Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

Komputery... Nienawidzę ich zarówno od strony sprzętowej, jak i programowej. Zauważyliście, że kiedy chcemy zainstalować jakiś superważny program, albo zamontować dodatkowe cośtam, to ZAWSZE coś musi pójść nie tak? Albo śrubka nie chce się odkręcić, albo nie możemy dotrzeć do jakiegoś kabelka, albo podczas instalacji system nakarmi nas milionem błędów typu 23456xcy.

Wczoraj zorientowałem się, że mam problem z przegrzewającym się procesorem, więc postanowiłem odkręcić radiator z wentylatorem i nałożyć nową pastę. Oczywiście radiator za nic w świecie nie chciał zejść - dwa pierwsze zatrzaski poszły gładko, ale dwa następne ani drgnęły... Nie należę do ludzi ciepliwych, więc wziąłem kombinerki i po poprostu wyrwałem je w cholerę. Pastę nałożyłem, zatrzaski przykleiłem kropelką i teraz cieszę się doskonalym chłodzeniem. :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Z kolei ja kilka dni temu rozkręciłem całego kompa w celu poszukania spalonego elementu. Płyta główna była tak mocno przykręcona ze ułamał się koniuszek śrubokręta :huh: i musiałem odkręcać nożyczkami :smile:

A okazało się że to zasilacz miał problemy z dostarczaniem napięć poprawnych. I składaj wszystko z powrotem :angry:

Na szczęście radiator wyszedł gładko a to jakiś plus. :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm, moje komputerowe "skille" często ograniczają się tylko do tych związanych z grą. Za młodu nauczyłem się co prawda paru rzeczy korzystając z interesującego forum dla hakerów :D - większości nie rozumiałem, no ale cóż. :( Pochwalę się, iż także potrafię zainstalować Windows-a, obrobić SS-a z gry w Paint ^.^ i wiele innych. Aaaaa! Bym zapomniał! Uwielbiam także bawić się w cmd, więc w te stronę czasem udaje mi się wykonać coś przynajmniej dla mnie "innowacyjnego". ;) Wspomnę jeszcze o sprzęcie, od biedy potrafię włożyć pamięć itp.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, moje komputerowy "skill" też nie jest za wysoki. Umiem zainstalować windowsa, przeprowadzać podstawową diagnostykę. Ewentualnie można doliczyć tu C++ (dopiero zaczynam) oraz HTML (większość komend pozapominałem). Co do bebechów to umiem podłączyć części. Kilka razy naprawiłem już komputer (mojemu koledze). Podpinanie kabla od monitora w inne wejśce niż DVI skutkuje brakiem obrazu :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do dentysty - STRASZNIE się ich boję. Dlatego wizyta (czasem niestety konieczna) jest poprzedzona godzinami w necie, polegającymi na czytaniu komentarzy o specjalistach. Zawsze biorę to znieczulenie, choć na ból jestem odporny (anegdotka: parę lat temu rozciełem sobie nogę, dosyć poważnie i głęboko, choć rana nie była szeroka. Pojechałem do szpitala na szycie (szpital sprywatyzowany - nie, żebym coś miałe ogólnie do prywatyzacji, ale tam dochodzą do chamskich oszczędności), no i lekar coś zwalił, bo po 3 (na 9) szwie poczułem ból. Gość ok. 4 szwy walnął mi na żywca... brr...).

Co do komputerów - w kwestii Harda jesteem totalnie zielony - jedyne, co potrafię, to oczyścić go z kurzu... :tongue: Natomiast lepiej jest z softem. Nie mówię, że jestem jakimś specem, ale z większością problemów byłem sobie w stanie poradzić. Natomiast brat mojej matki jest informatykiem, a ona strasznie panikuje. Wczoraj doszło do tego, że chciała po niego dzwonić, bo nie umiała, UWAGA: zaprogramować pilota do telewizora... Wstyd, mości panowie (i panie).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko tylko nie dentysta. Każda wieść o dentyście, albo o tym że mógłbym się tam znowu wybrać skutkuje atakiem paniki i złości. Jakieś 2 lata temu musiałem się pozbyć podobnie jak Tesu ''szóstki" , a musiałem bo mój policzek wyglądał jakbym zjadł garść piłeczek do golfa, a ja oczywiście przerażony, bo jeszcze nigdy nie miałem wyrywanego zęba i tu nagle pierwszy miał być zębem stałym - miły początek. O dziwo przed wizytą czułem się całkiem dobrze i opuchlizna prawie zniknęła, no, ale wyrok został wydany i musiałem zasiąść na tym fotelu tortur, trochę to trwało dźwięki i zapachy też nieco przerażające o bólu nie wspominając (mimo znieczulenia!), ale dałem rade. Później przez 2 dni łykałem ketonal jak cukierki. Po tej małej traumie wybrałem się jeszcze na kilka wizyt, korzystając z tego że gorzej nie będzie jednak teraz gdy wybiłem się z rytmu znowu dostaje paniki. Jedyna zaleta tej historii że znieczulenie mi nie jest potrzebne, chyba że chcą mi coś wyrwać :happy:

Na komputerach znam się w stopniu mniej więcej podstawowym, choć rodzina i znajomi uważają mnie za ''speca''. Oznacza to ze każdy element podłącze, windowsa przeinstaluje(!) i sporą część problemów w systemie naprawie, ale do bardziej zaawansowanych rzeczy jak C++ czy inne raczej nie podchodziłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@owady

Od razu powiem, że uczulenia na jad os, pszczół ani tym podobnych nie posiadam, ale z racji paru bolesnych ukłuć w dzieciństwie sprawiło, że jeszcze nie potrafią całkowicie zachować spokoju kiedy słyszę coś bzyczącego koło ucha ;] Tak, doskonale w tym wieku zdaję sobie sprawę z tego, że taka osa nie zaatakuje jak się jej nie sprowokuje, ale czasami ciężko nie odbiec, machnąć ręką albo bluzą, żeby znalazła sobie inne zajęcie niż męczenie ludzi ;P Z muchami i komarami jest mniejszy problem, bo tutaj spokojnie można łajzę ustrzelić ręką bądź kapciem bez obawy o kontratak... dopóki nie usiądzie na ciele ;)

@dentysta

Pisałem już tutaj parę razy jak moje wizyty wyglądały z czego na szczęście poza plombowaniem niczego nie miałem... acz gdy oderwałem się od siedzenie to całe plecy były dosłownie mokre :P

@komputer

Zainstalować jakąś grę lub program? Serfować po 'Necie? Jasna sprawa. Jeżeli chodzi o podstawowe rzeczy z obsługi to nie ma problemu, ale jazda zaczyna się z wszelkiej maści programowaniem, bo tutaj jest to dla mnie czarna magia, której prawdopodobnie nigdy nie poznam, bo a) nie ciągnie mnie to, b) nie jest to do szczęścia potrzebne. Nie przewiduję w swoim życiu kariery programisty dla jakiejkolwiek firmy a wszelkie sprawy ze składaniem komputera, wszystkimi "apgrejdami" w postaci nowej karty, więcej RAMu itd to załatwia ojciec, który już z kolei jest informatykiem z tytułem inżyniera choć naprawdę teraz ma głównie stanowisko menadżerskie/zarządzające. Tak czy inaczej, mam to szczęście, że jak trwoga z PCtem to absolutnie nikt do mnie nie wali drzwiami i oknami :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z dentystą jestem że tak powiem oswojony, bo bywam tam w miarę regularnie. Choć w młodości to była dla mnie trauma. Kiedy zobaczyłem te wszystkie wiertła, pilniczki i osprzęt do rwania, to o mało co nie spierdzieliłem z fotela.

Największy ból, jaki przeżyłem jest związany właśnie z dentystą, a konkretnie z rwaniem zębów. Znieczulenie mi absolutnie nie pomaga, a ból który przeżyłem na fotelu był taki potworny, ponieważ korzeń prawej "szóstki" dosłownie zawinął się w dziąśle. Byście widzieli minę dentysty, kiedy siłował się z tym zębiskiem. Po całym zabiegu był tak zmęczony, jak górnik po ciężkim dniu w kopalni...

