Skocz do zawartości

Studia


niziołka

Polecane posty

Zdarza mi się uczyć i na wakacjach. Powody są dwa:

1) Sesje są u nas mordercze, a ja postawiłam sobie za punkt honoru zdać wszystko w terminie 0. lub 1. (udało się!)

2) Przedmiot moich studiów (historia) mnie fascynuje. Z przyjemnością czytam o nowych odkryciach i teoriach historycznych, obserwuję literaturę najnowszą dotyczącą zakresu moich badań, ale chętnie czytam też o innych zagadnieniach (tzn. z każdej epoki i z większości tematów). Poza tym teraz, kiedy mam za sobą podstawowy kurs wszystkich epok, od razu jestem w stanie złapać kontekst większości dzieł, nawet tych dosyć hermetycznych smile_prosty.gif

A ostatnio w ramach rozwijania się zainwestowałam w podręcznik "Gramatyka języka polskiego". Kto wie, może mnie skusi, by kontynuować studia magisterskie w innym instytucie? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy w ogóle dużo się uczycie sami, czy raczej "od sesji do sesji"?

Dopóki był jeden kierunek na głowie, to udawało się ciągnąć bez ciągłego, doskonale systematycznego kucia. W tym momencie byłoby to samobójstwo, bo niemożliwym jest ogarnięcie ponad dwudziestu zaliczeń robiąc sobie jakiekolwiek przerwy w ciągu semestru.

Dużo korzystacie z internetu, staracie się szukać dodatkowych informacji?

W ogóle. Jeżeli nie liczyć lexa, który jest po prostu bazą wszelkich ustaw. Jeżeli chodzi o prawo, to sieć jest zbrukana tysiącami kompletnie bzdurnych tekstów, a poza tym wszelkie potrzebne informacje mam w podręcznikach i kodeksach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie, niestety, najczęściej kończy się na dobrych chęciach, jeśli chodzi o naukę z tekstów niepisanych przez studentów confused_prosty2.gif Dobrze, że wziąłem się w garść i w poprzednim semestrze (tym co minął) zacząłem chodzić na wykłady, co widać po znacznym skoku średniej.

Ogólnie, to albo notatki, albo skrypt, albo ustawa. Kupka podręczników leży u mnie na szafeczce, czasem jest przeglądana, ale czeka na lepsze czasy.

Co do zawartości interentu dot. prawa, to zgadzam się z ...AAA... - zanim dokopiesz się do czegoś, co ma ręce i nogi i nie jest opinią "eksperta" pt. piractwo jest dobre, jaki tu opresyjny rząd, zaraz nas wszystkich rozstrzela i pozamyka czy też wymyślających wykładnie z kosmosu lub źródła chyba z własnego ogródka, to może minąć trochę czasu. Ja jednak jestem wytrwały i w tej sprawie akurat idzie mi szybko i sprawnie, toteż i z internetu korzystam, gdy trzeba, bo przepisy są archaiczne czy niejasne.

Lex też jest ciekawy - komentarze, orzeczenia, tezy z piśmiennictwa, doktryna, sporo wyroków z wytłuszczonymi sentencjami i gł. punktami uzasadnienia. To, co tygryski lubią najbardziej.

Co do ustaw, to korzystam z ISAPu. Sobie... "ekipa" zrobiła poligon rzucania weń kamieniami przy okazji ACTA , więc raz na 3-4 godziny jedną udało mi się ściągnąć, ale prócz tego, jest bardzo dobrze.

Czasem jednak bierze mnie zwyczajna ochota, by w dane zagadnienie się wwiercić, doczytać, pomyśleć, co czasem może zająć parę godzin. Gł. sprawy praktyczne, ale też prawne absurdy :P

Edytowano przez behemort
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy się dużo uczę...? Eeech, to bardzo względne pojęcie, mam w 70% praktyczne studia, a że lubię siedzieć w domu i malować/rysować/robić zdjęcia, to owszem, można powiedzieć, że się dużo uczę i męczę profesorów nieobowiązkowymi pracami domowymi. Za to historia sztuki mnie po prostu usypia na wykładach, więc jest od sesji do sesji na zakuwanie i ściągi. I internet- najlepszy przyjaciel studenta. Już nie mówię o mailu, na którym są notatki, ale fajnie czasem sobie uzupełnić wiedzę albo zobaczyć obraz tego czy innego malarza. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy w ogóle dużo się uczycie sami, czy raczej "od sesji do sesji"?

