Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie IX

Polecane posty

Też jestem przeciwko "helołinowi". Nawet nie chodzi o importowanie, ale o fakt, że kultura polska jest jednak dosyć mocno oparta na szacunku dla zmarłych i robienie w przeddzień dość ważnego i mocno osadzonego w naszej kulturze święta(nawet z perspektywy świeckiej) jakiś jarmarcznych głupot mnie zwyczajnie zniesmacza.

A ja NIGDY nie miałem gorączki powyżej 39 stopni :D Ale jak się zaziębie, to całą zimę kicham i nosem ciągnę :/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Halloween... ani mnie to święto ziębi ani grzeje. Uważam po prostu, że ten wymysł amerykańskiej kultury nie powinien być kopiowany przez resztę, bo po prostu powstał przy innych aspektach kulturowo-religijnych. U nas w tym czasie jest/albo powinna być atmosfera zadumy, smutku i tak dalej... choć nie uważam, że to jest w porządku, bo akurat umartwianie się jest cholernie niefajną cechą naszego narodu. W Ameryce mają to w tradycji, dzieciaki nie muszą chodzić koło bram i napotkać nieprzyjemnych panów tylko mają te dosyć fajne osiedla podmiejskie. Po prostu u nas to nie pasuje IMO. Z drugiej strony nie mam aż tak nawalone we łbie, żeby twierdzić, że każdy kto będzie się przebierał - mnie nigdy się nie zdarzyło - i praktykował Helloween popełni grzech ciężki i powodował zagrożenie dla zbawienia katolików (zacytowane z jakiegoś kwejka :P)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwejki ogląda, wiedz że szatan się nim interesuje! :D Ale tak na serio, to pogański zwyczaj. Polska jest głęboko uduchowiona, więc takie święto nie przejdzie. Zamiast tego chodzimy na groby. Ani to dobrze, ani źle. Po prostu jestem neutralna, choć nie wierzę tak bardzo, że głową o posadzkę kościoła napierdzielam.. (nie chciałam nikogo urazić) :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

raz byłam święcie przekonana, że widzę grupę Meksykanów grających w sombrero przed dworcem we Wrocławiu @_@

Sombrero - zawsze chciałem kupić sobie ten super sprzęt, jednak postanowiłem, że pozostanie to moim niespełnionym marzeniem.

Grrr musiałaś wspominać Wrocław, niedługo miasto to, stanie się moim nowym miejscem zamieszkania :/ Nie jestem jeszcze pewien czy dobrze zrobiłem wybierając akurat to miasto - czas pokaże.

Helloween - jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza - "american dream" w polsce trwa nadal - jak ludziom się taka forma zabawy podoba, droga wolna. Niektórzy płaczą, że tak nie wypada, że Święto Zmarłych, zaduma, płacz, walenie głową w nagrobki itp.. Dla mnie Święto Zmarłych jest symbolem przekłamania, pustych słów i gestów, więc nie mam tego problemu. Jedyna rzecz która mi przeszka... chociaż nie, lepiej będzie jak napiszę śmieszy w helloween, to bezmyślne przeszczepianie wszystkich amerykańskich symboli na nasz grunt.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmmm... A co wspólnego ma elementarny szacunek do zmarłych z umartwianiem się i hipokryzją? Kolega wyżej uważa, że większość polaków jeździ "na groby" bo wypada? Nie wiem, też nie należę do osób głęboko uduchowionych, ale dla mnie Wszystkich Świętych w Polsce ma tą moc, ten kaliber emocjonalny którego brakuje takiemu Bożemu Narodzeniu. Po prostu nie ma nic bardziej skłaniającego do zadumy niż wieczorny spacer na cmentarz oświetlony setkami zniczy. Nikt nie każe pozdrawiać się słowami "memento mori" ale chyba warto raz w roku naprawdę szczerze przejść się na cmentarz, pomyśleć o przemijaniu i nawet zapalić tą lampkę na opuszczonym grobie. Trochę mnie smuci zachodnia tendencja do zamieniania ludzkiej śmiertelności w temat tabu lub spychanie go na margines przez jarmarczne zabawy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Klekostan

