Skocz do zawartości

Sonda!  

529 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Ile książek czytasz średnio w ciągu roku?

    • wogule nieczytam xD
      10
    • 1-2
      9
    • 3-5
      42
    • 6-10
      86
    • 11-20
      96
    • 21-30
      77
    • 31-50
      46
    • 51-100
      40
    • ponad 100
      25
    • Och, ależ nie liczę przeczytanych książek.
      106


Polecane posty

W sumie Piekara znalazł IMO najciekawszy sposób na sprzedawanie swojego antykatolicyzmu, bo pozostałych już przełknąć nie mogę

Hmm... Nie nazwałbym alternatywnej wizji jakiejś religii "sprzedawaniem swojego antykatolicyzmu". [...] Zresztą, samego Piekary nie znam, nie czytuję O NIM, czytam to, co napisze i być może dzięki temu - oderwaniu od osoby i poglądów autora - chłonie mi się jego teksty bardzo przyjemnie.

Żeby to było tak łatwo. O ile u niektórych autorów mogę przełknąć poglądy i bucówę, u niektórych to się po prostu wylewa z kartek. Grzędowicz staje mi w gardle, Twardoch lubi pojechać po bandzie, a Piekarę jak lubiłem, tak od czasu słynnego dzieciaka, który "pali kota" nie mogę nic jego autorstwa przeczytać - po prostu mi się coś cofa (nie żebym akurat do celu przytyku miał szczególnie ciepłe uczucia, nadmieniam). Coś jest w słowach, że w Polsce źli prawicowi politycy zostają prawicowymi dziennikarzami, a źli prawicowi dziennikarze zostają pisarzami fantastyki.

Bottom line jest taki, że póki autorzy posługują się metaforami i kreacją świata, by sprzedać swoją wizję rzeczywistości/przyszłości - póty jest ok. Ale jak zaczyna się model "autor na pokładzie!", to czas brać nogi za pas. Ta uwaga zresztą dotyczy fantastyki w ogóle - cykl Goodkinda o Pierwszym Prawie Magii w pewnym momencie staje się laudacją obiektywizmu i ALL HAIL AYN RAND, znowu jak ostatnio czytałem Mieville'a, to myślałem, że mi się uleje od chamskich anarchistycznych wstawek. Teraz podczytuję Bacigalupiego i też już widzę, że chodzi tu tylko o korpo ZŁE, genetyczne modyfikacje ZŁE ZŁE ZŁE. Meh.

No tak, tyle tylko, że w ten sposób to można powiedzieć, że cały nurt cyberpunkowy to jedna wielka agitka antykorporacyjna. W ogóle, do każdej książki można coś na tej zasadzie podpiąć politycznego, od Bułhakowa po "Harlekiny".

Rozwiązanie jest proste - nie znać autora. : ) Jeśli nie wiesz, jakie dany gość ma poglądy, a przynajmniej nie zagłębiasz się w to, to nie ma problemu, bo wszelkie poglądy bohaterów czy zabarwienie świata przedstawionego w tę, czy inną stronę odbierasz jedynie jako element urealniający stworzony świat. "Przenajświętszą Rzeczpospolitą" można odbierać jako "pojechankę" po Kościele, ale i jak "zwykłą" antyutopię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, tyle tylko, że w ten sposób to można powiedzieć, że cały nurt cyberpunkowy to jedna wielka agitka antykorporacyjna. W ogóle, do każdej książki można coś na tej zasadzie podpiąć politycznego, od Bułhakowa po "Harlekiny".
Właśnie dlatego samo w sobie to nie jest wyróżnikiem. Wszystko zależy od intencji autora i lekkości jego pióra - jedni będą potrafili napisać tak, że dopiero po lekturze czytelnik wali się w czoło i mówi 'OMG, przecież to totalnie jak u nas', drudzy natomiast każą głównemu bohaterowi gonić z widłami urzędników Unii Europejskiej. Porównaj sobie: w "In Time" (tytuł PL: "Wyścig z czasem" czy gdzieś jest petycja o rozstrzelanie osób tłumaczących tytuły angielskich filmów?) główny bohater jest robotnikiem mającym pokopany - z punktu widzenia widza - świat za normalny, naturalny i nieodzowny, i dopiero wraz z nowymi doświadczeniami odkrywa strukturalne nierówności i szanse na zmianę. Na drugim końcu skali: JEDZOM NAS ROBOTY, NEO, WYBIESZ PIGUŁKE ! Oczywiście w nieskończoności stoi po wsze czasy "Operacja Chusta" Terlikowskiego, którą każdy fan dobrej fantastyki powinien znać.

