Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zdenio

Bękarty Wojny [Inglourious Basterds] (2009), Quentin Tarantino

Polecane posty

Obejrzałem sobie Bękarty dziś rano. Jest nieźle, każdy kto lubi filmy Tarantino powinien go obejrzeć. Nie zabrakło krwi, przemocy, charakterystycznych przerywników, motywów muzycznych znanych z KB oraz typowego dla QT poczucia humoru. Do gry aktorskiej także nie mam większych zastrzeżeń, a fabuła choć do wyszukanych nie należy to i tak wciąga. Ogólnie mówiąc film mi się podobał, ale mimo to mam nadzieję, że następne dzieło QT będzie osadzone w czasach bliższych współczesności - tych w których przedstawianiu ten reżyser jest jednym z najlepszych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film nie podobał mi się, chyba poprostu dlatego, że nie przepadam za stylem Tarantino, wole małomówne postaci kreowane przez Estwooda.

Ogólnie dla mnie film nieco przegadany, choć tutaj odziwo dość miło słucha się szprechania, są zabawne sceny i momenty, choć wolałbym, że by skonczyło sie to troche inaczej. Całkowicie włoskie "bondziorno" Brada Pita, było dla mnie najlepsze z całego filmu, choc cała jego gadka jest zabawna. Niezły, zabawny wątek niemieckiego bochatera oraz postać Hitlera.

Jednak to jak giną benkarty, jest zadziwiajace, wczesniej ukazani wręcz jako nieśmiertelni bohaterowie, poruszajace sie cienie, gina w typowo głupi i dziwny sposób (rozumiem że byli w niedogodnej sytuacji, jednak to po ich stronie był efekt zaskoczenia, tylko oficer ich rozgryzł)

Ja naprawde nie trawie stylu Tarantino....

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzisiaj po obejrzeniu "Bękartów" wiem jedno - z Tarantina można napisać doktorat. nie że mam taki zamiar, broń boże :D ale jego filmy są tak złożone i dopracowane, że aż dziw bierze. poszczególne sceny są przewidywalne (ale też dopiero od pewnego momentu - kiedy to któraś postać zaczyna swój nawiązujący do czegoś monolog i od razu wiadomo, czym się scena skończy - to jest moim ulubionym elementem każdego filmu Quentina) ale cały film już nie. praktycznie do momentu, w którym

ten Murzyn zamyka wszystkie drogi ucieczki

nie wiedziałem, jak się film skończy. zaciekawiło mnie też to, że tak naprawdę

zemsta Shosanny się nie dopełniła - w końcu Landa, który przyczynił się do wymordowania jej rodziny, jako jedyny nazista przeżył

. i podoba mi się fakt, że ten film... nie będzie kultowy. już tłumaczę: chodzi o to, że w "Bękartach" nie ma nikogo w charakterystycznym stroju (jak Czarna Mamba) ani nie ma jakichś pamiętnych, niepowtarzalnych scen (typu wybieranie broni w PF), ergo - film nie będzie parodiowany :happy: chociaż nie, pomyłka - na pewno ktoś wykorzysta motyw z wycinaniem swastyki (czy jakiegokolwiek innego znaku) na czole. ech...

co bym zmienił (raczej dla poeksperymentowania, nie dlatego, że coś mi się nie podobało): ułożyłbym wydarzenia niechronologicznie. Tarantino jest tego mistrzem, czego dowiódł w Pulp Fiction.

i, cholera, film aż prosi się, by to była komedia omyłek! przecież

ani Bękarty ani Shosanna nie wiedzieli o tym, że ktoś inny próbuje zgładzić Niemców w tym samym miejscu i czasie

. bardzo byłbym ciekaw, jakby taka komedia wyszła Quentinowi.

i jeszcze jedna mała sprawa: w materiałach dodatkowych obejrzałem dłuższą scenę w kawiarni. w oryginale Goebbels mówi Shosannie,

że chce mieć prywatny pokaz w kinie i wtedy od razu przychodzi Landa

, w dłuższej wersji

nim Landa przyszedł, jest rozmowa o tym, jaki film miałby być dla Goebbelsa wyświetlony.

jak dla mnie - była ona śmieszniejsza niż wszystkie inne w filmie razem wzięte :)

krótko podsumowując - jeśli chodzi o napięcie - to naprawdę najlepszy film Tarantina. dialogi są w moim odczuciu trochę poważniejsze niż w innych jego filmach, bo czuć, że rozmowa skończy się dosyć drastycznie. przez co...

