Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Yennefer

Zmierzch (Twilight), saga; Stephenie Meyer

Polecane posty

Zmierzch_StephanieMeyerimages_big2997883


Autor: Stephenie Meyer
Części sagi: 1. Zmierzch, 2. Księżyc w nowiu, 3. Zaćmienie, 4. Przed świtem

No cóż, nie widziałam tematu o Zmierzchu, więc rozumiem, że będę pierwszą osobą, która się przyzna do znajomości z Tłajlajtem. ;] Tłumaczenie się i biczowanie za moment, na razie moje nieudolne streszczenie fabuły:

Bella Swan to dosyć niezwykła nastolatka - niezainteresowana modą ani imprezami, sprawia wrażenie outsiderki. Całe życie spędziła w gorącym Phoenix w stanie Arizona, więc teraz, kiedy rodzinne okoliczności zmuszają ją do przeprowadzki do ojca, mieszkającego w deszczowym Forks w Waszyngtonie, nie jest zachwycona. Dla niezbyt towarzyskiej dziewczyny zmiana otoczenia - a zwłaszcza szkoły - to nieprzyjemna konieczność; jednak już w pierwszym dniu nauki zwraca uwagę na tajemniczego Edwarda Cullena - chłopaka równie przystojnego, co niedostępnego. Niestety, facet zachowuje się co najmniej dziwnie - stara się za wszelką cenę utrzymać Bellę na dystans, chwilami jednak przejawia niezdrowe zainteresowanie nową uczennicą. Dziewczę, z jednej strony skonsternowane, a z drugiej zafascynowane Edwardem, próbuje ze wszystkich sił rozwikłać sekret, jaki niewątpliwie skrywa Cullen; wtedy jednak zwyczajne, wydawałoby się, losy niezbyt wyróżniającej się nastolatki zaczynają się komplikować i znienacka przekraczać granice rozsądku i... wyobraźni.

Nie będę może ujawniać więcej, choć zważywszy na wszechobecny szał na Zmierzch, i tak nietrudno zgadnąć ciąg dalszy. Niemniej, najwyższa pora na moje subiektywne to i sio. Po pierwsze - nie, nie urwało mi głowy ani nie upadłam na nią mocniej niż zazwyczaj. Rozumiem, że w tym momencie zostanę przez niektórych zaszufladkowana jako miłośniczka literackiego kiczu (nawet pomimo wiele mówiącego nicku ;]), ale cóż - 'die and get the f*** out of my way'. Przyczyn, dla których postanowiłam sięgnąć do książkowego Zmierzchu, znalazłoby się kilka - po pierwsze (i mniej istotne), byłam świeżo po obejrzeniu filmowej adaptacji 'Księżyca w nowiu', zaś po drugie - nastrój nie dopisywał (delikatnie mówiąc) i desperacko potrzebowałam czegoś łatwego i przyjemnego w celu odprężenia się choćby przez chwilę. ...oczywiście, że się tłumaczę, inaczej dzięki szybciutko wyrobionemu stereotypowi zostałabym bez wahania uznana za rozhisteryzowaną, 12-letnią fankę Pattinsona. A idzie przecież o to, bym wypadła w miarę obiektywnie w ocenie Zmierzchu i, jak zwykle, udowodniła, że niekoniecznie trzeba serwować sobie wyłącznie ambitną literaturę. Powiedzonko, że gusta nie są do dyskusji, zna każde dziecko, ale praktykowanie go to baaardzo rzadka umiejętność; osobiście nie kryję się z tym, że od czasu do czasu świadomie sięgam po jakiegoś gniota, bo z różnych powodów jest mi akurat potrzebny - i dopisanie kiepskiego tytułu do swojej długiej listy zaliczonych pozycji wcale jej, w mojej opinii, nie bruka. ;]

