Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

Więc może szczęście? Przykłady farta? Wygrane w konkursach?

Nie było tego zbyt wiele, jeśli chodzi o wszelakiej maści wygrane. Raz udało mi się trafić w totka czwórkę, za którą dostałem całe 80 zeta z groszami. Żona (wtedy jeszcze przyszła) się trochę zbiesiła, bo ona skreśliła siedem zakładów na kuponie i nawet dwójki nie trafiła, a ja skreśliłem ostatni i od razu czwórka :D No i musiałem się z nią wygraną podzielić...

No a największą moją wygraną w konkursach i innych dziwolągach, było oczywiście wygranie w Smugglerkach :D NO i wybitnie fartowne było to, że gier, które dostałem w nagrodę, jeszcze w moim zbiorze nie było :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Już prawie zdobyłem fundusze, dzięki którym będę mógł wysłać swój komputer na emeryturę i porozglądać się za nowym. Prawdopodobnie będę prosił o pomoc ekspertów na tym forum. :P Wakacje coraz bliżej! Już nie mogę się doczekać tej serii dni z graniem do rana i spaniem do popołudnia. :D W końcu też w piłkę będzie można pograć. :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zapraszamy do odpowiedniego działu :P

Co do wygranych w konkursach, to mój ojciec was przebija - wygrał parę lat temu telewizor w supermarkecie :D Ale dla wyrównania gra od kilkunastu lat w Lotka bez większych sukcesów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Szczęście? Otóż kiedyś udało mi się znaleźć w paczce małych Laysów 10 złotych. Słownie - dychę. Serio;P A tak to udało mi się kiedyś dostać na antenę radia (Eska konkretnie) i dostałem od radiowego jakiegoś składaka (płytę w sensie że, nie rower;P). Ponadto wygrałem w jakimś konkursie (też na Esce) trzy gry. Pomijam fakt, że gdy doszły to były poobijane i powgniatane, płytki chociaż działały :tongue: Oprócz tego mam taką tendencję do znajdywania na ulicach pieniędzy. Nie żebym żebrał, nie, po prostu idę, patrzę - złotówka! i do kieszeni;D Często tak mam, chociaż ostatnio jakby troszkę rzadziej. Szkoda :rolleyes: No, oczywiście wygrywanie Big Milków też było, codziennie kupowałem sobie kilka lodów i gromadziłem zapas kuponów na czarną godzinę :tongue: No i chyba tyle;J

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wygrałem grę Gorasul: Dziedzictwo Smoka w konkursie na stronie CD-Projektu. Codziennie losowali jakąś godzinę i osoba, która dzień wcześniej weszła o tej porze na ich stronę, wygrywała. Ustawiłem więc sobie ich stronę jako startową i raz gdzieś koło siódmej rano musiałem coś sprawdzić w Internecie dla mojej mamy. Strona CD-Projektu odpaliła się więc automatycznie, a następnego dnia wylosowali własnie godzinę siódmą z minutami. Wygrałem :). Co prawda gra była absolutnym dnem, ale lepsze to, niż nic :).

A do lodów Algidy mam raczej pecha. W wakacje w zasadzie codziennie na spacer z psem kupuję sobie ich lody, ale wygrywam może 3-4 razy. Smutny wynik, bo lubię Big Milki :(.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Konkursy? W posłałem kiedyś SMS na konkurs z Tipsomaniaka i zgarnąłem podkładkę pod mysz ;). Dokładnie Razer Goliathus Control. Poza tym w loteriach jakoś nigdy niczego nie udało mi się wygrać. No, poza nagrodami gwarantowanymi za CD Punkty. Zebrało się wtedy osiem gier ;).

Oprócz tego mam taką tendencję do znajdywania na ulicach pieniędzy.

