Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie VIII

Polecane posty

Tolerancja powinna działać w dwie strony, a niektóre grupy w naszym społeczeństwie są po prostu przewrażliwione na punkcie swojej inności. Jak już pisaliście, nie przeszkadza mi jak ktoś je sałatę, ślimaki, żaby, skorpiony, ale niektórzy jak sobie ubzdurają, że to co oni robią jest słuszne i prawdziwe to włącza im się od razu chęć zbawiania świata i ratowania biednych krówek przed zjadaniem, świnek przerabianych na szynkę itd. Nic mi do twoich roślinek, więc wara od mojego schabowego!

Szacunek należy zdobyć.

Zależy jeszcze co rozumiemy przez szacunek. Ja staram się być miły dla wszystkich ludzi, których spotykam przypadkowo na swojej drodze (wyjątki od reguły się znajdą, a jak nie jestem przecież święty), ale czy to już jest "szacunek" czy tylko szanowanie innych?

"*Holy smiles* Żałoba narodowa *Holy keeps smiling*".

Twoje myśli są po prostu... zbyt niepolityczne, aby mogły być tolerowane przez ludzi opłakujących śmierć innych ludzi, których prawdopodobnie nawet nigdy nie spotkali.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak komuś pasuje zjadanie kamieni to proszę bardzo, czemu ma mi to przeszkadzać? Wszystko jest w porządku dopóki mnie nie będzie zmuszać do jedzenia owych kamieni.

No tak, też nie zamieszam go zmuszać do czegokolwiek ale to mi przy okazji nie przeszkadza uważać kogoś kto je kamienie uważać za skończonego idiotę.

Tolerować coś to to coś przecierpieć. Ja nie mam aż tak emocjonalnego stosunku do poglądów innych ludzi. Jak już wspominałem, ja je po prostu przyjmuję do wiadomości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4) świętować urodziny Yenny. Gdyby ktoś miał czelność zapomnieć, są w przyszłą niedzielę, 7 marca i będą bardzo ważnymi urodzinami. :icon_cool:

Uuu... No to teraz zacznie się festiwal udawania, że wszystkich to obchodzi :happy: Czy dziwnie zabrzmi teraz, że mnie obchodzi? :tongue: A tak serio - ciekawym kto popisze się najbardziej komplementująco-oryginalnymi życzeniami.

a ostatnio nawet Florence + The Machine, która musi najwyraźniej zawierać w sobie jakieś podprogowe blasty, skoro tak bardzo oszalałam na jej punkcie

Florence ze swą Maszyną po prostu gwałci przez uszy swym tekstowo-muzycznym szaleństwem. Psie dni się skończyły, a bez rozbitych na głowie talerzy nie ma miłości.

Garnitur wraz z butami, koszulą i innymi pierdołami kosztuje w granicach 600-1500 zł

A pupa prawda. Ja tam nigdy specjalnie za garniturami nie przepadałem, ale od pewnego czasu nawet lubię się 'odstawić'. Zupełnie inna sprawa, że ani razu za garnitur nie zapłaciłem więcej niż 400 zł, nawet za ślubny. Trzeba po prostu wiedzieć, gdzie takowy znaleźć i ewentualnie mieć nieco szczęścia z rozmiarem (choć w większości miejsc sprowadzą odpowiedni). A co do butów... Cóż, na mnie nie ma mocnych. Czy zimowe, czy letnie, czy drogie, czy tanie... I tak zniszczę, rozwalę, sponiewieram. Nie wiem czy to kwestia chodu, moich stóp czy kiepskości obuwia w ogóle, ale rzadko które przetrzymują pełen sezon.

Tak samo ze spodniami, które niemiłosiernie szybko przecierają mi się w kroku. Taka konstrukcja ud mych, że szast prast i po sprawie. A tak kiedyś lubiłem sztruksy...

A ja się zastanawiałem czemu z moich forumowych żartów nikt się nie śmieje, tylko wszyscy traktują je ze śmiertelną powagą. Zawsze i wszędzie.

Może zawsze i wszędzie to nie, ale ja sam na pewno należy do tych obiektów 'zastanawiania się'. Zgubieni są Ci, którzy emotek nie używają. A poza tym - cóż ma szaraczek użytkownik zrobić, skoro rozsiewasz wokół siebie aurę taką, a nie inną?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4) świętować urodziny Yenny. Gdyby ktoś miał czelność zapomnieć, są w przyszłą niedzielę, 7 marca i będą bardzo ważnymi urodzinami.

