Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Rankin

Olympus Actionus - temat główny, podejście trzecie

Polecane posty

Szedł, rozmyślając. Ta bomba...mógł ją powstrzymać...mógł otoczyć ją polem siłowym blokującym wybuchy, czy coś...Ale czy to by coś dało?. Ech. I jeszcze ta Wieża...rozwalona, więc trzeba pomyśleć nad nową siedzibą. I potrzebował jakiejś doborowej jednostki...Gwardii Strachu, tak, to dobra nazwa...Ale co może być najlepszą siedzibą jak nie zmodyfikowana broń służąca do trzymania strachem całej galaktyki? Tak...Po chwili Wybuchass rozsiadł się wygodnie na tronie w Sali Przerażenia na Gwieździe Śmierci. W ciągu kilku chwil zebrał na swe rozkazy setki bandytów, najemników, wojowników, magów, nakromantów, obcych i duchów, z czego doborowy oddział "Pikka- booo!" tworzyli, co następuje:

- Nazgule

- Król Duchów z Władcy Pierścieni

- Obcy

- Predator

- Darth Vader

- Imperator

- Smakosz

- Alma

- Banda doborowych orków w liczbie 100

Razem z nimi udał się do Assasyna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Naoko usłyszała zaproszenie na ucztę.>

"Czy mój koszmar się spełnia? Ostatnio jest za dużo tych uczt. ZA DUŻO! Przynajmniej dla mnie. Ech... Nikt nie wie, że nie lubię żadnych balang, uczt i innych takich. Ale po co inni muszą to wiedzieć?"

<Spojrzała w niebo i nagle zaczął padać ulewny deszcz.>

"Mam nadzieję, że innym ten deszcz przeszkadzać nie będzie... Ale jeśli tak, to niech przyjdzie i poprosi o koniec tej ulewy."

<Zeskoczyła na balkon i przyjrzała się swojej posesji.>

"Czegoś tu brakuje."

<Przywołała tygrysy, jaguary i lwy broniące posesji.>

"To teraz już normalnie jest."

<Po czym usiadła na podłodze balkonu i znów zajęła się czytaniem notesu Minako.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie odpowiedział na obelgi swojego starego wroga. Jego twarz również się nie zmieniła. Jedynie lekkie zmrużenie oczu wskazywało na jego wewnętrzny gniew.

-Starzejesz się. - stwierdził chłodno. - Jestem strażnikiem przemijania. Od teraz będę zawsze szedł za tobą, równając moje kroki z twoimi, tak, że nie będziesz mógł mnie usłyszeć. Kiedy nadejdzie czas i będziesz kroczył na krańcu swej ścieżki, usłyszysz jeden krok więcej, a w snach będziesz widział, jak cię obserwuję. A kiedy się odwrócisz, wreszcie mnie ujrzysz. I wtedy się skończysz.

Wyminął go i poszedł w kierunku rezydencji Blade'a.

-Normalnie bym cię po prostu zabił, ale teraz wystarczy mi czekać odpowiednio długo. Jeśli chcesz umrzeć szybko i nie dać mi samolubnej satysfakcji z patrzenia, jak więdniesz, nie mieszaj do tego mnie albo innych. Po prostu się powieś.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle na nieboskłonie, dość nieopodal, a raczej bliżej niz dalej ukazał się wielki prostokątny portal, z którego wyleciał napis Nokija a tuż za nim wyskoczyło duże pudełko z antenką i facet ubrany w flanelową koszulę.

- To tu? - można było usłyszeć głos jakby z oddali - pewniście? Bo myślałem, że jednak sie rąbnąłem i powinnismy skręcic w lewo po zjeździe z Między Gwiezdnej. Jakoś tu dziwnie. O! Widzę, że jakas uczta! Idziemy ... a przynajmniej poruszajmy się do celu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle ziemia zaczęła się trząść. I pojawił się Ksento z Mieczem wbitym w ziemię. Wyciągnął Miecz i schował do pochwy. Z jednej z powstałych szczelin wygrzebał się Haveser, a z innej wyleciał Antico. Rozłożył swój kij i wbił go w ziemię, po czym stanął na szczycie. Po chwili zszedł. Ksento rozejrzał się.