Także dbajcie o zęby, bo wyrywanie to najgorsze co może się przytrafić na tym wygodnym dentystycznym fotelu ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardziej od samej wizyty u dentysty przeraża mnie widmo czekania w kolejce przed gabinetem i wysłuchiwania historii chorób innych kolejkowiczów :tongue: Jakby człowiek częściej chodził do lekarza to mógłby doktorat z medycyny zrobić :wink: Na szczęście od kilku miesięcy jestem Zasłużonym Krwiodawcą i teoretycznie mogę bez kolejki korzystać z publicznej służby zdrowia i aptek. Nie wiem tylko jak to wygląda w praktyce, bo jeszcze nie miałem potrzeby korzystać, a mam podejrzenia, że ludzie w kolejce niezbyt przychylnie patrzyliby na taki przywilej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o koniec świata i przepowiednie stetryczałego dewoty to myślę że absolutnie nie ma się czym martwić. Strajki i kataklizmy na świecie są były i będą i choć niektórzy katastrofy tupolewa doszukiwali się nawet w tekstach Nostradamusa to na pewno nie jest ich teraz jakoś specjalnie gorzej niż zawsze, po prostu media więcej o tym trąbią, a biedny człowiek to bardziej zauważa. To trochę jak z horoskopami, czytasz te bzdury i wszystko sobie interpretujesz pod czytany tekst i następuje złudne wrażenie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie gadajcie tak o końcu świata, bo skończycie jak ten pastor czy cholera wie jaki ma tytuł w Ameryce, którego przepowiednia się nie sprawdziła a teraz chcą albo chcieli go pozwać do sądu :P To się nazywa amerykańskie podejście do systemu prawniczego znanego już od dawien dawna. Uważajcie tylko, żeby nie przyjęło się to u nas choć i tak za pierdołę IMO czasami można być pozwanym...

Z wieści wszelakich takiego linka sprzedał mi znajomy - kilk! Jak w miarę ogarną się z renowacją a miasto nie będzie robić problemów to Poznaniacy wkrótce będę mieli świetne miejsce do zwiedzania, ale robienia też imprez typu LAPR/paintball albo ASG :) Nieźle, szkoda, że nie słyszałem o podobnym obiekcie w swoich okolicach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do dentystów: nie lubię ale wiem, że czasem trzeba (szczególnie jak się je tyle słodyczy co ja...). Moja dentystka (że ją tak nazwę) jest całkiem miła ale zawsze gdy juz grzebie w buzi pyta się ciebie "co tam w szkole, jak rodzina, boli? dobrze się uczysz?" a za cholerę nie ma się jak odpowiedzieć mając hmm zapchane usta.

Co do komputerów: nie powiem, że znam się na nich jak świnia na gwiazdach ale też nie jak McGyver na robieniu z igieł wideł. ;) Z zainstalowaniem windowsa nie ma problemu (to chyba jedna z najprostszych operacji na komputerze), a jak poradziłbym sobie w bebechach to nie wiem bo jakichś specjalnych wyzwań do tej pory nie miałem

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do Dentysty? To ten szalony lekarz (jak wszyscy inni) z wielką wiertarka, dużą igłą i strasznie wyglądającym niczym z filmów o UFO siedziskiem? Nie znoszę! Boję się! W sumie tak jak każdego innego lekarza. Odwiedzam jego "zębaty gabinet" tylko jak zachodzi konieczna konieczność! Czytaj: wizyta kontrolna raz na 6 miesięcy... i jak ból zęba nie ustępuje na dłużej niż 3 dni co na szczęście jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło.

A tak zmieniając temat, może pochwalicie się "jakosik" dogłębniej swoimi marzeniami? Ja na przykład śnię sobie co noc o drewnianej chatce z kominkiem, niedźwiedzią skórą (z komputerem) i oczywiście moją Narzeczoną u boku a to wszystko w wysoko w pięknie śnieżnych Alpach! ;) To w sumie najistotniejsze marzenie. Inne natomiast są zbyt oczywiste aby je opisywać. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wkurzony trochę jestem, bo przed chwilą wypadła mi plomba. Tak, ta sama, która była uzupełniona te kilka dni temu. Co za chłam! Czwarty raz z tym samym diabelstwem nie pójdę do tego samego gabinetu! Pójdę do innego prywaciarza, choćbym miał dać połowę kasy z urodzin!

Ale dość o tym. Powrócę może do komputerów. Udało mi się naprawić napęd CD przy pomocy pęsety do rzęs, wkładu do długopisu i nożyczek. Nie, nie zmyślam (i tak wiem, że pewno nie uwierzycie). Nie no, wiedziałem, że jestem nieprzeciętny, ale że aż tak? :tongue: Bądź co bądź - zajrzę jeszcze jutro do niego, bo nie spodziewam się zbytniej stabilności.