Do tej pory moje wspaniałe chęci systematycznej nauki i regularnego powtarzania materiału z wykładów spaliły na panewce, ale powiedzmy sobie szczerze - politologia nie jest jednym z najbardziej wymagających kierunków :D Wyczekałem do ostatniej chwili i na wszystkie egzaminy uczyłem się na dzień, góra dwa przed i udało się całość zdać w pierwszych terminach bez kampanii wrześniowej co mnie cieszy. Poza tym przez cały pierwszy rok liczbę kolokwiów/sprawdzianów przed sesją mógłbym policzyć na palcach jednej ręki ;p

Dużo korzystacie z internetu, staracie się szukać dodatkowych informacji?

Akurat w moim wypadku i ze względu na to czym planuję się zajmować w przyszłości bycie na bieżąco z sytuacją na świecie jest niemalże wymagane. Jednakże już od jakiegoś czasu odpuściłem sobie TV zaglądając regularnie na strony internetowe BBC, CNN itd ;) Nie chodzi tylko o wchłanianie informacji, ale samodzielne analizowanie jej, układanie w szerszy obraz, przewidywanie co może dalej z tego wyniknąć itd. a nie zdawanie się na komentarze dziennikarzy i innych, czasami wątpliwej jakości, ekspertów.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Apropo nauki, ja się uczę bardzo regularnie ze względu na fakt iż przez pierwszy rok praktycznie na każdych laborkach była wejściówka. Kto nie umie to wypad przy czym 3 niezaliczenia są już nie do odrobienia. I tak praktycznie z każdym przedmiotem. Na wykłady zawsze chodzę bo jestem słuchowcem i jakieś 60% umiem potem z tego co facet gadał.

Z internetu off course korzystam do nauki i to głównie programowania.

A jedyne przedmioty których nie trawie i zaliczam z nauką tylko przedsesyjną to elektroniki wszelakie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może tutaj mi pomożecie. :] Tak więc przechodzę do rzeczy... od września idę do klasy maturalnej..., później czeka mnie wybór studiów. Wraz z nowym CD-Action naszło mnie po raz kolejny na studia związane z informatyką, ale tu pojawia się problem..., bo doszło do mnie, że jak chodzi o informatykę jestem totalnym żółtodziobem... czy to przekreśla moje szansę na tym kierunku czy mam jeszcze szansę nadrobić zaległości, jak tak to jak zacząć?

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Idąc na studia informatyczne nie musisz umieć programować, ale musisz umieć matematykę. I to dobrze.

Wiedza z informatyki bardzo się przydaje, bo wykładowcy często idą z tematem szybko i nie przejmują się, czy wszyscy zrozumieli.

W rok można nauczyć się bardzo dużo, ale tak jak mówię - najpierw matma.

Nauka informatyki ? Zależy co cię interesuje, warto zacząć uczyć się programowania przed rozpoczęciem studiów.

C++:

"Symfonia C++" Jerzy Grębosz

"Język C++" Bjarne Stroustrup

Python

http://www.pyschools.com/

Algorytmika:

pl.spoj.pl

main.edu.pl

ki.staszic.waw.pl

Edytowano przez Hakken
  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

@opti

Dam ci cytat wypowiedzi studenta drugiego roku informatyki, z którym rozmawiałem:

Cześć,

sorry za zwłokę w odpowiedzi, dopiero zauważyłem pytanie. Szczerz mówiąc laptop nie jest Ci w ogóle potrzebny - na wykładach można notować na nim lub na kartce, jest całkowita dowolność za to na laboratoriach pracujecie na uczelnianych komputerach. Równie dobrze możesz pieniądze wydać na stacjonarkę. Tak więc nie jest aż tak bardzo potrzebny i spokojnie powinieneś dać sobie radę bez niego (ale jakiś komputer MUSISZ mieć i nie ulega to wątpliwości, chociaż pracować na nim będziesz głównie w domu).

