Skocz do zawartości
Smuggler

The Elder Scrolls (seria)

Polecane posty

@ Rankin - to ma level scalling do eksploracji, że może być łażenie satysfakcjonujące (co się mimo wszystko w Morronindzie albo Daggerfalu zdarzało)

Haha what. Poważnie łaziłeś po pustkowiach w Daggerfallu? I Skyrim cię nudzi? A na drugie imię masz Bizarro?

Poza tym między level scalingiem w Morrowind a Oblivion jest cały kosmos różnic i zauważyłem to nawet ja, choć fanem serii nie jestem i grałem w te gry stosunkowo krótko.

Ale jest. I był, i będzie. I nie ma nic do eksploracji, bo w obu pozycjach wrogowie dostosowują się do twojego poziomu i nigdy nie stanowią wyzwania, tak jak to robiły Zombie/Wampiry/Licze z Daggerfalla. A definicją "łażenia dla łażenia" był już Morrowind, gra-symulator turysty i lochów pełnych bezwartościowego crapu.

1. Nie grałeś w Morrowinda tylko Tribunala/Bloodmoona to i Cię jakieś bractwo zaatakowało, a nawet jeśli to ja nigdy tego nie doświadczyłem. Dlatego wolę suchego Morrowinda (bez dodatków, bo imo są one fatalne)

Ooo-czywiście.

Jednak zapominasz o wspaniałym systemie czarów, który pozwalał stworzyć własne zaklęcia i była szansa na rzucenie go ograniczająca siłę

Ten system tworzenia zaklęć JEST JEGO WADĄ. Jest to spellmaker z Daggerfalla w wersji DLA IDIOTÓW. Został tak wykastrowany, że jego brak nie jest IMO w ogóle odczuwalny. Sam z niego praktycznie nie korzystałem, a (pół)magami gram zawsze.

spróbujcie się domyślić tego jak gracie pierwszy raz to będziecie mistrzami, bo większość pewnie te wasze "wady" Morrowinda odkryło po miesiącu gry.

Chyba po kilku godzinach, gdy miałem poziom dziesiąty głównie za bieganie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W gwoli wyjaśnienia - nie zarzucam że nie grałeś w Morrowinda bez dodatków, tylko że bractwo atakuje właśnie w nich (a jak wspomniałem dodatki są dziadowskie).

System tworzenia czarów był gadżetem rzadko używanym, ale jak ktoś chciał się pobawić to zawsze mógł do niego sięgnąć (nawet, jeśli musiał używać kodów do rzucania niektórych czarów). W Daggerfalla nie grałem więc nie mam porównania, pewnie masz rację.

I atletyka - faktycznie - była głupią umiejętnością, jak i akrobatyka. Ale czym to się różni od kowalstwa, którym teraz ludzie wbijają szybko levele w skyrimie? Albo skillowania umiejętności w szybkim tempie na różnorakie sposoby. Nie mówiąc nawet o fatalnym póki co balansie umiejętności.

I znowu o level scallingu - czemu ja, grając bardzo długo w Morrowinda, nigdy nie zauważyłem jego wady? Musiał być naprawdę dobrze zakamuflowany, bo racja, na początku były słabe potwory - przecież gra nie rzuci Cię od razu do daedrycznych ruin - a nawet tam różnice były marginalne (chyba na wyższych levelach zamieniały się w złote święte jakieś dremory, już nie pamiętam). Ale zawsze na 1 lvlu znając grę mogłeś z buta znaleźć daedryczne/szklane/ebonowe przedmioty - nawet u kupców! Tutaj kupcy nie mają totalnie nic, sam żelazny chłam (w porywach do orkowego, ale to pewnie też zależy od levela) i człowiek czuje się, jakby był w tym świecie sam. Bo nikt wcześniej nie znalazł jakiejś daedrycznej rzeczy? To ja chyba jestem bogiem, bo co chwila sprzedaję 10 mieczy właścicielom losowych lombardów...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A błyskawiczne wbijanie poziomów/statów/whatever... spróbujcie się domyślić tego jak gracie pierwszy raz to będziecie mistrzami, bo większość pewnie te wasze "wady" Morrowinda odkryło po miesiącu gry.

