Skocz do zawartości
niziołka

Studia

Polecane posty

Najlepszym wykładnikiem jakości wykładów jest frekwencja.

Malo tego, wiele wiele wykładów nie pokrywa się z ćwiczeniami/laborkami - owszem niby jakiś wstep tam jest ale to co potrzeba musisz zrobić sam więc przydatnośc takiego wykładu - patrz punkt 1.

Wykładowca w 90% jest odpowiedzialny też za przedmiot, więc to dla niego żaden problem dowiedzieć się od adiunktów co i jak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na wielu uczelniach są ankiety, ale różnie jest z ich skutecznością. Rzadko się słyszy, że fatalny prowadzący się poprawił, a beznadziejnie prowadzony kurs został poddany reorganizacji. Wszystkie uwagi są gdzieś odnotowywane, ale nie niosą ze sobą realnych zmian.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A powiedz mi, Woozi...

Już śpieszę z odpowiedzią, po pierwsze student to debil i nie wie co dla niego dobre. To już słyszałem wiele razy. Wszelkie rzeczy typu, a czy nie można by było inaczej, albo ciekawiej, kończą się tym, że to nasza niewiedza sprawia że my nie wiemy, nie rozumiemy i to nasza wina, bo się nie uczymy. Niektóre rzeczy są tak skomplikowane, że chyba nikt tego nie rozkminia na 100% a Ci co bardziej ciekawi w tym ja, często boją się zapytać, bo poczucie wyższości niektórych prowadzących z miejsca sprowadza do parteru. Są laborki, gdzie każdy siedzi cicho, bo pytając jak coś działa łatwo zarwać dodatkowe pytanie o 'podstawy i oczywistości' a to często kończy się wywaleniem z laborki, ćwiczeń z powodu 'nieuczenia się'. Sam tak wyleciałem dwa razy z Elektrotechniki i już więcej nie drążę tematu.

Dwa, na koniec są ankiety, ale to z tego co widzę nie skutkuje. Raz koleś powiedział, że grupa składała się z debili, to co on na to poradzi. Nikt u niego nie zaliczył ćwiczeń z mechany. Jakoś u innych prowadzących ludzie zaliczają i pchają egzaminy za pierwszym podejściem, a u niego nawet ćwiczeń.

To co opisuję nie tyczy się każdego przedmiotu, dwóch/trzech w każdym semestrze, ale niestety tych znaczących, tych najważniejszych. Pogrom, a są drogie zawsze, bo dużo godzin, przy promocjach na kolejne semestry na nie się głównie patrzy.

Tak więc to nie jest, że nie próbujemy, Ci którzy chcieli coś zmienić pewnie już dawno to zrobili, a Ci na których narzekamy dalej trwają w tym co robią. Wkurza mnie to poczucie wyższości nad studentami, wiele osób ma wrażenie że przez te wszystkie inż, mgr, dr, nzw, hab, doc przed nazwiskiem im się poprzewalało w głowach i ich nastawienie na studenta sięga dna.

Ale znowu, to nie wszyscy, a zdecydowana mniejszość, ale oni właśnie zniechęcają człowieka do wszystkiego, oni wyrabiają studentom opinie o studiach...

Edytowano przez Woozi27
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie na szczęście się z tym nie spotkałem - wykładowcy polecali rożną literaturę pomocniczą, ale na szczęście (a może i nie...?) żaden z tytułów podanych na początku roku akademickiego nie pochodził od polskiego autora. Wyjątek to w sumie jeden przedmiot, podstawy informatyki, na których prowadzący zrzyna właściwie słowo w słowo z pewnej książki Hopcrofta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie nie karzą kupować żadnych książek, a jedynie zachęcają, jakkolwiek to brzmi. Dobrze ponad połowa jest autorstwa byłych lub obecnych pracowników, ale czy to dziwne? Jeśli mam do wyboru książkę prowadzącego zajęcia (tak też się zdarza), a zagraniczną, to wolę tę pierwszą, bo zapewne na pytania na egzaminie będzie łatwiej odpowiadać po przeczytaniu tej właśnie pozycji, a nie innej. biggrin_prosty.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie nie karzą kupować żadnych książek, a jedynie zachęcają, jakkolwiek to brzmi. Dobrze ponad połowa jest autorstwa byłych lub obecnych pracowników, ale czy to dziwne? Jeśli mam do wyboru książkę prowadzącego zajęcia (tak też się zdarza), a zagraniczną, to wolę tę pierwszą, bo zapewne na pytania na egzaminie będzie łatwiej odpowiadać po przeczytaniu tej właśnie pozycji, a nie innej. biggrin_prosty.gif

Dla mnie to trochę ograniczające, zdecydowanie wolę jak facet poda literaturę spoza mojej uczelni, bo poza tylko zdaniem egzaminów i posiadaniem papierka chciałbym mieć umiejętności zawodowe.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ups, każą, a nie karzą, co za błąd w moim poprzednim poście.

