Skocz do zawartości

Forumowicze o Sobie IX


Turambar

Polecane posty

Heh, apropos burz i innych takich ekstremalnych efektów działań matki natury to obstawiam, że nie jestem jedyny, który w jakiś sposób ucierpiał na całej zadymie. Szczególnie było to widać popołudniu gdy się rozjaśniło a sąsiedzi wybili do ogrodu oceniać straty to słuchając ich przyznam, że miałem szczęście iż poszedł mi tylko router, bo w jednym przypadku poszedł cały komputer a w drugim... chyba gość zdążył odłączyć listwę, ale jak siekło to parę gniazdek i kabli wyskoczyło ze ścian ^_^ Muszę przyznać, że takie uderzenie o dziewiątej rano postawiło każdego na nogi - włącznie z zasypiającym o drugiej-trzeciej w nocy studentem, lat dwadzieścia ;P Zresztą wiąże się z tym druga kwestia a mianowicie to, że korzystając z 'Neta iPlusa na laptopie siostry musiałem ze dwa razy tutaj zajrzeć, bo... po prostu, skoro była możliwość to czemu nie korzystać? Dobrze, że nie bierzemy urządzeń dających 'Net za granicę, bo dopiero by było :P Tutaj żegnam was do sierpnia ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 3,9k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

To te wszystkie opowieści o palonych przez uderzenie pioruna komputerach zdarzają się naprawdę? Zawsze miałem to raczej za legendę urbańską, nie znam nikogo, komu się to zdarzyło, a i technicznie trudno mi to sobie wyobrazić.

W Krakowie pogoda tradycyjnie zaskakuje deszczem, który pada... znikąd. Poważnie, Słońce świeci, chmur nie ma, a pada. Mam pewne wytłumaczenie, ale jest zbyt obrzydliwe, by je do siebie dopuszczać.

Zły los po raz kolejny mnie doświadczył, i nie mogłem dziś rozkoszować się ładną (do czasu "deszczu znikąd") pogodą - po wczorajszej kraksie rowerowej nie jestem w stanie iść do sklepu, a co tu mówić o wsiadaniu na tę diabelską machinę. Choć właściwie to nie jest jej wina - ta niemal w całości spoczywa po stronie przemiłych drogowców, którzy raczyli wykopać dziurę na trawniku tuż przy studzience kanalizacyjnej, ale zasypać to im się niezbyt chciało. Po wpadnięciu w nią lotem koszącym podążyłem na spotkanie matuszki Ziemi, ale na mej drodze stanęła nieszczęsna studzienka. Tak więc jako dobry chrześcijanin upadłem 'na Jezusa" na beton, co mnie teraz właściwie śmieszy, ale śmiać się nie bardzo mogę, bo żebra mnie bolą :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stwory? Stwory? I kto to mówi?
Borostwór, ot co!

Mha, mnie dziś jako-tako udało się uniknąć deszczu, burzowe popołudnie spędziłam niemalże cały czas chodząc (tak, poznaję Katowice ;p), korzystając kilka razy z parasola, lecz kiedy rozpętała się prawdziwa ulewa, siedziałam sobie spokojnie w przytulnej knajpce z przyjaciółką i popijałam zimną lemoniadę. :3

Ogólnie to padam na twarz, ale jedna rzecz wciąż mnie cieszy i nie pozwala totalnie się rozwalić na łóżku i zasnąć - dostałam się na studia. Ulgaaa~

Szadoł, baw się dobrze i wracaj cały i zdrowy, żebym mogła zorganizować najazd na Twój dom. :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto ma mnie na gadulcu lub ze mną gadał, ten wie, że dysk poszedł mi na emeryturkę (cykanie, czyli uszkodzone sektory). Zdechł mi już po uszkodzeniu, gdy kopiowałem co się dało najważniejszego (czyli muzykę). Niestety, padł pod koniec (kurde, fajne kawałki tam były) i komp nie chciał się włączyć. Nie powiem co zrobiłem (powiem, że posłużyłem się trochę... radzieckim sposobem), ale w końcu zadziałał... "Moje dokumenty" co prawda były na miejscu, ale zawieszał się przy próbie wejścia na kwadrans, a ostatecznie i tak folder był pusty i zajmował wg. eksplorera, tcm i innych 0 b. Cóż... Odkurzyłem w piwnicy dwie osiemdziesiątki (GB) podłączyłem i poprzenosiłem co się jeszcze dało, pakując do foliowego worka. W weekend rozkręcę i zobaczę, co głowica powymyślała. Tak cykała, że spodziewam się aż rys. Teraz mam 4x80 GB, ale czekam na dalsze propozycję kompów, bo czaję się na nowego.

