsce, a do niczego nie służyły' :confused: Zwykle pomagam też dziadkom pisać różne okolicznościowe teksty/wysyłać kartki itd, choć mój dziadek już całkiem nieźle nauczył się obsługi komputera (ale jakby nie patrzeć -poza byciem leśniczym jest też zawodowym fotografem, to i musiał nauczyć się obsługi komputera wraz z aparatem cyfrowym :wink:).

Ja mam to szczęście, że ojciec jest (też) technikiem i w hardwarze pływał już za czasów studenckich, gdy cudem udało im się przeszmuglować kasetowca do akademika, także jeśli komputer kiedyś nawal, to on zajmował się bebechami, czasem softem. Pomogło to w mej nauce, więc ostatnio udało mi się naprawić zasilacz piłką do metalu, lutownicą i miedzianym kabelkiem, i nowym śmigłem do wentylatora. Dobrze, że miałem zapasowy kondensator. Nie pytajcie, nie uwierzycie.

A na takie "pomysły" to ja wpadałem, kiedy miałem pierwszego kompa... 10 lat temu... Zabrakło mi miejsca na Corsairów, więc usunąłem jakiś kilkusetmegowy ukryty plik (ile się namęczyłem, żeby je odkryć...), a potem dziwiłem się, że komp się nie ładuje. Powiedzmy, że okazji do usiedzenia przed nim nie miałem przez miesiąc.

A jak ktoś z rodziny chce komputer, to do kogo idzie? DO MNIE. TAK! Przecież nie mam nic innego do roboty, więc równie dobrze mogę jechać na drugi kraniec miasta, by montować blaszaka z części pierwszych i instalować cały soft. Tydzień wyjęty z życiorysu, dobrze że się na tym znam na tyle, by postawić stabilny środek na kilka lat (niestety, ten nie wytrzymał, bo tamci zainstalowali taki chłam, że za nic nie mogę wykombinować, gdzie się zaszył) dla stanowiska domowego.

Gratuluję również bardzo dobrej oceny!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do mnie też rodzina udaje się w razie problemów z netem (na szczęście tylko najbliższa, bo kuzynostwa mam na pęczki). Mój tata jako tako potrafi się obsługiwać komputerem, ale jest typowym człowiekiem pt. "ja mam rację!" i nie uwierzył mi do tej pory, że powodem żałośnie wolnego działania naszego komputera jest duszony przez naście lat zasilacz (dodajmy, że jest również ciut za słaby, żeby w ogóle kompa pociągnąć). On i tak wie, że to wina zbyt małego dysku twardego (na którym jest "tylko" 20 GB wolnego miejsca! AAAA!). Bo, rzecz jasna, zbyt mały dysk twardy powoduje ciągłe zacinanie się np. stron internetowych czy dość częste pięciominutowe zastoje...

Mama za to udaje się do mnie celem wyjaśnienia zawiłości nowych wersji Exela. Nie pracuję na tym programie w przeciwieństwie do matuli, ale i tak na czuja udaje mi się znaleźć poszukiwane opcje. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To co ja mam powiedzieć? Z racji podjęcia edukacji na takim, a nie innym kierunku studiów ludzie uważają, że jestem specjalistą we wszystkim związanym z kompem, przez wybór lapsa czy składanie PC, poprzez reinstalacje systemów, odzyskiwanie danych, konfiguracje sieci na znajomości wszystkich CADów skończywszy.

W sumie jak mogę to pomogę, jak mam to dam, ale traktowanie takich przysług za friko mnie irytuje, bo stracic kilka godzin na składaniu jakiegoś grata, żeby usłyszeć "czemu tak długo?" nie należy do miłych. Zresztą już od dłuższego czasu, jak ktoś się odzywa, do kogo nie żywię specjalnej sympatii, to od razu mówię, że za darmo to ja się mogę na drugi bok w łóżku obrócić.

Swoją drogą wydawałoby się, że w akademiku uczelni technicznej ludzie powinni być raczej ogarnięci w tematyce komputerowej, a i tu nie brakuje komputerowych analfabetów :P Ostatnio wpadła koleżanka o 3 w nocy z lapkiem, bo AutoCAD jej padł, a na następny dzień(w sumie to ten sam) ma deadline projektu. Ma wspaniałomyślność nie zna czasem granic :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio wpadła koleżanka o 3 w nocy z lapkiem, bo AutoCAD jej padł, a na następny dzień(w sumie to ten sam) ma deadline projektu. Ma wspaniałomyślność nie zna czasem granic :)

Prawdopodobnie związane jest to z pogrubionym słowem ;)

Jeśli chodzi o sprawy komputerowe, to potrafię zainstalować Windowsa, pościągać różne ważne rzeczy, ale w zasadzie nic poza tym. W bebechach się nie grzebię, tym bardziej że kompa mam od 7 lat mniej więcej tego samego. No, chyba że dysk wykręcić, albo RAM wymienić... To umiem :P

A dentyści... Brrr...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje umiejętności komputerowe wyglądają tak jak te Turambarowe, ale planuję to zmienić w te wakacje - kursik C++, książka o Win7, Linux, wszystko do ogarnięcia, a mam na to 2 miesiące. Oczywiście w razie problemów wołam ojca, ale często udaje mi się je rozwiązać samemu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja za bardzo w komputerze nie lubię grzebać. Tzn. rozłożenie i złożenie wielkim problemem nie jest, ale dodawanie jakichś bajerów w postaci dodatkowego chłodzenia, czy też zabawa z OC nie należą do moich specjalności. Lepiej zostawić takie sprawy bardziej wykwalifikowanym osobom.

