Skocz do zawartości

kraven2000

Forumowicze
  • Zawartość

    2897
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wpisy blogu napisane przez kraven2000

  1. kraven2000
    Witam serdecznie,
    dzisiaj chciałbym przedstawić mój pierwszy unboxing w którym rolę główną gra...Anno 2070. Szczerze mówiąc nie czekałem na grę z zapartym tchem bo Anno 1404 nadal jest mega grywalne. W końcu jednak uległem i zakupiłem EK najnowszej części.
    Poniżej link do filmu:
    http://youtu.be/aVXo0zUJMgE
    W skrócie - Pudełko jest duże i milutkie w dotyku. Ogólnie bardzo podobne do pudła Starcraft 2 EK - gabarytami i nacięciem po środku. Tutaj jednak nacięcie jest narysowane a w Starcraft 2 było częścią otwieracza opakowania.
    Zawartość jest dosyć ciekawa. Dostajemy grę, plakat z drzewkiem technologicznym (aż chciałoby się książeczkę/poradnik), dwie płyty z muzyką z gry, artbook oraz zestaw solarny.
    Szczegóły znajdziecie w filmie, tutaj napiszę tak. Kolekcjonerka jest warta tych 160zł ale pod warunkiem, że jesteście fanami serii. Jeżeli nie, to zdecydowanie nie znajdziecie w niej nic dla siebie. Natomiast jeżeli bez Anno macie stracony weekend, bierzcie w ciemno!
  2. kraven2000
    W dawnych czasach pojęcie sovoir vivre było znane tylko wśród elit i inteligencji. W ramach tej nauki ludzie zdobywali wiedzę na temat tego co i jak robić aby zostać damą i dżentelmenem. Sztuka to nie prosta, zwłaszcza, że ciągle sie zmienia i rozwija.
    Dwudziesty wiek przyniósł rozwój i szerszy dostęp do kultury wśród kmiotów. Widoczne jest to zwłaszcza w Polsce, gdzie tzw. inteligencja została mocno wybita przez niemców i sowietów. Jej miejsce pozajmowali ludzie ze wsi, pokolenie, które zaczęło tworzyć własną kulturę...zarazem ludzie, którzy chcieli być traktowani jak ich poprzednicy.
    Spowodowało to, że dzisiaj ludźmi kultury są osoby, które często nie potrafią używać języka Polskiego. Politykami są kmioty, którzy zapomnieli o swoich korzeniach. Ogólnie, nastąpiło wymieszanie, przemieszanie i w gruncie rzeczy pojawienie się ubóstwa intelektualnego wśród tzw. inteligencji.
    Zarazem jednak, rozpowszechnienie np. sovoir vivre miało kilka plusów. Nagle i ludzie prości zechcieli być traktowani z należytym szacunkiem. Wieś zaczęła podnosić głowę...i bardzo dobrze.
    Niestety, pojmowanie sovoir vivre stało się karykaturalne. Czemu? Żeby coś stało się dostępne dla mas, musi być uproszczone. Sovoir Vivre jest sztuką trudną, wymagającą czasu i obycia. Dla ułatwienia niestety przyjęło się, że kobieta już na starcie ma być traktowana jak dama. Mężczyzna ma byc dżentlemenem...ale w formie służalczej. Przykład? Wsiadanie i wysiadanie z autobusów. Sovoir vivre mówi jasno, że kobieta ma pierwszeństwo przy wsiadaniu, mężczyzna przy wysiadaniu. Czemu? Aby mógł podać kobiecie rękę i ułatwić to co często jest niewygodne. Niestety, dzisiejsze "damy" uważają, że są damami i wszystko im się należy. Stąd codziennym jest widok, kiedy kobiety pchają się, prawie uderzają łokciem mężczyzn aby jak najszybciej dopchać się do wyjścia. Żebyście widzieli te złowrogie spojrzenia, kiedy osobiście nie daję się przepchnąć i korzystam z danego mi prawa wysiadania przed kobietą...złooooo!
    Kolejnym przykładem jest ruch na schodach i do stolika w jakimkolwiek pubie. Ogólnie jest tak, że kobietę puszcza się przodem. Aaaaale są wyjątki. Właśnie wszelkiego rodzaju puby, restauracje i kawiarnie. To mężczyzna idzie pierwszy i prowadzi kobietę do stolika. Oczywiście większość "dam" zna tylko prawo pierwszeństwa i często mało brakuje do linczu mężczyzny, który zasady savoir vivre zna.
    Podobnych zachować jest sporo. Wszystkie odnoszą się do jednego. Szerszy dostęp do pewnego rodzaju wiedzy i potrzeba bycia "damą" i "dżentelmenem" sprawia, że zachowania, które kiedyś byłt piękne dzisiaj spsiały. Zdaję sobie sprawę, że każdy chce być wyróżniony, każdy uważa się za cudowne indywiduum itd. Jednak trudno wymagać od innych (w przykładzie od mężczyzn, ale odnosi się to do każdej innej dziedziny) pewnych zachować, kiedy sami nie znamy wymagań dotyczących naszej osoby. Teraz jest tak, że "damy" chcą być damami z wszelkimi uprzywilejowaniami ale zarazem nie chcą nauczyć się jakie są wymogi dotyczące bycia damą. Bo nie ma na tym świecie nic za darmo.
  3. kraven2000
    Wydany w 1997 roku Dungeon Keeper był swego rodzaju parodią na tematykę wielkich bohaterów wyrzynających miliony demonów w podziemnych labiryntach. Gra naśmiewała się głównie z Diablo, wielkiego hitu wydanego rok wcześniej, pozwalając wcielić się w nadzorcę i budowniczego złowrogich podziemi.
    Zasady były proste jak zwoje mózgowe naszych polityków. Zbuduj podziemia w których będą chciały zamieszkać najpotężniejsze demony, które następnie szkolisz, karmisz i opłacasz. Posiadając taką armię bronisz się przed atakami różowych paladynów do czasu stworzenia siły zdolnej do pokonania władcy danej krainy. Dzięki temu w danym miejscu panować zaczyna zło, chaos i słodkie jednorożce latające w chmurach (brrrrr).

    W swoim czasie gra oferowała niezłą grafikę (choć nie zachwycającą). W zamian dostaliśmy możliwość dosłownego wejścia w skórę danego potwora i samodzielnego zwiedzania podziemi. W tamtym czasie to było coś!
    Również spore pokłady humoru (kto grał w jakąkolwiek grę ekonomiczną Bullfroga ten wie o co chodzi) sprawiały, że mieliśmy do czynienia z hitem. W krótkim czasie wydano dodatek o nazwie "The deeper dungeons" nie tylko podnoszący poziom trudności ale znacznie poprawiający grafikę poprzez wprowadzenie obsługi DX (oraz 3DFX...ale tutaj nie pamiętam i to jest informacja niepotwierdzona). Potem pojawiła się część druga z jeszcze lepszą grafiką i poprawioną rozgrywką...po czym świat o grze zapomniał. Upadek Bullfroga, kłopoty z prawami autorskimi sprawiły, że świat poniósł naprawdę dużą stratę.
    Wracając jednak do pierwszej części i GOG. Kiedy tytuł pojawił się na stronie sklepu nie czekałem długo i dokonałem zakupu za szalone 18zł. Czekając aż gra się ściągnie czytałem wpisy innych użytkowników. Jeden zapamiętałem szczególnie - niejaki Eclipse napisał, że wydanie z GOG nie obsługuje dodatku i co za tym idzie, ma grafikę jedynie w wersji DOS. Przecież stare gry tak mają - pomyślałem sobie. Nie byłem jednak gotowy na szok, kiedy DK uruchomiłem. Aktualnie DK wygląda tragicznie, naprawdę źle. Widać to zwłaszcza na dużej panoramie gdzie ikonki są mocno nieczytelne, choć grać się da. Po kilku minutach jakoś do "starych czasów" przywykłem.
    Uważam, że dużym błędem tego wydania jest brak obsługi DX. Sprawia to, że mnóstwo młodych graczy po tytuł nie sięgnie. Ogromna szkoda tym bardziej, że gameplat nie zestarzał się nic a nic! Co więcej Dungeon Keeper uświadomił mi jak bardzo casualowe są dzisiejsze gry. Już na najłatwiejszym poziomie miałem problem a gra przypomniała mi co to znaczy, kiedy komputer oszukuje. Zdecydowanie wyszedłem już z wprawy Było idealnie, jest ciężko.