Tak czy siak, co do burz: mam wyjątkowego pecha mieszkać w wysokim wieżowcu obok przychodni, która co prawda jest kilkukrotnie niższa od mej całej budowli, ale przyciąga pioruny jak cholera. Już trzy razy w tym kwartale tak huknęło, że aż otwarte okno przywaliło w stojący telewizor, aż ekran chrupnął. Prócz tego mam szklane drzwi, więc nie wiem, jakim cudem jeszcze stoją. Tak czy siak - jak piorun akurat łupnie w przychodnię, to z listwy antyprzepięciowej idą iskry. Tak, antyprzepięciowej.

Lepiej jednakowoż z niej niż z zasilacza.

Tak czy siak to całe wydarzenie z tym skubanym diabelstwem dyskiem zwanym (120 GB gier, dokumenty, save'y prace, patche, obrazki, muzyka) mogło w każdej chwili się wykrzaczyć. Obrazki dałoby się odzyskać, muzykę już nie tak bardzo... najbardziej żałowałbym prac, na które poświęcałem sporo czasu) uświadomiło mi, że z powrotem mogę się poruszać (wcześniej skręciłem kostkę we śnie, nie wiem jakim cudem, ale stopa przekroczyła 45 kąt złego nachylenia) normalnie, a nie skacząc na jednej nodze lub leniąc się jak patrycjusz. Gniew to jednak dobry przeciwbólex. Ogólnie to relaksuję się, oglądająć AVGNa i NCa, czekając na zjazd, morze oraz kolejną wizytę w szpitalu (oraz wyniki z dwóch przedmiotów, gdzie profesor raczył zaprosić na powtórkę roku tylko niecałą połowę rocznika, bo Ci ze skargą we wrześniu do dziekana poszli).

Deszczowa pogoda jest super, o ile mży lub kapuśniaczy. Jak porządnie luga, to potem przez cały dzień jest duchota i... zresztą sami wiecie.

@down Hrabulla

Nie chce mi się użerać z tym diabelstwem (bym musiał któryś z 4 dysków wyjąć, bo już nie mam miejsca, a kable wręcz się same plączą, więc nie postawię go na taborecie podłączonego... Poza tym to tylko... 600 plików muzycznych, których nie zdążyłem skopiować i parę folderów z gier, które i tak bym zaczął od nowa, bo nie grałem w nie przez rok... ale dzięki za poradę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@BS

uwierz gdy jesteś po 16h pracy i masz w opcji wstawanie to ani Twój wiek, ani tryb życia nie mają wpływu na percepcję grzmotów. Po prostu ogranicza się to do wielkiego "mam to gdzieś - dajcie mi spać " :)

@Aracely

Ja Cię kojarzę. Ty mnie nie... Foch z przytupem ;) (BTW jeszcze bardziej nie lubię nzk i Qbusia :P)

Polska zawsze sto lat za innymi cywlizacjami :) We Wrocku słoneczko daje cały dzień, a padało w nocy i ew. wczesnym rankiem :D Co do padjących od burz kompów, to uwierzcie zdarza się to i nawet w wypadku zabezpieczen przed takimi wypadkami chroniącymi. W kązdym razie jeśli mama mówi, coby kompa odłączyć z gniazdka na czas burzy to lepiej się posłuchac niż tego jednego filmika na yt za dużo obejrzeć :)

@behemort

Jeśli nie nadpisywałeś danych na tym dysku to potestuj sobie narzędzia typu RecoveryMyFiles. Mi nie raz w takich sytuacjach uratowały kuperek :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wprost uwielbiam grać w nogę w deszczu. ^^ Niesamowite uczucie, zwłaszcza wtedy, kiedy mecz jest zacięty. Nie zwracam uwagi na ubrania, kto by się nimi przejmował. :) W efekcie jestem ubłocony, upocony, udeszczony, ugrany, uzmęczony i jeszcze kilka innych przymiotników na "u" można dodać. :) Każda dobra zabawa ma swoje minusy.

