Skocz do zawartości
niziołka

Studia

Polecane posty

Dobrze, że dałeś sobie siana z psychologią. Ale osobiście odradzam też pedagogikę i kierunki "społeczne". Nie marnuj sobie tych najpiękniejszych lat życia. Lepiej wybrać coś, co rzeczywiście ma szansę zaprocentować w przyszłości. Informatyka, jeśli tylko nie kojarzy Ci się z restartowaniami systemu na poczcie, może być dobrym wyborem. Ogółem, to łatwiej chyba wymienić kierunki, na które naprawdę nie ma sensu iść, jeśli nie jest się nimi szczerze zainteresowanym.

Nie wiem, jak sobie radzisz z nauką, ani czym się interesujesz, więc trudno mi coś polecić. Na pewno mogę poradzić jeszcze jedno poważne przemyślenie pracy jako opiekun staruszków lub osób niepełnosprawnych (do tego chyba nie trzeba żadnych studiów?).

Rozumiem, że w tym roku skończyłeś liceum? W Twoim wieku właściwie jedynym kryterium przy wyborze kierunku studiów powinno być to, jakiej roboty będziesz mógł się podjąć po jego ukończeniu :) I czy ta robota będzie dobrze płatna...

Edytowano przez mentor93
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też właśnie skończyłem liceum, ale na studia NIE IDĘ. Nie idę, gdyż nie interesuje mnie na tyle, żaden z przedmiotów ścisłych, a pójście na studia dla papierka, kłóci się z moją wewnętrzną etyką. Żaden z kierunków humanistycznych nie wchodzi w grę, nie tylko dlatego, że szansa pracy, która by mnie satysfakcjonowała (czyli nie: 10 godzin dziennie w biurze + praca na weekendy do domu + 2 tygodnie urlopu raz w roku) jest nikła, ale dlatego, że jestem zbyt dużym indywidualistą - swoje zainteresowania rozwijam raczej sam, nie potrafiłbym słuchać wszystkich profesorów, gdyż niektórzy są zwyczajnie nudni.

Papierek jest dziś bowiem [beeep] wart (chodzi o 90% kierunków hum.) - no chyba, że wspomnianą pracę w biurze, ale i to nie zawsze pewne. Jak patrzę jakich magistrów - idiotów wypluwają z siebie uczelnie... Mówi to samo za siebie.

Nie odradzam studiów każdemu, jednak każdemu, kto nie jest na 100% pewien gdzie chce iść polecam roczną przerwę - popularny na zachodzie gap year. Jeśli ktokolwiek boi się, że po tym roku nie będzie w stanie wrócić do jakiejkolwiek edukacji to najlepszy znak, że studia nie są dla niego. Podczas tej rocznej przerwy można podróżować, pracować, uczyć się czegoś, czy intensywniej rozwijać swoje hobby. Możliwości jest masa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie odradzam studiów każdemu, jednak każdemu, kto nie jest na 100% pewien gdzie chce iść polecam roczną przerwę - popularny na zachodzie gap year. Jeśli ktokolwiek boi się, że po tym roku nie będzie w stanie wrócić do jakiejkolwiek edukacji to najlepszy znak, że studia nie są dla niego. Podczas tej rocznej przerwy można podróżować, pracować, uczyć się czegoś, czy intensywniej rozwijać swoje hobby. Możliwości jest masa.

Nie dziwie się, że na zachodzie jest to popularne, a u nas nie, bo mało kogo stać na nic nie robienie przez rok. No chyba, że idziesz do roboty, ale IMO gra nie jest warta świeczki. Pracować przez rok w kiepskiej pracy (nic lepszego po LO, w moim przypadku, byś nie dostał) po czym iść na studia, które nijak będą się miały do tej pracy. Już wolałbym iść na studia i po zakończeniu edukacji iść do kiepsko płatnej pracy, ale związanej z moim kierunkiem kształcenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gap year, albo jeszcze lepiej rozejrzeć się za jakąś pracą. Popracować trochę, zastanowić się, czy iść na studia teraz czy za parę lat. Sam mam już cholernie dosyć pasożytowania na kasie rodziców i nicnierobienia, ale mam takie plany na przyszłość, że lepiej już będzie, jeśli się pomęczę jeszcze dwa lata na studiach. Ale jeśli ktoś naprawdę nie jest pewny, co chce robić, tylko kierunek studiów wybiera metodą "a może to będzie fajne", to zdecydowanie lepiej jest sprawę przemyśleć. 18, 19, 20 lat to są najlepsze lata życia i lepiej spożytkować je należycie, zamiast później żałować, że zmarnowało się je na jakimś kierunku, który i tak nie przyniósł żadnych korzyści.