    Grę zdecydowanie polecam choć, jak napisał Eclipse na www.gog.com - poszukajcie a na pewno znajdziecie wydania lepsze, obsługujące dodatek z ładniejszą grafiką.

    W zasadzie wydanie z GOG mogę z czystym sumieniem polecić tylko osobom, które albo nie potrafią obsłużyć dosbox (a posiadają grę) albo za wszelką cenę chcą poznać klasykę. Osobiście nie żałuję zakupu ale uczciwość nakazuje o tym wspomnieć.
    PS. Od dzisiaj na www.gog.com dostępna jest druga część tej gry! Po pensji na pewno zakupię własną kopię i we wrześniu na pewno pojawi się wpis.
    PS2. Screeny na gog.com są oszukane! Pochodzą z ulepszonego graficznie wydania, więc nie dajcie się nabrać. Gra wygląda dużo gorzej!
    Strona: www.gog.com
    Ocena gry: 5/6
    Ocena wydania: 4/6
    Ocena końcowa: 4,5
    Screeny pochodzą ze strony: http://www.mobygames.com/game/dungeon-keeper/screenshots
  4. kraven2000
    Znacie może stronę www.gog.com? Jeżeli nie, to koniecznie musicie poznać. Ta inicjatywa CD-Projekt (w zasadzie jedyna udana moim zdaniem w ostatnich czasach) polega na sprzedaży starych gier zmodyfikowanych tak aby dały się uruchomić na najnowszych systemach.
    Oczywiście większość tych kompilacji opiera się na zrobieniu skryptu w DOS BOX - emulatorze DOSa. Inicjatywa więc skierowana jest w zasadzie tylko do osób, które kiedyś danej gry nie zdążyły kupić, utraciły nośnik bądź należą do młodego pokolenia i na własnej skórze chcą zobaczyć tytuły legendy.
    Gry dostępne są w dolarach za naprawdę przyzwoite pieniądze bowiem najdroższe tytuły kosztują 9.99 dolara (mam na myśli gry klasyczne a nie np. Wiedźmina 2). Zarazem dla nas Polaków istnieje jeszcze jeden sposób - niesławne punkty CD-Projekt. Za każdą zakupioną grę od tego wydawcy dostajemy punkty, które możemy wymienić na gry na GOGu za odpowiednio 150 lub 300 punktów zależnie od jakości/ceny tytułu.
    Jako, że jestem stałym klientem strony i co miesiąc kupuję jeden bądź dwa tytuły zaczynam krótki cykl dot. recenzji tytułów, które można zakupić na GOGu (bądź dostać gratis). Myślę, że w piątek pojawi się pierwsza recenzja
    PS. Pozdrowienia dla Optiego za walkę o rozwój blogowiska!
  5. kraven2000
    EDIT 18/02/2011:
    Nie wiem jak to sie stalo, ale wlasnie przeczytalem tekst na stronie Action Maga i jest jednak w swojej pierwotnej wersji. Tym samym ponizszy wpis jest niewazny. Jako, ze jestem uczciwy i do bledu przyznac sie potrafie, pozostawiam go dla potomnych.
    W zeszłym miesiącu w AM ukazała się recenzja jednego z albumów The Beatles, autorstwa Mikiotora. Zawierała ona sporo nieścisłości, które wypisałem w e-mail do Gregoriusa. Nastepnie to samo, na spokojnie dokonałem na stronie www.actionmag.pl (przy okazji wyłapując błąd w swoim e-mail, do którego się zresztą przyznałem).
    Następnie odnalazłem recenzję płyty Yellow Submarine tegoż zespołu. Oczywiście znalazło się kilka nieścisłości, jednak nic strasznego. Również na spokojnie swoje uwagi zamieściłem na stronie AM. Dzisiaj przeglądam AM na płycie z najnowszego wydania...i znalazłem wspomnianą recenzję YS. Zaskoczeniem, miłym, było zamieszczenie mojego komentarza na końcu.
    Niestety, sama recenzja została w międzyczasie poprawiona i usunięto z niej sporne kwestie. Tym samym moja wypowiedź straciła sens. Na przykład w oryginale autor stwierdził, że Hey Bulldog była jedyną piosenką z płyty, która BYŁA NAGRANA WCZEŚNIEJ. Rzecz w tym, że Hey Bulldog był jedyną NOWĄ piosenką z tej płyty - reszta była nagrana wcześniej i nie wydana, lub jak piosenka tytułowa wydana na albumie Revoler.
    W pierwotnej wersji tekstu autor również (choć już nie pamiętam dokładnych słów) stwierdził, że na podstawie albumu nakręcono animowany film. Co jest bzdurą, ponieważ jest odwrotnie. Yellow Submarine jest OST tegoż filmu. Jednak i tutaj, poprawienie tekstu sprawiło, że moje uwagi są idiotyczne.
    Usunięcie błędu z recenzji sprawiło, że moja wypowiedź została pozbawiona sensu istnienia i poniekąd stworzyła wrażenie ataku na autora. Nie było i nie jest to moim zamierzeniem.
    Niestety na stronie Action Mag znajduje się już tylko wersja poprawiona, nad czym ubolewam. Żałuje troszkę, że Gregorius nie odpowiedział na e-mail ani prywatnie ani na prowadzonej przez siebie stronie. W zamian za to zamieścił wypowiedź, która po wprowadzeniu poprawek jest pozbawiona sensu. Ubolewam również nad tym, że nie zamieszczono wyjaśniej dot. recenzji Antologii z zeszłego AM - sprawia to, że osoby nie obeznane z zespołem The Beatles po przeczytaniu tekstu Mikiotora poznają informacje znacznie odbiegające od rzeczywistości.
    Zresztą mój oryginalny komentarz można przeczytać: TUTAJ
    Aktualnie oryginalny tekst nie został zmieniony i moje pierwsze uwagi są jak najbardziej na miejscu.
    Wkleję zresztą za chwilę oryginalną recenzję wraz w moim komentarzem.
    Pozdrawiam,
    Kraven2000
  6. kraven2000
    The Beatles. Jedno słowo, prosta nazwa zespołu, a zna ją prawie cały świat. Gdy spytamy kogoś napotkanego na ulicy czy zna Beatlesów, on pewnie odpowie: ?Tak, oczywiście, jak mógłbym ich nie znać?? Co prawda nie wszystkim ich muzyka musi się podobać, ale, co ciekawe, jeszcze nigdy nie usłyszałem od nikogo wyjaśnienia, czemu nie lubi tego zespołu. Są też tacy (na szczęście nieliczni), którzy mówią, że Beatlesi nie umywają się do Lady Gagi czy kogoś innego pokroju Justina Biebera. Jeszcze inni powiedzą, że nawet lubią The Beatles, ale nie są ich wielkimi fanami. Ostatnia grupa (ta największa) z dumą stwierdza, że uwielbiają ten zespół. Jedno jest pewne: obok Beatlesów z pewnością nie można przejść obojętnie.
    ?Here comes the sun, and I say it's alright?
    Data założenia tej legendarnej grupy przypada na 1960 rok, lecz już trzy lata wcześniej istniał jej pierwowzór, jako The Quarry Men, zespół założony przez Johna Lennona. Co prawda nie posiadał takiego samego składu, jak w latach swoich największych osiągnięć, lecz uważa się to już za początek Beatlesów. Później do składu dołączyli Paul McCartney, młody gitarzysta zauważony przez Lennona na jednym z bankietów oraz Ringo Starr, perkusista, który już na zawsze zastąpił poprzedników. Tak więc w latach 60- 70 zespół grał w składzie: John Lennon, George Harrison, Paul McCartney oraz Ringo Starr. Z pewnością nie przesadzę, jeśli powiem, że członkowie The Beatles są powszechnie uważani za jednych z najpopularniejszych muzyków wszech czasów.
    Z tej czwórki zawsze najbardziej czepiano się Ringo Starra i jego gry na perkusji. Ludzie twierdzili, że powinno się go zastąpić innym, lepszym perkusistą. Sam McCartney spytany kiedyś o to, czy Starr jest najlepszym perkusistą na świecie odparł: Nie, on nie jest nawet najlepszym perkusistą w Beatlesach. Ringo miał jednak wyczucie rytmu- wiedział dokładnie, kiedy ma uderzyć w ten sposób, by zabrzmiało to najlepiej. Nie wyobrażam sobie Beatlesów w innym składzie.