Ahaaaa... jakimś cudem byłem magiem i w swojej niesamowitej inteligencji (bo według Ciebie chyba tego to wymaga) baaaardzo szybko skojarzyłem, że poziom rośnie mi, gdy używam czarów gdziekolwiek, na czymkolwiek...także na niczym.. więc już na samym początku nie miałem żadnych oporów, by powbijać maksymalne poziomy w niektórych szkołach magicznych. Również nie było zbyt trudnym wpadnięcie na to, że jeśli użyję lewitacji, przeciwnicy walczący w zwarciu mogę sobie co najwyżej pogwizdać i w razie problemów, mogłem tak załatwić każdego...

a co do scalingu przedmiotów... tu znów wolę Skyrim.. jakoś wolę to poczucie, że jestem coraz lepszy, w związku z czym znajduję coraz lepsze itemy, od Morrowindowej pustki i tak naprawdę baaaardzo niewielkiej ilości interesujących pod tym względem miejscówek.

I nie rozumiem dlaczego wytykasz mi te 17 godzin, skoro to, co napisałem nie miało żadnego związku z nudą, a tym, że gra nie jest krótka...po prostu... nie nadinterpretowuj tego, co inni piszą. I tak, jak mówiłem - problem z nudą mają Ci, którzy nie czują klimatu Bethesdowych RPGów. Ja nie potrafiłbym grać w nie "od questa do questa", bo faktycznie bym się zanudził.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tyle zarzucacie ostatnio Morrowindowi, a mimo wszystko misje zmuszały troszkę do myślenia, a przede wszystkim do nauczenia się korzystania z kompasu i mapy, ta gra jest stworzona pod pokolenie analfabetów którzy albo nie mogą nic znaleźć sami albo im się nie chce (to niech sobie pograją w jakiegoś FPS gdzie nie ma mapy w ogóle tylko biegnie się do przodu, taki sam efekt).

Całkowicie się z Tobą zgadzam. Ale nie wiedzieć dlaczego, nagle wszyscy stali się 30-letnimi pracoholikami, którzy grają na xboxie i mają tylko 5 minut czasu na grę. A dzięki magicznej strzałce gra jest dla nich wręcz idealna. Dlatego nie zdziwię się jak naprawdę w kolejnej części, zadania będziemy wypełniać praktycznie pod miejscem, gdzie takowe odebraliśmy, albo lepiej, wszystkie tereny będą od razu odkryte, żeby gracz mógł używać swojego teleportu. A system rozwijania postaci będzie ograniczony do jednej umiejętności, bo pewno za jakiś czas znajdziemy w sieci marudy typu "OMG! Ta gra jest za skomplikowana! Nie wiem co rozwijać! Tyle umiejętności!", a Todd Howard to wyłapie i powie "Don't worry man! We will fix it!"

Mogę jedynie marzyć o powrocie systemu z Morrowinda. Miał on tyle sensownych zalet, które zostały zastąpione głupotami.

Chyba będzie trzeba na oficjalnym forum gry poruszyć kwestię konia z doczepionym do niego powozem, którym byśmy wozili podczas naszych wędrówek setki kilogramów loot'u, którego jest wszędzie zatrzęsienie. Ekipa Todda Howarda mogłaby to zawrzeć w jakimś patchu.

Bethesda to nie Blizzard. Chcesz takie dodatki w patchu? Prędzej zrobiliby z tego DLC za jedynie 5 dolarów i 49 centów! Albo uśmiechnij się do moderów, którzy od Obliviona naprawią TESy sami.

A te niby super magicznie przedmioty w Skyrim, już nawet nie otwieram żadnych zamków z poziomem "mistrz" czy "Ekspert", bo wiem, że po raz setny znajdę małą buteleczkę życia, 50 sztuk złota i jakiś złom, który i tak sprzedam. W TES III jakoś znalezione artefakty dłużej mi służyły, a jak nie, to nawet miałem ochotę je kolekcjonować (gdzieś w tym temacie chyba około 25 stronie jest mój zrzut ekranu ze zbrojowni, którą sobie robiłem w Morku) . W piątce na taką zabawę, w ogóle nie mam już ochoty, bo co mam? Buteleczki kolekcjonować? Och...żeby nie było, że mam niski poziom. Dobiłem do 35 i cały czas mam takie prezenty w jaskiniach. Jedyne co mnie trzyma to szukanie serc deadr na wykucie zbroi, bo łażenie do kolejnej jaskini w celu zabicia/znalezienia papieru toaletowego dla pana x/wejdę sprawdzę jest nużące.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całkowicie się z Tobą zgadzam. Ale nie wiedzieć dlaczego, nagle wszyscy stali się 30-letnimi pracoholikami, którzy grają na xboxie i mają tylko 5 minut czasu na grę. A dzięki magicznej strzałce gra jest dla nich wręcz idealna. Dlatego nie zdziwię się jak naprawdę w kolejnej części, zadania będziemy wypełniać praktycznie pod miejscem, gdzie takowe odebraliśmy, albo lepiej, wszystkie tereny będą od razu odkryte, żeby gracz mógł używać swojego teleportu.