Okej, teraz do rzeczy. Uprzedzam, że być może nie we wszystkich niezbędnych miejscach umieszczę spojlery, więc poszli won z pretensjami. Na początek - IMHO film jest lepszy niż książka. Right, lepszy. Ale, że to nie dział o kinematografii... pierwsza część sagi, rzeczony 'Zmierzch', jest właśnie tym, czego potrzeba człowiekowi w gorszych chwilach - cudownie naiwną opowieścią z

happy endem

, z gatunku tych przyjemnych bajek, które nie poruszają przesadnie trudnych, stresujących kwestii. Fabuła nie przedstawia się specjalnie prawdopodobnie i nie chodzi mi tu o fakt, że Edward jest

wampirem

, ale o to, że scenariusz stanowi dość przebiegle skonstruowaną projekcją marzeń wielu z nas. Główna bohaterka, z którą mnóstwo dziewczyn chce i może się utożsamiać, nie jest przebojową ślicznotką, tylko zamkniętą w sobie, nieporadną dziewczyną - ot, na pozór przeciętną. Życie uczy, że takim osobom na ogół nie przytrafia się nic wyjątkowego - spędzają lata w tej samej szarówce i płytkości, tymczasem 'Zmierzch' ze swym trudnym do przełknięcia nieprawdopodobieństwem (nadal nie chodzi o

wampiry, wilkołaki i inne cuda

) przeczy tej teorii i z rozbrajającą... dziecięcością? szczerością? autentycznością? ...mówi po prostu o spełnianiu marzeń. Meyer, jak sądzę, doskonale wiedziała, jak zapewnić swojej powieści sukces - wystarczy podarować czytelnikom odrobinę magii, o jakiej skrycie marzą. Obawiam się, że na podobnej zasadzie działa kolosalna popularność Pottera - 'przyjemna bajka', zawierająca więcej niż szczyptę czarów, dodatkowo - tak jak i 'Zmierzch' - osadzona w naszej rzeczywistości, okazuje się być balsamem na swoisty weltschmerz odbiorców. Co mogę powiedzieć? Twilight niewątpliwie ucieszył wspomnianą rozhisteryzowaną 12-latkę we mnie. ;]
Kolejne dwa tomy utrzymały miłą w odbiorze konwencję, więc zasadniczo nie ma sensu szerzej ich komentować. Mogę ewentualnie dodać, że w nich właśnie odbywa się rozwój Jacoba, prywatnie mojej ulubionej postaci (zwłaszcza w filmie - Lautner <3 ;]), który nareszcie wkracza na pierwszy plan. O. Co do 'Przed świtem'...

k a ł. Przykre, ale Meyer całkowicie porzuciła poprzedni styl, stawiając na "dojrzalszy" (zapewne jej zdaniem), który obrócił wszystko w paskudną groteskę. Opowieść, która, jak rozumiem, w zamierzeniu miała dać nastolatkom namiastkę ich marzeń, przekształciła się w bezsensowne paskudztwo dla nikogo. Nie widzę ani młodych dziewczyn, z zachwytem czytających o wymiotowaniu fontannami krwi, o ciąży Belli, o płodzie, łamiącym jej kręgosłup czy o Edwardzie, który własnymi zębami przegryza podczas porodu błonę, otaczającą potworka, ani dojrzalszych czytelników, sięgających po tę powieść, ponieważ dla nich zapewne Zmierzch jako całokształt jest zbyt infantylny. I taki właśnie być powinien! Nie wiem, po cholerę autorka postanowiła wrzucić żałośnie napisane gore w dobranockę dla młodzieży. Nie skończyłam nawet czwartego tomu - w połowie, w momencie, którym nawet Jacob zostaje uwiedziony przez świeżo urodzonego bachora, moja granica tolerancji została przekroczona. Może to kwestia narodowości Meyer - każdy wie, że Hameryka dziwnym krajem jest ;] - ale pseudokonserwatywna wariacja i ładowanie chorych ilości swojego instynktu macierzyńskiego w 'Przed świtem' bynajmniej książce nie pomogło. Kobieto, zmajstruj sobie czwartego czy piątego syna, zamiast znęcać się nad czytelnikami, hm?



Cóż powiedzieć na koniec? Obejrzałam filmy, przeczytałam książki, zapoznałam się z przedmiotem ogólnoświatowego szału i niestety, ale chyba jestem za stara, żeby dać się porwać. ;] Zmierzch trudno komukolwiek polecać - w pewnym sensie odkrywanie tej historii jest tak terapeutyczne, że aż intymne, zwłaszcza dla tych nieszczęsnych nastolatek. Niemniej, w pełni je rozumiem - któż, jeśli nie ja, wie, co tkwi bardzo głęboko w głowie młodej dziewczyny, szczególnie jeśli nie urodziła się niefrasobliwą blacharą? ;] Jeśli chodzi o technikę - mam świadomość, jak to zabrzmi, ale dla mnie Meyer jest amatorką, która zaczęła tworzyć zbyt późno; niemniej jednak, najwyraźniej jej specyficzny styl - z jednej strony ukrywający dojrzałą kobietę, z drugiej rozmarzone dziecko, odkrywające dopiero siłę i uroki pisarstwa - przypadł światu do gustu. I bardzo dobrze - prostota też jest zaletą, zwłaszcza w przypadku takiej koncepcji jak Twilight.

