Skocz do zawartości

0wuw0

Forumowicze
  • Zawartość

    116
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wpisy blogu napisane przez 0wuw0

  1. 0wuw0
    Witam Was po długiej przerwie zastoju na tym blogu, a to wynikało ze sprawdzianów przedświątecznych (chemia - brrrrr...), zaś później tylko z mojego lenistwa - Święty Rów de ferd czekał, podobnie jak Skyrim i nie było czasu ani chęci aby tutaj coś napisać. No cóż, mogę tylko przeprosić i zapraszam do czytania - tym razem znów nieco inaczej, bo
    jest to recenzja książki, nie gry, lecz to się zmieni wraz z następnym wpisem!
    Taniec ze Smokami - George R.R. Martin
    Z serią zapoczątkowaną przez Martina książką "Gra o Tron" zapoznałem się rok temu i, szczerze powiedziawszy, wszystkie dotychczasowe części cyklu wprost "połknąłem" - do tego czasu nie spotkałem się z tak dobrą zagraniczną literaturą fantasy, jak w tym wypadku. Dla każdego polskiego fana tego typu dzieł wiadomym jest, iż znakomita większość tych lektur autorstwa ludzi nie pochodzących z naszego kraju lub innych krajów słowiańskich jest bardzo "grzeczna" - opisy walk w porównaniu z chociażby takim "Sztejerem" są sztuczne i nudne, w niektórych sytuacjach bohaterowie zachowują się komicznie wręcz "dwornie" - tutaj tego nie ma. Całe szczęście.


    Nie jest to rzecz jasna jedyny argument przemawiający za moją miłością do wszystkich części "Pieśni Lodu i Ognia" - to również niesamowicie dobrze poprowadzona fabuła, splatające się ze sobą wątki i niekiedy zaskakujące zwroty akcji. Niestety, przez kilka mankamentów to zaczyna być już nużące. Wyjaśnię dlaczego.
    Już na samym wstępie autor tłumaczy nam, iż "Taniec ze Smokami" to nie następna pod względem czasu do poprzedniczki książka, lecz rozgrywająca się w tych samych chwilach co "Uczta dla Wron", część. To, co się zmienia, to oczywiście bohaterowie, jakich "brakowało" uprzednio - Tyrion Lannister, Bran Stark, Jon Snow oraz Daenerys Targaryen. Na korzyść Martina przemawia fakt, że ten pierwszy zawsze był moją ulubioną postacią ze względu na dynamizm towarzyszący jego historii oraz poczucie humoru karła. Także niewiele czasu poświęconego dla Brana jest dla mnie niewątpliwym plusem - ten chłopiec od samego początku zanudzał mnie na śmierć swymi dziejami i niestety nic się w tej kwestii nie zmieniło. Co do reszty występujących na kartach powieści bohaterów - wszyscy oni (prócz małego Starka) są mymi ulubionymi protagonistami i ich przygody mnie urzekły.
    Po przeczytaniu książki byłem bardzo zadowolony - nowa część cyklu była wciągająca i na pewno lepsza aniżeli "Uczta dla Wron". Pomimo tego, czuję się poniekąd oszukany
    i zniesmaczony - to dlatego, iż Martin po raz kolejny opisuje wszystkie sceny drobiazgowo, nie pomijając żadnego szczegółu. Oczywiście - to pozwala wczuć się w bohaterów, zobaczyć wszystko własnymi oczyma, lecz ogromna część tego dzieła to właśnie wszelkiego rodzaju zobrazowanie otoczenia i ludzi jakich napotykamy na stronicach Georg'owych "wypocin".
    Warto wspomnieć, iż przez czas czytania całkowicie oddalamy się od Żelaznego Tronu, wszelkich spisków z nim związanych, a zamiast tego udajemy się na południe do niewolniczego miasta (do niedawna) Meeren, płyniemy do Żółtego Miasta Volantis, czujemy zimne podmuchy wiatru na Murze oraz przemierzamy lodowe pustkowia Kraju Za Murem z Branem i Zimnorękim.
    Muszę wyjaśnić, iż moje "zniesmaczenie", jak to ująłem kilka linijek wyżej, nie wynika w żadnym razie tylko z bardzo szczegółowego przedstawienia świata, lecz przede wszystkim z niesamowicie wolną narracją w przypadku Daenerys (ileż można myśleć o tym samym?! - porażka na całej linii, jak dla mnie) oraz Brana (ale o tym już wspomniałem). Również Jon Snow ledwie się broni przed moją krytyką. Co do Tyriona - ironiczny, inteligentny przebieg akcji w jego przypadku ujął mnie za serce. Kolejny minus to oczywiście brutalne "ucięcie" "Tańca" - tak jak w przypadku "Uczty dla Wron", tak i tutaj Martin podzielił go na połowę - argumentem przemawiającym za tą decyzją jest objętość książki oraz wyjaśnienie autora na początku, iż w kontynuacji wątki Westeros oraz innych bohaterów się połączą i zaczną "płynąć" równym torem czasowym. Takie nagłe zakończenie historii wszystkich postaci tutaj przedstawionych w momencie, kiedy ich przygody się właśnie "rozkręcają" nie wpływa pozytywnie na odczucia czytającego. Zwłaszcza iż "następca" jeszcze w Polsce nie wyszedł (na chomikuj.pl jest już od dawna po polsku ).
    Czytelnik mojej recenzji może odnieść niesłuszne wrażenie, iż cała ta książka to pomyłka i nie warto jej kupować - nic bardziej mylnego! To oczywiście nadal świetna powieść fantasy, musiałem jedynie ją "ukarać" za brak klimatu pierwszych trzech części i popełnianych przez Georg'a nagminnie tych samych błędów.
    Zostawmy jednakże wady, przejdźmy do zalet. Tych jest nadal sporo - pierwsza to długość czytania, objętość księgi oraz nieoszukana czcionka - to gwarantuje długie godziny spędzone nad lekturą. Tak jak wspomniałem na początku, ogrom świata i złożoność, powiązanie wszystkich wydarzeń i wątków potrafi przyprawić o opad szczęki, zwłaszcza jeżeli to wszystko podlane jest sosem o nazwie "klimat" - ten może nie jest tak atrakcyjny jak w "Grze o Tron", ale nadal można go poczuć. Co do samych bohaterów - wykreowani są oni naprawdę świetnie (prócz jednego, ale o tym później), mają złożone charaktery, zaskakują ich "człowieczeństwem", są prawdziwi i nie można tej cechy odmówić żadnemu z nich. Nie zaryzykuję stwierdzeniem iż postać Fetora wyszła Martinowi GENIALNIE - aż ciarki przechodzą po plecach, kiedy czytamy jego reakcje na jakiekolwiek pozytywne uczucia ze strony innych - taki obraz złamanego człowieka można zobaczyć oczami wyobraźni tylko dzięki tej książce.
    Jeżeli zaś chodzi o nowości to zaliczają się do ich ujęcia z perspektywy oczu bohatera - znamy ich myśli, wiemy co czują i dzięki temu możemy zespolić się z nimi. Mnie najlepiej udało się to osiągnąć z Tyrionem, którego wątek przedstawiono bardzo realistycznie, podobnie jak i Jona Snow - dylematy młodego dowódcy Nocnej Straży są naprawdę dobrze ujęte, jak chociażby czy okazać litość odmawiającemu przyjęcia rozkazu podwładnemu, czy też go ściąć (a ten "podwładny" to w tym wypadku nie byle kto).
    Niestety, bardzo surrealistycznie wypadł wątek Daenerys - prócz Tyriona była to moja ulubiona postać serii, a po tej części niesamowicie nisko spadła w notacji. Do tej pory ta młoda władczyni była zdecydowana, inteligentna i wojownicza, a teraz.... sama robi sobie wrogów, nie słucha rad przyjaciół, rozczula się nad każdą dotkniętą przez zły los istotą i nie może zdecydować się na żaden poważny krok. Osobiście jako jej sojusznik odwróciłbym się od niej już po trzech rozdziałach jej poświęconych, jako od osoby chorej na umyśle. Nie potrafiłem zrozumieć jak Martin mógł zniżyć się do takiego jej odmienienia - to bardzo wpływa na komfort czytania po znakomitej historii Targaryen'ówny w częściach poprzednich.
    Warto także rzucić okiem na krótki rozdział poświęcony Melisandre - do tej pory zimna, nieczuła kobieta może się w naszych oczach znacznie zmienić - to ciekawe doświadczenie, żeby tylko było tak dalej.
    Ogólnie rzecz biorąc, ta część cyklu jest ciekawsza aniżeli "Uczta dla Wron", lecz na pewno gorsza od trzech pierwszych, świetnych w moim mniemaniu, książek. Warto kupić i się z nią zapoznać, ale liczę na więcej.
  2. 0wuw0
    Po raz kolejny macie okazję wejść na mego bloga i znowu... jest on o czym innym. Być może zauważyliście że "obijam się" od tematu do tematu, lecz wynika to z moich spontanicznych pomysłów, całkowicie nieuzależnionych od początkowych założeń tego zakątka blogów (czyli recenzje gier - nie piszę ich już bo nie ma odzewu ).

    No dobrze, a więc co my tu mamy? Zapewne niektórzy już się domyślili (nie żeby było to trudne, sama nazwa mówi wszystko) - postanowiłem poruszyć nieco kontrowersyjny temat jakim jest proces uświadamiania społeczeństwa, w tym, a może przede wszystkim, przeciętnego "Kowalskiego", zwykłego, szarego obywatela, nie grzeszącego inteligencją, lecz również często po prostu zbyt zapracowanego (wątek "przodownika pracy" być może ujrzycie kiedy indziej), aby być cały czas w świecie Wielkiej Polityki. Czyli najczęściej taki człowiek kieruje się po prostu jednym z "Dzienników" w telewizji i nic więcej.

    Prasa, panie, prasa!