    Nie wszyscy wiedzą, że zespół nie zawsze był taki, jakim go pamiętamy - tuż przed podpisaniem kontraktu z EMI, za namową ich menedżera, zmienili wizerunek z niegrzecznych chłopców w skórach na garnitury. Niedługo potem, bo już w lutym 1964 roku The Beatles podbili Amerykę hitem ?I Want To Hold Your Hand?, a na ich koncerty zaczynały zjeżdżać się coraz większe masy fanów, pragnących poznać ?chłopców z Liverpoolu? i ich muzykę. Wtedy kariera Beatlesów zaczęła nabierać naprawdę dużego rozpędu. Na ich występach dochodziło do zbiorowej histerii, którą potem chórem ogłoszono Beatlemanią. Ludzie na całym świecie chcieli być do nich podobni. Swoim charakterystycznym image`em kreowali modę, zaś ich sposób bycia i liverpoolski humor przysparzały im kolejnych fanów. Zespół bił rekordy popularności, pięć ich utworów okupowało pięć pierwszych miejsc Billboardu, czego nie zdołała powtórzyć żadna inna grupa. Trzeba to powiedzieć wprost: Beatlesi byli, są i będą fenomenem, jedną za najwybitniejszych grup rockowych wszech czasów, inspiracją dla pozostałych zespołów. Każdy, kto uważa się za fana i znawcę muzyki, musi ich znać. A jeśli ktoś chce ich dopiero poznać bądź przypomnieć sobie ich utwory? Wtedy najlepiej jest sięgnąć po któryś z trzech obszernych albumów - antologii.
    ?It's getting hard to be someone, but it always works out?
    Jakieś dziesięć lat temu Beatlesi zgromadzili się ponownie (niestety już bez Lennona, zastrzelonego przed własnym domem w 1980 r.), by stworzyć właśnie tę składankę. Czemu nazwałem ją obszerną? Dość powiedzieć, że w każdym z trzech pudełek znajdziemy około 45 utworów, z czego niektóre są absolutnie nowe, jeszcze wcześniej nie ujawniane szerokiej publiczności. Jednak na płycie nie znajdują się same piosenki, ale także utwory instrumentalne i zapisy z koncertów, o czym powiem później. Ja sam wybrałem Anthology vol.2 i teraz, skracając wszystko to, o czym później do zaledwie kilku słów, powiem: Ta płyta jest naprawdę fantastyczna. Aż trudno znaleźć słowa, by napisać coś więcej, tego albumu trzeba posłuchać.
    Najpierw zajmijmy się typem muzyki, jaki grają Beatlesi. Jest to z pewnością stary, dobry rock (a jakże inaczej), można też powiedzieć, że grali big beata, ponieważ ich piosenki były niesamowicie melodyjne (wystarczy sobie przypomnieć ?Penny Lane? czy ?Hey Jude?). Jednak to nie wszystko. Wspaniale radzili sobie z rock'n'rollem, a jak już wcześniej wspomniałem, na Anthology vol.2 można znaleźć też kilka utworów, gdzie główne i jedyne skrzypce grają same instrumenty (również smyczkowe, jak w ?Eleanor Rigby?). George Harrison wprowadził też odrobinę muzyki indyjskiej, którą się fascynował, co można czasem wychwycić między kolejnymi taktami.
    Ktoś mógłby spytać, czemu wybrałem akurat część drugą Anthology? Tu muszę się przyznać bez bicia, że Beatlesów wcześniej nie znałem zbyt dobrze, a jedynymi piosenkami, jakie kojarzyłem przed kupnem tego albumu było, a jakże, ?Yesterday? oraz ?Lucy In The Sky With Diamonds?. Szukałem jakiegoś albumu The Beatles zawierającego właśnie te piosenki, a tak jest właśnie w Anthology 2. Miałem nadzieję, że nie pożałuję zakupu tej płyty- i już po kilkunastu pierwszych minutach mogłem to stwierdzić z całą pewnością. Właśnie zapoznanie się z ?dwójką? polecam uczynić jako pierwsze- to tu mamy ?Yesterday?, ?Hello, Goodbye?, ?Fool On The Hill?, ?Across The Universe?, ?A Day In The Life?, żeby już nie mówić o innych, mniej znanych, lecz jakże ciekawych kompozycjach, jak np. ?I'm Only Sleeping czy ?And Your Bird Can Sing?.
    ?Living is easy with eyes closed, misunderstanding all you see?
    Niektóre nagrania pochodzą z koncertów, jeszcze gdzie indziej słyszymy rozmowy, jakie prowadzili członkowie zespołu przed kolejnymi próbami (Paul's broken a glass, broken a glass, Pauls' broken a glass, a glass a glass he's broken today" . Na dokładkę wybrane utwory, jak ?Strawberry Fields? zostały pokazane tu czasem aż w trzech wersjach, niekiedy dość mocno się od siebie różniących.
    Niestety nie obyło się również bez czarnych owiec, które (na szczęście!) można z łatwością policzyć na palcach jednej ręki, jeszcze nie angażując do tego kilku palców. Każdy ma swój gust, lecz nie mógłbym pojąc kogoś, komu podobało by się ?Tomorrow Never Knows?- dzieło łagodnie mówiąc niezbyt ambitne. Lub też nieco lepsze, instrumentalne ?Within You Without You?, który niestety w moim mniemaniu brzmi po prostu jak miauczenie kota, a do tego ciągnie się w nieskończoność. Kto wie, może po prostu nie lubię muzyki indyjskiej? Tych piosenek jest na szczęście naprawdę mało i nie są one absolutnie ujmą dla wspaniałej całości albumu. Z drugiej strony co to za płyta, która nie posiada kilku gorszych piosenek (zwłaszcza w takim ich natłoku)?
    Ale wreszcie: co mnie tak naprawdę ujęło w tym albumie? Jest kilka dobrych powodów. Przede wszystkim piosenki The Beatles są niesamowicie melodyjne, błyskawiczne wpadają w ucho tak, że potem z łatwością i wielką ochotą można jej nucić. Jedynie niezbyt wyszukane teksty zostawiają trochę do życzenia - można było się przy nich bardziej wysilić, lecz z drugiej strony to nie one są tu najważniejsze i tak naprawdę nie zwraca się na nie uwagi. Beatlesi nie byli poetami, a (jedynie?) wybitnymi muzykami. Zresztą zostało o nich powiedziane już tyle, że naprawdę nie można znaleźć nic innego do dodania. Fab Four naprawdę nie ma sobie równych. Nie wyobrażam sobie dnia bez przesłuchania choć jednej ich piosenki. To niesamowite, jak ten zespół i ich muzyka potrafi wpływać na ludzi. Jeśli słuchałeś kiedyś ich piosenek, wiesz o czym mówię. Nie słuchałeś? Nie wiesz, czym jest muzyka. To, co oni zrobili ponad czterdzieści lat temu, jest niesamowite. Wydaje się, jakby ta muzyka nie została stworzona w tamtych latach, ale istniała od zawsze, świat nie byłby taki, jaki jest teraz, bez niej. Takich zespołów się po prostu nie zapomina. ?Anthology? nie jest kolejną płytą, którą przesłucham i która może mi się spodoba, a później odłożę ją na półkę i zapomnę o niej. Nie - to absolutnie nie wchodzi w grę. A samych Beatlesów nie ma sensu dalej oceniać, bo przecież każdy chyba zna końcowy wynik. Ich muzyka jest piękna. Tyle w tym temacie.
    ?I don't know why you say goodbye, I say hello?
    Niestety , w 1970 roku Beatlesi przestali istnieć i każdy z muzyków rozpoczął indywidualną karierę, mniej lub bardziej udaną (jak w przypadku Lennona, który nagrał wielki przebój ?Imagine?). Wielokrotnie namawiano ich do reaktywacji, stawiając kosmiczne kwoty za jeden, wspólny występ. Nigdy się nie zgodzili. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy John Lennon został zabity, a George Harrison zmarł, nie ma mowy o reaktywacji, bo, jak niegdyś trafnie spostrzegł któryś z członków zespołu w jednym z wielu wywiadów, które nastąpiły po rozpadzie grupy: ?Beatlesi bez któregoś muzyka z poprzedniego składu nie byliby prawdziwymi Beatlesami?. I na tym, przynajmniej połowicznie, skończyły się wszelkie spekulacje.
