Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Forumowicze o Sobie IX

Polecane posty

Kombajny jadące w żniwa od szóstej rano do jedenastej wieczór - niezapomniane (negatywne) uczucie.

To w tym roku będą w Polsce żniwa? ;p Pogoda i obecne prognozy wielkości zbiorów wskazują raczej na niemałą katastrofę i chlebek po 5 zł za parę miesięcy. Zresztą polska wieś jest raczej cicha i spokojna ze względu na dość niski poziom rozwoju infrastruktury rolniczej. Obecnie pracuję w Austrii w sporym gospodarstwie rolnym i tutaj praca trwa 24 godziny na dobę i odbywa się na 3 pełne zmiany. Po prostu trzeba się przyzwyczaić, że o 2 w nocy przejedzie pod oknem traktor jadący 50-60km/h. W Polsce o 18 wszyscy siedzą grzecznie w łóżeczkach, bo ile czasu trzeba na uprawienie tego hektara czy dwóch (pomijam ''dużych'' gospodarzy w szczycie sezonu)?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też mieszkam na wsi, ale na szczęście bez kombajnów, pól, zwierząt większych niż psy i innych tego typu wiejskich przebojów. To by mi było naprawde ciężko znieść i już chyba wolałbym się tłoczyć w miejskich mrówkowcach. Taki klimacik to jak dla mnie jest dobry na tydzień, jak się wyjeżdża gdzieś do rodziny czy coś, ale na dłuższą mete to zupełnie to do mnie nie przemawia.

Na szczęście moja wieś jest taka troche mało wiejska, w sumie częśc ludzi nazywa to wsią, część próbuje to podpiąć pod nazwe "małe miasteczko" Mnie to rybka, ważne że zamiast kombajnów są co najwyżej auta, zamiast paru małych sklepów jest biedronka, a zamiast pól jest las, zresztą jakieś 50 m od mojego domu. Na takiej wsi to można mieszkać, mimo paru niedogodności ( np. dojazd do miasta w każdej wiekszej sprawie czy żeby się z kimś spotkać niezawodnym jak zawsze pkp), za to tobie RaxusV współczuje tych kobajnów, nawet jeśli z ich czasem pracy troche przesadziłeś.

A co do swierdzenia "mieszkasz na wsi - wolisz miasto" i odwrotnie, to zdecydowanie sie zgadzam, po prostu mieszkając w jednym nie doświadcza się wad tego drugiego, za to swojego miejsca zamieszkania jak najbardziej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chociaż według mnie istnieje zasada : mieszkasz na wsi - wolisz miasto. I odwrotnie :).

Z tym stwierdzeniem raczej bym się nie zgodził. Mieszkam w mieście i nie wyobrażam sobie mieszkania w cichym i spokojnym miejscu dłużej, niż dwa tygodnie - przykładowo, uwielbiam żeglowanie po Mazurach, nocowanie "na dziko" w głuszy i te wszystkie klimaty, ale zbyt mocno kocham życie w mieście (zwłaszcza w moim mieście), żeby z niego zrezygnować.

Oczywiście, czasem trafiam na takie miejsca, które zapierają dech w piersiach, zwłaszcza, jeżeli pomyśli się, że można mieć taki widok codziennie po wyjściu przed dom, ale kilka dni ciszy i spokoju potrafi skutecznie zabić we mnie chęć przeprowadzki.

Z tym, że wiele zależy też od tego, gdzie się wychowało - dobrze zdaję sobie sprawę, że Warszawa jest głośna, brudna, bywa brzydka (choć dla mnie jest zawsze piękna), przyjezdni twierdzą, że śmierdzi, a ludzie są niemili (nie są), ale nie wydaje mi się, że mógłbym kiedyś opuścić to miejsce (nie powodowany wielką koniecznością), mimo wszystkich wad, które odstraszają część ludzi.

No i powiedzmy sobie szczerze - rozwinięta nocna komunikacja publiczna to coś, co przemawia do każdego studenta ;)

Pozdrawiam,

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Starzec

Ja z kolei, zasilam społeczność niewielkiej wsi liczącej około 1200 mieszkańców.Cóż, główne wydarzenia rozgrywają się tam pod aż trzema sklepami. Gospodarka mieszkańców praktycznie leży, z wyjątkiem sporego zakładu rolno-hodowlanego.Zero nadziei na więcej.Prawdziwe Desperation i nic ponadto.Dodam że mieszkam w bloku, nie jest fajnie naprawdę.Do tego podejrzewam, że moi sąsiedzi żywią do mnie nienawiść z powodu mojego zestawu nagłaśniającego i zamiłowania do Arcturusa oraz Children Of Bodom :wink: Jednak brakuje tam niemal zupełnie przestępczości i spokojnie możesz w nocy spacerować, tylko brakuje miejsca do spacerów :confused: Do lasu jakoś trochę jednak daleko na spacer, zresztą moje "spacery" ograniczają się do wyjścia na pobliską ławkę by za...No, nieważne co robić.Trochę wydarzeń z ostatniego kwartału: Odbyły się aż trzy pogrzeby, na których byłem bez wyjątku.