    Przejdźmy do rzeczy - o ile jest się choć trochę zainteresowanym losem swojego kraju, warto zacząć związaną z nią prasę. Gazety, magazyny, czasopisma to jeden z najważniejszych środków masowego przekazu, bardzo często ustosunkowany do którejś z czołowych partii/rządu. Czyż więc można na nim polegać? Nie - prosta, zwięzła odpowiedź, dla niektórych z pewnością sprzeczna z ich przekonaniami - rozumiem to. Wielu z tych, którzy teraz czytają ten tekst, kupuje "Gazetę Wyborczą", zapewne najbardziej ze wszystkich obecnych na naszym rynku, znaną. Zadajcie sobie pytanie, dlaczego ją kupujecie? Interesują Was artykuły w niej zawarte, czyż nie? A które? Otóż zawarte są w niej przede wszystkim wątki związane z politykę (oczywiście społecznościowe także), to zrozumiałe - od tego pochodzi człon "Wyborcza". A więc, która z partii owa gazeta popiera? Pozostawiam to dla Waszej odpowiedzi, chyba każdy się domyśli. Przejdźmy dalej - skoro już wiemy iż prasa jest ściśle związana z danym środowiskiem wyborczym, to możemy spokojnie zostawić ten temat, aczkolwiek warto powiedzieć tu kilka jeszcze słów; warto zapoznać się ze zdaniami wielu, nie tyko uparcie czytać "jedno i to samo". Uwierzcie - zdziwilibyście się na jak wiele sposobów w różnych czasopismach przedstawiono chociażby Katastrofę Smoleńską i na kogo "zwalano" winę. Nie trzymajcie się jednego jak rzep psiego ogona.

    NIE WARTO ZAWIERZAĆ PRASIE, ZAPOZNAJCIE SIĘ TAKŻE Z INNYMI POGLĄDAMI


    Media, czyli wiedz że coś się dzieje

    Podobna rzecz dzieje się z prasą, choć tutaj występuje mniejsze zróżnicowanie - nie każdy ma pieniądze wy zrealizować swój program w telewizji, a kto ma... Jednak ten wpis nie jest stworzony dla rozstrząsania "kto kogo". Wolę jasno sformułować swe myśli (w miarę możliwości) i rzec - to przede wszystkim telewizja kieruje tzw. "ciemną masą", czyli panem Kowalskim. Trzeba zaobserwować iż mówi ona to, co chce powiedzieć, czyli w zasadzie nie mówi nic. W sferze danych tematów, rzecz jasna. I nie będę się tutaj czepiał obiektywnego przedstawienia sprawy, bowiem w tym wypadku rzecz ma się dokładnie tak samo jak z prasą. Tutaj jednakże sprawę często przedstawia się
    odwrotnie aniżeli miało to miejsce, lub też przedstawia się słowa danego człowieka w jak najgorszym świetle, zaś o innych, równie ważnych, nie mówi się nic. Kolejna rzecz warta uwagi to omijanie innych spraw - właśnie powiązanych z partią, którą dana partia faworyzuje. Niezwykle często drze się pasy na jednym temacie, udając że innego, czasami nawet ważniejszego, nie ma. To, co piszę, jest być może dla niektórych bardzo kontrowersyjne - skoro tak, przedstawcie swoją opinię w komentarzach, byleby nie była wulgarna.

    CZĘSTO "LINCZUJE SIĘ" JEDEN TEMAT, INNY POZOSTAWIAJĄC W SPOKOJU

    Internet drogą masowego przekazu

    Choć w wielu ta świadomość jeszcze nie dojrzała, także nasz ukochany Internet staje się powoli, no, może nawet nie powoli, najlepszym sposobem dojścia do potencjalnych czytelników. I dopiero tutaj niekiedy możemy spotkać się z dość obiektywnym spojrzeniem na dany temat. Dlaczego? To proste - ponieważ to właśnie w Internecie do głosu mają dojście normalni, zamierzający przedyskutować sprawę na spokojnie, ludzie. Wtedy właśnie często dochodzi się do rozwiązań często przedtem nie branych pod uwagę, a wręcz których znać nie chcieliśmy - o ile tylko ochłoniemy i nie damy trzymać się na smyczy gigantowi, jakim są przeróżne środki masowego przekazu - co nie znaczy, że Internet do nich nie należy. Należy postawić sprawę jasno - także tutaj próbuje się ludzi skierować w inną stronę, tam, gdzie komuś "ważnemu" wygodnie. Jednakże nie działa to w tym momencie tak mocno, jak telewizja czy prasa - głównie dlatego, iż do sieci wchodzimy często przede wszystkim po to, aby się odstresować, odpocząć od spraw Wielkiego Świata, zaś nie dlatego, aby przeczytać że "Pan XYZ powiedział to i to, i jest zły, a pan ZYX rzekł to i to, i jest dobry". Należy zachowywać własną świadomość postrzegania otaczającego nas świata, nie zaś widząc go innymi, wg. próbującego nas dalej utrzymać "głupią, ciemną masą", lepszymi oczyma.

    TO W INTERNECIE NAJŁATWIEJ O OBIEKTYWNĄ, WNOSZĄCĄ NOWE MYŚLI DO TEMATU, DYSKUSJĘ

    Zakończmy więc ten wpis myślą przewodnią "Nie dajmy "uświadamiać się" innym w sposób dla nich wygodny, lecz przejmijmy sprawy we własne ręce" - wg. mnie jest ona właściwa, dla innych pewnie dalej zostanie czymś zbyt nienormalnym, by w to uwierzyć, lecz w takim razie przykro mi - nadal zostaniesz przeciętnym "Kowalskim".

  3. 0wuw0
    Dzisiejszy wpis poświęcony będzie co nieco dla naszego społeczeństwa. A raczej nie tyle dla niego, ile dla przypadków o tyle śmiesznych, co smutnych.
    Niech przykładem będzie poniższy filmik, obrazujący bardzo wulgarną, wzburzoną kobietę, zatrzymaną przez policję zapewne za przekroczenie dozwolonej prędkości.
    http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=ZxRs5AQtoE0
    Po jego oglądnięciu niektórzy z Was albo się śmieją, albo z zatrwożeniem patrzą w ekran. Ja osobiście początkowo należałem do tych drugich; dopiero po chwili rozważania doszedłem do wniosku, iż ta kobieta nie jest jedynym takim przypadkiem w naszym społeczeństwie. I nie, nie odnoszę się w tym momencie do polityki, bowiem jestem odrobinę zbyt młody, by wyrażać swoją opinię na ten temat, uprzednio nie zagłębiając się dostatecznie w jej realia.
    Wracając do tematu, czy można nasz kraj uznać za zacofany pod względem kultury osobistej? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć za chwilę, wcześniej jednakże rozważając tymczasową sytuację naszego społeczeństwa.
    Jak w każdej narodowości, tak i w naszej można znaleźć meneli pod blokami, młodzież idącą ulicą i ustawicznie przeklinającą (w dzisiejszych czasach ciężko jest się od tego całkowicie ustrzec, przyznaję, ale to zjawisko można i trzeba kontrolować), oraz dorosłych ludzi, często po czterdziestce, zadziwiającą swym zachowaniem. Tym samym - w jakiej ilości ten syndrom daje się zauważyć w innych, przez wielu (w tym przeze mnie) uważanych za lepiej rozwinięte, krajach.
    Mieszkałem przez dwa lata w Austrii oraz jeden w Niemczech (lecz akurat u "niemiaszków" byłem zbyt młody by cokolwiek pamiętać) i mogę powiedzieć że tam zjawisko meneli występuje o wiele rzadziej. To samo Ameryka, w której w wielu stanach jest pod tym względem znacznie lepiej niż Polsce. Jako iż w tym momencie mieszkam w Krakowie, to poświadczyć mogę prawdziwość tych słów własną osobą. Zresztą, inna sprawa, że jak dla mnie Kraków faktycznie może być nazywany "wielką wsią" - niewiele w nim wydarzeń kulturowych, a ostatnimi czasy na ulicy widziałem nawet dwie kury
    http://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=Fatpy-tunxQ
    Nie chciałbym schodzić na tematy nie do końca związane z tematem mojego wpisu, a więc żadne służby zdrowia, bezpieczeństwa, polski rząd czy podobne sprawy nie powinny mieć tu miejsca, lecz być może znajdzie się na nie czas kiedy indziej, w innym tekście mojego autorstwa. Wróćmy na właściwe tory - sam próbowałem odpowiedzieć na pytanie, czy to może szkoła ma jakiś wpływ na nasze ustosunkowanie się co do kultury osobistej.
    Wytłumaczyłem sobie to tak, iż ma, lecz zaledwie pośrednie. Sama szkoła, nauczyciele a wreszcie dyrekcja jedynie ma za zadanie przygotować nas do zdania egzaminów po podstawówce/gimnazjalnych/matury i to jest sprawą oczywistą, nie podlegającą sprzeciwom. Lecz to właśnie szkolnictwo przez dużą część dnia obserwuje młodzież, jest za nią odpowiedzialna i nie powinna pozwalać na zachowanie niekiedy, w przyszłości (bo często ludzie w końcu z tego "wyrastają"), prowadzące do wypaczenia charakterów. Tak, wiem, niektórym z Was wydaje się to zbyt mocno zobrazowane, wprost przekoloryzowane, lecz tak jak piszę, tak mi się wydaje.
    Zdecydowanie bardziej na naszą socjalizację wpływają koledzy oraz rodzice. Drugiej z tych grup rozpatrywać pod żadnym kątem nie będę, pierwszą - i owszem. Często są mowy o tak zwanym "złym towarzystwie" - które jednak wielu bardzo szybko lekceważy. Nie jest to dobry syndrom, chyba że faktycznie nigdy żaden z Was nawet przez chwilę nie przebywał w okolicy podobnych osób. A one przyciągają, szczególnie w okresie gimnazjalnym (nie wiem, jak to jest w liceum, pewnie tak samo), z dziwnych powodów fascynując swoja pseudo "buntowniczą" postawą. Nie należy więc ruszać choćby palcem w ich stronę, no, chyba że ma się aspiracje jak przykłady ludzi przeze mnie wymienieni. Lub chce się być typowym "robolem".
    Z pewnością nie wyczerpałem tematu, nawet go na dobre nie rozpocząłem, wiem o tym, ale to przede wszystkim z braku czasu (jestem umówiony z kolegami), więc żegnam się z Wami w tym momencie i mam nadzieję, iż w bliskiej przyszłości uda mi się skrobnąć coś dłuższego.

