Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

Ta, to teraz już wiem dlaczemu MCoC założył mój fanklub ;)

Ja tam zstąpiłem na niniejsze forum w najlepszej możliwej dacie :admin_twisted: . Wiedzcie, że coś się dzieje. I działo się będzie po wsze czasy... Albo do momentu aż mi żona zabroni :P Hipotetyczna żona :)

Dorobiłem się tutaj fanów, antyfanów (mam nadzieję, że tych pierwszych więcej) i dobrych ziomów. Howgh. Nikomu krzywdy zrobić nie chciałem... Jeżeli się stała, to tak chcieli Indianie i morelowy kisiel.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Lol, ja w ogóle przez ten szał związany z sesją, obecnym teraz E3, generalnie studiami oraz życiem zarówno tym prawdziwym jak i 'Netowym przegapiłem swoją "rocznicę" :P Całkowicie ominąłem moment do świętowania swojej szóstej rocznicy pojawienia się na forum a co więcej - nie udało mi się do tego momentu dobić do 10tyś., ale co się odwlecze to nie uciecze...

To tak, żeby ludzie nie mieli wątpliwości, że mam skłonności spamerskie. Poza tym muszę odreagować szał po E3 oraz to, że USOS znowu się tnie...masakra z tym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tur - "Jeśli Twój super moderator założył konto dnia 06.06.06, to wiedz, że coś się dzieje." :laugh: Ty teraz powinieneś zmienić imidż. Współpraca z diabłem jawi się nawet przez kolor grupy :D

Żebym nie został posądzony o nabicie sobie posta, skrobnę coś o pogodzie (yeaaa :cool: ): W szkole skwar, na zewnątrz jeszcze gorzej, choć ukojenie dał wieczór i zarąbista burza w mojej okolicy. Ale ja grałem, nie przejmowałem się jakimiś piorunami, co tam - hardkor to hardkor, Wiedźmin sam się nie przejdzie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thank God It's Christmas Raining!

Taka ulga w chłodzie była naprawdę potrzebna, zwłaszcza że jest sesja, a gotowanie się w gangu to koszmar, a profesorowie za nic nie chcą pozwolić, by przyjść mniej formalnie... Więc krawat pod szyję, koszula na długi rękaw, kamizelka i marynarka (no, spodnie też) i jazda w piekącym skwarze.

A tak to przynajmniej łazienki nie będą okupowane przez obie płcie, by sobie tylko trochę zmoczyć głowę.

Ale jak czwarty raz polecą mi iskry z listwy przeciwprzepięciowej to się wkurzę...

Wracam do karnistyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a profesorowie za nic nie chcą pozwolić, by przyjść mniej formalnie...

Tak z ciekawości - rozumiem, że ustne macie wszystkie egzaminy, czy Wam każą na pisemne ładnie się ubierać?

U nas baardzo rzadko zdarzają się egzaminy ustne, więc większość z nas wychodzi z założenia, że elegancja to włożenie krótkich spodenek niedresowych* ;)

Pozdrawiam,

*oczywiście nie wliczam pierwszej sesji, na której wszyscy byliśmy spięci, zestresowani i eleganccy ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie egzaminy mamy PISEMNE. Na ustne to już w ogóle pewno by prosili o wodę kolońską (byśmy się pokropili), byśmy równo włosy ostrzygli i na baczność stali ;)

Można przyjść luźniej, ale trzeba się liczyć z ochrzanem, a nawet wyproszeniem z sali.

Ale to tylko na egzaminach. Na kolokwiach, konwersatoriach, wykładach i ćwiczeniach można sobie być nawet w koszulce z Różową Panterą.

@up & down

No widzicie :-/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a profesorowie za nic nie chcą pozwolić, by przyjść mniej formalnie

Ja tam nie zakładam garniaka na żadne egzaminy, taki ze mnie zbuntowany hardkor! Jeszcze nikt mnie z sali nie wyprosił, choć w większości przypadków profesorowie zwracają mi uwagę, a raz nawet dostałem solidny opiernicz za mój strój. Co prawda nie włażę na egzamin ubrany w szorty i słomkowy kapelusz, niczym jakiś plażowicz znad Bałtyku, ale ubieram się elegancko. Poza tym w garniturze wyglądam naprawdę idiotycznie - nie dość, że jestem niski jak Kaczyński, to jeszcze włosem zamiatam podłogę. Także lepiej dla mnie przyjść w dżinsach i czarnej koszuli, gdyż wyglądam wtedy bardziej znośnie. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie wdziałem garniaka ani razu, zbyt wielki gorąc.

Nie poznaję swojego pokoju - praca licencjacka wydrukowana, koniec roboty, koniec egzaminów. Uprzątnąłem więc za jednym zamachem wszystkie kserówki, wersje pracy, artykuły, notatki, czasopisma, z których korzystałem... I pokój wydaje się trzy razy większy :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja swój pokój poznaje głównie w co każde soboty :).

Generalnie mam taka zasadę - jeżeli widać blat biurka, to ono jest czyste :). Nie lubię sprzątać, ale to niestety mój obowiązek, cytując Niemców "Ordnung muss sein".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przynajmniej raz w tygodniu robię większy porządek (jak chłopak przyjeżdża :D). Z powodu niedoboru czasu w semestrze akademickim wystarczy mi w pokoju porządek taki, by się o nic nie przewracać i wiedzieć, gdzie wszystko jest (np. notatki posegregowane w teczkach). Dopiero na wakacje robię naprawdę duże porządki, zwykle połączone z jakimś przemeblowaniem (w życiu przeprowadzałam się już jakieś 10x między trzema miastami - Łódź-Brzeg-Opole). Więc chociaż jestem domatorką (uszczęśliwia mnie np. ponad tydzień spędzony w domu bez żadnego wychodzenia), a własny pokój traktuję jako swoje nienaruszalne terytorium zawierające wszystko, czego potrzebuję, to jednak od czasu do czasu potrzebuję coś w nim poprzemieszczać, żeby się w nim jeszcze bardziej umościć :D (choć nie zawsze muszą to być meble, czasem wystarczy po prostu kolejny plakat na ścianę).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja od siebie dodam tylko, iż swój pokój poznaję prawię zawsze. Jak go posprzątam... to dopiero jest "Dom nie do poznania". :P Teraz, po przeprowadzce raczej dbam o swój mały pokoik (wielkie przestrzenie nie są jakąś moją manią - rozmiary pokoju są moim własnym pomysłem), ale gdy mieszkałem w Warszawie... heh... potrafiłem czasem być zły na braci lub rodziców, jak mi coś "posprzątali". Z zasady nic nie mogłem wtedy znaleźć... Ale te czasy chyba bezpowrotnie minęły. Może to i lepiej...?

Co zaś tyczy się pogody (zauważyłem, iż jest to temat uniwersalny) to jest chwiejnie. Osobiście nienawidzę kiedy jest gorąco i nie ma czym oddychać - po prostu pogoda do umierania. Co innego, jak jest rześkie, ostre powietrze połączone z przygrzewaniem słoneczka - taką pogodę uwielbiam i choć jest to raczej domena wczesnej jesienie, to i teraz trafiło się kilka takich właśnie dni. Kiedy zaś powietrze robi się nazbyt duszne przychodzi mocarna burza (lub przechodzi tylko front burzowy - błyska się, grzmi, ale nie pada), która odświeża Gaję (dla nieznających - Ziemię) na kilka kolejnych dni. To już ze 4 takie fronty burzowe moją okolicę nawiedzały w przeciągu ostatnich 2 (nieco ponad) tygodni. A to całkiem spora IMO częstotliwość...

A na koniec dodam, że choć własnego domu nie mam, to określenie "domator" chyba do mnie pasuje. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tyle - nie lubię sprzątać, ale uspokajam tych, którzy zaraz by sądzili, że mam niesamowity bałagan w swoim pokoju, bo tak nie jest ;] Sprawia rozbija się o to, że jak lubię mieć wszystko poukładane tak nie za bardzo pali mi się do ścierania kurzy, mycia podłogi albo odkurzania dywanu...tak więc o ile nie mam porozrzucanych rzeczy tak często można przejechać palcem po blacie biurka i zebrać trochę kurzu co akurat dla mnie specjalnym utrapieniem nie jest, bo nie jestem na tenże uczulony, ale rodzinka to co innego :P Czasami żałuję, że mam tyle sprzętu w jednym miejscu :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak- pierwsze wejście do mojego pokoju wywołuje częściowe wrażenie, że nigdy nie słyszałem słowa "porządek" :D. Sek w tym, że to przez ogromniaste (coś ponad trzy metry szerokości) biurko, które tak jak pokój współdzielę z bratem, a na którym panuje zwykle straszny sajgon. Oczywiście na mojej części, bo brat to zupełnie inna bajka. Dzięki temu też pokój jest w dużo lepszym stanie, niż gdybym mieszkał w nim sam, bo Muody stara się zaprowadzać względny porządek.