To nie ma związku. Jak siedzę pięć godzin z rzędu przy jednej grze, to chcę żeby coś się podczas tej rozgrywki działo, pardon moi ale nie kręci mnie łażenie po pustkowiach, bo takie są tereny Morrowinda. Raz na pół godziny jakiś przeciwnik i to zazwyczaj wkurzający Skrzekacz, który często blokuje się tak, że może nas ranić - a my jego nie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma po co kontynuować tej dyskusji, bo cisną się słowa J. Piłsudskiego o racji :P.

Dla mnie w każdym razie Skyrim jest grą na raz, bo nie ma nic co by mnie motywowało do zagrania w nią drugi raz (skoro wszystko jest losowe zarazem demotywując do szukania).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Haha what. Poważnie łaziłeś po pustkowiach w Daggerfallu? I Skyrim cię nudzi? A na drugie imię masz Bizarro?

Haha cytujemy całe stwierdzenia a nie tę połowę, która nam akurat pasuje.

poprzez nagrodzenie gracza

Chodziło mi o podziemia, ruiny, kopalnie i tym podobne miejscówki. I fakt, że gra nagradza ich dogłębną penetrację czymś innym niż widokami (oczywiście to, że Skyrim pod tym względem też mydli oczy, bo wszędzie roi się od tekstur o jakości rodem z późnych lat '90, co maskowane jest rażącym po oczach bloomem - niewyłączalnym w opcjach, sic! - to też bezczelne kłamstwo).

Ale jest. I był, i będzie. I nie ma nic do eksploracji, bo w obu pozycjach wrogowie dostosowują się do twojego poziomu i nigdy nie stanowią wyzwania, tak jak to robiły Zombie/Wampiry/Licze z Daggerfalla. A definicją "łażenia dla łażenia" był już Morrowind, gra-symulator turysty i lochów pełnych bezwartościowego crapu.

Powtarzam, głównym zarzutem jaki mam do skalowania jest fakt, że tyczy ono nie tylko przeciwników, ale też przedmiotów i ogólnie całej growej ekonomii, w dodatku w bardzo inwazyjny sposób łącznie ze wspomnianym powyżej skalowaniem siły artefaktów, co dla mnie jest jakimś totalnym absurdem kompletnie odbierającym przyjemność z eksploracji świata w poszukiwaniu skarbów i lootu. I proszę nie udawać, że w Morrowindzie nie dało się zebrać ciekawego i sensownie rozmieszczonego ekwipunku przy eksploracji, bo jest to, zacytuję, bezczelne kłamstwo. Do tego znalezienie takiego deadrycznego zestawu to było coś, bo były to rzeczy faktycznie unikalne, a jak to wygląda w następnych częściach to każdy wie.

Edytowano przez mandarynek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Dopiero zacząłem swoją przygodę z TES'em od V części. Wcześniej grałem w III, ale mnie nie wciągnęła (myślałem, ze to samo spotka V, ale kolega zaproponowałem to pograłem i zostałem na dłużej). V jest bardzo sympatyczna. Póki co skupiam się na wątku głównym, jak będzie trochę wolnego przejdę drugi raz poświęcając dużo więcej czasu. Irytuje mnie tylko rozległość, trochę za wielkie toto jest i zanim dojdę z jednego miejsca na drugie muszę kończyć granie... no ale sama gra super. W III grałem daaaaaaaawno temu, więc mam następujące pytanie: Czy Skyrim jest podobnoe do III lub IV? Miałbym ochotę zagrać w poprzedników, ale się boję że będą zbyt inne (brak mapy, znacznika zadań na mapie, kompasu jak ten na górze w Skyrim). Więc jesli moglibyście zmarnować chwilkę czasu i odpowiedzieć na pytanie takiego laika w świecie TES to byłbym wdzięczny ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A błyskawiczne wbijanie poziomów/statów/whatever... spróbujcie się domyślić tego jak gracie pierwszy raz to będziecie mistrzami, bo większość pewnie te wasze "wady" Morrowinda odkryło po miesiącu gry.