To ja się wstrzymam z życzeniami do 7-ego. Ale bez obaw; rok temu były, to i w tym będą. ;)

Właśnie napisałem mój 1000 post na tym forum!

W sumie gdy ja napisałem swojego tysięcznego posta, to nawet nie zauważyłem. Ale tysiąc to już coś :P

Ale pamiętaj! Nie liczy się ilość, a jakość ;]

Co do garnituru...

Podobno przez strój można zrozumieć/okazać szacunek do innych osób.

Bullshit. Toć 90% gangsterów, którzy mordują, są ubrani właśnie w garnitury :D

Ale tak na poważnie. Nie przykładam jakoś większej wagi do tego, jak jestem ubrany. Owszem, zawsze mam czyste i wyprasowane ubranie, ale trudno to nazwać strojem eleganckim. Oć, dla przykładu mam dzisiaj na sobie (oprócz bielizny) zwykłą niebieską bluzę, koszulkę Arsenalu Londyn i spodnie dżinsowe.

Czy to oznacza, że jestem nieelegancki? Chyba nie.

W takim razie dlaczego nie mam iść w takim ubraniu na egzamin z polskiego? :D Toć nie szata zdobi człowieka...Chociaż to przysłowie ma się trochę inaczej do tego, o czym mówię. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A pupa prawda.

Kurczę. O tym nie wiedziałem, wychodzi mój brak obycia w temacie. Aha - za "pierdoły" uznałem buty i koszulę, więc chyba nie pomyliłem się mocno... Mam nadzieję.

Nonkonformizm - moim zdaniem głupim jest nie zgadzać się z czymś tylko po to, by mieć zdanie odmienne od ogółu lub być oryginalnym. Nie widzę jednak powodu, by ktoś miał nie wyrażać swojego zdania, choćby różniło się mocno od tego, co mówi większość. Straszne truizmy, ale trudno mi coś bardziej konstruktywnego czy oryginalnego (;)) napisać.

Zaś a'propos wegetarianizmu - nie jestem za naciskaniem innych do przejścia na tę dietę, ale po raz kolejny nie widzę powodu, by wegetarianin nie mógł swego sposobu odżywiania polecić czy do niego zachęcać - tym bardziej, że wiele zwierząt jest zwyczajnie męczonych zanim zostaną zabite (znane wszystkim chowy klatkowe, na przykład), co naszemu wegetarianinowi przeszkadza w sposób podobny jak to, że jego sąsiad bije swoją żonę.

Na zakończenie dodam, że z mojego doświadczenia wynika, iż żarty opowiedziane z kamienną twarzą są najczęściej najzabawniejsze. Dają też swego rodzaju intelektualną satysfakcję ("ha! nie musiał do mnie mrugać, bym załapał!") ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja się zastanawiałem czemu z moich forumowych żartów nikt się nie śmieje, tylko wszyscy traktują je ze śmiertelną powagą. Zawsze i wszędzie.

Łał. Szczerze rzekłszy, jakoś mnie to nie dziwi. Co bardziej ogarnięci zgadną zapewne, czemu. :wacko:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yen... naprawdę się cieszysz że jesteś koleny rok bliżej śmierci ? Kolejny rok bliżej zmarszczek, obwisłych piersi, sflaczałego brzuszka, bólu stawów i wielu wielu innych radosnych dolegliwości :D? Jesteś dziwna :D

Latka lecą, z roku na rok coraz szybciej i szybciej, przydałby się jakiś znak STOP i możliwość cofniecia się o jakieś kilknaście wiosenek w tył :) Było by miło mieć znowu naście lat i zdawać sobie sprawę jak bardzo ówczesne problemy nie są tym czym nam się wydawało :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie. Sam do niedawna mogłem powiedzieć, że mam naście lat. A w lutym już "dwudziecha" stuknęła. ;) Człowiek sobie nie zdaje sprawy jak czas szybko leci. Zwłaszcza jak jest ciągle czymś zajęty. Dzieciństwo, którego tak kiedyś nie lubiłem praktycznie mam za sobą. Teraz to człowiek musi się martwić jak skończyć studia albo zarobić parę groszy. A kiedyś... :D Pamiętam jak będąc w gimnazjum śmiałem się z mamy, że tak miło wspomina lata szkolne. Teraz wiem, że miała rację. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy jeszcze co rozumiemy przez szacunek.

