Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Rankin

Olympus Actionus - temat główny, podejście trzecie

Polecane posty

Blade spojrzał na ścianę i ujrzał niewielki przycisk, a pod spodem napis 'jak masz klucz to wciśnij i wysadź frajerów w powietrze. Osoby bez klucza proszone są do punktu obsługi klienta'.

- Hmm.....

Nacisnął przycisk. Nagle bomba Holzena oraz bomba ukryta w samym jądrze planety wybuchły. Ziemia zrobiła się niestabilna. Lasery włączyły się na pełną moc, i wystrzeliły, przecinając fabrykę.

- To spadamy!

Prędko wsiadł z Seleną do samolotu, i wystrzelił przez dziurę Jamesa.

- To teraz na Stację Odpoczynkową!!

<Altair ledwo uporał się z problemem sopli, i musiałod razu unikać laserów. Wiązki rozszczepialy się i odbijały. Było ich bardzo wiele, kazda nieskoordynowana. Z tego mógł wyjść tylko... robot.

Altair spojrzał zazdrośnie na HRB, i wystrzelił w niego rakietę>

- Dobra, musimy wiać. Ziemia pęka, arh!

<fala uderzeniowa doszła do 'skorupy', i w ciągu sekundy całe szkło rozprysło się, i otoczyło bogów. W tym wszystkim uformował się tunel utworzony przez jakiegoś boga wiatru. Tunel prowadził do Stacji Wypoczynkowej>

- To jazdaaa!!

<uniknł dwóch wiązek, zakręcił się, i uniknął trzeciej. Wpadł na czwartą, która ucięła mu całe lewe skrzydło. Przekoziołkował. Kolejna wiązka przecięła silnik statku na pół. Altair oraz Crean zostali pochwyceni przez powietrzne tornado z szalejącymi odłamkami i wiązkami lasera>

- Crean, jakie masz moce?!

<wrzasnął gorączkowo Altair>

<Jane spogląda na Casula>

- Wiesz, to ma być zabawa, smutasie. Będziesz się tu lansował mocą...

<przyłożyła mu pistolet do hełmu, i nacisnęła spust. Kula zrykoszetowała od hełmu i wyleciała na zewnątrz>

- I co ci zrobił ten dziadek, że go zatruwasz?

<wycelowała minigunem przeciwpancernym w kamienie Holznena, i zaczęła je szatkować>

- Czy też czujecie to trzęsienie ziemi?

____

nie zabijajcie pana Miecia xD

Stacja Odpoczynkowa to taki postój, miejsce, gdzie możemy przeczekac noc i wrócić do zabawy następnego dnia po szkole :P

i tam uskuteczniamy naprawy i przygotowujemy się do niebezpieczeństw następnego etapu.

jak nam idzie ; o ?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Usz... cholera!

-<Crean był trochę zdezorientowany wydarzeniami, ale odpowiedział szybko>

-Iluzja, uwodzenie, broń wszelaka...

<Zamyślił się gorączkowo i dodał>

-Szkoda, że żadne nie będzie dość użyteczne... Zaraz! Mam pomysł!

<Chłopak przywołał coś przypominającego niewielką tarczę, w ostatniej chwili, bowiem ogromny odłamek odbił się od niej, całkowicie ją krusząc>

-Skończyły mi się pomysły...

<Selena uśmiechnęła się>

-Dobra robota. Mówisz Stacja Wypoczynkowa, tak? Wspaniale... na dziś dość mam wrażeń. Ale przyznam że było ciężko. Jak sądzisz? Wytrwamy następny etap?

<Selena przyjrzała się wnętrzu statku. Zamyślając się spytała>

-W jakim stanie jest nasz pojazd? Jakieś zniszczenia, zadrapania, zabrudzenia?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To nie jest miłe, gdy strzelasz w mój bezbronny pojemnik.

<Tworzy łyżkę, która zasłania pojazd HRB przed rakietą. Pocisk wlatuje do miski i zmienia tor lotu. Zmierza do miejsca, z którego ją wystrzelono.>

I nikogo nie zatruwam. Sam wjechał w pył.

<Słychać stukanie w szybę. To pan Miecio.>

Nie takie rzeczy przeżyłem.

<Pokazuje kluczyk i rysuje Łyżojazd. Wyprzedza łyżkę.>

Tego się nie spodziewałem. Ale nie czas, żeby męczyć się z tym rowerzystą.

<Przy tornadzie pojawia się wielkie kowadło i młot. Młot opada na pojazd Creana i Altaira. Casul przyspiesza i jest coraz bliżej Stacji.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atak Jane zaczyna kruszyć pół-żywe skały Holzena... W tym momencie do akcji przystępują serowe śluzy, wyłapując swymi ciałami (czasem nawet zlewając się w jedno) wszystkie kule, przy okazji absorbując ich energię kinetyczną.

- Paniusiu, może to uznajesz za zabawne, ale zapewniam Cię - takim nie jest... No chyba, że masz dość... mało wysublimowane poczucie humoru. A to się już nie przyda.

<Andrzej fagocytuje miniguna>

- Możemy się tak bawić przez wieczność, ale nie sądzę by był to cel wyścigu. No chyba, że na nim Ci nie zależy, a całość traktujesz zupełnie niepoważnie...?

<Holzen wybucha chaotycznym śmiechem>

Nagle lasery poczynają ciąć całą planetę i otwiera się portal do Stacji Wypoczynkowej i kolejnego etapu. Przy okazji Casulono odjeżdża.

____________________________

No, dajcie mu w końcu coś napisać, bo biedak w tym czasie pewno zostałby już zabity ze 20 razy przez współbogową brać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sztywniak!

<strzeliła go ponownie, a zrykoszetowaną kule złapała>

- Ej! Kto mi sfagocytowął miniguna?