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Opti

Powiem tak: całe moje mieszkanie (a jest nas 4) ma laptopy i chyba nikt tego nie żałuje, bo każde z nas na weekend jeździ z Krk do domu i zabiera komputer ze sobą, a stacjonarnego ciężko by Ci było tak co tydzień wozić. Poza tym chopaki chodząc na AGH zabierają laptopa ze sobą i jak mają przerwy między zajęciami po 1h-2h to siadają sobie wygodnie w fotelach i odpalają naukę bądź gry. Mi się laptop przydał na zajęciach z technologii informacyjnej, nie musiałam siedzieć na upośledzonych komputerach uczelnianych (i mogłam grać w Skyrim, jak nikt nie patrzył xD). Poza tym, jak nie będziesz miał internetu na mieszkaniu to laptopa pakujesz do plecaka i szukasz hotspota. Generalnie laptop to cudo, bo możesz go ze sobą wszędzie wziąć, jest lekki i w ogóle, jestem na tak. :))

Aczkolwiek zgadzam się z przedmówcą, nie jest wymagany na studiach, nikt Ci nie będzie kazał przynosić swojego własnego laptopa na zajęcia.

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że kompa trzeba mieć na 100% i IMO powinien być to laptop wink_prosty2.gif . Możesz go brać do domu bez konieczności zgrywania pisanych właśnie programów na pendrive albo do jakiejś chmury, a na uczelni przyda się żeby oddawać projekty. Projekt niby można oddać na kompie uczelnianym ale może zdarzyć się jakiś zgrzyt i na swoim lapku masz wszystko pewne i działające.

Ja np oddawałem projekt mikroprocesora, mi i mojemu kumlowi na uczelnianych komputerach w ogóle nie działały symulacje. Kumpel się tłumaczył, że w domu było ok (oczywiście prowadzącego to nie interesowało) i dostał 2, a ja pokazałem wszystko na swoim laptopie i dostałem ocenę adekwatną do pracy.

Edytowano przez Civril
  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja przez pierwsze 2 lata żyłem tylko z blaszakiem, no i były może ze dwie czy trzy sytuacje przez ten okres, kiedy dało się to odczuć. Potem sobie kupiłem netbooka i w sumie poza prezentacjami na seminarki, kilka razy go użyłem, żeby na nim prezentować śmigający kod. Na co dzień tego nie nosiłem, bo należę do wyznawców lekkotorbizmu - nie widzę celu w targaniu zbędnych kilogramów tam i z powrotem.

Teraz jakbym miał wybierać to chyba bym się skusił na dokupienie do blaszaka jakiegoś tabletu, wystarczyłoby mi to w zupełności do seminarek, a i wygodnie da się na wykładach po necie pobujać, nawet u tych prowadzących co mają antylaptopowe fetysze. No i lekkie jest dziadostwo.

Jakoś nigdy kult laptopa mnie nie ogarnął, w domu PC jest niezastąpiony, a wracając do rodzinnej mieściny jakbym miał targać jakiegoś 5 kg kosmite to by mi plecy po kilku godzinach wysiadły tongue_prosty.gif

Edytowano przez Lord Hrabula
  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja od roku akademickiego zamierzam udzielać korków z matmy, ale i angielskiego, i nie powiem - taki sprzęt byłby mi potrzebny. Przekonuje mnie również opinia Civrila, dotycząca tych projektów. Choć i Hrabula studiuje informatykę, to nic takiego nie wspomniał. A co z tabletem na studiach? I czemu akurat on przydaje się na seminarkach?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwestia taka, że do seminarki potrzebujesz urządzenia skłonnego odpalić prezentacje na projektorze.