- Chyba jesteśmy na miejscu. To tu Haveser?

Ten kiwnął głową. Bóg gdy już był pewny, że dobrze trafili przeciągnął się i udał na ucztę, o której usłyszał nie wiadomo skąd i od kogo.

W drodze na ucztę podszedł do jakiegoś nowego boga, który zjawił się nie wiadomo skąd i zapytał:

- Connecting people?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Dziewczynę obudziła wzmianka o uczcie. Ziewając wstała z fotela pocierając oczy>

-Uczta? W sumie, czemu nie? Może chociaż to mnie rozbudzi. Crean! Gdzieś polazł! Do mnie w tej chwili!

<Zanim heros do niej doszedł, bogini rozmyślała nad tym jak może ponownie wspomóc Aurorian, bowiem przeżyło ich zaledwie niewielu, tych których bogini zdołała ochronić. Kiedy przypomniała sobie swój dawny dom w centrum krainy, wpadł Crean, wiążąc pośpiesznie włosy>

-Quanto sei bella.

<Powiedział uśmiechając się>

-Nie ze mną taka gadka. Lepiej się zamknij i posłuchaj. John urządza ucztę. Chcesz iść razem ze mną? Wiem że lubisz uczty.

-A mógłbym?

-W sumie to nie wiem. Herosi rzadko kiedy mają tu wstęp. Ale teraz jesteś pod moją opieką a więc... chyba tak. Chodź.

<Bogini machnęła ręką i ruszyła w stronę posiadłości Blade'a. Padał deszcz więc dziewczyna założyła płaszcz, heros natomiast kaptur. Po drodze rozmawiali o Kendrze>

-Jak się czuje?

-W sumie to raczej dobrze. Kiedy wychodziłem, spała.

-Mam nadzieję że nic jej nie będzie.

-Też mam taką nadzieję.

<Powoli dochodzili do posiadłości Asasyna. Kątem oka Selena zauważyła że inni bogowie również zbierają się na ucztę>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słyszy wezwanie na ucztę.

- Idziemy skoro proszą, a ty Stil idziesz?- zapytał się go

Machnięciem ręki przyzwał portal, z którego wyszedł nieznana nikomu postać.

- Jestem panie na twe rozkazy- powiedział

- Nie bądź taki sztywny, bo mam zamiar wziąć cię na wspólną imprezę z innymi bogami- powiedział do niego- A no i przy okazji to jest Arron, Arron to jest bóg Biały Kieł.

- Zaszczytem jest dla mnie, poznać innego boga- skłonił się lekko

- No jak sobie pogawędziliśmy, to czas teraz nam iść do Blade- ruszył powolnym krokiem do domu boga.

Po chwili znajdowali się przed domem Assasyna.

- Blade można już wbijać?- zapytał Dante wchodząc do mieszkania

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos wstał z ziemi. Ostatnie co pamiętał to to, że poszedł na poszukiwanie ZŁA, a gdy powrócił, zaczął poszukiwać Seleny. Coś mu mówiło, że znajdzie ją u Johna Blade'a, udał się więc do jego domu. Po drodze ujrzał Selenę. Spojrzał na swoje dłonie i przypomniał sobie jak wygląda. Miał białe włosy, ciemnoszarą skórę, czerwone oczy i miał ucięte przy samych plecach skrzydła. Wyglądał... wyglądał jak mroczny elf, toteż postanowił nie zbliżać się na razie do ukochanej. Wiedział jednak, iż ma jej coś do powiedzenia.