  4. 0wuw0
    Ależ ta baba przynudza - pomyślałem - co mnie interesuje setny przykład do tematu z potęg? Chociaż - może to lepsze aniżeli dawne życie, życie w ciągłym strachu przed niebezpieczeństwem najeźdźców, ataku wyjętych spod prawa rabusiów czy oklepywanej po raz setny apokalipsy zombie. Zresztą, skąd się te zombie tak naprawdę biorą? - takie, jak i podobne, pół filozoficzne pytania zadawałem sobie na lekcji matematyki. W międzyczasie gapiłem się za okno, w słoneczny, przyjazny dla duszy i oka, dzień. Lecz tam także nic się nie działo, więc moją uwagę skierowałem na kolegę z ławki.
    - Interesuje Cię to? - spytałem.
    - Co?
    - Jajco. A tak na serio to lekcja, rzecz jasna - spytałem nieco leniwie, bowiem mój animusz po siedmiu lekcjach nieco przygasł.
    - Jakbyś nie znał odpowiedzi, hmmm? Oczywiście że nie, analizuję... - i tutaj nie dowiedziałem się, co analizuje w swym zawrotnie szybkim umyśle, mój kolega, bowiem zadzwonił alarm. I to nie byle jaki, bo szkolny.
    Uffff, wreszcie ćwiczenia ewakuacyjne. Przynajmniej stracimy te ostatnie dwadzieścia trzy minuty z nauczycielką. - to była moja ostatnia optymistyczna myśl, zanim opasła, przypominająca z wyrazu twarzy tępą świnię nauczycielka nie pobladła i szepnęła na tyle głośno, iż ja, siedzący w drugiej ławce, dosłyszałem:
    - Dzisiaj nie miało być próbnej ewakuacji - lecz po chwili dodała, już znacznie głośniej - Ustawić się w parach, nie brać plecaków, ruchy, ruchy! I zamknąć okna!
    Rozległy się szmery, dzieci wstawały naraz, szurały, lecz wszystko przebiegało w miarę sprawnie. Damy oczywiście szły dopiero w trzeciej parze, tak jak wymaga regulamin. W końcu płeć męska musi zginąć, jeżeli dojdzie co do czego, nieprawdaż? I tak to wypadło, że pierwszy szedłem ja. Raźnym krokiem wymaszerowaliśmy z klasy, jednakże ta harmonia nie została zachowana długo - woźna wyłoniła się z klasy i wrzasnęła:
    - To nie ćwiczenia! Do schronów! - co ona pierdzieli - przebiegło mi przez myśl - nie mamy żadnych schronów.
    Teraz wszyscy, jak na komendę, wypaliliśmy w kierunku drzwi. Pierwszy błąd, jaki popełniliśmy i dla wielu z nas ostatni. W życiu. Zawsze miałem najlepszy w szkole czas na setkę, więc i tym razem nie dałem się wyprzedzić. Odrzuciwszy od siebie drzwi z całej siły, znalazłem się na podwórzu. Ku memu ogromnemu zdziwieniu, nie było tam nic dziwnego. Na drzewie siedział ptak, niedaleko w cieniu drzewa przykucnął słodki, szaro krwisty zajączek, w oddali... Zaraz - CZARNO KRWISTY zajączek. Dopiero teraz owy przedmiot mych rozważań poderwał się do biegu, podobnie jak ptak oraz, o bogowie, lis i dwa dziki. Niczym pocisk z procy, wskoczyłem na murek, zaś stamtąd, wspinając się niczym Ezio, na dach. Stąd ujrzałem wszystko. Wszystkie ulice wokół mego gimnazjum pokrywały trupy ludzi, lecz to zwierzęta mnie przeraziły. Masy zwierząt. Całe setki, tysiące. Nie rozumiałem co się dzieje i nigdy nie zrozumiałem. Odwróciłem się do tyłu... Tam było tak samo. Niczym mrówki w swym kopcu, tak owe monstra, na co dzień zwane najlepszymi przyjaciółmi człowieka, psy znaczy, przemieszane z kotami, kanarkami i innymi potworami, szalały, nie okazując litości nikomu. Powróciłem do wydarzeń dziejących się dosłownie pode mną. Ujrzawszy sytuację, zawyłem głosem rozpaczliwym, głosem donośnym, głosem nie pozostawiającym złudzeń - to koniec. Koniec i początek zarazem. Koniec pieleszy, początek ciągłej ucieczki. Głupi, niepomny na wszelkie niebezpieczeństwa, widziałem siebie jako bohatera na miarę Marcusa Fenixa. Taaaak. Będę zabijał te potwory jak on Lśniących, nieustraszony, niepokonany... Dureń. Tak, durniem byłem, przyznaję się.
    Jestem kimś znacznie lepszym. Bowiem jestem prawdziwy. Zabijam zombie, mutujące w coraz to nowe odmiany codziennie, wraz z kilkoma moimi najlepszymi towarzyszami broni. Ich liczba cały czas się zmienia, być może następnym martwym będę ja. Naboje się kończą, nie mamy co jeść. Odtrąceni, grupy ludzi "samodzielnych", prosperujących poza resztką naszego ludzkiego społeczeństwa, już zginęły. Przypłaciły życiem swą głupotę i niezależność. Ja... Ja będę walczył tak długo, jak tylko będę mógł. Nie dla bohaterstwa. Nie dla chwały. Nie dla postawionych ponad mną urzędników. Będę walczył dla przetrwania całej ludzkości Amen.
  5. 0wuw0
    Mortal Kombat
    Tak jak obiecałem, tak i zrobiłem; recenzja Mortal Kombat spod mego pióra (a raczej klawiatury) jest już do przeczytania! Po raz pierwszy spotkałem się z przedstawicielem tej zacnej serii i od razu zostałem porwany do jej uniwersum, co poskutkowało ogromnym bólem kciuka i środkowego palca (nie, to nie to co myślicie), bowiem jestem dość niewprawnym użytkownikiem PS3 (gram przede wszystkim na PC). W każdym razie; Fatality czas zacząć!
    Umięśnieni faceci, cycate wojowniczki
    Tak, tego nigdy w serii nie zabrakło i bardzo dobrze - w innej sytuacji MK straciłby wiele na swej wartości. A jeszcze ważniejsze jest, iż każdy z nich ma swoje własne, różnorodne kombosy oraz Fatality, będące niezwykle ciekawymi przerywnikami walki. A tych jest aż dwadzieścia-pięć, czyli analogicznie tyle samo co bohaterów. Przykładowo, Scorpion najpierw uderza w czaszkę przeciwnika (łamiące się kości widać na niemalże Rentgenowskim podświetleniu), a następnie brutalnie łamie żebra. Być może nie uwierzycie, ale to jeden z najmniej krwawych finiszerów, wystarczy popatrzeć na Cyraxa czy Liu Kang, głównego bohatera wszystkich "Mortalowych" filmów, a zaraz wam szczeny opadną. Zauważyłem jednakże, iż kobiety są bardziej... delikatne (z drobnymi wyjątkami oczywiście), zwłaszcza Jade oraz Kitana, choć i tak w ten sposób umrzeć bym zdecydowanie nie chciał!
    Fabuła na boczny tor?
    Mam to szczęście ogłosić, że nie. Fabuła jest tym razem wyjątkowo dobrze opowiedziana (nie wiem, jak było w innych częściach serii) i nawet taki trzynastolatek jak ja mniej więcej ją zrozumiał, pomimo iż gra jest jedynie po angielsku. W opcjach gry mamy dostępny "story mode", a więc tryb fabularny, podzielony na rozdziały/akty w których pokierujemy wszystkimi najważniejszymi bohaterami Mortal Kombat. Przy czym od razu powinienem napisać: scenariusz tej produkcji jest błyskotliwy i opowiedziany "na poważnie", ale wiele z postaci,
    a w szczególności John Cage, aktor (!!!), rzucający śmiesznymi tekstami oraz przywołujący na twarz gracza uśmiech od ucha do ucha. Nie da się tej gry potraktować całkowicie na poważnie, jeżeli chodzi o fabułę, oczywiście.
    To tak jak medal ma swoje dwie strony, tak i ta gra pokazuje dwa oblicza; cyrkowego, można by rzec komicznego z puszczaniem oczka do grającego i poważną, dramatyczną, ale i tak ciekawą, stroną. Niektórzy pomyślą; "Toż to mieszanka wybuchowa" i mieliby rację, ale w najnowszej odsłonie Mortal Kombat scenarzystom udało się to tak nadzwyczajnie przyprawić, by było smaczne i jednocześnie nie obrzydło po dłuższym czasie. Przechodząc do rzeczy; w grze mamy opowieść o turnieju pomiędzy wielkimi wojownikami, który zaważy losy ludzkich krajów. Typowo, musi pojawić się także walka dobra ze złem.
    Adamek to nic!
    Rozpisałem się o fabule, ale w bijatykach to styl walki jest najważniejszy. A ten jest wprost genialny! Zarówno szybki i prosty, by nawet laczki bezładnie waląc w przyciski sobie poradziły, jak i złożony, przez co zadowoli także zawodowców. Każda postać operuje pięcioma przyciskami podstawowymi; uderzenie pięścią (mocno, ale wolno) uderzenie pięścią (słabo, ale szybko), uderzenie nogą (mocno, ale wolno), uderzenie nogą (słabo, ale szybko) oraz blok. Połączone razem z innymi przyciskami skutkują efektownymi kombosami, pozwalającymi na szybkie wykończenie przeciwnika, lub przerwania jego ataku. Jednak to opisane na początku recenzji Fatality jest najważniejszą częścią walki. Uaktywnia się go za pomocą wciśnięcia dwóch triggerów, a zadaje on ogromne obrażenia wrogowi. Nie jest to jednak żadna oszukańcza czarodziejska sztuczka; takich ciosów można użyć mniej więcej raz, najwyżej dwa razy na walkę, a przy tym zawsze można go zablokować (czasami jest to wkurzające).
    Jak linoskoczek na linie, czy góral na pewnym gruncie?
    Podczas rozgrywki nie zauważyłem ani jednego bohatera wywyższającego się siłą czy umiejętnościami nad innych , więc trzeba pochwalić zespół pracujący nad tą grą. Nie spodziewałem się tak zrównoważonych siłowo walk. Każdy cios daje czas potrzebny na wykonanie kolejnego, a jednocześnie oponent może go zablokować, jezęli dobrze wyczuje chwilę. W tej produkcji trzeba także dobrze operować mocą kierowanej postaci; kiedy użyć Fatality, kombosa, bloku albo rzutu - to najczęściej zadawane sobie podczas rozgrywki pytania.
    Graficznie prawie doskonała, dźwiękowo tym bardziej
    Grafika jest w Mortal Kombat bardzo szczegółowa, tła podczas walk (nigdy nie zapomnę walki w w piekle w okolicy ogromnego Cerbera) potrafią zachwycić, zaś muzyka dobrana jest tak profesjonalnie, że aż dziw. Każdy podkład głosowy bohaterów jest godny zapamiętania, nie inaczej z muzyką przygrywającą nam w tle. Jednym słowem; cudownie!!! Jestem bardzo ciekaw, kiedy wyjdzie produkcja mogąca w szrankach stanąć z najnowszym Mortal Kombatem, jeżeli chodzi o bijatyki. Chyba nieprędko, ale tymczasowo z całego serca polecam kupno tej gry, nie pożałujecie, tego jestem pewny!
    Ocena
    10/10
    Plusy:
    -bohaterowie
    -szczegółowa grafika
    -klimatyczna muzyka
    -Fatality
    -niebanalna fabuła
    Minusy:
    -co by tu napisać...
  6. 0wuw0
    Przedstawiam Wam...
    Nieco nie po kolei postanowiłem przybliżyć najpierw kwestię bohaterów Dead Island. Jest to Xian Mei, najbardziej delikatna, a zarazem dynamiczna. Włada ona biorą białą. Po odblokowaniu specjalnej opcji może wpaść w Furię (jak każdy z czwórki "wspaniałych"), co skutkuje bardzo szybkimi ciosami. Sam B to odpowiednik tutejszego tanka, przyjmuje ciosy "na klatę", jest także niezwykle silny. Najlepszy wybór broni dla niego to bronie obuchowe. Dlaczego? Otóż zombiaki prócz paska życia posiadają pasek wytrzymałości, który owa broń szybko redukuje. Po jego spadnięciu do zera oponent pada na ziemię, zaś wtedy wystarczy najechać kursorem nad jego głowę, by pojawiła się możliwość nadepnięcia, efektownie kończąca życie wroga. Są także Logan i Purna. ten pierwszy to nic innego jak hybryda pierwszych dwóch, rzucającego nożami. Jedną z jego zalet jest... picie. Oczywiście wszyscy mogą pić, lecz to Logan zadaje największe obrażenia "po kolejce". Purna jako jedyna zna się na broni palnej i nią zdecydowanie nie warto się upijać. Po użyciu Furii strzela przez jakiś okres nieskończoną liczbą amunicji. I bardzo dobrze, bo tej na wyspie nie znajdziemy zbyt wiele.