Ja jak wspomniałem po prostu nigdy nie widziałem sensu w tachaniu zbędnego sprzętu na uczelnię. Zgodzę się z Civrilem, że z kompem pod pacha ma się większą pewność, że program startnie na zajęciach, ale ogolnie nie jestem fanem pracy na lapku, co najwyzej wlasnie jakiegos pokazywania czy do przegladania neta na szybko. Zaden lapek nie zastapi mi moich 2x19'' na chacie :P

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wraz z nowym CD-Action naszło mnie po raz kolejny na studia związane z informatyką, ale tu pojawia się problem..., bo doszło do mnie, że jak chodzi o informatykę jestem totalnym żółtodziobem... czy to przekreśla moje szansę na tym kierunku czy mam jeszcze szansę nadrobić zaległości, jak tak to jak zacząć?

Jak bardzo?

Wiesz co to linux, umiesz zainstalować i obsługiwać?

Wiesz chociaż trochę o programowaniu?

Umiesz złożyć komputer?

Wiesz trochę o sieciach, działaniu stron?

Umiesz obsługiwać komputer?

Ja na poważnie, większość Polaków tego nie umie.

Np. wiesz jak usunąć wirusa (format, to zła odpowiedź) ?

Wiesz, jak konfigurować router (nie konkretne dane, ot ogólnie)?

Ba, umiesz go bezpiecznie wykorzystywać (masz jakieś zabezpieczenia na komputerze).

Jak spełniasz powyższe warunki, masz szansę.

Jak np. nie wiesz, jak złożyć komputer, to nie jest to wymagane (ale to Polska, jak Cię zatrudnią jako programistę w średniej firmie, to prędzej czy później, dojdzie do konfiguracji drukarki, złożenia kompa itp - to oczywiście uogólnianie, ale taka wiedza się przydaje, a chyba nie zaszkodzi pozytywnie zabłysnąć, co nie?), jak jednej rzeczy nie wiesz to też się da nadrobić.

W każdym razie...

Radziłbym się zabrać za Symfonię diabelek.gif

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lord Hrabula, ja na chacie mam 1 x19" i oczywiście też je wole od lapka, z tym, że ja dojeżdżam do miasta gdzie studiuje. A Ty przewozisz stacjonarnego kompa co rok do lokum studenckiego, czy mieszkasz w tym samym mieście co uczelnia?

Bo ja z kolei wole sobie wozić lapka zawsze na chate, niż co roku blaszaka do mieszkania studenckiego.

edit:

Radziłbym się zabrać za Symfonię diabelek.gif

A ja za matmę i fizykę a dopiero potem ew. symfonię.

Edytowano przez Civril
  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam jeżeli jest to zły temat, ale mam następujący dylemat: We wrześniu rozpoczynam 3 rok nauki w LO (Z rozszerzoną matematyką/fizyką/informatyką w liczbie godziny 5-2-2). Z matematyką bywa różnie u mnie ale ogólnie daję sobie radę (Czasami przed sprawdzianem biorę korki) i miałem 3 (Ta ocena jest jak na ocenianie nauczyciela mojego wysoka). Z fizyki ledwo zdałem, ale jakoś daję sobie radę, a z informatyki jest raz lepiej, a raz gorzej (Nie interesuje mnie pisanie rozszerzenia z tego przedmiotu). Mam zamiar pisać rozszerzoną maturę tylko z matematyki (Myślałem też nad geografią). Interesują mnie studia w politechnice (Krakowskiej). Czy sama matura z matematyki wystarczy? Czy trudno będzie się tam dostać? Proszę o porady.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

W tym roku zaczynam studia na UW. Bardzo się ciesze, że udało mi się tam dostać, jednak tuż przed rozpoczęciem roku szko... akademickiego mam kilka pytań związanych z rejestracją żetonową, wydziałową, systemem USOS (czy jakoś tak). Jestem kompletnie zielony w tym temacie, jeszcze niedawno nie wiedziałem nawet, że coś takiego istnieje i mam nadzieję, że rozwiejecie moje wątpliwości :)

Niedługo będę musiał rozpocząć rejestrację żetonową. Na ulotce, którą dostałem po złożeniu świadectwa maturalnego jest napisane, że dysponuję żetonami na w-f, lektoraty oraz przedmioty uniwersyteckie. Jak powinienem wykorzystać tę "walutę"? Czy istnieje obowiązek, by wykorzystać wszystkie żetony od razu w pierwszym roku czy też należy nimi rozporządzać stopniowo? Z tego, co udało mi się dowiedzieć (strony internetowe poświęcone temu są strasznie zagmatwane), nie wyrobiłbym się czasowo, gdybym wykorzystał wszystkie żetony...