U mnie chodzi o respekt. To o czym mówisz ty to dla mnie po prostu neutralność - jak ktoś jest uprzejmy dla mnie, to i ja będę uprzejmy dla niego.

Twoje myśli są po prostu... zbyt niepolityczne, aby mogły być tolerowane przez ludzi opłakujących śmierć innych ludzi, których prawdopodobnie nawet nigdy nie spotkali.

Są moje. A w Polsce - zdaje się - ludzie umierali po to, aby każdy miał prawo do wygłaszania własnego zdania, swoich myśli. Oczywiście do pewnych rozsądnych granic, ale jednak. Jeśli zatem moja myśl nie narusza owych granic prawnych to raczej nikomu nic do niej. Prawda jest zwyczajnie taka, że jak komuś jakieś zdanie się nie spodoba to chciałby zakazać. Jakbym się pewnie nazwał BXVI (nawiązując do swojego drugiego imienia) to też znalałzby się jakiś malkotent. Ludziom nie dogodzisz, więc nawet starać się nie ma po co, bo rozsądny sam zrozumie, a nierozsądnemu wszystko będzie przeszkadzać.

Tolerować coś to to coś przecierpieć. Ja nie mam aż tak emocjonalnego stosunku do poglądów innych ludzi. Jak już wspominałem, ja je po prostu przyjmuję do wiadomości.

Ja też nie, ale jeśli miałbym wybrać odpowiednie słowo to wskazałbym właśnie na tolerancję. Moja postawa do pewnego stopnia mieści się w granicach tej definicji, więc jej używam. Nawet jeśli nie pasuje do niej idealnie. W przeciwieństwie do znaczenia słowa akceptacja. Przynajmniej ja tak sądzę.

No tak, też nie zamieszam go zmuszać do czegokolwiek ale to mi przy okazji nie przeszkadza uważać kogoś kto je kamienie uważać za skończonego idiotę.

Owszem. Są ludzie i parapety. Przeczenie temu byłoby zaprzeczaniem prawdzie. Różnica polega jednak na tym czy swoje zdanie o czyjejś parapetowości wyrazisz publicznie, czy też nie. Nie będę ukrywał, że chociaż wielokrotnie przy słuchaniu czegoś powieka mi nie drgnie to o rozmówcy mogę myśleć mniej lub bardziej pochlebnie.

Zgubieni są Ci, którzy emotek nie używają.

Ja się cieszę, że Ghost nie uległ swego czasu namowom J3drz3ja, żeby zwiększyć liczbę dostępnych emotikon na post. Stawiał oczywiście emotikonę po każdym zdaniu. Ghost w swej odmownej odpowiedzi użył zresztą prawie tej samej argumentacji co ja. Poza tym należałoby się zastanowić kto jest bardziej emo - ludzie używający emotikon, czy ludzie skromnie obywający się bez tego typu wynalazków, a stawiający na tekst.

A poza tym - cóż ma szaraczek użytkownik zrobić, skoro rozsiewasz wokół siebie aurę taką, a nie inną?

Nie jest moją winą, że ludzie przypinają mi jakąś łatkę - choć sam niejednokrotnie przeczyłem różnego rodzaju wymysłom - a potem mają do mnie pretensje, że nie postępuję zgodnie z nią lub jestem zupełnie inny i powinienem się wstydzić, że kształtuję taki wizerunek. Niczego nie kreuję, żeby była jasność. Inna sprawa, że czysta esencja mych myśli może komuś się wydać ponura, ale myślę, że tak naprawdę okazji do śmiechu mam pewnie więcej niż niejeden człowiek.

Łał. Szczerze rzekłszy, jakoś mnie to nie dziwi. Co bardziej ogarnięci zgadną zapewne, czemu.

Chcesz powiedzieć, że gmin nie jest w stanie pojąć ich głębi?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Boshe! Własnie nadszedł ten czas. Czuję go już. Już jest blisko ... Chyba dorastam powoli do decyzji jaka może pokierować moja przyszłością.

Mowa o praktykach w Ministerstwie Finansów w ramach zajęć na UW. Przyjmują tylko kilka osób, ale ze statystyki wiem, że po praktykach Cię tak łatwo nie wypuszczają. Wiem, że jeszcze do tego trochę czasu pewnie ... ale już za kilka miesięcy start. A zgłoszenia do końca miesiąca.

