Skocz do zawartości
niziołka

Studia

Polecane posty

Muszę przestać odwiedzać ten temat, bo mnie zasmucacie. Najpierw Arnie roztacza przede mną piękną wizję studiów bez łaciny, a potem Niziołka z Trymusem piszą o ciekawych zajęciach z tegoż języka. Ja niestety miałem tego pecha, iż wszystkie panie jakie spotkałem, zajmujące się językiem łacińskim tudzież prawem rzymskim, były mentalnie identycznie nudne.

W każdym razie, jeśli mój wykładowca próbował w ten sposób wytłumaczyć ideę platońską, to nie bardzo mu to wyszło... Poza porównywaniem parapetu czy pleców kolegi/koleżanki do stołu, niewiele osób wie, o co tak naprawdę w tym chodzi.

O krzesłowatości jeszcze nie słyszałam, była tylko kulistość. No i stołowatość.

Dla mnie platonizm jest bardzo jasny, zwłaszcza w swej nowoczesnej - liczbowej formie, zaprezentowanej przez Rogera Penrose'a. Choć filozofia była fakultatywna, to uwielbiałem się jej uczyć i nie opuściłem żadnego wykładu. To zasługa świetnego profesora, na którego miałem szczęście trafić. Nie dość, że ciekawie mówił o filozofii, to jeszcze podzielał moje zainteresowania i zawsze chętnie ze mną dyskutował po zajęciach o interpretacji zjawisk kwantowych. Nr 2 w osobistym rankingu wykładowców.

Edytowano przez ...AAA...
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie też nie ma jako-takiej łaciny obowiązkowej. Co prawda jestem na administracji, ale mój rocznik, tyle że na prawie, też ma zapewnioną tylko możliwość korzystania z nauki tego języka. Ma się to zmienić na drugim poziomie - nasz IV i V rok. Pożyjemy - zobaczymy. Na razie raczej nie nastraja mnie to optymizmem, bo mądrymi słówkami to petenta w urzędzie zagadam może ze dwa razy, a sędziego co najwyżej wkurzę, że się wymądrzam (przynajmniej z opowieści kadry profesorskiej) :P

Filozofię również uwielbiam i pewne ciekawe założenia w platonizmie widzę, aczkolwiek nie mogę ich w pełni przyjąć, ze względu na nie do końca jasną naturę uniwersum. Nazwisk autorów nie rzucali, tak jak i ja nie rzucałem ("zwyczajny" brak pamięci do nazwisk), ale dyskusje, jeśli się zna terminologię i umie się rozmawiać, to pyszne danie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez pierwszy semestr uczyła nas pani, która wymagała od nas od razu w pierwszym semestrze (przy 1,5h/tydzień) znajomości całej gramatyki łacińskiej (wraz z jednym czasem, co do którego filologowie nie są pewni, czy istnieje), korzystając z tekstu o Militadesie Neposa (a także dobrej wymowy, tłumaczenia tekstów i tak dalej). Sprawę utrudniał jeszcze fakt, że zdaniem moich kolegów- ponoć jest bardzo atrakcyjna, choć charakterek miała taki, że mieliśmy ochotę się zadźgać indeksami.

Niziołka, normalnie mam wrażeniem, jakbyś mówiła o mojej pani od łaciny... Ja jestem na filologii klasycznej z cywilizacją śródziemnomorską i raptem po miesiącu mamy tyle materiału do ogarnięcia, że po tych studiach będę mistrzem łaciny... Na dodatek pani jest strasznie zgryźliwa i bez pohamowania najzwyczajniej w świecie z nas drwi. Makabra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę przestać odwiedzać ten temat, bo mnie zasmucacie. Najpierw Arnie roztacza przede mną piękną wizję studiów bez łaciny, a potem Niziołka z Trymusem piszą o ciekawych zajęciach z tegoż języka. Ja niestety miałem tego pecha, iż wszystkie panie jakie spotkałem, zajmujące się językiem łacińskim tudzież prawem rzymskim, były mentalnie identycznie nudne.

Ja od łaciny trzymam się z daleka. Paremie oczywiście musiałem opanować na egzamin z prawa rzymskiego, ale już nauką nowego (a w zasadzie bardzo starego) języka nie chcę sobie zaprzątać głowy. Pracy trzeba na to sporo poświęcić, a korzyści niewiele. Zresztą z moim entuzjazmem do języków bym wiele nie osiągnął, raz się zapisałem na duński, to uciekłem po 2 miesiącach :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niziołka, normalnie mam wrażeniem, jakbyś mówiła o mojej pani od łaciny... Ja jestem na filologii klasycznej z cywilizacją śródziemnomorską i raptem po miesiącu mamy tyle materiału do ogarnięcia, że po tych studiach będę mistrzem łaciny... Na dodatek pani jest strasznie zgryźliwa i bez pohamowania najzwyczajniej w świecie z nas drwi. Makabra.
Hm, a uczysz się we Wrocławiu?:) I pytanie kontrolne - czy nie potrafi nie mówić przez chwilę o tym, czego to ona nie umie (łącznie ze studiami medycznymi - które, o ile się nie mylę, ostatecznie okazały się jednym kursem, na który chodziła w ramach badań nad pracą, tudzież 'nauczyłam moją kilkuletnią kuzynkę łaciny i już się nią płynnie posługuje, jak fachowiec!). Doceniam, jeśli ktoś wiele umie, ale mamy doktorów i profesorów kilkudziesięciokrotnie skromniejszych od niej ;)

Zresztą z moim entuzjazmem do języków bym wiele nie osiągnął, raz się zapisałem na duński, to uciekłem po 2 miesiącach smile_prosty.gif.
Przynajmniej ciesz się, że mogłeś się zapisać ;) Jedyna nauka języka irlandzkiego jest w KULu, więc muszę się uczyć na własną rękę, z samego podręcznika... Na szczęście czytany język mi wystarczy, a już po kilkunastu lekcjach jestem w stanie złapać pojedyncze słowa nawet ze średniowiecznego manuskryptu :) Aczkolwiek jeszcze mnóstwo, mnóstwo pracy przede mną, bym mogła nazwać swój poziom nauki języka choćby 'podstawowym' ;)

Filozofia - nie korzystaliśmy z Tatarkiewicza, tylko z różnego typu tekstów wybranych; głównie dzieła, a nie opracowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przynajmniej ciesz się, że mogłeś się zapisać ;)

Lektoratów do wyboru na UW jest w bród, łącznie z suahili :). Duńskiego akurat nigdy wcześniej nie było i zapisałem się na pierwszy semestr jego nauki na uniwersytecie. Zajęcia były w porządku, prowadzący był pełen entuzjazmu, ale niestety tego entuzjazmu zabrakło mi. Żeby się nauczyć języka, trzeba w to włożyć dużo pracy, a ja nie miałem na to czasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, a uczysz się we Wrocławiu?

Nie, studiuję na Uniwersytecie Gdańskim. Najwidoczniej wśród belfrów także występują klony ;p

I pytanie kontrolne - czy nie potrafi nie mówić przez chwilę o tym, czego to ona nie umie

Nie, ten opis pasuję do mojego wykładowcy od historii sztuki starożytnego Wschodu... Moja pani od łaciny nieustannie uświadamia nam, że jesteśmy idiotami, których nauka łaciny w ogóle nie interesuje...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Offence is taken, not given" => nie jestem obrażany, jeśli nie czuję się obrażony. Dlatego mam najzupełniej w nosie, jeśli ktoś twierdzi, że moja grupa składa się z bezmózgów. To świadczy o tej osobie, nie o nas.

Co do ciekawych wynalazków - mój pańcio od analizy zespolonej (bo w zasadzie tym są tzw. metody matematyczne mechaniki) jest rozkoszny. Tworzy piękne strony internetowe, używa słów, których nie tłumaczy, gdyż są za trudne (np. zwartość), jest jedynym w Polsce użytkownikiem niektórych słów (po zgooglowaniu ich otrzymujemy tylko stronę z naszymi zadaniami treningowymi :P) generalnie traktuje nas jak bardzo pilnych i obeznanych z matematyką wyższą studentów (co jest jednym z poglądów, gdyż jego postawa jest wieloznaczna). Wierzcie mi - wolicie być idiotami. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba rzeczywiście wolałbym być idiotą...