Nie, nie twierdzę, że to dobra literatura. Zmierzch jest po prostu przyjemny w pełnym tego słowa znaczeniu, a krótko mówiąc - w sam raz na jeden raz. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na razie nie miałem żadnej, filmowej ani książkowej, styczności z tą sagą, ale raczej z braku okazji niż moich usilnych zabiegów. Jednak wszechobecne chwalenie oraz niszczenie twórczości mocno mnie zniechęciło - za dużo hałasu, a Qbuś nie lubi hałasu. Jednak dzięki temu, co zostało napisane powyżej, może nie będę się mocno opierał, gdy będę miał okazję poobcować nieco ze Zmierzchem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cień sobie myślał i siedział czy przyznać się do znajomości całej sagi czy jednak uniknąć wściekłych spojrzeń oraz okazji do zbłaźnienia ;P Sadomasochistyczne chęci jednak przezwyciężyły. Sagę znam całą i powiem nawet, że strawnie się czyta. Z początku miałem totalną awersję słysząc, że to połączenie love story z jakimiś "cudakami". Ale jednak - jak z resztą książek - gdy zacząłem czytać to mało co mogło mnie powstrzymać. Żadnego filmu jednak nie widziałem.

Jak dla mnie, nic specjalnego, ale IMHO spokojnie można sobie poczytać w przerwach między rasowym SF Simmonsa albo maratonem metalowej kakafonii :tongue:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja czytałem sagę Zmierzch i muszę powiedzieć , że książki są nawet fajne. Z każdą częścią jest więcej akcji. Bywają też śmieszące momenty. Książkę polecam wszystkim. :smile:

Jeśli nie możesz się zdecydować czy przeczytać książkę , obejrzyj film. Mnie on nakłonił do przeczytania książki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, no, no. A byłam przekonana, że wszystko, czego doczekam się w odpowiedzi, będzie stekiem bluzgów pod adresem mnie i mojego gustu, smaku i poszanowania dla cudzej godności, którą napastuję czymś takim jak Twilight... hy. : )

Jednak wszechobecne chwalenie oraz niszczenie twórczości mocno mnie zniechęciło

I know what you mean. Rzeczy, otoczone powszechnym 'kultem', na który w dodatku aktualnie jest moda, zawsze posiadają też swoich zagorzałych przeciwników - w większości niezaznajomionych z tematem, za to kierujących się w swej krytyce wyłącznie owczym pędem. I popularność, i nienawiść (w tym przypadku to wcale nieprzesadzone określenie) chwilami aż się człowiekowi narzucają; trudno jest wobec tego mieć jakąkolwiek chęć na coś, o czym już wszyscy wszędzie mówią na każdy możliwy sposób. Mój wszędobylski nochal zweryfikował jednak sprawę, tak jak napisałam powyżej, tak więc, drogi Kubusiu, myślę, że możesz spokojnie się przełamać, jeśli akuratnie nie będziesz miał na podorędziu czegoś z górnej półki, czego recenzja w Twoim wykonaniu znów wpędzi mnie w kompleksy. ; )

Cień sobie myślał i siedział czy przyznać się do znajomości całej sagi czy jednak uniknąć wściekłych spojrzeń oraz okazji do zbłaźnienia ;P

Spoko loko, wszakże Cię obronię. :icon_cool:

Z początku miałem totalną awersję słysząc, że to połączenie love story z jakimiś "cudakami".

Przypomniałeś mi o czymś, o czym nie napisałam; mianowicie machina promocyjna Zmierzchu również jest obliczona na młodszych i mniej rozgarniętych, zazwyczaj samiczych odbiorców. Jak widać na załączonym obrazku w pierwszym poście, hasło na okładce, zachęcające do kupna książki, brzmi "romans z wampirem - światowy bestseller". Infantylności tego zdania chyba podkreślać nie muszę... mimo faktu, że cała kwestia wampiryzmu jest przedmiotem moich długotrwałych, powiedzmy, 'badań' (wynikających po prostu z przynależności tej sprawy do listy moich zainteresowań), nie odstraszyła mnie niemiłosierna płycizna sloganów reklamowych. Rozumiem, że niestety nie wliczono mnie do grupy potencjalnych odbiorców i nikt nie pomyślał o zachęceniu mnie personalnie do zapoznania się ze Zmierzchem. ;] Stąd też przestrzegam ewentualnych chętnych - Twilight nie jest AŻ TAK badziewny, jak by na to wskazywała (zwłaszcza polska) promocja.