Az nie mogę uwierzyć, że ktoś kto nienawidzi noszenia krawatów i innych, będzie dumny z siebie mając praktyki w takim miejscu! Forumowicze strzeżcie się! I Was może dotknąć choroba zwana dojrzewaniem do takiej decyzji :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Praktyki w Ministerstwie Finansów są dla studentów UW o tyle korzystne, że z jednego miejsca w drugie można przejść w mniej niż 2 minuty :D. Wiem, że to bardziej do tematu Studia pasuje, ale raczej nie będziemy tego ciągnąć, więc napiszę tutaj - staraj się mocno o te (albo inne) praktyki. Ja poszedłem od razu po pierwszym roku do newsroomu Wirtualnej Polski na miesiąc, potem wzięli mnie na redaktora nocnego, a teraz przechodzę na etatowego (upraszczając) redaktora. Warto się starać :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za uwagi ;) Najlepsze jest to, że nadal ludzie w grupie myślą, że "może za jakiś czas" - widać nie śpieszno im, co tylko zwięszka moje szanse ;)

Arnie mam 2 pytania.

1) Jak tam Lego? Dasz wreszcie zdjęcia tego cudu? :D

2) Aaa! To dlatego tyle błędów ortograficznych na WP jest? :laugh: Choć chyba nie w tym czasie jak Ty piszesz :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aha - za "pierdoły" uznałem buty i koszulę, więc chyba nie pomyliłem się mocno... Mam nadzieję.

Ja też :happy: A tak serio - nie o ceny przecież chodzi, prawda? Mam zresztą nadzieję, że jeszcze przez długi czas do głowy mi nie przyjdzie wydawać ponad 1000 PLN za jakąkolwiek część ubioru. Nawet jeśli będzie mnie na to stać...

Latka lecą, z roku na rok coraz szybciej i szybciej, przydałby się jakiś znak STOP i możliwość cofniecia się o jakieś kilknaście wiosenek w tył :) Było by miło mieć znowu naście lat i zdawać sobie sprawę jak bardzo ówczesne problemy nie są tym czym nam się wydawało :D

Ach, ta chęć ucieczki przed coraz większą odpowiedzialnością. Ale w sumie to masz rację - ciekawie by było przeżyć niektóre sytuacje, posiadając doświadczenie i perspektywę obecnego 'siebie'. Jako, że są to jedynie czcze mrzonki, pozostawiam je sobie na inne okazje.

Ja się cieszę, że Ghost nie uległ swego czasu namowom J3drz3ja, żeby zwiększyć liczbę dostępnych emotikon na post.

Przesadzanie z emotikonami rzeczywiście zbyt wesołe nie jest. Ja nie unikam ich jak ognia, ale za to często łapię się jednej konkretnej emotikonki. Swego czasu Cardinal napisał nawet żartobliwie, że jeśli w poście znajdują się emotki ":wink:", to istnieje spora szansa, że to post Qbusia.

Nie jest moją winą, że ludzie przypinają mi jakąś łatkę - choć sam niejednokrotnie przeczyłem różnego rodzaju wymysłom - a potem mają do mnie pretensje, że nie postępuję zgodnie z nią lub jestem zupełnie inny i powinienem się wstydzić, że kształtuję taki wizerunek. Niczego nie kreuję, żeby była jasność.

Albo wina leży po obu stronach, albo po żadnej. Ciężko mi powiedzieć skąd dokładnie biorą się te wymysły, ale na pewno ich źródło znajduje się w Twoich postach. Bo i gdzie indziej? Świadomie może i tego nie robisz, ale nie da się zaprzeczyć, że masz charakterystyczny styl pisania i trudno zabronić interpretowania użytkownikom tego stylu na swój sposób.

Inna sprawa, że czysta esencja mych myśli może komuś się wydać ponura...

Już sam zwrot 'czysta esencja mych myśli' robi swoje...

Ja poszedłem od razu po pierwszym roku do newsroomu Wirtualnej Polski na miesiąc, potem wzięli mnie na redaktora nocnego, a teraz przechodzę na etatowego (upraszczając) redaktora. Warto się starać :).

Jakże to tak? W trakcie studiowania? :huh:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja poszedłem od razu po pierwszym roku do newsroomu Wirtualnej Polski na miesiąc, potem wzięli mnie na redaktora nocnego, a teraz przechodzę na etatowego (upraszczając) redaktora. Warto się starać :).

Jakże to tak? W trakcie studiowania? :huh:

W dziennikarstwie bez doświadczenia ani rusz. Nie chcę być kolejnym absolwentem, który po pięciu latach studiów budzi się z ręką w nocniku, bo papierek jest, ale praktyki żadnej. Chcę skończyć studia i już mieć konkretną ilość lat wypracowaną w profesjonalnej redakcji - przygodę w WP zacząłem zaraz po pierwszym roku studiów, więc teoretycznie mogę zdobyć dyplom i od razu mieć 4 lata pracy w zawodzie. Oczywiście nie wiem, czy się tyle utrzymam, ale tak optymistycznie zakładam ;).

Inna sprawa, że mnie też to tempo trochę zaskoczyło. To miały być tylko wakacyjne praktyki, a tu już po niespełna roku mam pracować po 8 godzin dzień w dzień. Nie wiem, na ile to pogodzę z nauką i czy w ogóle wytrzymam takie tempo (młodości trochę szkoda na pracę :P), ale taka okazja może się nie powtórzyć i głupotą byłoby ją zmarnować.

@alexiej

Rodzice chyba zabrali aparat na jakiś czas, więc mogę ew. zrobić jakieś fotki tylko komórką albo nakręcić filmik. Mam teraz zbudowany wózek widłowy sterowany via Bluetooth, więc jak będę miał chwilę czas, to zrobię filmik :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak najbardziej się zgadzam. Czasem nie wiesz czy znak jaki otrzymasz od przeznaczenia się już nie powtórzy ;) Chyba rzadko się zdaża taka okazja. Serio to trochę zazdroszczę Ci Arni, bo sam chciałem iść na dziennikarkę - ale plan mam taki aby robić dwa kierunki ;)

Mniejsza :D

Czekamy na filmik wózka widłowego :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbowałem trzymać kolanami, ale trzeba mieć małpią zręczność i niezwykłą podzielność uwagi, żeby rękami sterować robotem na laptopie, obserwować sam pojazd i precyzyjnie go przesuwać, a do tego zerkać na telefon, czy nie wyjechałem z kadru. Jutro postaram się znaleźć chwilę czasu i to nagrać z bratem.

Co do czasu, to LEGO udostępnia bardzo cwane oprogramowanie, które pozwala na projektowanie zestawów na komputerze. Autor projektu albo od razu buduje robota z klocków, albo wcześniej go projektuje, względnie miesza obie metody. Gdy projekt jest już w komputerze, można go udostępniać w postaci stosunkowo niewielkich plików. Można je ściągnąć, a algorytm programu rozbije gotowy projekt na instrukcję budowy. Po prostu powstaje wirtualna instrukcja, która od zera, klocek po klocku, prezentuje, jak daną rzecz zbudować. Więc zależnie od stopnia skomplikowania robota budowa zajmuje od kilkunastu minut po kilka godzin.

A w przypadku własnych modeli to może to już trwać godzinami - w końcu trzeba zaprojektować i zaprogramować całość od zera :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tak serio - nie o ceny przecież chodzi, prawda? Mam zresztą nadzieję, że jeszcze przez długi czas do głowy mi nie przyjdzie wydawać ponad 1000 PLN za jakąkolwiek część ubioru.
Which is like, uh, untrue. Co prawda moje dość skromne doświadczenia z drogą odzieżą mogą być potraktowane tylko dowody anegdotyczne, ale niemniej swoje wiem: od pewnego pułapu wyższa cena oznacza wyższą jakość. Ten tysiak może być potraktowany właśnie jako pewna granica, powyżej której kończą się spodnie z mechanicznie zrobionymi dziurami za 179zł, a zaczynają produkty firm, które nie mogą sobie pozwolić na fuszerkę.

Przykładem niech będzie mój płaszczyk od Próchnika. O ile większość kupowanej odzieży traktuję na zasadzie 'meh', to gdy tylko go przymierzyłem zapaliła się u mnie lampka must have it! A potem uśmiechnięty pan dobrodziej wyrzucił z siebie cenę: TYSIĄC faking STO złotych. Wierzcie mi, Neo wybierający między czerwoną a niebieską pigułką byłby wtedy przy mnie nikim. Ale się złamałem - i w życiu nie ubiłem lepszego interesu. Mimo kilku lat na karku i intensywnego używania wciąż jest jak nowy - zero zmęczenia materiału, zero przetarć, zero blaknącego koloru. Podobnie mam z jednymi Timberlandami: prawie się popłakałem nad sześcioma stówkami, ale chodzę w nich trzeci sezon i są kozackie. Mógłbym daleć wymieniać, ale konkluzja jest taka: to właśnie o ceny chodzi, zasady rynkowe obowiązują czy tego chcemy czy nie.