Wszedł na imprezę i usiadł gdzieś na uboczu. Starał się wtopić w otoczenie, siadł w nieco przyciemnionym miejscu. Niestety jego czerwone oczy były doskonale widoczne... Popijając jakiegoś drinka boski bard wymyślał sobie formułkę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Dostaje wiadomość o uczcie.>

Jeśli pozwolisz, przełóżmy rozmowę na później. Chciałbym cię lepiej poznać, Robocie.

<Zbroja robi krok w stronę drzwi.>

Idę na ucztę do Zabójcy. Zawsze po tym była jakaś wyprawa. Lubię podróże. To takie przyzwyczajenie od formy organicznej.

<Wychodzi. Ignoruje spadające krople wody. Parę metrów od drzwi do domu Blade'a spotyka Spooni'ego, EVE i wszystkich lekarzy.>

Jak zeszliście?

Po trupach.

<Lekarz z dodatkowymi kciukami wskazuje schody ułożone z ciał sługusów Casula. Konstrukcja przechyla się i uderza o ziemię. Wszędzie walają się kawałki ciał.>

Jako że wszyscy jesteśmy twoimi najbliższymi współpracownikami, mamy ograniczoną władzę nad twoimi nieumarłymi.

Co tu robicie?

Stacja nasłuchowa, którą zbudowały szkielety, wychwyciła komunikat o uczcie. Postanowiliśmy się przyłączyć.

Niech wam będzie. Wchodźcie.

<Cała zgraja wkracza do środka. Któryś z lekarzy mówi.>

Ej... Patrzcie... To Darth Vader...

<Wszyscy śmiertelni otaczają wspomnianego Sitha i zaczynają go badać. W końcu ktoś stwierdza.>

Zaawansowana astma.

<Dają mu receptę na leki.>

To Obcy!

<Krótkie badanie.>

Ślinotok.

<Recepta. Lekarze zaczynają po kolei badają wszystkich towarzyszów Wybuchassa. Casul, Spooni i EVE siadają na krzesłach i obserwują poczynania lekarzy.>

Panie Smakoszu, zdiagnozowaliśmy u pana ciężkie uszkodzenie układu pokarmowego.

<W końcu podchodzą do Markosa.>

Albinos i anemia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Uczta, co? Ostatnia zakończyła się dezintegracją wszechświata, także polecałbym uważać... Ale... Miałem lata by odpocząć w domu mej Pani... No nic... Andrzeju, chodźmy!

I zaprzągł swojego chowańca na wielką smycz.

No i doszedł wreszcie do domu Blade'a.

- No jo, jok ja wparuje z takim olbrzymem... Andrzej, zmniejszaj się!

<Andrzej zmniejsza się do rozmiarów małego porcelanowego słonika i wskakuje do kieszeni boga>

- I gitara... A jo! Przecież nie wejdę z pustymi rękoma! Momencik... Gdzieś to tu miałem!

<Holzen wyjmuje mały, składany i marmurowy piec na baterie kwarcowe>

- Ser, ser, ser...nik!

I po chwili na piecu pojawia się olbrzymi sernik z brzoskwiniami

- No to teraz mogę wbijać!

<Holzen wchodzi śmiało do domu Blade'a>

- Dziń Dybry! O, Dante... Miło, ale ręki Ci nie podam. Pardon!

<Holzen chwilę się rozgląda>

- Dobra... Część ekipy już jest... Mamy Casulona, Selenę, Markosa (ale pociemniało ostatniooo...)... Ciekawe czy meklar też przybędzie... W sumie... Kolejna osoba, co nie ma w sobie grama białka... Zawsze to nas więcej...

<Holzen podchodzi bokiem do gospodarza>

- Witaj mistrzuuu! Gdzie można tą zagrychę postawić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Usłyszał wezwanie na ucztę. Ruszył do domu Asasyna, gdy dogonił go Leszcz i jakiś inny wilk.>

-Kto to jest?

-Zgadnij!

-Czekaj... Wiem! Med jak tu się dostałeś?! Śmiertelnikom nie wolno tu być!