A według mnie kolega nad tobą ma po części rację jeżeli spojrzy się na to pod pewnym punktem widzenia, zresztą nieświadomie może napisałeś o tym w środkowym zdaniu ;] Chodzi mi o to "raz do roku". To znaczy co, że dopiero 1 listopada nagle znaczna część społeczeństwa przypomina sobie o grobach? A czemu ten jeden dzień a nie raz w tygodniu sprawdzić chociażby stan nagrobków? Mam wrażenie, że zarzut dot. hipokryzji odnosi się do tego, że właśnie w czasie takich świąt Polacy robią się... niezwykle pobożni? Tak jakby wraz z konkretną datą w ich mózgach załączała się opcja "być świątobliwym" (a na polskie realia to pasował by dopisek: "bo społeczeństwo będzie patrzeć na ciebie jak na dziwaka jeśli tego nie zrobisz"). Czy jest aż tak źle? Nie wiem, nie prowadzę badań aczkolwiek nasza mentalność... cóż, to inna kwestia :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Up Wiesz, ja sobie nie mam wiele do zarzucenia, zawsze jak mam okazję to odwiedzam rodzinne groby i staram się o nie dbać ;) Źle się wyraziłem. Jest mi jednak przykro, że są ludzie raz w roku przypominający sobie o dawno zmarłej babci i traktujący 1 listopada jak przykry obowiązek. Miałem bardziej na myśli tą atmosferę, która przynajmniej mnie prowokuje do głębszej refleksji. Mimo wszystko uważam, że to jedna z piękniejszych polskich tradycji (inna kwestia, że to tradycja związana z umieraniem... teraz jeszcze trzeba odkopać jakieś radosne święto :P )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A mnie halloween rybka. Ja jestem wielkim zwolennikiem cosplay. Przebieranie za zoombie i innych nieboszczyków jest wg mnie fajne itd jednak wolę jak jest to robione na konwentach itp. Dla mnie na przebieranie się, lepiej jak nie ma żadnego święta.

Co do tego co piszecie. Jest tak jak mówicie. Polacy robią się religijni gdy ktoś na nich patrzy. Ciekawe że na co dzień mało kto pamięta o:

"Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe"

"Nie zabijaj"

"Nie kradnij"

"Nie mów fałszywego świadectwa"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Nie zabijaj"

Troszkę chyba kolega popłynął xD

A tak w ogóle to zauważyłem jedno. @BS wcześniej pisał o umartwianiu sie jako cesze naszego narodu. A teraz co robicie? Siedzicie i zamiast znaleźć coś pięknego w polakach to zaczęliście wjeżdżać na hipokryzje religijną. Ja wolę myśleć, że tacy stanowią mniejszość i sami prędzej czy później się doigrają ;) Nie jest na pewno tak źle jak kolega wyżej pisze.

EDIT.

@Down Jak na moje to się łapie pod "nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu" ale co ja tam wiem, za młody jestem :trollface:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gorączka - O wa... U mnie 37,5 to już jazda. Przy 38 jestem już mocno chora, a 39 (miałam raz)... Jestem półżywa.
Ze mnie jest zimny drań :) Szpitalne termometry mi pokazują zawsze poniżej 36,6 :D

Ale tak na serio, to pogański zwyczaj. Polska jest głęboko uduchowiona, więc takie święto nie przejdzie. Zamiast tego chodzimy na groby.
No zaraz... Czyli jeśli coś jest pogańskie, to nie może być uduchowione? A z kolei bycie Polakiem-Katolikiem jest równe byciu uduchowionym? Ojej. Ciekawe, jak to się ma do rewii mody na cmentarzu, podkradaniu sobie kwiatów i zniczy. O komercyjnej stronie - czyli zniczy w 20 modelach z lampkami LED, żeby zazdrościły sąsiadki, które w sklepach wystawia się tuż po "Witaj szkoło!" nie wspominając ;]