Nie wiem kto to wymyślił, ani po co.
The suit is a traditional form of men's [formal clothes] in the Western world. For some four hundred years, suits of matching coat, trousers, and waistcoat have been in and out of fashion. The modern lounge suit's derivation is visible in the outline of the brightly-coloured, elaborately-crafted royal court dress of the 17th century (suit, wig, knee breeches), which was shed because of the French Revolution. This evolution is seen more recently in British tailoring's use of steam and padding in moulding woolen cloth, the rise and fall in popularity of the necktie, and the gradual disuse of waistcoats and hats in the last fifty years.

The modern lounge suit appeared in the late 19th century, but traces its origins to the simplified, sartorial standard of dress established by the British king Charles II in the 17th century. In 1666, the restored monarch, Charles II, per the example of King Louis XIV's court at Versailles, decreed that in the English Court men would wear a long coat, a waistcoat (then called "petticoat"), a cravat (a precursor of the necktie), a wig, and knee breeches (trousers), and a hat.

A po co? Oczywiście by był zewnętrznym wizerunkiem statusu i podzielanych wartości - w świetle czego twoje zostałem opieprzony przez panią doktor jest w pełni zrozumiałe i przybiłbym z ową panią doktor pjone: dress code is a fact. Adhere to it or get lost. W przestrzeni domowej można sobie chodzić w czym się chce, w przestrzeni publicznej już są pewne wymogi, ale na terytorium instytucjonalnym nie ma zlituj - chyba, że się chce skończyć jak Gabriel Janowski.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za wykład, zawszem chętny do nauki czegoś nowego. ;]

w przestrzeni publicznej już są pewne wymogi

Nie lubię jak czegoś się ode mnie wymaga, zwłaszcza w przypadku tak nieistotnych dla mnie rzeczy jak kwestia odpowiedniego do danej sytuacji ubioru. Oczywiście nie mam zamiaru całe życie iść w zparte oraz demonstrować wszystkim wszem i wobec moją niechęć do garniturów - miałbym z tego względu same problemy, tego nie da się ukryć. Wszak jak mocnym byłbym kandydatem na jakieś urzędniczo-europejskie stanowisko, gdybym na rozmowę kwalifikacyjną przylazł w szortach i okularach przeciwsłonecznych z oprawakami w kształcie serduszek? Toteż faktycznie 'nie ma zlituj' - albo się dostosujesz albo do widzenia. Na szczęście da się z tym jakoś żyć. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy jeszcze co rozumiemy przez szacunek. Ja staram się być miły dla wszystkich ludzi, których spotykam przypadkowo na swojej drodze (wyjątki od reguły się znajdą, a jak nie jestem przecież święty), ale czy to już jest "szacunek" czy tylko szanowanie innych?

Hmm, choć bez cienia wątpliwości rozumienie słowa ''szacunek'' zależy od kontekstu wypowiedzi (tudzież tekstu), to nie powiedziałbym, że bycie miłym dla innych musi być z nim powiązane. A jeśli nawet, to parafrazując pewne powiedzenie: jeśli wszyscy mieliby Twój szacunek, to nie miałby go nikt.

Ja się cieszę, że Ghost nie uległ swego czasu namowom J3drz3ja, żeby zwiększyć liczbę dostępnych emotikon na post.