-Wiem, ale po ponownym stworzeniu wyczułem, że pole antyśmiertelnikowe nie działa dobrze, więc wykorzystałem okazję. Panie, jesteś zły?

-Nie, ale siedź cicho i zostań w tej postaci. Staraj się nie myśleć jak człowiek, nie rzucać zaklęć, nie zwracać na siebie uwagi, bo wylecimy stąd z takim hukiem, że pół wszechświata ogłuchnie. Rozumiesz?

-Tak, panie!

-Idziemy na ucztę, więc zachowujcie się jak należy.

<Ruszyli dalej. Po chwili wszyscy trzej stali przed domem Blade'a. Weszli do środka.>

-Zaczynamy? Leszcz zdążył się najeść, ale jak go znam to i tak zacznie jeść.

-Nie mów o mnie, tak jakby mnie tu nie było!

-Oj, już się nie obrażaj.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Abyssal szedł dalej. Jeśli Bajcurus jakoś mu odpowiedział, to nie zwrócił na to uwagi. Wreszcie dotarł do domu Blade'a. Sam nie wiedział dokładnie po co przyszedł. Jeść i pić nie musiał prawie wcale, a chęć do zabawy przepadła i nie wróciła. Może chciał się przywitać z innymi? Bądź co bądź, ale pozostali bogowie odegrali sporą rolę w jego poprzednim życiu i zwracał na nich nieco więcej uwagi niż na resztę żywych stworzeń. Poza tym, Lunarion prawdopodobnie też przyjdzie.

-Jestem. Sam nie wiem, dlaczego, ale co mi szkodzi?

Ignorując pytające spojrzenia, wyminął biesiadników i wślizgnął się do kuchni wbrew protestom FNG. Po kilku minutach wyszedł, trzymając kilka ciastek, takich samych, jakie dawno temu nauczyła go piec Rena, chowaniec zapomnianego Honorusa. Zjadł kawałek.

-Przywołuje wspomnienia... bez znaczenia. - Ugryzł kolejny kawałek. - Ale już je zjem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mój Panie! Nie widzę tu kabanosów! Nie ma też telefonów! Panie co my z tym zrobimy?! Panie! Odezwij się - wrzeszczał napychający się kaszą Serwisantus

Nagle otworzyło sie sklepienie i na ucztujących Bogów zaczęły spadać telefony komórkowe z kabanosowymi antenkami. Były dość duże i na każdej widniał napis "Conecting Gods"

- Tak Panie! Juz lepiej! No to lecimy z tym koksem - w tym momencie oczy Serwisantusa złowrogo błysnęły a sam heros rzucił się na stół i rozpoczął wywijać językiem w rytm muzyki dzwonka telefonu ...

____

Markos! Ja pierwszy wybrałem zielony :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bóg otworzył oczy.

- Dzie ja jestem? - mruknął niewyraźnie.

Rozejrzał się dookoła. Otaczał go las. Nie bardzo wiedział co działo się przedtem. Pamiętał tylko jakieś mgliste wspomnienia... Impreza... wielka sala... za dużo herbaty...

No właśnie, herbata.

- Spryciaaarz, herbata!

Chowaniec nie odpowiedział. Zrobiło mu się nieswojo. Był sam w lesie. I miał ochotę na herbatę, a sługę gdzieś wcięło.

- Spryciaaaarz, gdzie się znowu schowałeś niegrzeczny chłopcze! Wyłaź!

Nie uzyskał odpowiedzi.

Bezz Usznu ruszył w las.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Bogini zapukała grzecznie, po czym weszła wraz z herosem do posiadłości Asasyna. Uśmiechnęła się widząc znajome twarze. Wzrokiem poszukała gospodarza. Kiedy odnalazła go, podchodząc zaczęła mówić>

-John, to był świetny pomysł. Ja tam już czuje się lepiej.

<Zdjęła płaszcz, który w jednej chwili zniknął. W tej samej chwili dostała hordą telefonów komórkowych w głowę>

-Co to, grad? Szkoda że się pozbyłam płaszcza.