Co do pracy, to wejdź na serwis skillshot.pl i przejrzyj tam oferty z gamedevu. Wiele ofert nie wymaga wyższego wykształcenia, ani doświadczenia, więc może znajdziesz coś, co Cię zainteresuje albo coś, w czym będziesz dobry. Możesz nawet spróbować swoich sił w testowaniu gier, tu nie potrzeba jakichś specjalnych kwalifikacji, a zawsze jakaś kasa do kieszeni wpadnie. I zakosztujesz pracy w firmie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro wiedziałeś, że nie pójdziesz na studia, to czemu nie wybrałeś technikum / zawodówki? Imo liceum bez studiów to średni wybór.

Kiedy szedłem do liceum, jeszcze tego nie wiedziałem ;p

_______________________________________________

Naiwnym jest myśleć, że po studiach humanistycznych np. znajdziesz dużo lepszą pracę niż po liceum. W mojej mieścinie, są w tej chwili dwie posady - doradca w banku (bez dośw.) i przedstawiciel handlowy (bez dośw.) - żadna nie wymaga wyższego wykształcenia, średnie wystarczy. Całkiem podobnie jest w większych miastach.

Tak naprawdę, przy rekrutacji do pracy nie wykształcenie, a doświadczenie jest ważne - tego zaś po studiach nie masz. Dużo więcej kwalifikacji jesteś w stanie zdobyć poprzez okres studiów na nie nie chodząc - wyjazd za granice oraz masa kursów zawodowych. Dochodzi też kolejna sprawa - w przyszłości mam zamiar pracować na swoim, a żadne studia nie uczą dobrze przedsiębiorczości, ŻADNE. Są szkoły takie jak np. ASBIRO, prowadzące kursy MBA i to jeszcze rozumiem :)

W tym wszystkim omijam nudną robotę w urzędzie - jeśli to jest twoim celem, to studia, nawet humanistyczne są wskazane. Ja zamiast pracować w urzędzie wolałbym już zostać np. stolarzem - w cywilizowanych krajach bardzo dobry zawód :)

Tutaj dochodzi też kwestia emigracji, która u mnie jest już właściwie pewna - nie każdy chce emigrować, ale i u nas można dać sobie radę bez studiów.

Kolejną sprawą jest styl życia, który prowadzę i mam zamiar prowadzić jeszcze dłuższy czas. Jest, hmmmm.... zbyt hippisowski na studia :)

Co do gap year, jak najbardziej można przez ten okres pracować. Jeśli zaś pomyśli się o tym odpowiednio wcześniej, można na gap year oszczędzić, tudzież zarobić przez wakacje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To gdzie będziesz pracował zależy głownie od Twojej siły przebicia, ale wiadomo, że pewnych rzeczy bez studiów nie zrobisz (wiedza, pozwolenia). Nawet jak nie teraz, to może kiedyś nabierzesz na nie ochoty, nie po to by zdobyć papier, tylko by się zrealizować. Co do pracy to sam osobiście wolałbym robić to co jest moją pasją - mógłbym nawet wtedy dostawać mało pieniędzy (tyle by wyżyć) zamiast tracić życie po to by więcej zarobić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, mi podobał się pierwszy rok studiów, bo było dużo ciekawych przedmiotów niezwiązanych ściśle z kierunkiem (dziennikarstwo), na przykład filozofia bardzo mi się spodobała. Później były już tylko klony tych samych przedmiotów praktycznie (komunikacja w kontekście takim, śmakim i owakim), tylko przedmioty o reklamie mnie ciekawiły bardziej. Ale nie chciałem tak po prostu olać studiów, skoro już zacząłem, no i... w czerwcu zakończę tę 5-letnią przygodę. Nie narzekam jednak zbytnio, bo choć same studia nie były rewelacyjne, to trochę ciekawych ludzi się poznało i tak dalej.