Co do łubudubów to zawsze wyłączam wszystko z kontaktów i wyłączam telefony. Nigdy w mój dom nic nie pierdyknęło i nie mam najmniejszej ochoty, aby tak się stało. Wiecie, przezorny zawsze ubezpieczony, strzeżonego pan Bóg strzeże itp. :)

Raz u kuzyna w bloku mimo piorunochronów walnął piorun, oczywiście w komputer. Widmo utraty peceta jest we mnie silne.

Historią o kostce behemort przypomniał mi mój sen (chyba :)): wieczorem (to jeszcze przed owym snem :P) coś wpadło do mojego pokoju, jakiś wstrętny robal, i wpadł w książki na biblioteczce koło łóżka. Jako że zasypiałem, cisnąłem książką, którą czytałem jeszcze w łóżku w dziada (tzn. "tam gdzie słychać było brzęczenie"). Gdzieś w środku nocy się obudziłem (albo to był sen, jak już wspominałem :)) i zauważyłem koło mnie tego robala - jakieś paskudztwo pajęczate. Przypomniała mi się wtedy informacja o tym, że w ciągu życia człowiek zjada 5-8 pająków (czy coś takiego). Pomyślałem, że i tak go zjem przez sen i wróciłem do spania. :)

Taki troszkę offtop, w dodatku nadający się do "Ufo, zjawiska paranormalne, sny...", ale musiałem się historią podzielić. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lord oj tam, oj tam. Jak tak sobie tera czytam cichaczem, to troszke jest ksyw, które wydaja mi się znajome, ale pewna nie jestem, czy faktycznie, czy tylko mi sie wydaje. A ich dwóch byłam i jestem pewna, więc napisałam. W kazdym razie uwielbiam męskie fochy jakby co :wub:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stwory? Stwory? I kto to mówi?

Jak Pacajka trafnie zauważyła ja należę do innego gatunku :)

@ Lord (jeszcze czego!) Hula - Bula - synu. Wiele razy uczyłem cię, że nie wolno fochać się na damy. To, że jesteś synem tego, czego jesteś nie uprawnia cię i nie zwalnia z zasad dobrego wychowania... Ileż razy powtarzałem ci, że tak jest źle i niedobrze? Musisz się jeszcze wiele nauczyć zanim urośniesz duży i silny...

Burza burzą, ale najgorsze są te nagłe zaniki napięcia. Dziś niby prądu nie wyłączyli, ale jak burzysko przechodziło, to komp się zresetował... Potem go nie włączałem, ale światła w mieszkaniu jeszcze ze dwa razy przygasały. Tyle dobrze, że żadna wuwuzela powietrzna się w mojej okolicy nie przewaliła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Burza burzą, ale najgorsze są te nagłe zaniki napięcia

Ha! Skąd ja to znam? :rolleyes: Mi komputer regularnie się wyłącza każdego dnia, bo przyjdzie taki moment, że na sekundę wyłącza się prąd.. Gram tu sobie ładnie na kompie stacjonarnym, a tu nagle "bah" - prąd w całym domu jest eliminowany na chwileczkę, komp się wyłącza, prąd wraca i komp się włącza.. Trwa to niewiele ponad 1 sekundę, ale wkurzające potrafi być.. Szczególnie jak trudną misję przechodzę.. :P Dzieje się tak systematycznie odkąd zacząłem wieczorkami pogrywać na PC (brat pojechał za granicę, to korzystam z dobrodziejstw kompa stacjonarnego ^_^ ). Gdybym używał laptopa, to pewnie by tylko zasilanie chwilowo padło, a sprzęt by się nie wyłączył, bo jest jeszcze bateria :]