Jeśli nie możesz się zdecydować czy przeczytać książkę , obejrzyj film. Mnie on nakłonił do przeczytania książki.

I tu zostało ujęte clue całej sprawy. Istotnie, jeśli ktoś się waha, czy aby na pewno będzie go rajcować takie coś, powinien obejrzeć dotychczasowe ekranizacje; jak wcześniej wspomniałam, film przypadł mi do gustu zdecydowanie bardziej niż literacki pierwowzór. Trudno powiedzieć, czy wynikło to z faktu, że najpierw obejrzałam, a dużo później przeczytałam - w każdym razie widzę, że nie ja jedna mam takie zdanie. Jakubie, może to hint dla Ciebie - a nuż przypadnie Ci do gustu głupawy, ale jakże uroczy film dla młodocianych wypłoszów (tzn. stworów mnie podobnych)? :sweat:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy wmawiali mi, że "Tłajlajt" to gniot i pewnie nawet bym nigdy się nie zabrała za przeczytanie go (choćby zajrzenie), gdyby nie zwykła ciekawość. Ciężko się z tym pogodzić (tak, tak :P), ale mnie to chwilami wciągało. Mimo aż pretensjonalnie niskiego poziomu, pewne fragmenty wciągają - nie tak, jak dobra, porządna proza z intrygującą fabułą, ale-ale "zmierzchowe perypetie" aż kuszą, by później dostać skądś kolejne tomy ;] sagę czytałam prawie rok temu i raczej wracać już do tego nie będę; przynajmniej takie jest moje zdanie na tę chwilę. Jedynie z ciekawości sięgnęłam po kolejne części i jeżeli sam Tłajlajt COKOLWIEK sobą reprezentował, to kolejne części już nic. :D śmiać mi się chciało, szczególnie przy ostatniej, w końcowych rozdziałach, gdzie spotkało mnie wszystko to, co najgorsze: moda na sukces + harry potter.

Doczekaliśmy się narodzin nowego gatunku, fantasy chic lit? :P

Gdyby nie ta fala "czczenia" Meyer, może bym miała o niej lżejsze zdanie, w końcu jak każda weekendowa lektura - jest w pewien sposób sympatyczna, może nie genialna, może nie ambitna, ale czyta się szybko, momentami wciąga i ma urok, nie?

Mimo wszystko wolę, żeby nastolatki (tudzież nie-nastolatki) czytały Stefę, niż nic. A nóż, a widelec któraś się potem przekona do lepszych rzeczy? Zresztą widziałam się dzisiaj ze znajomą z dawnych szkolnych lat, w pewnym momencie rozmowa zeszła na literaturę, okazało się, że Stefę czytała, wyrażała się o niej nieco ironicznie, po czym stwierdziła, że przez Zmierzch wzięło ją na wampiry i teraz wciąga Ryż... a to już coś. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście w małej części to łykałem i w zupełności wystarczy. Po przeczytaniu 2 stron wiedziałem, że to nie książka dla mnie. Poza tym tak jak pisał Qbuś - za dużo szumu o nic. Jak np. u mnie w szkole widzę nastolatki czytające na lekcjach te książkę to aż mnie coś ściska ;] Podobnie jak ekscytacja na filmie w kinie (oglądając w kinie ''Śladami Jezusa Chrystusa'' słyszałem jakieś piski w drugiej sali, gdzie rzekomo odbywał się ten Zmierzch). Podziękował.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Koleżanka mi tą książkę strasznie zachwalała niedawno a dziś wpadł mi w łapki film. Bravo, jako sponsor, nasunęło mi nieciekawe skojarzenia i byłam pewna, że szybko to wyłączę. Okazało się jednak,że oglądało się to całkiem fajnie. Jeśli książki są równie przyjemne w odbiorze to myślę, że można to spokojnie przeczytać. Chociaż jak słuchałam opowieści koleżanki o kolejnych tomach, to nie wiem czy byłabym w stanie poznać osobiście dalszy ciąg tej historii, nie płacząc przy tym ze śmiechu. Jednakże film sympatyczny i całkiem wciągający :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że nie powinno mówić się o rzeczach, których się nie zna. Przeczytałam sam "Zmierzch".

Płytka para głównych bohaterów, przeidealizowanie ich... No i fakt, że 3/4 książki zajmuje rozpływanie się nad Edwardem, każdy neuron wrzeszczący, że to nie jest dobra książka...

A mimo wszystko jakiejś części mnie się to podobało. *Wzdryga się.*

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałam cała sagę i jest mi lekko mówiąc po niej niedobrze. Już po pierwszej stronie wiedziałam, że Bella to rozstrojona emocjonalnie nastolatka, która płacze co drugi akapit. Może jestem nieczuła albo co, ale to do mnie nie przemawia i po co tak rozpaczać? Jeszcze 90% sagi to szaleńczy zachwyt nad naszym Edwardem, który " uśmiechał się łobuzersko, tak jak lubię". Jak można się zakochać w dwóch facetach naraz? Bella to przecież "superhero" i tak potrafi. Jeszcze jedno- przecież piszą, że to horror, więc powinny być jakieś ostrzejsze momenty, ale nie gdy zaczyna się robić ciekawie, Edward odsuwa swoją miłość i mówi, że jak się dłużej będą przysysać to ją zeżre. To nie jest prowokacja, a całą sagę przeczytałam, tylko po to, żeby mieć na co narzekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To coby narzekającej tradycji mej mętnej osobowości stało się zadość (o jeny..). Przeczytałem przez ramię koleżanki parę rozdziałów.

Konkluzja nr 1. - Kyrieeleison

po kolejnym rozdziale Konkluzja nr.2 - płytkie toto jak małe piwo

po dłuższym namyśle i kolejnych 2 rozdziałach...Konkluzja nr.3 - Przeżyłem Harlequiny, stwierdzam że są lepsze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

on w ogóle nie wydaje się niebezpieczny
To ja powiem, że Edward nie jest prawdziwym wampirem. Jest marną podróbką.

A przez pierwsze sto stron mamy do czynienia właściwie z niczym, poza ?Ach, Bella. Ach, Edward. Och, Bella. Och, Edward. Ech, Bella. Ech, Edward.?...

Meyer rozprzestrzeniła plagę wampirów nic nie różniących się od ludzi, poza tym, że piją krew. I świecą się w słońcu. W słońcu! Kto to widział, by dzieci CIEMNOŚCI chodziły sobie w słońcu?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

całą sagę przeczytałam, tylko po to, żeby mieć na co narzekać.
No to gratuluję samozaparcia i jednocześnie zazdroszczę wolnego czasu. ;)

Kto to widział, by dzieci CIEMNOŚCI chodziły sobie w słońcu?
Licentia poetica.

A tak troszkę z innej (ale blisko stojącej) beczki - czytałyście dziewczyny wampirzy cykl Charlaine Harris o Sookie Stackhouse? Przygody wydają się być ciekawsze, a i wampiry jakby bardziej wampirze. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ojej, dziewczynki, bez tej histerii. ;] Rozumiem, że konkurs na najbardziej alternatywną i prawdziwkowatą nastolatkę nie wygra się sam, ale poluzujcie kucyki. Napisałam jasno tytułem wstępu, że "Zmierzch" jest obliczony na konkretnych odbiorców, którymi są panieneczki, niemające najmniejszego pojęcia o wampiryzmie - czy to o jego korzeniach i historii, czy bogactwie symboliki, czy niesłychanym potencjale, jaki leży w konstrukcji postaci krwiopijcy. Meyer, o czym również wspomniałam, zastosowała skuteczny chwyt, zapewniający książce - wśród obecnych trendów - pozycję bestsellera. A wy swoje własne, osobiste mózgi również posiadacie, toteż nie rozumiem, w jakim celu sięgałyście po Twilight, mając ochotę na horror albo przynajmniej porządne potraktowanie kwestii wampirów? Chyba na pierwszy rzut oka widać, czym w istocie jest "Zmierzch", zwłaszcza przy wszechobecnej famie. Rozbieżność oczekiwań to nie wina infantylnej powieści, tylko czytelników, którym nie chciało się pogrzebać głębiej i znaleźć lekturę adekwatną do swoich wymagań. ;]

całą sagę przeczytałam, tylko po to, żeby mieć na co narzekać.