    Dwóch bliźniaków
    Twórcy, chcąc podkreślić, jak bardzo zróżnicowane są umiejętności jednej i tej samej osoby, dają możliwość zagrania przez sieć nawet czterema takimi samymi postaciami! Oczywiście, nie musi to oznaczać, że niczym się nie różnią; skilli jest tyle, że ciężko będzie znaleźć swojego sobowtóra. Zwłaszcza, iż podczas podczas jednego przejścia produkcji nie można odblokować ich wszystkich (poziomów jest pięćdziesiąt). To zachęca do rozpoczęcia przygody nawet tym samym ostańcem.

    Praca w wakacje
    Nasi bohaterowie raczej nie zaliczą tych wakacji do udanych. Chyba że są łowcami zombie, okrutnymi mordercami czy fanami ekstremalnie niebezpiecznych wypraw. A tak nie jest. O fabule nie będę się rozpisywał, wszyscy znamy ją aż za dobrze. Warto wspomnieć o mechanice wymierzania ciosów. Odrąbywanie, czy łamanie kończyn są tutaj częstym zjawiskiem, ale gra sama wylicza możliwość ich wystąpienia. Oczywiście - nie da się odciąć ręki celując w pierś, lub odwrotnie, czy trafić nożem rzucając go w kamień obok wroga. Ale już rzucić wielkim młotem bojowym i trafić, to ogromna frajda.
    Kościół ostoją wiary
    Na razie wiemy o jednej "bazie wypadowej" ocalałych - jest nią Kościół. Stoi on na wzgórzu i siedząc w nim nie trzeba liczyć się z nagłym atakiem. Rzecz jasna, pierwej musimy go odbić z rąk truposzów. To w nim naprawiamy bronie (a ma być ich aż sto pięćdziesiąt), zuprgade'ujemy je (do trzech razy), a nawet dodamy różne modyfikacje (maczeta rażąca prądem, przydatna chociażby w kanałach). Do zrobienia są wybuchające noże (ładunek wybuchowy przyklejamy taśmą klejącą), czy też deskę nabijaną gwoździami (absolutne minimum dostępnych opcji). Razem tych "smaczków" ma być czterdzieści - odrobinę za mało, jak dla mnie, chociaż i tak żeby zobaczyć je wszystkie, trzeba będzie zaglądać pod każdy kamień. Niektóre z planów do ich zrobienia dostaniemy od NPC' ów w zamian za zadania poboczne lub fabularne, inne będą, tak jak mówiłem, leżeć w jakichś ciemnych katach. W co-opie, co warto zaznaczyć, nie będzie można wymieniać się planami, a jedynie broniami (każda broń jest dostępna tylko od przypisanego do niej poziomu, a więc nie będzie sytuacji, gdzie zaczynający przygodę gracz będzie szalał z przedmiotem z końca rozgrywki).
    Bad company
    Powróćmy do wspomnianej kooperacji; system wyszukuje osoby grające jak najbliżej Ciebie, aby nie było lagów, lecz to sprawa czysto techniczna. Friendly fire jest wyłączony, żeby jakiś "noob" nie psuł zabawy innym. Jeżeli już się uprze, to może oczywiście uciec od reszty drużyny, osamatniając ją i skazując na porażkę. Na szczęście, host ma możliwość, a wręcz obowiązek wyrzucenia gracza, jeżeli ten sprawia problemy. Muszę tutaj także napomnieć o zadaniach pobocznych online. Każdy może je przyjąć, ale reszta teamu także ma szansę się do niego przyłączyć; dzięki temu unikniemy wspomnianego przeze mnie rozłamu bohaterów

    Toż to, Panie, Polska?
    Twórcy zapewniają iż w ich dziele nie zabraknie akcentów czysto polskich - w kościele, wspomnianej bazie, jedna z kobieta zmawiała modlitwę "Zdrowaś Maryjo" w naszym języku! Miłe, prawda? Ktos inny (to już nie jest związane z Polakami) nłagał o... rozwieszenie plakatów w mieście z informacją o zaginięciu jakiejś osoby. Rzecz jasna, samo miasto też opustoszało...
    Szybcy i wściekli
    Tomasz Garlikowski mówi:
    CYTAT
    Oczywiście w grze znajduje się system szybkiego podróżowania pomiędzy lokacjami, oraz [...], samochody. [...] duża część obszarów jest niedostępna w inny sposób <niż nasze własne nogi>. Poza tym samochodami można rozjeżdżać wrogów a także ostrzeliwać ich z dachu naszego wozu.
    Grafika nie jest najważniejsza...
    ... co i tak nie znaczy, że nie jest ładna. Wyspa ma nam do zaoferowania dużo miodu w postaci realistycznej scenerii, jak na grę z tą historią fabularną. Miasto i kurort są ładne i szczegółowe, świat otwarty dla ciekawy i nie stawia żadnych przeszkód, typu niewidzialne ściany, dla gracza. Jak mówi Garlikowski;
    CYTAT
    Żywność, woda i paliwo - o takie rzeczy przyjdzie nam walczyć. Osobiście bardzo podoba mi się to, że questy zmieniają otaczający nas świat. Możemy oczyścić jakieś miejsce z zombie, dzięki czemu osoby, które przetrwały, mogą znaleźć tam schronienie, a w przyszłości możemy z nimi handlować. - warto zaznaczyć, że nigdy nie zabraknie nam truposzy/mięsa armatniego, które będziemy mogli eksterminować; owszem, nie respawnują się one co chwila, ani nawet co godzinę, ale po jakimś czasie znowu zaatakują miejsce wcześniej z nich oczyszczone. Oczywiście prócz bezpiecznych baz wypadowych naszej drużyny, takiej jak np. pokazany kościół.

    Wojsko? Gdzie tam!
    W fabule pojawią się także niewyjaśnione dotąd wątki w postaci chociażby zaginionego wojska wyspy. Gdzie też ono mogło się podziać? Jedynymi ludźmi, z którymi przyjdzie nam walczyć (a raczej można; jest to opcjonalne), są gangi. Posiadają one broń palną i są inteligentniejsze od zombie. Wejście na terytorium któregoś z nich może zapoczątkować walkę.
    Rzeczywiście jest zaje*iście!
    Po świetnym, wg. mnie najlepszym tego roku zwiastunie DI, przyszedł czas na grę i widzę, iż się nie zawiedziemy. Chyba że Techland chce nam zrobić na złość, a to jest niemożliwe.
    Ach, byłbym zapomniał; gdyby ktoś postanowił zakupić tytuł przed premierą, dostanie DLC "Krwawa Łaźnia", oferujący tryb survival dla czterech graczy. Walczymy w nim na arenach z nacierającymi hordami zombiaków, zaś zdobyte w ten sposób "ikspeki" ląduję na naszym koncie w trybie fabularnym. Tak samo przedmioty. Dodatkowo, dodatek oferuje przepisy/plany na bombę emitującą impuls rozsadzający głowy oponentów, oraz na broń będącą połączeniem piły tarczowej z... kijem bejsbolowym. Sam nienawidzę DLC, ale rozważę zakup pre - order, żeby mieć później większą frajdę z rozgrywki. Albo żeby zamienić się broniami z tymi, którzy ich nie mają.
    Oczekujcie za kilkanaście dni recenzji nowego Deus Ex'a!
    I komentujcie, ludziska!
    Na dokładkę, świetny trailer DI.