Ahaaaa... jakimś cudem byłem magiem i w swojej niesamowitej inteligencji (bo według Ciebie chyba tego to wymaga) baaaardzo szybko skojarzyłem, że poziom rośnie mi, gdy używam czarów gdziekolwiek, na czymkolwiek...także na niczym.. więc już na samym początku nie miałem żadnych oporów, by powbijać maksymalne poziomy w niektórych szkołach magicznych.

To jako wada morrowinda? Przecież w oblivionie i skyrimie można robić to samo.

Również nie było zbyt trudnym wpadnięcie na to, że jeśli użyję lewitacji, przeciwnicy walczący w zwarciu mogę sobie co najwyżej pogwizdać i w razie problemów, mogłem tak załatwić każdego...

a co do scalingu przedmiotów... tu znów wolę Skyrim.. jakoś wolę to poczucie, że jestem coraz lepszy, w związku z czym znajduję coraz lepsze itemy, od Morrowindowej pustki i tak naprawdę baaaardzo niewielkiej ilości interesujących pod tym względem miejscówek.

Co nie zmienie faktu, że i tak to wszytsko są te same bronie różniące się jakimś bzdurnym efektem.

Co do baaardzo niewielkiej ilości interesujących miejsc to chyba dowcip? Komnata z najlepsza tarczą, jaskinia z lewitującym kowadłem, gdzie zdobywało się najlepszy wytrych, labirynt, grobowce, zalana kopalnia, gdzie na środku była łodka, a w niej kościej z fajną bronią. Co takiego ciekawego jest w skyrimskich dungeonach?

Żeby nie było niedomówień. Nie uważam skyrima za słaby tytuł, jednak pod względem klimatu i sensu eksploracji to morrowind przebija go na wylot.

Ktoś tam jeszcze pisał, że głupie jest to, że na poziomie pierwszym można mieć szklankę. Moje pytanie to skąd weźmiesz na levelach 1-10 około 5000 sztuk złota, bo nie myślimy chyba o próbie zabicia kupca. Strażnicy wykończą nas w sekunde...

Edytowano przez dajweed
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mi o podziemia, ruiny, kopalnie i tym podobne miejscówki.

W Daggerfallu? Eksploracją? Haha what x2. Toż podziemia, ruiny, kopalnie są praktycznie nie do znalezienia jeśli się nie dostało ich lokacji z questów, a ich zawartość jest absolutnie losowa i uzależniona od twojego poziomu. Ten "hipermegaloot" będący "nagrodą" znajdziesz albo w ramach ważnych i z góry ustalonych misji, albo - co daleko bardziej prawdopodobne - w nagrodę za wysokiej rangi (czt. od Daedry) quest. A mityczny Daedryczny loot? Owszem. Koło dwudziestego-trzydziestego poziomu, nie wcześniej. Zresztą stąd na przykład biorą się przechwałki o kompletowaniu srebrnego pancerza, jest on niskopoziomowy i na tyle rzadki, że większość graczy prędzej wyjdzie z jego zakresu poziomu niż skompletuje połowę.

I proszę nie udawać, że w Morrowindzie nie dało się zebrać ciekawego i sensownie rozmieszczonego ekwipunku przy eksploracji

Ależ się dało. Chronionego tak, że bez dogłębnej znajomości systemu szeroko pojętej walki albo wyższego poziomu i tak się go zazwyczaj nie zabierze. Na jedno wychodzi. Wiem, bo sam często chodzę na np. orkowy pancerz niedaleko Pelagiadu. No ew. można znaleźć tego handlarza rozwalającego i tak wątłą ekonomię.

Taka eksploracja dla lootu to prędzej w Gothicu, gdzie sam nieraz zgarnąłem fajny mieczyk, po czym wiałem przed strażnikami (a później wracałem aby im obić kły / porachować kości).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy Skyrim jest podobnoe do III lub IV?

Jedno na pewno łączy te gry - mnogość questów, żelastwa, czarów, postaci i rozległość świata.