Ja pamiętam z Poznania pewnego sędziwego profesora, który wykładał nam językoznawstwo. Wiedzę miał sporą, opowiadał o dość skomplikowanych sprawach z pogranicza symboli, filozofii, językoznawstwa i tym podobnych. Dopiero będąc na 3 wykładach pod rząd zaczynałem powoli czaić o co chodzi. Na dodatek profesor rzeczony nie miał najszczęśliwszego akcentu angielskiego, co dodatkowo utrudniało słuchanie. Co ciekawe - gdy zapodawał cytatami, to wydawało się, że lepiej mówi po niemiecku i francusku ;) Ale ponoć, gdy ktoś kiedyś go poprosił o prowadzenie zajęć po polsku, to się wziął i pogniewał.

Nie wspominam nawet, że miałem strasznego buca za dziekana. Całe szczęście odszedł jeszcze za mej bytności. Zmiana była zdecydowanie na lepsze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie. Potrzebuje Waszej pomocy. Zapewne wielu z Was studiuje, studiowało lub też zamierza studiować. Potrzebuję Waszej opinii na temat wad i zalet studiów dziennych i zaocznych. Musze napisać na ten temat artykuł i mam nadzieję, że mi pomożecie. Jeśli macie coś istotnego do przekazania to proszę albo na PW albo tutaj. Liczę na spory odzew i z góry dziękuje. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzienne znam z praktyki, zaoczne - z obserwacji ;)

Dzienne

Zalety:

- Ma się więcej zajęć i jest się poważniej traktowanym - zarówno przez wykładowców, jak i pracodawców

- na zajęcia i egzaminy obowiązuje znacznie więcej materiału - czyli trzeba się więcej uczyć

- Dużo łatwiej jest stać się specjalistą w dziedzinie, którą się studiuje

- Konferencje i kółka specjalistyczne odbywają się właśnie w tym czasie

- Ma się dwa dni (lub więcej - przy szczęśliwym układzie zajęć) albo na dodatkową naukę, albo na odpoczynek psychiczny - a obydwa dobrze wpływają na ostateczne wyniki

Wady:

- tak naprawdę studia dzienne też są płatne - więcej podręczników, więcej materiałów na poszczególne zajęcia...

- na egzaminy potrafi być czasem tyle materiału, że może brakować czasu na życie prywatne - o pracy na weekend nie wspominając

- trzeba się naprawdę przykładać, by wśród innych studentów dziennych się pozytywnie wyróżniać i zwiększyć swoją szansę na pracę

- jeśli coś pójdzie nie tak ze studiami, zostaje się na lodzie i obiektywnie - z kilkoma straconymi latami (bo często to, czego się nauczyło, a na co się nie ma papierka, może być co najwyżej pociechą dla samego siebie)

Zaoczne

Zalety:

- pozwala naraz pracować i się uczyć, więc po skończeniu studiów ma się więcej możliwości pracy (ale może niekoniecznie - lepszej jakościowo od dziennych)

- jeśli posiada się dużo pieniędzy, można np. studiować tylko zaocznie, a w ciągu tygodnia uczyć się samodzielnie i dodatkowo na uczelnię, lub jeszcze ostrzej - spróbować naraz robić pokrewne studia dzienne i zaoczne.

- studia zaoczne są możliwością nie tylko dla osób pracujących w ciągu tygodnia, ale i zajmujących się rodziną/ domem.