... jeśli chodzi o humor, to najgorszy IMO film Quentina. ale, choć spodziewałem się że będzie śmieszniej, nie przeszkadzało mi to, że dużo mniej razy się zaśmiałem niż na Pulp Fiction. po prostu jest poważniej, nie lepiej ani nie gorzej niż w PF, tylko inaczej. ale wciąż znakomicie :)

film Tarantinowi się po prostu udał, i przymknę oko na wkurzającego (chyba tylko mnie) Pitta. mocna 9 się należy B)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film poziom niżej niż genialne Pulp Fiction. Nie znaczy to, że jest słaby. Bardzo podobała mi się postać Hugo Stirliza (i ta muzyka!), Niedźwiedzia, udawanie Włochów no i oczywiście znakowanie Niemców (kto oglądał ten wie). Styl Tarantino - brutalność pokazana jako codzienność sprawdza się bardzo dobrze.

mam tylko wątpliwości do jednego:

Dlaczego podczas masakry te geniusze nie zdjęły tych dynamitów z kostek i nie uciekły?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na plus: - absolutnie genialny prolog, ta muzyka, to operowanie kamerą, szerokie kadry, napięcie, gra aktorska...

- wyborna scena w karczmie

- najlepsza scena którą Tarantino kiedykolwiek chyba nakręcił - Shoshanna plus Zoller, pod koniec, wszystko wiadomo:) niezwykła poetyka kadrów i muzyki

- wyborna gra aktorska (okazało się że nawet Eli Roth potrafi coś zagrać)

- Melanie Laurent....arrrr:)

- bezpardonowość w traktowaniu bohaterów

- scena rozmowy po włosku, czysta poezja:)

Na minus:

- niepotrzebna komiksowość niektórych fragmentów (przedstawienie Hugo Stigliza...po co?)

- karykaturalne postacie Goebbelsa i Hitlera...naprawdę nie dało się mniej łopatologicznie?

- no nie wiem...

Reasumując, filmik załapuje się chyba do top5 roku 2009, chociaż w świetle takich i filmów jak Moon, District 9, Thirst, Vengeance czy Public Enemies pozycja może być zagrożona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Udało mi się obejrzeć.

I jestem zachwycony.

Zawsze uwielbiałem Q.T (głównie za świetne "Wściekłe psy") jednak nie spodziewałem się, że Bękarty będą w mojej ulubionej "trójce".

Ale od początku.

Troszkę zaskoczyło mnie to, że Bękarty nie są cały czas. Że jest jeszcze ukazana historia Shosanny (Nawiasem mówiąc:

Zakochałem się w Mélanie Laurent :) )

Ale to nic, sama fabuła jest dobra. Nie rewelacyjna, a dobra. (Chociaż rzadko kiedy można zobaczyć żydowską zemstę).

Scena w karczmie?

Rewelacja.

Diane Kruger. Mistrzostwo świata.

Christoph Waltz? Czapki z głów. Oscar jak nic. Koleś jest dla mnie mistrzem tego, co robił :)

-Trafiłem w bingo! Tak to się mówi, prawda?

-Wystarczy "bingo"

-Bingo!!!

Co mi się jeszcze podobało?

Hitlerowskie "Nein, nein, nein..." xD

- scena rozmowy po włosku, czysta poezja:)

Antonio...Margatette!!! xD

Scena urywa nie tylko głowę :P

Moja ocenka?

9 z małym plusikiem na 10.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Troszkę zaskoczyło mnie to, że Bękarty nie są cały czas. Że jest jeszcze ukazana historia Shosanny (Nawiasem mówiąc:

Zakochałem się w Mélanie Laurent :) )

No to już niestety wina specyficznej strategii marketingowej i mylących trailerów.

I tak, ja też się zakochałem w pannie Laurent:)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie bez sensacji. Oglądałem z nadzieją na bardzo dobry film, dostałem tylko dobry. Kilka ciekawych scen, dwie ponadprzeciętne role, ale jako całość według mnie się nie wybija. Cały hype związany z tym filmem jest według mnie mocno przesadzony. Zrobiła się teraz taka moda na Tarantino, kto nie należy do grupy "Pulp Fiction" na facebooku i kto nie zachwyca się bękartami ten się nie zna na kinie ;-)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tarantino wciąż w formie. Bękarty oglądałem z nastawieniem, że może nie wyjść do końca tak jak powinno. Przecież to pierwszy wojenny film Tarantina. Przyznam jednak, że się totalnie zaskoczyłem. Film jest genialny. Reżyser zachował swój klimat i potraktował wszystko z przymrużeniem oka. Dialogi są po prostu świetne. Scena w kinie z Landem i bękartami wprost cudowna. :P Oczywiście nie mogło zabraknąć przesadzonej przemocy. Zdejmowanie skalpów i popisy Żydowskiego Niedźwiedzia uważam zdecydowanie za plus.