<ugryzła kawałek sera>

- Lubię Camemberty i Brie. *Nie* lubię... Spoconych brodaczy niszczących moje bronie.

<wyjęła snajperkę repulsorową Vulcan firmy Biotech, nałądowała mocą i wycelowała>

- To powinno przewiercić się na wylot!

<wypaliła ogromną, gorącą wiązką energii>

<Altair spojrzał na młot spadający na pojazd>

- Aż, Crean, wysiadaj, koleś!!

*ŁŁUP*

<Altair wyrzucił Creana ze statku, a sam został zmiażdżony przez ogromny młot. Statek, który był już wrakiem, został porwany przez tornado>

Blade ujrzał zieloną kropkę na sonarze.

- Hm, to sygnatura Creana.

Zbliżył się samolotem, żeby facet mógł wejść do statku.

- Argh, zaraz opanuję to tornado...

Blade przekazał stery Selenie, i wyszedł na zewnątrz. Stanął na skrzydle statku, i wyzwolił moc.

- Ghh...

Mocą Force grip wstrzymał wszystkie odłamki szkła. Lasery wyleciały w kosmos przez szczeliny, a cała planeta zamarła w bezruchu. W końcu wybuchło jądro planety, które podtrzymywało grawitację.

- Możemy lecieć.

<wsiadł do pojazdu>

- Crean, co się stało z Altairem?

___

One less ;]

I tak nie lubiłem tego herosa.

Niektórym się limity kończą, po to jest Stacja Wypoczynkowa.

btw: Behemort, wiem co to fagocytoza - ale pomyśl dlaczego dalem tam *ser* ;]

podziurawiłeś mi broń, wygląda teraz jak

ser szwajcarski

:P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lunarion z Bajcurusem i cała reszta drużyny dzięki fali uderzeniowej wylecieli całkiem daleko, a tu nagle zaczyna się prawdziwe piekło. Lasery tną co popadnie, powietrze pełne jest dymu, latających szczątków i krzyków pechowych pilotów. O ile White Base jakoś się trzyma, to Angelwing ma kłopoty, nie może unikać lecących dosłownie z każdej strony promieni, a tarcze już ledwo wytrzymują. Allimir widzi to i szykuje się na mostku WB do odprawienia specjalnego rytuału.

- Panie, zbliż swój statek! - powiedział przez radio cały czas się szykując.

- Ok, oby plan był dobry. Jeśli jakiś masz...

Oba statki zbliżyły się do siebie, a Allimir rzucił w końcu zaklęcie. Otoczyła je ochronna bariera zakrzywiająca lasery i dająca starkom czas na wlecenie do tunelu powietrznego prowadzącego do Stacji Wypoczynkowej. Dolecieli do bezpiecznego miejsca w samą porę, pancerz Angelwing jest w kilku miejscach nieco uszkodzony, a jeszcze chwila i generatory tarcz na WB by się przegrzały, Engineer ledwo nadążał z chłodzeniem.

- No to mamy klucze, zadanie wykonane. Ciekawe jak reszcie poszło.

-----------------------

Uznajmy, że to się stało jeszcze przed tym jak Blade zatrzymał lasery.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*PUF*
Gdyby rakieta nie została przechwycona przez Casulona zniknąłbym nanosekundy przed zderzeniem. On zabrał mi punkty za styl!
- Nie musisz mnie chronić przed pociskami...
Pojawiam się bezpośrednio przed Feniksem, otoczony małą flotą kosmiczną droidów - dużo tri-fighterów, vulture'ów, a nawet kilka hyen... Wszyscy rozpoczynamy czołowy atak na statek wroga. Nadlatujących pocisków unikam za pomocą krótkodystansowej teleportacji.

Tri-fighter:
http://slimak.gwiezdne-wojny.pl/grafika/2005/lip/ep3_ia_88497.jpg

Vulture:
http://farm4.static.flickr.com/3182/2653865730_070a533ed4_m.jpg

Hyena:
http://images3.wikia.nocookie.net/__cb20090314194013/starwars/images/1/1c/Hyena-class_bomber.jpg

@Mydełko
Fagocytacja? Ser? A słoń jest? Strona 87!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Po starcie trzymał się środka wyścigu. Unikanie laserów nie było zbyt trudne. Pary innych bogów próbowało go zestrzelić, ale to też nie okazało się wyzwaniem. Do czasu gdy planeta zaczęła sie robić niestabilna. Wtedy przyspieszył i wleciał w fabrykę. Roiło sie tam od statków, pojazdów i coś wie czego jeszcze więc wmanewrowanie do właściwego pomieszczenia było dość trudnym zadaniem.>

Iten do jasnej cholery strzelaj do gościa! Nie widzisz, że ładuje to coś? Nie gadaj tylko strzelaj! ... Nieważne, że ma rodzinę i dzieci. Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie! Wal w niego, mówię!

<Kubkolot został zniszczony, a oni szukali dalej. W końcu znaleźli. Kiedy przelatywał nad biurkiem, zapadł się pod podłogę i zwisając głową w dół chwycił żołnierzyka. Miał przeczucie, że to klucz. Szybko wrócił za stery. Wyrzucił jeszcze tylko jakiś pakunek i wyleciał w wielkim stylu przez ścianę. Odwrócił głowę i skierował palec w stronę fabryki.>

Bum.

<W tym momencie sekcja wybuchnęła. Uśmiechnął się.>

He he , tak się to robi.

<Lawirował pomiędzy wiązkami laserów, wybuchami i ogólnym burdlem. Leciał teraz szybko, ale spokojnie. Wtem zamajaczyła mu przed oczami jakaś plamka. Stopniowo coraz bardziej się przybliżała.>

Co to jest? Iten przygotuj się, jakby co.