Rozwiązanie jest proste - nie znać autora
To chyba jednak nie zadziała. Jeśli czytelnik odkrywa przekaz dopiero po przeczytaniu biogramu autora, to chyba został on zbyt zaowalowany. Z drugiej strony, w jaki sposób nieznajomość poglądów Pilipiuka czy innego Scotta Carda ma mi pomóc w neutralizacji ich przekazu, jeśli jest on bezpośrednio kierowany do czytelnika? Jakoś nieznajomość biografii Ayn Rand wcale nie osładza mi STU STRON monologu Johna Galta albo tego nieszczęsnego palenia kota.

Niestety, jedynym wyjściem jakie widze jest wbicie młotkiem wszystkim fantastom-wannabe jednej, ważnej zasady: sci-fi i fantasy mają być eskapistycznym medium dla czytelników, nie autora! (To druga złota zasada po pierwszej, najważniejszej: nie trzeba być pisarzem, można być kimś innym)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z drugiej strony, w jaki sposób nieznajomość poglądów Pilipiuka czy innego Scotta Carda ma mi pomóc w neutralizacji ich przekazu, jeśli jest on bezpośrednio kierowany do czytelnika?

Bo przeca tu nie chodzi o nieznajomość poglądów autora, a o nie znajomość samych poglądów. Po ludzku i na przykładzie wspomnianego zresztą Carda. Dopiero jakiś czas po przeczytaniu jego (całkiem zresztą znośnego, a u nas prawie nieznanego) cyklu Homecoming dowiedziałem się, że główni bohaterowie są w zasadzie modelowymi Mormonami, a sam Card w dużej ilości książek mormonizm przemyca. Może gdybym wcześniej coś niecoś chociaż wiedział o Mormonach, to bym wyczuł pismo nosem, ale tak nic mi nie zgrzytało.

Inna sprawa, że czasem pisarz swe poglądu wykłada tak łopatologicznie, że nie da się ich nie zauważyć. I przeważnie jest to dość bolesne. Wyjątek krytyczny mogę poczynić jedynie dla książek, których założeniem ma być prezentacja jakichś poglądów. W takim przypadku mogę przełknąć nieco łopatologii, ale też nie za wiele.

Operacja Chusta

I cóż Ty uczynił? Dotąd nie wiedziałem, że takie coś istnieje. A teraz? Jeszcze mnie pokusi i przeczytam?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przeca tu nie chodzi o nieznajomość poglądów autora, a o nie znajomość samych poglądów.
To chyba jednak dwie różne rzeczy. Czym innym jest prezentacja pewnego stanowiska, czym innym znów pisanie na zasadzie 'autor skłania się ku takim a siakim opiniom', wreszcie opis Jedynie Słusznych Poglądów, dla niepoznaki ubranych w płaszczyk fabuły. Wbrew pozorom, znajomość poglądów autora może mieć zbawienny wpływ na lekturę. Pozostając przy Cardzie, ostatnio sięgnąłem po Xenocide i czytało mi się bardzo dobrze - część historii i zachowań boharerów mogłem sklasyfikować jako 'bajki dla małych mormoniątek' i cieszyć się antropologicznymi spostrzeżeniami w sosie SF.

Wyjątek krytyczny mogę poczynić jedynie dla książek, których założeniem ma być prezentacja jakichś poglądów.
Problemem jest wyznaczenie linii podziału. Gdzie kończy się 'fabuła zwracająca uwagę czytelnika na pewne uniwersalne problemy świata', a zaczyna bezczelna agitacja za pewną opcją polityczną/społeczną/religijną? Jak dla mnie głównym miernikiem jest zamiar autora - jeśli chce pisać zaangażowaną fantastykę, to niech pisze. Jeśli natomiast chce pisać fantastykę publicystyczną, to niech się wypcha. Cytując (już) klasyka: "fantastyka to eskapizm i fifoludki" i tak w głównej mierze powinno pozostać.

I cóż Ty uczynił? Dotąd nie wiedziałem, że takie coś istnieje. A teraz? Jeszcze mnie pokusi i przeczytam?
Hehe. Polecam, polecam, choć oczywiście z zastrzeżeniem, że takie dzieło autentycznego geniuszu może zostać źle zrozumiane przez zawistników i profanów - nie zwracaj uwagi na ich wężowe języki. Gdy ja miałem przyjemność lektury, Operacja była publikowana w kawałkach i za darmo - ale nie wiem, czy nieunikniony sukces artystyczny nie wymógł konieczności ograniczenia podaży.

Krótko mówiąc: odjazd nie z tej Ziemi. Naprawdę, nieźle wyrabia skalę agitacji: taki Clancy to marne dwa Terliki, Ziemkiewicz zbliża się do czterech, Ayn Rand będzie mieć może z siedem.