Jeden związany z moją dość daleką rodziną, dobra okazja by się zastanowić i zwolnić trochę w tej imitacji życia jaką prowadzę od urodzenia.Dobrze że net jakoś hula w mojej dolinie, inaczej nie wiem czy warto by było myśleć na tym modem do "Princa"Projekt dopiero w fazie czysto koncepcyjnej, nie ma się co jarać :down: Gdyby Ubisoft udostępnił edytor i silnik, tak jak CDP, to byłoby fajnie.Zostaje więc mi tylko planować.A ci goście z Ubi tak nie powinni, mogliby puścić w obieg narzędzia do T2T.Jacyś oni pazerni są, wszystko chomikują, nawet muzyki nie dadzą, tylko zaszyją głęboko w grze, pakując po drodze w 5 formatów(SBO files, niech ich diabli wezmą!).Na razie więc ograniczam się do okazyjnego planowania na kartkach.Zresztą, wracając do mojej lokalizacji, nudy na "osiedlu" straszne, nawet dresów brakuje :laugh: Wychodzić jak najbardziej nie warto, a monitor kusi kolorami w deszczowy ten dzień.Do biblioteki też muszę 10km zasuwać, ale ostatnia wyprawa zaobfitowała w "Dzień Szakala" i trochę dzieł o tematyce SW.Może coś dziś "nadgryzę" z tych skarbów.

Pozdrowienia od Imper... Starca macie :smile:

Edek: Zauważyłem teraz że bardziej by się to nadawało na bloga :confused: Trochę się rozpędziłem, ale mam nadzieję że nie zostanie wycięte :wub:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do przyjemności związanych z życiem na wsi... Owszem, mam własny pokój, mogę mieć zwierzaki rozmaite, mam ciszę, spokój i świeże powietrze... Ale nie mam znajomych, z którymi mogę skoczyć do kina czy do kawiarni, nie mam pod bokiem księgarni i kiosku (a czytać lubię), siedzę sama jak palec (nie licząc starszego brata, który idzie na studia)...

I głaszczę moją ukochaną kotkę, patrząc, jak jej kocięta baraszkują na stosie drewna na opał, jak skaczą i nurzają się w trawie, jak naskakują na matkę i siebie nawzajem. Ten jeden widok wynagradza mi wszystkie niedogodności. Wliczając w to łatkę "dziewczyny ze wsi".

I tego się trzymaj. Ja też całe swoje życie na wsi spędziłem, ale wiesz co? Nie zamieniłbym tej zabitej dechami dziury na nic innego :) Jasne, w mieście są kina, Empik, dostęp do najnowszych gier od ręki. Ale miasto nie ma tego swojego, spokojnego klimatu. Gdy ja o 24 wychodzę z domu, to nie zastanawiam się, czy w ryj nie oberwę, bo jedyną moją przeszkodą na drodze może być jakiś kumpel, który za bardzo wziął sobie do serca hasło reklamowe, że piwo to napój chłodzący i chłodząc się nim popadł w hipotermię :D Natomiast wszelakiej maści soft i inne pierdołki kurier dowozi mi w ciągu 24h :)

A czy "dziewczyna lub chłopak ze wsi" to Twoim zdaniem jakaś ujma jest? Dawno minęły czasy, gdy na wsi to same buraki okopowe mieszkały. W chwili obecnej wszędzie ludzie są tak samo inteligentni i ambitni i od nich samych zależy, jak sobie życie ułożą. Powiem więcej, znam całą kupę buraków mieszkających w mieście. Jak koleś napakuje sobie kark bardziej, niż klatkę, to uważa się już za nie wiadomo kogo, ale w łepetynie mózgu brakuje... :)