Co to są punkty ECTS? Jak je uzyskać? Czy nimi też, tak jak żetonami, płaci się za możliwość zdawania egzaminu?

Być może pytania są śmieszne i trywialne, ale nie chcę na samym początku studiów nie wypełnić moich zobowiązań. Bardzo proszę o pomoc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak powinienem wykorzystać tę "walutę"? Czy istnieje obowiązek, by wykorzystać wszystkie żetony od razu w pierwszym roku czy też należy nimi rozporządzać stopniowo?

Na kartce, którą dostałeś po złożeniu dokumentów, powinieneś mieć napisane, w jakim czasie i na ile punktów masz zaliczyć oguny, WF i lektoraty. Chodzenie na te pierwsze możesz sobie na spokojnie rozłożyć na całe studia I stopnia, a WF, o ile dobrze kojarzę, trzeba zaliczyć w przeciągu 2 lat (lepiej sprawdzić). Żetonów jest dużo, ale wydawanie wszystkich to kiepski pomysł, bo 1) są one przeznaczone też na studia II stopnia, 2) jak dobrze je rozdysponujesz, to za oguny starczy najwyżej ponad połowa. smile_prosty.gif

Co to są punkty ECTS? Jak je uzyskać? Czy nimi też, tak jak żetonami, płaci się za możliwość zdawania egzaminu?

Są to po prostu punkty, które dostaje się po zdaniu danego przedmiotu (zaliczenia, egzaminu). Jest określone, ile ogółem potrzeba, żeby zaliczyć rok - osobiście jednak niespecjalnie się tym przejmowałem, bo i tak trzeba zdać wszystko, a i liczba przedmiotów jest wystarczająca. wink_prosty.gif W USOS-ie przy każdym przedmiocie z osobna będziesz miał napisane, ile punktów ECTS jest za niego, co ma szczególne znaczenie przy tych dodatkowych.

Edytowano przez Knight Martius
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niby sam miałem rejestrację żetonową, ale problem w tym, że na UW może to wyglądać trochę inaczej i właśnie nie wiem jak wygląda sprawa z limitami, sam opierałem się na wiedzy kolegów i koleżanek z roku, którzy rzucali informacjami na fejsbuku jak coś się pojawiało :D Natomiast co do punktów ECTS to dostajesz je za zaliczanie przedmiotów i nie mają nic wspólnego z możliwością zdawania egzaminu. To drugie najczęściej, jeśli już, to zależy od zaliczonych ćwiczeń o ile takie przedmiot je posiada ;p

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na kartce, którą dostałeś po złożeniu dokumentów, powinieneś mieć napisane, w jakim czasie i na ile punktów masz zaliczyć oguny, WF i lektoraty.

Niestety, nie ma tam takiej informacji. Mam wypisaną jedynie ilość żetonów do wykorzystania.

Chodzenie na te pierwsze możesz sobie na spokojnie rozłożyć na całe studia I stopnia, a WF, o ile dobrze kojarzę, trzeba zaliczyć w przeciągu 2 lat (lepiej sprawdzić).

Sorry, ale jeszcze nie przestawiłem się na język studencki tongue_prosty.gif Oguny, to przedmioty ogólne, tak? Właśnie przeglądałem, jakie przedmioty są w ofercie uczelni i jest ich naprawdę sporo przy bardzo dużym zróżnicowaniu tematycznym.

Czy jako student wydziału polonistyki mogę uczestniczyć np. w zajęciach z psychologii? Wydaje mi się, że tak, zresztą wynika to z samej nazwy (ogólnouniwersyteckie).

Żetonów jest dużo, ale wydawanie wszystkich to kiepski pomysł, bo 1) są one przeznaczone też na studia II stopnia, 2) jak dobrze je rozdysponujesz, to za oguny starczy najwyżej ponad połowa. smile_prosty.gif

Innymi słowy: żetony mam na kilka lat, a nie tylko na pierwszy rok? ;] Pytam, bo pierwsza rejestracja żetonowa odbyła się w czerwcu, przed ogłoszeniem wyników rekrutacji i najciekawsze zajęcia są już zajęte w tym roku akademickim.