Aha, jest jeszcze nieskończoność+1, czyli stripy komiksowe Chick Tracts. Ale to już na wyrobione gusta i po przypięciu się pasami do krzesła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To chyba jednak dwie różne rzeczy. Czym innym jest prezentacja pewnego stanowiska, czym innym znów pisanie na zasadzie 'autor skłania się ku takim a siakim opiniom', wreszcie opis Jedynie Słusznych Poglądów, dla niepoznaki ubranych w płaszczyk fabuły.

A to prawda - tak jak pisałem - sporo zależy od stopnia łopatologii użytej przez autora. Skala i przebiegłość jest różna. Czasem autor jest na tyle bezczelny, że prezentuje więcej niż jedną stronę medalu. Perfidnie chce zmusić nas do myślenia!

Jak dla mnie głównym miernikiem jest zamiar autora - jeśli chce pisać zaangażowaną fantastykę, to niech pisze. Jeśli natomiast chce pisać fantastykę publicystyczną, to niech się wypcha. Cytując (już) klasyka: "fantastyka to eskapizm i fifoludki" i tak w głównej mierze powinno pozostać.

Podpisuję się kończynami swemi oraz siedzącego obok fifoludka. Jednak, jak sam wiesz, zamiary autora pozostają głównie w sferze domysłu, więc granica ta pozostaje mocno płynna. Choć niektórzy podróżują daleko daleko za nią. Przykładem książek, w których ideologia nie przeszkadza tak bardzo są wszelkie antyutopie, bo tam podstawą jest krytyka pewnych norm/ustrojów. Czytałem swego czasu Woman on the Edge of Time Marge Piercy, czyli dość intensywną SF feministyczną (choć szczerze przyznam, że niektórym feministkom pomysły w niej zawarte by się nie spodobały). Choć w zasadzie nie znam się na nurtach feminizmu, więc może, do któregoś lepiej pasuje...

Operacja była publikowana w kawałkach i za darmo - ale nie wiem, czy nieunikniony sukces artystyczny nie wymógł konieczności ograniczenia podaży.

Wymógł - http://www.empik.com/operacja-chusta-terli...70187,ksiazka-p

Aha, jest jeszcze nieskończoność+1, czyli stripy komiksowe Chick Tracts.

Muszę przyznać, że szczwana z Ciebie bestia. Zestawienie słowa strip i chick, a tu... Gust trzeba mieć bardzo wyrobiony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czasem autor jest na tyle bezczelny, że prezentuje więcej niż jedną stronę medalu. Perfidnie chce zmusić nas do myślenia!
Chwała im za to, jednak jest jeszcze jeden aspekt, na który trzeba zwrócić uwagę. W długim okresie czasu dużo lepiej wypadają autorzy próbujący zwracać uwagę na pewne nieprzemijalne problemy, aniżeli na te bieżące, choćby najbardziej palące. Spójrz chociażby na cyberpunk - dziś nie da się czytać Gibsona czy Pat Cadigan bez wzięcia wszystkiego w nawias. Lektury 'zaangażowanych' pozycji tracą na wartości, kiedy odebrać im tę cechę.

Oczywiście jest też druga strona medalu, czyli napędzanie rozwoju gatunku - zmierzch cyberpunku wraz z kryzysem '93 sprawił, że powstał postcyberpunk, którego fobie i spostrzeżenia wciąż są aktualne - ale przez ile czasu? Czytam teraz (bardzo powoli) "Nakręcaną dziewczynę" Badigalupiego, gdzie autor zwraca uwagę na niebezpieczeństwa GMO i ciekaw jestem za ile lat będę myśleć 'lol, kiedyś naprawdę się tym przejmowaliśmy?'

Gust trzeba mieć bardzo wyrobiony.
An acquired taste (; Przyznam, że lubię od czasu do czasu spojrzeć w Otchłań - to sprawia, że codzienność wydaje się być nieco bardziej poukładana. Z drugiej strony trzeba uważać, bo Nietzsche miał rację: jeśli za dużo/długo będzie się przebywać w takich sferach, przesunięcie własnych standardów jest nieuniknione. Dlatego trzeba jedynie degustować ;>
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytując (już) klasyka: "fantastyka to eskapizm i fifoludki"
A właśnie, tyle już razy słyszałem o fifoludkach, a do tej pory nie wiem - kto to powiedział?

