Skocz do zawartości
fearon

Pulp Fiction (1994), Quentin Tarantino

Polecane posty

Nie chwalę Tarantino za każdy film, ale Pulp Fiction niewątpliwie wniósł nową jakość i jest znakomity. Traci baaaardzo dużo jeśli jakiś nadgorliwy lektor ( wystarczy, że film ZACZNIE się przed 23, a już jest puszczany z lektorem tłumaczącym "f***" na "kurde bele" ) cenzuruje wypowiedzi. Przekleństwa w tym filmie są tzw. soczyste - dodają atmosfery. Scena w mieszkaniu i monolog Jules'a o Biblii, sceny w barze, czy Bruce Willis z

mieczem samurajskim

- genialne. Ten film to hołd literaturze pulp fiction, ale hołd złożony tak jak być powinien, każdy wątek ma swoje miejsce, wszyscy aktorzy grają, nieco przerysowując postacie, ale idealnie pasując do całości. No i jeden z moich ulubionych aktorów - Harvey Keitel jako "sprzątacz" =]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co tu dużo mówić, film tworzył Quentin Tarantino, a grała świetna obsada. Oraz dość oryginalne pomysł, żeby przedstawić nie jedną historię, a kilka, które by się przeplatały. Charakterystyczna dla Tarantino gracja w używaniu wulgaryzmu i lekkość jest jedną z wielu zalet tego filmu.

BTW. Jak myślicie co znajduję się w tej walizce? Znalazłem opinie, że dusza Marsellusa. Argumenty (znalezione na innym forum):

- plaster na szyi Marsellusa (wg. Biblii szatan wyciaga duszę ludzką przez kark),

- pomarańczowa poświata w walizce i w pokoju w momencie strzelania do chłopców szatana,

- szyfr do walizki - 666 - liczba bestii,

- reakcja ludzi, którzy zaglądali do walizki (...to jest piękne...), wg Biblii dusza ludzka jest najpiekniejszą rzeczą na świecie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponoć Tarantino w jednym z wywiadów powiedział, że w walizce jest to, co widz chce, żeby się znalazło.

Traci baaaardzo dużo jeśli jakiś nadgorliwy lektor ( wystarczy, że film ZACZNIE się przed 23, a już jest puszczany z lektorem tłumaczącym "f***" na "kurde bele" ) cenzuruje wypowiedzi.

:)

Ja Pulp Fiction mam z gazety wyborczej, i chociaż kilka tekstów przetłumaczyłbym inaczej, to tłumaczenie (napisy, lektora nigdy nie włączam) jest całkiem niezłe. Jak jest w telewizji to nie wiem, oglądam tylko Discovery, bo w telewizji publicznej dobre filmy, jeśli już są, to kiedy sobie smacznie śpię.

Edytowano przez Diex
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto, pytam - kto nazwał "Pulp Fiction" fast foodem?... Interesujące porównanie, nie powiem. Do mnie trafia bardziej jednak znaczenie samego tytułu - tłumaczenie tego pojęcia mamy podane we wstępie. Rzecz w tym, iż pojęcie to jest nam właściwie kulturowo obce. W naszych dworcowych kioskach nie uświadczyło się "literatury" podobnej do tej, z jaką Vicent Vega chodził stawiać kloca. Do czego zmierzam? Otóż Tarantino puszcza do widza w ten sposób oczko - ten film ma wyglądać tak jak owa marna literatura. Począwszy od kolejnych planów, postaci je wypełniających, poprzez kolejne historyjki - na dialogach skończywszy. Już wiemy o gęstych cytatach i zapożyczeniach, nie tylko z kina "noir" lecz także z masowych produkcji telewizyjnych czy wręcz komiksów. Tarantino mówi o tym zresztą otwarcie - przez lata sycił się filmami zarówno lepszymi jak i zupełnymi gniotami, kino zafascynowało go całkowicie i dogłębnie. Wydaje się, że posiadł rzadką umiejętność opowiadania dobrze znanych, czasami banalnych historii w zupełnie nowy sposób - na przykład całkowicie podmieniając akcenty. Odczuwa się to wyraźnie w historii z zegarkiem - najprościej byłoby, gdyby Butch po prostu stwierdził, że to ważna rodzinna pamiątka i po prostu się po nią udał - dla widza wystarczający to argument i wielu twórców zamknęłoby to w jednej linijce scenopisu. Wszak nie oczekujemy wykładania całej kawy na ławę - jesteśmy przecież inteligentni. Tutaj mamy nieoczekiwaną zagrywkę na naszych emocjach - przecież nie ma heroizmu w ukrywaniu zegarka w czyimś tyłku, a jednak na wskroś rozumiemy pobudki Butcha i jego wściekłość - sam osobiście w tej sytuacji nogi z tyłka bym powyrywał tej durnej Fabien...