    I co by tu więcej dodać? Byłbym głupi, gdybym twierdził, że jeden z najpopularniejszych zespołów w całej historii muzyki jest tak naprawdę niczym. Nie, jest wręcz przeciwnie i z wielką chęcią przyłączam się do kilkumilionowego składu fanów tego zespołu. Na tym świecie nie ma osoby zafascynowanej muzyką i nie znającej Beatlesów (chyba, że są to już naprawdę jego odległe zakątki). Potwierdzi to prawie każdy, nawet napotkany przypadkowo na ulicy homo sapiens. Na dodatek wydana została jeszcze gra The Beatles: Rock Band, jako jedna z niewielkiej serii promującej najlepsze zespoły muzyczne wszech czasów- chyba każdy domyśla się, o co w tym tytule chodzi.
    Jeśli zaś chodzi o samo płytę... po prostu - można o niej mówić jedynie same dobre rzeczy. Utwory są godnymi reprezentantami geniuszu tej grupy i wciąż nie mogę się powstrzymać od myśli: ?A może jeszcze raz??, mimo że słucham ich już po raz któryś z kolei. Album jest niesamowity i doskonale pokazuje, że właśnie tacy sami byli Beatlesi. Ich muzyka wciąż jest żywa i potrafi chwycić za serce. Teraz szykuję się już na kolejne Anthology. Swoją drogą, szkoda, że w tych trzech albumach nie ma takich hitów jak ?Here Comes The Sun? czy ?Michelle?, ale mniejsza o to. Ważne co jest, a nie to, czego nie ma. I jak to mówią, nie można mieć wszystkiego. Na tym kończę- idę zmienić płytę w odtwarzaczu.
    Mikołaj ?Mikiotor? Wyrzykowski
    Mój komentarz:
    Artykuł fajny i ciekawy, zawiera jednak kilka błędów:
    1) Lennon poznał McCartneya nie na bankiecie. Znali się z widzenia dużo wcześniej. Do oficjalnego spotkania doszło po koncercie The Quarrymen (a nie The Quarry Men) na festynie. Młody gitarzysta nie został przez Lennona zauważony, ale mu przedstawiony przez Ivana Vaughana, który chciał Paula wciągnąć do zespołu. Paul zresztą zrobił to samo z Harrisonem kilka miesięcy później.
    2) Na perkusji przez bardzo długi czas grał Pete Best (bo perkusję posiadał choć grał kiepsko). Dopiero po poznaniu Briana Epsteina w 1961, został wyrzucony z zespołu (który już od prawie roku nazywał się The Beatles ? w różnych formach, ale najbardziej zbliżonych do ostatecznej) i zastąpiony Ringo Starrem. Ten zresztą też swoje odczekał zanim pozwolono mu grać na perkusji podczas nagrań w studio (na czas których zastępowano go perkusistą sesyjnym).
    3) Brian Epstein zmienił wizerunek The Beatles nie po podpisaniu kontraktu z EMI, ale kilka miesięcy przed (wręcz zmuszając Johna siłą). UWAGA: tutaj mój błąd, źle przeczytałem co napisałeś. Ten punkt jest zły i zwracam honor - czemu to piszę, wyjaśnię na końcu.
    4) Beatlemania pojawiła się w Anglii mniej więcej na rok przed podbiciem Ameryki. Określenia tego używały takie gazety jak "Daily Mail" czy "Daily Express". To co się działo w USA nazwano trasą Mokrych Krzeseł...nie muszę chyba tłumaczyć czemu?
    5) Co do tekstów piosenek ? dzisiaj są w większości śmieszne. W tamtych jednak czasach były często na granicy obowiązującego prawa i dobrych manier. Jako prosty przykład tytuł piosenki Lucy in The Sky with Diamonds ? proszę połączyć w całość duże litery. Dodam, że wtedy John ostro eksperymentował. Nie wspomnę nawet o solowym dziele Lennona "Working Class Hero" w którym słowo [beeep] pojawia się dwukrotnie (sic!), co było szokiem choć piosenka nagrana po rozpadzie zespołu (czyli w latach 70tych)
    6) Po rozpadzie zespołu większą karierę robił zdecydowanie Paul McCartney. Nie tylko jego solowe płyty, ale również płyty tworzone z żoną pod marką zespołu Wings odnosiły większe sukcesy niż płyty Lennona. Co więcej, jego ostatnia płyta Double Fantasy od początku sprzedawała się źle...dopiero około tydzień później, po jego śmierci odniosła komercyjny sukces. Co więcej, dopiero po jego śmierci takie hity jak Imagine odniosły należny im sukces. Wcześniej były niezłe, znane, ale nie zajmowały aż tak wysokich miejsc na listach przebojów i w większości sprzedawały się kiepsko (choć i takiej kiepskiej sprzedaży może pozazdrościć większość zespołów z tamtych lat). Oczywiście miał przebłyski jak hipisowski hymn "Give Peace a Chance"...ale ogólnie ciągle czuł presję Paula. Jego złość na Paula wyraził jasno w piosence "How do You Sleep"...
    Wracając do punktu 3. Wysłałem e-mail ze swoimi spostrzeżeniami. Następnie jeszcze kilkukrotnie przejrzałem artykuł i zauważyłem, że źle odczytałem Twoje słowa. Dlatego punkt 3 jest zły, za co przepraszam i sypię na głowę popiół.
    Ogólnie tekst świetny - jednak w przypadku The Beatles przeczytaj niezbędne minimum jak Shout! czy niedawno w Polsce wydane John Lennon Życie. Życzę dobrej zabawy w odkrywaniu tego wspaniałego zespołu - czwórki ludzi, którzy stworzyli nowoczesną muzykę (jak chociażby tzw. albumy konceptualne, podwaliny pod metal itd) i dali nam np. The Rolling Stones
    PS. Edit 15/02/2011: W punkcie 5, w przypadku "Working Class Hero" zrobiłem chyba błąd. Muszę sprawdzić, ale piosenka wraz Plastic Ono Band została chyba wydana jeszcze podczas istnienia The Beatles. Nie jestem jednak pewien. Nie zmienia to faktu, że słowo F U C K było ostre w tamtych czasach
  7. kraven2000
    No właśnie, dlaczego nie stałem się jak bohater filmu Rocky? Odpowiedź jest całkiem prosta, aczkolwiek wymaga małego wywodu.
    Całe swoje życie miałem problem z utrzymaniem wagi. Jak byłem dzieckiem, wolałem komputer zamiast biegania po podwórku (tak od 12 roku życia...wcześniej jak każdy szalałem po lesie itd.). Kiedy dorosłem i przypomniałem sobie, że przecież tak naprawdę uwielbiam sport, było już dosyć późno. Ważąc 135kg nie miałem siły żeby uprawiać cokolwiek, poza zawodowym podnoszeniem kanapek do ust.
    Nadszedłe jednak ten dzień, kiedy nawet żółw musi dać komuś w pysk. Zawziąłem się i przeszedłem na dietę - praktycznie nie zwiększając swojej ruchliwości, przestałem jedynie żreć jak świnia. W krótkim czasie 3 miesięcy, schudłem do około 100-103kg. Bardzo dużo w bardzo krótkim czasie. Skończyło się to tym, że przez kolejne dwa lata owszem, nie tyłem...ale energii nie miałem w sobie wogóle. Choćbym nie wiem co robił...nie miałem sił. Całe dwa lata.
    Po tym czasie wszystko się ustabilizowało i znów chudłem, ale zdrowo. Dobiłem do 88kg i była to dla mnie (jestem wysoki i szeroki) waga idealna. Nic co dobre, nie trwa jednak wiecznie.
    Znowu zacząłem powoli tyć (po powrocie z UK musiałem odbić sobie jedzenie byle czego na rzecz wspaniałego, Polskiego chleba i innych przysmaków). Tak mi zleciało do 115-117kg. Jako, że zbliżał się mój ślub musiałem coś z tym zrobić. Nie chciałem wyglądać jak potwór.