A poza tym, fajnie tu sobie dyskutujecie (i dzięki za polecankę Terlikowskiego!), szkoda, że nie mam nic do dodania. Może chociaż poinformuję o niższych cenach na książki Runy: do końca roku pojedyncze tytuły 35% taniej a pakiety -40%.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam tekst pochodzi z felietonu Kamila Śmiałkowskiego z NF (rok 2005 z tego co widzę) i dotychczas sam sądziłem, że to on jest autorem tego powiedzonka. Ale okazuje się, że riserczu nigdy dość: http://mrw.blox.pl/2011/12/Gillian.html

[...] Wystarczyło sprawdzić źródło (czyli mój felieton w "Nowej Fantastyce" sprzed jakiegoś czasu). Że fantastyka to "Eskapism i fifolutki" to jak najbardziej, tylko nie usłyszałem tego od szefa działu kultury, ale to ja byłem szefem działu kultury, który proponował tekst na takiż temat, a ów uroczy bonmot usłyszałem z ust redaktora naczelnego. A dokładniej wieloletniego redaktora naczelnego tygodnika Wprost, który nosi nazwisko jak pewien król. A w zasadzie jak każdy król.
Z czego wnoszę, że autorem jest Marek Król, były naczelny Wprost ;p Ale podejrzewam, że pierwszy kontekst powiedzonka był pogardliwy, a nie - jak u mnie - nobilitujący. Na szczęście w postmodernistycznym świecie internetu nikt nie dale latającego [!] co pierwotny autor miał na myśli.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja się podzielę nieciekawą ciekawostką, czyli historia o tym, gdy autor przejmuje się za bardzo:

http://ksiazki.polter.pl/Diablu-ogarek-Cza...andowski-c23806

Zabawne jest to, że pan Lewandowski na Facebooku chwalił się pochlebną recenzją z Poltera, a gdy pojawiła się negatywna, to zaczął z ostrymi epitetami. Ja sam drobiazgowością recenzji się nie zgadzam, ale zachowanie autora zupełnie mnie do niego odrzuciło. Zresztą gdy tak sobie pogooglałem, to znalazłem wiele kwiatków. Bucem zalatuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bucem zalatuje.
I to jak. KTL od lat jest skłócony z prawie wszystkimi. Szkoda, bo pisarskiego talentu odmówić mu nie sposób. Przykład, który podałeś to i tak jeszcze lajcik, jeśli chcesz, by Cię odrzuciło nawet bardziej, to zajrzyj do komentarzy pod tą recenzją: http://ksiazki.polter.pl/Anioly-musza-odej...andowski-c23746 :dry:
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

MSaint>>>ten i kilka następnych postów zostało przeniesionych z tematu "książkowe kaszanki", gdzie od negatywnej opinii o "Małym Księciu" rozpoczął się radosny offtop.

Myślę, że dojrzali ludzie nie muszą czytać takich smętnych książek, żeby dojść do podobnych wniosków, co autor. Czytałem MK kilka razy - jako dzieciak i jako dorosły. Kiedy w końcu zrozumiałem mityczne drugie dno, kiedy oświeciły mnie uniwersalne prawdy zawarte w tym dziele, kiedy dotarło do mnie, jak bardzo ważna w życiu każdego człowieka jest miłość, to odłożyłem książkę na półkę i obejrzałem se Martwicę Mózgu.

Nie lubię książek, które niosą ze sobą jakieś przesłanie, które próbują być wyrocznią moralności i ostatecznym źródłem niezwykle trafnych przemyśleń, które zmienią twoje życie. Trzymam łeb na karku, chodzę twardo po ziemi, obserwuję rzeczywistość. Wysnuwam własne wnioski, tworzę własne przemyślenia, na wszystko patrzę ze swojej perspektywy, a nie przez pryzmat klasyków literackich. Po prostu.

Dlatego wcale mnie nie dziwi, że komuś Mały Książę może się nie podobać. Nie każdy lubi czytać o pierdołach - ja wolę fantasy ze smokami, epickie (tak, epickie!) walki, powieści grozy, horrory i inne tego typu drażetki. Książki, które ukazują sposób myślenia autora; jego spojrzenie na świat, wartości, którymi się kieruje i którymi my także powinniśmy się kierować, zamaskowane drętwymi alegoriami i pseudowzruszającymi historiami w ogóle mnie nie ruszają. Kwestia gustu oraz tego, czego po lekturze się oczekuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

drętwymi alegoriami i pseudowzruszającymi historiami
Czyli to co JA uważam za drętwe i to co MNIE nie wzruszyło. :laugh: Jednak z takimi określeniami chyba lepiej być ostrożnym. Inaczej każdy daltonista będzie mógł mówić, że ten liść nie jest czerwony, bo ON tej czerwieni nie widzi. Wrażliwość (czy to wzroku na kolor, czy duszy na emocje w książce zawarte) lub jej brak nie usprawiedliwia tak dosadnych stwierdzeń.

Nie każdy lubi czytać o pierdołach - ja wolę fantasy ze smokami
To też pierdoły. :tongue:

Pozdrawiam degustibusowo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Przepraszam serdecznie za offtop, ale po prostu MUSZĘ coś napisać - nakazuje mi na to mój światopogląd.

Powiem, że strasznie mnie rozjuszyłeś jednym zdaniem: "ne każdy lubi czytać o pierdołach"... No halo? Od kiedy miłość i przyjaźń to pierdoły? To najważniejsze rzeczy w życiu człowieka które każdy powinien uważać za priorytet. Wiesz, przypomniał mi się fragment "Chłopów", gdy Jagna powiedziała, że "Pan Tadeusz" jej się nie podobał, bo nie ma tam smoków i ogólnie o niczym. No halo, ludzie, od kiedy to miłość i patriotyzm jest niczym?!

Jeśli chodzi o książki, które zmieniają twoje życie - u mnie są to "Stowarzyszenie Umarłych Poetów" (takie tam pierdoły o przyjaźni) oraz "451 stopni F". I ja myślę, że to dobrze, jeśli ktoś stara się ukierunkować kogoś na własny tok myślenia. Dlaczego? No bo... no bo dlaczego źle? Co jest złego w tym, że ktoś chce komuś pokazać, jak naprawdę ten nasz świat wygląda?

A książki fantasy, ktore z takim wielkim zapałem czytasz, nie noszą w sobie żadnych wartości (nieliczne wyjątki są, ale...), powiem więcej - odmóżdżają. Można od czasu do czasu przeczytać taką lekką powieść, ale żeby cały czas? Ponadto te powieści W OGÓLE nie odzwierciedlają myśli pisarza, tylko opowieść, jaką ma do opowiedzenia.

Ale po co czytać coś wartościowego. Bawmy się, czytajmy bezsensowne powieści służące tylko do zabijania czasu, zepchnijmy na bok klasykę.

EDIT: O, jeszcze coś mi się przypomniało. W filmie "Marzyciel" główny bohater spotyka dziecko, które patrzy na świat w sposób bardzo przyziemny. Próbuje je "nawrócić" i zachęca go do napisania sztuki teatralnej. Gdy ją wystawia i patrzy na niego z prowizorycznej, drewnianej sceny, mówi do niego: "Tak naprawdę to ta sztuka jest o głupotach". Główny bohater mu odpowiada: "mam nadzieję". Dające do myślenia.

PS Piszę od czasu do czasu opowiadania "do szuflady". Większość nie nadaje się do opublikowania, gdyż po lekturze zauważam, że większość bohaterów jest przeniesiona żywcem z rzeczywistości - także są bardzo osobiste i (dla mnie) ważne. Natomiast gdy piszę luźniejsze opowiadanie, głownie po to, aby się "wypaplać", to moje życie prywatne nie odgrywa w nich żadnej roli. Po prostu - 1 tydzień pisania, przygoda opisana - koniec.

Nie żebym uważał się za jakiś wielki autorytet :) ale tak to wygląda z mojego punktu widzenia.

Edytowano przez Dawid2207
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wrażliwość (czy to wzroku na kolor, czy duszy na emocje w książce zawarte) lub jej brak nie usprawiedliwia tak dosadnych stwierdzeń.

Może i nie, ale te stwierdzenia idealnie oddają mój stosunek do tego typu literatury. Dla mnie to też kaszanka i nie widzę powodu, dla którego nie można MK umieścić w tym dziale. To, że jest to światowa klasyka nie oznacza, że książka ta jest nietykalna i że wszyscy powinni ją wielbić oraz się nią zachwycać. Myślę, że nie należy bać się własnego zdania.

Żeby nie wyjść na bezdusznego gbura dodam tylko, że obiektywnie rzecz biorąc Mały Książę kaszanką nie jest.

To też pierdoły.

Owszem, ale bardziej interesują mnie takie pierdoły, niż te zawarte w MK. ;]

EDIT:

Od kiedy miłość i przyjaźń to pierdoły?

W książkach przemyślenia na ich temat uważam za pierdoły. Po prostu nie lubię czytać o takich rzeczach, uważam że jest to zbędne. A wszelkie niuanse z nimi związane powinniśmy poznawać empirycznie.

Tzn ja tak robię. Inni nie muszą tak robić, mi to naprawdę nie przeszkadza.

Co jest złego w tym, że ktoś chce komuś pokazać, jak naprawdę ten nasz świat wygląda?

Złego nic, ja po prostu tego nie akceptuję. Nawet jeśli przeczytam coś, co mnie zastanowi (o, faktycznie gość ma rację w tej kwestii), to i tak szybko o tym zapomnę.

Ponadto te powieści W OGÓLE nie odzwierciedlają myśli pisarza, tylko opowieść, jaką ma do opowiedzenia.

I dla mnie jest to definicja książki idealnej. ;) Czysta historia, bohaterowie, zwroty akcji oraz inne pierdoły. :) Kiedy autor wplata swoje poglądy w przebieg książki robi mi się niedobrze. Jakbym chciał coś takiego czytać, to sięgnąłbym po jakiś manifest.

EDIT100: A faktycznie, nawet nie zwróciłem uwagi na to, że goliat tak mało napisał o MK, tylko od razu wytoczyłem swoje najcięższe działa. goliacie, twoja kolej!

Edytowano przez 47
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie to też kaszanka i nie widzę powodu, dla którego nie można MK umieścić w tym dziale.
Również nie widzę, choć zdanie o samej książce mam odmienne. Ale pozwól, że zwrócę uwagę, od czego ten wątek się zaczął. Spójrz, jak Qbuś w pierwszym poście pisze o jego zdaniem kiepskiej książce, jak obszernie opisuje wady. W ogóle kilka pierwszych postów jest całkiem sporych rozmiarów. Kiedy natomiast ktoś w dwóch linijkach pisze o MK, że nudny i że zasnął, to co to jest za krytyka? Może za dużo po nocach przy kompie siedział i dlatego mu się spać chciało (ja zasnąłem na Władcy Pierścieni, to pewnie dlatego, że film kiepski). O książce mogę z tego co najwyżej wysnuć taki wniosek, że "tam się chyba nie strzelają" (może wtedy by nie zasnął). Skoro już tu wchodzisz, forumowiczu, i wymieniasz tytuł, to poświęć te parę chwil i napisz, co takiego sprawia, że to jest zła książka. Nudna? A dlaczego? Krytykę w stylu "słaba książka, bo mi się nie podobała" możesz sobie wsad... zachować dla siebie. :icon_lol:

A w sprawie lektur szkolnych to i tak lepiej pisać w osobnym temacie - w końcu po to jest.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy wrzuca tutaj tytuły książek, które sam, subiektywnie uważa za słabe, bądź jakiś ich fragment, część o której pisze w tym temacie. Nie mają IMO sensu spory, na tematy "czy wątki miłosne mają być poruszane w książkach", bo nie ma sensu dyskutować o gustach. Nikt nikogo nie przekona do swoich racji. Jeśli chodzi o Małego Księcia, zgadzam się z jedną z opinii z poprzedniej strony, że książka ta została skrzywdzona tym, że umieszczona została na liście lektur, niestety kiedy czytałem ją w gimnazjum, miałem wrażenie obowiązku, tego, że ktoś mnie zmusza do czytania tej książki i może dlatego, wtedy ta książka mi się nie spodobała. Może byłem za mało dojrzały by ją zrozumieć, pewnie, kiedy znajdę chwilę czasu, będę musiał do niej wrócić :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że dojrzali ludzie nie muszą czytać takich smętnych książek, żeby dojść do podobnych wniosków, co autor.

A może właśnie dlatego, że nie czytali takich książek, to świat jest tak przepełniony złem? Taka refleksja mnie naszła. I druga: to, że ludzie uważają się za dojrzałych, nie oznacza, że dojrzałymi są.

Nie lubię książek, które niosą ze sobą jakieś przesłanie, które próbują być wyrocznią moralności i ostatecznym źródłem niezwykle trafnych przemyśleń, które zmienią twoje życie.

Podsumowując: nie lubisz Literatury, wolisz literaturkę. Poza tym dobre książki nie dają rozwiązania problemu, ale o nim informują, starają się naświetlić go z różnych stron, pokazać wiele dróg - wybór zostawiąc czytelnikowi.

Trzymam łeb na karku, chodzę twardo po ziemi, obserwuję rzeczywistość. Wysnuwam własne wnioski, tworzę własne przemyślenia, na wszystko patrzę ze swojej perspektywy, a nie przez pryzmat klasyków literackich.

(...)

ja wolę fantasy ze smokami, epickie (tak, epickie!) walki, powieści grozy, horrory i inne tego typu drażetki.

Co ciekawe, piszesz, że chodzisz twardo po ziemi, a potem, że lubisz fantastykę - to się trochę kłóci ze sobą (ale tylko trochę).

Nawet nie wiesz, na ile te Twoje własne wnioski, są kształtowane przez klasyków, bo przez nich jest kształtowana nasza cywilizacja, kultura, w której żyjesz. Od momentu, w którym przeczytałeś w przedszkolu czy w szkole "Ala ma kota"*, zaistniałeś w tej kulturze, która Cię kształtuję, nawet bez Twojej świadomej wiedzy.

*Alę z kotem pożyczyłem od Miłosza i jego tekstu "Prywatne obowiązki wobec literatury polskiej" - a skoro pożyczyłem, to oddaję :)

Nie obchodzi mnie już, że obrzucasz błotem "Małego Księcia" - ale gdy ktoś neguje wartość Literatury, to milczeć nie będę. Pożyczyłem od Miłosza, pożyczę od jeszcze jednego bądź dwóch panów.

Ezra Pound w "ABC czytania" dokonał podziału twórców, oto dwie pierwsze kategorie:

"1. Wynalazcy. Pisarze - odkrywcy rozpowszechnionych dziś technik, ewentualnie autorzy utworów, które są pierwszymi znanymi przykładami zastosowania tych technik.

2. Mistrzowie. Pisarze, którzy potrafili połączyć pewną liczbę technik i wykorzystać je równie dobrze albo lepiej niż ich wynalazcy."

Pominę koleje cztery kategorię, przechodząc do konkluzji Pounda:

"Czytelnik, który nie pozna dzieł pisarzy dwu pierwszych kategorii, nigdy nie dostrzeże 'lasu spomiędzy drzew'. Choćby miał 'własny gust', choćby był wzorowym 'miłośnikiem literatury'. Gdyż nigdy się nie dowie, co właściwie wie. Nigdy nie oceni utworu w relacji do innego utworu".

Tyle Pound, teraz będzie lżej - Daniel Pennac, autor dość przyjemnej książeczki "Jak powieść", napisał:

"A propos 'gustu', niektórzy spośród moich uczniów cierpią straszliwie, postawieni wobec arcyklasycznego tematu wypracowania: 'Czy można mówić o dobrych i złych powieściach?' (...) Ostatecznie wszystkie ich wypracowania razem wzięte dałoby się sprowadzić do następującego wykrzyknienia: '(...) wszelkie gusta czytelników są dopuszczalne!' (...) Co nie zmienia faktu, że są powieści dobre i złe. (...) Dobre i złe książki - przez pewien czas czytamy wszystko naraz. Aż nagle, któregoś dnia, to Pasternak bierze górę. Szukamy pisarzy, szukamy stylów; koniec z towarzyszami zabaw jedynie, teraz domagamy się towarzyszy istnienia. Nadszedł moment, w którym oczekujemy od powieści czegoś więcej niż tylko natychmiastowego i wyłącznego zaspokojenia naszych emocji. Jedną z wielkich radości 'pedagoga' - gdy wolno czytać wszystko - jest widok ucznia, który sam z siebie zatrzaskuje drzwi fabryki bestsellerów, by odetchnąć na górze u swego przyjaciela Balzaca".

Tyle Pennac.

I tyle ja. Nie będę nikogo przekonywał. I nie, nie chodzi o gusta - równie dobrze można powiedzieć, że ktoś woli totalitaryzm od demokracji, bo taki ma gust. Równie dobrze można powiedzieć, że ktoś woli kraść niż kupować, bo taki ma gust. Równie dobrze można powiedzieć, że ktoś woli kopać leżącego niż pomóc mu wstać, bo taki ma gust.

Tak, nie lubić danej książki, to jest kwestia gustu (i czegoś jeszcze) - ale oceniać ją, to już coś innego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przemyślenia na trudne tematy są bardzo OK, ale Mały Książę to ten sam kaliber co Paulo Coelho ;) Nieszczera, nieprawdziwa, zbyt dosłowna, a to jej

nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości. Mam teorię dotyczącą adresatów tej książki, ale się nią z wami nie podzielę, bo widzę, że tutaj kilka osób ją lubi :rolleyes: Edytowano przez Diex
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieszczera, nieprawdziwa, zbyt dosłowna, a to jej przesłanie nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości.
Och, och, jak pięknie! :wub: Ten wstrętny kłamca, de Saint-Exupéry, robi wszystkich w konia od 68 lat (no, prawie wszystkich - są tacy, co przejrzeli szachraja). Rozwiń proszę, bardzo chętnie przekonam się do Twojego zdania. Podaj tylko argumenty, bo na słowo jakoś nie potrafię uwierzyć. Mniejsza o adresatów, ja o książce bym posłuchał. Krótka jest, to i przykładami nietrudno wywód będzie poprzeć. Do dzieła, Mistrzu! :brawa:
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dav1d - dać mu herbaty! :happy:

@Diex - z Tobą natomiast już się zgodzić nie mogę. Jak to przesłanie nie ma żadnego odbicia w rzeczywistości? O ile dobrze pamiętam, na planetach, które Książę odwiedzął, pojawiły się różne typy złych ludzi. Także książka nas "uświadamia". A zostało to opisane tak, że powieść będzie aktualna zawsze, nieważne czy mamy wiek XX, czy XXI. I to może się ludziom podobać. Moim zdaniem jednak nastąpił przerost formy nad treścią - dlatego nie za bardzo mi się podobała. Nie wiem, może muszę jeszcze do niej dorosnąć? Zobaczy się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma to jak lektury szkolne :) Niestety ja czar i magię książek odkryłem dopiero po czasach liceum. Co sądzicie o książkach w formie e-booków? Np. ja nie lubie czytać na komputerze, głównie ze względu na oczy ale już jakiś fajny czytnik ebook'ów w rękę i można fajnie czytać nawet w autobusie czy pociągu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W przypadku pewnych książek krytyka w jednym zdaniu ujdzie... Ale w przypadku 'Małego Księcia' to nie przystoi. Nie chcę tu nikomu narzucać żadnych kanonów, klasyków i innych dziadów, ale akurat dzieło de Saint-Exupéry'ego jest od wielu lat wpisane w światową literaturę. Nikomu nie mogę narzucać gustów, ale i do krytyki trzeba brać się z głową. Jeśli ktoś napisze 'nie bo nie', to musi się liczyć ze zdecydowaną odpowiedzią.

