Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Turambar

Snooker

Polecane posty

Zaczął się UK Championship!

Relacja zaczęła się wieczorem o fragmentów meczu Kangura, który bezlitośnie obijał McLeoda. Potem na chwilę kamera przeskoczyła na stół, gdzie grali Selby z Waldenem - aż żal było patrzeć. Selby to godny następca Ebdona, a Quasimodo po prostu nie dorasta poziomem do najlepszych. Dopiero jak transmisja przeniosła się na mecz Dinga ze Stevensem zrobiło się ciekawie. Niby przy stanie 1-7 Walijczyk nie miał wielkich szans, ale starał się walczyć i pokazał pazur. W końcu jednak uległ 4-9.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt tu Jukeja nie ogląda? Wczoraj poległ Ronnie. I to na własne życzenie. Bingham był bowiem do ogrania przez średniej klasy snookerzystę. Popełniał wiele błędów, których Ronnie nie raczył wykorzystać. Był raczej zajęty dłubaniem palcami we wszystkich dostępnych otworach ciała. Szkoda, takiego O'Sullivana nie znoszę. Z innych niespodzianek, odpadł Carter. Meczu nie oglądałem, ale Kapitana mi szkoda. John "My nie sprzedajemy meczów" Higgins wrócił i jak na razie gra nieźle. Normalnie w meczu przeciwko Kropkowi kibicowałbym jemu, ale teraz nie wiem co sądzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całkiem zapomniałem, że mamy tutaj w dziale sportowym taki zacny wątek :). Wyniki śledzę głównie w drabince, bo oglądać nie mam jak (może się zdecyduje na tego eurosport playera, tylko nie wiem czy warte to swej ceny będzie). Wczoraj widziałem większą część spotkania Jimmiego White'a z Hendrym i musze powiedzieć, że meczyk był calkiem ciekawy dla oka. Mimo początkowego prowadzenia Jimmiego, ostatecznie poległ, ku memu niezadowoleniu, bo lubię tego starego pryka.

Higgins handlujący czy nie wie jak się w te kulki gra i mam nadzieje, że pokaże w tym turnieju swoja klasę. Ronnie z tych urywków co widziałem, to walił byki zupełnie do niego nie podobne, jeśli miał dalej grać w takim stylu to chyba lepiej, że już go nie zobaczymy w dalszej fazie turnieju.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

John "My nie sprzedajemy meczów" Higgins wrócił i jak na razie gra nieźle. Normalnie w meczu przeciwko Kropkowi kibicowałbym jemu, ale teraz nie wiem co sądzić.

Ja też mam zagwozdkę... Gra ładnie, ale ta cała afera wciąż leży na nim cieniem. Chociaż jak tak się temu z perspektywy czasu przyjrzę, to w filmiku nie było twardych dowodów na handelek. Była po prostu rozmowa. Poza tym trzeba wziąć poprawkę, że za całością stał zwyczajny brukowiec, więc nie można do końca wierzyć w to, co podali (filmik podobno był pocięty). No ale z drugiej strony Higgins mógł w ogólne na te tematy nie rozmawiać... Równie dobrze mogli go zdyswalifikować na dłużej. To genialny gracz i można go oglądać bez oceny moralnej jego zachowań, to chyba najlepsze wyjście. Bo umiejętności skubanemu nie odmówisz ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

He, jak widać Higgins podchodzi poważnie do sprawy i jest już w półfinale - gra z Buttersem. Wczorajszych meczów nie oglądałem, więc trudno mi coś powiedzieć, ale przedwczorajsze na kolana nie powalały. Choć nie powiem, że nie było emocji. Choćby jak w meczu Hendry'ego z Borsukiem. Obydwaj panowie uparli się robić mikołajkowe prezenty rywalowi. Po pięknych zagraniach maścili najprostsze bile - czasami aż śmiech ogarniał. Drugi półfinał obstawiam Borsuk - Kangur. Przynajmniej taki bym chciał widzieć. I niech mi ktoś powie, kto to jest ten Joyce? Gościa jeszcze na oczy nie widziałem, a tu jest w ćwierćfinale UK.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, Higgins jest rzeczywiście zdeterminowany, bo odprawił Buttersa i teraz czeka na finał. Teraz czeka na kogoś z pary Williams - Murphy... Przerwa od gry chyba mu posłużyła, a teraz chce chyba coś wszystkim udowodnić. I to niezależnie od jego winy, czy jej braku w pamiętnej historii. Coś czuję, że on teraz będzie tak zawsze...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