Jeśli chodzi o Halloween - nie przeszkadza mi to jako zjawisko kulturowe, zdaję sobie zabawę z tego, jaka to może być zabawa dla dzieciaków (chociaż sama odwiedzających niczym nie poczęstuję - po prostu nie trzymam w domu słodyczy. Nie przeszkadza mi powierzchowne wchodzenie w to - zmiana avatarka na czarownicę, wykorzystywanie zniżek na gier z zombie, wampirami etc. i tak dalej. Aczkolwiek wewnętrznie obchodzę to święto jak najbardziej religijnie. Neopogańsko, odwołując się do prawdziwego Samhain. Nie będę się rozpisywała więcej, bo to moja prywatna, religijna sprawa, aczkolwiek tylko przypomnę: Samhain nie ma nic wspólnego z dyniami (nie było ich w Irlandii ani na innych ziemiach opanowanych przez Celtów*, nie ma żadnego związku z szatanem i zachęca do zostawania przez dobę obejmującą Samhain w domu. I nie było nigdy boga Samhaina ;]

Poza tym - o zmarłych bliskich pamiętam cały rok, ale na groby nie chodzę już od kilkunastu lat (poza pogrzebami).

I proszę mi nie mówić o "prawdziwie chrześcijańskim święcie" bo to, co się obchodzi 1 listopada to jest tylko chrześcijańska wariacja na temat wcześniejszego święta.

Siedzicie i zamiast znaleźć coś pięknego w polakach to zaczęliście wjeżdżać na hipokryzje religijną.
O duchu patriotyzmu, racz się więc zwracać poprawną polszczyzną i pisać "Polacy" z dużej ;)

Na razie pozwolę dyskusji się toczyć, ale jak się rozwinie bardziej i zacznie schodzić z tematyki zjawiska kulturowego, a wejdzie na stricte religijne, poproszę wszystkich zainteresowanych o przejście do tematu "Religia" ;)

* - chyba, że uznamy za fakt jedną z teorii, iż Celtowie dopłynęli do USA, bo taka istnieje)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tylko przypomnę, że coś takiego jak Święto Zmarłych nie istnieje. Jest święto Wszystkich Świętych - dzień radosny, dzień modlitw do świętych oraz Zaduszki - dzień, w którym modlimy się za zmarłych. Łączenie jednego i drugiego jest bezsensowne, ale cóż, takie zwyczaje.

Haloween mi się nie podoba. Czy naprawdę musimy kopiować wszystko, co amerykańskie? Zresztą, u nas społeczeństwo jest jakie jest. (Niech ktoś spróbuje iść z kostiumie ducha do starszej pani i prosić o helołinowe cukierki...) Mało znajdzie się chętnych do takiej zabawy, zwłaszcza w małych miejscowościach.

@niziołka

Jak byłem w szpitalu, to po tygodniu przyjmowania leków na gorączkę temperatura spadła mi do około 35. :D Raz chyba było nawet 34.9. Czułem się wtedy... niesamowicie dziwnie. Inaczej tego opisać się nie da.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że u nas tradycyjnie chodzi się od domu do domu jakoś tak w okolicach Ostatków, nie? Chociaż ten zwyczaj raczej wymiera, ale pamiętam, że tak bywało. I wówczas dzieci się przebierają itd. Czasem import tradycji nie ma sensu, bo mamy własne, ekwiwalentne zwyczaje. Ja tam tak czy inaczej tych świąt nie obchosdzę, bo ogólnie nie lubię żadnych takich okazji. Nawet urodzin nie obchodzę i jak nie sprawdzę w kalendarzu, to nie pamiętam kiedy mam imieniny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście, czasem import tradycji / świąt sensu nie ma, ale nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że im dalej w przyszłość, tym świat będzie bardziej non-kulturowy. Co to znaczy? Już teraz można zaobserwować narastające zanikanie pewnych świąt, zwyczajów, tradycji, wydarzeń i innych zjawisk będących ważnymi dla danej kultury. Kultury zaczynają się mieszać i przenikać. Możliwe, że w dalekiej przyszłości jedyne, co będzie nas różnić, to kolor skóry (być może wspólny język, brak głębszych przejawów kulturowych), albo i to nawet nie. Choć to tylko przypuszczenia, które po części pewnie się nie spełnią (mimo wszystko chyba więcej ludzi dzieli, niż łączy, albo mi się zdaje), to ciekawie jest tak "gdybać".