  7. 0wuw0
    Wiem, ze to nie miejsce na to pytanie, lecz mam już gotową zapowiedź Dead Island i tylko obrazków do niej brak.... Jak to zrobić? Bo daję "Wstaw obrazek", wstawiam link ze źródła, wszystko ładne, daję "Napisz nowy wpis" i co? I nic.... Obrazków nie ma.... Tylko jakieś durnowate różowe karteczki w lewym rogu, tam, gdzie powinny być właśnie obrazki! Jestem zły i nawet nie wymyślam synonimów do "obrazek", tylko idę jak leci na powtórzeniach :klnie! Więc: JAK!?
  8. 0wuw0
    Dzisiaj chciałem sobie zagrać w LoL'a, odpalam grę i co widzę? Napis "undefined" - z ang. chyba nieokreślony. Mam konto na Amerykańskim serwie, od razu zaznaczam. Z tym się jeszcze nie spotkałem podczas mojej dwuletniej przygody z tą grą. Unavaible, to jeszcze ujdzie, zwłaszcza że teraz chyba tego Talona zamierzają wprowadzić (nie było mnie przez 2 tygodnie w kraju). Poproszę o odpowiedź, dlaczego właśnie stan serwera określa się jako nieokreślony. Wszedłem na EU - tam wszystko działa, patch się pobrał, szkoda jedynie że nie mam zrobionego konta na Europie.
    Mam nadzieję na szybkie wytłumaczenie całego zjawiska, wraz, jeżeli ktoś wie, godziną jego ustąpienia.
    EDIT:
    Właśnie zaczął ściągać się patch. Mam neta 6 mb i po 20 min zostało jeszcze 430 meba do zassania. Czyli jest dość duży.
  9. 0wuw0
    http://us.battle.net/d3/en/blog/3359126#blog
    Nowa strona Diablo 3 kryje się właśnie pod tym adresem. Sami oceńcie - ładna czy nie?
    Wg. mnie tak, acz o wiele lepiej byłoby, gdyby dali nam wreszcie kody do bety xD A przynajmniej mnie
  10. 0wuw0
    King's Bounty
    Wojownicza Księżniczka
    Kobiety do garów, mężczyźni na wojaczkę - ta gra to całkowite zaprzeczenie tego zdania. A jeszcze dodać do tego, że wojsko prowadzi księżniczka - byłby to najgorszy koszmar średniowiecza, rycerzy i zwykłych żołnierzy, jacy żyli w średniowieczu.
    Ale do rzeczy, większość graczy w Polsce spotkała się, lub choćby słyszała o tej serii i nie jest ona dla nich żadną nowiną. Dla mnie to pierwsze "bliższe" się z nią spotkanie i mogę śmiało powiedzieć, że nie straciłem czasu na nie poświęconego na marne. Choć nigdy nie stałem murem za strategiami turowymi, a, by wyłuszczyć wszystko od razu, wręcz ich nie lubiłem, ta wyjątkowo mi się spodobała. Tak bardzo, że na kilkadziesiąt godzin zanurzyłem się w świecie "Wojowniczej Księżniczki" i nie chciałem z niego wychodzić nawet po kilkuset prędko mijających minutach podczas jednego posiedzenia.
    Pokonajmy demona, zdobądźmy chwałę!
    Od razu zaznaczam, iż na fabułą jest na wskroś sztorcowa i nie wybija się poza ramy gatunku. Królestwo zaatakował WielkiNiepokonanyiNajpotężniejszy demon Baal, niszcząc wszystko na swej drodze i dochodząc aż do stolicy Amelii, tytułowej Księżniczki. Moim skromnym zdaniem, powinna się urodzić mężczyzną, bo przysłowiowe jaja ma aż za duże. Ale wracając do tematu; na początku rozgrywki musimy zdecydować, czy chcemy odświeżyć (albo poznać, jeżeli ktoś ma styczność z serią po raz pierwszy) zasady rozgrywki, następnie przechodzimy już do gry właściwej. Odrobinę rozwijając moje pierwsze dwa zdania, jednocześnie nie ujawniając zbyt wiele z fabuły; Amelia za pomocą zaklęcia (wbrew woli rzucającego owe, ale o tym nie w tej recenzji) przedostaje się do innych światów, aby tam odnaleźć Billa Gilberta, potężnego rycerza, aby zażegnał on niebezpieczeństwo. Więcej, jeżeli tylko chcecie, muscie dowiedzieć się sami.
    Pies kota, a psa rzep
    Czyli typowo; tak jak w pozostałych częściach cyklu, mam paladyna, wojownika oraz maga (akurat jego nigdy nie wybieram, bez względu w co gram), definiujących nam w większości poziom trudności gry ( a ten jest dokładnie taki jak w opisie; na trudnym wrogie AI potrafi sporo dopiec, za to na łatwym także zdarzają się trudni przeciwnicy, ale nigdy nie udało mi się przegrać, nawet walcząc z "zabójczym" wrogiem. Z "niepokonanym" nigdy nie próbowałem, ale oni także po pewnym czasie maleją do "na równym poziomie", a nawet "słabi". W każdym razie; wojownik ma umiejętności w dowodzeniu i walce, mag w rzucaniu zaklęć i dużą wiedzę na temat magii (ktoś się nie domyślił?), a paladyn to krzyżówka dwóch pozostałych klas.
    - Smok? Nieee, za bardzo oklepany...
    - A jednak! Przedstawiam Ci Waldusia Kiepskiego!
    Żeby nie było nieporozumień; tak nazwałem swojego smoczka, którego otrzymujemy już po kilku pierwszych minutach rozgrywki i który będzie się rozwijał wraz z nami, ale też, co ważniejsze, niejednokrotnie (mnie akurat chyba z dwieście albo trzysta nawet) wybawi nas ze sporych kłopotów, używając "Zewu Lawy", "Miażdżącego Uderzenia" czy "Kamiennego Muru" . Zaznaczę od razu, że małego smoczka można wybrać (każdemu kolorowi odpowiadają inne umiejętności, choć czasami się powtarzają) i nazwać. Używa się go tylko w czasie bitew , a na późniejszych poziomach doświadczenia nawet to rzadko; bowiem każda jego moc (a pod koniec gry jest ich kilkanaście) zużywa Furię, tą zaś zdobywamy dzięki zadawaniu obrażeń przeciwnikom oraz ich zabijaniu. W czasie wspomnianych walk możemy używać także zaklęć; spowalniających wrogów, zsyłających nam sojuszników, czy też odbierających życie wrogom.
    Duke nosi tylko dwie bronie, ale ja mam zaledwie pięć slotów na żołnierzy
    I właśnie to podczas rozgrywki potrafiło naprawdę zdenerwować. Z tej strony jakiś stary szaman chciał ci wcisnąć kilka Ogrów, tutaj znowuż Czarny Smok czekał na przytulenie, a tam cyklop smętnie spoglądał szukając nowego właściciela. Ale Królewskie Gryfy oraz Skrytobójcy to także bardzo dobre jednostki i żal ich zwalniać. Więc co? Albo w tę, albo we wtę. Pragnę pośpieszyć z wiadomością, że jednostek nie kupujesz tyle, ile masz pieniędzy, albo ile chcesz, ale jest limit, w zależności od tego, ile dowodzenia w tej chwili posiadasz (zdobywa się je zbierając przydrożne sztandary albo tocząc bitwy ze szczególnie silnymi wrogami). Na przykład, Czarny Smok potrzebuje 2500 i kosztuje 50000 (w tej chwili nie pamiętam ile) złota. Ty posiadasz 3157 dowodzenia i 300000 pieniędzy. Więc ile smoczków kupisz? Jednego.
    Pamiętaj, chłopcze - gdy się upijesz, nawet stara baba od świń księżniczka! A jak ją poddusisz trochę, to nawet wojowniczką można ja nazwać!
    Na szczęście ja się nie upiłem podczas grania i grafikę mogę ocenić niczym niezmąconym okiem. A jest ona bardzo ładna i nawet trzy lata po premierze się nie zestarzała. Wyspy, jakie po kolei odwiedzamy, każda inna, lecz każda malownicza i ładna. Przede wszystkim dlatego, że tereny są rysowane, nadaje grze oryginalności i nie męczy szybko oczu. Gracze, wg. których to właśnie to, jak wygląda zlepek pikseli jest najważniejsze w całej grze, nie zawiodą się. To samo mogę spokojnie powiedzieć o muzyce; klimatyczna, wpadająca do ucha, ale nie narzucająca się, stanowi harmonię z tym, co robi akurat Amelia. W jednym zdaniu - najlepsza strategia turowa w jaką grałem w mym życiu, choć grałem w niewiele.
    Bohaterów kupa, choć każdy słaby jak mucha, zaraz będzie tryskała jucha!
    Tak jak powyżej - na każdej z odwiedzanych przez nas wysepek spotkamy kilku bohaterów, za których pokonanie czeka nas więcej złota, a czasami także możliwość odwiedzenia jakichś jaskiń, których strzegli, lub wykupienie wojsk (czasami naprawdę mocnych i wartych oferowanych za nich pieniędzy) z zamków, które obsadzali i bronili. Spotkamy też ludzi chcących się do nas przyłączyć (choć możemy mieć przy sobie zaledwie jednego), a którzy to w zamian wnoszą do drużyny dodatkowe bonusy (zwłaszcza jak wyposażymy ich w klamoty typu miecz, kolczuga, hełm).
    Warta swej ceny , może nawet trochę więcej
    Kończąc już, grę szczerze polecam, można się wciągnąć na długo, a z pewnością nie będzie się żałować. Kto odłożył na półkę i jeszcze nie spróbował, szybko instalować i grać! Zrozumiano?! Więc w tył zwrot od monitora i szukać płytki!
    OCENA
    88%
    Plusy:
    - grafika
    - ścieżka dźwiękowa
    - AI wrogów
    - długość gry
    - rysowane ręcznie tereny
    - różnorodność wrogów
    Minusy:
    - Za mało slotów na wojska
    - I tak za krótka
    - Za długie dialogi; królestwo dla tego, kto wszystko pzreczytał
    - ciekawe zadania poboczne
  11. 0wuw0
    Witam Was po raz kolejny na moim blogu. Tym razem zrecenzuję grę Jamestown - Legend of the Lost Colony. Jak pewnie zauważycie, forma recenzji nieco przeszła zmianę. Oby na dobre.
    Nie_wiedzia___gdzie_jest_monitor.doc
    Proszę klikać na dokument powyżej, jeżeli macie ochotę przeczytać recenzję.
  12. 0wuw0
    Elo!
    Jak w temacie. Rozwijając go jednak, sprecyzuję; zastanawiam się przede wszystkim nad Udyrem, Warwickiem, Karthusem oraz nowym Yorickiem. Tego ostatniego nie widziałem jeszcze w akcji (jedynie na filmikach, a do sieci trafiają tylko te, na których ich właścicielom dobrze poszło), pozostałe imponują mi przede wszystkim siłą (względnie Warwick, grałem nim wiele razy i dobrze go ogarniam), szybkością (z Udyrem grałem tylko kilka razy, i to zawsze przeciwko niemu, więc nie wiem, jak się sprawy mają z nim w rzeczywistości), oraz potężnymi skillami (Karthus). Do tej pory nikogo nie pytałem się, co kupić, moje wyboru często były trafione, więc to pierwsza taka sytuacja. Mam nadzieję, że nakierujecie mnie na dobre tory! Oczywiście, nie musicie wybierać spomiędzy moich typów! Dawajcie także swoje, jestem otwarty na sugestie!
    I tak jeszcze nie w temacie; jeżeli ktoś chciałby ze mną pograć na amerykańskim serwerze, to bardzo proszę. Mój nick taki jak tutaj (czyli Engire).
    Pozdro!
    PS. Recenzja Duke Nukem Forever niedługo do Was trafi!
  13. 0wuw0
    Witam Was, drodzy moi!
    W stosunku do mich wczorajszych obietnic spóźniłem się trochę, nie powiem! No, ale mam na to wytłumaczenie - dwa razy przesyłałem go na youtube i dwa razy, jak już było 75% i 89% się zacięło i nie chciało iść dalej. W każdym razie, filmik już jest i można go zobaczyć. Mam nadzieję, że wynagrodzi Wam czekanie Miłego oglądania (nie rozumiem jedynie, dlaczego jakość filmiku jest taka kiepska, długo eksperymentowałem, żeby tak nie było)
    http://www.youtube.com/watch?v=ihTN5aqKXCk&feature=player_detailpage
  14. 0wuw0
    Hejka po raz kolejny!
    Dzisiaj chciałbym zapytać się Was, co Wam bardziej pasuje/podoba się; mianowicie, recenzje i zapowiedzi w formie tekstu pisanego, czy czytano-oglądanego Chodzi mi tutaj o recenzje normalne i videorecenzje, jakby ktoś nie przykapował
    Piszcie w komentarzach, co o tym sądzicie (wiadomo, że ankiety większość wypełnia na chybił trafił i nie czytając o co w nich chodzi).
  15. 0wuw0
    Witam Was po raz kolejny na moim blogu.
    Zapewne myślicie, że skoro tak długo nie byłem obecny na moim blogu, to go zawiesiłem (a jak nie myślicie to być cicho ). Na szczęście, a dla niektórych niestety, tak nie jest. Dzisiaj, za dwie - cztery godziny możecie spodziewać się videorecenzji Wiedźmina 2: Zabójcy Królów. Dlaczego tak późno? To proste - tak długo przesyła się ten film na youtube.pl.... Po oglądnięciu tejże recenzji może najść Was kolejne pytanie - dlaczego ukazane na gameplay'u fragmenty rozgrywki pochodzą tylko i wyłącznie z drugiego aktu? Otóż nie chcę Wam zdradzać za wiele z fabuły, a oglądając wszystkiego po trochu, zepsulibyście sobie świetną zabawę. Naprawdę. Polecam więc czekanie, a później komentowanie i ocenianie mojej videorecenzji.
  16. 0wuw0
    Oto moja pierwsza Videozapowiedź. Wiem, że jest za długa i za mało w niej "gadania", ale już nie chciałem tego przykracać. Mam nadzieję, ze Wam się spodoba!
    http://www.youtube.com/watch?v=ggQqETRuPYo&feature=player_detailpage
  17. 0wuw0
    League of Legends