<Po usłyszeniu muzyki z dzwonka telefonu automatycznie uspokoiła się>

-No proszę. Teraz chociaż jest zabawnie. Tak trzymać.

<Crean zaczął tańczyć, starając się dostosować do muzyki jednocześnie nie wylewając wina z kieliszka. Bogini natomiast popijając równie dobry trunek kątem oka dostrzegła czerwone oczy, w ciemnym kącie pomieszczenia. Zaciekawiona podeszła tam, po drodze popijając trunek. Na początku nie poznała barda więc zaczęła się przedstawiać>

-Chyba się jeszcze nie znamy. Jestem Selena Auro... Na bogów znajdujących się w tym pomieszczeniu... Markos?

<Bogini kucnęła naprzeciwko barda, podpierając się dłońmi jego kolan. Patrzyła w jego krwistoczerwone oczy nie ukrywając strachu. Nie spuszczając wzroku zaczęła gładzić dłonią jego policzek powoli, z uczuciem>

-Co ci się stało?

<Spytała niepewnie jednocześnie rozmyślając. Wygląda jakby był chory... Nie wiedziała dalej co powiedzieć>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Markos widział strach w oczach Seleny. Doskonale wiedział, że jego ukochana jest przerażona widokiem lubego. Na jego twarzy pojawił się lekki... uśmiech.

-Kochanie.

Złapał Selenę za rękę czule i delikatnie.

-Tak. To ja. A teraz...

Wszystkie formułki "wyfrunęły" z głowy barda.

-Na czorta!

Kazał Selenie wstać, sam zaś przed nią klęknął. Wyjął pierścionek zaręczynowy z dużym kamieniem po środku. Po przyjrzeniu się był przezroczysty - w jego wnętrzu było widoczne coś jakby płomień. Sam kamień wyglądał niezwykle pięknie. Ciemnoczerwony kolor wyglądał niczym krew. Wydawało się, że "wylewa się" ona z pierścionka, lecz było to tylko złudzenie.

-Seleno, czy wyjdziesz za mnie?

Uniósł głowę ku górze. Światło odbijało się od oczu barda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Blade ucieszył się, że bogowie tak chętnie przybyli na balangę. Klasnął w dłonie.

- Doskonale, że przyszliście! Usiądźcie, zjedzcie, napijcie się, poczujcie się jak w domu!

Asasyn zawsze był gościnny, a od dłuższego czasu nikt go nie odwiedził - tym bardziej uradował go tłum osób. Blade spojrzał na FNG, który rozmawiał z Abyssalen.

- Ekhem, wpadanie do kuchni bez pukania nie było miłe. To posiadłość pana...

- Wyluzuj, FNG. - wciął się Asasyn. - Rozgośćcie się.

Blade poklepał Abyssala po ramieniu, po czym zwrócił się do wszystkich:

- Drodzy przyjaciele bogowie. Pracujemy nieustannie, pomagamy ludziom, wykonujemy misje, a nasze życia są ciągle zagrożone. Nigdy nie myśleliście o przerwie od ciągłej boskiej roboty, i o odpoczynku? - usiadł na krześle, i kontynuował mówić. - Na pewno wiele osób tutaj spragnionych jest zabawy, jakiejś rozrywki. I myślę, że uda się nam to osiągnąć! - na twarzy Asasyna pojawił się szczery uśmiech, tak rzadki w dzisiejszych czasach. - Co roku w galaktyce odbywa się turniej wyścigowy, gdzie bogowie z całego wszechświata zbierają się w naszej Drodze Mlecznej, żeby wziąć udział w najbardziej niebezpiecznym turnieju wszech czasów. Nagrody są wspaniałe - każdy, kto *ukończy* wyścig, zdobędzie dwie planety, i będzie mógł określić ich wygląd, atmosferę, nawet grawitację i tak dalej. Ale ukończenie owego wyścigu wcale nie będzie proste, bo to jest turniej typu 'wszystkie chwyty dozwolone'. Trasa wyścigu biegnie przez kilka planet, jądro Drogi Mlecznej, i jądro sąsiedniej galaktyki. Wyścig będzie toczył się na lądzie, w wodzie, pod ziemią, w kosmosie, i w powietrzu... No i, dotąd ukończyły go tylko trzy osoby.