<Nagle lasery jakby oszalałe zaczęły przecinać z potrojoną siłą. Dwóch gości lecących obok niego zostało poprzecinanych na ćwiartki, kolejnych kilku spadło w dół. Po chwili lasery ucichły i znowu zaczęło sie robić ciasno. Do czasu gdy uprzednio maleńki punkcik zaczął przybierać kształtów. Ku jego zdziwieniu byli to ludzie idący w ich stronę i wykrzykujący jakieś hasła. Wszyscy przyspieszyli. Stil wyplasował się na pierwsze miejsce i leciał coraz szybciej. Wrodzona intuicja mówiła mu, ze jak w jego stronę idzie tłum ludzi dodatkowo trzymający pochodnie i krzyczący coś, a jeszcze robi to w powietrzu to nie wróży nic dobrego. Leciał prosto, a następnie ostry zryw w górę przed motłochem. Pobiegli za nim. Gdy byli już blisko wyłączył silniki i pozwolił pędowi powietrza zatrzymać myśliwiec. Kiedy był za nimi s powrotem włączył napęd i zanurkował pod nich tworząc z tyłu ścianę z barszczu. Obejrzał się jeszcze za siebie i zobaczył innych palonych na stosach i flagi na ubraniach ludzi.>

Nobody expect the Spansh inkwisition.

<Tak skwitowawszy całe to zdarzenie leciał dalej w stronę stacji odpoczynkowej.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Droga Pani, zapewniam Cię, że to nie pot - wszak jestem skałą - i to nie ja, a mój SUOŃ zfagocytował Ci broń.

Nagle w stronę Holzena wylatuje wiązka energii. Holzen tylko przekręca kark i wiązka przelatuje obok, wbijając się w pozostałą ścianę fabryczną.

W tym momencie zaczyna się atak pod barierą na Feniksem przez HRB-35.

- Kurde... Begonia non kotlet, jak mawiali starożytni Rzymianie... A myślałem, że roboty mają wyższą inteligencję od co po niektórych żywych... No nic, najwyraźniej się myliłem... Zawieszę to sobie nad kominkiem jako złotą myśl.

W tym momencie bariera wytworzona przez Holzena zaczyna się kurczyć...

I kurczyć...

I kurczyć...

Aż przestrzeni zostaje na tyle, aby pomieścić jedynie pojazd HRB-35 oraz pojazd Markosa. Reszta stawki zostaje efektywnie (i efektownie :)) zgnieciona.

- Teraz to radziłbym się cieszyć z daru teleportacji, Meklarze!

W tym momencie Holzen zaczyna się unosić powoli w przestrzeń

- Damn it! Grawitacja zanika! Trzeba coś z tym zrobić.

I Holzen, skupiając całą swą moc, tworzy nowe - skalne jądro, kumulując energię reakcji jądrowych planety w jego wnętrzu.

- Na niedługo to starczy, ale kumpla uratować, klucz mu pomóc znaleźć i udać się do Stacji Wypoczynkowej...

Holzen zwraca się do zawodnika z teamu:

- Cholera, Markos, zróbże coś! Ziemia się wali, grawitacji już prawie nie ma! Pomóż mi wyciągnąć pojazd spod zwały tych przytulasów, a przy okazji stań do obrony - został już jeno jeden!

_____________________________________________

Ostatni... Limit...

A strona 87 jest i SUOŃ jest u mnie :-]

Patrz na moją kartę Golomanie!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Selena włączyła autopilota i podeszła do Creana spoglądając troskliwie. Siedział cicho, nie odzywając się. Bogini usiadła obok niego i zdjęła mu kaptur>

-Crean odpowiedz... Co się stało z Altairem?

-On... on uratował mi życie. Przykro mi Blade ale... on nie żyje. Został zmiażdżony przez ogromny młot. Nie mogłem mu pomóc... po prostu nie mogłem.

<Dziewczyna spojrzała na Asasyna smutnie i westchnęła>

-Przykro mi John... Naprawdę, współczuję ci straty herosa.

-To moja wina! Nie pomogłem mu. Nie dałem rady. Zawiodłem. Przepraszam...

<Bogini ponownie westchnęła>

-Jesteś ranny?

<Przyjrzała się krwawiącej ranie na lewej dłoni podopiecznego>

-Nic mi nie będzie.

-Cóż... John? Jesteśmy już na miejscu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- POWER UP!- przyśpieszyli tak, że przelecieli obok bogów i polecieli w kierunku stacji odpoczynkowej.

- A jak to się hamuje?- zawołał Arron

- A ja wiem?- odkrzyknął Dante

Niedługo potem można było słyszeć niezły huk, jak Dante rozbił się z Arronem obok stacji odpoczynkowej.

Wyszli z samochodów chwiejąc się.

- Na szczęście mają niezłą konstrukcję, więc są całe- uśmiechnął się posłaniec śmierci

- Ostrzegaj następnym razem, co się stanie gdy czegoś użyję, bo ja w przeciwieństwie do ciebie jestem śmiertelny!- burknął Arron

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już zaczynał się zastanawiać, co właściwie ma zrobić z tym kluczem, kiedy planeta wybuchła, a droga do stacji wypoczynkowej otwarła się. Szybko poderwał Crasha do lotu i pośpieszył w kierunku bezpiecznej przystani.