Miałem w sowim życiu już okazję pomieszkać i na wsi i wmieście, ale w sumie to muszę stwierdzić, że jednak kocham swoją zabitą dechami wieś i spokojny klimat, jaki w niej panuje. Jak widzę, Ty masz podobnie i chwała Ci za to! :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Starzec
A czy "dziewczyna lub chłopak ze wsi" to Twoim zdaniem jakaś ujma jest? Dawno minęły czasy, gdy na wsi to same buraki okopowe mieszkały. W chwili obecnej wszędzie ludzie są tak samo inteligentni i ambitni i od nich samych zależy,

Wszyscyśmy z jednej Matki Ziemi, bez różnicy skąd się pochodzi i gdzie się mieszka- mózg się liczy w ostatecznym rozrachunku.Buraki okopowe wciąż wprawdzie istnieją, lecz powoli odchodzą w zapomnienie.Choć czasem w mojej miejscowości możecie jeszcze na jakiegoś natknąć, ale w sumie to relikty niczym okogłowy.

Co prawda ja, Turambar i Niziołka jesteśmy wyjątkami od tej reguły, ale to zupełnie inna bajka, co oni sami potwierdzą pewnikiem :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakoś mi to wcześniej umknęło, ale lepiej późno... :)

Dżizas, chłopie ile ja bym dał by się wyrwać z codziennego harmideru i znaleźć spokój w takiej głuszy... Nie potrzebujecie kogoś do "patrolowania ściółki"? Chętnie wstąpię do służby :D Lubię ciszę, spokój i podobnie jak Ty, mam spory sentyment do flory i fauny (poza homo sapiens ;) - to najupierdliwszy z upierdliwych bożych stworzonek).

Tia, jasne, już Szadoł i Treser chyba mieli do mnie w wakacje na kosmiczny zarobek przyjechać i do dzisiaj ich nie widzę :) Spokój w głuszy jest fajny, ale to, co się w tym roku wyprawia to istna masakra jest. Chodzi mi oczywiście o naszą piękną, deszczową aurę. Miejsca, gdzie zazwyczaj było sucho w tej chwili toną pod wodą, a wszelakiej maści robactwo rozmnożyło się w ilościach po prostu potwornych, umilając pracę uroczym kąsaniem gdzie popadnie. Nawet zrobienie prostego siku pod krzaczek nastręcza bardzo poważne problemy, bo w trakcie dosłownie biegać trzeba, żeby nam komary czegoś ważnego nie obgryzły... :D

A jak miło wygląda praca miałem okazję przekonać się boleśnie na własnej skórze, gdy kończyłem "pracę na boku", rozpoczętą 2 miesiące temu. Czasem dorabiam sobie po godzinach i tak było też tym razem. Wziąłem się za tzw. czyszczenia późne, czyli przecinkę młodego lasu, celem usunięcia drzew suchych, chorych i ogólnie przeszkadzających innym. Gdy zaczynałem, było w miarę spoko. Trochę mokro, ale dało się żyć. Później nastąpiła przerwa, bo ciągle padało. No i z końcem zeszłego miesiąca przyszedł termin wykonania pracy. Lecę więc w piątek na tą działkę i co widzę? Wszędzie pełno wody, a po lesie latają tylko jakieś aligatory, anakondy i inne tałatajstwo :tongue: Dość powiedzieć, że po 2 godzinach pracy byłem mokry i utaplany w błocku do pasa... Ale to nic, tonic, bo za raptem niecałe 2h pracy dostałem taką kasę, jaką inni zarabiają w tydzień :)

Więc jeśli w dalszym ciągu masz ochotę "patrolować ściółkę", kupuj kajak albo ponton i zapodawaj :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej nikogo to nie obchodzi, ale powracam po kilkumiesięcznej przerwie na forum actionum. Z nałogami trzeba walczyć, więc przebyłem odwyk, co niestety zaowocowało popadnięciem w manię pisania na blogu.

Nie preferuję wielkich aglomeracji, ale jeszcze bardziej nie trawię wsi. Mam uraz z dzieciństwa, kiedy to byłem wbrew woli wywożony na całe wakacje do rodziny. To była wiocha na krańcu świata. Dosłownie pod samą granicą z Ukrainą. Zaściankowość, każdy każdego obgadywał, patrzył jak się kto ubrał do kościoła. Do tego oczywiście krówki, świnki, gęsi (kolejna zmora z dzieciństwa), kurki oraz ziemniaki czekające na zebranie, na polu dwukrotnie większym niż całe osiedle na którym mieszkam. Koszmar. Zresztą z tego co zauważyłem, większość osób uważających się za mieszkańców wsi nigdy prawdziwej wioski nie widziała. Miejscowości położone bardziej w centrum Polski, zwłaszcza blisko dużych miast, to zupełnie inna bajka.