Ale, samo pójście na studia to dziś nie problem. Dlatego też tak dużo osób po studiach jest bez pracy - po prostu jest ich na tych studiach za dużo :P Moja uczelnia to dobry przykład, studentów mnóstwo, niski próg wejścia, a jeszcze otwierają nowe kierunki cały czas, bo są dofinansowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie kierunek humanistyczny jest bardzo ryzykowny. Moja siostra obecnie jest na drugim stopniu pedagogiki, a nadal zarabia jedynie z tego, że znajdzie coś na pół etatu oraz z pisania recenzji. Ciekawe czy jak uda się jej zrobić magistra to dostanie jakąś pracę. Ja osobiście nie mam zamiaru ryzykować i wybieram się na kierunek ścisły fizyka/informatyka, a potem ewentualnie dorobię specjalizację grafika (żeby ładnie na CV wyglądało :P). Kierunki ścisłe są 100 razy pewniejsze.

@EricSonicson - po co więc w ogóle wybierałeś się do liceum? Masz zamiar do końca życia zasuwać w Anglii na zmywaku za najniższą krajową i być traktowanym jak "niewolnik"? Osobiście uważam, że gdy znajdzie się pracę związaną ze swoim hobby to jest to największe zwycięstwo w życiu. Trzeba też pamiętać jak to mówili w którejś reklamie: "nie żyjemy, żeby pracować, ale pracujemy żeby żyć" ;).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mentor93

Nie wiem, jak sobie radzisz z nauką, ani czym się interesujesz, więc trudno mi coś polecić. Na pewno mogę poradzić jeszcze jedno poważne przemyślenie pracy jako opiekun staruszków lub osób niepełnosprawnych (do tego chyba nie trzeba żadnych studiów?).

Rozumiem, że w tym roku skończyłeś liceum? W Twoim wieku właściwie jedynym kryterium przy wyborze kierunku studiów powinno być to, jakiej roboty będziesz mógł się podjąć po jego ukończeniu :) I czy ta robota będzie dobrze płatna...

No właśnie bez studiów o opiece nad niepełnosprawnymi nie ma nawet co myśleć. Poza tym taka praca by mi odpowiadała. Cały czas myślałem nad pracą, która pomagałaby innym ludziom. Stąd też rozważanie psychologii. Tak więc z pewnością nie będzie to dla mnie marnowanie czasu. Jestem w 2 klasie LO na humanie. Informatyka nie bardzo mnie pasjonuje, choć oceny z niej mam bardzo dobre. Matmę czy geografię też ogarniam. Gorzej z fizyką czy chemią.

Od tego miesiąca wchodzę w wolontariat. Będę opiekunem tak zwanych "w-skersów", czyli ludzi na wózkach. Może być fajnie, w dodatku po pewnym czasie dostanę dyplom, doświadczenie też się przyda. No i Niemcy bardzo lubią podobno, gdy kandydat udzielał się wcześniej charytatywnie.

@EricSonicson

Naiwnym jest myśleć, że po studiach humanistycznych np. znajdziesz dużo lepszą pracę niż po liceum. W mojej mieścinie, są w tej chwili dwie posady - doradca w banku (bez dośw.) i przedstawiciel handlowy (bez dośw.) - żadna nie wymaga wyższego wykształcenia, średnie wystarczy. Całkiem podobnie jest w większych miastach.

Zapewne więc będzie wielu kandydatów na to miejsce. Zawsze lepiej jest mieć papierek, który da Ci większe szanse na przyjęcie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoro mowa o studiach humanistycznych i o niskich zarobkach, znam przykłady osób po "opłacalnych" kierunkach, które skończyły na stacji benzynowej. Oprócz wykształcenia, warto zdobyć kwalifikacje, takie jest przynajmniej moje zdanie. Ale chyba moja opinia, jako osoby dopiero wybierającej sie na studia jest mało warta :)

@DoxtraduS- Nie znam sie na tym ale nie myślałeś o jakieś szkole policealnej? Z tego co pamiętam istnieją "kierunki" związane z opieką osób niepełnosprawnych, starszych itd.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oprócz wykształcenia trzeba mieć szczęscie, być w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, dobrze mieć znajomości. W zasadzie to się zastanawiam czy gdybym jakimś cudem obronił inżyniera, to czy nie warto byłoby magistra robić już zaocznie, a zatrudnić się gdzieś, nawet za niewielką kasę, ale jednak w swojej branży, aby zdobyć troche doświadczenia...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie odnośnie progów punktowych. Kiedy Uczelnia podaje zeszłoroczne progi punktowe to jest to próg dla pierwszej tury kwalifikacyjnej czy najniższy wynik z którym przyjeli kogoś w ostatniej turze kwalifikacyjnej?

Edytowano przez Lordgraver
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja naprawdę do studiów nikogo nie zniechęcam, ALE...

Czy naprawdę uważacie, że 3-5 lat życia jest warte papierka? Bo kilkakrotnie wyżej przeczytałem tekst typu "ale zawsze lepiej mieć papierek...". Ja rozumiem, że ktoś idzie np. na automatykę i robotykę nauczyć się fachu - no bo gdzie indziej do treningu będzie miał dostępne sterowniki kosztujące xx tyś. zł.? Niektórzy jednak, zdaje mi się, że zbyt naiwnie wierzą w przyszłość. Czy naprawdę myślicie, że przy tak niskim progu wejścia na studia (chodzi o humany) macie gwarantowaną pracę bo "macie papierek"? Sorry, że tak ogólnikowo, ale żadnego KONKRETNEGO argumentu poza "bo będzie papierek" nie dostałem...

Podejrzewam, że ktoś zapyta - ale co w takim razie masz po liceum, bo twoja sytuacja wcale nie jest lepsza, a jest pewnie i gorsza od człowieka po studiach chociażby humanistycznych? Otóż odpowiedź brzmi: MAM CZAS. Mam czas w którym mogę, przy odrobinie pomyślunku i samozaparcia nauczyć się ważniejszych dla mnie rzeczy niż człowiek studiujący, z tego prostego powodu, że sam wiem co jest dla mnie ważniejsze. Lepiej niż uczelnia i pan dziekan.

Warto poważnie, po męsku się zastanowić czy na dane studia iść akurat w tej chwili, szczególnie kiedy plany na przyszłość nie są konkretne (jak w wielu przypadkach)? A może lepiej pewne rzeczy przemyśleć jakiś czas? Przerwę polecam każdemu (nawet ostatnio na blogu popełniłem o tym jakiś tekst), kto ma podjąć ważną w swoim życiu decyzje.

Co do pytań dlaczego w takim razie poszedłem do liceum to odpowiadam ponownie: NIE WIEM. X lat temu myślałem inaczej, nie byłem na tyle pewien swoich planów jak jestem dziś, a muszę zaznaczyć, że wciąż nie jestem ich pewien całkowicie.

Edytowano przez EricSonicson
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Tebeg

Jeśli masz tytuł magistra, ludzie będą Cię traktować inaczej. Czy może raczej - bez tytułu możesz być narażony na przykre sytuacje. Niestety, ludzie na to patrzą.

Przerwa - masz na myśli rok pomiędzy studiami a liceum? Kogo na to stać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc jeżeli nie wiesz co chcesz robić, to mimo wszystko wydaje mi się, że lepiej iść na jakiekolwiek studia i dzięki temu nie tracić ciągłości nawyku uczenia się. Od wielu osób słyszałem o tym słynnym "roku przerwy" and guess what? Niewielu z nich poszło potem w ogóle na jakiekolwiek studia. Z kolei znam też parę osób, które nie dostały się na wymarzone kierunki, więc poszły na jakieś powiązane, i albo już tam zostali, albo poprawili matury i dostali się tam gdzie chcieli.

Same rozważania na temat tego, czy warto mieć papierek są dość zabawne, przynajmniej w branży informatycznej. Bez głupiego papierka to w większości firm nawet na rozmowę kwalifikacyjną cię nie zaproszą. O rozsądnej pensji nie wspomnę.

Tak jak Tebeg wyżej zauważył - rok przerwy jest spoko, jak się siedzi na garnuszku rodziców, gorzej, tym niemniej jakkolwiek bym na to nie spojrzał - nie jest to przejaw dojrzałego spojrzenia na życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli masz tytuł magistra, ludzie będą Cię traktować inaczej. Czy może raczej - bez tytułu możesz być narażony na przykre sytuacje. Niestety, ludzie na to patrzą.

Jeśli to jest jedyny powód, to ja dziękuję...

Swoją drogą - jacy ludzie na to patrzą? Bo na pewno nie pracodawcy. Poznałem wielu ludzi biznesu, kilku milionerów, niejednego człowieka, który ma własną firmę. I wiesz co? Wielu z nich śmieje się z magistrów, dla których "magister" jest jedynym osiągnięciem. Człowieku, naprawdę nie łudź się, że przez samo posiadanie tytułu dostaniesz ciekawą pracę, bo praca będzie ciekawa dopiero wtedy, kiedy będziesz w niej realizował swoje zainteresowania, hobby etc.

Na pewno nie patrzą na to ludzie rozsądni - a przynajmniej w takim stopniu, abyś "był narażony na przykre sytuacje". A inni? Innych mam głęboko w... (i tu użyłbym pseudo-wulgaryzmu, za który dostałem ostrzeżenie ;p)

Same rozważania na temat tego, czy warto mieć papierek są dość zabawne, przynajmniej w branży informatycznej. Bez głupiego papierka to w większości firm nawet na rozmowę kwalifikacyjną cię nie zaproszą.

Tu się nie zgodzę, bo akurat branżą informatyczną byłem długi czas zainteresowany. Jeśli chodzi o korporacje to tak, rzeczywiście masz rację, że w większości przypadków tak jest. W małych firmach - wręcz odwrotnie - tam liczy się przede wszystkim to co umiesz, ze względu na to, że small business nie ma takich środków co korporacja, żeby zainwestować w Ciebie. Zazwyczaj nie może też sobie wpisać w koszty złego pracownika, któremu trzeba wypłacić miesięczną (lub większą) wypłatę, do czasu, aż zorientujemy się, że "nie daje rady".

Tak jak Tebeg wyżej zauważył - rok przerwy jest spoko, jak się siedzi na garnuszku rodziców, gorzej, tym niemniej jakkolwiek bym na to nie spojrzał - nie jest to przejaw dojrzałego spojrzenia na życie.

Dżizzzzzzzzz.... Czy wy naprawdę nie widzicie innych możliwości niż "siedzenie" na garnuszku rodziców. Jeśli jesteś w miarę rozgarnięty to na rok przerwy możesz sobie zarobić i zaoszczędzić wcześniej. Podczas gap year możesz też pracować i mając więcej wolnego czasu niż po szkole (odpada nauka etc.) możesz go poświęcić na realizacje swojej pasji.

Za granicą jest masa pracy - jedziesz na trzy miesiące do Norwegii i żyjąc tam oszczędnie zarabiasz +/- 24 tysiące złotych za co żyjesz tutaj spokojnie przez rok. Jedziesz na półtora miesiąca i masz 12tys, za co po kupnie biletu żyjesz ponad rok w np. Indiach jeśli tylko masz taką ochotę biggrin_prosty.gif

"Kto nie chce szuka powodu, kto chce szuka sposobu..."

Szczerze mówiąc jeżeli nie wiesz co chcesz robić, to mimo wszystko wydaje mi się, że lepiej iść na jakiekolwiek studia i dzięki temu nie tracić ciągłości nawyku uczenia się

Nie musisz tracić ciągłości nawyku uczenia się. Ja dopiero po skończeniu szkoły odetchnąłem, bo zdałem sobie sprawę ile teraz mam czasu na naukę, której z edukacją zasadniczo nie należy mylić... :) Teraz mam czas na naukę hiszpańskiego, czytanie tego co chcę, a nie muszę bo taki wymóg szkoły/uczelni... Nie wszyscy (choć obawiam się, że większość) potrzebują mieć nad sobą bat...

Od wielu osób słyszałem o tym słynnym "roku przerwy" and guess what? Niewielu z nich poszło potem w ogóle na jakiekolwiek studia.

To najlepiej świadczy o tym, że na studia się nie nadawali. Bo wbrew pozorom studnia nie są dla każdego. Dziś wszystko przeczy tej zasadzie i co? Mamy masę magistrów - idiotów z papierkiem ;]

____________________

Swoją drogą, rzadko zamęczam podobnymi dyskusjami zwykłych ludzi - oni szybko odpadają, mają ofensywne nastawienie etc. Taką dyskusją zamęczam was drodzy actionowicze, bo widzę, żeście (większość z was) ludzie inteligentni :) I póki ktoś nie ma ofensywnego nastawienia wobec adwersarza, dyskusja taka to czysta przyjemność :)

Edytowano przez EricSonicson
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Same rozważania na temat tego, czy warto mieć papierek są dość zabawne, przynajmniej w branży informatycznej. Bez głupiego papierka to w większości firm nawet na rozmowę kwalifikacyjną cię nie zaproszą.
Tu się nie zgodzę, bo akurat branżą informatyczną byłem długi czas zainteresowany. Jeśli chodzi o korporacje to tak, rzeczywiście masz rację, że w większości przypadków tak jest. W małych firmach - wręcz odwrotnie - tam liczy się przede wszystkim to co umiesz, ze względu na to, że small business nie ma takich środków co korporacja, żeby zainwestować w Ciebie.

Rzecz w tym, że obecnie rynek wygląda na raczej zdominowany przez korporacje. Nie wiem, czy w tej branży warto akurat zamykać sobie większość drzwi przed nosem - poza tym, jak kogoś interesują szeroko pojęte komputery, to na studiach nudził się raczej nie będzie.

Podczas gap year możesz też pracować i mając więcej wolnego czasu niż po szkole (odpada nauka etc.) możesz go poświęcić na realizacje swojej pasji.

To wszystko pięknie brzmi w założeniach, ale w większości przypadków i tak kończy się na leżeniu bebechem do góry.

Za granicą jest masa pracy - jedziesz na trzy miesiące do Norwegii i żyjąc tam oszczędnie zarabiasz +/- 24 tysiące złotych za co żyjesz tutaj spokojnie przez rok. Jedziesz na półtora miesiąca i masz 12tys, za co po kupnie biletu żyjesz ponad rok w np. Indiach jeśli tylko masz taką ochotę biggrin_prosty.gif

Tak się złożyło, że byłem w Norwegii przez 3 miesiące zaraz po maturze, i sprawa z tą pracą leżącą na ulicy nie jest taka prosta, jak ją malujesz. Long story short, do Polski wracałem autostopem, bo 24 tysięcy jakoś nie udało mi się zarobić tongue_prosty.gif

W Indiach też raczej nie przeżyjesz za 12 tysięcy (minus bilet) przez rok. To, że tubylcy tak robią nie znaczy, że białemu europejczykowi się uda, a wręcz przeciwnie. No ale ja nie o tym miałem... ;]

Praca za granicą oczywiście jest, ale jest to raczej robota daleka od "białych kołnierzyków". Średnio rozwijająca intelektualnie i męcząca. Na pytanie czy pracując tak będziesz miał jeszcze siłę na realizację swoich pasji to już sam musisz sobie odpowiedzieć.

Bo wbrew pozorom studnia nie są dla każdego. Dziś wszystko przeczy tej zasadzie i co? Mamy masę magistrów - idiotów z papierkiem ;]

Zupełnie się z Tobą zgadzam. Cała moja poprzednia wypowiedź była nieco nieszczęśliwie skonstruowana, to z czym się nie chciałem zgodzić, to takie, dość popularne ostatnio, dewaluowanie na siłę sensu zdobywania wyższego wykształcenia. Jasne, że natłok Wyższych Szkół Pchnięcia Mlekiem nie pomaga, ale na lepszych uczelniach żeby zdobyć dyplom jednak trzeba mieć coś pod czaszką i trochę się narobić. Stąd też potencjalny pracodawca zobaczywszy taki dyplom spojrzy na aplikującego inaczej niż na kogoś po podstawówce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzecz w tym, że obecnie rynek wygląda na raczej zdominowany przez korporacje. Nie wiem, czy w tej branży warto akurat zamykać sobie większość drzwi przed nosem - poza tym, jak kogoś interesują szeroko pojęte komputery, to na studiach nudził się raczej nie będzie.

No ok, tu faktycznie mogę się po części zgodzić, bo to w sumie zależy jakie kto ma priorytety. Jeśli chcesz pracować w korporacji i rzeczywiście Cię to pasjonuje (ja po jakimś czasie odkryłem, że wolę gadać z ludźmi niż komputerami) to studia mogą być ok.

Jeśli natomiast chcesz zostać np. freelancerem (co w branży informatycznej kwitnie bardziej niż w wielu innych) to studia nie są do końca konieczne. Jeśli umiesz i się tym pasjonujesz to możesz nauczyć się sam, po czym zrobić sobie reklamę w postaci darmowych projektów (czy graficznych, czy programistycznych) i jeśli jesteś w tym naprawdę dobry to znajdziesz klientów.

Podobnie jest z małymi firmami, które jednak wciąż na tym rynku istnieją i mają się całkiem dobrze. Jeśli pokażesz, że coś umiesz to bardzo prawdopodobne, że cię przyjmą. Ba! Dużo bardziej prawdopodobne niż to, że dostaniesz sam papierek.

To wszystko pięknie brzmi w założeniach, ale w większości przypadków i tak kończy się na leżeniu bebechem do góry.

Dla człowieka ambitnego, a mam nadzieję, że do takich piszę, to żaden argument. W większości przypadków ludzie nie odnoszą sukcesów, nie są całkiem szczęśliwi etc. bo są za mało "ogarnięci" smile_prosty.gif Rozmawiamy jednak ze społecznością wybijającą się ponad przeciętną, więc trzymajmy się odpowiedniego poziomu dyskusji smile_prosty.gif

Tak się złożyło, że byłem w Norwegii przez 3 miesiące zaraz po maturze, i sprawa z tą pracą leżącą na ulicy nie jest taka prosta, jak ją malujesz. Long story short, do Polski wracałem autostopem, bo 24 tysięcy jakoś nie udało mi się zarobić tongue_prosty.gif

To też jeszcze żaden argument. Ja mam za to kolegę, który bez specjalnych kwalifikacji od jakiś pięciu lat jeździ właśnie na 3 miesiące (sezon malowania domków), po czym żyje tu ok. 12ście (choć fakt faktem mało ambitne toto) Może kolorowo z pracą nie jest, ale dużo lepiej niż u nas i wciąż całkiem możliwe.

Praca za granicą oczywiście jest, ale jest to raczej robota daleka od "białych kołnierzyków". Średnio rozwijająca intelektualnie i męcząca. Na pytanie czy pracując tak będziesz miał jeszcze siłę na realizację swoich pasji to już sam musisz sobie odpowiedzieć.

Ja? Oczywiście, że będę miał smile_prosty.gif W czasach kiedy szkoła i nauka zajmowała mi po 9,10,11 godzin dziennie, były też takie czasy, że na dodatek chodziłem 4 razy w tygodniu na siłownie, lub tyleż biegałem, po czym siadałem, czytałem fantastykę i pisałem sporo opowiadań, które ostatecznie były kiepskie i trafiały do szuflady. Ale przynajmniej próbowałem i wiem, że póki co lepiej czuję się w tekstach publicystycznych ;]

No właśnie. Tu wszystko rozbija się o priorytety. Bo ja wolę popracować "z daleka od białych kołnierzyków" jakiś czas (np. 5-6 miesięcy) za granicą i zwiedzić np. kawał Azji czy Ameryki Łacińskiej. Jeśli chodzi zaś o rozwój zawodowy to pracując z dala od białych kołnierzyków, także można się czegoś nauczyć, choć fakt, że nie każdy lubi pracę fizyczną. Ja np. gdybym nie dostał bardzo dobrej pracy na wakacje, pewnie zapieprzałbym do Szwecji na kurs cieśli, bo taką ofertę też miałem.

Oprócz robienia takich kwalifikacji możesz np. uczyć się programować, co przy odpowiedniej dawce zaangażowania zajmie ci mniej czasu niż na studiach smile_prosty.gif