Prawo w Stanach to żart.

@końce świata, horoskopy i inne przepowiednie

Są one konstruowane tak, by być po prostu ogólnymi hasełkami, które się sprawdzą w jakiejś interpretacji, często niezbyt wybrednej. Horoskop pt. "problemy finansowe" w Polsce - niesamowite, niemal zawsze się sprawdza. Astrologia? Nie - znajomość realiów.

Nic nie jest na rzeczy - teraz po prostu władza stosuje mniej represyjne środki, na globie przeważają tendencje pro-wolnościowe, a obywatele korzystają (tak jak niektóre leniuchy w Helladzie). Co innego, czy to jest słuszne, a nawet jeśli, to czy jest poprawnie wykorzystywane.

No i prasa musi zarobić. Tragedie zdarzają się każdego dnia, a my po prostu żyjemy w niewiedzy. Jeśli coś brzmi groźnie, dotyczy katastrofy bądź przekracza normy lub wartości przeciętne, to wtedy o tym słyszymy.

Ministerstwo FoSu ostrzega po raz ostatni. Przenieście się z tym do Poglądów - NZK

Najmocniej przepraszam, to się nie powtórzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udało mi się naprawić napęd CD przy pomocy pęsety do rzęs, wkładu do długopisu i nożyczek.

A myślałem, że takie cuda to tylko na moim starym komputerze... No i gracie cioci, w którym za pomocą nożyczek udało się naprawić swego czasu stację dyskietek. Szkoda, że nie było to moje dzieło, ale za smarkaty wtedy byłem ;).

Co za chłam! Czwarty raz z tym samym diabelstwem nie pójdę do tego samego gabinetu! Pójdę do innego prywaciarza, choćbym miał dać połowę kasy z urodzin!

Mój młodszy brat miał jakiś czas temu spore kłopoty z zębem. Bolał cholernie, nawet po nafaszerowaniu się pigułami przeciwbólowymi. Pojechał więc do ośrodka zdrowia, a tam pani finansowana przez NFZ radośnie oświadczyła, że ząb jest do wyrwania, bo nic innego nie da się z nim zrobić. Muody stwierdził, że się nie da i wylądował w prywatnym gabinecie. Ząb ma teraz całkowicie zdrowy, a przy okazji porządnie wyleczyła mu bodajże cztery kolejne. Odbył pięć wizyt, a zapłacił grosze, bo usłyszał, że "ten bolący to nagły przypadek, a pozostałe to już przy okazji".

Jak w miarę ogarną się z renowacją a miasto nie będzie robić problemów to Poznaniacy wkrótce będę mieli świetne miejsce do zwiedzania, ale robienia też imprez typu LAPR/paintball albo ASG :)

Żebym ja jeszcze miał ten sprzęt, o którym myślę od roku i na który cały czas "zbieram" :P.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dawno tutaj nie pisałem, bo jakoś do pisania na Forum nie mam ostatnio weny...

Dzisiaj moich rodzicieli zatrzymała Policja. I dawno nie byłem świadkiem takiego chamskiego zachowania ze strony nikogo... no nie licząc zachowania nauczyciela od fizyki, ale to inny temat.

Wprowadzenie do opowieści - matrona śpieszyła się, żeby zawieźć papiery do Sanepidu bo zostało jej 20 minut do zamknięcia. Główna droga była zablokowana ze względu na roboty, więc trzeba się było cisnąć uliczkami. Przy jednej stał policyjny samochód i było dość duże zbiorowisko samochodów - jak nic stłuczka. Nic się nie spodziewając ojczulek pojechał prosto w tamtą stronę i podszedł policjant.

Właściwa opowieść - Podszedł i rzucił "Zjechać na bok". O co chodzi? Z przeciwnej strony jechało dość dużo samochodów, może kierują ruchem. No nic, pojedzie się boczną uliczką. Ojczulek cofa kilka metrów, a tutaj policjant za nim woła i podchodzi "Co, ucieka pan z miejsca przestępstwa? 500 złotych mam wypisać czy tysiączek?". Ale o co chodzi?!?! Okazało się, że do tej ulicy był zakaz wjazdu. Tak ustawiony, że znaku nie było widać do połowy, bo zasłaniał słup. A panowie policjanci stanęli dosłownie 10 metrów za znakiem i od rana zatrzymywali każdego(relacja pani za płotem). No cóż, błąd, mandat powinien być. Ale zachowanie policjantów było porażające. Opryskliwi, niemili i złośliwi(to 500 zł się pojawiało co chwilę, zwłaszcza już po tym, jak matka powiedziała że się trochę śpieszy). Wypisali 100 zł po czterdziestu pięciu minutach albo i godzinie. Ja jestem człowiekiem spokojnym, ale rodziciel dość prostolinijnie się o nich wyraził. Nawet nie chodzi o mandat, ale o zachowanie.