Złotym środkiem są więc małe/średnie miasteczka. Bezpieczne i ciche, ale jednak z mieszkańcami o mentalności bardziej miejskiej niż wiejskiej. Gdybym miał wybór i nie musiał wyjeżdżać za chlebem to prawdopodobnie nigdy nie opuściłbym obecnego miejsca zamieszkania.

Zależy z jakiej. Ja mam żonę z Nowej Huty i do dzisiaj się wstydzę.

A ja matkę. Choć 30 lat mieszka w mieście, to nie zatraciła niektórych obyczajów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To była wiocha na krańcu świata. Dosłownie pod samą granicą z Ukrainą. Zaściankowość, każdy każdego obgadywał, patrzył jak się kto ubrał do kościoła. Do tego oczywiście krówki, świnki, gęsi (kolejna zmora z dzieciństwa), kurki oraz ziemniaki czekające na zebranie, na polu dwukrotnie większym niż całe osiedle na którym mieszkam. Koszmar. Zresztą z tego co zauważyłem, większość osób uważających się za mieszkańców wsi nigdy prawdziwej wioski nie widziała

Sam mieszkam w takiej wsi, kilkanaście kilometrów od ukraińskiej granicy. I niestety muszę przyznać Ci rację - życie tutaj obraca się wokół coniedzielnego chodzenia do kościoła i plotek na temat sąsiadów. Co gorsza, jeżeli nie chodzi się do wspomnianej instytucji (chyba można tak to nazwać :tongue:), trzeba spodziewać się natychmiastowego obgadania przez miłe starsze panie z moherowych beretach. Co do rolnictwa - było, jest i będzie na tego typu wsiach, tego się nie wykorzeni, zresztą... Po co? Kiedy wracam drogą (tak na marginesie - polną) do domu i widzę malowniczą siatkę zbóż wokół siebie, niemal napawam oczy tym widokiem.

"Zresztą z tego co zauważyłem, większość osób uważających się za mieszkańców wsi nigdy prawdziwej wioski nie widziała"

Oj, i tutaj się mylisz. U mnie na wsi dominują rodziny wielopokoleniowe - jedno nazwisko często potrafi się utrzymywać "na podwórku" przed dobre pół wieku, albo i więcej. Zresztą, sam pochodzę z podobnej rodziny. I uważam, że niektórzy z takich ludzi (w tym moi rodzice) jednak co nieco o prawdziwej "zaściankowości" wiedzą. Ale nie znaczy to, że są mało rozwinięci intelektualnie. Ten stereotyp "człowieka ze wsi" trzeba według mnie z całych sil piętnować i wyśmiewać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja awansowałam z mieszkania na wsi, do mieszkania w "mieście". Dlaczego cudzysłow? Ano, bo to miasto tylko z nazwy, a ogólnie niewiele się różni od wsi, w której mieszkałam większośc życia.

chyba należę do mniejszości, ale mnie jako mieszkankę wsi nigdy nie ciągnęło, by zamieszkac na stałe w mieście. Pojechac na chwilkę, załatwic, co trzeba i wracac. Od zawsze tak mam.

I trochę tylko żałuję, że wieś w której się wychowałam jakaś taka już mało wiejska w sumie jest. Jak tak dalej pójdzie to moja córka krówki będzie znała tylko z TV, albo książek. Szkoda..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, widzę, że tutaj - chyba też nie nowa ;] - dyskusja na temat miejsca zamieszkania znowu ożyła i rzeknę, że każde miejsce ma swoje plusy i minusy... tyle, że w różnej proporcji i np. najmniej chciałbym mieszkać w wielkim mieście powyżej miliona mieszkańców. Złe strony nasuwają się same; korki, smog, "dzielnice śmierci", tłok, hałas... zdecydowanie wolę mieszkać na obrzeżach miasta, szczególnie dosyć niewielkiego jak Pabianice (chyba nawet nie mamy 80tyś albo ledwo dobijamy do tej liczby ^^) gdzie jednocześnie mam wszelkie zdobycze cywilizacji - TV, 'net - ale także w miarę czyste powietrze oraz brak ciężkiej zabudowy. Zresztą jest mniejsze prawdopodobieństwo, że w "dzielnicy" domów jednorodzinnych trafią się jakieś dresy, czyt. wydaje mi się, że jest bezpieczniej i to mi pasuje ^_^

Tia, jasne, już Szadoł i Treser chyba mieli do mnie w wakacje na kosmiczny zarobek przyjechać i do dzisiaj ich nie widzę :)
Panie, w taką pogodę? :P Poza tym życie trochę weryfikuje plany, bo tutaj można złapać jakiś wyjazd, tutaj trzeba dograć zmianę kierunku a gdzie indziej łapie człowieka lenistwo i masz babo placek jak to mawiają w naszym pięknym - choć słyszałem, że przez te dwa tygodnie lipca co mnie nie było była straszna pogoda - kraju ^_^ Niemniej liczę, że propozycja nadal aktualna.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niemniej liczę, że propozycja nadal aktualna.