Morrowind

Można powiedzieć, że gry przechodziły ewolucję. W tes III zaczynaliśmy z ( jeśli dobrze pamiętam ) 27 umiejętnościami i 9 atrybutami typu siła itp. Gra oferuje, według mnie, najlepszy klimat, mającą sens eksplorację i największą liczbę questów. Wiadomo, że grafika będzie kuła w oczy, w końcu "trójka" za rok będzie miała swoje dziesiąte urodziny. Co natomiast może razić to duża liczba błędów, dzięsiątki minut łażenia ( środków transportu jest mało, a odcinki do przejścia długie, nie ma opcji fast travel). Dalej, wspomniana wcześniej grafika i fizyka.

Moja subiektywna ocena 10/10

Czas spędzony z grą: ok 200h

Oblivion

Oblivion to nowa jakoś pod względem grafiki i fizyki ( havok! ). Wydaje mi się, że większy nacisk położono na questy niż na eksplorację. Ta ostatnia ma w tej grze znikomy sens. Dungeony są do siebie bliźniaczo podobne i nieciekawe. Misje natomiast, szczególnie bractwo wymiatają. Hmm co jeszcze? Zmniejszone liczbę umiejętności ( do 21 jeśli się nie mylę ) wprowadzono swego rodzaju stałe perki, to jest co każde 25 poziomów masz jakiś bonus np. w ostrzach 50 to jakiś atak mocny, 75 szansa na rozbrojenie, 100 szansa na paraliż.

Gra fajna jeśli chodzi o misję, do d*py, gdy mówimy o eksploracji. Jako, że jestem fanem tej wolę morka od obli, co nie zmienia faktu, że gra jest świetna i ma masakrycznie dobre mody.

Moja ocena: 9

Czas spędzony z grą: ok. 150-200h

Skyrim

W skyrim mamy trochę zmian umiejętności chyba 20, za to zrezygnowano z atrybutów i znaków ( te są, ale nie od początku, trzeba znaleźć na kamyczkach. Questy fajne, esploracja daje radę choć gorsza niż w morku.

Moja ocena: 9

Czas spędzony z grą: 30h

Werdykt:

Morrowind > Skyrim > Oblivion

pozdro

dajweed

PS Jak masz jakieś pytania jeszcze to pisz na priv

Edytowano przez dajweed
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co takiego ciekawego jest w skyrimskich dungeonach?

Tona łamigłówek, pomysłowo atakujący strażnicy lokacji (Draugry wstające ze swoich grobów, wyważające wieka swoich grobowców, pajęczaki dunmerów atakujące z zaskoczenia 'wyjeżdżając' z różnych rur), tona różnych pułapek, w tym takie naprawdę zabójcze (połączenie oleju na ziemi, gazu w powietrzu i przycisku uruchamiającego miotacz ognia).

A może konkrety? To niech będzie jeden grobowiec, w którym uruchamia się zapadnia gdy zbliżamy się do skrzyni. Wpadamy wtedy w pułapkę nekromanty, który robi z nami... no właśnie co? Nie dałem mu szansy się wykazać, bo gdy prawił swoje farmazony, otworzyłem zamek wytrychem.

Dodatkowa motywacja do zwiedzania dungeonów - szansa odnalezienia kolejnego smoczego słowa/wzmocnienia już posiadającego. Unikatowy artefakt bądź jego część (!) - tak, nie ma już tak dobrze jak w Morrowindzie, że wystarczyło znaleźć artefakt i można było się nim cieszyć - tutaj najpierw musimy znaleźć kilka części i zebrać je do kupy. Ciekawe zadania zlecane przez Daedrycznych Książąt - tknąłem tylko 3 -

Sanguine - konkurs w piciu zakończony naprawianiem szkód w połowie prowincji, padamy ofiarą żartu owego księcia, Mehrunes Dagon - kompletowanie fragmentów jego ostrza, po czym wybór - złożyć zleceniodawcę w ofierze za ostrze, czy darować mu życie. Meridia - przeprowadzenie promienia jej mocy przez świątynię, celem otworzenia poszczególnych drzwi. Ów Aedra nie lubi się schylać do swoich rozmówców, dlatego rozmowę z nią przeprowadzimy bardzo, ale to bardzo wysoko nad Skyrim, mając szansę przyjrzeć się całej prowincji z niespotykenaj perspektywy.

Wychodzą tutaj od razu trzy ciekawe unikaty, które można zdobyć - Róża Sanguina, Ostrze Mehrunesa oraz Dawnbreaker. Napotkałem w czasie swojej podróży także fantastyczne, potężne maski które trudno zdobyć, ale jeśli zbierze się wszystkie, można je połączyć w ultrapotężną całość (mi się udało znaleźć na razie JEDNĄ). Ponadto bardzo dobry, unikatowy amulet który można złączyć z trzech części.