(...) nie za bardzo pali mi się do ścierania kurzy, mycia podłogi albo odkurzania dywanu (...) często można przejechać palcem po blacie biurka i zebrać trochę kurzu co akurat dla mnie specjalnym utrapieniem nie jest, bo nie jestem na tenże uczulony, ale rodzinka to co innego.

Mam dokładnie tak samo :D. Tylko poza tym nie przeszkadza mi "twórczy nieporządek", a co za tym idzie nieustannie go do pokoju wprowadzam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o kwestię porządku, to ja o sobie powiem że sprzątać nie lubię. Mam pewną metodę i się jej trzymam : po prostu sprzątam w pokoju raz na jakieś 2 tygodnie i przez kilka dni jest czysto a później wszystko zaczyna się nawarstwiać :nuke: bo nie chce mi się sprzątać na bieżąco. I tak sobie czas płynie przez te 2 tygodnie a na biurku i podłodze jest coraz więcej różnorakich artefaktów typu: gazety, księgi, gry ubrania, butelki i opakowania po różnych artykułach spożywczych, niekiedy bardzo pożywnych i smacznych. I jest tych obiektów w pokoju coraz więcej aż czas sprzątania nadchodzi. Po czym jest czysto przez kilka dni i dalej kołowrót. :wacko:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sajgon? Można to nazwać krzyki rozpaczy rodziny, która porównuje mój pokój do gruzowiska, przez które nie da się przedrzeć? A może jest nim stwierdzenie, że zaraz się wszystko zawali? Ech...

Jako że jestem mężczyzną (prędzej wielbłąda przeprowadzisz przez ucho igielne, niż nauczysz czegoś mężczyznę) i na dodatek w tej kategorii przesadnym pedantem nie jestem, toteż może się zdarzyć, że koszulkę targnę w kąt czy łóżka nie pościelę raz, ale chyba aż tak źle nie jest...

<patrzy dookoła siebie>

No dobra, z szafy zwisa trochę przewodów od klawiatur, myszek, kabli zasilania i pudeł od płyt głównych. Na biurku stos papierzysk niesamowity - sesja. Obok talerz na talerzu, na talerzu, na talerzu... z okruszkami po naprędce przygotowanej kolacji. Nie, wszystko jest czyste, toteż nic nie ożyje.

Trochę kubków po kawie. Nie chce mi się wynieść, bo bym musiał krążyć kilka razy, nawet z moją umiejętnością noszenia po jednym kubku na każdym palcu. W międzyczasie drzwi by trzaskały, czego bardzo nie lubię, a jakbym je zablokował, to zaczęłoby się jęczenie, że przeciąg. To, że więcej kubków mam na biurku i parapecie niż jest w kuchni, jeszcze o niczym nie świadczy!

Dalej mamy pudełka po grach, w których się zanurzałem, do czasu, gdy zaskoczyła mnie sesja (znowu). Teraz pewno już zarosły pajęczyną.

Po lewej, na półce, tony ksiąg uniwersyteckich, których nie mam ochoty czytać. Albo czasu.

Na podłodze kolejne kserówki, ładowarki do telefonów czy MP4, kilka butelek po wodzie i stamina-potionach (energy drinkach). Obok ketchup.

Na drugiej półce rozkręcone części od gniazdka. Diabelstwo zaczęło szaleć po ostatniej burzy, toteż rozkręciłem skubaństwo. Miałem się nim zająć od razu, jednak leń mnie przygniótł, a potem przyszła sesja. Wiecie sami, jak to jest.

Po przekopaniu łopatą i uranowym świdrem dochodzimy do głębszych warstw runa leśnego pokojowego - starych gazet - głównie "Rzep" fundowanych przez wydział i Detektywów. O, moment, znalazłem plakat Milą Jovovich. Kurka, niestety to ten z CD-Action. Plany randki zeszły na plan dalszy.

O, to tutaj położyłem słuchawki! Się zastanawiałem, gdzie bywały w międzyczasie.

Będąc jednak świadomym, że entropia rośnie, a ja nic na to nie poradzę (na dodatek zwyczajnie mi się nie chce), pozwalam działać siłom fizyki.

O, laczek!

Dobra, a kończąc to pół-humorystyczne sprawozdanie, stwierdzę tylko, że nie jest źle. Wciąż lecimy połową statku mam pół pokoju względnie wysprzątanego. Względnie. Bo współlokatorzy nadal twierdzą, że po wejściu zaraz się przewrócą i utkną pod stertami makulatury, plastiku i ubrań.

Raz na tydzień sprzątam solidnie. Ww. okres zwalnia z tego obowiązku. Na dodatek mam ochotę na wątróbkę z fasolą. Znowu.

Za to, skoro już jesteśmy przy podobnym wątku, sporo narzekań jest na mężczyzn z powodu ich kolekcjonowania "na później", bo "a nuż się przyda". U mnie to pewno akurat genetyczne, aczkolwiek powszechnymi są historie, że zacne panie - nieważne w jakich stosunkach do mężczyzn - suszą głowy, żeby w końcu w piwnicy, schowku, składziku lub poddaszu zrobić porządek, bo po choinę nam tyle bibelotów i rupieci. Broń Boże, żeby miało to przypominać meliny weteranów spod sklepów monopolowych, gdzie zaczyna kwitnąć życie, ale... stary komputer, nawet jeżeli ma procesor 100 MHz, to przecież się zawsze może przydać, chociażby tylko do wspomnień i odkurzania. Tak samo tarcza na rzutki, zapasowa klawiatura, stara komórka, drabina, meble... Jo?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprzątać w znaczeniu: ścierać kurze, czyścić cokolwiek w pokoju nie lubię. Ale jak mam "burdel" na biurku, to szał mnie ogarnia. Musi być ładnie poukładane, nie ważne że kurz jawi się na wszystkim. A tego jest przy kompie z otwartym skrzydłem od cholerci i sprzątać się nie chce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A więc u Casioner-a z porządkiem jest stosunkowo dobrze, zawsze staram się utrzymywać ład - po podłodze nie walają się śmieci (zwykle) a przedmioty mają swoje miejsce. Najbardziej zadbaną częścią pokoju jest kącik z grami, czasopismami oraz filmami. Na biurku: standardowo, nigdy nie czyszczony Lapek ^.^ obok Myszka - moja ulubiona - ją czasem poleruję ;) Modem - stary jak świat więc też zakurzony i ubrudzony działaniem czasu. Obok Modemu zwykle znaleźć można moje ulubione "am, am" i okruszki + coś klejącego się... zbieram się by to posprzątać już dwa miesiące. Za biurkiem panuje istny raj, czyli: butelki po Burn-ach oraz Tiger-ach + opakowania z Maxi King & Lay's - już nie pamiętam kiedy z tam tond coś wyrzucałem dlatego też stosunkowo dużo tego jest. Parapet znajduje się stosunkowo blisko biurka więc na nim zwykle lądują talerze oraz puste szklanki. Nigdy nie wycieram kurzy z półek, szafek, TV itp. W pułkach panuje porządek, oprócz tych z ubraniami (sił by poskładać zwykle mi brakuje).Mała ciekawostka: pokój najczystszy jest podczas odwiedzin ukochanej. :) Po powyższym opowiadaniu stwierdzić możemy, iż Quest: Sprzątanie Casioner zdaje na: 101%! :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na przykład lubię sprzątać, mimo iż zasilam męską część społeczeństwa...Lubię mieć wszystko poukładane, lubię odkurzać (!) i -o zgrozo- zmywać naczynia... Przy tym nie jestem jakoś tek przesadnie pedantyczny, teraz na przykład z okazji sesji troszkę śmieci pojawia się tu i ówdzie, ale nigdy nie udało mi się doprowadzić do jakiegoś przesadnego 'syfu' dookoła siebie.. Co prawda mój współlokator już takich zahamowań nie ma, przez co mój porządek gubi się w jego bałaganie..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam takie powiedzenie: "Jeśli pokój jest sterylny to znaczy, że jego mieszkaniec umarł". Rozumiem potrzebę sprzątania i choć panuje u mnie kontrolowany chaos to jeśli zauważę podejrzanie dużo westernowych kuleczek kurzu to mogę postrzątać. Z trudem, postękując na takie urządzenie wszechświata, ale jednak. Za to zupełnie nie zniósłbym życia z pedantką. Widziałem już jedną taką osobę i to się kwalifikuje do leczenia psychiatrycznego. Sprzątała codziennie każde pomieszczenie. Miała pretensje o zostawienie jednego talerza w zlewie (robiła obrażoną minę i nie odzywała się), każda drobinka znaleziona w łazience była powodem do tyrady i tak dalej. Mogę zrozumieć brak porządku i dbałość o niego, ale są pewne granice. Sprzątanie raz na tydzień lub dwa w pełni wystarcza. I nie oznacza to sterylizacji pomieszczeń.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sprzątanie raz na tydzień lub dwa w pełni wystarcza