Wady:

- wielu wykładowców lekceważy takich studentów, tak samo jak pracodawcy

- sami współstudenci mogą ciągnąć całą grupę w dół uważając, że 'skoro płacą za studia, to zdanie im się należy - uczyć się nie muszą'

- po powrocie z pracy często mogą czekać materiały do przeczytania na zajęcia - trudno o odpoczynek - i zajęcia ściśnięte w 2 (lub 2,5) dnia dają znacznie mniej efektów przez przemęczenie studenta po którejś godzinie nauki

- też są dodatkowe koszta - jak podręczniki i tak dalej, tylko może mniej. Z drugiej strony - czasem wręcz trzeba żywić się na mieście, by przez cały dzień nauki zjeść choć 1 ciepły posiłek

- tryb studiów nie ma aż takiego znaczenia, jak własna pracowitość - leniwi studenci dzienni są gorsi od pracowitych zaocznych, ale łatka 'gorszych' i tak zostaje przy zaocznych. Dzienne dają po prostu znacznie lepsze możliwości, których czasem nawet pracowitość nie pozwoli przeskoczyć

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam małe pytanie do studentów politechniki. Zapewne zetknęliście się z pismem technicznym. Odnośnie tego zagadnienia mam pytanie. Jutro czeka mnie kolokwium z PZK i jednym z zadań będzie podpisanie się pismem technicznym. Mam rozumieć, że podpisać się będę musiał bez pomocy papieru milimetrowego? Może i głupie pytanie, ale z pismem technicznym mam styczność od dwóch dni dopiero ;). Trudne to nie jest, ale bez papieru milimetrowego bardzo pracochłonne. Swoją drogą politechnika to naprawdę ciekawa uczelnia. Tam dają mi wskazówki do nauki a niczego nie uczą :P Czy to pismo techniczne czy geometria wykreślna, wszystko muszę pojąć i nauczyć się sam. Wiedziałem, że takie studia są trudne, ale czasami zastanawia mnie tok myślenia moich wykładowców.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat pismo techniczne powinno być najmniejszym problemem. Nie sądzę, żeby się Was strasznie czepiali o milimetr w te czy wewte, chyba że na SiMR-ze są inne zwyczaje. Jeśli faktycznie będziesz miał do narysowania przedmiot i zwymiarowanie go (co mniej więcej wywnioskowałem z szybkiego wywiadu guglowego ;)), to bardziej się skup na tym, jak się wymiaruje i rysuje gwinty, bo to podstawa, no i oczywiście tego typu rzeczy, jak który rzut wybrać jako główny i które wymiary podać, żeby było wiadome dla wykonawcy, a nie przewymiarowane. Ostatnie rzeczy wymagają sporej wprawy i wiedzy na temat wytwarzania, wiec raczej nikt cudów od Was na pierwszym semestrze nie powinien wymagać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wady:

- tak naprawdę studia dzienne też są płatne - więcej podręczników, więcej materiałów na poszczególne zajęcia...

U mnie nie zanosi się żebym w I semestrze użył jakieś książki, choć na pewno później to się zmieni, ale za dużo pewnie ich tak nie będę używał. Taki kierunek: informatyka więc wszystko mamy raczej elektronicznie.

Współczuje tutaj w tej kwestii studentom humanistycznym, mój brat na prawie potrafi wywalić 400zł na same podręczniki i kodeksy.

- jeśli coś pójdzie nie tak ze studiami, zostaje się na lodzie i obiektywnie - z kilkoma straconymi latami (bo często to, czego się nauczyło, a na co się nie ma papierka, może być co najwyżej pociechą dla samego siebie)

Druga zaleta mojego kierunku kształcenia: w branży informatycznej papierek mało się liczy. I więc jak mi się nie uda zrobić inżyniera to i tak mogę zostać wolnym strzelcem bez studiów (ale w tym wypadku trzeba być dobrym a to jest już trudne). Z tego co wynika z moich obserwacji to pracodawcy najpierw pytają programisty co umie a potem każą to udowodnić.

Edytowano przez Civril
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od harcerzy i w zależności od tego jaki kierunek i na jakiej uczelni. Sam jestem na dziennych, znam sporo osób na zocznych, a i same anegdoty niektórych prowadzących świadczą o różnicach w poziomie nauczania między tymi dwoma grupami.