    Nigdy nie myślałem że moją pierwszą grową miłością będzie gra powiązana z gatunkiem RTS. Jednak tak się stało i nie żałuję ani minuty spędzonej w świecie LoL'a. Nawet bardzo denerwujących początków.
    Minione życie
    W samej rozgrywce chodzi o zniszczenie Nexusa przeciwników, czyli głównego budynku strzeżonego wieżą rozdawającą napastnikom pociski oraz tworzącej wrogie nam miniony. Pomimo że mamy do dyspozycji zaledwie dwie mapy (oraz ich zimowe wariacje), gra wciąga i nie chce wypuścić ze swych długich macek. Co tydzień udostępnianych jest siedmiu darmowych championów, którzy po wspomnianym przeze mnie czasie znikają. Zresztą, dojście do własnego bohatera nie zajmuje długo. Najtańsi kosztują po 450 IP, czyli około godzina - półtorej gry. Głównymi źródłami przychodów naszych pieniędzy oraz doświadczenia są miniony, czyli małe uzbrojone boty szturmujące bazę.
    Być, znaczy mieć
    Przedmioty ulepszające naszą postać na dany mecz (później znikają) kupujemy w sklepie obok miejsca respawnu. Dostępne są ulepszania ataku, obrony, many jak i zwiększenia jej regeneracji, a także wiele innych. Często ich dobór decyduje o wyniku walki gracza z graczem, ale to i tak nasze umiejętności (np. kula ognia, rzut sztyletem, chwilowe zniknięcie, cios od tyłu) są najważniejszym ze współczynników. Na szczęście twórcy bardzo dobrze zoptymalizowali postacie, dzięki czemu bardzo rzadko mamy do czynienia z narzekaniami typu "wygrałeś tylko dlatego, że miałeś lepszego championa".
    Brak przeciwnika za przewodnika
    Jeżeli tylko w drużynie nie ma tak zwanych "leavers'ów" (graczy opuszczających sesję podczas rozgrywki), to szanse na wygraną są stosunkowo równe. Przynajmniej do czasu gdy okaże się że przeciwnicy są zgrani i dobrze się rozumieją, a wy nie. Czasami w grze pojawiają się także ludzie nieznający ni w ząb angielskiego, przez co często prowadzą do przegranej swego teamu.
    Jeżeli powrócimy do rozgrywki, to zauważymy że dobrze rozwinięte umiejętności "ultimate" (najważniejsza moc danego bohatera) potrafią z łatwością odwrócić losy potyczki.
    Dom szaleńców
    W tej chwili do kupienia jest około siedemdziesięciu championów, każdy inny, dzięki czemu któryś przypadnie do gustu nawet najbardziej wybrednej osobie. Jedynie drzewka umiejętności są takie same u każdego: Utility, Offense i Defense, każda zaś wspomaga naszego herosa w wykonywanej przez niego roli w drużynie, jeżeli tylko którąś ulepszymy. W sklepie da się także prócz bohaterów zakupić runy, skiny na postacie oraz glify. Te pierwsze i ostatnie podnoszą statystyki naszej postaci.
    Na grafice mucha nie siada! No, może troszeczkę...
    Mówiąc o grafice, przede wszystkim trzeba zauważyć jej za dużą cukierkowatość. Na szczęście jest stosunkowo przejrzysta, dzięki czemu widać co się dzieje w danej chwili. Na plus dla niej jest całkiem szczegółowa, chociaż oczekiwałoby się czegoś więcej. Muzyka przygrywająca w tle jest bardzo klimatyczna, zaś odzywki i okrzyki bohaterów są naprawdę bardzo dobre. Jednym słowem: miodzio!
    Bądź sobie sterem, żeglarzem, okrętem!
    Chociaż już o tym wspomniałem, przydałoby się raz jeszcze powiedzieć o graczach opuszczających mecz. O ile w rozgrywkach 5 vs. 5 nie jest to tak bardzo dokuczliwe (wiele razy widziałem jak taka czwórka wygrywała ze swoimi przeciwnikami w pełnym składzie), to w 3 vs. 3 pozostała dwójka graczy ma minimalne szanse na wygraną. Tak więc, jeżeli ktoś skusi się na zagranie w tą bezpłatną produkcję Riot Games, niech nie opuszcza swych towarzyszy w biedzie!
    Ocena
    8/10
    Plusy:
    -grafika
    -muzyka
    -bohaterowie
    -prosta
    -pójdzie nawet na starszego kompa
    Minusy:
    -mało map
    -"leaverzy"
  18. 0wuw0
    Wiedźmin 2
    Zapowiedź
    Wiedźmin to, jak wszyscy wiemy, najbardziej kultowa polska gra. Nie będę więc jej przypominał, bowiem zapewne każdy z Was zagrał w nią, a jeżeli jeszcze tego nie zrobił, to polecam mu kupić ją i przejść, ponieważ już na dniach spodziewać się możemy jej kontynuacji. Lepszej, dłuższej i ładniejszej. Tak więc, zapraszam do przeczytania mej zapowiedzi i jej komentowania!
    Szesnaście zakończeń, trzy możliwości poprowadzenia gry?
    "W najnowszej odsłonie CD Projekt RED będzie aż szesnaście zakończeń" - tak powinna zacząć się ta zapowiedź. jest to jednak tylko częściowo prawda. Jak tłumaczy Jan Bartkowiak:
    ?Czym jest zakończenie? W niektórych grach jest to ostatnia cut-scenka, podsumowanie. W Wiedźminie 2 aspekty
    polityczne odgrywać będą znacznie większą rolę niż w oryginale. To wciąż gra pełna akcji, z historią Geralta, ale jest to szersza produkcja. Odwiedzimy wiele różnych miejsc. Zobaczymy skonfliktowane królestwa. Wiedźmin 2 jest bardziej epicki. Jeśli to taka epicka i nieliniowa gra, pomyśleliśmy, że podjęte wybory muszą wpłynąć na wspomniane konflikty między królestwami?