No ba, pewnie, że aktualna. Gdybyś przyjechał 2 tygodnie temu, to do dzisiaj bym z Ciebie "pana drwala" zrobił, bo akurat był kurs na operatora pilarki spalinowej i obsługę forwardera :) A tak dostaniesz tylko ponton, spiczasty kapelutek i będziesz zamiast lasu ryż sadził :D Przy obecnej pogodzie i zalanym całym lesie tylko to jest w stanie urosnąć ... Nawet grzyby pojawiły się na chwilę i gdzieś z wodą sobie popłynęły :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[ciach] Zapoznaj się z zasadami pisania postów. - Turambar

Ja też w sobotę miałem taką przygodę, tyle że z żulem. Koło mojej babci jest McDonald`s, więc się tam wybrałem będąc w Radomiu. Idę sobie boczną drogą, gdy nagle idzie sobie jakiś facet. Oczywiście przechodzę dalej, a ten nagle mnie zatrzymuje się, wita się i podaje rękę. Później mówi:

- Cześć kolego, nie masz może pożyczyć 2 zł, bo ja dopiero z izby wyszedłem, ale ja dobry chłopak jestem, ale szczęścia w życiu nie mam.

Ja blady strach, bo ludzi brak, a gość patrzy się na kieszonki moje, gdzie miałem telefon i portfel, a jeszcze w rękach zakupy z restauracji Myślę sobie:

- Co tu robić, powiem, że nie mam, to mi jeszcze przywali albo i zabije i tyle będzie, no ale, co robić...

Po chwili mówię jednak:

- Przykro mi, ale nie mam.

Na szczęście trafiłem na "dobrego żula", bo powiedział:

- No nic, szkoda, przepraszam za kłopot i do widzenia.

Podaje rękę, więc też podałem i każdy poszedł we własną stronę.

Ja odetchnąłem, że tak to się skończyło, bo nigdy nie wiadomo co takiemu przyjdzie do głowy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wracając do tematu o miejscu zamieszkania : kombajny od 6 do 11 to nic nadzwyczajnego, gdy mój sąsiad ma 150 hektarów pola :). Ogólnie szachownica pól wygląda malowniczo, do tego dodać kilka stawów (niestety niektórzy rolnicy wylewają swoje ścieki, co troche je niszczczy), lasy i mamy dosyć ładną okolicę.

chyba należę do mniejszości, ale mnie jako mieszkankę wsi nigdy nie ciągnęło,

Raczej mniejszość, ale najlepiej mieszkać we wsi 2 km. od miasta. Cisza, spokój i jest gdzie się wybrać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sie wychowalem w Sopocie i do tej pory uwazam, ze bylo to najlepsze miejsce do mieszkania. Miasto w sumie niewielkie (cos kolo 40 tysiecy mieszkancow) i kameralne, z duza iloscia lasow i parkow, zajmujacych 2/3 terenu calego Sopotu. W dodatku morze, plaza i swietne trasy rowerowe tak dla gorali jak i dla kolazowek. I sporo koncertow latem. A jak czlowiek potrzebowal wybrac sie na wieksze zakupy lub chcial wyrwac sie na chwile za Sopot, to ladowal automatycznie w Gdansku z jego sredniowieczna zabudowa i pieknym Starym Miastem lub w dosc mlodej Gdyni. Zawsze mi sie to bardzo podobalo - trzy rozne miasta, kazde o innym charakterze, polaczone w jeden osrodek miejski znany pod nazwa Trojmiasto. :)