A tak poza tym: pogoda u mnie od paru dni słoneczna - czasami jakaś chmurka przypłynie i zrobi cień, a tak to zero deszczu.. Niby fajnie, ale nie lubię jak jest 30 stopni :/ Wczoraj udało mi się zebrać parę wiśni - i zrobiło się z tego 15 dużych butelek (coś takiego jak duży "Kubuś") kompotu :smile: Owoców na drzewie troszkę jeszcze jest, ale chyba zrobię tak jak z "lewą" częścią drzewa - wyjdę na szczyt drzewa i zacznę trząść gałęziami, aby okrągłe owocki spadły na ziemie :] Na całe szczęście teren pod drzewem nie jest zagospodarowany, więc wisienki spadną na trawę. Pewnie troszkę się poobijają (jak te wczorajsze), ale co tam, lepsze takie aniżeli miałyby zostać na drzewie i zgnić/zostać wyjedzone przez sroki lub jakieś inne ptactwo.. Gdyby można było je "normalnie" zebrać to by nie było problemu.. Ale że gałęzie są jakie są, a ja spaść parę metrów w dół nie chcę, a także "łączona" drabina (tzw przywiązana jedna do drugiej) nie sięga na taką wysokość, to pozostaje ściągnięcie ich na dół w ten haniebny sposób :trollface:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi komputer regularnie się wyłącza każdego dnia, bo przyjdzie taki moment, że na sekundę wyłącza się prąd.. Gram tu sobie ładnie na kompie stacjonarnym, a tu nagle "bah" - prąd w całym domu jest eliminowany na chwileczkę, komp się wyłącza, prąd wraca i komp się włącza..

No to chyba pora zainwestować w zasilacz UPS. Ja mam prawie tak samo, jak Ty, bo mieszkam na wsi, gdzie dość często zdarzają się przerwy w dostawie prądu i nie raz przerwało mi to bardzo ciężką misję w grach z save pointami :/ A i się kiedyś zdarzyło, że podczas zapisywania wyłączyli, co poskutkowało uszkodzeniem save'ów :( Też kiedyś zamiast nowej grafiki, czy dołożenia kości RAM muszę zakupić awaryjne zasilanie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przerwy w dostawach prądu? Hmm, kiedyś były, jeszcze jakieś 3 lata temu, kiedy wprowadziłem się na wieś na której obecnie mieszkam zdarzały się przy każdej burzy/większym deszczu/wietrze/śniegu/czymkolwiek.Denerwowało, ale w grach życia za bardzo nie utrudniało z racji korzystania z lapka. Za to połączenie z internetem zrywało się przy każdym braku prądu, czasem na dłuuugi czas, przez co każde większe zjawistko atmosferyczne skutkowało u mnie niepokojem. Teraz musiałbym naprawde pomyśleć żeby przypomnieć sobie ostatnie większe przerwanie. Albo pogoda zrobiła się bardziej łaskawa, albo coś, w każdym razie nie nażekam.

Sprzędów wszelakich za to w czasie burzy niegdy nie wyłączam z kontaktu i nic mnie przykrego dotychczas z tego powodu nie spotkało, nie słyszałem także o takim przypadku wśród znajomych. Może kiedyś spotka mnie za to kara, jednak podczas 3(!) wczorajszych burz komputer (i nie tylko) działał w najlepsze i jak widać dziala nadal.

Do pogody aktualnie nie mam słów, chmury na przemian z burzami przeplatane dla odmiany jakimś "małym" deszczykiem. Szkoda gadać, niby i tak na dwór za bardzo wychodzić nie mogę, ale i tak żal patrzeć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To te wszystkie opowieści o palonych przez uderzenie pioruna komputerach zdarzają się naprawdę? Zawsze miałem to raczej za legendę urbańską, nie znam nikogo, komu się to zdarzyło, a i technicznie trudno mi to sobie wyobrazić.
Zdarzają się, zdarzają. Kumpel musiał płytę główną wymieniać, bo mu się przez piorun spaliła. Piorunki powodują jeszcze inne fajne usterki. U mnie w robocie jak ostatnio jeden gwizdnął, to włączyły się wszystkie alarmy, natomiast wysiadła połowa telefonów. Ubaw był po pachy. Alarmy wyły, a do elektryka nie szło się dodzwonić.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qbuś ja czekam, aż ktoś wymysli szkła w okularach, które odpychaja kropelki wody i dodatkowo by były tzw "antypomazaniec".