W USOS-ie przy każdym przedmiocie z osobna będziesz miał napisane, ile punktów ECTS jest za niego, co ma szczególne znaczenie przy tych dodatkowych.

Powinienem zatem patrzeć również na przedmioty ogólnouniwersyteckie również pod względem przyznawanych ECTS-ów? Im więcej do zdobycia (za jak najmniejszą cenę żetonów), tym lepiej dla mnie, gdyż istnieje większe prawdopodobieństwo, że uda mi się zdobyć większą ilość tych punktów, a zarazem przekroczyć wymagane minimum dające mi promocję na kolejny rok (uff...!)?

Niby sam miałem rejestrację żetonową, ale problem w tym, że na UW może to wyglądać trochę inaczej i właśnie nie wiem jak wygląda sprawa z limitami,

Przeczytałem gdzieś, że na niektórych uniwerkach rejestracja żetonowa połączona jest z r. wydziałową. Natomiast na UW są oddzielne serwery. Dodatkowo muszę założyć maila na jednej ze stron.

Sorry, że was męczę czymś, co za miesiąc dla mnie również będzie oczywistością (mam nadzieję,,,), ale nigdy nie byłem mocny w sprawach techniczno-organizacyjnych.

Przeglądając strony UW-ego dowiedziałem się, że zanim dostanę się na lektoraty będę musiał napisać internetowy test z języka. Jeżeli dobrze rozumiem, to po zapisaniu się na lektorat przyślą mi jakiś link i termin egzaminu, tak?

Swoją droga dlaczego rejestracja wydziałowa trwa do połowy października, skoro zajęcia rozpoczynają się pierwszego?

A, poruszę jeszcze sprawę, której nie lubię, ale ponoć jest potrzebna do przeżycia. Jedzenie... Korzystacie ze stołówek uniwersyteckich, jakichś jadalni na mieście, czy sami eksperymentujecie w kuchni? Co opłaca się najbardziej cenowo i (w jakimś tam stopniu, oczywiście wink_prosty.gif) jakościowo?

EDIT: Rejestracje wydziałowe i żetonowe przebiegają na zasadzie "kto pierwszy ten lepszy". Z waszego doświadczenia: dużo osób rejestruje się od razu czy przybiega to raczej wolnym tempem?

Edytowano przez Spooky Albert
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli nie lubisz i nie umiesz dobrze sam gotować, najlepszym wyborem pod względem jakości są wysokiej klasy restauracje ;)

Ale generalnie, zajmuje to dużo czasu (bo to nie fast food, muszą to robić od podstaw), no i koszta, raczej nie do przełknięcia dla studenta.

Z kolei fastfoody - jakość g. ceny też niskie nie są.

Z alternatyw, pewnie znajdzie się jakaś mniejsza restauracja/budka z kebabem, w której jest smaczne i zdrowe jedzenie za niewielką cenę. Ja np. miło wspominam taką mała grecką restaurację, nie czekało się specjalnie długo, drogo nie było, a smacznie było - pewnie kwestia tego, że niektóre greckie dania, maja np. to same ciasto, więc mogą je robić w większych ilościach przed otwarciem - ale to oczywiście tylko parę godzin bytu ciasta.

Najlepiej czasem wiadomo, wyjść do takiej knajpki ze znajomymi, a tak, to robić samemu w domu (są rzeczy, które można szybko zrobić - np. kupujesz dobrej jakości ciasto na tortillę, przygotowujesz warzywa, mięso - po 45 minutach gotowa duża porcja smacznych Tortilli).

Jeszcze napomknę o największej wadzie "amerykańczyków" (fast foodów) - IMO, studia często są i tak dużym wysiłkiem dla organizmu (nieprzesypiane noce, dużo wysiłku umysłowego), nie ma co się katować tymi wytworami "żarcio-podobnymi".

Chyba dla paru lat życia więcej, warto poświęcić (w ogólnym rozrachunku) kilkaset godzin?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...