- Ma się więcej zajęć i jest się poważniej traktowanym - zarówno przez wykładowców, jak i pracodawców

Jeśli ma sie w CV przepracowane całe studia i to w branży związanej z kierunkiem, to myśle, że mało który pracodawca się będzie długo zastanawiał, czy wziąć kogoś z doświadczeniem, czy z dziennym trybem studiów

- na zajęcia i egzaminy obowiązuje znacznie więcej materiału - czyli trzeba się więcej uczyć

To fakt, na zaoczanych można się bardziej "opierdzielać", co nie znaczy, że dzienne trzeba przechodzić na maksymalnej mobilizacji. U mnie na kierunku jest gro "ślizgaczy", którzy zaliczają wszystko bokiem bez większego udziału pracy włąsnej.

- Dużo łatwiej jest stać się specjalistą w dziedzinie, którą się studiuje

I tak i nie. Wiadomo, że podczas dziennych przyswoi się więcej materiału i zdobędzie więcej wiedzy niż na zaocznych. Pytanie czy wiedzy użytecznej. Jeśli ktoś jest na zaocznych i równolegle pracuje przy tym co studiuje, to mogę się założyć, że więcej się nauczy w tej pracy niż na studiach. Niemniej uczelnia potrafi dać podstawy teoretyczne, które w niektórych dziedzinach są niezbędne, a poprzez praktyke się ich nauczyć nie da, lub byłoby to bardzo uciążliwe obniżając jednocześnie wydajność pracownika

- Konferencje i kółka specjalistyczne odbywają się właśnie w tym czasie

Nie byda cwaniakował, bo tylko w jednym kole naukowym działałem i to krótko, a konferencje to niestety w większości wypadku ściema, chyba, że mówimy o naukowych, ale te rzadko kiedy tyczą się szarego studenta

- Ma się dwa dni (lub więcej - przy szczęśliwym układzie zajęć) albo na dodatkową naukę, albo na odpoczynek psychiczny - a obydwa dobrze wpływają na ostateczne wyniki

Wady:

- tak naprawdę studia dzienne też są płatne - więcej podręczników, więcej materiałów na poszczególne zajęcia...

Przez 5 lat kupiłem jeden podręcznik. Prócz tego kilka książek związanych z tematyką, ale nie powiedziałbym, że niezbędnych. Poza tym są biblioteki, trzeba tylko mieć refleks i wiedzieć kiedy, gdzie i czego szukać :D, ale to efekt typu studiów, tak jak Civril wspomniał

- na egzaminy potrafi być czasem tyle materiału, że może brakować czasu na życie prywatne - o pracy na weekend nie wspominając

Wiksyz problem ydeczdowanie maj w tej kwestii zaoczni

- trzeba się naprawdę przykładać, by wśród innych studentów dziennych się pozytywnie wyróżniać i zwiększyć swoją szansę na pracę

Też zależne od kierunku. IMO wyrózniać to się trzeba na rynku pracy, a nie na uczelni. Niekoniecznie musi być to ze sobą powiązane, więcej punktów mogę sobie nabić biorąc udział w pobocznych projektach poza uczelnią niż chwaląc się tym co robiłem na zajęciach, nawet jesli byłem w tym najlepszy

- jeśli coś pójdzie nie tak ze studiami, zostaje się na lodzie i obiektywnie - z kilkoma straconymi latami (bo często to, czego się nauczyło, a na co się nie ma papierka, może być co najwyżej pociechą dla samego siebie)

Zaoczne

Zalety:

- pozwala naraz pracować i się uczyć, więc po skończeniu studiów ma się więcej możliwości pracy (ale może niekoniecznie - lepszej jakościowo od dziennych)

Jesli ktoś przez 5 lat pracował w macu to mu to niewiele daje. Nie żebym się nabijał z takich osób, często zaoczne to po prostu dla ludzi konieczność, bo nie maja inne szansy, żeby się na studiach utrzymać. Niemniej wkręcić się do czegokolwiek związanego z kierunkiem studiów, jak najbardziej dla zaocznych wskazane :)

- jeśli posiada się dużo pieniędzy, można np. studiować tylko zaocznie, a w ciągu tygodnia uczyć się samodzielnie i dodatkowo na uczelnię, lub jeszcze ostrzej - spróbować naraz robić pokrewne studia dzienne i zaoczne.