    Czym więc będą te "szesnaście" zakończeń? Będą to wielkie podsumowania tego, co osiągnąłeś w czasie całej gry. Owszem, możliwości poprowadzenia gry i skończenia jej z ogromnymi różnicami są; ale niestety będzie ich zaledwie dwie/trzy. Tak, czy siak, ja osobiście nowego Wieśka przejdę z pięć, sześć razy, tak jak pierwszą część.
    Świat gry ma być także znacznie bardziej rozległy niż w "jedynce", sprowadzonej do Wyzimy, wioski przej jej murami oraz rybacką wsią, co automatycznie poskutkuje o wiele bardziej zróżnicowanymi przeciwnikami. Miłą nowinką jest możliwość wyeliminowania na zawsze danego wroga (chodzi mi o gatunek) poprzez zniszczenie jego gniazda.
    Każde zadania można rozwiązać na kilka sposobów, podobnie jak to zrobiono w innych grach, gdzie w większości sprawdziło się to bardzo dobrze. W trakcie rozgrywki pojawi się również sposobność zagrania Jaskrem, jak również (chyba) Triss, co doda grze atrakcyjności i wprowadzi powiew świeżości.
    Na hardkora dla hardkora!
    W grze będzie dostępny tryb hardkor. Polegać on ma na możliwości przejścia całej gry z jednym życiem! Oznacza to, iż po śmierci (nawet pod koniec gry!) będzie trzeba zaczynać ja od początku. Jednak Mateusz Kanik, główny projektant gameplay'u w Wiedźminie 2: Zabójcy Królów, mówi:

    ?Możesz zapisać grę, ale kiedy zginiesz, save?y przestaną działać. [Jednakże] oczywiście planujemy wprowadzić specjalne zwoje wskrzeszające [bohatera], być może w postaci DLC lub czegoś w tym stylu.
    Jeżeli nie śledziliście informacji o najnowszej produkcji CD Projekt RED, będziecie zaskoczeni powyższymi informacjami. Ale to bynajmniej nie koniec niespodzianek. Czytajcie dalej!

    Geralt tym razem przyjmie nową twarz; ludzie z "CDPRED" chcą, by Wiesiek był co najmniej tak trudny, jak wydany kilka miesięcy temu na PS3 Demon's Souls! Śpieszę z poinformowaniem, że został on jednocześnie okrzyknięty przez wszystkich graczy najtrudniejszą grą ostatnich lat, a może nawet dłużej. Dodatkowo, każdy z przeciwników ma teraz mieć różne możliwości skuteczniejszego "usidlenia" Geralta. Jako przykład Mateusz Kanik podaje tutaj nieumarłego;
    "Nieumarły może na przykład zakopać się w ziemię i wyskoczyć niedaleko gracza. Kiedy więc będziesz biegł, pojawi się on nagle przed tobą i cię chwyci."
    Nie masz save'a do "dwójki"? Nic nie szkodzi!
    Jedną z ciekawszych możliwości w Wiedźminie 2: Zabójcy Królów będzie wczytanie save'a z "jedynki" do najnowszych przygód Geralta z Rivii. Dzięki temu już na starcie będziemy mieć lepszy ekwipunek. Nie jestem jedynie pewien, czy pieniądze także ulegają "przetransportowaniu" Jest to kolejna zachęta do ponownego przejścia pierwszej części i mieć dzięki temu lepszą postać w drugiej.
    Drzewko rozwoju Geralta podzielone będzie na trzy części; szermierki, Znaków oraz alchemii. Nie będzie to jednakże jedyna możliwość zmiany statystyk naszego bohatera; zażywać możemy również różnych mutagenów, wpływających na jego specjalne zdolności. Eliksirów, poprawiających na krótko umiejętności Wiedźmina rzecz jasna nie zabraknie, co do tego nie ma wątpliwości.

    Długo, ale i tak za krótko

    Przygoda naszej postaci trwać będzie około czterdziestu godzin - a więc podobnie do "jedynki", może odrobinę dłużej (mi przejście pierwszej części zajęło najdłużej 32h). Jestem pewien, że nie będzie to czterdzieści godzin straconych; toż to w końcu najbardziej oczekiwana przez bardzo wielu graczy growa produkcja tego roku!
    Sami twórcy przyznają, iż zamierzają sprzedać minimum 210 tysięcy egzemplarzy (!!!) oraz że chcą z marketingiem dotrzeć do 9 milionów Polaków, a tylko 40% (albo 45%) stanowić mają gracze. Godne CoD'a, nieprawdaż? Mam nadzieję, że im się to uda.
    Warto wspomnieć, że sequel Wiedźmina to produkcja dla dorosłych (i nie chcę żadnych komentarzy w stylu "A ty to jesteś taaaaki dorosły", czy inne ironie, ok?), czego potwierdzeniem jest decyzja amerykańskiej organizacji ESRB o przyznaniu jej kategorii wiekowej "Mature" - czyli odpowiedniku naszego PEGI "18+". Chciałbym powiadomić też, iż Yennifer znowu nie pojawi się ani razu podczas gry, co było denerwujące już w pierwszej części.
    Kolejnym z "umilaczy" rozgrywki są finiszery, a więc widowiskowe wykończenia wroga, co doda dynamizmu do walki i bardzo ją uatrakcyjni, czyniąc widowiskową. Następnym z plusów jest znacznie więcej możliwości wydania pieniędzy, bowiem w "jedynce" za każdym razem na końcu gry lądowałem z kilkoma tysiącami orenów i brakiem możliwości ich wydania; teraz czegoś takiego nie będzie. Jedyną moją wątpliwością jest to, czy aby twórcy nie popełnią błędu sprowadzenia uzbrojenia do statystyk typu "+ 2 do siły".
    -Triss w Playboy'u!
    -Że jak?!
    Kampania reklamowa Wieśka pojawi się, a jakże, w najbardziej szanowanym w obecnych czasach magazynie Playboy! To jednak tylko taka informacja dla fanów playboy'owych panienek. Ważniejsze jest, ze reklamy (pietnasto oraz ośmio sekundowe) Wiedźmina 2: Zabójcy Królów pojawiać się będą na najważniejszych kanałach telewizyjnych (p. X-Factor) w najbardziej atrakcyjnych godzinach (czyt. 7:00-10:00 i 18:00-23:00.). Reklamy pojawią się również na TVN, TVN24, TVN Turbo i MTV! Geralt rzecz jasna musi pojawić się także w brukowcach - m.in. Gazecie Wyborczej. Sama kampania wyb... reklamowa kosztować będzie 6 kawałków (żeby nie było nieporozumień, chodzi mi o miliny).
    Każdy (legalny) nabywca "dwójki" będzie miał dostęp do automatycznych aktualizacji, służących wyparciu ewentualnych błędów lub poprawieniu jakichś aspektów gry. Wszędzie będzie także dostępna ta sama wersja gry, bez żadnych cenzur . Wiedźmin 2: Zabójcy Królów będzie przetłumaczona aż na jedenaście języków, dzięki temu każdy nabywca gry ze Steam'u czy innego GoG'a może bezproblemowo pobrać spolszczenie. A jest co pobierać; głosy postaci obecnych w grze są genialne. Gdyby ktoś jeszcze do tej pory nie odsłuchał krótkich próbek nagraniowych - na dole zapowiedzi znajdziecie linki do strony, na której odsłuchać je możecie. Jeżeli ktoś chce, może także oglądnąć gameplay'e, do których oczywiście także zamieściłem linki.

    Po raz kolejny powraca świetny humor obecnych w grze postaci ("Myślałem, że mam w piwnicy bazyliszka, a to moja stara po węgiel zeszła" wymiata), tak wyróżniający pierwszą część spomiędzy innych produkcji. Między innymi to właśnie dlatego opłaca się odsłuchać próbki głosowe podkładających głosy do gry.
    [
    Grafika palce lizać!
    W przeciwieństwie do podstarzałego graficznie już w dniu premiery Wiedźmina używającego zmodyfikowanego silnika graficznego Aurora, nowy Geralt będzie bardzo szczegółowy - w końcu ma to być jedna z najpiękniejszych gier tego roku! Wszystkie gameplay'e wskazują na to, że tak faktycznie będzie, a towarzysząca temu bardzo klimatyczna muzyka tylko umila grę. Ja czekam, oj czekam na Wiedźmina 2: Zabójcy Królów bardziej niż na wszystkie inne gry. I mam nadzieję, że się nie zawiodę!