...and I thought MY jokes were bad.

A tak troszkę z innej (ale blisko stojącej) beczki - czytałyście dziewczyny wampirzy cykl Charlaine Harris o Sookie Stackhouse? Przygody wydają się być ciekawsze, a i wampiry jakby bardziej wampirze.

Trudno byłoby znaleźć pozycję, w której wampiry są mniej "wampirze" niż w "Zmierzchu". :) Odbieganie od schematu brzydala z wadą zgryzu i paznokciami, nieobcinanymi od wojen punickich, jest jak najbardziej pozytywnym zjawiskiem - jak wspomniałam, wampiryzm posiada bardzo głęboką symbolikę; niemniej Meyer spłyciła swoich nieśmiertelnych bohaterów tak, jak tylko było to możliwe. Przypominam jednak - Twilight nie jest opowieścią o krwiopijcach, tylko terapeutycznym realizowaniem marzeń nastolatek o zakazanej miłości. Edward mógłby równie dobrze nie być wampirem, tylko po prostu przystojnym, obrzydliwie bogatym snobem, który otwiera się dopiero przed nijaką Bellą - mechanizm pozostałby ten sam. Też pisałam o takich rzeczach, mając te 13 lat. ;]

e:

Wiesz, nie wydaje mi się, by istniały nastolatki (mam tu na myśli ~12/13-latki), nie znające choćby najbardziej oczywistych podstaw wampiryzmu. O zwyczajach wampirów, zachowaniach i różnych... innych właściwościach można dowiedzieć się dosłownie zewsząd.

Ooo, zdziwiłabyś się. Niewiele jest dziewczyn, które w najmniejszym stopniu pociąga coś niestandardowego; zresztą, by móc wypowiadać się w sposób wartościowy na dany temat, trzeba wejść w dyskusję z pewnym bagażem doświadczeń. Te zwyczajne 12/13-latki nie mają na to szans, ponieważ wampiryzm jest bardzo różnie interpretowany i wszystko, na co mogły natrafić przeciętne smarkule przed "Zmierzchem", to ewentualnie Buffy - czyli gatunkowo stuprocentowy kicz. Wniosek nasuwa się jeden - w Bravo nie piszą elokwentnych artykułów na ten temat, w związku z tym taka małolata posiada - o ile w ogóle - jedynie bardzo komercyjny zarys wampira. A jaki jest Edward? Komercyjny jak sk... jaki on jest okropnie komercyjny. Ale o tym wiesz dobrze sama :)

Nie wierzyłam w opinie innych, więc sprawdziłam na własnej skórze, co w tym "Zmierzchu" siedzi.

Takie już ryzyko eksploracji, na pewnym etapie trzeba po prostu wyrobić w sobie umiejętność czerpania jakiejkolwiek przyjemności z produktów z tej niższej półki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Zmierzch" jest obliczony na konkretnych odbiorców, którymi są panieneczki, niemające najmniejszego pojęcia o wampiryzmie - czy to o jego korzeniach i historii, czy bogactwie symboliki, czy niesłychanym potencjale, jaki leży w konstrukcji postaci krwiopijcy.
Wiesz, nie wydaje mi się, by istniały nastolatki (mam tu na myśli ~12/13-latki), nie znające choćby najbardziej oczywistych podstaw wampiryzmu. O zwyczajach wampirów, zachowaniach i różnych... innych właściwościach można dowiedzieć się dosłownie zewsząd.

nie rozumiem, w jakim celu sięgałyście po Twilight
Curiosity. No i nie musiałam od razu kupować całej serii (znajoma na siłę mi wciskała. Ogłupić mnie chciała, czy co? o0), więc czemu nie?

