Skocz do zawartości

Hobbicia Stopa

  • wpisy
    286
  • komentarzy
    1809
  • wyświetleń
    445593

Czasami nienawidzę literatury "fantastycznej"


otton

2863 wyświetleń

Zanim przejdziecie do tekstu słowo wyjaśnienia. Po pierwsze niektóre problemy zostało celowo wyolbrzymione, po drugie zaś podobne słowa mógłbym napisać praktycznie o każdym innym gatunku, a nawet ? stworzyć tekst całkowicie odwrotny, wielki pean i podpisać się pod nim.

Stwierdzenie ?czasami nienawidzę? stało się już dość popularnym tytułem wielu tekstów i stwierdziłem, że sam chętnie podjąłbym się wylania własnych żali na wirtualny papier. Tym razem nie zamierzam jednak nienawidzić gier, a coś, co niegdyś uwielbiałem, wspaniały pożeracz czasu, jakim były książki z nurtów fantasy i science fiction. Niestety oba te kierunki idą jak dla mnie w niewłaściwą stronę dążąc w stronę przepaści. Nie ukrywam, że chodzi mi tu głównie o dzieła nowsze i pewne zagubienie ich twórców, wśród których wyjątki znaleźć co prawda można, ale i tak stanowią one niewielką cząstkę całości. Prawda jest jednak taka, że szeroko pojęta literatura fantastyczna zbrzydła mi ostatnimi czasy niesamowicie. Dlaczego?

Problem wizualny

Od współczesnych powieści z tego nurtu odrzuca mnie już praktycznie od chwili przekroczenia progu księgarni. Z tych wszystkich książek Fabryki Słów tylko krzywe gęby i kolesie z wielkimi mieczami na mnie spoglądają, ewentualnie kosmici czy osiłki ze spluwami w ręce. Nie znaczy to, że Fabryka dobrych książek nie ma, ale ta wszechobecna stylistyka okładkowa przyprawia mnie o mdłości. Wrażenie to jest dodatkowo wzmocnione przez dalej zaśmiecające mój mózg wspomnienie niemiłych chwil spędzonych z Wylęgarnią autorstwa Zamboha. Akurat to jedno z jego ?dzieł? zapamiętałem, bo dalej uśmiecha się do mnie krzywo z półki. Wiecie, zapłacił człowiek za jednym zamachem za dwa tomy to i szkoda oddać bibliotece nawet jak do niczego jest.

Obok stoją jednak mocno średnie Samozwańce Komudy, a patrząc na nie automatycznie człowiekowi się i inne twory tego autora nasuwają. Co by o nich nie mówić trochę uciekają od typowych, szpetnych grafik obrazkowych, a i warstwa historyczna (jakkolwiek umowna, uzupełniona elementami fikcji) warta jest poznania. Nie powiem, Galeony Wojny też okładką przyciągają, ale na wielu książkach tego autora też znajdziemy niesamowicie wykrzywione mordy. Okładkowo jak i treściowo błyszczą również Łzy Nemezis Rafała Dębskiego uzupełnione o dodatkowe opowieści rozszerzające wątek poprzedniczki. Wyprawy krzyżowe czy wojna przeciw Saladynowi częstokroć ustępuje miejsca pustynnym demonom. A może zwidom spowodowanym żarem jaki leje się z nieba? Bądź co bądź wśród piasków i z czterdzieści Celsjuszy może się trafić.

Piszę akurat głównie o fabryce słów, bo wydawnictwo to kojarzy mi się właśnie z takimi okładkami. Wiem, że nigdy nie sięgnę choćby po książki Mai Lidii Kossakowskiej. Może i są dobre, ale jakoś tak mam już dość tych diabłów z kałachami, które wylewają się z okładek. Po tych zwierzeniach na temat okładek (i niejako mojej osobistej teorii, że okładki Fabryki słów zniechęcają do czytania) czas już jednak przejść do tego, dlaczego grafiki okładkowe dobiera się w ten sposób. Anioły z kałachami, rycerze o ponadnaturalnie skrzywionych mordach to dziś codzienność. Może jest tak dlatego, że same książki niewiele więcej oferują? Coś w tym musi być. Spróbujmy sobie pokrótce wyjaśnić dwa pojęcia: fantasy oraz science fiction, ale żeby nie było zwykłego zaglądania do słownika chcę odnieść się do współczesnego rozumienia.

science-fiction_1.jpg

Co to jest fantasy i science fiction

Fantasy? Bez średniowiecza się nie obejdzie. Trzeba dać bohaterom miecze do łap, wpuścić ich do karczmy i po całodobowej libacji alkoholowej wypuścić na nich wściekłego smoka. Oczywiście przydadzą się też wampiry, wszelkiego rodzaju potwory, a wielką trójcę stanowić będą elfy, krasnoludy i ludzie. Wydarzenia zapewne napędzi jakaś bitka, nie ważne kto z kim się zmierzy o ile odpowiednio zaiskrzy i autor będzie mógł napisać, że smok leciał nad wieżą i rozpie*dolił wieżę ogonem, że banda uciemiężonych herosów zbiera baty, stan bitwy początkowy ? 1 dobry na 10 złych, stan końcowy - 0,3 dobrego na 10 złych. Wtedy oczywiście w jednym z wojowników obudzi się heros, który rozbije całą armię przeciwników, a na koniec zginie i ogłoszą go bohaterem.

Fantasy już mamy, teraz czas na science fiction. Tak naprawdę trzeba po prostu przenieść powyższy akapit w nowoczesne czasy, wybaczcie, że nie będę się wysilał i dokonam jedynie drobnych modyfikacji poprzedniej cząstki tekstu. Bez lotów w kosmos się nie obejdzie. Trzeba dać bohaterom karabiny pulsacyjne, wpuścić ich na statek kosmiczny, zepsuć układ sterujący i rzucić na nich w pizdu większy statek. Oczywiście przydadzą się też potwory, goście z zieloną glacą zabarwioną chlorofilem i uszami Shreka. Wydarzenia zapewne napędzi jakaś kosmiczna bitka, nie ważne kto z kim się zmierzy o ile odpowiednio zaiskrzy i autor będzie mógł napisać, że poszedł silnik i wywaliło pół kosmosu, że banda uciemiężonych herosów zbiera baty i traci ostatnie statki. Wtedy oczywiście w jednym z wojowników obudzi się heros, który rozbije całą armię przeciwników, a na koniec zginie i ogłoszą go bohaterem.

3D_Fantasy_Places_HD_-0017.jpg

Czego nie dostaję

Uważam, że autorzy tworzący powieści z tych gatunków częstokroć niewłaściwie podchodzą do pracy. Wyznacznikiem obu znienawidzonych (i jednocześnie lubianych) nurtów stały się właśnie niezwykłe światy, bohaterowie dopasowani do realiów przeszłości bądź przyszłości. Nie ukrywam, że bardziej przeszkadza to w przypadku literatury science fiction, który to termin odnosi się do futurystycznych wizji życia w przyszłości. Pisarze zaczęli ścigać się wynajdując coraz to ciekawsze, ale również odrealnione wizje, które z czasem zatraciły gdzieś pierwiastek ?science?. Prywatnie jestem człowiekiem nie lubiącym marnować czasu na twory bezwartościowe i zawsze staram się znaleźć we wszystkim, co czytam jakąś wartość: instrukcja pomoże mi złożyć szafki, a Wells przestraszyć, gdy uświadamiam sobie jak bardzo jego wizja przypomina współczesność.

Chciałbym, żeby gatunek science fiction na każdym kroku uświadamiał mi dlaczego należy się obawiać przyszłości. Dawno temu wierzono, że rok 2000 będzie ostatnim w dziejach Ziemii, bo co to za dziwna data. W końcu jednak przekroczyliśmy tę barierę i popularne wizje świata uzależnionego od technologii, ale też malejących złóż surowców stały się prawdziwe. Niby skomputeryzowanie jest dobre, bo ułatwia życie, z drugiej jednak strony zmniejsza ludzkie możliwości. Tak naprawdę umiemy obsłużyć komputer, ale gdy ktoś nam go odbierze, wtedy nagle okazuje się, że człowiek od maszyny niezależny choć ma cięższe życie, potrafi sobie poradzić w sytuacjach, kiedy nie dajemy sobie rady. Wszystko to śmiesznie brzmi, ale kto wie czy za jakiś czas nowe technologie nie zubożą nas do tego stopnia, że bez nich staniemy się nieporadni jak małe dzieci.

Niestety współczesne książki pomijają ten temat. Autorzy karmią mnie naiwnymi bajeczkami o wspaniałym życiu w przyszłości. Co prawda praktycznie wszystkie te światy są ogarnięte wojną, ale to wcale nie jest coś, co mogłoby mnie poruszyć. Dlaczego? Odpalcie sobie dowolną stronę z informacjami, a wieści na temat jakichś walk znajdziecie bez problemu. Wojna jest czymś znanym człowiekowi (tylko nasza natura powoduje, że ciągle wybuchają kolejne), ale już skutki ludzkiej beztroski są dobrym tematem do fantazjowania. Mamy technologię, która może doprowadzić do zniszczenia może nie tyle całej cywilizacji, ale sporych fragmentów świata już tak. W tych wszystkich powieściach tylko piękne eksplozje laserami.

Niby jest seria Metro, której akcja rozgrywa się pod ziemią, w jedynym miejscu jakiego człowiek zniszczyć nie zdążył. Może jest to ciekawszy scenariusz, niż wyświechtane loty w kosmos, ale i ta wizja nie spełniła do końca moich oczekiwań. Tak naprawdę poza otwartymi przestrzeniami podziemny świat jest taki sam, jak ten na powierzchni. Ludzkość przystosowała się do nowych warunków, odbudowała stare struktury społeczne, a przy okazji teren pozbawiony jakichkolwiek rządów był podatnym gruntem do odbudowy faszyzmu i nazizmu. Wszystko pięknie, jest element refleksji, ludzie płaczą nad dawnymi błędami i żyją pod ziemią tylko dlatego, że na powierzchni już się nie da, a strach i chęć przeżycia sprawia, że wolą spędzić całe życie w tunelach, niż chwilę na powierzchni. Zabrakło mi jedynie jakiejś wizji postępu w tym podziemnym świecie. Całość przypomina zaledwie współczesność przeniesioną w inne miejsce. Ja tam jestem pewien, że ludzkość będzie przeć do przodu cały czas.

Fantasy-Wallpapers-teddybear64-18257016-1024-768.jpg

Opowieści wcale nie fantastyczne

Przejdźmy jednak na chwilę do książek odnoszących się do dawnych czasów. W nich również chciałbym znaleźć ? ostrzeżenie. Wiemy wszyscy przecież jak wyglądała historia ludzkości. ?Wyższe cywilizacje? nie potrafiły się zachować, kiedy stanęły przed czarnoskórymi, mordowano w imię wiary, przykładów możnaby znaleźć jeszcze więcej. Zapominamy o nauce zwanej historią, która przestrzega przed błędami. Właśnie doświadczenie jest kluczem do sukcesu. Technologia pędzi do przodu, a my pozostajemy z wieloma, nierozwiązanymi dotychczas problemami, które przybierają na sile. Nasze możliwości z użyciem maszyn rosną, ale jako ludzie wcale nie idziemy do przodu. Nieleczone przywary przybierają na sile czyniąc nas okrutniejszymi. Przezwyciężyliśmy wzajemne niechęci? Nie. Zrozumieliśmy, że wojny są złe? Może i używamy takich sloganów, ale jednocześnie wciąż do nich dążymy.

Chciałbym, by literatura fantasy była ostrzeżeniem przed tym wszystkim, nie tylko kolejnymi, naiwnymi bajdami o smokach z wielkimi zębami czy mrocznych rycerzach, którzy krążą po świecie z mordem wypisanym na twarzy. Na tej wielkiej machinie zwanej technologią jest taka kontrolka zwana pamięcią o przeszłości. Niestety kontrolka ta zapala się rzadko. Nie da się wybudować naprawdę dobrego sprzętu, jeżeli każdy kolejny model mimo większej mocy powiela błędy poprzedniczek. Dlatego szkoda, że obecnie książki nie chcą już zajmować się tematami naprawdę poważnymi.

outer_space_planets_digital_art_science_fiction_desktop_1680x1050_wallpaper-1120453-1024x640.jpg

Głównym powodem opisanej nienawiści jest właśnie brak jakiejkolwiek wartości. Niektórzy autorzy trzaskają kolejne książki maszynowo, nawet po kilka rocznie. Rozumiem, z czegoś trzeba żyć, ale ja nie chcę już czytać kolejnych, odpicowanych wizji współczesności albo co chwila być przekonywanym o tym, że smoki istnieją. Niech sobie z resztą to wszystko w tych książkach będzie, ale niech dotykają czegoś głębszego. Tak mało ostatnio jest tekstów, które sprawią, że po ich lekturze będę się cieszył z tego, że żyję w XXI wieku, z drugiej zaś również odetchnę z ulgą patrząc na datę i uświadamiając sobie, iż zostało jeszcze te kilkanaście, kilkadziesiąt, a może kilkaset dni do czasu, kiedy spełnią się najczarniejsze sny. Bo na to, że wielcy mędrcy przemyślą swoje błędy nawet nie liczę?

PS. Po czasie zdecydowałem się wyrzucić z tekstu parę przykładów książek, które oceniam pozytywnie, bo całość ma być o znienawidzeniu czegoś, znużeniu. Być może za jakiś czas wykorzystam te wycięte fragmenty dopisując coś do nich i powstanie druga część o odwrotnym wydźwięku. Ten jest jednostronny, ale tylko dlatego, że taki właśnie tekst chciałem stworzyć.

PS2. Obrazki z Internetu.

21 komentarzy


Rekomendowane komentarze

Napisałeś dramę, której wadą jest wada wielu dram, czyli uogólnienie. Niby na początku piszesz, że są jakieś wyjątki, ale nie warto o nich wspominać, bo to nic i to wszytko tonie w kiczowatym przedstawieniu fantasy i sf. I choć w Twoim wywodzie jest sporo racji, trzeba pamiętać co do tego doprowadziło. A doprowadzili do tego ludzie, którzy, w większości, nie chcą czytać wiekopomnych dzieł, chcą czytać o smokach, mieczach, herosach, a wydawanie książek to biznes i jeśli ludzie są gotowi płacić za szmelc to robi się szmelc, czasami nawet szmelc, który ma wyglądać jak coś ambitnego, żeby ci uważający się za inteligentów mogli wydać pieniądze na to. Bo to ludzie kupują książki, a jeżeli kupują coś jak Saga Zmierzch, to znaczy, że chcą takiego produktu. Nie winą autorów jest, że czytelnicy podążają za maksymą "jedzmy [beeep], miliony much nie mogą się mylić".

Link do komentarza

@Demonir

Słuszna uwaga, o usprawiedliwieniu pisarzy kompletnie zapomniałem i wieczorkiem dorzucę jeszcze jeden akapit, w którym się na tym skupię. Opisywałem powyżej w jednym miejscu jak technologia prowadzi do tego, że ludzkość staje się coraz bardziej nieporadna. Myślę, że tam by się dało coś dorzucić i sprowadzić tekst na właściwe tory. Jakoś po meczu się zabiorę.

Ale uogólnienie? Siłą rzeczy pewne uogólnienie musi być (chciałem się zmieścić w trzech wordowskich stronach A4, a i tak trochę ponad normę wyszło). Co do przykładów to nie napisałem, że nie warto o nich wspominać, a tylko, że jest ich mało. Chodziło mi też bardziej o przykłady bardziej współczesnych książek (te starsze mogłyby zapełnić kilka artykułów), część też ostatecznie wypadła z tekstu, żeby zasilić ciąg dalszy "Czasami uwielbiam literaturę fantastyczną". Także spokojnie, równowaga nastąpi, za tydzień raczej nie, bo zamierzam jeszcze dokończyć najpierw Atlas Chmur, chociaż kto wie - wreszcie mam trochę wolnego czasu na tworzenie przemyśleń.

Link do komentarza
Wiem, że nigdy nie sięgnę choćby po książki Mai Lidii Kossakowskiej. Może i są dobre, ale jakoś tak mam już dość tych diabłów z kałachami, które wylewają się z okładek.

thumb_515_okladka_sredni.jpg

Ponoć niezłe, choć "lżejsze" sci-fi.

Link do komentarza

@Rankin

Przeczytałeś wszystkie książki Science-Fiction? Jest masa dobrych autorów. We wszystkich aspektach kultury jest 10x więcej syfu nad rzeczy dobre i to nic nowego. Ten wpis mógłby równie dobrze być o kryminałach, filmowych thrillerach, komiksach czy grach komputerowych, wystarczyłoby zamienić kilka kluczowych pojęć.

Link do komentarza

@Drangir

Zanim przejdziecie do tekstu słowo wyjaśnienia. Po pierwsze niektóre problemy zostało celowo wyolbrzymione, po drugie zaś podobne słowa mógłbym napisać praktycznie o każdym innym gatunku, a nawet ? stworzyć tekst całkowicie odwrotny, wielki pean i podpisać się pod nim.
Link do komentarza
Przeczytałeś wszystkie książki Science-Fiction?

Zdecydowaną większość, śmiem twierdzić. Tych w powszechnym mniemaniu dobrych - Ellison, Asimov, antologie Wollheima, Harrison, Strugaccy, Heinlein, Dick, etc. etc. - niemal wszystko.

A teraz test z czytania ze zrozumieniem: ile Lema przeczytałeś? Czym jego unikatowy styl odróżnia się od stylu innych autorów?

Link do komentarza
Niestety współczesne książki pomijają ten temat. Autorzy karmią mnie naiwnymi bajeczkami o wspaniałym życiu w przyszłości.

Nie zagłębiam się w to czy rzeczywiście autorzy sci-fi przedstawiają zbyt różowe wizje, ale spójrz na XXI wiek z roli człowieka żyjącego w IV w, myślę, że każdy kolejny wiek to postęp ludzkości i ustawiczne zwiększanie wolności jednostek i ich komfortu życia*. Gdybyśmy zjedli to co pospólstwo w średniowieczu to nie wiadomo czy byśmy przeżyli, żyjemy nawet do 100 lat, dawniej 60 lat to był człowiek sędziwy. Ludzkość po prostu dąży cały czas do czegoś lepszego.

*Wiadomo, nie licząc totalitarnych państw i tych ogarniętych wojną, ale chodzi mi o stan normalny.

edit: choć przeciwko mrocznym wizjom też nic nie mam. Taki rok 1984 może nie był sci-fi, ale świetnie przestrzega przed totalitaryzmem, daje do myślenia. Więc takie książki, czyli ciemno wizyjne też są jak najbardziej potrzebne.

Link do komentarza

Z jednej strony na pewno komfort naszego życia się polepszył, z drugiej strony wiele problemów ciągnie się za ludźmi. Postęp ma jednak również ciemną stronę, choćby powstanie broni nuklearnej. Wojny niby były od zawsze, ale jak tam się paru ludzi dzidami poraniło to z perspektywy dzisiejszych możliwości nic. I nie chodzi tu nawet o broń atomową już, ale choćby włączenie cywili w działania wojenne. Zakazy? Cóż, wiadomo jak to jest.

Do tego już teraz wszyscy jesteśmy w jakiś sposób uzależnieni od energii elektrycznej (nawet zakupów nie zrobimy bez niej, chyba że truskawki od "dziadka" przy szosie), od komputerów i chociaż następuje postęp to ludzie zapominają o wielu rzeczach. Pomysł jedzenia tego, co w średniowieczu też wydaje mi się raczej średnim argumentem. To po prostu kwestia przyzwyczajeń, a te się od tamtego czasu zmieniły. Gdyby nie nastąpił rozwój dalej byśmy mogli jeść to, co w średniowieczu, teraz siłą rzeczy jest na to za późno, bo żołądki się przestawiły przez te kilka wieków.

Dopisek o roku 1984 to akurat poza całą mądrością i analizą totalitaryzmu miał jedną dziurę. Orwell uważał, że bez walki zbrojnej nie da się zmienić ustroju w państwie totalitarnym. Choćby Polacy to udowodnili. Ale myślę, że możnaby to za jakiś rodzaj sci-fi uznać.

Link do komentarza

Niestety, ale czytając ten wpis z każdym zdaniem dochodziłem do wniosku, że mam do czynienia z wpisem, człowieka, który swoją przygodę z fantasy zakończył na Conanie, Kanie, DragonLance i Forgotten Realms a z science fiction zna głównie Doctora Who i inne książki w rodzaju Great Shit from Outer Space. Nie mozna pisać takich bzdur o science fiction jeśli zna się dzieła, które wydaje nam obecnie MAG w swojej Uczcie Wyobraźni, jak i znając klasykę pokroju Lema, Clarke'a, Bradbury'ego, Asimova, van Vogta, Strugackich. Co zaś do fantasy to to co wyczytałem tam u góry, jest kropka w kropkę definicją heroic fantasy/swords & sorcery. Inna sprawa, że poza książkami z systemu D&D, Wiedźminem i Władcą Pierścieni nie natrafiłem w fantasy na elfy i krasnoludy. Fantasy potrafi być literaturą ambitną, mądrą, tylko zamiast czytać jakieś przeciętniactwa w stylu Komudy czy innych Salvatore'ów może lepiej sięgnąć po Zelaznego, Ursulę Le Guin, Jacka Vance'a? Bo tak jednostronnego bełkotu o fantastyce nie czytałem/nie słyszałem od dawna. Ja rozumiem chęć napisania czegoś oryginalnego, ale nie każdy na tym forum to 13 latek, który zna tylko Conana i jakieś parodie sf.

I żeby nie było że nie wiem o czym mówię:

http://baza.fantasta.pl/biblioteczka.php?id=842

Link do komentarza

Ojojoj, widzę, że niedokładnie przecztałeś tekst\ nie zwróciłeś uwagi na kilka szczegółów. O słabym zrozumieniu świadczą choćby fragmenty:

znając klasykę pokroju Lema, Clarke'a, Bradbury'ego, Asimova, van Vogta, Strugackich

Ale ja właśnie nie chciałem pisać o klasyce. Chciałem tych Komudów, Glukhovskich skrytykować, nie zaś krytykować całą fantastykę. Nie zwracasz uwagi na ważne szczegóły. Po pierwsze tytuł wpisu. Brzmi on:

Czasami nienawidzę literatury "fantastycznej"

a nie

Czasami nienawidzę literatury fantastycznej

przy czym cudzysłów w tytule jest formą ironi, pytaniem czy to wszystko współczesne to dalej fantastyka. Bo zauważ, że współcześnie zamienia się to wszystko w kolorowy kicz bazarowy od którego mnie odrzuca.

Bo tak jednostronnego bełkotu o fantastyce nie czytałem/nie słyszałem od dawna

To nie jest bełkot na temat całej fantastyki. To jest bełkot przeciw fantastyce współczesnej, a bardziej przeciw współczesnym autorom, nie wszystkim, którzy do dziś wydają książki, ale raczej nowemu pokoleniu autorów (bo ci starzy, którzy jeszcze wydają w większości trzymają się tego, co u nich najlepsze). Wiem, że prowadzisz bloga, na którym chwalisz rozmaite, ciekawe starocie, ale ja na swoim wolę krytykować współczesne badziewie. Dlaczego? A bo tak mi się podoba po prostu.

Link do komentarza

Polska fantastyka to współcześnie faktycznie bełkot. W Większości, bo poza są wyjątki (np. Dukaj). Zaś co do zagranicznych to jest bełkot ale są też mistrzowie. Nie można wrzucać wszystkiego do jednego wora. W każdym gatunku są amatorzy, piszący "harlekiny" i goście, którzy wydają jedną książkę na pięć lat ale genialną. Jeżeli nie podoba ci się pisarstwo w rodzaju Komudy czy Piekary - to po cholerę to czytać?

Link do komentarza

Zdaje się, że nie czytałem żadnej książki science fiction, więc na temat tego gatunku się nie wypowiem. Pozostaje fantasy. Dwie serie książek szczególnie przypadły mi do gustu: "Zwiadowcy" Johna Flanagana oraz "Saga Drenajów" Davida Gemmella. Jeśli nie czytałeś to przeczytaj. Ta druga seria to coś więcej niż, jak napisałeś "Trzeba dać bohaterom miecze do łap, wpuścić ich do karczmy...". Książki z pewnym przesłaniem gdzie np. wielki bohater dołącza do bitwy, którą uważa za z góry przegraną, bo poprosił go o to przyjaciel. Naprawdę warto. Choć z drugiej strony zainteresowałem się książkami jakieś dwa lata temu i może nie potrafię poznać dobrej literatury. Sam ocenisz.

Link do komentarza

Zwiadowcy... Przestałem po bodajże piątej części, która już wtedy była ewidentną próbą ciągnięcia serii na siłę. Dosyć sztampowej serii, prawdę mówiąc. Will [chyba najpopularniejsze imię w nowszych fantasach] i jego przyjaciele, wojna, łuki, zwiadowcy, mistrz, epicka inaczej przygoda... Jak dla mnie idealny przykład sagi, które opisuje Otton.

Podkreślam, jak dla mnie.

Link do komentarza

Zwiadowcy to kategoria przedstawiona we wpisie. Aczkolwiek dla sprawiedliwości dodam, że nie przetrwałem pierwszego tomu. Stwierdziłem, że nie warto tracić czasu na coś, co mi się nie podoba. Tak jak Zamboch - przeczytałem te, które kupiłem, z biblioteki nawet się nie męczyłem. Zwiadowcy byli z biblioteki ;) Tak btw trochę się ich namnożyło.

Link do komentarza

Tak, jak już powiedział Iselor, przyczepiłeś się do jednego z gatunków fantasy, zupełnie ignorując inne. Ale to tak tylko przy okazji, bo chciałem napisać o czymś innym.

Okładki. Cóż, to jedna z najgłupszych rzeczy, jakie tu przeczytałem. Nie ruszysz książki tylko dlatego, że grafik przygotował taką, a nie inną okładkę? Grafik, a nie autor, pragnę podkreślić. Wiesz może, jak prezentują się okładki Ogrodów Księżyca lub Uczty dla wron? Są paskudne, a mimo to treść jest genialna. Cóż, twoja strata.

Zaś Łzy Nemezis są książką co najwyżej przeciętną. Szukasz czegoś dobrego w klimatach Ziemi Świętej i krucjat - polecam Miecz i kwiaty Mortki.

Link do komentarza
Gość
Dodaj komentarz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...