- studia zaoczne są możliwością nie tylko dla osób pracujących w ciągu tygodnia, ale i zajmujących się rodziną/ domem.

Wady:

- wielu wykładowców lekceważy takich studentów, tak samo jak pracodawcy

Tru :)

- sami współstudenci mogą ciągnąć całą grupę w dół uważając, że 'skoro płacą za studia, to zdanie im się należy - uczyć się nie muszą'

Też tru

- po powrocie z pracy często mogą czekać materiały do przeczytania na zajęcia - trudno o odpoczynek - i zajęcia ściśnięte w 2 (lub 2,5) dnia dają znacznie mniej efektów przez przemęczenie studenta po którejś godzinie nauki

- też są dodatkowe koszta - jak podręczniki i tak dalej, tylko może mniej. Z drugiej strony - czasem wręcz trzeba żywić się na mieście, by przez cały dzień nauki zjeść choć 1 ciepły posiłek

- tryb studiów nie ma aż takiego znaczenia, jak własna pracowitość - leniwi studenci dzienni są gorsi od pracowitych zaocznych, ale łatka 'gorszych' i tak zostaje przy zaocznych. Dzienne dają po prostu znacznie lepsze możliwości, których czasem nawet pracowitość nie pozwoli przeskoczyć

Ci "którym się chce" w miażdżącej ilości wypadków wygrywają. Z ostatnim zdaniem się nie zgodzę, dzienne nie dają buk wie czego. Pracowici na zaocznych mają większe szanse miec się lepiej po studiach, jednak trza brać pod uwagę, że faktycznie bywają tygodnie kiedy jest to cięzka orka. Poza tym nierzadko są problemy z sesją egzaminacyjną, bo pracodawcy chcą mieć pracownika 80h w tygodniu od 8-16, a egzaminy często są wyzaczane na piątek i jak się ma wrednego szefa, to nie popuści i jest problem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj nie zgodzę się, że dzienni są lepiej traktowani od zaocznych. Właśnie zaoczni z racji, że płacą, są traktowani lepiej, jako, że płacą, są też lepiej zmotywowani do nauki (jeśli oczywiście tatuś albo mamusia im nie sypią jak z rękawa, tylko muszą sami płacić). Mój kolega z 4 roku prawa mi to powiedział dość dosadnie. On sam usłyszał to od wielu egzaminatorów, którzy nawet żartowali "chcesz się poopieprzać - idź na dzienne". Ze swojego doświadczenia myślę, że więcej taki się nauczy przez te 3 dni ciągłej pracy niż ja przez tydzień, ale 2 zajęcia dziennie/często dni wolne, przez co wiele zajęć przepada, studenci dzienni zazwyczaj mieszkają w środowisku uniwersyteckim więc częściej imprezują (zaoczni dojeżdżają) przez co wyniki w nauce cierpią. Sam to niestety przeżywam :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj nie zgodzę się, że dzienni są lepiej traktowani od zaocznych. Właśnie zaoczni z racji, że płacą, są traktowani lepiej, jako, że płacą, są też lepiej zmotywowani do nauki (jeśli oczywiście tatuś albo mamusia im nie sypią jak z rękawa, tylko muszą sami płacić). Mój kolega z 4 roku prawa mi to powiedział dość dosadnie. On sam usłyszał to od wielu egzaminatorów, którzy nawet żartowali "chcesz się poopieprzać - idź na dzienne"
U nas [studia humanistyczne, dzienne] jest wręcz przeciwnie 'nie jesteście jakimiś zaocznymi, macie przerobić też lekturę x i y', 'pański egzamin był na poziomie zaocznym', 'gdyby był pan studentem zaocznym, to bym tak kiepską wypowiedź panu zaliczył' (choć są to raczej pojedyncze wypowiedzi, słyszane od różnych wykładowców raz na parę miesięcy, a nie nagminne). I jak już pisałam - rzeczywiście na egzamin obowiązuje ich nawet 2x mniej materiału, niż nas.