    Zacząłem jeździć na rowerze i biegać. Wyszedłem z założenia, że jak bohater filmu Rocky, będę ćwiczył w sposób jak najbardziej zbliżony do naturalnego. Nie chciałem używać dziwnych urządzeń itd. Chciałem, żeby cały proces odbywał się jak za dawnych czasów. No i sie udało, schudłem do około 98kg. Przypłaciłem to jednak bólem w kolanach i kręgosłupie. Jednak bieganie z moją wagą, po chodniku za bardzo obciąża stawy - tego w filmach już nie mówią
    Ostatnio jednak, jako, że znów zaczynam biegać postanowiłem wymienić butki. Ze zwykłych używanych do roweru/boksu/biegania, zużytych i dziurawych...poszedłem do sklepu dla biegaczy. Tam wymierzono mi stopy, sprawdzono na bieżni i z kamerką...dobrano idealne buty. Co prawda, jestem 3 stówki w plecy...ale teraz jak biegnę, nie czuję kolan, pleców. Trening, który normalnie był dla mnie katorgą, teraz jest przemiłą przebieżką. Dlatego właśnie nie zostałem Rockym...w dupie mam klasykę, jednak ten 21 wiek w niektórych sprawach przyniósł dobre rzeczy
  8. kraven2000
    Na pewno każdy z was czytuje jakąś gazetę, ogląda programy publicystyczne bądź zwyczajnie przegląda popularne portale. Założe się, że wielu z was, jeżeli nawet nie większość, bierze te wszystkie informacje na serio. Nie zastanawiacie się czy to prawda, czy nie popełniono gdzieś błędu itd.
    Nie ukrywam, większość swojego życia tak właśnie do sprawy podchodziłem. W dzisiejszych czasach, internetu i pseudo wolności, byle kmiot (w tym autor tego tekstu) może wypisywać największe bzdury a ludzie i tak to kupią. Nie zweryfikują.
    Pierwszy przykład, strona TVN Warszawa. Z założenia serwis dla mieszkańców stolicy idealny - zawiera aktualności, wydarzenia, info o korkach itd. Niestety pseudo dziennikarze tego serwisu znaleźli się tam albo przypadkiem albo po znajomości. Błędy zdarzają się im nader często. Prosty przykład. Artykuł o tym, że zdarzył się wypadek na ul. korkowej w Rembertowie. Co jest nie tak? Korkowa jest częścią Marysina Wawerskiego, dzielnicy Wawer a nie Rembertowa. Ani wpisy ludzi, ani oficjalne meile nic nie dały...informacja z błędem dalej wisi.
    Wojciech Mann - znany większości z radia oraz programu "Szansa na sukces". Człowiek, który z muzyką ma wiele wspólnego ( był nawet dj-em). Po śmierci Johna Lennona zaproponował aby w Warszawie powstała ulica jego imienia. Z czasem nawet zaproponował konkretne miejsce. Jednak całą walkę z urzędnikami odwalili szarzy fanie zespołu The Beatles, zwłaszcza Michał Kmieć. Wojciech Mann zaprosił go zresztą do jednego ze swoich programów w TV. To był jednak cały jego wkład. Pracę, wieloletnią batalię z urzędnikami, zbieranie podpisów odwalili fani zespołu. Dlatego tak boli, że Pan Wojciech w swojej nowej książce "Rockmann" wypisuje, że to jest tylko i wyłącznie jego zasługa! Co więcej, na oficjalne protesty nie odpowiada, licząc zapewne, że sprawa ucichnie.
    Historia ulicy Johna Lennona w Warszawie

    Tego typu przykładów znaleźć można każdego dnia od groma. Jest to problem, bo tego typu dziennikarstwo nadal tworzy pewną wizję świata...niestety w nowoczesnym wydaniu, jest to wizja albo mało wartościowa, albo zupełnie pozbawiona bezstronności (a taki powinien być dziennikarz) albo nastawiona wyłącznie na kasę. Na ogół jednak jest to miks tych trzech.
    Dlatego proszę...weryfikujcie wszystko co czytacie. Myślcie, pytajcie, nie przyjmujcie wszystkiego jako rzecz pewną.
  9. kraven2000
    Jak widać po tytule, mam zdecydowanie określoną postawę związaną z DLC. Wyjaśniam czemu.
    W prastarych czasach, kiedy gra okazywała się hitem jej autorzy, chcący zarobić na drugie Ferrari, przygotowywali tzw. dodatki. Były to na ogół zestawy dodatkowych misji, czasem jakieś rozwinięcie pomysłów z oryginały...często takie dodatki były tak rozbudowane, że można je było uznać za kolejną część gry.
    Mijały lata aż w końcu ktoś na górze uznał, że owszem, na dodatkach się zarabia ale wymagają one ogromnego wkładu pracy. Oznacza to skierowanie ludzi do pracy nad dodatkiem nie np. kolejną grą, większe koszta, dodatkowy marketing itd. W związku z tym pojawił sie pomysł na DLC.
    Teoretycznie rzecz genialna, za drobne opłaty dostajesz mini dodatki do ukochanego tytułu. Niestety, jak to bywa z dobrymi pomysłami, realizacja wyszła znacznie gorzej. Wspomnę tylko dodatki do Obliviona, gdzie ludzie w pewnym momencie za skórkę zbroi na konia płacili dosyć sporą kasę (bodaj 10 dolarów). Co dziwne, tylko niewielki procent graczy podniósł głos, że coś jest jednak nie halo.
    W tej chwili doszliśmy do etapu w którym autorzy tworzą grę, następnie wycinają z niej różne elementy i sprzedają jako DLC. Co więcej, co mnie wyjątkowo śmieszy, często dają takie najgorsze dodatki jako bonus za zakup edycji kolekcjonerskiej/premierowej danego tytułu. Pierwszy przykład z brzegu: Mass Effect 2 - na starcie dostajesz "gratis" możliwość np. obejrzenia wraku pierwszej Normandii.
    Niesamowite dla mnie jest jedna to, że większość nie uważa tego za chamskie wyciąganie pieniędzy z portfelii. Co gorsza, są tak zauroczeni tym marketingiem, że naprawdę wierzą, że dostają takie głupotki za darmo. Często w obronie DLC używają argumentu, że przecież autorzy nie musieli dorzucać takiego DLC! Nie mogę się jednak zgodzić...bo takie DLC już było częścią gry, zostało wycięte po to, aby na pudełku pojawił się napis GRATIS.
    Zarazem jednak, zdarzają się perełki. Najprostszy dla mnie przykład to Borderlands, którego dodatki nie są strasznie drogie i są naprawdę rozbudowane. Takim DLC mówię stanowcze TAK.
    Jednak pomimo takich perełek, uważam DLC za zło. Niestety nieuchronnie dochodzimy do sytuacji w której gra będzie ukazywała się w częściach:
    1) Intro;
    2) Gra właściwa;
    3) zakończenie.
    Już zwiastun tego widać po produkcjach Blizzarda. Starcraft 2 podzielony na 3 części, osobne dla każdej rasy. Diablo III również czeka ten sam los...nie zdziwię się jak podział będzie na zasadzie:
    część pierwsza - walka z pierwszym bosem;
    część druga - walka z drugim bossem;
    część trzecia - walka z Diablo;
    Tak, macie rację, że Starcraft 2 jest rozbudowany i nawet ta jedna część daje więcej zabawy jak przeciętny nowy tytuł. Nie mogę się nie zgodzić. Pamiętać jednak należy, że DLC też na początku było naprawdę dobrym pomysłem, dającym graczom coś więcej niż może zaoferować podstawka. W tej chwili mamy doczynienia ze zdeformowanym czymś. Boję się, że to samo zrobi się z grami Blizza. Teraz dają coś dobrego i fajnego...ale jak już gracze to łykną, zaczną sprzedawać "coś".
    Mam jednak nadzieję, że do tego nie dojdzie. Bo DLC to naprawdę świetny pomysł - tylko marketingowcy i dyrektorzy finansowi za bardzo położyli na nich swoje ręce.
  10. kraven2000
    Moi drodzy,
    już w najbliższy weekend radio Vox.Fm przygotowało dla wszystkich fanów The Beatles bardzo ciekawą atrakcję - Weekend z zespołem. Podczas najbliższych dwu dni, nie tylko usłyszymy niezapomniane przeboje (uwierzcie, o wielu nie wiecie a inne znacie, ale nie wiedzieliście, że to The Beatles nagrało), ale dowiemy się przeróżnych ciekawostek z ich twórczości i mam nadzieję życia.