Był już w połowie drogi, kiedy zorientował się, że takim sposobem nie doleci. Crash, cięty ze wszystkich stron przez lasery, trzymał się w kupie tylko dzięki jego magii. A rytuały ciężko podtrzymać, kiedy powietrze zaczyna wypełniać szklany pył. Nie musiał co prawda oddychać, ale wciąż czuł cięcia na swojej skórze. Tylko spokój pochodzący z fatalizmu sprawiał, że zaklęcia jeszcze nie padły. Rozejrzał się po kabinie. Jal był rozpłatany przez laser i bez jednej ręki. Drugą ciągle trzymał stery i śmiał się do rozpuku, uradowany z wszechobecnego bólu i perspektywy makabrycznego końca. Vanasayo tymczasem straciła ostatnie resztki utrzymywanej przez większość wyścigu samokontroli i leżała zwinięta w kłębek obok fotela Abyssala. Inni uczestnicy nie mieli lepiej. W powietrzu fruwały wraki i posiekane kawałki zwłok, zostawiając za sobą malownicze wstęgi krwi.

Bóg wstał i rozłożył ręce. Zaczął wyśpiewywać inkantację w postaci powolnej pieśni, przypominającej bardziej zawodzenie w nieznanym języku. Wszystko w otoczeniu Abyssala zaczęło jakby... zwalniać. Szkło zawisało nieruchomo w powietrzu, lasery cofały się tam, skąd przybyły, jakby zawstydzone swoją niedawną gwałtownością, kolory blakły, światło ciemniało, ognień gasł, dźwięki cichły i stawały się odległe, jakby dobiegały z innego miejsca. Bogowie czuli dziwny niepokój i poczucie nieuchronności. Wśród tego bezruchu i martwoty Crash spokojnie sunął przed siebie, teraz cichy i spokojny. W końcu dotarł do stacji wypoczynkowej. Abyssal przerwał pieśń i wszystko wróciło do normy. Crash opadł ciężko na parking.

Do wozu podeszła obsługa i zaciągnęła go do warsztatu na naprawy, a Jal został skierowany do szpitala, gdzie zajmie się nim medyk*. Vanasayo wciąż leżała na podłodze i trzęsła się. Wysłano ją do jednego z pokojów, żeby odpoczęła.

-Będę musiał z nią porozmawiać. - pomyślał Abyssal. - Tymczasem chyba też odpocznę. Ale najpierw... - sięga do kieszeni i wyjmuje niewielkie zawiniątko. - przerwa na ciastko.

-------------------------------------------------------

*Tak Tytok, ciebie mam na myśli :wink:

Tak jak Aiden, zakładam, że to się wydarzyło zanim jeszcze lasery zostały zatrzymane.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*PUF*
Przenoszę się poza barierę, stabilizuję lot, oraz, razem z dwoma skrzydłowymi którzy przetrwali zgniecenie (Bender i IG-88) rozpoczynam ostrzał rakietowy sfery. Rakiety są coraz bliżej bariery, już mają uderzyć i...
*PUF*
*PUF*
*PUF*
*PUF*
*PUF*
Setki rakiet przenoszą się do środka sfery, i tam detonują. Eksplozje wypełniają całą dostępną przestrzeń, ciśnienie oraz temperatura w środku drastycznie rosną. Skrzydłowi kontynuują ostrzał Feniksa, a ja odwracam się do statku Holzena i zaczynam strzelać ze wszystkich dostępnych dział...

Ja mam jeszcze jednego posta...
Fagocytują leukocyty!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Statek Tytokusa i Kendry leci w ogromnych turbulencjach przez planetę, w stronę stacji wypoczynkowej. Tam powinni zacząć udzielać pomocy. Tarcza niezniszczalności nie zadziałała jak należy, przez co, teraz Kendra musi zmagać się jednocześnie z uderzającymi w nią wszystkimi odłamkami wszystkiego oraz samym lotem.

- Tytokus!

- Co?

- Zamontowałeś tu działo?

- Yy... Nie! A powinienem?

Kendra robi bardzo uprzejmy Facepalm i leci dalej, w stronę stacji wypoczynkowej. Mija bardzo dobrze wszystkie przeszkody, lecz gdy nagle przy końcu, już gdy mieli się teleportować, uderza ich jeden z ogromnych kamieni przebijając i tak ledwo działającą barierę niezniszczalności. Tytokus podnosi słuchawki z mikrofonem i zaczyna mówić:

- Mejdej, mejdej! Mamy uszkodzenie! Straciliśmy prawy silnik, nie mamy równowagi, spróbujemy lądować awaryjnie! Powtarzam, próbujemy lądować awaryjnie!

Wszyscy bogowie zostali ostrzeżeni. Tytokus siada na miejscu pasażera i zapina pasy. Statek kosmiczny zaczyna kręcić się wokół własnej osi, a po chwili wpada w portal i z ogromnym hukiem wpada w przestrzeń powietrzną stacji wypoczynkowej. Uderza w statek Holzena oraz łączony - Selene i Blade. Ląduję w końcu w ziemi, skąd po dłuższym czasie wychodzą Tytokus i Kendra.

- Posłuchaj, chyba mają tu jakąś przychodnię, więc opatrzę rannych. Napraw statek jeśli możesz.

- Nooo...

- I jeszcze jedna prośba - zlikwiduj ten szpital i tą salę operacyjną. Niech to będzie normalny, szybki statek. Pomocy medycznej będę udzielał na statkach rannych albo w przychodniach w stacjach wypoczynkowych.

- Dobra.

- Do jutra się wyrobisz?

- Jasna sprawa.

- Powodzenia

Tytokus kryje się przed złymi właścicielami zniszczonych przez niego statków i szybko zbiega do przychodni. Opatruje tam, przyniesionego przez sanitariuszy tego chowańca Jala. Sprawiło mu to mnóstwo trudności i tyleż satysfakcji. Pozszywał rozprute lekko kawałki ciała, oraz dorobił nową, prawie identyczną rękę. Udało mu się to przy pomocy plastikowej formy i płynu na odrosty kończyn. Po miesiącu, powinien się do niej przyzwyczaić. Widząc, że Crean nie spieszy się do niego, zostawia karteczkę na stole 'Jakby co jestem przy statku' i ruszył pomóc Kendrze w odbudowie.