Pomogło to w mej nauce, więc ostatnio udało mi się naprawić zasilacz piłką do metalu, lutownicą i miedzianym kabelkiem, i nowym śmigłem do wentylatora

Takie akcje to już u mnie nie przejdą. Takie zlecenie tylko dla MacGyvera ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A dentyści... Brrr...

Raczej brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr...;)

Co do komputerów- z racji zainteresować i samodzielnego ciągłego pogłębiania wiedzy w tym temacie przez rodzinę traktowany jestem czasami tak, jakby właśnie wypuścili mnie z uczelni z dyplomem ukończenia informatyki w ręku ;).

Ostatnio miałem dosyć "śmieszną" sytuację- kuzynka zdecydowała się na zainstalowanie sobie Internetu. Z racji braku możliwości posiadania Internetu po kabelku pało na radiowy Orange. Przyjechał specjalista, podłączył router... I odjechał pozostawiając kuzynkę bez dostępu do Internetu. Coś się nie chciało połączyć, spec stwierdził, że (cytuję) ten komputer jest źle skonfigurowany, brak Internetu nie jest winą Orange. Zostałem wezwany na pomoc i co się okazało? Spec nie zainstalował programu z płyty dołączonej do routera i nie dało się nawiązać połączenia. Obiecałem sobie, że sprzedam solidnego kopa następnemu "specjaliście" na jakiego się natknę.

W domu mam większy spokój, bo sam o wszystko dbam, rodzice prawie nie podchodzą do komputera, a bracia (na szczęście) specjalnego talentu do psucia nie mają ;).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wróćmy na chwilę do owadów żądlących :wink:

Robił remont dachu i nie zauważył gniazda, które przypadkowo potrącił. Powiedzmy, że mieszkańcom się to nie spodobało :P.

Przypomniała mi się ta scena z "Lśnienia" S.Kinga. Tylko tam były osy zamiast shersheni :wink:

A wracając do pszczół to kiedyś widziałem jak dwaj kolesie łapali do worka, pszczoły które uciekły z pasieki.

Po prostu jeden z nich trzymał worek a drugi taki dziadek miał dwa kawałki metalu i wydawał za ich pomocą metaliczne dźwięki a pszczoły po pewnym czasie wleciały do worka- NIESAMOWITE :brawa: . Dodam że zanim wleciały do worka, część owadów gruntownie obsiadła ręce tego zioma co dzierżył worek, ale później pokazywał mi ręce to nie miał ani jednego użądlenia :blink: Kiedy wszystkie były już w worku, dziadek po prostu zawiązał go sznurkiem i poszedł sobie do pasieki.

Ja bym w życiu się na takie coś nie pisał- od kiedy w dzieciństwie urządził mnie szerszeń to trzymam się z daleka od starych jabłoni i od wszystkiego co z owadami związane. Nawet jak oglądam jakieś programy przyrodnicze o owadach to mam ciarki. :dry:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z komputerami nie mam wiekszych problemow. Hurtowo skladam zestawy znajomym, ktorzy dziwnym trafem zawsze wala do mnie jak tylko sobie kupuja calego nowego kompa albo wymieniaja kilka podzespolow. W sumie nie narzekam, bo mowie sobie, ze wkladanie poszczegolnych czesci do obudowy, podlaczanie ich i pozniejsze odpalanie kompa w celu potwierdzenia, ze wszystko dziala poprawnie to taka wersja deluxe zabawy klockami LEGO, za ktorymi w dziecinstwie przepadalem... Chociaz oczywiscie zdarzaja sie tez i wpadki. Kiedys zlozylem kompa w godzine, zainstalowalem windowsa i sterowniki w nastepna, a pozniej przez kolejne cztery staralem sie pojac, dlaczego nie moge polaczyc sie z netem. Ja grzebalem w ustawieniach sieci, kumpel sprawdzal kable i wszystko bylo niby ok, ale neta wciaz nie bylo. W siodmej godzinie zajmowania sie nowym kompem postanowilem sam sprawdzic koble. Okazalo sie, ze ten od netu nie byl docisniety do konca... :dry:

A jesli chodzi o dentyste... Coz, kiedys zab rozbolal mnie do tego stopnia, ze mialem wybor albo chodzic po suficie, albo udac sie jak najszybciej do irlandzkiego dentysty, co tez zrobilem. Niestety okazalo sie, ze pracujacy tego dnia w przychodni stomatologicznej dentysta jest wielkim, lysym Murzynem z dlonmi jak kiscie bananow. Nie majac zbyt wielkiego wyboru dalem mu sobie pomoc, a on z radoscia usunal mi dolna "szostke", ktora pozniej chcial mi jeszcze dac na pamiatke (?). Od tego czasu podczas kazdej wizyty w Polsce chodze do dentysty na przeglad. Traf chcial, ze moja dentystka jest bardzo mila i ladna, dlatego zawsze prosze ja o znieczulenie ilekroc zachodzi koniecznosc ingerencji w stan moich zebow. Po prostu dalej wole uwazac ja za mila i delikatna, a wizyty w gabinecie dentystycznym za czyta przyjemnosc. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...