    Czekamy bo:
    - Wiesiek jest stworzony przez polskie studio
    - grafika jest miodzio
    - "szesnaście" różnych zakończeń nie pozwoli nam się nudzić
    - czterdzieści godzin grania to wcale niemało
    - podkładający głosy są jak w pierwszej części genialni
    - gra będzie bardziej złożona aniżeli "jedynka"
    - to gra dla hardkorów
    - bowiem Triss będzie w majowym wydaniu Playboy'a
    - powracają świetne teksty postaci
    - możliwość zagrania Jaskrem oraz Triss
    - każda decyzja ma skutki w przyszłości
    - więcej przedmiotów do kupienia
    - znacznie większy świat gry
    - więcej rodzajów potworów
    Obiecane linki:
    http://www.youtube.com/watch?v=qFyj2ej0xx0...player_embedded - gameplay z Wieśka
    http://soundcloud.com/cdprojekt/sets/wied-...lskie-nagrania/ - próbki głosowe podkładających głosy pod postacie z "dwójki"
    http:www.gamespot.com/pc/rpg/thewitcher2/video/6307656/the-witcher-2-assassins-of-kingsarming-a-ballista-gameplay-video - gameplay
    http:www.gamespot.com/pc/rpg/thewitcher2/video/6307719/the-witcher-2-assassins-of-kingsintervention-gameplay-video - kolejny gameplay
  19. 0wuw0
    Po raz kolejny pozwalam wam wybrać, jaką następną grę mam zrecenzować. Myślę, że każdy z Was znajdzie w tym składzie coś dla siebie i nikt nie będzie rozczarowany. Postanowiłem, iż taka ankietę będę robił co dwie recenzje (a więc zrecenzuję dwie gry, na które oddaliście najwięcej głosów). Myślę że takowy pomysł jest prosty i całkiem niezły.
    Zapraszam do głosowania i komentowania!!!
  20. 0wuw0
    Witam, w tym wpisie chcę się Was poradzić co mam zrecenzować w najbliższym czasie. Recenzja gry, którą wybierzecie pojawi się najpóźniej za dziewięć dni (rzecz jasna prócz Wieśka i Mortal Kombata)! Proszę głosować !
    Pozdro!
  21. 0wuw0
    World of Tanks
    Pancerniak dobre ma życie!
    Tym razem recenzować będę grę World of Tanks, będącą MMO, bez choćby najmniejszego skrawka fabuły. Nie zmienia to faktu, że tej grze nie jest ona w ogóle potrzebna! Więcej, rzekłbym, iż tylko by tym sobie zaszkodziła. Dlaczego? Bowiem w Świecie Czołgów kupujemy swoje pancerne maszyny (jest dziesięć tierów), od najgorszej do najlepszej (by zdobyć ostatnią trzeba w grze spędzić mniej więcej czterysta godzin) i walczymy nimi z innymi graczami w bitwach 15 vs. 15 użytkowników.
    Traktorki, traktorki orzcie pole!
    Początkowo dostajemy trzy czołgi (a kto grał w zamkniętą betę i miał na koncie 1000 rozegranych bitew dostaje jeszcze jeden czołg premium), niemiecki Leichttraktor (popularnie nazywany w grze loltraktorem), rosyjski MS-1 i amerykański T1 Cunningham. Wszystkie są bardzo słabe i służą do wyboru dalszej części rozwoju (artyleria, czołgi ciężkie, średnie oraz tank destroyers), każdej o innych właściwościach; arty ma potężne strzały, ale bardzo słaby pancerz oraz wolno ładuje działo, ciężkie czołgi atakują mocno, ale mają długi czas przeładowywania, zaś średnie czołgi są bardzo szybkie, atakują całkiem mocnymi strzałami i szybko przeładowywują działo. Co do TD to są one wolne, ale mają dobry pancerz i, jeżeli chodzi o TD rosyjskie, potężne strzały.
    Na skraju przepaści
    Czołgi cierpią na bardzo słaby balans bitewny. Nie wiem, według jakiego algorytmu to działa, ale bardzo często spotyka się bitwy, w których trzeba walczyć z trzema czołgami najwyższego tieru, samemu mając w drużynie zaledwie dwa takie. Teraz to zniknęło, z racji przejścia do pełnej wersji gry(wszystkie czołgi jakie się uzyskało "znikają", tak samo jak kasa i złoto), ale wcześniej było nie do zniesienia.
    Jaki ładny dziś dzień
    Animacje naszych tanków są bardzo ładne, tak samo jak i modele czołgów mogące się pochwalić dość dużą szczegółowością. Nawet najpotężniejszą maszynę można uszkodzić na przeróżne sposoby; zabić załogę, rozwalić wieżę, zniszczyć armatę, zerwać gąsienicę czy zapalić silnik (co często doprowadza do śmierci wroga). Żeby jednak coś takiego się udało, twój własny czołg powinien mieć statystyki lepsze od przeciwnika (choć, rzecz jasna, nie wszystkie). Równie ważne jak obrażenia jest penetracja, mówiąca nam o tym, czy przebijemy pancerz wrogiego tanka. Warto przed zakupem rzucić okiem także na ilość strzałów na minutę; wiele razy decyduje to o tym, czy uda nam się uratować tyłek.
    Gdzie tak pędzisz na tym białym koniu, kozacze?
    Żeby jednak odblokować lepsze czołgi, często trzeba się pomęczyć; ja osobiście nie radzę iść drzewkiem rosyjskich ciężkich, bowiem trzeba najpierw przeżyć katorgę z KV oraz z KV-3. Najlepsze według mojej skromnej oceny są także radzieckie, ale czołgi średnie.
    Grafika wiele ma twarzy
    Trzeba pochwalić grafikę w WoT'cie. Na najwyższych detalach jest bardzo ładna, chociaż oczywiście wiele jej brakuje do takiego Crysis'a. Szczególnie rzuca się w oczy woda, choć nie jest ona ważną częścią otoczenia.
    Model jazdy czołgów jest naprawdę przyjemny. Nie można go w żadnym razie porównywać z NFS, bo to dwie różne gry i inne rodzaje pojazdów. Nie zmienia to faktu, że nasz dobytek prowadzi się bez wymuszenia, choć niestety z wyjątkami takimi jak KV czy Leichttraktor. Muzyka jest całkiem miła dla ucha, ale nie zachwyca. Dźwięki strzałów oraz pojazdów są bardzo dobre, więc nie należy na nie narzekać. Jedyną bolączką są polskie odzywki czołgistów, więc szybko zmieniłem je na angielską wersję.
    Ocena:
    8+/10
    Plusy:
    - muzyka
    - grafika
    - dźwięki czołgów
    - model jazdy
    Minusy:
    - bardzo drogie miesięczne konto premium
    - niektóre czołgi są straszne
    - balans drużyn
  22. 0wuw0
    Dragon Age 2
    I smok [beeep], kiedy Bohaterów kupa
    Dragon Age:Origins był dla mnie grą wybitną. Znakomity klimat, wymagająca rozgrywka
    i zapadające w pamięć postacie (no, może prócz Alistaira) zapewniły sukces Wiekowi Smoków, a przychody ze sprzedaży pozwoliły na kontynuację. W takim razie trzeba sobie zadać pytanie, czy "dwójka" to krok do przodu, czy wręcz przeciwnie? Jak dla mnie, ta część to jedynie zachwianie serii, nic więcej. Przez słowo "zachwianie" należy rozumieć stanięcie w miejscu, nie zmieniające mojej opinii o Dragon Age. Nadal ludziom pracującym nad tą grą udało się stworzyć genialną wprost fabułę, z ciekawymi, acz niewytrącającymi z głównego nurtu wydarzeń, zadania.
    Izabela nadlatuje, chowajcie się dziewki!
    Przechodząc do tematu bohaterów należy od początku rozczarować fanów Morrigan; ta się nie pojawi, na jej miejscu zasiądzie Izabela, pani kapitan. Większość mężczyzn zapewne ta czarująca kobieta złapała w swe macki od pierwszego spotkania (mnie też, zresztą). Zawiodłem się poniekąd, niestety; Iza nie jest ni w połowie tak charakterystyczną postacią, jak Morrigan. Jednakże dość o niej, pomówmy o takim na przykład Varriku. To najlepszy z bohaterów w grze. Charyzmatyczny, czasami zabawny, jednocześnie potrafiący podjąć ważne decyzje jest jedynym jako takim zamiennikiem Morrigan.
    Gra jak z bajki
    Ten podtytuł odnosi się do grafiki, niezwykle wprost komiksowej, co nie znaczy brzydkiej. Wprost przeciwnie, mi od razu przypadła do gustu, nie potrafię więc zrozumieć ludzi na nią narzekających. Przecież to właśnie dzięki niej możliwe są jeszcze krwawsze aniżeli w jedynce pojedynki (co wydawało mi się do momentu zagrania niemożliwe). Trzeba przy tym zaznaczyć że styl walki zbliżył się niebezpiecznie do slasherów, co mi jednak wcale nie przeszkadzało; wolę taki aniżeli nudne ataki z "jedynki". Potwory nie wyglądają tak poważnie, jak w pierwszej części cyklu (zwłaszcza pomioty), a jednocześnie nie są dziecinne.
    Don't cry, beybe! I'm going to you!
    Przechodząc do fabuły; jest genialna!, co już napisałem na samym początku. Podczas rozgrywki trzeba podjąć ważne decyzje (chlip, biedna Bethany, prawie się wtedy popłakałem - nie zdradzę dlaczego), co odbije się na naszych późniejszych losach. Nie będę zdradzał przykładów, nie zamierzam spoilerować. Najbardziej przykre dla mnie są jednak dialogi, uproszczone do prostych schematów; głupiec, aniołek i rozwiązanie siłowe/nieprzyjemne dla drugiego rozmówcy. Nie ma już długich linijek tekstu, tak przeze mnie uwielbianych! To jedna z największych bolączek gry.
    Coś, czyli nic
    Zawiodłem się przede wszystkim na słabym, niezaspokajającym mnie zakończeniu. Nie wiem, czy BioWare skończyły się pomysły? Jeżeli tak, to nie powinni brać się już a kolejną część. Pochwalić za to trzeba klimatyczną muzykę, zawsze pasującą do sytuacji, w jakiej nasz Bohater się znajduje. Bez niej byłoby znacznie gorzej.
    Ocena
    9/10
    Plusy:
    - fabuła
    - muzyka
    - Varrik
    - styl walki
    - zadania poboczne
    Minusy:
    - grafika może się nie podobać
    - reszta bohaterów
    - troszkę głupie zakończenie
×
×
  • Utwórz nowe...