Czy naprawdę łapanie ludzi w taki sposób działa jakkolwiek na bezpieczeństwo podróży? Czy naprawdę nie mają lepszych okoliczności żeby wsadzić mandat? Czy trzeba korzystać z zamknięcia głównej drogi? Czy w końcu panowie policjanci musieli być tak niemili?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, policji sam BARDZO nie lubię. Nie chodzi o to, że jestem jakiś JP or something, bo daleko mie do biegania w tandetnych ciuchach, samrowania po murach itp. Po prostu wszyscy policjańci których spotkałem byli wredni, niemili, dokładnie tacy sami jak wyżej.

Kiedyś, bodajże w 4 klasie (10 lat) jechałem z kolegą nad wodę (mamy w okolicy taką plażę, ratownik, pomosty, do tego jakiś bar - wtedy to było idealne miejsce, jak jest teraz, to inna historia), niestety, znajdowała się ona 5 km od miejsca zamieszkania, czyli ideana trasa na rower. Tylko, że droga była straszna. Dość duży pas asfaltu i kamieniste, pofałdowane pobocze. Ja akurat miałem kolażówkę, do tego taką starą. Czyli zero amortyzacji, wąskie koła itp. Kolega na góralu jechał tym poboczem, ale ja stwierdziłem, że tak się nie da i ruszyłem asfaltem, choć na samym końcu. I uwaga: nie jechałem obok kolegi.

Teraz akcja właściwa: Po chwili usłyszeliśmy samochód i głos z głośnika "ZATRZYMAĆ SIĘ, JUŻ, TUTAJ" Zatrzymaliśmy się, policemani wyszli z czarującego poldka i zaczynają się drzeć, że jedziemy środkiem ulicy itp. Goście zaczeli grozić, jakie to nie będą mandaty, coś o rodzicach i o braku karty rowerowej (czy jest ktoś, kto nosi ze sobą kartę rowerową ;) ). Normalnie jakbyśmy jechali po pijaku na motorach i wjechali w grupę niewidomych sierot. Przynajmniej tak to wyglądało dla 10-latka. W końcu nas spisali, powiedzieli, że jeśli jeszcze raz coś takiego się zdarzy, to my i rodzice pojdziemy do więzienia (SIC!!!) i pojechali.

Przepraszam bardzo, czy to jest normalne?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ChosenOne & gerbilos

Wy się cieszcie, że to w Polsce było. Zaraz Wam powiem jakby takie wykłócanie się z policjantami kończy się w innych krajach. UK: zakucie w kajdanki, areszt, najpóźniej na drugi dzień rozprawa i wysoka grzywna (prawo anglosaskie jest trochę inne). Francja: but, pała, piącha, but, areszt, sąd, wysoka grzywna (francuska żandarmeria znana jest z kontaktów bezpośrednich. Oni najpierw kładą na glebę, potem pytają o dokumenty). Niemcy: ?My bardzo prosimy o podporządkowanie się?. Nie? To potrafią gościa przez szybę (zamkniętą) z samochodu wyciągnąć. Bliższe nam kraje, czyli Czechy i Słowacja: nie ma żadnego ?ale?. Za ?ale? można jeszcze dostać dodatkowo.

Podszedł i rzucił "Zjechać na bok".
No i ma takie prawo, a kierowca ma to bezwzględnie wykonać. I nie czepiaj się tutaj, że policjant był chamski (w Twoim rozumieniu). Jak rozumiem w sytuacji gdy jest jakieś zdarzenie drogowe (wypadek/kolizja) pierwszą powinnością policjanta nie jest ratowanie ofiar, zabezpieczenie miejsca zdarzenia, ale dbanie o samopoczucie innych użytkowników ruchu.

matrona śpieszyła się, żeby zawieźć papiery do Sanepidu
No tak. Trza jej było pozwolić na przejazd. Zawiozłaby papiery do Sanepidu, a po trzech dniach ten sam Sanepid zamknąłby drogę z uwagi na skażenie. Bo jakby przepuścić Twoją matkę, to czemu nie kogoś, kto wiezie dzieci do przedszkola, albo ma ważne spotkanie w firmie? A w tym czasie ranni leżeliby sobie na drodze i poboczu, z czasem by poumierali, zwłoki zaczęły się rozkładać i zaczęły stanowić zagrożenie epidemiologiczne.