Przez ostatnie trzy lata we wakacje znalazłem łącznie jakieś... 100zł? Coś koło tego ;). Idę sobie do sklepu, a tu w rowie dwie dychy. Oby ten rok był równie owocny :D.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ja w tamtym tygodniu znalazłem na ulicy toczące się 10 zł. Takie biedne, małe, nieszczęśliwe. Nie miał się kto nimi zaopiekować, więc czym prędzej wymieniłem je w sklepie na napoje, o których na tym forum pisać nie wolno. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z wygranych to pamiętam niestety tylko Big Milki, ale ze straconych to hohoho. Nie ma co, lubię dawać ludziom szczęście... w pieniądzach. Zawsze jakieś gubię, zwykle jadąc na rowerze. Tak więc, pamiętajcie o tych dwóch dychach, które znaleźliście, bo istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo, że to moje. ^^

Sam nie wiem jak ja to robię, bo nauczony doświadczeniem chowam kasę zwykle pod telefon albo coś. Najwięcej zgubiłem chyba ze cztery dychy jadąc na rowerze po zakupy (nie pytajcie o moją minę, gdy wchodziłem do sklepu a kasy nie ma...). Co ciekawe, kasę miałem po dwie dychy na kieszeń, przed wyjazdem miałem, pod sklepem już niekoniecznie. Teraz moja pora, żeby coś zgarnąć. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wygrane?... Jakoś ostatnio troszkę tego było.

- Wygrałem koszulkę i grę Medal of Honor w konkursie organizowanym przez CD-A

- Wygrałem Need For Speed Shift. Również w konkursie organizowanym przez CD-A.

- Wygrałem torbę na laptopa w konkursie SMSowym KŚG (wysłałem tylko jednego smsa :) )

- Wygrałem zestaw gadżetów od Astona Martina, lub Jaguara (nie wiem dokładnie, bo nagroda jeszcze nie doszła) w konkursie organizowanym przez Gamezille (to był konkurs związany z TDU2)

A tak mniej konkursowo...

- W ostatnim CD-A jest wydrukowane moje konkursowe logo (robiłem je ze 3 minuty, ale wydrukowali...).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wypadki, nieszczęścia... Ech... A tu wiosna idzie. Czas radości, miłości i tym podobnych...
Fakt, dzisiaj była tak cudowna pogoda, że mój plan pójścia chociażby na jedno konwersatorium skończył się fiaskiem tak szybko jak przekonałem się, że część grupy siedzi w parku ;] Zapewne omawiany Kartezjusz w grobie nie płacze nad moją nieobecnością a mogłem w spokoju zażyć kąpieli słonecznej i napełnić wiadro humoru wobec tego dwugodzinnego towarzystwa rówieśników ^_^ Zresztą rozglądając się po parku zorientowałem się, że nie byliśmy jedynymi, którzy wpadli na świetny pomysł skorzystania z tej fantastycznej pogody.

Więc może szczęście? Przykłady farta? Wygrane w konkursach?
Wygrana? Na razie tylko raz w konkursie CDA co pozwoliło mi zapoznać się z początkiem konfliktu Asasynów z Templariuszami ;P A np. jakiś kwartał temu znalazłem 100zł na chodniku... w tym momencie jakiś innych wygranych sobie przypomnieć nie mogę a z fartem... może raz udało mi się niemal z połowy "boiska" trafić za trzy. Niemniej IMO wszystko blaknie przy tej kompilacji:

:D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tam kompilacja jest kiepska. Nikt nie ucierpiał :P. Może to brzmi nieludzko, ale nie potrafię się powstrzymać od śmiechu, gdy oglądam wszelkie fail compilations. Często też przy oglądaniu zerkam pamięcią wstecz i przypominam sobie, że gdyby przez całe życie za mną chodził ktoś z kamerą, to uzbierałby się długi film z wszelkiej maści wpadkami i wypadkami ;).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Arnie - tak naprawdę, to większość ludzi ma wiele wypadków/wpadek, tylko nie zawsze przecież muszą one zostać nagrane. A szczególnie te z dzieciństwa, kiedy to było się głupim jak worek piasku. Pamiętam moment, gdy dla zabawy chciałem przeskoczyć z kratki na pas trawy u moich sąsiadów i zahaczyłem kolanem o schody. Dobrze, że tego dnia akurat nie było za wiele podobnych przypadków w Bydgoszczy, bo bym czekał tak długo, jak ze skręconą kostką - 7 godzin nuudnego siedzenia/skakania na jednej nodze na prześwietlenie. Parę dni temu była rocznica tego przykrego zdarzenia. Niestety na w-fie często zdarzają się wypadki, a najczęściej podczas gry w nogę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tam kompilacja jest kiepska. Nikt nie ucierpiał :P.
No, takie też mam, ale akurat w zalinkowanej chodziło o to, żeby pokazać co to znaczy szczęście. Już pomijam tutaj niesamowite rzuty przez całe boisko albo w jakieś totalnie odpałowej akcji (jak koleś na trampolinie rzucający do kosza ;p) tylko sytuacja gdzie groziła potencjalnie śmierć albo chociaż okaleczenie uczestników a tak naprawdę nikomu nic się nie stało... pokazuje co znaczy minąć się ze śmiercią o włos ;] A takie dosyć nieprzyjemne kompilacje również na Internecie znalazłem jak chociażby
(w ogóle, sieć roi się od podobnych produkcji :D)
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o wygrane, tudzież tym podobne, to nie było tego wiele, ale narzekać nie mogę. Wygrałem kolekcjonerkę Wiedźmina, niedługo po premierze samej gry, na Forum Actionum rzecz jasna. Poza tym raz wygrałem jeszcze w Wwwekendowym konkursie (2. miejsce - ten konkurs zdjęciowy o tematyce Stalkera), reszta wygranych, z tego co pamiętam, dość skromna. Raz też kupiłem zdrapkę za 2 zł i wygralem... nie zgadniecie! Tak: 2 zł. :) No to kupiłem raz jeszcze, ale tym razem nie udało się.

A jak już przy szczęściu jesteśmy, udało się komuś kiedykolwiek znaleźć czterolistną koniczynę? Przyznaję, nie raz próbowałem, ale sztuka to arcytrudna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczęście? Wygrane w jakichś konkursach? Ech.. Zdarzało się ^^ Pamiętam jak w gimnazjum byłem na konkursie wiedzy o HIV/AIDS.. Przez pierwszy etap przeszliśmy z koleżanką bez większych problemów.. Drugi i ostatni etap to był etap wojewódzki.. Pojechaliśmy razem z naszą nauczycielkę WOSu i udało się - pierwsze miejsce i nagrody za nie zdobyte ^^ Czepek i gogle, które używam do teraz i taka teczka skórzana.. Przygotowania do tego konkursu było tyle, że hej :biggrin: Miałem przyjemność uczestniczenia w tym konkursie razem z najlepszą uczennicą w szkole, więc... :wink: Nawet teraz jak idę raz na cztery lata do urny wyborczej widzę dyplom za ten konkurs :smile: (lokal wyborczy znajduje się w gimnazjum do którego swego czasu uczęszczałem)...

Poza tym konkursem to brało się udział w większych/mniejszych konkursach, ale ten konkurs wiedzy najbardziej zapadł mi w pamięć z powodu tego dyplomu :biggrin:

Miałem też kolegę w szkole średniej, który z całego grona paczek Lays'ów potrafił wybrać te, które zawierały folię ze zwiniętym 10 zł (lub więcej) w środku ^^ Po prostu "wymacywał" te paczki i wygrywał kasę :cool: Czasem nawet podzielił się swoimi umiejętnościami :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

udało się komuś kiedykolwiek znaleźć czterolistną koniczynę?

tu mi chyba nikt nie uwierzy, ale kiedyś znalazłem prawdziwego mutanta wśród koniczyn, bo aż sześć liści miała (naprawdę!) :o żadnego szczęścia mi to nie przyniosło raczej, choć w sumie nikt nie mówił, że jeśli coś ma przynieść szczęście, to musi to zrobić od razu. może to działa z opóźnieniem i znalezienie takiej koniczyny poskutkuje dopiero za, powiedzmy, 10 lat? kto wie :rolleyes:

a skoro już ruszyliśmy ten temat - wierzycie w takie zabobony typu czarny kot, piątek 13-go, zbite lustro itepe? mnie takie coś śmieszy, szczególnie gdy matka moja kategoryczne zabrania mi kładzenia jej torebki na ziemi, bo to niby spowoduje, że się nie będzie mieć kasy :D a awantury, jaką zrobił ojciec, gdy zbiliśmy kiedyś ze siostrą lustro, nigdy nie zapomnę. tak się wydzierać o kawałek szkła... oszołom :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do kwestii szczęścia, to przesądny nie jestem, piątek 13 mnie zbytnio nie obowiązuje, a samą trzynastkę uznałbym nawet za całkiem przyjemną liczbę, wszak swoją datę urodzin da się ustalić tylko raz ;) A czterolistną koniczynę udało mi się raz znaleźć, podczas wizyty u babci, troszkę młodszym będąc... Potem od mamy dowiedziałem się, że okolica była w nie dosyć obfita... A nie jest tak, że ilość listków była od czegoś zależna? Oprócz szczęścia oczywiście ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

a skoro już ruszyliśmy ten temat - wierzycie w takie zabobony typu czarny kot, piątek 13-go, zbite lustro itepe?
A skąd :P Kompletnie nie wierzę w zabobony o rzucaniu soli przez prawe ramię, zbiciu szkła, czarnym kocie a już totalnie śmieszne jest dla mnie obawianie się piątku 13-stego. Tak jak w większości życia uważam każdy z elementów za najzwyczajniejszy w świecie zbieg okoliczności a to chyba coś z ludzkiej natury jest, że pragnie widzieć elementy paranormalne tak gdzie ich nie ma... jeśli w ogóle są.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A skąd :P

Tia... zabobony to fajna sprawa, a dodatkowo jaka logiczna. Wysypanie soli za ramię ma przynieść szczęście ale jednocześni wysypanie tejże soli na ziemię przyniesie pecha...

Niemniej to jeszcze nic - poczekaj aż w pewnym momencie zapragniesz się ożenić. Wówczas będziesz mieć okazję zapoznać się z prawdziwym festiwalem zabobonności i nie bójmy się użyć słowa: nieroztropności (delikatnie mówiąc). Otóż panna młoda, w dniu ślubu będzie musiała mieć na sobie coś błękitnego, coś starego, coś pożyczonego... Co więcej - wybierając termin ślubu należy baczyć, by w nazwie miesiąca przypadającego na datę zawarcia związku, musiała występować litera "R". W przeciwnym razie przyszłym współmałżonkom grozi permanentny pech, niepowodzenie, płacz i zgrzytanie zębów ;) Ha! Zabobony nie pozostają w uśpieniu nawet wobec kobiety w ciąży - np. jak owa się wystraszy i mimowolnie np. złapie się za twarz czy muśnie dłonią o czoło, to jest ja "amen w pacierzu", że noszonego przez nią dziecko, właśnie w tych miejscach (twarz / czoło) będzie miało znamię. Co więcej - przyszła mama nie powinna za nadto ciasno wiązać sobie szalika na szyi... bo przez takie nieodpowiedzialne działania, w jakiś chyba magiczny sposób, zmusza pępowinę do zaciśnięcia się na szyi dziecka...

Jak już maleństwo pojawi się na świecie też nie będzie "normalnie". Wówczas należy wózek dzięcięcia upstrzyć jakimiś czerwonymi wstążeczkami czy innymi wisiorkami, celem odpędzenia uroków.

Zatem widzisz... "piątek 13-go" nie jest już trendy :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ zabobony ciążowe - akurat w tym zostawianiu blizn jest ździebko prawdy. moja mama przed moimi narodzinami oparzyła sobie zewnętrzną część lewej dłoni - i w tym samym miejscu ja miałem taką właśnie "bliznę" - wyraźnie się odznaczający kawałek znacznie jaśniejszej skóry. i ten ślad zniknął dopiero, gdy miałem 15-16 lat. ale no właśnie - to było po oparzeniu, a nie byle złapaniu się :rolleyes:

@ zabobony ślubno-weselne: jeden z nich mówi, żeby buciki, które panna młoda założy do sukni w dniu ślubu należy trzymać przez tydzień na oknie na zewnątrz. wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że buty mojej siostry dzięki temu zabiegowi minimalnie się skurczyły, przez co trudniej jej było je założyć, a potem na weselu w ogóle je zdjęła