Ogolnie dobrze sie czuje w duzych miastach. Wspaniale bylo mieszkac przez kilka miesiecy w Seulu czy Londynie. Koniec koncow wyladowalem jednak w Dublinie, ktory tylko z nazwy jest jedna ze stolic europejskich. Wysokich budynkow - nie stwierdzono, starowki - nie stwierdzono, metra - nie stwierdzono. Nawet glowny most nad przeplywajaca przez Dublin rzeka jest szerszy jak dluzszy, co tylko swiadczy o jej rozmiarach. No i wystarczy isc spacerem przez niecale 10 minut w bok od glownej ulicy by wyjsc poza centrum miasta. Plusy? Jest tu duzo spokojniej niz w innych stolicach, a i tak wystarczajaco ciekawie. No i mimo deszczowej pogody komarow tu nie ma. ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wytłumaczcie mi, jak jednego dnia można zepsuć siodełko w rowerze i złapać gumę? 15 km od miasta? Na początku rozregulowało się siodełko, no trudno, dość dziwna sytuacja ale jechać się da, a do miasta paręnaście kilometrów. Dam rade pomyślałem i pojechałem dalej. Wydawało mi się to nawet zabawne, w końcu awaria raczej nietypowa. W momencie, gdy sflaczałą mi opona parę kilometrów dalej do śmiechu już mi nie było. Po przymusowym spacerku z rowerkiem postanowiłem, że na następną wycieczkę bez zapasowej dętki i zestawu kluczy się nie wybieram.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja w ogóle bez kluczy się nie ruszam nigdzie na rowerze (bardzo rzadko mi się zdarza zapomnieć i czuję się wtedy bardzo nieswojo), także z reguły jedna kieszeń w torbie jest załadowana imbusowym przybornikiem i kluczami płaskimi. Dętek w sumie też nie wożę, ale poruszam się właściwie tylko po mieście, więc ostatnio jak poszła mogłem w miarę wygodnie wrócić. Natomiast skoro jesteśmy przy rowerach, to muszę przyznać, że kierowcy nauczyli się chyba nowych przepisów i nie trąbią już jak przejeżdżam przez rondo środkiem pasa. W ogóle, ostatnio zauważyłem, że kierowcy coraz lepiej traktują rowerzystów uczestniczących w ruchu, nawet w takim mieście, jak Warszawa (w sensie powszechnej chamówy na drodze).

Pozdrawiam,

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cholercia, chciałem sobie zrobić odpoczynek od FA, ale jakoś nie wytrzymałem. :) Padłem po dwóch dniach. :) Uwaga, uzależnia!

Wrócę jeszcze do dyskusji miasto vs. wieś - jako dziesięcioletni mieszkaniec wsi i pięcioletni mieszkaniec miasta stwierdzam, że lepsza jest wieś. Nie potrafię znieść tego zgiełku, tych wszystkich samochodów, setek ludzi na ulicach. To nie dla mnie. Co innego przejechać caaałą wieś wzdłuż i wszerz na rowerku - sama przyjemność. No i tam, gdzie mieszkałem, można znaleźć wszystko, więc z mojej strony argument "bo w mieście jest więcej sklepów" nie działa. A gry i tak zamawiam w necie. :)

@wycieczki rowerowe wszelakie

W sumie to jakoś się w nie wciągnąłem dzięki (przez?) kolegom. Terroryści wywieźli mnie z mojego bezpiecznego domu i kazali jechać gdzieś daaaaleeeekooo. Dowiedziałem się, jak bardzo moje miasto jest duże. :P Z natury jestem domatorem i nie przepadam (a nawet gorzej) za wszelakimi wycieczkami. No i na dodatek jestem też samotnikiem, więc w towarzystwie czuję się średnio... przez godzinkę, dwie. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale wydaje mi się, że jest mnie dwóch. Domator samotnik versus przyjacielski "wyjściownik" (ech, to nieoczytanie :rolleyes:). Całkiem możliwe, że to przez te przeklęte hormony, jak ja ich nienawidzę... Aż czasami się czuję jak kobieta w ciąży* (okropne zmiany nastroju, nic mi nie pasuje). A jeszcze gorzej jest, kiedy deszcz pada non stop tydzień. Wtedy mam -20 do percepcji, zwolniony metabolizm (cały dzień nie chce mi się jeść, ale jak zobaczę jakieś żarełko to mięknę), no i opóźnienie reakcji tak z 0.5 sekundy. Nienawidzę dojrzewania**. Też tak kiedyś mieliście, forumowi nestorzy? :)

PS To jest talent - z podróży na rowerach przeszedłem do problemów dojrzewania. Aż mi się przypomniał ksiądz na kazaniu w mojej parafii, który w piętnaście minut od spraw Polski, przez wojny na wschodzie i całą Amerykę doszedł do głodujących dzieci w Afryce. I dopiero zaczął się nakręcać...