No, ale wracając do ciekawostek. Oko magnusa w jednej z krypt to niesamowity widok, podobnie jak zresztą powiązane z zadaniami dla tej samej gildii planetarium dunmerów, którym mamy przyjemność sterować celem rozwiązania zagadki i zdobycia KOLEJNEGO potężnego, unikatowego artefaktu - Laski Magnusa.

Chciałbym też powiedzieć, że te unikaty zazwyczaj oferują zaklęcia, których nie jesteśmy w stanie wykonać samodzielnie - przynajmniej mi się nie udało w stosunku do kilku z nich. Ale wróćmy do tematu ciekawych questów i lokacji.

Może warto wspomnieć ogromne pole bitewne, na którym rozegrała się straszliwa bitwa wiele lat temu. Naszym zadaniem jest zjednoczenie poszukujących siebie nawzajem duchów kochanków.

Skoro już przy duchach jesteśmy, to wykonując zadania dla Uczelni Bardów obserwujemy widmową rekonstrukcję wydarzeń sprzed kilkuset lat, odmieniając ich bieg poprzez nasz udział w końcowej walce. Że tak luźno wspomnę o nagłym ożywieniu się kości w wielkim pomieszczeniu nim usłanym, co w efekcie zmuszało nas do stanięcia w szranki z kościanym smokiem oraz jego armią szkieletów. Mamy okazję 'sfałszować historię' i wyśmiać jednego z największych bohaterów Skyrim w oczach potomnych.

Rozmawiamy z... stworzeniem, w jakie przerodził się nadmiernie eksperymentujący mag, składającym się z czystej energii. Widok niesamowity.

Chodząc sobie swobodnie po kontynencie zdałem sobie sprawę, że kamień na który patrzę nie jest wcale kamieniem - ale gigantyczną skorupą gigantycznego Mudcraba. Kilkakrotnie wiekszego ode mnie.

Wątek główny na razie ledwo tknąłem, ale zdołałem już

zwiedzić niesamowity klasztor Szarobrodych na szczycie góry oraz być świadkiem zmartwychwstania smoka, który odtwarzał swoje ciało od kości po normalne tkanki. Po raz kolejny - widok i doznanie - niesamowite.

Nie jestem w stanie wymienić wszystkiego, co wprawiło mnie w zachwyt w tej grze i nawet nie chce mi się marnować na to czasu. Wolę po prostu grać i odkrywać dalej. Może warto wspomnieć, że Skyrim uwiódł mnie w takim stopniu, że po 60 godzinach grania moim Nordem porzuciłem go, by rozpocząć grę od nowa inną

postacią.

Doprawdy, współczuję niektórym że zamiast TEGO wolą dalej trwonić setki godzin na błądzenie po pustyni w praprzodku prawdziwych sandboxów, jakim jest Morrowind. Zwiedzając dziesiątki identycznych lokacji, na dnie których nie było zazwyczaj kompletnie nic. Wiecie dlaczego ja nie miałem motywacji do zwiedzania dungeonów tej prowincji? Bo praktycznie zawsze nic w nich nie było. Kilku bandytów, kilka potworów - nieco śmieci w stylu 'ryż' i 'chleb' i nic poza tym. Lokacja z wartościową nagrodą trafiała się raz na 50 razy, a i tak graficznie nie różniła się niczym od reszty. Zazwyczaj kręcenie się po grobowcach z wystawioną potężną strażą (oczywiście o sile analogicznej do naszego poziomu) kończyło się wieloma guzami, poobniżanymi statystykami od truposzy i goryczą 'dlaczego tam kurka nic nie ma?!' po otworzeniu skrzyni na końcu. TAAAK mnie to motywowało do zwiedzania, że szybko się go oduczyłem. Gdybyśmy sobie urządzili zabawę w 'zgadnij, co to za miejsce' ze screenami z Morrowinda, to mielibyście poważne kłopoty z odróżnieniem grobowca rodzinnego (!) od domu mieszkalnego.