Z mojego posta nie wynika, że nie dają takiej literatury, tylko to, że jeśli uczę się do egzaminu, to wolę to robić z książką prowadzącego.

A co do umiejętności zawodowych, to na razie niewiele wiem, bo dopiero zacząłem studia, ale lepszym miejscem do ich zdobycia wydają mi się ćwiczenia i praktyki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, to u mnie nikt nigdzie przez trzy lata nie kazał kupić żadnej książki, owszem literatura pomocnicza, ale nie że mus. W sumie owszem prowadzący podawali swoje książki, ale raczej jako alternatywa dla innych. Tylko na jednym przedmiocie było tak, warto było zakupić książkę prowadzącego, bo była na prawdę fajnie napisana, a przykłady na egzaminach były z tej właśnie książki. W sumie u mnie chyba każdy prowadzący mówi: "chodź na wykład, tutaj jest cała wiedza potrzebna, w książkach jest to innym językiem, często niezrozumiałym dla studentów, a tu wszystko prosto i jasno, będziesz chodzić na wykład, to ta wiedza, która zdobędziesz na nim wystarczy do nauczenia się i zdania egzaminu"

Dla mnie to dobre podejście, raz, że zachęca do chodzenia na wykłady, dwa że z książek na prawdę się ciężko uczy, przynajmniej z mojej dziedziny... No i systematyczność, wykład raz w tygodniu, a egzamin jeden. Tak człowiek uczy się na bieżąco a nie przed egzaminem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja książki wypożyczałem w uczelnianej bibliotece i nigdy nie miałem z tym problemów. Na PWR większość książek można przechowywać przez 6 miesięcy, więc szedłem po nie po pierwszych zajęciach i na cały semestr miałem z głowy. Zresztą tak jak w postach wyżej, na większości przedmiotów książki nie były potrzebne.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie też niby nie są potrzebne książi, ale w sumie dobrze jest sobie coś kupić. Nie mówię, że z takiej ochrony własności intelektualnej trzeba kupować książki, bo to głupota (dobrym pomysłem są ulotki z urzędu patentowego RP - serio!), ale z takiego programowania warto kupić sobie jakieś ćwiczenia i podręcznik.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na filologii polskiej obcowanie z książkami wygląda "nieco" inaczej :D

Jednak, nie w tej sprawie postanowiłem zalogować się po kilkutygodniowej przerwie... Zastanawiam się nad kupnem notebooka, z 10-calowym ekranem, właśnie z myślą o studiach. Nie zawsze nadążam z notowaniem podczas wykładów, a poza tym, tak przynajmniej mi się wydaje, znacznie ułatwi mi to chociażby robienie notatek z książek w tak uroczym miejscu, jak biblioteka. Poza tym będę miał wszystko praktycznie w jednym miejscu, a przy okazji nie będzie problemów z samorozczytaniem ;p

Stąd moje pytanie: korzystacie z notebooków na zajęciach, w pracy z tekstami? Ułatwiają one zadanie czy jest to tylko sympatyczny, przereklamowany bajer?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja korzystam z netbook-a na wykładach, ale notowanie na bieżąco jest trudne (mimo, że piszę raczej biegle). Wystarczy, że pojawi się kilka wzorów lub jakiś schemat/rysunek i jest problem, zresztą bez tego też czasem ciężko nadążyć. Inna sprawa jeśli prowadzący udostępnia wykłady w internecie, dopisywanie komentarzy na slajdach jest dużo wygodniejsze niż notowanie wszystkiego w zeszycie. Poza tym jeśli wykład jest nudny to można zająć się innym przedmiotem lub nawet nie. wink_prosty.gif

Taki sprzęt też świetnie sprawdza się w pociągu lub bibliotece. Jak dla mnie to niezastąpiona rzecz.

Edytowano przez rebeliagamer
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Studiujesz FP?

Tak.

Poza tym jeśli wykład jest nudny to można zająć się innym przedmiotem lub nawet nie. wink_prosty.gif

Fakt, ostatnio, właśnie z powodu planów kupna, obserwowałem, jak pozostali studenci korzystają z komputerów. Ćwierć gra w pasjansa, ćwierć siedzi w Internecie, a pozostali notują ;)

Niemniej, mam wrażenie, że z tygodnia na tydzień coraz więcej osób przynosi ze sobą netbooki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli idzie o książki, to prowadzący ma obowiązek (na WPiA często to podkreślają) podać różnoraką literaturę i dać studentowi wybór. Oczywiście podkreślają przy tym, którą polecają i jest najbliższa ich wizji przedmiotu. To uczciwe podejście, bo dzięki niemu istnieje mniejsza szansa, że na egzaminie wyrazimy bzdurną według własnej katedry opinię. Ostatnio miałem taki przypadek na egzaminie z prawa rzeczowego, gdzie niemal zacytowałem fragment podręcznika wydawanego przez Poznań, który był po prostu nieprzemyślany. Na szczęście egzaminatorka była na tyle wyrozumiała, że odpowiedź uznała, jednocześnie wykazując mi na szybko, że tak przedstawiony stan rzeczy może prowadzić do absurdu. Teraz wiem, że miała rację. Podobnie nie poleciłbym nikomu z zewnątrz sięgania do podręcznika prawa karnego z UŚ, ponieważ profesorka posiada niezwykle kontrowersyjne i dziwne poglądy na niektóre instytucje.