    Vox Fm
    Również w Warszawie szykuje się bardzo ciekawy czas. Trzeciego grudnia na bródnie odbędzie się festival The Beatles. Fani będą brali udział w konkursie na najlepsze wykonanie piosenek zespołu. Start o godzinie 18. WIĘCEJ
    To jeszcze nie koniec. Jak co roku spotykamy się 8/12 na ul. Lennona aby uczcić pamięć tego artysty. Spotkanie zaczyna się około 17. Następnie w ramach rozgrzania się i kontynuowania całości, przenosimy się do klubu na Lennonki. WIĘCEJ
    Wszystkich fanów The Beatles, ale również ludzi ceniących sobie przyjaźń i pokój, zapraszam z całego serca!
  11. kraven2000
    Tak więc jestem po rozmowie z urzędem skarbowym. Panowie urzędnicy zgubili moje oświadczenie, że chcę rozliczać się ryczałtem. Jest to o tyle ważne, że na ryczałcie miałbym w 2008 podatek około 8% a bez ryczałtu byłoby to 18%. Teoretycznie więc, Pan urzędnik złapał za rękę bandytę, który okradł nasz piękny kraj na 10%.
    Pytanie: ile to jest 8% z zera a ile to jest 18% z zera?
    Czemu pytam? Bo Pan urzędnik nie doczytał, że na działalności nie miałem żadnych dochodów...tak więc okradłem Polskę na 10% z zera Jutro jadę na miejscu wyjaśniać sprawę...
  12. kraven2000
    Jak bardzo niesamowity jest nasz kraj niech świadczą dwie poniższe historie z dzisiejszego dnia.
    1) Dostałem wezwanie do urzędu skarbowego - okazuje się, że urzędnik jest zdziwiony dlaczego roczną deklarację (dodam, że musieli mi z niej przelać zwrot podatku) z 2008 r, wypełniłem jako osoba prowadząca działalność gospodarczą. Kiedy uzyskał odpowiedź, że dlatego, że takową prowadziłem...w słuchawce nastała cisza. Urzędnik zaczął myślęć, czułem przez kabel ten pot na jego czole. Wydukał w końcu - ale my nie mamy dokumentów, że Pan prowadził działalność. W tym momencie w normalnym kraju powiedziałbym, że mam to gdzieś i to ich problem a nie mój. Niestety, pomimo tego, że prawo jest po mojej stronie, muszę teraz urzędnikowi dostarczyć papiery założycielskie mojej działalności...
    2) 16 lat temu miałem włamanie do piwnicy. Jakaś łajza wyniosła mi kolażówkę (w tamtych czasach to był majątek), przepiłowywując kłódkę. W dniu dzisiejszym, podkreślę raz jeszcze, po SZESNASTU latach mój dom odwiedziła Pani policjant. Zdziwiłby się ten, kto pomyślałby, że znaleźli złodzieja. Nic z tych rzeczy. Policja Polska postanowiła po tychże 16 latach zwrócić mi kłódkę, która była zabezpieczona w ramach dochodzenia...przypomnę, kłódka była przepiłowana, minęło 16 lat... Ciekawy jestem ile komisariat zapłacił za składowanie tego cudeńka przez tyle lat?
    Wiecie co jest najpiękniejsze? To są wydarzenia tylko z dzisiejszego dnia...jak tu teraz wierzyć w ludzką inteligencję? Naprawdę mocno zastanawiam się w jaki sposób ludzkość wyszła z mroków średniowiecza przy takich jednostkach?
  13. kraven2000
    W ramach postępującej degradacji mediów, pseudo dziennikarze dzisiejszych czasów już nie tylko nawet nie udają, że są obiektywni (wręcz przeciwnie, starają się tworzyć tok myślenia i forsować swoje przekonania co jest politykowaniem a nie dziennikarstwem), ale są tak zamerykanizowani, że nawet nie potrafią używać języka ojczystego. Pominę tutaj np. nieumiejętność tworzenia szyku zdań, który to w wypowiedziach mało kto zachowuje. Bardziej martwi mnie, że w ramach kopiowania prezenterów z hameryki bawią się w przeszczepianie obcych słów na polski grunt. Co gorsza, nie dotyczy to tylko telewizji ale również i "dziennikarzy" pracujących słowem.
    Tak więc na większości portali słowem nr jeden jest KULTOWE. Wszystko teraz jest kultowe. Kultowe są seriale (nawet byle "Majka" jest kultowa), czasopisma i gazety (Fakt LOL), filmy (na ogół najbardziej kultowymi są te, które właśnie wchodzą do kina a których producentem jest ITI), gry (co do Cywilizacji 5 - mogę się zgodzić w ramach wyjątku). Nie miałbym nawet nic przeciwko nadużywaniu tego słowa, gdyby autorzy pracujący w takich serwisach za kultowe uważali rzeczy naprawdę kultowe. Ja rozumiem, komercjalizacja, pseudo kapitalizm wymusza chamskie naciski na biednym konsumencie, ale może jednak nie przesadzajmy? Nie zrozumcie mnie źle, nie jest dla mnie kultowym coś starego, ale coś dobrego co pamiętają bądź szanują całe pokolenia. Niestety, kultowe teraz jest wszystko co ma się sprzedać.
    Energia, drugie słowo klucz. Osobiście nie zwracałem na to uwagi, dopóki małżonka mi nie powiedziała. Ma jednak dziewczę rację. To słowo bryluje przede wszystkim w tv. Rozpowszechniło się głównie wśród celebrytów, bądź prezenterów. Zobaczcie programy typu mam talent czy top model - co chwila słychać "ja szukam energii", "brak ci energii", "bije od ciebie pozytywna energia". Co więcej, na TVN Style bodaj, leci program o treserze psów. Hamerykański. Pan treser o imieniu Cezar skupia się głównie na energii psa i właściciela. Wszystko i wszędzie ma energię bądź jest/musi być energiczne. Bleh.
    Na zakończenie wspomnę, że nawet nie boli mnie złe używanie słowa kultowy bądź nadużywanie słowa energia. Bardziej wkurza mnie to amerykanizowanie naszej kultury. To jest niesamowity problem, bo już nie tylko nasze młode pokolenie zgłupiało. Rzecz w tym, że nasza głupota zaczyna uderzać w pokolenie naszych rodziców bądź dziadków. To jest problem niestety.

  14. kraven2000
    W Egipcie byłem w czerwcu tego roku, ale dopiero teraz zamieściłem zdjęcia z tej wyprawy. Była to moja podróż poślubna, co prawda opóźniona o prawie rok, ale za to wypasiona. Poniżej kilka prac, które mogę ludziom pokazać - co nie zmienia faktu, że to nadal nie jest taki poziom jaki chciałbym osiągnąć:
    Uczę się fotografować architekturę
    Zestresowany Kociak
    Starożytny Szpital
    Góry Morza Czerwonego
    Zapraszam również do Mojej Galerii na Deviancie
    PS. Wiecie może jak dodać na blog zdjęcia z devianta tak, aby w treści notatki wyświetlała się miniatura? Ja mam błąd, że nie da rady zamieścić linków dynamicznych i mam problem. Dzięki za pomoc!
  15. kraven2000
    Dłuższy czas temu odkryłem w sobię manię na punkcie zespołu The Beatles. W związku z tym wiadomość o stworzeniu gry The Beatles Rock Band mocno mnie zelektryzowała. Wreszcie udało mi się uzbierać pieniądze na grę oraz zakupić xboxa.
    Zestaw, którego pragnę zawiera w sobie grę, mikrofon, gitarę oraz perkusję czyli wszystko co potrzeba do rozpoczęcia zabawy w Rock Band i inne Guitar Herosy.
    Rozpocząłem poszukiwania na allegro, nie było nic. Przeszukałem sklepy i trafiłem na Ultimę w której gra była dostępna w 3-5 dni. Zamówiłem. Minęło 3-5 dni, zadzwoniłem się zapytać kiedy paczuszka przyjedzie...i dowiedziałem się, że nie przyjedzie. Nie mają jej na stanie i dystrybutor robi problemy. W zamówieniu miałem jeszcze produkt dla osoby, która ode mnie kilka rzeczy kupiła. Chciałbym otrzymać chociaż tą grę aby chłopak nie czekał na przesyłkę. Miły Pan na infolinii uznał, żebym grę dla klienta zakupił oddzielnie a na beatles poczekał aż dystrybutor sprowadzi. Spoko.