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ zabobony ślubno-weselne: jeden z nich mówi, żeby buciki, które panna młoda założy do sukni w dniu ślubu należy trzymać przez tydzień na oknie na zewnątrz.
I bardzo dobrze, buty zawsze należy mieć dobrze wywietrzone :P
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do zabobonów, to z racji tego iż wszyscy wokół w rodzinie wierzą w te wszystkie czarne koty itd. kiedyś także wierzyłem. Ale teraz śmieję się z mamy, która boi się gdy przez ulicę przebiegnie czarny kot. Wręcz naśmiewam się z tego, bo jakoś nigdy mi się nie sprawdził żaden z przesądów, ale idąc za tokiem myślowym poor_leno, to być może wszystko sprawdzi się za ileś tam lat, choć bardzo w to wątpię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój kolega opowiadał mi, iż jego mama podczas ciąży miała wypadek z kolczykiem (zerwany kolczyk z ucha), i dzięki temu sam ma takie trochę dziwne jedno ucho - ten taki latający płatek częściowo jest przy małżowinie, a cześciowo jest przymocowany od strony szyi. Dziwnie to wygląda :P

Anyway, zabobony to IMO głupota i nie warto sobie tym zaprzątać głowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ zabobony ciążowe - akurat w tym zostawianiu blizn jest ździebko prawdy. moja mama przed moimi narodzinami oparzyła sobie zewnętrzną część lewej dłoni - i w tym samym miejscu ja miałem taką właśnie "bliznę" - wyraźnie się odznaczający kawałek znacznie jaśniejszej skóry. i ten ślad zniknął dopiero, gdy miałem 15-16 lat. ale no właśnie - to było po oparzeniu, a nie byle złapaniu się
Takie zabobony są interesujące, ale raczej jestem wobec nich sceptyczna. Są natomiast inne - faktyczne - na które jako kobieta zwracam uwagę. Ano takie, że produkty dla kobiet w ciąży (np. kremy) mają identyczny skład, jak te 'zwykłe', różnią się tylko ceną i nalepką 'atestu zdrowia dla ciąży'. A gdzie w tym zabobon? W tym, że żeby dostać taki znaczek, coś musiałoby być testowane na kobietach w ciąży, a jak wiemy - to jest niemożliwe. I teraz się z tego śmieję, ale za x lat, jak sama będę w ciąży i tak pewnie będę kupować te droższe kremy, bo sama świadomość, że kupiłam coś, co potencjalnie mogłoby zaszkodzić - dręczyłaby mnie zapewne ;3

Co do kotów - mam w domu czarnego, i jedyne zagrożenie jakie stanowi, gdy przecina trasę, jest taka, że może to robić szybko - co umożliwia potknięcie się o niego. Stłuczenie lustra? Pech - można się pokaleczyć, no i traci się pieniądze. I tak dalej.

Co więcej - wybierając termin ślubu należy baczyć, by w nazwie miesiąca przypadającego na datę zawarcia związku, musiała występować litera "R".
To wykreśla 6 miesięcy w roku - czyli połowa małżeństw jest nieszczęśliwa ;P A znam takie, które są np. z maja i są nieszczęśliwe... Jestem zdecydowaną przeciwniczką zarówno zabobonów, jak i sporej części tradycji związanej ze ślubami (to, że goście starają się często robić wszystko, by się jak najbardziej upodlić, kretyńskie gierki, disco polo i tak dalej >_> ). Już ja się postaram, żeby na moim ew. ślubie był gł. stary rock :D

Drugi i ostatni etap to był etap wojewódzki.. Pojechaliśmy razem z naszą nauczycielkę WOSu i udało się - pierwsze miejsce i nagrody za nie zdobyte ^^
Ja bym to nazwała pracą i przygotowaniem się, a nie szczęściem... Ale to już inna sprawa :)

Co do szczęścia - wczoraj akurat miałam interesujący przykład. Dostałam z 2 kolegami z grupy zadanie opisać nieopracowany do tej pory zabytek przemysłowy (już nieużywany), był oczywiście zamknięty, więc zrobiłam tylko zdjęcia z zewnątrz. A tu się okazało, że dziadek-fotograf kiedyś zrobił znajomej nieodpłatnie kolorowe zdjęcia wnętrz - bo potrzebowała ich do pracy magisterskiej o tym zabytku jako córka byłego szefa... I moja sąsiadka z kamienicy. Czyż małe miasta (40 tysięcy) nie są wspaniałe? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...