He, Higgins w drugiej sesji rozjechał Allena. Zobaczymy z kim spotka się w finale. Chciałbym, o dziwo, żeby był to Merfi. Trzeba Wieśniakowi przyznać, iż prezentuje bardzo solidną formę. Widać to było w meczu z Robertsonem, gdzie w kluczowych momentach ręka mu nie drżała. Borsuk jest jednak mniej widowiskowy, wiec w finale wolałbym zobaczyć jednak Szkota z Anglikiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niezły finał nam się trafił na zakończenie roku. Nieprawdacie? :P Williams przegrał mecz, mimo prowadzenia 8-4 i 9-5 (a być może nawet 9-4, ale akurat w tym momencie troszkę się rozkojarzyłem...). Przy 9-7 wbił nawet robiącą czarną, na co Higgins odpowiedział udanym snookerem i wkrótce potem zrobiło się 9-8... W całym meczu ciekawych sytuacji było sporo, a ostatnia partia, ze spudłowaną przez Higginsa robiącą czerwoną i pięknym, wygrywającym dublem przez cały stół, była najlepszym zwieńczeniem jednego z lepszych meczów tego roku (większe wrażenie zrobił na mnie tylko Davis w meczu z Higginsem podczas MŚ).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio jak oglądałem mecze snookera w jukeju, to miałem wrażenie jakby się wszyscy zmówili. Frejm za frejm, raz wygrywał jeden, a raz drugi. Ciągle remis. Jeśli ktoś wygrywał dwa z rzędu, to zawsze ten przegrywający. W sumie zaimponował mi Mark Joyce, który przebijał się przez 4 mecze kwalifikacji i dotarł aż do 1/4 finału. Przegrywał z Jayem już 0-4 ale odrobił straty wygrywając cztery kolejne partie. Do zwycięstwa jednak doświadczenia zabrakło. Higgins ma pewne momenty średniej gry, zdarzają mu się głupio spudłowane bile - tak było i z Maguirem i z Allenem. Jednak w końcówkach prezentuje się już znacznie lepiej. Jeśli do finału miałby awansować Smerf to jak zawsze będę kibicował Szkotowi.

