Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

LordArthasMenethil

"Władca Pierścieni" ("The Lord of the Rings"), J.R.R. Tolkien

Polecane posty

Z tego co pamiętam, historia świata też nie jest jakoś zbyt dobrze opisana, a Tolkien krótkimi tekstami potrafi przedstawić duży jej fragment.

Nie, nie, nie! Co do POWYŻSZEGO -- absolutnie się nie zgadzam.

Czy to, że Tolkien wzorował się na mitologiach, daje mu niepodważalny tytuł najlepszego kreatora świata w historii fantasy? Moim zdaniem nie. Nie ujmuję tutaj ani jemu, ani jego fanom (do których też należę). Tolkien zrobił coś ponadprzeciętnego i można jego dzieło kochać, ale Martin też stworzył wspaniały świat. Różnica polega na tym, że Tolkien skupił się właśnie na świecie, który stworzył, a u Martina historię tworzą bohaterowie.

A ta historia jest podawana "pomaluchu" - tu słówko powiedziane przez jednego - tu ta sama rzecz, ale oczami innego (i inaczej) - tutaj fragment historii wojny z Szalonym Królem oczami jakiegoś Starka - tutaj to samo, ale oczami jakiegoś zwolennika Targaryenów.

Moim zdaniem to dodaje wiarygodności tej historii, która - fakt - nie jest tak obszerna jak w Śródziemiu, ale dużo atrakcyjniejsza w odbiorze niż garść suchych, niepodważalnych (bo przedstawionych przez bezstronnego narratora) faktów.

Canavan nie czytałem i czytając kolejne opinie raczej nie zamierzam, cytując "są setki lepszych tytułów do przeczytania".

Nie setki, a tysiące :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Możliwe, fanem Martina nie jestem i nie czytałem jego powieści po kilka razy jak Tolkiena... Tak czy inaczej jeśli miałbym porównywać co mogę powiedzieć o Śródziemiu a co mogę powiedzieć o "świecie Pieśni Lodu i Ognia" to Śródziemie zdecydowanie wygrywa. Fakt, że WP nie ma tak wielowątkowej i złożonej fabuły jak PLiO ale aż nasuwa się powiedzieć "co za dużo to nie zdrowo". Jak dla mnie jest tego przy dużo, zwłaszcza, że część wątków nie jest kończona a dokładane są nowe. Co do bohaterów zgodzę się, że Martin wygrywa, ma naprawdę szeroką paletę barwnych i zróżnicowanych postaci, Tolkien znowuż tworzy postaci stereotypowe ale prawie każda coś symbolizująca. Tak półżartem, bohaterów PLiO można określić jednym słówkiem - DEAD. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historia Śródziemia jest stokroć bardziej rozbudowana - nie zaprzeczam, bo to fakt niepodważalny.

Historia PLiO ogranicza się w gruncie rzeczy do rebelii Roberta Baratheona plus odrobina drobnych historyjek zza Narrow Sea i oczywiście legendy opowiadane w innych miejscach Siedmiu Królestw. Ale myślę, że to logiczne - to, że tak niewiele wstecz książka opowiada. Jeżeli narratorami tych "historycznych wspominek" są bohaterowie książki, to mogą wiedzieć tylko tyle, ile się dowiedzieli. Poza maestrami, którzy historię studiują, mieszkańców Westeros nie interesuje, co było w zamierzchłych czasach. Skupiają się na "tu i teraz". Cóż - takie czasy :D

Tolkien i jego Śródziemie to - że tak się wyrażę - inna bajka. Samo prowadzenie czytelnika po kartach powieści definiuje sposób przedstawiania historii świata. Występuje tu narrator wszechwiedzący, który podaje wszystko na talerzu (nie jest to wada, a raczej cecha). A bohaterowie w ogóle przykładają wagę do historii, jest dla nich ważna.

Co do bohaterów PLiO i tego jak ich nazwałeś - często gęsto sami się proszą o swój los :D Ale o tym można by gadać i gadać, a w końcu to nie jest temat na to przeznaczony ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieco późno, ale wreszcie efektywniej zabrałem się za dzieło Tolkiena. Na razie mam za sobą jedynie Drużynę Pierścienia, ale chciałbym szybko spisać swoje wrażenia po przeczytaniu tej powieści.

Książka napisana jest bardzo przyjemnym stylem. Opisy podobały mi się. Postacie, choć niezbyt głębokie, były różnorodne. Na plus również świetnie przemyślany świat, subtelnie wpleciony w całość humor oraz fabuła (choć to jedynie jej część). Gorzej jest z dialogami oraz dłużyznami, które dominują w powieści. Choć w Drużynie Pierścienia jest kilka ciekawszych momentów (np. cała przeprawa przez Morię) całość często nuży, a do spotkania Toma Bombadila (bodaj okolice 100 strony) akcja brnie jak flaki z olejem. Należy jednak pamiętać, że to zaledwie 1/3 całości, a i tak jest porządnie. 8/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Dalej będzie lepiej.W Dwóch Wieżach dzieje się już o wiele więcej. Co do dłużyzn się zgodzę, dużo tego zwłaszcza w Powrocie Król. Ale trzeba przyznać gdy głowa ci lekko opada, Tolkien umieszcza coś co od razu cię budzi, by potem powtarzać ten schemat. Ciężko mi powiedzieć czy widać to po postaciach już od pierwszych 2 ksiąg ale bohaterowie wbrew pozorom są bardzo rozbudowani.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choć w Drużynie Pierścienia jest kilka ciekawszych momentów (np. cała przeprawa przez Morię) całość często nuży, a do spotkania Toma Bombadila (bodaj okolice 100 strony) akcja brnie jak flaki z olejem.

Czy ja wiem... Spójrz sobie na listę rozdziałów, a zobaczysz że Drużyna całkiem szybko idzie, poza tym, jakby się w to zagłębić, to każdy rozdział zawiera jakieś ważne wydarzenie. Jasne, sam początek w Shire może być nieco nudny, ale dla mnie to zawsze była mocna część tej książki, bo dawała nam ważne spojrzenie na hobbitów i na to czym są.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wreszcie zdołałem przeczytać wszystkie sześć ksiąg zawartych we Władcy Pierścieni. Pora więc podzielić się krótkimi wrażeniami.

Uwaga, spoiler na spoilerze.

Nim post ten zmieni się w niewyobrażalnie długą listę zarzutów przeplatanych narzekaniami wszelkiej maści, napiszę o niewątpliwych zaletach tej powieści. Świetna fabuła, rewelacyjnie przemyślany świat, w którym osadzona jest akcja, przyjemny styl, klimat i epickość, to tylko niektóre z jej atutów. Władca jest książką niezwykle zróżnicowaną, wypełnioną szalenie klimatycznymi fragmentami (Moria, Minas Tirith, spotkanie z Entami). Spokojniejsze momenty co chwilę przeplatają się z długimi podróżami, monumentalnymi (choć w większości dość niedokładnie opisanymi) bitwami i umykaniem kolejnym wielkim niebezpieczeństwom. Bardzo spodobało mi się również ukazanie wielu ważnych wydarzeń z różnych perspektyw, co pozwoliło mi lepiej zrozumieć i "zobaczyć" opisywaną sytuację oraz przedstawienie nieprzyjaciela jako władcy państwa, będącego swego rodzaju monarchą władającym potężną armią, a nie kolejnym randomowym przywódcą piekielnych legionów. Tolkien nie zapomina również o dystansie do swojego dzieła, więc nie raz uśmiechnąłem się podczas lektury.

To tera leco hejty.

Pomimo to Władca Pierścieni jest powieścią pełną dłużyzn, która często mnie nużyła. Choć jest tu wiele postaci będących prawdziwymi perełkami (np. Gandalf, Drzewiec, Denethor), występują one obok masy nudnych, nieciekawych i irytujących bohaterów (np. Eowina, Frodo, Aragorn). Trudno było mi utożsamiać się tu z kimkolwiek. Kolejny mój zarzut, wiele ogromnie ważnych wydarzeń ukazanych jest wręcz kameralnie, więc czytelnik nie śledzi ich z uwagą, na jaką zasługują. Taka bitwa o Helmowy Jar aż prosi się o dokładniejszy opis. Ukoronowaniem tego wszystkiego jest końcówka, przypominająca zakończenie bajki dla dzieci (takiej z morałem i tym całym infantylnym stuffem). Wszyscy złoczyńcy umierają, a każdy pozytywny bohater otrzymuje swój osobisty happy end (poza elfami, które nikogo nie obchodzą), ponadto dostajemy okropny wątek romantyczny zamknięty w jednym rozdziale oraz jakąś bezsensowną bitwę o Shire, którym zawładnęła tyrania. Poważnie, to po to piszemy tysiąc stronicową powieść o epickiej walce wszystkich zrzeszonych plemion z pradawnymi siłami ciemności o losy całego świata, żeby potem poświęcić trzydzieści stron na jakieś drobne starcie hobbity vs. zbóje Sarumana?! Byłem wstrząśnięty, że tak dobra powieść została zwieńczona w tak absurdalny i okropny sposób.

Niemniej Władca Pierścieni wciąż jest dość fajną książką, ale dla mnie był również gigantycznym zawodem. Spodziewałem się czegoś poziomie na fenomenalnego Hobbita, a otrzymałem powieść, której nie mogę wystawić oceny wyższej niż 7/10.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

First things first - SPOILERY! Ogarnij je nieco, psujesz zabawę tym którzy chcą tą książkę jeszcze przeczytać.

Uwaga, spoiler na spoilerze.

-.-

Taka bitwa o Helmowy Jar aż prosi się o dokładniejszy opis.

A ja za to uważam że opis jest wystarczający. W końcu to książka przygodowa a nie bitewna.

Owszem, ale była to ogromna bitwa, która niewiele ustępowała tej o Minas Tirith, a wypadła przy niej niczym potyczka kilku osób.

To by było dopiero kretyńskie zakończenie - skopać tyłek Saurona i zastać zarżniętym na progu własnej nory.

Nie zrozumiałeś mnie. Cały rozdział poświęcony porządkom w Shire uważam za absurdalny i niepotrzebny. Jeśli chcesz wiedzieć jakie zakończenie w pełni by mnie usatysfakcjonowało, proszę bardzo: Frodo (z Samem lub bez) umiera po ukończeniu swojej misji, zostawiamy jeden rozdział na to, żeby wszyscy nacieszyli się zwycięstwem i koniec. :3 Niestety czytelnicy nie mogą wybierać zakończeń czytanych przez siebie książek.

Fenomenalny "Hobbit", przeciętny "Władca Pierścieni"... Pokrętna logika

>traktowanie kwestii gustu jako logiki

Jeśli wolisz kisiel od budyniu to ni umisz into logika!!!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Darth

Frodo nie mógłby umrzeć bo zmieniłoby to wymowę powieści. On jest tu traktowany jako swoisty "zbawiciel", a jego odpłynięcie do Amanu ma nawiązywać do Wniebowstąpienia. Sam Valinor to odpowiednik Raju - niegdyś dostępny dla wszystkich ale przez grzech został zamknięty.

Jeżeli Tolkien cię zainteresował na tyle aby zgłębiać go dalej to polecam jak najprędzej zabrać się za Sillmarillion.

A z racji zakończenia polecam też przeczytać "Nowy Cień" - pierwszy rozdział kontynuacji Władcy Pierścieni, którego Tolkien niestety nie zdołał skończyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Frodo nie mógłby umrzeć bo zmieniłoby to wymowę powieści. On jest tu traktowany jako swoisty "zbawiciel".

Naprawdę męczy mnie czynienie z bohaterów zbawicieli. Ten motyw jest aż nazbyt popularny.

Nie uważasz że to by spłyciło całą książkę? "Zabiję głównego bohatera dla zasady"

No tak, niech lepiej każda pozytywna postać przeżyje (mimo iż otarła się o śmierć), a każdego antagonistę spotka kara. Tak jest o wiele lepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ten motyw jest aż nazbyt popularny.

Wymień mi fantasy z tym motywem przed Tolkienem, a chociaż Le Guin. Bo odnoszę wrażenie, że oceniasz to pod kątem kolejności przeczytanych pozycji, a nie kolejności wydanych pozycji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skłoniłbym się raczej do teorii, że Tolkien nie uśmiercał postaci, bo mógł planować kontynuację. Swoją drogą panuje obecnie moda na uśmiercanie co ważniejszych bohaterów (jakby to dodawało im autentyczności). Bohaterowie Trylogii są często opanowani tymi samymi namiętnościami co zwykli śmiertelnicy, jednak nie dają się przez nie pogrążyć. Według mnie to spory plus dla oryginalności postaci. Dla porównania sugeruję przeczytać Kroniki Czarnej Kompanii, również klasyk fantastyki, gdzie autor mimo ponurego i ciężkiego klimatu nie uśmierca bohaterów tak lekką ręką jak Martin, co w żadnym stopniu nie wpływa na jakość powieści.

Powieści z "zbawicielami" również nie ma tak wiele, a zawsze też są blaski i cienie dobrych zakończeń. W Trylogii jest motyw przemijania, a w przypisach można trafić na dalszy opis wydarzeń.

Co do Froda:

Uważasz, że powinien zginąć tak po prostu? Wtedy cała fabuła urwałaby się dokładnie na jego śmierci. Ciężko krytykować postać wokół której cała powieść jest zbudowana. To tak jakby marudzić na to, że Geralt w Sadze o wiedźminie

"ginie" w ostatniej książce, a nie np. w połowie

A ostatni rozdział o Shire został napisany, ponieważ

autor musiał coś zrobić z Sarumanem po jego wyzwoleniu z Isengardu, czyż nie? Byłoby zdecydowanie nie na miejscu, gdyby Tolkien tak po prostu go olał. No i przez praktycznie 3/4 powieści Hobbici marzą o powrocie do swojego ukochanego Shire.

Według mnie dłużyzn w opisach również nie ma tak wiele. To były inne czasy, inny styl pisania prozy. Dłużyzny to były w "Potopie" tongue_prosty.gif Nie wspominając o tym, że Tolkien niesamowicie operował słowem przy opisach krajobrazu czy bitew. Polecam przeczytać to dzieło w oryginale.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Nie mógł a planował na pewno. Z tego co wiem Christopher Tolkien mówił kiedyś, że posiada wiele notatek i szkiców przestawiających sequele WP. Jak na razie zebrał tylko Nowy Cień bo był najobszerniejszy i najbardziej czytelny. Wiadomo też, że Tolkien wrócił do prac nad Nowym Cieniem tuż przed śmiercią.

Co do Kronik, to niektórych bohaterów uśmierca w nazbyt nielogiczne sposoby @_@

Jak już mówiłem "Władca pierścieni" był pisany ku pokrzepieniu serc

Szczerze to spotykam się pierwszy raz z takim stwierdzeniem.

nie były czasy na bardziej skomplikowaną literaturę

Odpowiedni czas jest zawsze, nie zawsze ludzie potrafią to docenić. Książki nie umierają a wiele tytułów zyskuje sławę wiele lat po śmierci pisarza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tolkien oficjalnie się wypowiadał, że nie nawiązywał książki do wojny w żaden sposób. Wiele motywów z książki pochodzi głównie z czasów jego młodości, jeszcze sprzed wojny.

Nie wierzę żeby Tolkien nie pisał książki żeby ludzie którzy ją przeczytają mogli w niej jasno odebrać przekaz "dobro zawsze zwycięża". Bez problemu można odróżnić w książce dobrych i złych,

z każdych tarapatów bohaterowie wychodzą obronną ręką (nawet Frodo przy spotkaniu z Szelobą jakoś przeżywa)

Gdybyś przeczytał Silmarillion wiedziałbyś, dlaczego właśnie tak, a nie inaczej musiał przedstawić bohaterów.

Co do Kronik: To biorąc pod uwagę konstrukcję świata te śmierci nie są tak nielogiczne jak się mogą zdawać. Zwłaszcza, gdy jakaś postać "wraca zza grobu" :P Weźmy poprawkę na to, że Schwytani nie są normalnymi ludźmi według żadnej miary.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy nie nawiązywał, ale ja słyszałem coś wprost przeciwnego, że pomysł na książkę zrodził mu się jak siedział w okopach podczas I wojny światowej i widział tam mnóstwo cierpienia i śmierci wśród młodych ludzi, którzy tam pojechali. Jeden z jego przyjaciół zginął na froncie. Tutaj zgadzam się, ze nie chodziło mu o II wojnę światową, ale o swoje przeżycia z pierwszej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeżycia , cierpienie i uczucie bezsilności - zgadzam się. Widać to podczas podróży przez Mordor. Jednak dwubiegunowość powieści jest konsekwencją tego, co założył tworząc uniwersum w Silmarillionie, który zaczął już w 1917 roku. Potem dodawał tylko nieliczne poprawki. Trzeba mieć na uwadze, że Tolkien historię Śródziemia i Vardy brał pod uwagę jako całość i nie ma przesłanek ku temu, by miał zamiar ją definitywnie kończyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...