Taki ktoś zarobi kupę kasy. Najgorsze jest to, że często u siebie się nie zauważa tych zabrudzeń. Kurze i różne inne drobinki są czasem widoczne dla innych, ale nasz wzrok je usuwa. Także można wyglądać dość niechlujnie, jeśli regularnie się nie przetrze szkieł. Ja trzymam się okularów, ale łudzę się, że kiedyś sobie odłożę spokojnie na operację.

Szczególnie było to widać popołudniu gdy się rozjaśniło a sąsiedzi wybili do ogrodu oceniać straty to słuchając ich przyznam, że miałem szczęście iż poszedł mi tylko router, bo w jednym przypadku poszedł cały komputer a w drugim... chyba gość zdążył odłączyć listwę, ale jak siekło to parę gniazdek i kabli wyskoczyło ze ścian ^_^

U teściów poszły dwa telewizory i telefon bezprzewodowy. W okolicznych blokach też poszło sporo sprzętów, bo piorun walnął właśnie z jeden z bloków. Teściów wtedy nie było, więc nieco się zdziwili po powrocie. Dziwną sytuację zaś pamiętam z kamienicy babci. Bez burzy, ale widocznie poszło jakieś przepięcie czy inny skok i u sąsiadów na parterze wysiadł telewizor, na pierwszym piętrze niemal wybuchł, a u babci nic.

Ogólnie to padam na twarz, ale jedna rzecz wciąż mnie cieszy i nie pozwala totalnie się rozwalić na łóżku i zasnąć - dostałam się na studia

A jakie? Gdzie? Kiedy?

Jak Pacajka trafnie zauważyła ja należę do innego gatunku :)

No przeca wiem, książe Dor-lóminu, synu Húrina Thaliona i Morweny, bracie Urwen Lalaith oraz Nienor Níniel.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma co, tej nocy pogoda dała piękny popis od samego początku aż do końca. Że będzie się działo zauważyłem już po 19:00, gdy świat za oknem przybrał barwy postapokaliptycznej, przygaszonej żółci rodem z trzeciego fallouta. Niebo nade mną upstrzone było poszarpanymi chmurami, a zza horyzontu zbliżała się jeszcze ich wielka czarna tafla. Wszystko zaczęło się jednak dopiero po zmroku. Na początku nieśmiałe rozbłyski gdzieś w oddali. Później jednak burza roztańczyła się dokładnie nade mną. Ludzie, czegoś takiego nie widziałem od dawna! Niebo rozświetlało się do białości co najmniej kilka razy na minutę, a rysujące się na nim zygzaki błyskawic to były prawdziwe dzieła sztuki. Około 23:00 myślałem, że wszystko się skończyło, że poszło dalej, ale natura przeszła moje najśmielsze oczekiwania i pozwoliła mi na to jeszcze popatrzeć. Do północy i jeszcze dłużej. Cholera, aż żal było zasypiać, ale koło pierwszej już mi się oczy same zamykały. Na dobranoc zostałem poczęstowany grzmotem tak donośnym, że aż zatrzęsły się szyby w oknach.

Jak! Ja! To! Lubię!

Żałuję tylko, że nie dane mi było doświadczyć przy tym prawdziwej wichury i ulewy, ale cóż, nie można mieć wszystkiego.

Miałem też nikłą nadzieję, że powtórzy się doświadczenie z dzieciństwa, kiedy to, jak pamiętam, piorun przywalił tak mocno i blisko, że w środku nocy było przez 2 sekundy jasno jak za dnia, a w mieszkaniu zrobiło się całkiem biało. Niestety i w tym przypadku musiałem obejść się smakiem. Niemniej jednak nie żałuję tej nocy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja jako córka elektryka nigdy niczego nie zostawiałam na tzw czuwaniu włączonego, bo jak będzie burza, albo coś walnie w kable, to sie zepsuje jak tato mawiał i mawia. Za to teraz jako zona elektryka tv na czuwaniu mam a i ładowarka od telefonu czasem bimba w gniazdku bez podłączonego telefonu. Posiadanie męza psuje...

A upsa czy jak to ustrojstwo sie nazywa w domu mamy. ot po prostu nasza linia dośc stara i jak zagrzmi w pewnym mieście, to nam wyłączają prąd tak na wszelki diabeł. No i jak nam niedawno wyłączyli, to była mysl, że przeciez to ustrojstwo stoi, no ale. Niepodłączone nic do niego nadal. A planujemy lodówkę i kocioł czy coś w tym stylu. nie słuchałam dokładnie, jak mąż przemawiał,a raczej oznajmiał.

