Blogowi grzesznicy
Wpis Społeczne szkodniki spełnił swoje zadanie lepiej niż mogłem sądzić. Tekścik napisany w dwadzieścia minut, zgarnął dwa tysiące wyświetleń i ponad 60 komentarzy, kilkukrotnie przebijając lokalną średnią. Jeden z forumowiczów - Brylant - zauważył jednak, że coś tu śmierdzi... I po części miał rację.
Na początek rozwieję wątpliwości - tekst nie był bujdą i zasadniczo przedstawiał mój prawdziwy stosunek do sprawy. Jednakże, każde słowo zostało użyte rozmyślnie, a efekt końcowy w postaci ostrego wydźwięku, zaplanowany. Po co to wszystko? Najprościej rzecz ujmując - w ramach walki z V grzechem blogosfery FA. Tak koledzy blogerzy, jesteście za grzeczni i ta postawa odbija się naszej hermetycznej społeczności czkawką. Internetowa legenda głosi, że gdy ktoś publikuje nudny wpis, gdzieś na świecie umiera kotek. Sami rozumiecie, że nie mogę w takiej sytuacji siedzieć z założonymi rękami.
Świetny tekst ? świetny wpis
Naprawdę dobry artykuł, musi być wyważony. Winien cechować się świetnym językiem, odpowiednią długością, wyczerpaniem tematu, niezgorszą argumentacją i stylem na poziomie literackiej nagrody Nobla. To wszystko prawda i patrząc pod tym kątem, przykładowe Społeczne szkodniki stanowiły paskudztwo, dno i szkaradę, autor natomiast powinien otrzymać bilet do Oblivionu w jedną stronę. A jednak, tak słaby tekst, okazał się równocześnie całkiem dobrym, blogowym wpisem.
Sieciowa twórczość rządzi się swoimi prawami i choć sam długo pozostawałem wobec tej tezy sceptyczny, obecnie przyznaję jej rację. Szczere zainteresowanie jakim cieszył się poprzedni post, tylko to potwierdza. Moim zdaniem warto odróżniać dobre blogowe wpisy, od dobrych artykułów. Jako osoba pałająca się na co dzień tworzeniem tych drugich, doskonale wiem, iż jedno rzadko idzie w parze z drugim. Jeśli kazałbym kilku osobom ocenić swoje wpisy, prawdopodobnie najwyższe noty otrzymałyby te długie, poprawnie napisane, wyczerpujące i poruszające skomplikowaną materię. Niestety, zaraz po tym, ci sami czytelnicy, najchętniej skomentowaliby teoretycznie najsłabsze wypociny, napisane prosto, szybko i dotyczące powszechnie interesujących problemów. To nie jest dziwne.
Dziwne jest to, że mało który bloger próbuje to wykorzystywać.
Nawet chcąc przekazać coś wartościowego, musisz zapewnić publice rozrywkę.
Najważniejsza jest Twoja opinia
Nie chcę tu lobbować za odrzuceniem ambicji na rzecz taniej kontrowersji. Jednakże, skorzystanie z form rzucających się w oczy, uderzanie czytelnika raz po raz w pysk własną opinią, nie powinno być traktowane nagannie. Tym bardziej, radzę ignorować głosy osobników reagujących zdziwieniem bądź oburzeniem widząc, iż bloger śmie wyrazić własne zdanie. Blog to tuba, służąca do wyrażania poglądów, agitacji, krytyki, opisywania świata takim jakim widzą go oczy autora. Komentujący może co najwyżej podjąć polemikę, a pozostałe pretensje schować w małym pudełeczku, które wrzuci do Atlantyku. Czytelnik musi rozumieć, że blog to osobiste miejsce w sieci. Jeżeli nie podobają mu się Twoje zapatrywania, niech kontrargumentuje; jeśli zaś przeszkadza mu sam fakt podniesienia tematu, że śmiesz się "czepiać" jakiś ludzi lub zjawisk - zlekceważ go. Najwyraźniej jeszcze nie pojął istoty blogowania.
Pisać możesz o czym chcesz, byle wątek zawierał Twoją myśl. A czym więcej we wpisie zawrzesz swoich przemyśleń, tym będzie ciekawszy. Nie wiem czy lepszy, ale na pewno ciekawszy. Blogosfera pomieści wszystko - recenzje, sztukę, naukę, poezję, relację z wycieczki do Wiórkowa - ale podstawą pozostaje to aby zawierały cząstkę nas samych. Nie oznacza to, że powinniśmy pisać o tym co jemy na śniadanie i uprawiać uczuciowy ekshibicjonizm. Nikogo nie obchodzi nasza kanapka ani to kiedy ostatnio zamoczyliśmy kij. Jednak nie uchybiając temu obostrzeniu, nie możemy za wszelką cenę chować emocji i rezygnować z poglądów, w każdym razie na pewno nie z obawy przed negatywnymi komentarzami.
Nie wstydź nietypowych poglądów, wyjdź przed szereg.
Twoje doświadczenia, Twoje życie, Twój blog
Na podobnej zasadzie, nie należy rezygnować z odwoływania się do własnej wiedzy i doświadczeń. Jakaś "mądra" głowa stwierdziła pod ostatnim wpisem: Masz osobisty uraz. Tak jak myślałem. Ciągle się zastanawiam co to właściwie miało oznaczać. Czy uraz może być nieosobisty? Czy wtedy jest urazem? I czy przez uraz mam rozumieć wszystko co mnie irytuje lub żenuje? Jeśli tak, to mam całą masę osobistych urazów! Do ulubionego zespołu, bo się rozpadł; do kolegi bo mi książki nie oddał; do mojego komputera bo nie wiem czy pociągnie EU4 jak wyjdzie.
Nie trzeba dysponować szczególnie rozwiniętą inteligencją, aby zauważyć, iż wszystkie nasze poglądy są przez coś zdeterminowane. Dlatego też "osobisty uraz" w żadnym wypadku nie powinien być traktowany jako zarzut. Chcąc rezygnować kolejno z tematów, do których mamy subiektywny stosunek, moglibyśmy zwinąć interes. Bliski zginął w wypadku - nie wolno Ci pisać o wypadkach drogowych! Kolega się zaćpał - nie dotykaj tematu narkotyków! Ojciec popełnił samobójstwo - w ogóle nie wspominaj o śmierci! Bo jeszcze ktoś Cię oskarży (zgroza) o osobisty uraz.
To oczywisty nonsens i lejcie na to ciepłym moczem. Doświadczenia nas definiują i tak jak dzielimy się z nimi w codziennych rozmowach, tak chcąc nie chcąc sięgamy doń przy blogowaniu. To, czy postrzeganie poszczególnych epizodów, jest zbieżne ze światopoglądem czytelników stanowi już całkowicie osobną sprawę.
Blogerze, miej jaja i nie uszczęśliwiaj innych na siłę.
Emocje kluczem do zainteresowania
Czy mogłem przedstawić swoje zdanie na temat Społecznych szkodników inaczej? Oczywiście. Na dobrą sprawę, stosując kulturalny język i różnorakie eufemizmy, można zbesztać drugą osobę tak aby się nawet nie zorientowała. Ale czy trzeba do tego dążyć?
Mocne słownictwo uwyraźnia myśli, dzięki czemu łatwiej trafiają one do odbiorców. Rodzi to co najmniej dwa skutki. Po pierwsze, wpis wywołuje emocje, a emocje gwarantują zainteresowanie i komentarze. Dobrze z tego zjawiska skorzystał chociażby FaceDancer, w swoim tekście o Chińskich pornobajkach. Trzeba jednak uważać, bowiem im ostrzej wyrażona zostanie opinia, tym skrajniejsze wywoła reakcje. Czasem wręcz nieadekwatne do samego stanowiska autora.
Po drugie, rodząc silne emocje, umyślnie lub nie, czasami deformujemy przekaz. Skutek ten jest bardzo negatywny i trzeba go przyjąć na klatę. Przyzwyczajony do grzecznej retoryki i neutralnych zapatrywań internauta, może doznać szoku trafiając na wyraźną, nieugiętą a nawet podkoloryzowaną tezę, i to nawet w przypadku, gdy stoi po tej samej stronie barykady co bloger. Mam wrażenie, że dobry przykład stanowi tu postawa Klekotsana, który zasadniczo (z tego co pojąłem) w żaden sposób nie aprobuje zachowań bohaterów poprzedniego wpisu, a jednak podjął polemikę. Tak naprawdę, jego reakcję wywołała forma, a sama treść w ogóle lub w bardzo niewielkiej części.
Rozemocjonowani czytelnicy to podstawa.
Pomijam wyjątkowo nieogarnięte przykłady czytelników, którzy widzą tylko to co chcą zobaczyć i nawet jasno wyrażoną opinię, potrafią jeszcze bardziej zradykalizować lub co gorsza rozszerzyć wedle własnego widzimisię. Napisałeś, że metale za głośno puszczają muzykę i nie dają spać, a to nieprawda, bo znam kilku i to porządni goście!!! Nie dajcie się, drodzy blogerzy, łapać w pułapkę rzekomego uogólniania. Nikt nie ma obowiązku dodawania do każdego akapitu informacji: tekst nie dotyczy całej grupy X, a jedynie osób o nazwiskach Y i Z, zamieszkałych w Warszawie. Jeżeli nie napisałeś, że wszyscy metale śmierdzą, użyłeś jedynie pewnego uproszczenia i tylko od inteligencji czytelnika zależy czy poprawnie zinterpretuje Twoje słowa i weźmie je do siebie.
Idźcie i (nie) grzeszcie więcej
Nie na mawiam do rozpoczynania dram i podcierania się kontrowersją dla samego podbicia wyświetleń. Takie zachowanie byłoby karygodne i zasługujące na naganę. Granie na emocjach ma być tylko środkiem, kłodą rzuconą pod nogi potencjalnemu czytelnikowi, tak aby nie przeszedł obok prezentowanego tematu obojętnie. Grzeczność i kultura języka to ważne wartości, ale one same nie spowodują, że zostaniemy wysłuchani. Rozbrajająca szczerość i ostra retoryka przysparzają kłopotów, ale bez nich bloger staje się nużącym elementem szarej społeczności.
Audaces fortuna iuvat timidosque repellit.
24 komentarzy
Rekomendowane komentarze