O tak, używanie kilku emotikon na post bywa irytujące, podobnie zresztą jak (bardzo popularne na niektórych forach) tworzenie ''emotkowych komiksów''.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat ja uważam, że po to istnieją garnitury aby na rozmowy kwalifikacyjne/maturę nie wbijać na salę w dresach albo jeansach. Czy nam się podoba czy nie - przez te lata IMHO 'gajerek' stał się synonimem elegancji i klasy :-) a ja w nowym, sprawdzonym już na studniówce, za 375zł, idealnie skrojonym na swoją postawę czułem się po prostu dobrze. Wymuszony zakup? A w jakich sytuacjach tego nie doświadczamy? :P Jedzenie na przykład. Musimy kupować żarcie w spożywczym albo zamrożoną pizzę w supermarkecie, bo padniemy z głodu. Nietrafione? Me don't think so. Różnica jest tylko taka, że nie trzeba kupować nowego 'gajerka' co tydzień :D

Nie lubię jak czegoś się ode mnie wymaga, zwłaszcza w przypadku tak nieistotnych dla mnie rzeczy jak kwestia odpowiedniego do danej sytuacji ubioru.
Czyli powiedziałbym, że przejawiasz IMO skrajną postawę nonkonformizmu społecznego - a zakładam, że wyjaśniać terminu drogim humanistom nie muszę? - ale akurat w przypadku 'garniaków' lepiej zachować postawę oportunizmu... Akurat wademekum z WOSu podaje ciekawy przykład w postaci abstynenta zmuszającego się do wiadomo czego aby nie stracić przyjaciół. Choć ja bym napisał, żeby nie zostać zmarginalizowany przez grupę.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat ja uważam, że po to istnieją garnitury aby na rozmowy kwalifikacyjne/maturę nie wbijać na salę w dresach albo jeansach. Czy nam się podoba czy nie - przez te lata IMHO 'gajerek' stał się synonimem elegancji i klasy smile_prosty2.gif

Zgadzam się w 100%. Ja lubię od czasu do czasu ubrać garnitur. Po za tym wygląda się w nim bardzo elegancko. Pamiętam jak fajnie wyglądaliśmy z kolegami, idąc po zakończeniu szkoły do pubu. Matura/ rozmowa kwalifikacyjna/ egzamin na studiach itp to takie okoliczności, w których ubiór inny niż galowy jest niemile widziany. U mnie nikt się nie wyłamywał. Nawet kumpel, który narzekał, że źle się czuje w garniturze i na maturę przyjdzie normalnie ubrany, w końcu się przełamał i był ubrany tak jak wszyscy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby te garnitury miały chociaż jakieś sensowne rozmiary... Akurat niedawno szukałem garnituru na bal z okazji zakończenia gimnazjum w każdym sklepie do jakiego wszedłem słyszałem "Ach, taki szczupły" i mnie krew zalewała. W końcu, po 5 dniach biegania znalazł się właściwy (zmarnowałem pół ferii) i z prawdziwą ulgą go kupiłem. Nie powiem, całkiem fajnie się go nosi :wink: . A potem odkryłem, że trzeba jeszcze kupić koszulę. I że w kołnierzyku tez jestem szczupły... :dry:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z całego przebiegu rozmowy odniosłem wrażenie, że zarówno 47, jak i ja jednak w garnitury się ubieramy, więc owego skrajnego nonkonformizmu chyba nie ma? Elegancja zaś z kolei to IMO subiektywne odczucie.

Co mnie boli to fakt, że jestem oceniany przez pryzmat tego, co na siebie włożę. Nie mówię, że chodzę na jakieś przyjęcia czy inne okazje ubrany w dres, aż tak głupi nie jestem, by próbować walczyć z wiatrakami w taki sposób. Na maturę najchętniej przyszedłbym ubrany w jakieś jeansy lub czarne spodnie i białą albo niebieską koszulę - jednak najzwyczajniej w świecie zostałbym uznany za kogoś, kto robi to dla popisu, by się wyróżnić. A co, tak naprawdę, byłoby niestosownego w moim ubiorze?

Swoją drogą, ciekawi mnie, czy ludzie faktycznie sami z siebie uważają garnitury za eleganckie, czy jest to im wmawiane przez społeczeństwo?

Rozumiem, że garnitur to nie samo zło, ale kurczę, dlaczego zmuszać do jego noszenia tych, którzy za nim nie przepadają?

Rozumiem tez, że to wszystko wpływa na mój obraz w oczach innych, i że "w przestrzeni publicznej już są pewne wymogi".

Rozumiem także to, że nie jestem w stanie tego zmienić. Ale nie wydaje się Wam to wszystko chociaż odrobinę śmieszne?

I nie wiem, co by było złego w tym, że ktoś przyszedłby na maturę w dresie - ale czuję, że tutaj ktoś mi to może sensownie wytłumaczyć.

Gzyms - miło, że kogoś innego także od razu kwitują tym stwierdzeniem :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...