* wszelkie urażone kobiety gorąco przepraszam ;)

** a dorosłość będę pewnie przeklinał pięćkroć bardziej, ale młodość wyszumieć się musi :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej to ino mieszkać w małym mieście. Zalety? Mamy mniej więcej to samo, co w większym mieście, ale wystarczy 15 na rowerku, żeby wyjechać na malownicze łono natury. Wszędzie dojdziesz w mniej więcej 1-2 godziny na własnych nogach, bez potrzeby korzystania z jakiegokolwiek środka transportu, po za własnymi nogami. Sklepy, małe galerie, muzea, kina, stadion, dobre knajpy, wszystko tak jak być powinno, a w weekend Tour de Okoliczne Wioski. Jest gdzie zrobić grilla czy inne ognicho w miłym towarzystwie.

Wady? Skala mikro. Wszystko niby jest, ale często jakieś takie...małe. Empik niewydarzony. Brak porządnego sklepu ze sprzętem, choć przez bajzel panujący w marketach, można nie raz kupić coś na niezłej okazji. Po pewnym czasie znasz wszystko na wylot. No i żeby zobaczyć te malownicze widoki na wycieczce rowerowej, trzeba zaliczyć nie raz 10% podjazd, co niedzielnych rowerzystów raczej odstrasza(doświadczone na własnej skórze), ale można przynajmniej wyrobić sobie żelazną kondychę. :tongue:

Ogólnie chodzi o to by plusy nie przysłoniły minusów i odwrotnie, ten tego. W sumie jednak jestem zadowolona, podejrzewam, że po dłuższym czasie w naprawdę dużym mieście chyba bym nie wytrzymałą nerwowo, a na "prawdziwej" wsi z kolei chyba umarłabym z nudów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@lewis

ale Ty to fajnie napisałeś 2 posty wyżej :) dobre to było i mi się podobało.

//wieś rul3z !

mieszkam w małej, pięknej wsi (1000 mieszkańców, zero sklepów, jedna restauracja), do małego miasta mam 6km (35-40k mieszkańców, Jasło), a do dużego (300k +, Rzeszów) 60km.

niczego mi nie brakuje, czego nie ma albo co drogie to przez allegro kupuje..

klimat potężny,

na północ cisza, las, grzyby,

a może w drugą stronę - na południu rzeka, ryby,

albo na wschód - łąki, ciut wyższy pagórek porośnięty lasem... tam za dzieciaka mieliśmy "bazę" ...

na zachód jedziemy do miasteczka :)

gnijcie mieszczuchy :P :P :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Łe, macie problemy. Ja mieszkam w mieście, na osiedlu w bloku. Jak wyjdę z klatki schodowej i spojrzę w prawo mam hen kawał pola za którym jest las. Jak przelezę na drugą stronę lasu, to są tereny wiejskie. Na północy lasu są tory, za którymi jest takie podleśne osiedle i zaraz zaczyna się następny, większy las. Tam można sobie na rowerze pojeździć i w ogóle. Jak chce do sklepu, to mam blisko dwa duże sklepy niedaleko i trzeci w budowie. Jak chcę do dużego miasta, to wsiadam w autobus na przystanku jakieś 50 m. od bloku i po 45 min. jestem w Łodzi. Ewentualnie innym autobusem docieram do tramwaju i też zaraz jestem w Łodzi z transportem pod samą Manufakturę. Wszędzie blisko, a przy tym dużo ciszy. Tylko teraz ktoś coś piłuje czy tam szlifuje na balkonie, ale do tego da się przyzwyczaić. Podobnie do walenia w moim kibelku, który akurat w małym remoncie. Jakichś uberniebezpiecznych dresiarskich dzielnic nie uświadczysz, zresztą lubię nocne spacery po okolicy i w ryj nigdy nie dostałem... No w zasadzie po 22 jak już sklepy zamkną to wszystko się wyludnia. Jak ktoś lubi tłok, to może się koło południa do centrum wybrać tam zawsze sporo ludzi się kręci. No i mamy trochę zapuszczony park z dużym stawem zaraz w centrum miasta. Autobusy kursują, a jak ktoś lubi chodzić, to w godzinę dojdzie na pieszo.