Dlatego też najbezpieczniej sięgać po literaturę serwowaną przez samego egzaminatora lub przynajmniej podręcznika powszechnie znanego o silnie ugruntowanej pozycji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może niewiele pomogę, ale wspomnę parę kwestii, które mogą być istotne.

AiR - automatyka i robotyka, tak? Na PWr musi coś takiego być, tylko pytanie, jak mocno różni się tam program od tego na PG. Nawet na jednej uczelni te same kierunki prowadzone na różnych wydziałach mogą się mocno różnić. Najważniejsze, by porównać swój aktualny program nauczania (podejrzewam, że pierwszy rok wystarczy) do tych na innej politechnice - radziłbym porównywać nie tylko AiR-y, ale też kierunki zbliżone tematyką. Jeśli gdzieś będzie podobnie - można próbować skontaktować się z dziekanem, ewentualnie kimś, kto odpowiada za tego typu sprawy studenckie (kto jest taką osobą, ciężko stwierdzić - trzeba się popytać) i porozmawiać o możliwości takiego transferu.

Jeśli odpowiada Ci grafika komputerowa, a okaże się, że udałoby Ci się dostać na coś innego, też nie ma wielkiego problemu, bo wiele osób zmienia kierunek po pierwszym roku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na PWr na 3 wydziałach jest AiR . Jest to wydział elektroniki, wydział mechaniczny i wydział elektryczny. Sam jestem na Elektronice :) Co do transferu to pewnie musiałbyś wysłać jakiegoś maila do dziekana, ew. też ogarnąć na który AiR konkretnie chcesz iść.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To zależy od bardzo wielu czynników :) Przede wszystkim od tego, czy coś interesowałoby mnie wystarczająco, by zaczynać kolejne studia w tym wieku (zamiast np. pójść na doktorskie). Poza tym - jest jeszcze sprawa innych zobowiązań (czy miałabym już własną rodzinę lub pracę). A gdyby nie - to czy miałabym fundusze, aby móc sobie pozwolić na dalsze studiowanie.

Teraz jestem na 4. roku studiów, ale kto wie, może na starość zdecyduję się na studia 3. wieku :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zależy szakal165 tak jak moja przedmówczyni powiedziała od wielu aspektów. Napewno od tego czy masz chęci do dalszej nauki, krztałcenia się oraz co w takim razie wybrałabyś za kierunek żeby tego potem nie żałować. Z mojego doświadczenia wiem że jak odrazu nie zacznie się studiować po skończeniu pewnej szkoły to potem trudno podjąć taką decyzje. Osobiście po zdaniu matury poszedłem do szkoły zawodowej, wyrobiłem sobie zawód w którym pracuje od prawie 2 lat. Strasznie nadal mnie to interesuje, praca sprawia mi przyjemnośc, a w dodatku bardzo dobrze zarabiam. Dla ciekawskich podpowiem że jest to logistyka, a pracuje jako spedytor międzynarodowy. Więc w moim przypadku odpowiedź na pytanie czy iść na studia brzmiałaby zdecydowanie "nie". Miałbym możliwości bo pracuje od poniedziałku do piątku, weekendy wolne ale na tą chwile studia dla mnie byłyby marnowaniem cennego czasu. Nic nie wniosłyby do mojego życia, nie zmieniły. Ale może kiedyś tam dla własnych przyjemność skuszę się na jakieś zaoczne, w kierunku nie takim co teraz jest praca w nim, bo to mam za sobą lecz w takim co by mnie coś kręciło. Ale to już odpowiadając na twoje pytanie musisz sama wiedzieć co chcesz dalej robić w życiu :) Bo wiek 23-24 lata jest chyba idealny do studiowania czy nie ? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie pytanie sprowadza się głównie do motywacji, jaka Toba kieruje, gdy decydujesz się na studia. Jeżeli chcesz poszerzyć sobie zakres wiedzy - to choćbyć miał i 50 lat, to nie widzę przeszkód. Natomiast w większości przypadków studia są swoistą metodą na przedłużenie sobie beztroskiej młodości. Nie będę tu próbował tej metody jakkolwiek oceniać, natomiast jeżeli w wieku lat 23-24 pójdziesz na studia musisz się liczyć z tym, że będziesz otoczony ludźmi młodszymi od Ciebie o 5 lat. To będzie bez cienia wątpliwości wciąż mająca pstro w łbach banda ludzi, którzy dopiero co mieli swoje osiemnastki, świeżo zdobyli prawo jazdy itd. Natomiast całkowicie subiektywnie - polecam. Studia to kupa radości, możliwość poznania wielu ludzi o podobnych zainteresowaniach i poszerzenia sobie horyzontów myślowych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...