    Po 2 godzinach dostałem e-mail. Moje zamówienie anulowano, zestaw zniknął ze strony (pozostał inny, którego pewnie też nie mają na stanie) i tyle. Ultima zawaliła.
    Na szczęście na allegro pojawił się ten sam zestaw, chyba już ostatni w Polsce. Droższy, ale przynajmniej sklep miał go na stanie (przeszukałem ze 30 sklepów w kilku miastach). Jak się uda, w weekend zagram w wyczekiwaną grę.
    Ultima ma minusa...pierwszy zakup u nich i zawalili.
  16. kraven2000
    Drodzy blogowicze,
    ze względu na to, że zbieram na Xbox 360, The Beatles Rock Band oraz The Beatles Remastered (wszystko łącznie około 2500zł) postanowiłem wyprzedać swoją kolekcję. Komputer też chyba oddam żonie.
    Link do gier:
    TUTAJ
    Jednakże oprócz gier, chciałbym sprzedać gitarę klasyczną wraz ze stroikiem, pokrowcem oraz książką do nauki. Gitara używana kilkukrotnie, niezniszczona, jak nowa. Cena to 150zł.
    Dodatkowo odsprzedam grafikę GF 9600 GT z 512 MB RAM - jest to jedna z pierwszych kart tego typu jakie trafiły na rynek. Bez żadnych wad, śmiga cudnie. Sprzedaję bo mam radeon 4890, którego zresztą oddaję żonie bo zbieram na Xkloca Cena do uzgodnienia, zapewne coś około 200zł. Oczywiście z pudełkiem i bodaj wszystkim co w nim było - choć to muszę sprawdzić bo karton w piwnicy.
    Zapraszam was wszystkich i zachęcam do zakupów!
  17. kraven2000
    Tak, dokładnie tak. Nie wolno kupować laptopa osobie, dla której to pierwsze zetknięcie z komputerami. Nadmienię, że chodzi o 36 letniego mężczyznę, który niekoniecznie zna się na elektronice - jego fach w rękach to hydraulika i wszelkie inne rzeczy do zbudowania
    Czemu nie wolno pomagać w takim zakupie?
    Po pierwsze - na nic zdadzą się tłumaczenia, że lepiej kupić PC bo za tą samą cenę kupię potwora, który wystarczy na lata. Gry mają pewne wymagania, które muszą być spełnione. Niestety, nie pomyślałem o wytłumaczeniu co to są wymagania...więc zakupiono laptopa.
    Po drugie - jeżeli na laptopie jest Vista, zmień ją na Windows 7 - mniejsze wymagania a wygląd równie ładny. PAMIĘTAJ - NIE, pod żadnym pozorem, NIE instaluj XP, który wymaga od użytkownika minimum wiedzy (np. instalacja DirectX)...
    Po trzecie - PRZENIGDY nie oferuj się, że pomożesz jak coś się stanie. Skończy się to codziennymi telefonami bo:
    a) gra się nie uruchamia
    B) dlaczego jak ściągnąłem film to antywirus nie pozwala mi go obejrzeć? (nie to, że to pewnie przez fakt posiadania zawirusowanego pirata? )
    c) nie umiem uruchomić internetu
    d) nie ściąga mi poczty
    Jeżeli jednak zgodzisz się pomóc, zapomnij o korzystaniu z wirtualnego pulpitu. Skończy się to tym, że zamiast sobie pograć/popisać/porobić cokolwiek innego na swoim komputerze, będziesz zdalnie naprawiał czyjś...za darmo...
    Po czwarte - wytłumacz czemu nie wolno piracić, oraz, że łącze 2Mb wystarczy legalnemu użytkownikowi nie grającemu w sieci,
    Po piąte - zrób sobie zapasową płytkę ze sterownikami do każdego urządzenia w laptopie - zwłaszcza do grafiki ATI oraz karty muzycznej,
    Po szóste - NIE zdziw się, kiedy ktoś będzie uruchamiał Crysis na laptopie z Dual Core oraz tanią grafiką i będzie wydzwaniał zdziwiony, że gra jakoś tak wolno chodzi i jak to naprawić?
    To tylko niewielki wycinek moich przygód, których nie miałbym, gdybym nie pomógł w zakupie lapka...peace.
  18. kraven2000
    Moją ukochana małżonka zrobiła mi ostatnio prezent. Mianowicie słysząc moje opowieści o jednej z najlepszych gier w swojej klasie, za pomocą allegro nabyła dla mnie Theme Hospital.
    Tak moi drodzy, od 2 dni jestem szczęśliwym posiadaczem tejże cudownej gry z serii sold out.
    Cudeńko zostało wydane w 1997 r. z miejsca stając się grą wszech czasów dla wielu miłośników gier ekonomicznych. Powodów było wiele, cudowna i prześmiewcza grafika, podobnież humor - proste zasady rozgrywki ale wysoka trudność na późniejszych poziomach. Cudeńko.
    Wersja, którą posiadam z założenia ma nie działać jedynie na vista i windows 7 w wersji 64 bit. Niestety, na siódemce w wersji 32bit również nie działa dobrze. Sama gra chodzi dobrze i stabilnie, rzecz w tym, że na 22 calowym monitorze następuje awaria kolorów. Starałem się na tysiąc sposobów pozbyć się problemu, niestety się nie udało. Tryby zgodności nie działają, uruchamianie w mniejszych rozdzielczościach, wyłączenie wygaszaczy i upiększeń pulpitu również nie pomogło. Pozostało mi więc uruchomienie gry w dos box w którym śmiga aż miło.
    Gdyby ktoś wiedział jak uruchomić grę w windows 7 tak, żeby nie było błędów grafiki, proszę o info!
    W internecie znalazłem również odpowiednik Open TC dla theme hospital. Grupka zapaleńców tworzy darmowy port, dzięki któremu gra ma działać na nowych systemach. Rzeczywiście, gra wygląda lepiej, chodzi stabilnie i wszystko byłoby fajnie...gdyby nie fakt, że program jest w wersji beta i nie pozwala na uruchomienie kampanii z gry. Również filmy nie są odczytywane. Z niecierpliwością będę śledził prace na portem i mam nadzieję, że niedługo pojawi się wersja ostateczna.
    Ps. Na windows xp na monitorze w formacie 4:3 wszystko śmiga łanie i bez błędów.

  19. kraven2000
    Jak Boga kocham, nawet nie wiecie jak to jest irytujące, kiedy młody człowiek nie znający języka polskiego chce się pokazać jako człowiek inteligętny i zaczyna używać słów trudniejszych od np. ale urwał.
    Bardzo widoczne jest to na FA. Ludzie, na Boga:
    bynajmniej II ?wykrzyknik będący przeczącą odpowiedzią na pytanie, np. Czy to wszystko? ? Bynajmniej.
    bynajmniej I ?partykuła wzmacniająca przeczenie zawarte w wypowiedzi, np. Nie twierdzę bynajmniej, że jest to jedyne rozwiązanie.?
    przynajmniej ?partykuła wyznaczająca minimalny, możliwy do zaakceptowania przez mówiącego zakres czegoś, np. Wypij przynajmniej mleko., lub komunikująca, że ilość lub miara czegoś jest nie mniejsza od wymienionej i że może być większa, np. Wyjechała przynajmniej na rok.?
    Proste? Do jasnej cholery, proste?!
  20. kraven2000
    Dawno dawno temu, kiedy CDA zamieszczało pełne wersje na osobnych płytach, dostałem w swoje ręce grę Operation Flashpoint (w wersji Gold bodaj). Ten symulator żołnierza na w miarę nowoczesnym polu walki bardzo mi się spodobał. Co prawda pełen był błędów (zacinanie się skryptów, pojazdy utykające w namiotach, dosyć duży chaos na polu bitwy), ale dawał dużo satysfakcji. Gra była naprawdę trudna, zwłaszcza misja podczas, której bohater musiał samotnie uciekać przed wrogiem. Coś niesamowitego. OF to typowy produkt Easy to Learn, Hard to Master. Trzeba było poświęcić naprawdę wiele godzin, aby nie tylko nauczyć się nie ginąć, ale wygrywać bez strat.