Moja ocena to 9/10.

;P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i podoba mi się fakt, że ten film... nie będzie kultowy.

A dlaczego to Ci się podoba? :happy:

Ja film oglądałem już jakiś czas temu, ale jakoś nie zebrałem się, żeby coś tu napisać. Podobało mi się. Nie wiem, czy bardzo, ale na pewno podobało. Głównie chyba za sprawą nagrodzonego niedawno Oscarem Waltza. Zagrał on tak przebiegle okrutnie inteligentnego skurczybyka, że aż się drobne w kieszeni nie zgadzały. Niektóre z dialogów przez niego prowadzonych przywodziły mi na myśl sławetny dialog ze Zbrodni i Kary. Brad Pitt też na plus, choć jeśli chodzi o charakterystyczne akcenty, to i tak w Przekręcie było lepiej. A całość filmu? Momentami nieco przejaskrawiona i przesadzona, ale to w końcu Tarantino. Z chęcią obejrzę raz jeszcze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tutaj Kac Vegas (według mnie) lepszy.

Rany, to nie miała być głupia komedia, tylko pastisz filmów wojennych.

Wydaje mi się że określenie IB pastiszem filmów wojennych jest tak totalnym niedocenieniem filmu że aż mi wszystkie argumenty pod szafę się chowają krzycząc w desperacji: "nie chcemy być tak oczywiste!" :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A tutaj Kac Vegas (według mnie) lepszy.

Nie porównujmy tego typu produkcji do filmów Tarantina, bez przesady... :dry:

Wyższość tego drugiego przejawia się przez samego reżysera jakim jest Quentin Tarantino, który jest o niebo lepszy od Todda Phillipsa, który wyreżyserował wspomniany Kac Vegas.

Poza tym film Bękarty Wojny zdobył w tym roku (tylko) jednego Oscara ;) Dla mnie to naprawdę świetna produkcja, rola Pitta mnie powaliła, ale mimo wszystko najlepszym aktorem w całym filmie okazał się Christoph Waltz, który zagrał świetnie i zdobył oscara za rolę drugoplanową. Dla mnie ten film był czymś nowym, oryginalnym, czymś czego nigdy nie obejrzałem, naprawdę kawał dobrej roboty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

i podoba mi się fakt, że ten film... nie będzie kultowy.

A dlaczego to Ci się podoba? :happy:

bo nie lubię filmów kultowych :P nie mówię o konkretnych tytułach, tylko o sytuacji, gdy jakiś film dostanie metkę z napisem "kultowy" - wtedy się go całkiem inaczej ogląda, najpierw oczekiwania (szczególnie wobec starszych produkcji) rosną do granic możliwości, a po obejrzeniu pozostają dwie myśli - albo kurczę, naprawdę genialny film!, albo cholera, co w tym ludzie takiego widzieli?, bez stanów pośrednich.

a czy "Bękarty..." rzeczywiście nie będą kultowe? tego to nie wiem, takie tylko odniosłem wrażenie, bo film ten jest czymś zupełnie innym niż wcześniejsze dzieła Quentina. zobaczymy za parę(naście) lat. choć i tak odnoszę wrażenie, że kultowy będzie już tylko sam Tarantino...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rola Pitta mnie powaliła,

Czym? Boże, on tylko wysuwał nienaturalnie szczękę do przodu...

Żeby nie było, uwielbiam "Bękartów", jak każdy film Tarantino zresztą, ale też go szczególnie nie zachwalam. Po pierwsze - zdecydowanie się na nim zawiodłem. Ja chciałem Bękartów, Bękartów goddamnit, przechwyty, akcje, dywersje... nie udawanie włochów i przydługie sceny. Tarantino widać inaczej podszedł do całej sprawy, nie mówię, że źle, bo również bardzo dobrze, ale no... spodziewałem się czegoś innego. Zresztą, głupim, wiadomo było, że Tarantino zrobi film w stylu którego się nikt nie spodziewał. :P