Blade napił się wody, bo od gadania zaschło mu w gardle.

- Ale nie martwcie się, jesteśmy bogami, a podczas wyścigu nasze moce będą maksymalne. No i, macie pod ręką jednego z najlepszych boskich mechaników-konstruktorów pojazdów...

Zmierzył grupę wzrokiem.

- To jak, robimy to?

____________________

No więc, określiłem główny wątek questa, ale wyścig to nie będzie wszystko - ważne też będą konsekwencje 'po wyścigu', ale o tym dowiemy się dopiero po skończeniu tego turnieju. Każdy z uczestników zaprojektuje własny samochód, uzbrojenie, wygląd itd, a Asasyn ten wóz skonstruuje. Oczywiście można mieć własny. Podczas wyścigu moce będą maksymalne, co umożliwi efektowne bitwy z innymi bogami, i... pomoże w szalonej jeździe przez eksplodujące jądro galaktyczne (a to tylko jeden z wielu dodatków ;] ). Oprócz projektowania samochodów pojedziemy poszukać kierowców, którzy przydadzą się osobom kontrolującym tylko jedną postać. I dodam, że niewiele osób ukończy ten wyścig. Niewiele naszych. Ja też nie. Acha, co do nagród - każdy dostanie planety, czy ukończy wyścig czy nie. Jak - zobaczycie ;]

Pytania? ---> Biurokracja :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akcja cofa się do momentu rozmowy z Dantem.

Ano, trochę mnie nie było, ale wróciłem.

<Pojawił się Arron.>

No mnie też miło poznać. Dobra to idziemy.

I już jesteśmy u Blade'a.

Bibe czas zacząć? No nic. Róbcie to beze mnie, ja idę się napić.

<Napił się.>

Właściwie to zmieniłem zdanie.

<Spojrzał na siebie.>

Tej jestem mokry, co jest?

<Wyjrzał za okno.>

A, pada.

<Zwrócił się do Dantego.>

To znaczy, że u Śmierci macie tzw. bordel ogarnięty pożarem? Czy aż tak źle nie jest?

<Mówiąc to zdjął kapelusz i poprawiał włosy.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Allimir został w pałacu, a Lunarion udał się na imprezę u Blade'a. Wszedł akurat w momencie, w którym ten zaczął swoje przemówienie. Usiadł gdzieś z boku i wysłuchał go uważnie. Równocześnie rozglądał się po pomieszczeniu i w końcu wypatrzył brata. Nie ma co, zupełne przeciwieństwo. Musze do niego zagadać. Zorientował się jednak, że najpierw wypadałoby jakoś wypowiedzieć się w sprawie tego wyścigu.

- Ja się zgadzam. Trochę rozrywki i adrenaliny nigdy jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Zgaduję, że każdy zaprojektuje sobie pojazd, a ty go zrobisz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<pik pik> Masz dwie nowe wiadomości <pik pik> Servisantus otrzymał sms'a na swoja nowa piękną komórkę i pobiegł do swego Pana.

- Panie! To znowu ja Sevisantus - patrzył się flanelowy heros w niebo - mus nas goni Panie! Musimy wygrać ten wyścig co jest opisany w smsie! Mam juz plany naszej maszyny. Pojedziemy na lekko zmodyfikowanym chowańcu! Wiemy że jest szybki, bo MiędzyGwiezdną przelecielismy w dwa kwadransy, ale musimy go lekko podkręcić! Proponuję napęd kabanosowy!