Chyba na pierwszy rzut oka widać, czym w istocie jest "Zmierzch", zwłaszcza przy wszechobecnej famie.
Kiedy zaczynałam czytać sagę, "Zmierzch" nie był jeszcze tak bardzo popularny. Nie wierzyłam w opinie innych, więc sprawdziłam na własnej skórze, co w tym "Zmierzchu" siedzi.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem wszystkie części i jestem zachwycony. Zajęło mi to niecały tydzień... po prostu je chłonąłem. Zaczęło się od tego że słuchałem jak dziewczyny opowiadają o Zmierzchu i się zastanawiałem czy naprawdę jest taki fajny jak mówią, czy jest tam coś oprócz miłości. Wypożyczyłem więc pierwszą część. Na początku nie była zbyt porywająca, ale później Bella zaczęła się spotykać z Edwardem i on powoli pokazywał jej jego prawdziwe "ja" i się wciągnąłem. Jeżeli zniechęca innych to że jest to saga o miłości i dwójce którzy się kochają ponad życie to mogę ich uspokoić że tylko w pierwszej części i w około połowie drugiej jest o niej trochę, koniec drugiej i cała reszta jest przepełniona akcją, walką i napięciem. Nie można się od nich oderwać. Polecam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Okropna książka denna i w zasadzie całkowicie przewidywalna.

Sama autorka mnie w jakiś nieokreślony sposób odraża.

Kiepskie romansidło. Wiem ,że mówiąc to tutaj narażam się na maksymalne zgnojenie bo z tego co czytam to są tu sami fani tej "książki".

Wiem, że nie podałem żadnych sensowych argumentów ,ale po prostu nienawidzę tej książki!

GNIOT

P.S Żeby nie było czytałem 1 część

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wierzyłam w opinie innych, więc sprawdziłam na własnej skórze, co w tym "Zmierzchu" siedzi.

Takie już ryzyko eksploracji, na pewnym etapie trzeba po prostu wyrobić w sobie umiejętność czerpania jakiejkolwiek przyjemności z produktów z tej niższej półki.

Zagryźcie mnie, ale za tę książkę nie sięgnę nigdy. Chociaż mnie ciągnie. Wrrr... masochistyczne skłonności. Dlaczego nie sięgnę? A bo mam lepsze książki do czytania. Ciekawsze, z lepszymi(prawdziwymi)wampirami. Regis... ehhh ten Regis :) A tak w ogóle - słucham ogółu i wierze w stereotypy czytelnika Zmierzchu ;] Choć, ostatnio zaczynam bawić się w ryzyko i próbować niekoniecznie najlepszych dzieł... vide Lovercraft. Ale Lovercraft ma to coś. Coś, czego raczej w Zmierzchu nie znajdę.

Jeśli chodzi o komercyjne wampiry - nie mam nic przeciwko temu. Byleby były komercyjne i ciekawe. Mick St. John i Joseph z Moonlight - komercyjni, a jednak ciekawi. I są to wampiry z krwi i kości(ten drugi zwłaszcza).

przynajmniej porządne potraktowanie kwestii wampirów?

Haha. Marzenie. Poważne traktowanie wampirów? W takiej książce? No way. Zbyt duży Bestseller, żeby go niszczyć prawdziwym wampiryzmem.

Wampir to ma być wampir. Bać się słońca, mieć kły i jedynym sposobem na zabicie go jest srebro albo osinowy kołek, a nie szajs świecący się w słońcu i wierzący w Boga.

O toto. Kłaniajmy się prawdziwym wampirom! :)

PS

Już widzę te hordy rzucające się na mnie z okrzykiem "Nie czytałeś to nie mów!". Wrrrr... uciekam bo mnie ci bracia Edwarda zabiją ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomyślałem ze zanim cokolwiek powiem na temat tej książki trzeba będzie ja przeczytać ( nie przeczytać i krytykować to nie jest żadna sztuka). Wiec jak na razie jestem po 2 tomach.

Prawdę mówiąc czasem od tego "wzdychania" Belli robi się nie dobrze ale.... książka wciąga. Sama historia to nic specjalnego ale styl pisania autorki jest bardzo dobry i dzięki temu książka odniosła taki sukces.

Strzeżcie się nowego gatunku książek emo :).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem tylko Księżyc w nowiu. Muszę przeczytać resztę części... :D

A mam takie pytania, do osób, które przeczytały 4 część. Czy część ta jest ostatnią?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba największy gniot ever jaki czytałem, wszelkie wzdychania ochy, achy i nędzne teksty Edzia powodują u mnie skłonności do wymiotowania, nie mówiąc już o filmie. Wszystko przeszłoby niezauważone gdyby nie tony nastolatek jarających się takim shitem. Bywa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Źle to ująłem. CZy w czwartej części zakończone są wszystkie wątki. A w samej książce można znaleźć wydarzenia, które zaprzeczają temu, że powstanie następna część?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...