Aczkowiek było wspaniale jak jakiś czas temu siadł prąd późnym wieczorem i już sie nie włączył. W rodzinie czteroosobowej umyty spac poszedł tylko kot. Mysmy mieli dzień dziecka, by oszczędzic wode na spłukiwanie wceta, wszak bez prądu hydrofor nie napompuje wody. Cała ulica ciemna, więc nie tylko my tak. Rano pradu nadal nie ma. W południe też nie, ale mechanik za płotem działa i pracuje, bo słychac. Wyszło, że prócz ogolnie wyłączonego prądu dla całej ulicy uraczyły tez nas rankiem wspaniałe nasze korki ktore wywaliły, a my duszyczki nadal czekalismy na światło.. TZ zaklął szpetnie, podłubał i było.. Gorzej, że dziecię zadziwiająco grzecznie poszło spac, nową książeczkę miałam, a przy świecy guzik widze, więc czytac się nie nadało..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha! Skąd ja to znam? :rolleyes: Mi komputer regularnie się wyłącza każdego dnia, bo przyjdzie taki moment, że na sekundę wyłącza się prąd..

A to to to nie. Prąd wyłączają tylko jak burza jest. Sęk w tym, że ostatnio nie wyłączyli, tylko sam się wyłączył. Na szczęście nie mieszkam tam, gdzie diabeł mówi dobranoc, więc mam stałe i nieprzerwane dostawy prądu.

No przeca wiem, książe Dor-lóminu, synu Húrina Thaliona i Morweny, bracie Urwen Lalaith oraz Nienor Níniel.

Zapomniałeś jeszcze o Panu (panie?) Losu.

Posiadanie męza psuje...

Mam nadzieję, że w drugą stronę to nie działa. Chociaż... Bardziej mnie zepsuć już się nie da :P

Ja tam nie lubię, jak jest burza, wichura, tornado, wojna atomowa, czy co tam jeszcze wam się podoba. Bo z czego tu się cieszyć? Że coś może zniszczyć ci dom?

Ten dreszczyk emocji... Ta niepewność jutra... Daje to spory zastrzyk adrenaliny. Poza tym ja lubię burzę, bo na 100% nic mi nie może zrobić. Z dala od wysokich drzew, dachu nie urwie. Jedynie może sfajczyć coś z "elektroniki" (cudzysłów zamierzony), ale piorunochrony chyba zrobią swoje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym ja lubię burzę, bo na 100% nic mi nie może zrobić. Z dala od wysokich drzew, dachu nie urwie. Jedynie może sfajczyć coś z "elektroniki" (cudzysłów zamierzony), ale piorunochrony chyba zrobią swoje.

No cóż, z tym że na 100% nic nie może zrobić to bym nie był taki pewny. Ci do których premier teraz w "kryzysowej kurteczce" też pewnie urwania się dachu nie spodziewali, a tu taki ZONK. Więc bez przesadnego stachu, ale ja w stosunku do natury to ja bym aż tak pewny siebie nie był. :wink:

A u mnie dzisiaj wyjrzało słońce. Aż się oczy musiały mi przyzwyczajać do tak dawno nie widzianego światła słonecznego. Niby nic, a jakoś tak od razu lepiej wszystko wygląda. Niestetety w pełni korzystać nie można z powodu paskudnego zapalenia ucha, jedak mimo wszystko lepsze to niż deszcz i burze... :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Deszcz lubie. Burza jest mi obojetna, ale miło czasem z okna na błyski popatrzeć, a i na spacer się udać potem, to sama przyjemność. Za to wiatru nie cierpie, nie znosze, nienawidzę, wrecz się boje. sam nie wiem czemu, ale od dziecka ma "wiatrofobie", dlatego jak tylko wieje mocny wiatr, nawet przy wzglednie ładnej pogodzie, to gdy nie muszę, to niewyściubiam nosa za dzwi :happy:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie nawidzę burzy, zawsze boję się że coś się zepsuje (komputer, telewizor) przez pioruny. Jest strasznie ponuro gdy pioruny walą. Nie nawidzę tego. Wiatru też nie lubię, bo mam chore zatoki i jakby mnie mocno zawiało to ból głowy niesamowity. Lubię gdy świeci słonce, jednak bez przesady - wystarczy 20 stopni. Jak jest bardzo gorąco, to też jest głupio.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja lubię burze, ale nie wtedy, gdy jestem w pracy. Jakoś tak się składa, że im gorsza pogoda, to większe prawdopodobieństwo, że pojadę w teren (na odkrywkę). A bardzo nie fajnie się sterczy w przeciwdeszczówce i po kolana w błocie ^^. Tym bardziej, że łatwo wtedy stracić gumiaki... A tak? Najfajniej mi się przed kompem, czy konsolą siedzi, jak deszcz pada. natomiast, jak walą pioruny, i jest w miarę ciepło, to siedzę na balkonie i patrzę, jak mi zdjęcia robią :]. Uwielbiam to.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że temat "burzowy" wraca jak bumerang. I ja wracam, bo mnie tu dawno nie było. Choć jak przypuszczam, moja nieobecność nic tu nie zmieniła. ;)

Burzę uwielbiam, ale pod warunkiem, że nie ma prawdopodobieństw, iż mnie piorun trzaśnie. Adrenalina swoją drogą, ale słyszałem o przypadkach ludzi, którzy przeżyli (!) uderzenie pioruna. To już nie ci sami ludzie...

o ile można ich w ogóle tak nazwać (nie chodzi mi tylko o wygląd, ale i zmiany w mózgu).

Za to nie lubię deszczu. Jeżeli nie jest to mżawka i pada przez parę dni, to działa na mnie wkurzająco. Niedawno wybrałem się na rower i trafiłem w sam środek ulewy. Okropne uczucie, nienawidzę, jak mnie zmoczy deszcz. Niektórzy pytają się mnie, czy jestem z cukru, a ja po prostu tak mam. Co innego pójść na basen, a co innego, jak cię do suchej nitki ulewa zmoczy.

@ Stillborn - w takim razie w jakiej branży pracujesz, jeśli wolno spytać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak można lubić burzę?! Grzmoty są takie głośne, cały czas leje deszcz i jeszcze błyska się co chwila... I nie można niczego na prąd włączyć... Dla mnie gorsze od burzy są tylko wszelkiego rodzaju huragany, trąby powietrzne i powodzie. Nie spotykają naszego kraju często, ale jeśli już, to skutki tych żywiołów są tragiczne :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Qbuś - Filologia angielska, program nauczycielski z informatyką, UŚ. Uf.

Szkoda, że na tłumaczeniowy się nie dostałam, ale nie można mieć wszystkiego. ;] Groziła mi też ochrona środowiska, ale zrezygnowałam po tym, jak się dowiedziałam, że trzeba wcześniej przejść się na badania. ;p Poza tym trudniej będzie potem znaleźć jakąś pracę, imho.

Niedawno wybrałem się na rower i trafiłem w sam środek ulewy. Okropne uczucie, nienawidzę, jak mnie zmoczy deszcz.
Tru. Wczoraj rano wybrałam się do parku, coby pobiegać nieco, było chłodno, pochmurno, nie padało - idealna pogoda jak dla mnie. No, ale niestety w pewnym momencie zaczęło lać i zdążyłam nieźle zmoknąć nim dobiegłam do domu. Oczywiście suszyłam się potem przez pół godziny, przeklinając deszcz, ale i tak było fajnie. ^^

A burze uwielbiam, kiedy byłam mała, wybiegałam na balkon i skakałam w deszczu przy akompaniamencie błyskawic i grzmotów. Taak, trochę to było nieodpowiedzialne, ale przecież każdy kiedyś był dzieckiem (lub dalej nim jest)... ;]

Mimo że nasłuchałam się o tylu tragediach związanych z burzami, nie potrafię znielubić tego zjawiska. Choć nie lubię sytuacji, kiedy śpię sobie smacznie, jak zwykle z oknem otwartym na oścież, a tu nagle, nie wiadomo skąd, rozlega się grzmot tak głośny, jakby ktoś przed domem wystrzelił z armaty... Zawału można dostać, ot co.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...