Co do samego "HELOIM", jak widać po choćby avatarze, nie jestem przeciwny. I wierzący (tyle, że na swój sposób - nie chodzę do kościoła, bo nie czuję takiej potrzeby - a mimo to mogę się określić mianem praktykującego). I jak widać, jedno nie wyklucza drugiego - wystarczy mieć odpowiednio "paczenie" nie świat. :) Dlaczego uznaję to "satanistyczne amerykańskie święto"? Przede wszystkim dlatego, że nie lubię nudnego, szarego, codziennego życia. Zawsze to jakaś odmiana, a ja już taki jestem, że lubię co jakiś czas czy to zmienić sobie tapetę na kompie, czy to kupić nowy T-shirt, czy spróbować nowy przepis na pizzę. Nie lubię monotonni, rutyny, choć nie tyczy się to wszystkiego (np. rower - toż to najlepsze sportowe narzędzie ever i nie zamienię go na nic innego!).

A Wy, jak sobie radzicie z rutyną?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja szczerze powiedziawszy... nie radzę sobie wcale. Taka pochodna lenistwa, niezainteresowania własnym kierunkiem studiów i edukacją wleczącą się już szesnasty rok, spowodowała, że nie chce mi się już zupełnie... z resztą dopadło mnie to już na wakacjach między pierwszą, a drugą klasą liceum, kiedy nagle z wiecznego czerwonego paska spadłem do 4,5, a rok później znacznie niżej z jednym zagrożeniem na koniec semestru włącznie. Sytuację podratowało trochę rozpoczęcie studiów, gdzie na pierwszym roku radziłem sobie świetnie...ale potem znowu przyszło znudzenie i niechęć i tak zaczynając piąty rok swojej przygody z polibudą, jestem dopiero na roku czwartym z pracą inżynierską na karku i za żadne skarby nie mogę się za nią wziąć...teoretycznie mam już 20 stron, a w praktyce od tygodnia zabieram się za najpoważniejszą część i zabrać się nie mogę, bo żadnego zainteresowania tematem nie przejawiam, a jestem wręcz nieziemsko znudzony. I odbiłam się jak leming od ściany do ściany. Trochę pogram na kompie, trochę na gitarach, czy harmonijce, zabawię się z angielskim...byle robić coś, co choć trochę to wszystko urozmaici. Więc moim sposobem na rutynę jest olewanie wszystkiego, co ją wywołuje - tak długo, jak się tylko da...

A co do 1-go listopada... sam jestem niestety z tych, którzy na cmentarzu pojawiają się raz w roku i też bez zbytniej zadumy nad tym wszystkim... pewnie dlatego, że sam jeszcze śmierci w rodzinie nie doświadczyłem, to i z pamięcią o zmarłym krucho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę że temat halloween się trochę rozwija. Macie coś na pocieszenie :D

Youtube Video ->Oryginalne wideo

Jak widać amerykanie szaleją na punkcie przyozdabiania swoich domów. Już nie raz się przekonałem że efekty mogą być naprawdę niesamowite. Ciekawe czy ktoś u nas podjąłby się czegoś takiego. Raczej wątpię ze względu na wysokość opłat za prąd :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rutyna mnie chyba powoli pożera od jakiegoś roku, z dnia na dzień coraz bardziej. Na początku to może nie było zbyt uciążliwe, ale im dalej w las tym dotkliwiej mogłem się przekonać o swojej beznadziejnej rutynie dnia codziennego. Dzień mam do tego stopnia nudny, że potrafię wszystko bez zająknięcia opisać co do jednej godziny, bo rzadko zdarza mi się coś co by mnie z tej rutyny wyrwało. Nie wiem czy to zmiana otoczenia, czy może moja niechęć do zmian i robienia nowych rzeczy (taa, nienawidzę rutyny, ale nie lubię nowych rzeczy). Próbowałem różnych rzeczy - pisania bloga, rysowania, gotowania... czegokolwiek. Skończyło się na tym, że uzupełniam zaległości z najlepszych gier na PS2 w które nie grałem.