--------------------------------

Kilka słów wyjaśnienia:

1. Uszkodziłem statki Holzena i Blade (+ Selene), więc proszę o nie olanie tego i jakoś wzięcie tego pod uwagę. :wink:

2. Zmieniłem faktycznie budowę mojego statku. Nie jest on więc już teraz latającym centrum medycznym, ale morderczo szybkim transportem medyka. Ponadto nie posiadam żadnego uzbrojenia, ale nie atakujcie mnie, gdyż będzie się to kończyć uszkodzeniami innych. :wink:

3. Ponadto przyjmijmy, że każda stacja wypoczynkowa ma szpital dla rannych, gdzie opatruje tychże. Ale proszę mi pisać, jeśli chcecie leczenia.

4. Jak chcecie żebym udzielił wam pomocy na statku, wezwijcie mnie na statek.

5. Tak, robotom też pomagam.

6. A to zrobiłem jakby mi się coś przypomniało.

7. j/w

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Holzen pstryka jakby od niechcenia palcami. Na sferze bariery pojawiają się małe otwory - na tyle, by ciśnienie i temperatura mogły wydostać się na zewnątrz. Prawie natychmiast po tym, sfera zaczyna dopasowywać się idealnie do kształtu pojazdu Markosa, nie pozostawiając pomiędzy nimi przerwy na chociażby kwark czegokolwiek.

- Powietrza im wystarczy na dekadę...

Holzen patrzy, jak HRB-35 strzela do jego pojazdu.

- I na dodatek ślepy! Strzelaj śmiało, ale to był błąd...

Wszystkie pociski zostają wessane przez masę słitaśnych zajączków atakujących pierwotnie pojazd Holzena. Niestety (a może stety) zajączki posiadają znakomite poczucie orientacji, węch oraz raz obranego celu raczej nie zmieniają i odnajdą go wszędzie na planecie. W tym przypadku, po tak silnym ataku, zajączki zdecydowały zrezygnować z powolnego kruszenia pojazdu Holzena, który przecież się nie bronił, na rzecz wyściskania i zalania ekipy HRB-35. Takoż więc ich masa (a było ich kilkadziesiąt googoli) ruszyła prosto na pojazdy HRB-35 i jego skrzydłowych.

- Możesz się teleportować... Te małe skubańce znajdą Cie wszędzie, choćbyś nawet niewidzialnym był! A jak je poniszczysz, to tylko się mi przysłużysz!

Nagle zza pleców Holzena dochodzi niezły huk. Statek Tytokusa rąbnął (także) prosto w jego statek (na całe szczęście część zajączków dzielnie zginęła, amortyzując większość uderzenia) i gdzieś odleciał.

- Nosz w mordę! Nie dość zniszczeń?

Holzen wchodzi na pokład... Drzwi od jego pojazdu odpadają... Na całe szczęście główny komputer, napęd, szkielet oraz większość konstrukcji pozostała nienaruszona... Tymczasem zapłakana załoga powoli wychodzi spod stołów... Widok płaczącego Rozpruwacza - bezcenne!

- Nie powiem - zabili mi klina... Nic to... Markos albo usnął albo odleciał w seans barda... Ja się zmywam na Stację Wypoczynkową - muszę naprawić Big Daddy'ego... Aha, zapomniałbym... Gustlik, działo sprawne?

- Ja!

- To odpal "niespodziankę" dla Meklara...

- Się robi!

<Holzen stawia na małym piedestale Andrzeja>

- Napracowałeś się, dobra robota! Nie martw się tą brzydką Panią - głupstwa gada, ot co!

<Too!>

Holzen podjeżdża jeszcze sprawnym pojazdem do portalu...

- Mam nadzieję, że Markos sobie poradzi...

W momencie jego przekraczania, działo wystrzeliwuje prosto w statek HRB-35 podświetlny ładunek nuklearny średniej mocy.

- Może go nie trafię, ale przynajmniej trochę mu zmniejszę pole manewru.

Holzen, będąc już na Stacji Wypoczynkowej, zamawia serwis dla własnego pojazdu i wychodzi z pojazdu razem z załogą.

- Dobra, macie przerwę, tylko nie rozwalcie wszystkiego w drzazgi! Ja muszę pogadać z pewnym Orangem...

Kątem oka Holzen dostrzega Tytokusa stojącego przy naprawianym pojeździe. Cicho do niego podbiega, siłą (lecz w miarę łagodnie) odwraca go przodem do siebie, lekko przyciska do maski jego pojazdu robi groźną minę, uderza pięścią w maskę jego pojazdu, robiąc sporej wielkości krater w karoserii i mówi:

- Tyyy!

<chwila pełnej napięcia ciszy>

- Na przyszłość uważaj. OK, mistrzu?

I Holzen pogodnie się uśmiecha.

___________________________________________

Golomanie, nie tylko leukocyty - także mój SUOŃ.

I fagocytować może wszystko... Oczywiście w ramach zdrowego rozsądku. Zwłaszcza, że z herosa zrezygnowałem, więc przyjmijmy, że on jakby właśnie takim herosem i chowańczem w jednej postaci, którego zbyt często nie używam.

:-]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy atakują Holzena, a następnie Markosa, ten ostatni o niczym nie wie, bo gra w Gothica na słuchawkach i bije właśnie Wrzoda. Gdy mroczny bard skończył, odsłuchał sekretarkę:

- A na serio, to nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany! Nie poznałem dobrze Seleny, ale szczerość w Jej słowach sugerowała jednoznacznie - kocha Cię chłopie i chce się z tobą ożenić! Myślisz, że Pan Kabelek stanie między wami? No, tylko mnie nie rozczaruj z odpowiedzią!

-Myślisz, że Pan Kabelek zaczyna się na J?