@UP - level scalling w Morku - zatrważający. Wystarczy obejrzeć speedrun i zobaczyć jak wyposażona postać na jakim poziomie doświadczenia jest w stanie zabić bossa końcowego ;] Poza tym latając po ruinach na pierwszych poziomach nie uświadczysz np. Ogrinów. Po prostu przeciwnicy są dostosowani do poziomu Twojej postaci.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Level scalling w Morku? Żarty? Nawet jeśli był to w zasadzie niezauważalny. Dotyczył chyba tylko zabójców z Mrocznego Bractwa.

TES CS -> cała gęsto zapchana zakładka "levelled creatures" pokrywająca swoją zawartością całą wyspę -> ...

TES CS -> cała gęsto zapchana zakładka "levelled items" podpięta pod większość skrzynek i nie tylko -> ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja zdobyłem 32 lvl. Gry jednak dalej nie ukończyłem bo mi się szczególnie nie śpieszy. Ale nagle napadła mnie pewna myśl. Zawsze grałem wojownikami. Tak było i tym razem. Tak więc żeby nie było to:

- pokasowałem zapisy gry

- zacząłem od nowa ale w dalszym ciągu gram Aragoninem

- jestem teraz łucznikiem

- gra się genialnie :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...]

Lord Nargogh? Ale przecież według opinii co poniektórych, to grę poznali "na wylot' w przeciągu tygodnia, nie ma już w niej nic do roboty i ogólnie wieje nudą! Chyba ich doba trwa nie 24 godziny, tylko 240 godzin :laugh: .

Wracając do The Elder Scrolls III: Morrowind, to jak można mówić, że nie było tam skalowania poziomów postaci? Było i to na każdym kroku. Nie przypominam sobie sytuacji, żeby mając przykładowo 15 level, zabijać bossy na przysłowiowego "jednego hita". Tak. Otoczenie awansowało razem z nami, czy się to komuś podobało, czy nie.

Edytowano przez Wuwu1978
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i oczywiście jak w przypadku wszystkich TES, znów nam się na forum robi mała wojenka o "prawdę, kłamstwa i najlepszego The Elder Scrolls". Czy na prawdę nie można już zostawić tego tematu w spokoju?. Przecież i tak nikt tu nikogo do własnych "racji" nie przekona. Dla jednych rewelacyjny był Morrowind. Innym do gustu przypadł Oblivion, a jeszcze inni uważają że Skyrim jest jak do tej pory najlepszą odsłoną serii. Każdy chyba swój rozum ma, i wie najlepiej co było dla niego FAJNE a co nie, prawda?. Może darujemy sobie pisanie o tym, jak to komuś jest żal miłośników "praprzodka prawdziwych sandboxów", lub "casualowych fanów level scallingu i fast travel". Spójrzmy prawdzie w oczy. Ani Morrek, ani Skyrim nie są grami idealnymi. Mają zalety, jak i wady, a z tego co czytam niektórzy usilnie starają się wyolbrzymiać plusy swojego faworyta, próbując przy okazji wmówić innym że zalety jego wybranej gry są tak na prawdę wadami!!!. Warto się tak męczyć?.

Edytowano przez Dexter666
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lord Nargogh

Mógłbyś rozwinąć wątek znalezionej maski i ich zestawu?

Co do dyskusji o wyższości danej części nie chcę się wtrącać, bo swoje zdanie na temat każdej części już wyraziłem. Powiem natomiast na temat rzekomej nudy i krótkości Skyrim.

Obecnie na liczniku mam 97 godzin (pogrywam od dnia premiery). Obecnie mam zakończony wątek główny, ukończone 39 zadań ( 12 pobocznych, 18 głównych, 7 deadrycznych, 2 dla towarzyszy).

Jednocześnie w dzienniku mam 16 oczekujących dużych zadań i około 30 w zakładce "różne", z których może ze 3 są generowane losowo (nagroda za bandytów itd) na które tak narzekają poniektóre osoby. Żadna gildia praktycznie jeszcze nie ruszona i mnóstwo zadań nie wziętych. Ogrom terenu poza miastami jeszcze nie zwiedzony.

To by było na tyle...

Aha, jeszcze odnośnie lvl scaluingu. Obecnie mam 42 lvl i od czasu do czasu udaje mi się znaleźć przedmioty ebonowe, przeważnie w "końcowych" skrzyniach i semi bossach. Magiczne przedmioty które znajduje przy bandytach itd nie są zbyt silne, a z kolei w miejscach bardziej niedostępnych (np krasnoludzkie podziemia, leże smoka itd) udało mi się znaleźć kilka itemów magicznych które dają premię bliską tej którą mam przy 100 pkt zaklinania - choćby 2 pierścionki które dają 60 kondycji i 30% prędkości regeneracji (przy moim max zaklinaniu kolejno 62 i 31%). Czyli gdyby moja postać nie parała się zaklinaniem spokojnie mógłbym uznać je za potężne.