Zbytnio wierzący nie jestem, ale muszę przyznać, że jest coś tej atmosferze cmentarza tego dnia. Na szczęście jednak nie popadam w jakieś głębokie zadumy, bo doprowadzają mnie do dołujących myśli.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja właśnie jestem zadowolona z rutyny. Już do tej pory miałam tak ciekawe i zmienne życie, że teraz każdy dzień, który spędzę wg planu, cieszy mnie. Każdy moment mam czymś wypełniony - zwykle nauką - ale dzięki dojazdom na uczelnię i związanymi z tym codziennymi 2-godzinnymi spacerami mam też dużo czasu na prywatne przemyślenia. Oczywiście ma to też swoje złe strony - jeśli coś zajmie mi więcej czasu, niż przewidywałam (np. niespodziewane odwiedziny), to zaczynam być zirytowana ;)

I już na wakacje pisałam, w jaki sposób sobie zapełniam czas wolny - mam profile na stronach zapisujących moje czytane książki, oglądane filmy i seriale, osiągnięcia w grach, przesłuchaną muzykę... Więc wiem, że wszystko to, co robię 'gdzieś jest' zapisane i nigdy się nie nudzę zastanawiając 'co by tu teraz zrobić', bo zawsze wiem, co chcę.

le potem znowu przyszło znudzenie i niechęć i tak zaczynając piąty rok swojej przygody z polibudą, jestem dopiero na roku czwartym z pracą inżynierską na karku i za żadne skarby nie mogę się za nią wziąć...teoretycznie mam już 20 stron, a w praktyce od tygodnia zabieram się za najpoważniejszą część i zabrać się nie mogę, bo żadnego zainteresowania tematem nie przejawiam, a jestem wręcz nieziemsko znudzony. I odbiłam się jak leming od ściany do ściany. Trochę pogram na kompie, trochę na gitarach, czy harmonijce, zabawię się z angielskim...byle robić coś, co choć trochę to wszystko urozmaici. Więc moim sposobem na rutynę jest olewanie wszystkiego, co ją wywołuje - tak długo, jak się tylko da...
Brr, pisanie prac tak wpływa na ludzi (i niziołki). W tamtym semestrze pisałam pracę proseminaryjną, w tym - licencjacką i przyznam, że mało co mnie tak drażni. Bo trzeba mieć zwyczajnie natchnienie do napisania jej. Oczywiście - najpierw trzeba się przygotować, jeśli chodzi o wiedzę, ale samo pisanie jest o tyle irytujące, że w ciągu godziny siedzenia można naraz napisać kilka stron, jak i nie zrobić absolutnie nic (albo i zniechęcić się tak bardzo, że skasuje się część pracy dotychczasowej w nadziei na świeże rozpoczęcie z innego punktu).
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi pisanie pracy licencjackiej nie przysporzyło żadnych problemów... No może nie żadnych. Temat mój był baaaardzo słabo reprezentowany w bibliotekach, więc musiałem dużo sam kombinować i mieszać przy źródłach. Ale, i całe szczęście, miałem promotorkę, która bardzo pilnowała terminów. Oraz tego, czy ktoś stosuje się do jej poprawek (które były bardzo szczegółowe, rzeczowe i rozległe w przypadku pierwszego rozdziału). Taka motywacja na pewno pomagała, ale tak po prostu pisało mi się sprawnie. Przeważnie potrzebowałem na rozdział sporej części soboty i kawałka niedzieli na dokończenie. Poprawki w poniedziałek, we wtorek seminarium.