Nie potrafię ocenić, czy "Pulp Fiction" jest dobrym, czy złym obrazem - w uniwersalnym sensie. Nauczyłem się czerpać przyjemność z oglądania tego filmu w którym wszystkie postacie są antybohaterami a wypowiadane kwestie to jedynie niezobowiązująca gadka - szmatka.

P.S. (czyli - pod spodem): Tarantino jest fetyszystą, dowodem na to ujęcia stóp pań Wallace i Esmeraldy Villa Lobos...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film trzeba obejrzeć najlepsze sceny są wtedy kiedy oczywiście najeżdżają na dziurę :icon_mrgreen: no i jaka to dobra kawa :D a i zegarek jego historia jest najlepsza xD. Albo jeszcze jak przesłuchiwał pewnego młodzieńca :D jeszcze raz powiesz co ... Co?

Edytowano przez Tojfel
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość lisu125

Pulp Fiction jest jednym z moich ulubionych filmów i najlepszym filmem (może to się kiedyś zmieni) mojego ulubionego reżysera Quentina Tarantino. Rozpisywał się o filmie jednak nie będę, są już trzy strony i każdy napisał na nich wystarczająco dobrego na temat tego filmu. W skrócie: świetnie dobrani aktorzy, humor, niezapomniane teksty, sceny (przykładowo kiedy Vincent strzelił przypadkowo w twarz Marvinowi) i dialogi (np.: o masażu stóp).

I jeszcze na koniec. Zgadzam się z opisem filmu we wstępie tego tematu, jeśli ktoś uważa Tarantino za dno, tandetę i że nie kręci on ciekawych ani fajnych filmów to rzeczywiście ten ktoś nie oglądał Pulp Fiction (ani Wściekłych Psów), jeśli tak to niech szybko nadrobi zaległość, bo reczywiście nie ma się czym chwalić. Jednak jeśli po obejrzeniu nie tylko Pulp Fiction, ale i wspomnianych wyżej Wściekłych Psów nadal będzie twierdził że Tarantino to dno... no cóż mogę tylko pogratulować takiej osobie "gustu".

Edytowano przez lisu125
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie też Pulp Fiction jest po prostu genialne. Nagromadzenie genialnych scen. Do Tarantina nie byłem do końca przekonany(zaległości odrobiłem stosunkowo późno, bo po obejrzeniu Bękartów Wojny), ale PF przekonał mnie do niego dogłębnie, i dopiero po tym filmie zrozumiałem czym są jego filmy. No i jest Bruce Willis, mój ulubiony gwiazdor i największy twardziel Hollywood, mimo, że ustępuje pola postaci Vincenta, to jak zwykle wywiązuje się ze swojej roli. No i rzecz jasna warto pamiętać o występie samego reżysera i jego składowisku martwych murzynów.

Edytowano przez Demonir
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kocham ten film. Po prostu. Mam plakat w antyramie na ścianie. To powinno wystarczyć za wszystko. :) Wszystko co miało już być powiedziane o tej produkcji już zostało powiedziane. Scenę tańca mogę oglądać bez końca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...