Edytowano przez EricSonicson
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Tebeg
Swoją drogą - jacy ludzie na to patrzą? Bo na pewno nie pracodawcy. Poznałem wielu ludzi biznesu, kilku milionerów, niejednego człowieka, który ma własną firmę. I wiesz co? Wielu z nich śmieje się z magistrów, dla których "magister" jest jedynym osiągnięciem.
Mogę Ci odpowiedzieć, że nie spotkałem ludzi, którzy patrzyli na tytuł naukowy. A raczej nie tyle ja, co mój ojciec, ale to w tym wypadku na jedno wychodzi. Jedno jest pewne - nie wiesz, na kogo trafisz w życiu, a papier Ci nie zaszkodzi.
Człowieku, naprawdę nie łudź się, że przez samo posiadanie tytułu dostaniesz ciekawą pracę, bo praca będzie ciekawa dopiero wtedy, kiedy będziesz w niej realizował swoje zainteresowania, hobby etc.
Abstrahując - do ciekawych wniosków doszedłeś na mój temat po przeczytaniu paru linijek ;)
A inni? Innych mam głęboko w... (i tu użyłbym pseudo-wulgaryzmu, za który dostałem ostrzeżenie ;p)
Głęboko można mieć innych, jak samemu jest się mocnym i niezależnym. Większość ludzi taka nie jest - myślę, że nie skłamię, jeśli powiem, że wszyscy tu jesteśmy od kogoś zależni, tylko niektórzy w mniejszym, niektórzy w większym stopniu.
Bo wbrew pozorom studnia nie są dla każdego. Dziś wszystko przeczy tej zasadzie i co? Mamy masę magistrów - idiotów z papierkiem ;]
Tu się podpiszę. Przeraża mnie, że ludzie nagle próbują skakać wyżej d..., gdy tymczasem mogą zarabiać więcej po wyuczeniu zawodu, a nie skończeniu studiów.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam swoje trzy grosze do tego o czym dyskutujecie.

Papier jest ważny, ale nie zagwarantuje Ci on dobrej i ciekawej pracy. Jest jedynie dobrym atutem przy poszukiwaniu pracy. Mówię tu o mgr. Zwykłe studia czy to licencjat czy inżynier, liczą się i owszem, ale nie zawsze. Jeśli Twoją ambicją jest praca w warzywniaku ojca, to po cholerę studia? Warto też zdać sobie sprawę z tego, że w wielu zawodach papier to jedno, a Twoje umiejętności to drugie. Papier sprawi, że będziesz rozpatrywany jako przyszły pracownik, a Twoje umiejętności, podejście do sprawy i zaangażowanie to jest to, co się liczy i zapewnia tą pracę.

Piszesz że mgr to jedyne osiągniecie życia... ale są zawody które tego wymagają, które opierają się na wiedzy wyniesionej po nauce, gdzie mgr staje się niezbędny, a są też zawody gdzie czy inż, czy mgr, to bez różnicy nikomu, liczy się własna wiedza, kursy i ogólne rozeznanie w temacie.

Tak więc warto wiedzieć co chce się robić po studiach (jest to trudne, ja nie wiedziałem) i do tego dostosować naukę... Bo czasami nawet same studia nie są potrzebne aby w życiu osiągnąć dużo, a czasami ten mgr dopiero otwiera drogę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli Twoją ambicją jest praca w warzywniaku ojca, to po cholerę studia?

Studia są po to by żaden człowiek pokroju smuglera nie wyjechał tobie z tekstem "nie masz wykształcenia to się nie odzywaj" Przewertuj sobie stare CDA jak część redakcji kończyła studia i jak "płakali" jak to ciężko mają bo studia i praca. Studia też są po to że jak znudzi się jemu praca w warzywniaku to pójdzie do roboty związanej ze swoim wykształceniem. Wyrobi uprawnienie UTD lub inne... a tak bez wykształcenia lipa.

Edytowano przez sebawilk
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to też, akurat z warzywniakiem dałem przykład taki trochę z życia wzięty, bo kolega ze studiów, też inżynier, teraz pracuje w rodzinnym małym sklepie na wsi, a mógłby dużo więcej, ale nie chce...

Jak kogoś rusza to że inni wywyższają się, bo mają papier a on nie, to albo pora zmienić znajomych, albo zdać sobie sprawę, że papier to nie wszystko, nie wyznacznik statusu, czy inteligencji... Ale nigdy też nie twierdzę, że jest on zupełnie zbędny! Bo nawet w warzywniaku, interes może się sypnąć, a wtedy gdy zmusi sytuacja do zmiany pracy, papier może być na wagę złota... lub znowu nic nie wnosić :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam dylemat poznałem dziś swoje wyniki z matury z których jestem nawet zadowolony. Chce iśc na Politechnike Warszawską na technologie chemiczną aktualnie mam 135,5 pt w tamtym roku był próg rzędu 127 pt. Martwie się czy się dostane dlatego chce opłacić jeszcze jdena uczelnie. Zastanawaim się nad politechnika wrocławską lub poznańską o tym samym kierunku. Która lepsza?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...