Zobaczymy, jak będzie z magisterką, bo właśnie zacząłem 'wykańczać' swą edukację zaocznie w Bydgoszczy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z rutyną jest taka śmieszna sprawa, że - IMO - nasze życie w większości się na niej opiera, bo jak inaczej nazwać zestaw czynności, który uprawiamy codziennie? W takim wypadku zarówno szkoła jak i praca albo nawet co tygodniowe wypady z kumplami ze studiów stają się rutyną ;p Niekoniecznie musi to być złe, np. gdybym miał wybierać między ekstremalnym życiem typu pójście do wojska a potem na misję stabilizacyjną do Afganistanu (gdzie nie znasz dnia ni godziny kiedy jakiś IED może rozerwać cię na kawałki :|) albo uprawiać sporty ekstremalne (choć nie wykluczam możliwości, żeby kiedyś skoczyć sobie ze spadochronem i szybować w przestworzach) a rutyną to raczej wybrałbym to drugie. Nie mam złego życia i mogę się cieszyć każdym kolejnym dniem bez specjalnych szaleństw :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Starzec
Z rutyną jest taka śmieszna sprawa, że - IMO - nasze życie w większości się na niej opiera

Prawda...

Bez rutyny świat jednak przestałby istnieć. Wszystko pogrążyłoby się w chaosie. Gdyby miliony ludzi przestałyby chodzić do pracy - zapanowałby nieopisany nieporządek i tzw. WOLNOŚĆ, ale w tej wolności nie byłoby miejsca na codzienne pasje i miłość do własnych zainteresowań.

Zamiast ulubionych rzeczy - walka o przetrwanie w jeszcze brutalniejszym świecie.

Śledząc wskazówki Czarnego Zegara, można wywnioskować że cała ta menażeria niedługo straci na znaczeniu...

Rzecz jasna, że nie sposób przejmować się zagrożeniem wojny nuklearnej na co dzień - inaczej wyląduje się w pokoju bez klamek. ;]

;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już para osób wyżej wspomniała, jakby się głębiej zastanowić to rutyna nie jest taka zła. Szkoły nienawidzę całym sercem, jednak wiem, że jest mi potrzebna, aby osiągnąć moje marzenia. Jednak to rutyny zalicza się również nasze hobby - przecież też rzeczy z tym związane wykonujemy rutynowo. Oglądamy animce (ostatnio się w tym opuściłem, patrzcie na sygnaturkę...), gramy w gry, spotykamy się z przyjaciółmi, czytamy książki. Często to przechodzi do rutyny, ale czy to źle? Za nic w świecie nie oddałbym spotkania z kumplami, za cokolwiek co by oderwało mnie od rutyny. Podobnie jak niziołka wkurza mnie to, że parę czynności strasznie mi się przedłuża albo spotyka mnie jakiś losowy event. "Wnuczku, drewno przyjechało, pomożeszeszesz?"...

Halloween mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie podoba mi się jako święto jako takie i mi się tu nie wykręcać, że to kult Szatna* albo innego Belzezbzezbuba przywieziony z American Cooltury, bo sami mieliśmy Dziady i też było fajniem.

Ciemno wszędzie,

głucho wszędzie...

Obejrzałbym dobrze wyreżyserowane "Dziady" z doborową obsadą, w jakimś fajnym teatrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam się zastanawiam, co takiego złego jest w Halloween, że tyle osób (nie licząc fanatyków religijnych) jest przeciw wprowadzeniu go w Polsce. Że następnego dnia jest Wszystkich Świętych? Właśnie o to chodzi, by podczas Halloween się zabawić i wyszaleć przed tym dniem. Halloween to bardzo miła tradycja, przebieranki, straszne opowieści... Tak naprawdę to tym wszystkim przeciwnikom Halloween przeszkadza tylko jego pochodzenie. Ja osobiście kibicuję Halloween, choć sam go jakoś specjalnie nie obchodzę, ale krytykowanie go tylko za to, że jest amerykańskie uważam za śmieszne. Dobra nagadałem się, idę siekać zombiaki w Left 4 Dead... :icon_twisted:

Pozdrawiam :wink:
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam nic przeciwko. Sympatyczne święto, fajnie można się ubawić. Ale w Polsce i tak by nie przeszło. Jak już pisałam, nasz kraj jest bardzo uduchowiony, a wprowadzenie oficjalnie takiej tradycji pogańskiej wywołało by niemałe poruszenie wśród naszych dobrych "moherków" :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...