Zgadzam się w 100%! :) Aczkolwiek nie lubię jak mam "bajzel" na biurku. Wszystko musi być na swoim miejscu i musi być do tego szybki i łatwy dostęp, wliczając w to również kilka najnowszych CDA-ków ;).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam wszystko mam na miejscu, tyle że wielki problem jest z ... o zgrozo, z ciuchami. Przychodzę ze szkoły, przebieram się i bum - łachy na krzesło. Przebieram się wieczorem - ta sama historia. Niby wszystko jest pod ręką, ale jest pomięte i niezbyt elegancko wygląda. Po kilku dniach zbiera się ładna kupka. Mimo silnej woli nie potrafię się tego oduczyć. Porządki robię kiedy ktoś ma do mnie przyjść, w szczególności ''koleżanka'', najgorzej gdy ktoś złoży niezapowiedzianą wizytę :)

A tak poza tym ponurym sprzątaniem - jestem ciekaw jakie czasopisma czytacie?

Osobiście kupuję oczywiście regularnie CDA, prawie zawsze Men's Health no i czasem te komiksy Star Wars po 6,50 ;], a wy?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja oczywiście CD-Action, ale kiedyś kupowałem Komputer Świat Gry.

Kiedyś to było małe, nieznane czasopismo ze słabymi pełniakami, a dzisiaj dodaje mocne gry (Baldur's Gate II!) i wygląda prawie jak CDA, chociaż nigdy mu nie dorówna. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z czasopism - tylko te o komputerach/konsolach, bo jakże by inaczej przeglądać (obrazków się nie czyta...) te wszystkie "Panie domu", które też chyba zaliczają się do czasopism. Kiedyś pożyczałem od kolegi magazyny o tematyce motoryzacyjnej, ale przestał kupować, więc i ja przestałem to czytać.

Wracając do pism dla graczy - kupuję ich więcej niż tylko CDA, staram się porównywać recki i decydować o ewentualnym zakupie gry nie tylko dzięki argumentom z jednej strony, bo w końcu recenzent to człowiek, nie maszyna, która wie najlepiej co w grze kuleje ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z czasopism
Od 2. numeru zbieram CD-Action, z kilkunumerową przerwą (chyba w 2003... Za to z innych roczników mam czasem po 2 numery :D ), co samo w sobie zapełnia mi sporą część jednej z szafek, a po rozłożeniu - nawet całą, 3-osobową wersalkę. Chyba kiedyś wreszcie napiszę w dziale z pytaniami do redakcji, czy mogą zacząć dodawać do CD-A poza płytami albo meble w elementach, albo jakiś kupon zniżkowy do sklepu z meblami. * Poza tym mam także trochę numerów Kawaii, aktualnie zbieram raczej "Focus Historię" i "Mówią Wieki". W każdym razie - jeśli temat zbieractwa was interesuje, znajduje się do tego

odpowiedni dział. :)

Ja tam wszystko mam na miejscu, tyle że wielki problem jest z ... o zgrozo, z ciuchami. Przychodzę ze szkoły, przebieram się i bum - łachy na krzesło.
Mam ten sam problem ;) Chociaż to i tak tylko w czasie, kiedy mam trochę więcej wolnego, bo zwykle rano wychodzę na zajęcia mając ciuchy rozrzucone w okolicach szafy. Poza tym - w zależności od tego, czy siedzę z laptopem na łóżku, czy na wersalce (prawie tylko z niego się uczę, albo trzymam go obok do słuchania muzyki), wokół mnie magicznie zaczynają gromadzić się puste butelki po wodzie smakowej, po kawie, kable, ładowarki, długopisy, kserówki... Ale przynajmniej zawsze w tych samych miejscach, więc wiem, gdzie co leży, a i zwykle sprzątnięcie tego wymaga jakichś 5-10 minut.

W każdym razie: np. na stole utrzymuję porządek (dumnie stoi tam konsola z telewizorem), na szafce obok łóżka też. Gorzej jest z dwiema półkami od biblioteczek, gdzie kładę co popadnie, a także 2 równiutkimi kolumnami w rogach pokoi: jedna z pudeł po sprzęcie, druga z kserówek.

A w ramach oswajania pokoju dzisiaj dostałam moskitierę na okno (taką w ramce, na stałe) + wypsikałam ją sprayem odstraszającym pająki - także teraz mogę się cieszyć chłodnym powietrzem nie tylko z wentylatora ^^

* od razu mi się bierze na wspominki z pisma, które kiedyś zbierałam: o dinozaurach, dodawali elementy T-rexa, które po złożeniu dawały fosforyzujący szkielet :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...