Po prostu wszyscy policjańci których spotkałem byli wredni, niemili,
Postaram się wpasować w ten stereotyp.

droga była straszna.
No tak, i to jest wina Policji. Zwijają asfalt na noc i czatują na frajerów.

Ja akurat miałem kolażówkę, do tego taką starą.
Yyy... Rozumiem, że to też wina Policji. Nie kupili Ci nowego roweru. Chyba. Bo ja już nie bardzo wiem OCB. Bo rower, to kolarzówka. Natomiast ?kolażówka? kojarzy mi się z jakąś rozebraną panienką, której zdjęcie umieszcza się w kolażu. I naprawdę nie jest to niczyja wina, ze akurat trafiła Ci się wiekowa.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym tylko zauważyć, że żadnego wypadku tam nie było (z tego co wyczytałem), a policjanci postanowili zorganizować sobie łapankę, by wyrobić statystyki (?). O ile to w miare rozumiem (wyrabianie statystyk), to dość skandaliczne jest pójście na łatwizne i łapanie ludzi w jakimś miejscu z durnowatymi znakami.

Ale ja się nie znam, może nawet i czytać ze zrozumieniem nie potrafię. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na szczęście z policją nie miałem żadnych zatargów i nic złego o nich w moim regionie powiedzieć nie mogę. Może to dlatego, że na wsi jest troszkę inna atmosfera, a policjanci też jakimiś chamami nie są.

Choć takie zachowania, jak opisane w powyższych postach to jakiś absurd, nigdy o czymś takim nie słyszałem. No chyba, że sytuacja mojego kolegi, kiedy to dostał mandat za przekroczenie prędkości i nie wiedział, czy ma zapłacić na miejscu, bo przecież nigdy nie dostał mandatu. No i dostało się chłopakowi za próbę wręczenia łapówki :/ Panowie trochę zbyt nadgorliwi byli, ale kumpla wypuszczono po 48 godzinach ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie lubię policjantów. :P Z reguły są to jednak w porządku goście (spotkałem się oczywiście z paroma wyjątkami, o czym pisałem już w tym temacie), z którymi można się czasem nawet nieźle dogadać, tak żeby skończyło się na zwykłym pouczeniu. A nawet jak już dojdzie do wypisywania mandatu, to przeważnie i tak miło się z nimi gawędzi o tym i o owym. :)

Niestety, czasem ewidentnie przesadzają. Na przykład taka drogówka. Ostatnio mój ojciec dostał mandat przy wyjeździe z terenu zabudowanego. Droga równiutka, z ładnie namalowanymi pasami, tak szeroka, że cztery samochody mogą spokojnie jechać obok siebie... Także jakieś 100m przed znakiem informującym o końcu tego terenu, ojciec zaczął sobie przyspieszać. A tu sru! 20m przed tym znakiem, w jakichś najbardziej gęstych krzaczorach, schowali się stróże prawa. :D Wiecie, ojciec faktycznie złamał przepisy, bo jechał 80, ale takie ustawianie się centralnie przed znakami i to w jeszcze tak niewidocznych miejscach potrafi skutecznie zniechęcić do mundurowych. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje doświadczenia z drogówką (bo z policjantami z innych "wydziałów" miałem do czynienia w ciągu całego życia raz) niestety idealnie wpasowują się w stereotypowe ich postrzeganie i wszystkie opowieści z serii "zły złośliwy policjant".

Sytuacja numer 1

Uwertura:

Moja rodzinna miejscowość, dzień roboczy, idylla, ptaszki śpiewają, trawa rośnie, auta trąbią. W czasie długiej przerwy w szkole poszliśmy z kolegami do nieopodal położonego sklepu celem nabycia drożdżówek na śniadanie.