- Markosie... Jakby to powiedzieć... RAAAAATUJ NAAAS!

Chwila ciszy. Trzeba się zastanowić nad odpowiedzią...

-No chyba Cię...

IIIIIIOOOOOIIIIIOOOOO!!!! CZERWONY ALARM!!!! EEEEOOOOEEEEEOOOO!!!!

-Co do...

Setki rakiet przenoszą się do środka sfery, i tam detonują. Eksplozje wypełniają całą dostępną przestrzeń, ciśnienie oraz temperatura w środku drastycznie rosną. Skrzydłowi kontynuują ostrzał Feniksa, a Herbie odwraca się do statku Holzena i zaczynam strzelać ze wszystkich dostępnych dział...

-Ale przecież na chwilę byłem nieobecny, a tu o! Zostawić was na chwilę samych!

Markos nie miał wyjścia. Miał przed sobą dwa guziki: zielony i czerwony. Wcisnął najpierw zielony. Wydawało się, że nic się nie stało. Wcisnął więc czerwony.

*PUUUUUUUUUUUUUUUUF*

To była katapulta. Mroczny bard wyleciał z rozsypującego się Feniksa Century i wskoczył do statku kosmicznego Wrzoda, który został wezwany zielonym przyciskiem. Przy okazji wybuch dawnego statku Markosa sprawił, że skrzydłowi Herbiego... no, w każdym razie nie było już skrzydłowych.

Mroczny elf połączył się z HRB-35:

-Ty! Ty !@#$%^&*, co Ci takiego zrobiłem do !@#$%^&*?! Czemu się tak na mnie uwziąłeś !@#$%^&*?! Co Ty, jakieś następne wcielenie Książka jesteś, czy jak?!

Po chwili zaś dodaje:

-A chuchu Ci w piramidy!

I znowu dodaje:

-I wiesz co? ZŁO! DESTRUKCJA! POTĘGA! WRZÓD!

Na statku Herbiego pojawia się nieśmiertelny Wrzód, którego nie można teleportować. Można go jedynie pobić, ale to sprawi, że zacznie gadać jeszcze więcej.

-No i masz przerypane - rzekł bard pod nosem, po czym się rozłączył z robotem.

Ostrzał ze statku Herbiego zostaje przerwany (dzięki Wrzodowi) na chwilę krótką, ale jednocześnie tak długą, by Holzen podniósł się z tarapatów. Wtedy pstryka palcami i dzieje się to, co opisano w poście powyżej.

W końcu Markos udaje się na stację wypoczynkową, jednak z tego całego zamieszania okazuje się, że:

-ZAPOMNIAŁEM KLUCZA! @#$%^&*()!!! I w ogóle h

erbatka

z c

ytrynką

!!!

Widzi, że nieopodal jest Holzen. Podbiega do niego...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Przed stacją odpoczynkową słychać ryki silników i jęki rannych. Pośród kul ognia i pióropuszy dymu na tle wyróżniają się co jakiś czas zielone kule ognia i dwie strugi czerwonego dymu wydobywające się z czyichś silników.

Do stacji zbliżają się z wielką prędkością kolejne dwa pojazdy,jeżeli ktoś ich obserwował widział,ze pilot pierwszego pojazdu jest blady jak ściana z przerażenia, twarz drugiego zakrywał kask,

w tym momencie drugi statek wystrzelił i trafił w ściganego, jego statek ogarnęła kula ognia i grad platynowych odłamków resztki pojazdu obijają się o ściany stacji.

Drugi statek wpada do środka i zatrzymuje się wychodzi z niego Moith>

Wspaniały wyścig szkoda tylko,że na razie przeciwnicy jacyś niemrawi,a i te lasery nie stanowiły wyzwania dobrze zrobiłem,że mój statek jest mały i zwrotny.

Z zapisków tego smoka dowiedziałem się,że boga może zabić tylko platyna i,że nie może on już wtedy powrócić więc dokonałem kilku zmian w projekcie i teraz mam platynowe rakiety i działka

<Idzie w kierunku wejścia aby opatrzyć kilka ranek. Wokół pojazdu pojawia się pole ochronne otoczone ogniem>

Jak ktoś go dotknie zginie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teleportuję się bezpośrednio na stację wypoczynkową, i wysiadam ze statku. Wrzoda nie można teleportować? No to tam został. Pilotem wzywam sobie dwóch kolejnych skrzydłowych: R2-D2 i C3PO. Podchodzę szybkim krokiem do Markosa.
- Spokojnie, nie mam złych zamiarów, białkowcu. Niemniej, wymieniłeś podczas bitwy jakieś imię... Książek, tak? - moje oczy przez chwilę rozbłyskują czymś, co można by uznać za gniew. - Powiedz... Znałeś go?

-----
Wiadomość pośmiertna.
Nadawca: Bender

Bite my shiny metal a[transmisja się urywa]

Zna ktoś Futuramę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Łyżojazd gładko ląduje na Stacji. W hełmie zbroi pojawiają się rubiny. Schodzi z piedestału.>

Dobra robota. Pierwszy etap był bezproblemowy. Nawet udało nam się zmniejszyć konkurencję. Pora na odpoczynek.

<Spooni i EVE zacynają zwiedzać Stację, szkielety leżą bez życia,a Jane robi, co chce. Casul wysiada z pojazdu. Słyszy coś o Książku.>

"Chyba dołączę do rozmowy. W końcu ostatni epizod jego życia bezpośrednio dotyczy mnie."

<Podchodzi bliżej.>

Pozwólcie, że się dołączę. Książek to bóg z drugiego Osiedla. Konkurował z Markosem o względy Seleny, ale nie mnie o tym opowiadać. Lepiej to zrobi sam Bard. Dodam tylko, że zginął.

<Idzie do swojego pojazdu i zaczyna usuwać rysę po kluczu pana Miecia.>

<po poście Tavisha>

Jak chcesz...

<Wyjmuje granat i rzuca w stronę nowego pojazdu Jane.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Blade przelotnie rzucił okiem na skanery, i uśmiechnął się.

- Tarcze kinetyczne 40%, uderzenie tej karetki nie poskutkowało obrażeniami. Lądujemy.

Wylądowali. Asasyn nie odezwał się do Seleny ani Creana, tylko wyskoczył z pojazdu, i podszedł do Tyt0kusa.

- Mam nadzieję, że zderzenie z naszym statkiem nie poskutkowało obrażeniami w twojej maszynie - rzekł po przyjacielsku, ale zaraz spochmurniał - Mam problem... Mój heros, Altair, został zmiażdżony przez wielki młot. Wiem, że jesteś lekarzem, a nie cudotwórcą, ale... jeśli możesz zrobić cokolwiek, to proszę cię o to.

Wrócił do swojego pojazdu, zatankował, i wsiadł do środka. Rzekł do Seleny.

- Skombinuję zaraz jakiś statek dla Creana.

<tymczasem Jane porządnie wkurzyła się na Casula>

- E tam, nie latam z tobą. W następnym etapie zatruję ci życie, hihi. Do widzenia !

<Jane wyskoczyła z pojazdu, i przywołała swój mały myśliwiec. Wrzuciła granat do łyżkowozu, i przyspieszyła. Poleciała do Blade'a. opadla na ziemię, i przywołałą myśliwiec>

- John, przydałoby się tu trochę arsenału... minigun przeciwpancerny, wyrzutnię rakiet, coś takiego.

- A nie lepiej wyrzutnię rakiet przeciwpancernych? - rzekł Blade z tajemniczym uśmiechem.

- Co się da...

- Crean, możesz pojechać z Jane. Co ty na to?

<Jane zbliżyła się do punktu obsługi klienta, i zamówiła coś do picia>

<Nagle wielki telewizor zaczął wyświetlać informacje o kolejnym etapie trasy>

- W etapie drugim zdobędziemy dwa pozostałe klucze do tunelu czasoprzestrzennego. Najpierw będziemy musieli zatrzymać podsuwające się pod siebie płyty prekambryjskie, co pozwoli nam uratować niewielkie miasto, w środku którego będzie punkt z kluczami. Tam zdobędziemy drugi klucz. Jeżeli się nie uda, a płyty wywołają trzęsienie ziemi zanim zdobędziecie klucz, zapraszamy do PunktuObslugiKlienta po 2 etapie.

Trzeci klucz znajduje się w jądrze planety. Pod skorupą planety jest złoże tytanu, nikt się więc nie przedostanie. Trzeba będzie znowu przesunąć płyty żeby wywołać erupcję wulkanu, i przepłynąć rzeką lawy, a potem przekopać się do jądra ziemi. Tam 4 osoby będą musiały pozostać, żeby móc rozwalić planetę i wypuścić resztę z jądra. Każda z tych 4 osób musi pochodzić z innego pojazdu.

Powodzenia, do widzenia Ślepa Gienia!

EDIT @up ;]

<Asasyn obrywa granatem w głowę>

- Ał!

<podnosi granat, i rzuca do Jane>

- To chyba do ciebie.

<Jane łapie granat, i rzuca go w TV>

<TV wybuchł>

<Jane pochodzi do Casula>

- Ale wszystko oczywiście po przyjacielsku.

<uchyla kawałek metalu który powinien zakrywać twarz, i wsypuje tam mnóstwo metalowych kuleczek z kubka>

- Miłego grzechotania.

<uśmiechnęła się szyderczo, i stanęła przed Mhrocznym Panem>

___

Punkt Obsługi Klienta jest na Stacji.

mój kolejny post rozpocznie wyścig, będzie za jakieś1 do 2 h.

myślicie że nasz limit wystarczy na cały etap 2, czy podzielić go na 2 i 3?

w razie niepewności pytać przez PW/gg. lepiej to pierwsze.

teraz mamy czas na przygotowanie pojazdu do kopania, ogromnych temperatur i trzęsień ziemi ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Miałbym pojechać z Jane? Jakaż wspaniała to dla mnie nowina! Z chęcią przyjmę propozycję.

<Creanowi humor znacząco się poprawił kiedy usłyszał że może lecieć z Jane. Podszedł do niej i powiedział lekko się kłaniając>

-Ciao bella. Słyszałem że mogę lecieć z tobą. Jestem niezmiernie zadowolony i przysięgam ci mą wierność oddania sprawie.

<Zobaczył co zrobiła Casulowi>

-Hmm... Widzę że masz pewna sprawę do tego boga. Już nie przeszkadzam piękna.

<Uśmiechnął się i poszedł szukać Seleny. Niestety nigdzie nie mógł jej znaleźć. Nie wpadło mu do głowy że bogini przysnęła sobie w pojeździe, po odsłuchaniu wiadomości z TV>

<Minęło trochę czasu aż bogini obudziła się. Wyszła z pojazdu i spacerując trafiła na Tytokusa i Kendrę>

-Widzę że dobrze się ze sobą dogadujecie. Słuchaj Tyt, mam pewną prośbę. Na osobności.

-Rozumiem.

<Powiedziała Kendra i na chwilę oddaliła się, a bogini powiedziała zrezygnowanie>

-Posłuchaj. Z tego co widzę Kendra czuje się znacznie lepiej, ale... proszę doglądaj ją, czy nie zachowuje się dziwnie. Jest chyba nadal chora. Jeśli cokolwiek byłoby nie tak... no wiesz, przebarwienia skóry, lub nagła zmiana nastrojów, czy też rozmawianie sama ze sobą, poinformuje mnie. Dobrze? Z góry dziękuję.

<Poklepała go po ramieniu i wróciła do Johna. Kendra natomiast wróciła do przerwanej pracy, uśmiechając się mile>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po zjedzeniu ciastka, odpoczynku (pięć minut drzemki na stojąco) i odebraniu Jala ze szpitala (a przy okazji przekucia mu protezy ręki na duszostal*) Abyssal odwiedził warsztat, by przygotować wóz na kolejny etap.

Z kopaniem nie było problemu - zwyczajnie nakazał Crashowi wykształcenie z przodu długich, zgiętych i bardzo mocnych metalowych pazurów, którymi mógł przekopywać się przez ziemię jak kret. Kwestię temperatur rozwiązało kilka dodatkowych rytuałów do ochrony kabiny sterowniczej. Reszta pojazdu i tak nic sobie nie z robiła z gorąca. Na trzęsienia ziemi wystarczyło wzmocnienie pancerza. Abyssal udał się do pokoju Vanasayo.

Na szczęście okazało się, że już się uspokoiła.

-Vanasayo... Możesz mi powiedzieć, co się z tobą wtedy stało?

-...Przestraszyłam się, panie.

-Pamiętasz, czego cię nauczono? Że takie silne emocje, dobre czy złe, są równie nietrwałe jak wszystko inne, a zaćmiewają umysł? Że czasami wręcz wyrządzają nieuleczalne rany duszy? Że powinnaś się ich wystrzegać w każdej sytuacji?

-Tak, panie. Po prostu... za dużo naraz...

-Jesteś zaznajomiona z rozkładem i umieraniem, ale brak ci doświadczenia w obcowaniu z szybką, brutalną śmiercią. Wejdź do Crasha i przygotuj się do wyścigu. Teraz. Jeśli tak nie zrobisz, nie będziesz w stanie do niego potem wrócić. Będziesz zawsze żyć skażona strachem, największą trucizną umysłu ze wszystkich.

-Tak panie.

Crash ustawił się na starcie i czekał na rozpoczęcie wyścigu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Jane wsiadła do myśliwca, i zaczekała na Creana. Ustawiła się na starcie>

Blade także wsunął się do swojego pojazdu i podjechał na start.

6....

...

5....

...

4....

...

3,2,1 START!!!

<Jane odruchowo wdepnęła gaz>

- Ej, Crean, widzisz ten pojazd w kształcie łyżki? Masz rakiety - skorzystaj z nich.

<wystrzeliła jedną samonaprowadzającą rakietę>

Asasyn minął pana Miecia.

- Jak to możliwe że przeżył tornado?

__________

macie opis etapu, wiecie co robić, moja pomoc nie jest potrzebna - opisujcie co i jak chcecie, poprowadźcie ten quest ze mną. nikt wam nie broni walczyć z wielkim piaskowym potworem, oswoić go bananami i poprosić o przesunięcie płyt.. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tytokus po rozmowie z Selene patrzy na pracującą w pocie czoła Kendrę. Wygląda bardzo zdrowo, cały czas jest uśmiechnięta. Nie widzi u niej żadnych oznak choroby. Czyżby Selene coś podejrzewała? Co? I dlaczego?

- Skończyliśmy!

Powiedziała ucieszona Kendra i poszła napić się kawy. Tytokus poszedł w tym czasie zobaczyć szczątki Altaira. Kiedyś umiał całkiem dobrze wskrzeszać. Wchodzi do Prosektorium w Przychodni i patrzy na szczątki. Niestety, składają się one z... jednego kciuka. Tytokus robi facepalm i udaje się do Asasyna.

- Chłopie, czy ty widziałeś w ogóle to 'ciało'? Toż to NIC z tego się nie da zrobić, nawet ciastek.

Klepię go po ramieniu.

- Lepiej zacznij szukać następnego herosa.

Odchodzi do statku, a przy okazji wyścig rusza. Stacja opustoszała, pozostała jedynie obsługa, Kendra i Tytokus. Medyk sprawdza wszystkie układy, oraz najważniejszą - tarczę niezniszczalności. Nie może fizycznie pomagać uczestnikom podczas wyścigu, a musi być odporny na ataki i wszelakie problemy. Po dokładnym sprawdzeniu jej oraz swojego zaopatrzenia (na pokładzie jest maleńka lodówka i ekspres do kawy) i ekwipunku. Tytokus ląduje, a po chwili wraca Kendra.

- No więc - ruszamy? Nie możemy tutaj zostać, ktoś może potrzebować naszej pomocy.

- Ruszamy, wskakuj na miejsce pilota.

Tytokus przesiada się na miejsce pasażera i zaczyna pisać coś na leżącym przed nim laptopie. Kendra uruchamia ponownie wszystkie systemy i rusza. Statek zaczyna krążyć nad planetą szukając rannych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbuje włączyć silnik, a tu niespodzianka nie chce zapalić. Tak samo samochód Arrona

- Tego się nie spodziewałem...- powiedział Dante

- A ja tak, bo pędzisz tak, że musiały w końcu paść...- odpowiedział Heros

Podchodzi do mechanika na stacji odpoczynkowej.

- Da się coś z tym zrobić?- pyta się go Dante, wskazując na samochody

Mechanik ogląda samochody i stwierdza.

- Przykro mi to powiedzieć, lecz nie są zdolne do dalszej jazdy.

- Szkoda, a tak dobrze się bawiłem...- powiedział Dante- BĘDZIEMY NA WAS CZEKAĆ NA MECIE!!!- krzyknął do oddalających się bogów, tak głośno by go usłyszeli

Położył się na ziemi i patrzył w niebo.

----------------------

Odpadam narazie z questa, bo mam trochę nauki, więc z waszym tępem się raczej nie uporam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...