Diex - W jakim sensie 'nieszczera'?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@frear

W dziale jest temat o czytnikach e-booków, jeśli Cię to interesuje KLIKNIJ

Osobiście nie lubię książek elektronicznych, ponieważ bolą mnie od nich oczy, jestem tradycjonalistą, wolę zapłacić za coś co trzymam w ręku i mogę powąchać, zapach książek jest fajny, niż za coś co jest elektroniczne, nienamacalne i może sprawić, że rozboli mnie głowa i polecą łzy. Niektórzy pewnie uznają taką postawę za dziwną, ale kiedy za coś płacę lubię mieć zakupiony towar w zasięgu ręki, chociaż wiadomo, że nie dotknę doładowania telefonu :P.

Edytowano przez qwerton
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja czytania e-booków w ogóle nie kupuję. Oczy od tego pieką i przynajmniej w moim przypadku, nie czuje się, że ma się styczność z książką. Co innego audio-booki. Jestem ich fanem ;) Kiedy np. wychodzę pojeździć na rowerze, czy trochę pobiegać wgrywam sobie booka na mp3 i słucham w czasie treningu. Fantastyczna sprawa, oprócz rozwoju fizycznego, dochodzi jeszcze intelektualny. Polecam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A może właśnie dlatego, że nie czytali takich książek, to świat jest tak przepełniony złem?

Bardzo naiwne założenie. Pewnie, niektóre książki mają jakiś tam wpływ na daną jednostkę, ale żeby dzieła pokroju MK (oraz ogólnie literatura przez wielkie L) decydowała o ilości zła na świecie? W postaci morderstw, gwałtów (ogólnie przemocy), okrucieństw wobez zwierząt, wojen, konfliktów i tak dalej? No way.

Podsumowując: nie lubisz Literatury, wolisz literaturkę.

No teraz brzmisz jakbyś mną dosłownie gardził. Tak, wolę naiwną, prostą lekturkę. Książki czytam dla przyjemności, a nie żeby prowadzić wewnętrzny dialog na temat sensu istnienia, wszechświata i miłości. Dla kogoś może to być przyjemnością, dla mnie nie jest. Od książki oczekuję dobrze opowiedzianej, ciekawej historii. Do moich ulubionych dzieł zaliczam m.in. cykl 'Inny Świat' Tada Williamsa, cykl 'Nekroskop' Lumley'a oraz 'Świat Dysku' Pratchetta. Z klasyków lubię jedynie Poe'a i Lovecrafta.

I nie uważam, żeby była to "literaturka"...

Co ciekawe, piszesz, że chodzisz twardo po ziemi, a potem, że lubisz fantastykę - to się trochę kłóci ze sobą (ale tylko trochę).
Nie kłóci się ani trochę. To, że chodzę twardo po ziemi ma oznaczać, że muszę zrezygnować z przyjemności, jaką daje mi czytanie fantastyki? Bez sensu moim zdaniem.

Nawet nie wiesz, na ile te Twoje własne wnioski, są kształtowane przez klasyków, bo przez nich jest kształtowana nasza cywilizacja, kultura, w której żyjesz.

Tu się nie wypowiem, bo faktycznie nie wiem.

"Czytelnik, który nie pozna dzieł pisarzy dwu pierwszych kategorii, nigdy nie dostrzeże 'lasu spomiędzy drzew'. Choćby miał 'własny gust', choćby był wzorowym 'miłośnikiem literatury'. Gdyż nigdy się nie dowie, co właściwie wie. Nigdy nie oceni utworu w relacji do innego utworu".

Nie obraź się, ale nie obchodzi mnie to. W ogóle.

Naprawdę, nie chcę być niemiły, po prostu piszę jak jest. To tak jakby pisać, że nie można być miłośnikiem muzyki, kiedy nie zna się dorobku Chopina, Bacha i innych, oraz nie można być miłośnikiem filmu, kiedy nie oglądało się Nosferatu, Przeminęło z Wiatrem oraz Ben Hura. Otóż można być. A że "niepełnym"? Cóż, mój wybór.

Co do Pennaca. Być może kiedyś beletrystyka mnie znudzi, ale szczerze mówiąc nie mam ku temu pewności. Na razie się na to nie zanosi. :)

No, to tyle ode mnie. Dalej nie ma sensu pisać, bo i tak nigdy byśmy nie skończyli. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...