Aria di bravura:

Już z daleka słyszymy podniesione głosy. Po drodze do sklepu (dróżka wąska) na pierwszym możliwym parkingu stoi radiowóz i 2 zatrzymane przezeń samochody. Co się stało się? Wyżej wspomniana dróżka, którą moi rodzice wspominają jako jednokierunkową jeszcze sprzed czasu, gdy pojawiłem się na świecie (zatem dobre 18 lat wtedy) pozostała dróżką jednokierunkową, jeno... w drugą stronę. Przechodząc mieliśmy okazję usłyszeć uroczy fragment na 2 głosy:

kierujący - Ale skąd miałem wiedzieć, że tu jest zakaz wjazdu? (faktycznie, nowy znak zakazu był ustawiony tak, że trudno go było dojrzeć zza kasztanowca). Ja tu od 8 lat dowożę produkty do sklepu, nie można jakiegoś upomnienia?

policjant - Nie, złamał pan przepisy, 250 zł mandatu, x punktów karnych.

Ja rozumiem, że policjant miał prawo wlepić mandat, ale czy skoro był to pierwszy dzień po zmianie organizacji ruchu nie mógł na przykład upominać?

Sytuacja 2

Pojechaliśmy ze znajomymi w góry. Zakopianką. Godzina ok 6, bo mieliśmy do przejścia długą trasę, a chcieliśmy tego samego dnia wrócić. Droga pusta, 2 pasy w każdym kierunku. Nagle, zupełnie bez powodu (pozostałość po jakiś remontach drogowych, jak mniemam) pojawia się ograniczenie do 70, zaraz potem do 50, a zaraz potem policjant z lizakiem i suszarką. 200 zł i 6 pkt. Pozostaje mi się cieszyć, że to nie ja prowadziłem. Tak czy inaczej nie rozumiem jaki jest sens wlepiać mandat za przekroczenie prędkości w miejscu gdzie nie ma ŻADNEGO zagrożenia. ŻADNEGO powtarzam - droga od pola, które było obok była odgrodzona ekranem wygłuszającym, od pasów w przeciwnym kierunku blaszanymi barierkami. Policjanci motocykle ustawili sobie w zatoczce parkingowej, do której odbijał TRZECI pas. 3 pasy w jedną stronę, i ograniczenie do 50 km/h? Wolne żarty.

To już nie można stanąć gdzieś, gdzie dochodzi do wypadków, a trzeba w miejscu, gdzie zagrożenia nijakiego się nie uświadczy, jedynie ograniczenia prędkości pozostałe po robotach drogowych zakończonych 2 miesiące wcześniej?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja pamiętam jedną sytuację. Drogówka jako miejsce na zatrzymywanie samochodów wybrała sobie okolice ronda, przy którym zrobił się wówczas straszny korek. Tak więc stali sobie i patrzyli co wśród kierowców piszczy. Traf chciał, że mój ojciec palił papierosa, a kiedy wyrzucał go do popielniczki któryś z policjantów dostrzegł... Że zapina pas. Do tego momentu nic nie można im zarzucić, w końcu patrzył z daleka, mógł się pomylić. Tylko, że po zatrzymaniu nawiązał się dialog wyglądający mniej więcej tak:

(P)olicjant: Dlaczego nie miał pan zapiętych pasów?

(O)jciec: Miałem zapięte cały czas.

(P): Dlaczego pan kłamie? Widziałem jak zapina pan pas.

(O): Wyrzucałem papierosa do popielniczki, pasy miałem zapięte.

(P): Ale niech pan już skończy wymyślać. Z nami się nie dyskutuje. Przyzna się pan w końcu, czy nie?

Ojciec się nie przyznał, bo pasy miał zapięte, więc skoczyło się na: dmuchaniu w alkomat, sprawdzaniu hamulców, kontroli głębokości bieżnika, a wreszcie- zaproszeniu do radiowozu i kontroli w bazie danych. Mandatu żadnego nie dostał, bo wszystko było w porządku. Ale przyznam, że ich upór w dążeniu do wlepienia go za cokolwiek mi zaimponował.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pzkw VIb - nie do końca rozumiem o co Ci chodzi. Tekst podzieliłem wyraźnie na wstęp, w którym nic nie wspominałem o policji. Opisywałem w nim, jak to wszystko wygląda. Co do błędów, mogę jedynie przeprosić i zgonić winę na poźną godzinę ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...