EDIT: Niesamowity finał UK Championship! Chyba najbardziej emocjonujący mecz jaki widziałem. Wydawało się, że będzie szybko po herbacie i Jay łatwo wygra, bo prowadził po pierwszej sesji 6-2, a później nawet 9-5. Wystarczał jeden wygrany frejm, ale wtedy zaczęła się pogoń Higginsa. Największe emocje były przy 17-tej partii, kiedy Williams prowadził 9-7 i trafił bilę dającą mu zwycięstwo w meczu i frejmie. Jednak to były tylko dwa punkty przewagi i Szkotowi udało się postawić snookera i odrobić stratę, a następnie sczyścić wszystko to, co było na stole. W kolejnym frejmie mogła mieć miejsce odwrotna sytuacja, bo to Walijczykowi udało się odrobić punkty z faulu, ale później z trudniejszym układem już sobie nie poradził. Zrobił się remis, a w ostatniej partii znaczącą przewagę osiągnął Higgins. Jednak w momencie, kiedy wychodził już na bilę dającą zwycięstwo miał miejsce potworny kik i pozycjonowanie szlag trafił. Później kilkoma znakomitymi bilami popisał się Williams, ale problemem okazała się brązowa zlepiona z różową. Panowie zaczęli walczyć na odstawne i nagle Higgins popisał się dublem, jakiego jeszcze nie widziałem. Wbił brązową spod górnej bandy do lewej dolnej kieszenii. Później jeszcze dwa kolejne wbicia, które tylko przypieczętowały sukces. Szkot powraca na pierwsze miejsce w rankingu, które stracił w październiku na rzecz Robertsona. W tym meczu został skarcony minimalizm Williamsa. W 17-tym frejmie zagrał tylko tak, żeby móc wbić czarną, bez wychodzenia na kolejną bilę, ale w rozgrywce taktycznej okazał się gorszy od Higginsa. Przegrał pięć partii z rzędu i w zasadzie na własne życzenie odebrał sobie zwycięstwo w turnieju rankingowym - i to najważniejszym po mistrzostwach świata. Dla Higginsa to wielkie osiągnięcie, bo po pierwsze to jego pierwszy turniej po banicji, a po drugie pierwsze od 10 lat zwycięstwo w UK Championship.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, Jasiek ma podpisany pakt z diabłem. No bo jak inaczej wytłumaczyć te jego mordercze końcówki i to, że przyciąga dramaty jak nikt inny? Z drugiej strony umiejętności też ma wielkie... Przypomnijcie sobie frejm trzynasty rozegrany na niebieskiej i potem super rozbicie układu czarnej, różowej i jakichś czerwonych... A komentatorzy jeszcze wywołali wilka z lasu mówiąc, że nie wychodzą mu "specjalności zakładu". No i pan Jan postanowił zrobić na przekór... Mecz godny miana klasyka i godny nazwisk graczy, którzy w nim wystąpili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem szczerze, że horrorek ładny był. To, co Williams zrobił w półfinale z Merfim, tym razem spotkało go samego. Tak prowadzić i przegrać. Po 6-2 w pierwszej sesji myślałem, że jest już pozamiatane, ale stało się inaczej. Wydaje mi się, że przy stanie 9-5 Borsuk zaczął się czuć zbyt pewnie i zbytnio zaufał, że mu długie bile zaczną wchodzić. W ten sposób Higgins zaczął odrabiać straty. No i fakt, 17-ty frejm przełomowy, chociaż dwa następne również strasznie emocjonujące. Cóż, wypada pogratulować zwycięstwa Higginsowi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to kogoś zaciekawi. Miłośnikiem snookera będąc kupiłem sobie gry: World Snooker Championship 2007 firmy Sega i WSC Real 2009 firmy Blade Sports - super sprawa. Oprócz snookera jest Pool, grać można w dwie osoby posiadając jednego pada. Więc jeśli lubicie snookera i macie Xboxa 360 to polecam. Jeśli nie macie ixa to jest to dobry powód, by go mieć. Zobaczyć swoje imię na liście rankingowej - bezcenne :-)

Eee... to raczej zły topik na takie posty. - Pzkw

Zagraj koniecznie - to pogadamy - albo lepiej nie zaczynaj, bo będziesz mnie zemścić ;-)

W zasadzie masz słuszność, ale gdybym zamieścił to w xboxowym dziale to kto z was by to przeczytał?

WSC 09 jest również na Wii, do gry jest takie cosik - zobaczcie!!! Prawda, że słodkie? :-)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Matthew Stevens zapewnił sobie udział w MŚ. W ostatniej rundzie kwalifikacji pokonał niewygodnego Fergala O'Briena 10-9 :) Awans wywaliczyli także dobrze znani: Joe Perry, Mark King, Dominic Dale, Martin Gould, Ryan Day, Judd Trump, Barry Hawkins, Stephen Lee, Stuart Bingham, Rory McLeod, Marcus Campbell, Jamie Burnett i Dave Harold. Z nieznanych są to Jimmy Robertson i Andrew Pagett (na rozkładzie Zhang Anda, