Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Szkoła III

FERIE  

237 użytkowników zagłosowało

  1. 1. W ferie będę...

    • Zakuwać
      33
    • Grać na kompie
      141
    • Sanki/narty/ślizgawka
      35
    • Bim Bam Bom
      19
    • Polować w tundrach na antylopy
      29
    • Grać w gałę na śniegu
      14
    • Coś innego (napisz, co)
      11
    • Jakie ferie...?
      21
    • Jestem studentem (studentką) i nie chcę czytać o żadnych feriach!
      25
    • Hejaho na dacho!
      47


Polecane posty

Ja się chwalić nie będę bo nie ma czym ;p

Mam inne pytanie. Czy się ktoś orientuje czy to prawda, że w zeszłym roku w Łodzi na polibudzie takie wysokie progi były na infe na wydziale FTIMS? 900-950 punktów?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patrząc na dyskusję tutaj, muszę powiedzieć jedno - wyniki z matur o niczym nie świadczą, a to, jak Wam pójdzie na studiach, jest zupełnie inną kwestią. Mówię to na podstawie własnych doświadczeń na polibudzie - ludzie z wynikami z matmy czy fizy w okolicach 50-70% często potrafili lepiej się odnaleźć na studiach niż ci z ponad 90%. Oczywiście, to nie działa też tak, że im mniej, tym lepiej tongue_prosty.gif Zresztą, sami zobaczycie, że matura to nic takiego, jeśli ma się zamiar nabyć wyższe wykształcenie.

Aha - w zasadzie cały materiał matmy na maturę jest o kant kuli potrzebny (świadomie bezsensowny frazeologizm - prezentację o przysłowiach miałem, mogę cool_prosty.gif) na samych studiach, gdzie matma zaczyna się od pojęć granic funkcji itp. W niektórych liceach to jest nawet nieruszone, co nie przeszkadza w uzyskaniu setki z majcy tongue_prosty.gif Z fizyką zresztą jest podobnie.

@down - jasne. Matura służy w zasadzie tylko do tego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że teraz strzelę sobie w stopę, ale wg mnie powinny być wstępne egzaminy na studia. Byle debil może dziś mieć maturę, i byle debil może się dostać np. na sinologię na UW. A wszystko dlatego, iż lepiej wstrzelił się w klucz odpowiedzi niż osoba, która czuje do tego języka miłość i powołanie.

Przykład: mam np. tatę z Norwegii i chiałbym iść na filologię norweską (bo znam język i kulturę tego kraju od urodzenia...). Ale niestety! Nie pójdę, bo maturę mam z rozszerzonej matmy i fizyki...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, opti, obecne procenty mają znaczenie raczej tylko na papierze, przy przyjęciu na studia. Kiedy ja zdawałem maturę, wydawała mi się ona raczej łatwa (historia, WOS, geografia - matematyka jeszcze mnie ominęła diabelek.gif ), ale teraz, z roku na rok, staje się ona wręcz prostacko prosta (mam na myśli głównie wymienione przedmioty)! Wyniki rzędu + 90% to teraz (jak czytam) norma, ale brutalna prawda jest taka, że spora część abiturientów może odbić się od zupełnie nowej, przerażającej umiejętności wymaganej przez uczelnie - analizy, oceny, kreatywnego myślenia.

Wiele poznanych przeze mnie na studiach osób spotkało się w szkołach średnich ze stwierdzeniem (ze strony kadry nauczycielskiej), że studia nie są dla każdego, że trzeba sobie na nie wcześniej zapracować - mam na myśli pewien poziom intelektualny). Większość osób wykładających na uniwersytetach, w przypadku przytoczenia takiej wypowiedzi, wybucha śmiechem. Na studia dostać się może obecnie praktycznie każdy, ale (w przypadku porządnej uczelni) sztuką jest szybka adaptacja do nowego typu traktowania przez Sekretariat. Nie zapomnę reakcji jednego z profesorów, na bodaj pierwszym jego wykładzie. Powiedział Rozejrzyjcie się. Każdy rok będzie redukował tą populację o połowę.

I, na Odyna, miał racje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W porównaniu do matury sprzed 10 lat, te dzisiejsze są naprawdę proste, choć np. tegoroczna z fizyki była znacznie trudniejsza niż ta rok i dwa lata temu.

O ile jeszcze na maturze z matmy i fizyki trzeba mieć wiedzę i potrafić coś policzyć, pomyśleć, o tyle maturka z historii i polskiego, gdzie główną atrakcją jest napisanie wypracowania, to czysty totolotek. Albo trafimy w klucz, albo nie. I od tego właśnie zależy, czy na studia dostaje się prawdziwy pasjonat i osoba zainteresowana kierunkiem, czy osoba z przypadku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Racja. W sumie, też byłbym chyba za zwiększeniem selekcji przy pomocy czegoś na wzór dawnych egzaminów. Pierwszym krokiem w dobrą stronę może być zmiana formy egzaminu ustnego z języka polskiego, która wejdzie w życie (z tego co pamiętam) w 2015 r. Uczniowie znów będą losować pytania, zamiast przygotowywać prezentacje. Dotychczasowa forma może strasznie zła nie była, ale jakimi słowami określić kogoś, kto miał blisko pół roku na przygotowanie wybranego przez siebie tematu, dopracowanie go w najdrobniejszych detalach, po czym na egzaminie nie osiąga choćby tych siedemnastu czy osiemnastu punktów (wiadomo, może trafić się jakieś niefortunne pytanie)?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do paradoksu matury z polskiego to jestem tego świetnym przykładem. Od gimnazjum na semestr nie miałem oceny wyższej niż 3. Ba, w drugiej klasie technikum nawet miałem 2 na koniec z polaka. A matura? Liczyłem na 40-50%. Miałem 93%. No comment.

Dodam, że akurat tych lektur nie przeczytałem (no dobra, nie tylko tych ;p) jedyne co to oglądałem jakoś w grudniu film "Lalka", który jest mocno przycięty w porównaniu do książki. Czytałem kilka streszczeń kilka dni przed maturą ale akurat nie "Lalki" ani "Ludzi bezdomnych" ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszym krokiem w dobrą stronę może być zmiana formy egzaminu ustnego z języka polskiego, która wejdzie w życie (z tego co pamiętam) w 2015 r.

Dla mnie to rozwiązanie tragiczne. Ale tragiczne, do momentu zmiany kanonu lektur. Odpowiadać na pytania z tak nudnych i bezwartościowych "dzieł" pokroju "Nad Niemnem", czy "Kordiana", "Dziadów" to IMO śmiech na sali. Naprawdę, czas zerwać z tą śmieszną ideą martyrologizmu w polskiej szkole. Pokażmy młodym ludziom, że za granicą też pisali, i pisali DOBRZE.

Dotychczasowa forma może strasznie zła nie była

Była, ponieważ wiele osób kupowało prace. Wielu nauczycieli w momencie matury ustnej dostawało focha, i upupiało świetnie przygotowane prezentacje, "bo tak".

Skrytykowałem właściwie całego Twojego posta i Twoją opinie nt. matury ustnej, więc wypadałoby samemu coś rzucić. Ja widziałbym maturę z polaka najlepiej tak:

a) Pytania do wylosowania, ale dotyczące wiedzy nt. historii literatury, epok, lektur (przy jednoczesnej ich zmianie). Pytania powinny być także z pogranicza wiedzy o psychologii i socjologii, powinno się więcej tego uczyć w szkole. Ciekawe, przydatne, a i w końcu jak ktoś zdaje roz. polski, to m. in. po to, aby iść na te właśnie kierunki

b) Dotychczasowa prezentacja, ale znaczne skrócenie terminu jej oddania. Tematy zostają ogłoszone w połowie lutego, a w kwietniu musimy oddać gotową prezentację, którą nastepnie bronimy przed komisją. Mniej czasu to mniejsze prawdopodobieństwo, iż ktoś zdąży wykupić gotowca u korepetytora.

Co Wy na to? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mniej czasu to mniejsze prawdopodobieństwo, iż ktoś zdąży wykupić gotowca u korepetytora.

Uwierz, że tak zwani "specjaliści" w tej dziedzinie są w stanie przygotować ci pracę w grubo mniej niż miesiąc za odpowiednią kaskę. Nie wiem jak dawniej ale w tym roku ceny za prace wahały się od 80 do nawet 200 złotych.

Dodam, że swoją pisałem sam (bo szkoda mi kasy było wydawać :P) na 4 dni przed MATURĄ. Termin bibliografii był koniec kwietnia, planów ramowych koniec maja (przynajmniej u mnie) ale samą pracę robiłem na 4 dni przed dniem ustnej matury. I zaliczyłem na 80%. Prace będą produkowane tak długo jak długo będzie na nie popyt, a ten wiadomo, że będzie zawsze. Tego nie wyeliminujesz poprzez skrócenie terminów.

Ogólnie też sporo od egzaminatora zależy. Jak mi babka strzeliła 4 pytania o film Władca Pierścieni, i o moje wyobrażenia, którego nawet nie miałem w pracy (jedynie kilka fragmentów z książki (motyw anioła/szatana)) to mogłem jej opowiadać i godzinę na ten temat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ależ ja się z Twoim zdaniem w pełni zgadzam. ;) Sam w liceum tłukłem polski romantyzm jakieś 7 miesięcy, co uważam za czas raczej bezpowrotnie zmarnowany.

Psychologia i socjologia, dodałbym do tego jakieś bardziej rozbudowane elementy logiki, bo styczność z nią na poziomie uniwersyteckim może być dla niektórych humanistów z powołania dosyć bolesna. Takie zmiany powinny być wprowadzane już teraz, ale możliwe to jest raczej w formie stopniowej. Szkoła średnia skutecznie gasi myślenie, co skutkowałoby na tematach takich jak np. dorobek Junga wyjątkowo cichymi zajęciami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwierz, że tak zwani "specjaliści" w tej dziedzinie są w stanie przygotować ci pracę w grubo mniej niż miesiąc za odpowiednią kaskę. Nie wiem jak dawniej ale w tym roku ceny za prace wahały się od 80 do nawet 200 złotych.

Ach, zapomniałem, cwaniaczki znajdą się wszędzie... ;) Paru moich kolegów kupiło prezentację z polskiego, a potem nie dostali nawet 18/20. Zresztą, i tak to się nigdzie przy rekrutacji na studia nie liczy, więc można powiedzieć, że kasa poszła na marne. Chociaż - rodzice dadzą, więc im to wisi.

Ja zaś swoją prezentację robiłem tydzień w ferie, a potem dokańczałem ją w kwietniu. Cały czas konsultowałem się ze starszym kolegą oraz z niziołka, która jest chyba naszą forumową specjalistką w tych sprawach :)

Póki co, rocznik zaczynający naukę w liceum będzie jeszcze bardziej ogołocony z nauki i wiedzy. Przykłady? Zobaczcie przykładowy podręcznik do fizyki dla podstawy (pokazywała nam nauczycielka na lekcji - TRAGEDIA I DNO... Podstawowe błędy, błędy w prawach i twierdzeniach...), twierdzenie Talesa tylko na poz. rozszerzonym. Polska szkoła się stacza, niestety - czasem żałuję, ze nie urodziłem się 10 lat nazad.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Póki co, rocznik zaczynający naukę w liceum będzie jeszcze bardziej ogołocony z nauki i wiedzy. Przykłady? Zobaczcie przykładowy podręcznik do fizyki dla podstawy (pokazywała nam nauczycielka na lekcji - TRAGEDIA I DNO... Podstawowe błędy, błędy w prawach i twierdzeniach...), twierdzenie Talesa tylko na poz. rozszerzonym. Polska szkoła się stacza, niestety - czasem żałuję, ze nie urodziłem się 10 lat nazad.

Trzymajcie mnie...Skończyła się edukacja, zaczęła się debilizacja...

Ja wogóle nie ogarniam tej nowej podstawy naukowej. Zatruwanie życia w szkole poprzez wpychanie nam gdzie się da ogromnej ilości materiału, wciskanie kitu, jaki to egzamin gimnazjalny trudny będzie, że to tylko na wiedzę itp. A tu co się okazuje?

Człowiek, który olał 2 pierwsze lata nauki (no, przyłożyłem już się w trzecim ^^), napisał egzamin na jakieś 75-76 pkt. na 100..

A teraz ciekawe co będzie w liceum. Najgorsze jest to, że JUŻ w drugiej klasie będziemy musieli wybierać przedmioty, jakie będziemy zdawać na maturze...

BTW, raz oglądając wydarzenia polsatowskie, napotknąłem się na reportaż, gdzie pokazują, że część ministrów wogóle nie zagląda do Sejmu :) Oczywiście, w tym Szumilas -_-

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

maturka z historii i polskiego, gdzie główną atrakcją jest napisanie wypracowania, to czysty totolotek. Albo trafimy w klucz, albo nie. I od tego właśnie zależy, czy na studia dostaje się prawdziwy pasjonat i osoba zainteresowana kierunkiem, czy osoba z przypadku.

Oczywiście; chcą, aby wszyscy myśleli w sposób identyczny, tak samo. Nowa matura z polskiego absolutnie nie daje szansy wykazania się wiedzą z historii literatury czy ze znajomości lektur. Na maturze pojawiają się banalne tematy w stylu scharakteryzuj i porównaj postaci. W dodatku na podstawie fragmentów. Uwłaczanie godności ludziom wkraczającym w wiek dorosły (dodajmy - dorosłym na 30%). Matura z polskiego, dawniej jedna z trudniejszych, została dostosowana do najsłabszych.

A to myślenie pod klucz nie wydaje wam się znajome? Zdaje się, że w "Nowym wspaniałym świecie" było coś podobnego. Ale kto tam dzisiaj czyta, przecież to relikt minionej epoki.

Pierwszym krokiem w dobrą stronę może być zmiana formy egzaminu ustnego z języka polskiego, która wejdzie w życie (z tego co pamiętam) w 2015 r. Uczniowie znów będą losować pytania, zamiast przygotowywać prezentacje.

Zgadza się. Niemniej trzeba też pamiętać, że program nauczania jest bardzo zubożały. Tym samym uczniowie będą odpowiadać z błahostek, a nie z ważnych problemów. Poza tym czytałem, że ta matura ustna również ma być oparta, o zgrozo, na fragmentach tekstów.

Dotychczasowa forma może strasznie zła nie była, ale jakimi słowami określić kogoś, kto miał blisko pół roku na przygotowanie wybranego przez siebie tematu, dopracowanie go w najdrobniejszych detalach, po czym na egzaminie nie osiąga choćby tych siedemnastu czy osiemnastu punktów (wiadomo, może trafić się jakieś niefortunne pytanie)?

Mniejsza z punktami z czegoś, co i tak jest głupotą. Najohydniejsze w tym jest, że zdecydowana większość osób kupuje tę maturę. Innymi słowy: większość wkracza w dorosłość za pomocą przekrętu. Na samym wstępie do dorosłego życia pojawia się oszustwo. Mało tego! Rzadko kto czuje, iż jest z tym coś nie tak - demoralizatorstwo.

Dodam, że akurat tych lektur nie przeczytałem (no dobra, nie tylko tych ;p) jedyne co to oglądałem jakoś w grudniu film "Lalka", który jest mocno przycięty w porównaniu do książki. Czytałem kilka streszczeń kilka dni przed maturą ale akurat nie "Lalki" ani "Ludzi bezdomnych" wink_prosty.gif

To chyba trzeba czytać lektury, a nie dawać się powszechnej głupocie? W "Syzyfowych pracach" (lektura już usunięta z kanonu) pokazywano grupy samokształceniowe organizowane z własnej inicjatywy przez uczniów. Czyżby powtórka z rozgrywki się szykuje?

Dla mnie to rozwiązanie tragiczne. Ale tragiczne, do momentu zmiany kanonu lektur. Odpowiadać na pytania z tak nudnych i bezwartościowych "dzieł" pokroju "Nad Niemnem", czy "Kordiana", "Dziadów" to IMO śmiech na sali. Naprawdę, czas zerwać z tą śmieszną ideą martyrologizmu w polskiej szkole. Pokażmy młodym ludziom, że za granicą też pisali, i pisali DOBRZE.

Jesteśmy Polakami i naszym obowiązkiem jest poznawać wielkie dzieła, o których z aprobatą wypowiadali się wybitni znawcy historii literatury. Trzeba zaufać kanonowi. Wymieniłeś pozycje z XIX wieku, czyli pisane pod zaborami, kiedy nie mieliśmy własnego państwa. Te pozycje dawały ludziom nadzieję, uczyły ich czegoś i my również możemy coś z nich wyciągnąć. Określenie "Dziadów" czy "Kordiana" jako lektury bezwartościowe jest... już nie powiem. Proponuję ponowną, uważną, lekturę i wyciągnięcie wniosków. Przypominam, że na tych książkach wychowali się Kolumbowie, którzy potem bronili państwa polskiego. Polskie pozycje budują patriotyzm, który dzisiaj ulega degradacji.

Jeśli macie wątplwiości, co do tych dzieł poszukajcie w Internecie wypowiedzi wybitnych historyków literatury polskiej: Ignacego Chrzanowskiego, Piotra Chmielowskiego, J. Krzyżanowskiego czy J. Kleinera. Zdaje się, ze ich książki są do znalezienia w Internetowych Bibliotekach Cyfrowych.

Nikt nie powiedział, że czytanie ma być przyjemne - czytanie uświadamia, powoduje, iż pozbywamy się złudzeń. I te "nudne i bezwartościowe" dzieła po prostu oczyszczają.

b) Dotychczasowa prezentacja, ale znaczne skrócenie terminu jej oddania. Tematy zostają ogłoszone w połowie lutego, a w kwietniu musimy oddać gotową prezentację, którą nastepnie bronimy przed komisją. Mniej czasu to mniejsze prawdopodobieństwo, iż ktoś zdąży wykupić gotowca u korepetytora.

Takie rozwiązanie nie doprowadzi do sprawdzenia faktycznej wiedzy. Ja tam wolałbym wiedzieć czy człowiek dorosły potrafi radzić sobie z nieznanym.

Sam w liceum tłukłem polski romantyzm jakieś 7 miesięcy, co uważam za czas raczej bezpowrotnie zmarnowany.

Może miałeś tę epokę źle przedstawioną? Przecież to najważniejsze lata w dziejach naszej historii literatury. Nasz romantyzm, z racji uwarunkowań historycznych, był po prostu inny niż europejski - wyjątkowy. Dzięki literaturze przetrwał naród, a my usiłujemy o tym zapomnieć. Dawniej na romantyzm poświęcano od pół roku do nawet roku, dodatkowo lektury romantyczne były zadawane na wakacje, by potem móc spokojnie o nich dyskutować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość RaxusV
Talesa tylko na poz. rozszerzonym

Tales tylko na rozszerzonym? A więc co zostanie na maturze podstawowej? Dodawanie ułamków :)? My w gimnazjum mieliśmy już nawet funkcje trygonometryczne (chwała nauczycielce) już dobrze omówione, które zaczynają się dopiero w liceum.

A ile przedmiotów będę mógł wybrać, aby zdawać je na maturze? A z ilu mógłbym zdawać rozszerzenie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Spooky Albert, mi nie chodziło o to, że daję się omamić wszechogarniającej głupocie i nie wiem co to jest książka. Chodziło mi bardziej o to, że wypracowanie można napisać bez znajomości całości tekstu, a jedynie odnosząc się do danych nam fragmentów. Do mensy nie należę więc to nie jest takie skomplikowane. Lanie wody, tyle.

Matura to bzdura, jak to ktoś powiedział. Oczywiście w obecnym kształcie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na maturze pojawiają się banalne tematy w stylu scharakteryzuj i porównaj postaci. W dodatku na podstawie fragmentów.

Mnie wkurzyła jedna rzecz: otóż po maturze, pewna pani profesor w "Wybiórczej" skarżyła się, iż matura z polskiego to właśnie takie pisanie pod klucz. Okej, ma rację, ale ona burzyła się, iż w tym roku maturzyści musieli scharakteryzować Łęcką na podstawie "skrajnie nieobiektywnego" fragmentu. Na litość, to co ja tam miałem napisać? Pean na cześć panny Izabeli? Jaka ona była, każdy wie kto przeczytał lekturę - co innego miałem napisać w wypracowaniu?

Jesteśmy Polakami i naszym obowiązkiem jest poznawać wielkie dzieła, o których z aprobatą wypowiadali się wybitni znawcy historii literatury. Trzeba zaufać kanonowi.

Tak, tak, tak.... NIE. Te lektury są zwyczajnie nudne. I jak powiedziałem, że są bezwartościowe, to dalej uważam, iż przeciętny 17 latek po ich przeczytaniu nic nie wyniesie. Polski i lektury to zwyczajnie rzecz, którą trzeba odbębnić, zaliczyć, aby mieć po prostu z głowy. Może zamiast tego zainteresujmy młodego człowieka światem? Pokażmy mu, ze książka potrafi być przede wszystkim ciekawa. Martyrologia narodu polskiego, przeczucie o jakiejś wyjątkowej roli wśród narodów Europy, tworzenie kolejnych mitów - zostawmy to, bo to zwyczajnie się robi nudne.

Polskie pozycje budują patriotyzm, który dzisiaj ulega degradacji.

Dla mnie patriotyzm to przede wszystkim nauka i ciężka i wytrwała praca na rzecz kraju, w którym mieszkasz. To uczciwość i płacenie podatków, samodoskonalenie się - pokażmy ludziom, iż to jest ważne. Reszta przyjdzie sama.

Ja tam wolałbym wiedzieć czy człowiek dorosły potrafi radzić sobie z nieznanym.

Tylko jak to sprawdzić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie to rozwiązanie tragiczne. Ale tragiczne, do momentu zmiany kanonu lektur. Odpowiadać na pytania z tak nudnych i bezwartościowych "dzieł" pokroju "Nad Niemnem", czy "Kordiana", "Dziadów" to IMO śmiech na sali. Naprawdę, czas zerwać z tą śmieszną ideą martyrologizmu w polskiej szkole. Pokażmy młodym ludziom, że za granicą też pisali, i pisali DOBRZE.

Jesteśmy Polakami i naszym obowiązkiem jest poznawać wielkie dzieła, o których z aprobatą wypowiadali się wybitni znawcy historii literatury.

To po jaką cholerę poznawać te dzieła na języku polskim, skoro są bardzo wiekowe? Przesuńmy takie coś na historię.

Te pozycje dawały ludziom nadzieję, uczyły ich czegoś i my również możemy coś z nich wyciągnąć.

To, że dawały nadzieję ileś lat temu nie znaczy, że z danej lektury młody człowiek wyciągnie dokładnie takie same wnioski w dzisiejszych czasach.

Proponuję ponowną, uważną, lekturę i wyciągnięcie wniosków. Przypominam, że na tych książkach wychowali się Kolumbowie, którzy potem bronili państwa polskiego. Polskie pozycje budują patriotyzm, który dzisiaj ulega degradacji.

Zastanów się przez co tak naprawdę ulega degradacji, bo na pewno nie przez to, że ktoś nie czyta tych nudnych lektur. Akurat w tej kwestii jestem za reformą, bo to co czytamy w liceum i w gimnazjum jest wielką kpiną i żadną zachętą.

Nikt nie powiedział, że czytanie ma być przyjemne - czytanie uświadamia, powoduje, iż pozbywamy się złudzeń. I te "nudne i bezwartościowe" dzieła po prostu oczyszczają.

Czytanie ma być przyjemne we wczesnych latach kształcenia. Bo jak nie będzie przyjemne, to młody człowiek już nigdy więcej nie przeczyta czegoś, co ma powyżej 100 stron. Od wielu lat polskie szkolnictwo skutecznie nas zniechęca do niektórych czynności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteśmy Polakami i naszym obowiązkiem jest poznawać wielkie dzieła, o których z aprobatą wypowiadali się wybitni znawcy historii literatury. Trzeba zaufać kanonowi.

Wierzę, że nie prezentujesz postawy Słowacki wielkim poetą był i basta! Moja polonistka, która jest zagorzałą fanką Mickiewicza, przerobiła z nimi chyba prawie całą jego twórczość. Oczywiście, dla kogoś, kto na tej nieszczęsnej prezentacji będzie przedstawiał coś w rodzaju patriotyzmu pod zaborami - to raj. Dla mnie to skończona ignorancja, bo przez to nie ruszyliśmy w ogóle choćby Fausta Goethego (poza niespełna jednostronicowym fragmentem w podręczniku).

Czytanie ma być przyjemne we wczesnych latach kształcenia. Bo jak nie będzie przyjemne, to młody człowiek już nigdy więcej nie przeczyta czegoś, co ma powyżej 100 stron. Od wielu lat polskie szkolnictwo skutecznie nas zniechęca do niektórych czynności.

Sto stron wydaje się obecnie faktycznie górną granicą dla większości. Co sądzisz o szukaniu streszczenia dla Gloria victis?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sto stron wydaje się obecnie faktycznie górną granicą dla większości. Co sądzisz o szukaniu streszczenia dla Gloria victis?

Są i tacy... Zastanawiam się jak można by to streścić... Czterema zdaniami? Choć z drugiej strony nie obchodzi mnie to, czy ktoś sumiennie czyta każdą z lektur, czy też sięga po streszczenia. Sam miałem parę razy taką sytuację, że po przeczytaniu dłuższej książki nie wiedziałem nic.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem, że Wasze pomysły (Nolaan, opti) dotyczące matury z polskiego - odnosiły się do poziomu rozszerzonego? :D Akurat dla kogoś tak mocno ukierunkowanego na przedmioty ścisłe jak ja pytania z historii literatury byłyby katorgą. Nie sądzę, by więcej, niż wyniosłem o tym z liceum, było mi szczególnie do życia potrzebne. Wiem, o co chodziło z zaborami i literaturą polską tamtych czasów, doceniam Sienkiewicza, Mickiewicza itd., chociaż z własnej woli ich książek do końca bym nie doczytał.

Bardzo podoba mi się za to idea wprowadzenia przyjemnych w odbiorze książek do kanonu lektur. Oczywiście to w dużej mierze kwestia indywidualna (w klasie miałem np. zarówno zwolenników "Zbrodni i kary", jak i ludzi, których ta lektura zupełnie nie ruszyła - a gamoniami nie byli). "Nowy wspaniały świat", już wspomniany, powinien być obowiązkowy. Brak czegokolwiek Lema to wręcz zbrodnia (fragmenty się nie liczą - chociaż z drugiej strony, zachęciły mnie do sięgnięcia po jego książki). Poza tym - chyba we wszystkich dziedzinach wczesne etapy kształcenia powinny być przede wszystkim przyjemnością, inaczej prowadzą do zniechęcenia (tutaj zgadzam się z Kruczkiem).

Dla mnie patriotyzm to przede wszystkim nauka i ciężka i wytrwała praca na rzecz kraju, w którym mieszkasz. To uczciwość i płacenie podatków, samodoskonalenie się - pokażmy ludziom, iż to jest ważne. Reszta przyjdzie sama.
Pełna zgoda. Patriotyzm niestety teraz zaczyna być sprowadzany do wywieszania flag, uczestnictwa w uroczystościach i innych tego typu plemiennych zapędach, a teraz nie tędy droga.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mi bardziej o to, że wypracowanie można napisać bez znajomości całości tekstu, a jedynie odnosząc się do danych nam fragmentów.

Zgadza się, co jednak nie znaczy, że należy się temu poddawać. Idąc za Janem Pawłem II: "Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali". Niestety, ale znaleźliśmy się w takiej sytuacji.

Te lektury są zwyczajnie nudne. I jak powiedziałem, że są bezwartościowe, to dalej uważam, iż przeciętny 17 latek po ich przeczytaniu nic nie wyniesie.

W takim razie może nie należy narzekać na lektury tylko zastanowić się nad samym sobą. Owszem, należymy do pokolenia, które "ktoś" stara się znieczulić na wszelką krzywdę i właśnie dlatego powinniśmy czytać wielkie i uznane dzieła, by wykrzesać w sobie te uczucia. Przypomnij sobie chociażby reakcję tytułowego bohatera noweli "Latarnik" przy lekturze "Pana Tadeusza", reakcję Marcina w "Syzyfowych pracach" po patriotycznym wierszu czy Anzelma, który opowiadania Justynie o otrzymanych książkach.

Owszem, lata robią swoje i niektóre rzeczy są nieaktualne; dodatkowo archaiczny język może powodować trudności w odbiorze. Nie znaczy to jednak, że lektura jest bezwartościowa. Jak ktoś powiedział o Mickiewiczu: "My z niego wszyscy". Może warto się zastanowić, co skłoniło do takiej refleksji. Poza tym pamiętajmy, że historia to nauczycielka życia; pewne problemy zagadnienia, wreszcie postawy ludzkie są stałe, już kiedyś miały miejsce i dany pisarz znalazł rozwiązanie, zmusił do refleksji.

Czytanie wbrew pozorom nie jest łatwe - powie tak tylko prostak, który nie czyta. Czasami trzeba "powalczyć" z książką i owa walka może zakończyć się porażką. Niemniej jednak przy drugiej, trzeciej, czwartej konfrontacji walka zakończy się naszym zwycięstwem - poczujemy się lepsi, bogatsi duchowo.

Polski i lektury to zwyczajnie rzecz, którą trzeba odbębnić, zaliczyć, aby mieć po prostu z głowy.

To ty tak twierdzisz. Nie zmienia to faktu, że kolejne pokolenia Polaków, odnajdywały coś w tych lekturach - dzięki książkom, które zachowały w sobie obraz pewnych zachowań odzyskaliśmy niepodległośc po 1918 roku, a następnie mieliśmy pokolenie Kolumbów wychowane właśnie na tych książkach. Dzisiaj strach wyjść na ulice, m.in. dlatego, iż ludzie nie czytają: nie wiedzą, co to moralność. A moralności, pewnego szlachetnego postępowania można się nauczyć poprzez wizerunek ks. Robaka, Rzeckiego czy Biruty (długo można wymieniać)

Może zamiast tego zainteresujmy młodego człowieka światem? Pokażmy mu, ze książka potrafi być przede wszystkim ciekawa.

Chyba właśnie te lektury temu służą. A "książka ciekawa" to literatura przeważnie rozrywkowa. Lektura ma mieć też własności edukacyjne, a co za tym idzie (zależy jak rozumie się pojęcie "ciekawe") staje się interesująca (ciekawa). Jak pisałem wyżej: czytanie nie jest sprawą prostą, tak samo jak bieg na 400 metrów, tak i tu potrzeba heroicznego treningu, by w końcu zwyciężyć.

Martyrologia narodu polskiego, przeczucie o jakiejś wyjątkowej roli wśród narodów Europy, tworzenie kolejnych mitów - zostawmy to, bo to zwyczajnie się robi nudne.

temat rzeka; ty przyjmujesz stanowisko Gombrowicza. A bynajmniej nie jest to nudne, bo wszyscy widzimy, że Unia coś za bardzo chce zająć się sprawami naszego narodu.

Dla mnie patriotyzm to przede wszystkim nauka i ciężka i wytrwała praca na rzecz kraju, w którym mieszkasz. To uczciwość i płacenie podatków, samodoskonalenie się - pokażmy ludziom, iż to jest ważne. Reszta przyjdzie sama.

jedno nie wyklucza drugiego. Polskie ksiązki dają właśnie wskazówkę do tego typu postaw. Poprzez te lektury można zaszczepić patriotyzm.

Tylko jak to sprawdzić?

Chociażby poprzez ową maturę ustną, ale nie na podstawie tekstu. Tak samo pisemna matura z polskiego. Dam przykładu kilku przedwojennych tematów maturalnych, które pozwalały się wykazać, pokazać swoją wielkość (albo małość): "Najwybitniejsze typy obywatela w dawnej literaturze polskiej", "Krasiński w walce z demokracją i rewolucją", "Przeobrażenie duchowe Kmicica", "Kochanowski jako wychowawca narodu" - tematy "troszkę" ambitniejsze, co nie?

To po jaką cholerę poznawać te dzieła na języku polskim, skoro są bardzo wiekowe? Przesuńmy takie coś na historię.

-_- Język polski skupia się na literaturze, tekstach kultury - pewnych wzorcach i postawach ludzkich. Natomiast historia skupia się na wydarzeniach historycznych. Są to przedmioty, które się w oczywisty sposób dopełniają, co jednak nie znaczy, że historyk będzie ekspertem od postaw ludzkich i odwrotnie. Wytłumaczyć jeszcze prościej, bo, przyznam szczerze, że stwierdzenie mnie "rozwaliło"?

Zastanów się przez co tak naprawdę ulega degradacji, bo na pewno nie przez to, że ktoś nie czyta tych nudnych lektur. Akurat w tej kwestii jestem za reformą, bo to co czytamy w liceum i w gimnazjum jest wielką kpiną i żadną zachętą.

A, sorry - zapomniałem, że w szkole powinno czytać się "Wiedźmina". Powtarzam kolejny raz: lektura jest ciężka, co nie znaczy, ze słaba. POlska gra w eliminacjach z Anglią, co nie znaczy, że od razu liczy na porażkę - trzeba walczyć, ponieść wysiłek, który przyniesie plony.

bo przez to nie ruszyliśmy w ogóle choćby Fausta Goethego (poza niespełna jednostronicowym fragmentem w podręczniku).

W dawnym, czteroletnim liceum, ruszyłbyś i Słowackiego i Goethego. Poza tym, co za problem samemu zainteresować się problemem? Tak, jak mówił papież, co też zacytowałem powyżej.

Sto stron wydaje się obecnie faktycznie górną granicą dla większości. Co sądzisz o szukaniu streszczenia dla Gloria victis?

ignorancja. A o samych streszczeniach wypowiadałem się znacznie więcej tutaj: http://actionmag.pl/index.php?i=content&sid=f1b56c2600607a1c2457d70ae62db2d1&mode=articles&t=591

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, tak, tak.... NIE. Te lektury są zwyczajnie nudne. I jak powiedziałem, że są bezwartościowe, to dalej uważam, iż przeciętny 17 latek po ich przeczytaniu nic nie wyniesie. Polski i lektury to zwyczajnie rzecz, którą trzeba odbębnić, zaliczyć, aby mieć po prostu z głowy.

Cóż... mów za siebie. Mi osobiście romantyzm przypadł do gustu (poza 'Kordianem', który był dla mnie mdły), szczególnie 'Dziady' właśnie.

Dla mnie patriotyzm to przede wszystkim nauka i ciężka i wytrwała praca na rzecz kraju, w którym mieszkasz. To uczciwość i płacenie podatków, samodoskonalenie się - pokażmy ludziom, iż to jest ważne. Reszta przyjdzie sama.

A jak chcesz im to pokazać? Pomijam już to, że lektury właśnie spełniają tę rolę; promują cechy i wartości, o których mówisz.

To po jaką cholerę poznawać te dzieła na języku polskim, skoro są bardzo wiekowe? Przesuńmy takie coś na historię.

Wyobrażasz sobie omawianie Biblii (jeszcze bardziej wiekowa) na historii? I od kiedy powinniśmy przesuwać tam lektury? Od XIX wieku? Dlaczego? I co byśmy wtedy robili na polskim?

Pomysł imo absurdalny.

To, że dawały nadzieję ileś lat temu nie znaczy, że z danej lektury młody człowiek wyciągnie dokładnie takie same wnioski w dzisiejszych czasach.

Samemu prawdopodobnie nie, ale z dobrym komentarzem i z objaśnieniem kontekstu historycznego (tu wkracza nauczyciel) wyciągnąć wnioski jest dużo łatwiej. Sam pamiętam jak czytałem 'Szewców' samemu i bez komentarza i o ile treść dało się zrozumieć, o tyle większość smaczków (a jest ich tam całkiem sporo), początkowo mi pouciekała.

Czytanie ma być przyjemne we wczesnych latach kształcenia. Bo jak nie będzie przyjemne, to młody człowiek już nigdy więcej nie przeczyta czegoś, co ma powyżej 100 stron. Od wielu lat polskie szkolnictwo skutecznie nas zniechęca do niektórych czynności.

Uważasz etap liceum za 'wczesne lata kształcenia'? Lektury na tym etapie nie mają cię zachęcić do czytania (bo powiedzmy sobie szczerze, jeżeli nie zrobiły tego wcześniej to teraz mają na to marną szansę); mają uczyć i rozwijać, a jeżeli do tego komuś czytanie ich sprawi przyjemność to tym lepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...