Edytowano przez SplaTt333
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pisałem długiego posta, ale go usunąłem, bo szkoda czasu na taką "dyskusję". Napiszę tylko, że można się pośmiać z tych hmm... "konkretów" Nargogha. I zarazem spytać, czy grafika naprawdę tak wpływa na Waszą ocenę gier.

@up

Myślałem podobnie o tych questach, dopóki nie zacząłem wykonywać coponiektórych, za wyczyszczenie jaskini z dreugarów dostałem 100 sztuk złota, to przestałem.

Edytowano przez Cmb
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SplaTt333 - o to trzeba pytać optiego, bo od niego się o tym queście dowiedziałem. W każdym razie znam położenie dwóch masek, każdą znalazłem podczas gry inną postacią - jedna jest w Volskygge, a druga tam, gdzie Laska Magnusa (nie pamiętam nazwy lokacji :()

@UP - można się pośmiać, ale myślę że wszyscy dalej są zbyt zajęci chichotaniem z Twojego 'Skyrim to bardzo krótka gra', żeby znaleźć powód do śmiechu w mojej wypowiedzi (zresztą - patrz post nad swoim) ;] Poza tym - >>Pisałem długiego posta, ale go usunąłem, bo szkoda czasu na taką "dyskusję"<< == "Nie mam już argumentów, poddaję się".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W każdym razie znam położenie dwóch masek, każdą znalazłem podczas gry inną postacią - jedna jest w Volskygge, a druga tam, gdzie Laska Magnusa (nie pamiętam nazwy lokacji :()

Ta lokacja to

Labyrinthian, a maskę upuszcza, strzegący laski boss

Nawiasem mówiąc nie miałem pojęcia, że może być jeszcze coś lepszego od niej, w czego skład będzie wchodziła :) Dla mnie, jako niezbyt doświadczonego maga to i tak skarb :) Aż zacznę zwiedzać ruiny w poszukiwaniu czegoś ciekawego, po tym, co przeczytałem w poście Lorda :)

@UP - można się pośmiać, ale myślę że wszyscy dalej są zbyt zajęci chichotaniem z Twojego 'Skyrim to bardzo krótka gra'

Aha :laugh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SplaTt333 - o to trzeba pytać optiego, bo od niego się o tym queście dowiedziałem. W każdym razie znam położenie dwóch masek, każdą znalazłem podczas gry inną postacią - jedna jest w Volskygge, a druga tam, gdzie Laska Magnusa (nie pamiętam nazwy lokacji :()

@UP - można się pośmiać, ale myślę że wszyscy dalej są zbyt zajęci chichotaniem z Twojego 'Skyrim to bardzo krótka gra', żeby znaleźć powód do śmiechu w mojej wypowiedzi (zresztą - patrz post nad swoim) ;] Poza tym - >>Pisałem długiego posta, ale go usunąłem, bo szkoda czasu na taką "dyskusję"<< == "Nie mam już argumentów, poddaję się".

Nie, ale napisałem już kilka postów to pomyślałem, że się tylko będę powtarzał. Skoro dla Was jest ta gra długa to macie bardzo małe wymagania polegające na wybijaniu wszystkiego co się rusza nie czekając na nagrodę.

A to co pisałem - między innymi o tym, że 90% Twoich konkretów występowało w Morrowindzie, a jedyną różnicą chyba jest grafika, która tak Ci przypadła do gustu. Ja wolę np. grać w Planescape Torment niż w NWN2 i nie patrzeć na efekty wizualne tylko cieszyć się rozgrywką. Ale co kto woli - zwiedzanie 1000000 grobowców w celu znalezienia "Ostrza mrozu" o statystykach żelaznego miecza +5 obrażeń od zimna, czy przejść 10 "nudnych" grobowców zrobionych z pomysłem (a nie "idź dłuższą drogą, bo krótsza zawaliła się po raz n przy okazji omijając takie same pułapki", co dla Ciebie jest wielkim atutem), nie zastanawiając się gdzie iść bo przecież wszystko jest zaznaczone. Chylę czoła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...