W każdym razie, podsumowując rozmowę - podejrzewam, że każdy nasz wypadek znalezienia pracy będzie jednostkowy, po ukończonych studiach sami się przekonamy.

Jednak pozostając w temacie studiów i płacenia za nie - właśnie w ubiegłym tygodniu się dowiedziałam, że za średnią 4.85 i działalność w samorządzie dostałam stypendium naukowe :happy: (i kolejną propozycję pracy, ale już mniej związanej z kierunkiem studiów :wink: )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja miałem raz, w wyniku nieobecności na pierwszym terminie, możliwość uczestniczenia w egzaminie razem z zaocznymi. I nikt specjalnie się nie krył z tym, że (mimo teoretycznie tego samego programu) piszemy dłużej, bo mamy trudniejsze zadania (oni mieli przykłady z zajęć ze zmienionymi danymi, lub pytania testowe z zajęć, z wymieszanymi odpowiedziami), a na moje pytanie o treści "jaki mamy przyjąć koszt kapitału" 80% sali popatrzyła na mnie jak na debila. Oczywiście jest trochę ludzi, którzy pracują i się uczą płacąc sobie za studia samemu, w związku z tym mają ciśnienie na naukę (sam znam kilku takich), ale jest to, przynajmniej u nas, zdecydowana mniejszość. Niestety, mój wydział żyje z zaocznych (i to całkiem dobrze), więc nie sądzę, żeby się to zmieniło.

Pozdrawiam,

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaoczne

Wady:

- wielu wykładowców lekceważy takich studentów, tak samo jak pracodawcy

a tutaj się nie zgodzę z autopsji. Jeśli przez cały okres studiów przepracuje się w danym fachu np. tak jak ja studiuję budownictwo na PW i pracuję w budowlance to po skończeniu studiów będę miał większe doświadczenie w praktyce bo przeważnie tego oczekują pracodawcy.

- sami współstudenci mogą ciągnąć całą grupę w dół uważając, że 'skoro płacą za studia, to zdanie im się należy - uczyć się nie muszą'

to już zależy chyba od grupy i od kierunku studiów. U mnie tak było na pierwszym semestrze gdzie z 200 studentów zostało 90, a na III już 70kilku. Ci co mieli takie podejście do studiów normalnie odpadli i nie pomogło to, że płacą.

- po powrocie z pracy często mogą czekać materiały do przeczytania na zajęcia - trudno o odpoczynek - i zajęcia ściśnięte w 2 (lub 2,5) dnia dają znacznie mniej efektów przez przemęczenie studenta po którejś godzinie nauki

Jeśli dobrze rozplanuje się naukę to ma się czas na wszystko.

Tak naprawdę jedne i drugie studia są dobre bo nie ma złych czy dobrych. Idąc na zaoczne powinieneś pójść do pracy czyli szybciej się usamodzielnić ale to też nie jest reguła :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam takie pytanko: czy ktoś z Was chciał pracować w Policji? Jeśli tak to na jakie studia się wybrał? Nie mam zupełnie pojęcia od czego zacząć, zwłaszcza, że z tego, co czytałem, jeżeli chcesz się uczyć w Wyższej Szkole Policyjnej musisz już być policjantem o-O...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy czy chcesz być policjantem, czy pracować cywilnie w policji jako np. technik, labornat etc. Do tego pierwszego wystarczy matura, ew. tytuł magistra dodatkowo zwiększa szanse przy procesie rekrutacyjnym, ale tylko po kierunkach uznawanych za przydatne policji - administracja, prawo, ekonomia, socjologia, psychologia, politologia i informatyka.

Co do szkoły w Szczytnie, to są tam chyba jakieś kierunki cywilne, niemniej aby studiować te mundurowe trzeba być funkcjonariuszem. Tak więc najpierw się rekrutujesz do Policji, a potem starasz dostać do Szczytna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...