Strona imprezowa mnie nie obchodzi, bo nie lubię tłoku :P Ale jak ktoś chce, to w Łodzi coś znajdzie. Gorzej s transportem, bo nie ma nocnych autobusów w moje strony... To znaczy jest jeden, ale tylko dwa kursy ma, więc trzeba się wstrzelić. Z drugiej strony o 4 odjeżdża pierwszy dzienny autobus, więc nie jest źle :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eee tam, co Wy gadacie - Miasto też może być piękne:

Wstałem dziś rano, otworzyłem okno, popatrzyłem na Pałac Kultury (mam to szczęście, że moje okno wychodzi na niego idealnie - coś w rodzaju filmowej reguły, że w każdym oknie w Paryżu widać wieżę Eiffla) i miasto budzące się do życia - piękne! Na koniec jeszcze zaciągnąłem się smogiem, pyszności ;)

A tak na serio, to ja jednak cenię sobie tę wygodę, że Empiki mają po trzy piętra, a wszystkie zakupy od mydła po buty można zrobić w jednym centrum handlowym. No i mnogość ludzi i klubów też robi swoje (choć pod tym względem w Krakowie jest lepiej, bo nie trzeba między nimi przemieszczać się komunikacją/taksami)

A w ramach połączenia tematów spalin i rowerów, to zdecydowanie zazdroszę możliwości przemieszczania się po w miarę pustych drogach - dziś w ramach zdrowotności pojechałem do pracy rowerem, po drodze wyprzedzały mnie dwa autobusy, które zapewniły mi kilka ładnych metrów szcześciennych spalin... bleh

Pozdrawiam,

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do rolnictwa - było, jest i będzie na tego typu wsiach, tego się nie wykorzeni, zresztą... Po co? Kiedy wracam drogą (tak na marginesie - polną) do domu i widzę malowniczą siatkę zbóż wokół siebie, niemal napawam oczy tym widokiem.

Nikt nie twierdzi, że należy cokolwiek wykorzeniać. Chodziło mi raczej o sposób w jaki rolnictwo jest prowadzone. Wiele wsi wygląda jakby się nie zmieniła od 50 lat. Dwie krowy, trochę ptactwa i pola - tyle żeby się wykarmić i ledwo zarobić na utrzymanie. Entuzjaści zdrowej żywności i godnego traktowania zwierząt mogą być dumni, ale sami na wsi zazwyczaj nie mieszkają.

Oj, i tutaj się mylisz. U mnie na wsi dominują rodziny wielopokoleniowe - jedno nazwisko często potrafi się utrzymywać "na podwórku" przed dobre pół wieku, albo i więcej. Zresztą, sam pochodzę z podobnej rodziny. I uważam, że niektórzy z takich ludzi (w tym moi rodzice) jednak co nieco o prawdziwej "zaściankowości" wiedzą.

Miałem na myśli, że większość spotykanych przeze mnie mieszkańców wsi, zamieszkują całkiem nowoczesne i położone opodal wielkich aglomeracji miejscowości. To coś zupełnie innego niż zabita dechami, śmierdząca (dosłownie, ale idzie się przyzwyczaić) wieś, leżąca 20 km od sąsiedniej wsi.

Ale nie znaczy to, że są mało rozwinięci intelektualnie. Ten stereotyp "człowieka ze wsi" trzeba według mnie z całych sil piętnować i wyśmiewać.

Co to konkretnie za stereotyp? Ludzie pochodzący ze wsi różnią się od mieszkańców małych miast, a ci od kompletnych mieszczuchów z Łodzi czy Warszawy. To oczywiste i nie widzę w tym nic złego. Nie oznacza to również, że wieśman jest w czymkolwiek gorszy. Wręcz przeciwnie - to zazwyczaj ludzie równie lub bardziej sumienni, pracowici i zaradni niż mieszczanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uwierzcie mi, że jakbyście mieli spędzić całe życie w mieście... To odechciało by wam się szybko. Może zacznę od początku.

W mojej kochanej Zielonej Górze (Takie miasto, przy granicy z Niemcami) codziennie mogę spotkać różnych ludzi. Problem w tym, że najczęściej to są dresy z tautażami JP czy tymi podobnymi, i łatwo można oberwać od nich. Wystarczy że przejdziesz obok nich, a oni się sadzą... Co więcej, u mnie w mieście jest pełno alkoholików, ale najwięcej ich jest w czasie winobrania... Do tego często u mnie w mieście są jakieś rozróby i nie można spokojnie przejść przez ulicę. Gdybym miał wybierać, to zamieszkałbym na wsi ale jak najdalej od ZG. Bo to koszmar, żyć tutaj. :/ Ale z jednej rzeczy mogę być dumny, mieszkając w ZG... Że mamy dobrą ekipę speedwaya ! :trollface:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...