Pitta również bardzo lubię, jest jednym z nielicznych bożyszcz nastolatków z Hollywood, który naprawdę coś potrafi. Ale jego 2 ostatnie głośne Oscarowe role (Button i Kewlguy z "Bękartów" właśnie) były tak bardzo bezpłciowe, że szkoda gadać. W ostatnim filmie Tarantino to w ogóle trudno go nazwać głównych bohaterem - na pierwszy plan wysuwa się Waltz i perypetie właścicielki kina, on jest bardziej jako dodatek (nie wisienka) na torcie, w którym ma tylko świecić ładną buzią - co mu akurat wychodzi, nie powiem. <3

Porównania do Kac Vegas przemilczę lol.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rola Pitta mnie powaliła,

Żeby nie było, uwielbiam "Bękartów", jak każdy film Tarantino zresztą, ale też go szczególnie nie zachwalam. Po pierwsze - zdecydowanie się na nim zawiodłem. Ja chciałem Bękartów, Bękartów goddamnit, przechwyty, akcje, dywersje... nie udawanie włochów i przydługie sceny. Tarantino widać inaczej podszedł do całej sprawy, nie mówię, że źle, bo również bardzo dobrze, ale no... spodziewałem się czegoś innego. Zresztą, głupim, wiadomo było, że Tarantino zrobi film w stylu którego się nikt nie spodziewał. :P

No dobra, ale to raczej nie jest wina filmu samego w sobie, lecz [beeep]iście mylącej kampanii promocyjnej, która sugerowała totalne uwypuklenie Bękartów i postawienie ich jako osi fabuły. A tak nie jest, bynajmniej:)

Wnioskując po cenzurze mojego posta, albo wśród forumowiczów, albo wśród moderatorów ukrywają się pięciolatki...

To autocenzura. Poza tym wydaje mi się, że nie czytałeś regulaminu forum (pkt 4.). [Tur]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obejrzałem całkiem niedawno w końcu zbierając się do nadrabiania masy zaległości filmowych i film uważam ogólnie za dobry choć do poziomu największych klasyków Tarantino się nie zbliżył ;] (nie mówiąc o największym). Fabuła jest całkiem OK choć jak dla mnie odrobinę za dużo czasu poświęcono wątku Shoschany a nie samym Bękartom (choć i im oczywiście kilka fajnych scen się trafiło ;D) choć akurat wykonano go całkiem sensownie. Co się jednak na pewno udało Tarantino to zachowanie typowego dla jego filmów klimatu... nie wiem jak to określić, ale po prostu nie znając tytułu wiesz, że to jego film. Co tu jeszcze dodać... w paru momentach za bardzo przegadane (

scena w tawernie choć zakończona jak należy

^^, ale już pierwsza gadka Głównego Złego z Francuzem była OK) jednak jest dobry balans między scenami akcji (oraz krwi) a resztą, dobre kreacje bohaterów i obsada, niezły podkład muzyczny. Film mnie nie zmiótł, ale jest dosyć dobrą pozycją do obejrzenia :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Film taki średni. O ile w filmach o mafii trzymał mistrzowski klimat, to tutaj nieco go gubił. Ale ogólnie film dobry - jest to, co zawsze u Tarantina: charakterystyczne postacie (ze świetnym Stiglitzem), wydarzenia głupie i dziwne, przekombinowane sceny i odmóżdżająca otoczka. Fajne, ale nic specjalnego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Quentin Tarantino - to jakiś geniusz (choć nie jest moim faworytem wśród reżyserów) - gdybym miał stworzyć jakieś dzieło, które by symbolizowało jego sztukę to chyba byłaby to rama od obrazu bez jednego boku na jakiejś białej ścianie - nie wiesz czy ściana jest częścią obrazu czy obraz częścią ściany. Nigdy nie traktowałem Tarantino jako twórcy filmów o gangsterach. Jedynie pierwsze "Wściekłe Psy" mogą pasować do tego schematu. Z chęcią zobaczyłbym tę historię w formie przedstawienia teatralnego. Zwłaszcza sama końcówka - czerwona kurtyna i strzały. Pulp Fiction - ha, śmiem nawet twierdzić, że to film o nawróceniu; o pewnym tąpnięciu w życiu; Jackie Brown - film o miłości; Kill Bill - film o macierzyństwie i zdradzie; Deathproof - wydaje mi się, że seksizm; Natomiast "Bękarty..." - chyba jestem na to za głupi, ale być może chodzi o kinematografię - to palenie filmów we francuskim kinie wypełnionym Niemcami - te typowe sceny kina akcji z filmu ze snajperem i śmiech zadowolonego Hitlera - kiedyś stwierdziłem, że w kinie( czy w kulturze masowej) panuje "kult nadczłowieka" - wiecie Rambo, Neo, itp.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...