Wielki napis Nokija zstąpił na ziemię i zmienił się w normalnego człowieczka w koszulce "Nokija".

- Dobrze przyjacielu. Gnaj znaleźć Catusa i montuj napęd, a ja tymczasem zjem coś. - Odparł Alexiejus i nalał sobie odrobiny benzyny do kieliszka. - Zacne trunki masz tu Moj Drogi ...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Sawanna. Dwa lwy - jeden biały, drugi... eee... oranż? W każdym razie niebiały - spacerowały do sadzawki na poranną kąpiel, gdy usłyszeli to:>

- LHC? Ciekawe jak to...

<Głos nie skończył. Słychać było tylko wielki trzask. Po czym wielka czarna dziura wessała świat w którym był Cygnus. I było nic. Oprócz głosu:>

- Ups, nie ten guzik... moja wina.

<I nastała światłość. Cygnus wylądował na wielkim placu na Boskim Osiedlu, gdzie zastał już bogów, boginie oraz nowych. I natychmiast zwrócił uwagę boginek (nie bogiń) futrzaków - słodziaków, słitfoci, pokemoniastości i kociaków. Z wielkim piskiem przyleciały do boga. Powstawały słitfocie na nk, boga tarmoszono, głaskano, ciągnięto za ogon... OGON?! Hyoga wyrwawszy się z objęć boginek pognał do najbliższej kałuży. W odbiciu zobaczył białego lwa z białymi skrzydłami.>

- Nieeee!!!

- Taaak!!!

<Zaczęły krzyczeć boginki i znowu zaczęły tarmosić Cygnusa.>

- Koledzy bogowie pomoooooocy!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Patrzy na Hyoga zajadając się kiełbaskami i popijając benzyną>

- Kto wpuścił tego lwa na salony? A! Wybacz przyjacielu! Teraz poczułem od ciebie aurę zasięgu. Niestety pomocy Ci nie udzielę, ale z to dam Ci telefon.

<rzucił komórkę>

- Zadzwoń do kogoś, znam dobrego lekarza...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Nami obudziła się, gdyż obudziły ją jakieś krzyki. Otworzyła oczy i zobaczyła białego lwa, którego "molestowały" fanki.>

Ej, co wy robicie?! Lwy to nie maskotki! Won!

<I wypędziła wszystkie fanki, po czym podeszła do lwa.>

Witaj. Jestem Nami lub Namika, jak kto woli. A ty?

<Czekała na odpowiedź.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jedzenie... Phi!
Zainteresowała mnie ta... istota. Na pewno nie jest białkowcem, tak jak reszta tutejszych bogów. Podchodzę do niego... Zdaje się, że nazywa się Casul...
- Jestem HRB-35, dla uproszczenia możesz mnie nazywać... Herbie, tak... Stosowna fraza to chyba... Miło mi cię poz CO TU MA BYĆ?! - Mój elektronicznie wzmocniony głos rozchodzi się po całej sali, towarzyszy mu również mentalny krzyk - CO TO MA BYĆ ZA UCIŚNIENIE ROBOTÓW?! ZNIEWOLENIE! - podchodzę do Asasyna i pokazuję FNG - Domyślam się, że nie zgodzisz się wyzwolić swojego niewolnika, prawda? Typowe dla białkowców. Wezmę udział w tym twoim wyścigu, lecz pod warunkiem, że go uwolnisz, jeśli wygram... Mój transport? Teleportacja!

-----
@Markos
Do trzech razy sztuka? :7

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

<Lew złapał komórkę. Chwilę ją oglądał po czym odrzucił na bok (by potem ją zabrać, żeby nie było :P). "Jakbym miał jeszcze jakieś kieszenie..." - pomyślał. Trochę później, leżąc na plecach zobaczył Nami.>

- Jestem Cygnus, bóg lodu, diamentów, etc., etc. Nie dziwię się że mnie nie poznałaś. Ja też siebie nie poznaję.

<Wstał i podał jej łapę na psi sposób.>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...