    W ostatnim czasie, dokładnie we czwartek, ściągnąłem sobie demo najnowszej części Dragon Rising. Obawiałem się tego tytułu - z jednej strony pamiętałem skomplikowanie pierwszej części, z drugiej czytałem sporo krytycznych komentarzy fanów. Demo jednak rozwiało wątpliwości. Aktualnie gra, stworzona jest dla takich użytkowników jak ja. Tzn. jakich? Ano, młodych mężusiów, nie mających za wiele czasu na granie, z dużą ilością obowiązków domowych, firmowych, uczelnianych itd. Ale po kolei.
    Zacznijmy od grafiki. Ta jest naprawdę fajna. Moim zdaniem znacznie lepsza i realniejsza jak choćby w takim Crysis. Jest taka... prawdziwa. Poruszając się po wyspie, miałem wrażenie, że znajduję się gdzieś we wschodniej Polsce, albo w Rosji. Domki, dmuchawce wśród trawy...tylko skał i skałek dosyć dużo Ale wygląda to naprawdę dobrze. Podoba mi się, że doba jest w miarę długa - dzięki czemu w grze, bez problemu mogłem wyczekać tzw. złotej godziny Modele są co prawda już znacznie gorsze...oj znacznie. Zwłaszcza mam tu na myśli żołnierzy wroga oraz małe pojazdy. Reszta jest zrobiona dobrze, albo bardzo dobrze. Bardzo podoba mi się gra świateł, niektóre tekstury. Ale właśnie, grafika jest nierówna. Z jednej strony mamy bardzo piękne obrazu, ale po chwili pokazuje się jakaś niedoróbka. Największą bolączką jest dla mnie bardzo małe pole widzenia. Rozumiem dostosowanie do starszych komputerów, ale aktualnie ja mam monstrum i chcę mieć więcej. Czemu nie dano mi takiej możliwości?
    Muzyka jest klimatyczna...ale została szybko wyłączna z prostego powodu - nie chciałem, żeby mi cokolwiek grało podczas "udawania" życia żołnierskiego. Jakby nie patrzeć, podczas bitwy raczej się nie słucha muzyki tylko walczy. Ale motyw w menu jest naprawdę klimatyczny. Dźwięk to klasa sama w sobie. Są realistyczne, nie udziwnione...dobre
    Rozgrywka. Tutaj oczywiście jest najwięcej kontrowersji. Fani serii są źli, mają zresztą powód, bo ich ukochana gra została mocno uproszczona. Tak właśnie jest. Dragon Rising nie jest już symulatorem, stał się dobrym, taktycznym shooterem. Z drugiej strony, jest dużo trudniejszy od takiego choćby Rainbow Six, czy Brothers in Arms. Dla mnie poziom idealny. Trudno, ale nie na tyle abym 5 godzin siedział i się frustrował, że coś mi nie idzie. Ale jak napisałem wcześniej, ja jestem już innym użytkownikiem niż te 5-6 lat temu.
    Straszliwie boli natomiast mierne AI wroga. Niby stara się mnie oskrzydlić, ale tak naprawdę ma przewagę tylko poprzez liczebność. Prosty przykład. Atakuję gniazdo obrony (jeżeli w demie chcieliście zniszczyć SAM to wiecie o co chodzi). Stoi mi tam 4 gości. Snajperka...cel...pal...pudło (zniosło pocisk...fajnie ). Chłopy chowają się. Myślę sobie...no nieźle...to będę musiał biec pod górę, ostrzeliwany przez przeważające siły wroga. Ale, ale...co się dzieje? Otóż, zostało wezwane wsparcie...które zaczęło biec po pustej, otwartej ścieżce w moją stronę. Pobliski las został totalnie olany. Jak się ta szarża skończyła? Wybiciem oddziału. Następnie, znowu ze snajperki, wystrzelałem pozostałych czterech żołdaków. Jak? Cel, pal..chowają się za workami z piasku. Po 5 sekundach, wychylają się...ginie drugi. Po 5 sekundach wychylają się...ginie trzeci. Lipnie troszkę. Zresztą, pięć minut później wybiłem drugi oddział, który utknął na skałkach i nie wiedział, czy strzelać do mnie czy mnie oskrzydlać? Lipa. Podobnie z AI naszych ludzi...już mi się kilkukrotnie zdarzyło, że ktoś utkwił w drzewie i czekał, aż wracając z misji zabiorę go po drodze. Lipa.
    Oczywiście, przez to, że grę kupiłem dopiero wczoraj, moja opinia nie jest do końca wiarygodna. Z drugiej strony, na tak krótki czas gry (jedna noc) znalazłem bardzo dużo błędów...ale i sporo pozytywów. Mi osobiście gra przypadła do gustu i gorąco ją polecam
  21. kraven2000
    Od pewnego czasu narasta we mnie silna niechęć do Cenegi. Ten największy konkurent Cd-Projektu, chyba poczuł się zbyt pewnie siebie z powodu kłopotów przeciwnika. Od pewnego czasu mam z nim niesamowite problemy, co mnie mocno irytuje.
    1) Zakupiłem grę GTR2 - w środku mam karteczkę "Zarejestruj grę a dostaniesz 30% zniżki na kolejną". Tak też zrobiłem, co się okazało? Mam zniżki 40% nie 30% (hurra), ale muszę wydać część punktów - znacznie więcej niż te, które GTR2 mi dobiło (buuu).
    2) Zamawiam grę w sklepie internetowym. Przyzwyczajony jestem, że w przeciągu 24h dostaję info, że ktoś już się zamówieniem zajmuje. W tym momencie mogę czekać nawet tydzień, bo wiem, że coś się dzieje. Niestety, u Cenegi musiały minąć całe 3 dni, abym dostał info, że ktoś się zamówieniem zaczął zajmować. Niby niewiele...ale sorry...wolny rynek, a konkurencja jest szybsza:)
    3) Fallout 3 - zakupiłem grę w dniu premiery. Oczywiście standardowe problemy, jak brak Live (jakim prawem ja się pytam!), niemożność patchowania gry (wtedy), brak dlc (wtedy). Grę sprzedałem i zacząłem wyczekiwać na edycję GOTY. Niestety, minęło ponad pół roku a Cenega jak zwykle przekłada terminy. Zamówiłem więc w UK, za kilka dni będę miał dostarczony towar. Przepłaciłem, długo na paczkę poczekam, nie mam polskiej wersji - ale mam za to grę taką, jaką chcieli ją widzieć autorzy. Bez dodatków cenegowskich, bez grzebania w kodzie, bez wycinania Live...i gdyby nie nadzieja, cieszyłbym się produktem znacznie wcześniej. Ale nie, wolałem dać Cenedze szansę - pies Wam....
    4) Borderlands - Napis na pudełku - spolszczenie ukaże się w grudniu. Nie zależy mi na nim, ale skoro "poważna" firma podaje jakąś datę, to nie wypada się spóźniać. Zwłaszcza, gdy opóźnienie wynosi dobry miesiąc czasu! Pytam się więc, jakim prawem ktoś sprzedaje mi produkt z napisem PL...a potem nie wydaje tego PL w normalnym czasie? Pies Wam...
    5) Dział obsługi - ho ho...20 minut wiszę na telefonie, po czym, gdy jest moja kolej, zrywa połączenie. Kolejne 20 minut i to samo. Po kolejnych udaje się z konsultantem pogadać. Zmowa z TP SA? Pies Wam...!
    W skrócie, na samym początku miałem nadzieję, że Cenega będzie dobrą opozycją do CD-Projekt. W teorii miało to mi, jako konsumentowi, zagwarantować zdrową konkurencję, dzięki której będzie mi dobrze. Niestety, problemy z CDP sprawiły, że Cenega nawet nie stara się udawać porządnego wydawcy.
    Skończy się chyba na tym, że gry wydawane przez cenegę, będę ściągał zza granicy. Będzie drożej i bardziej upierdliwe. Ale jak zamawiam w UK, to oni do mnie, do Polski dzwonią z przeprosinami, że się np. paczka opóźni bo coś tam. Tam czuję się jak ważny klient, ktoś bez kogo sklep sobie nie poradzi. W przypadku Cenegi, czuję się jak petent, który jeszcze musi płacić za to, żeby można go było opluć.
×
×
  • Utwórz nowe...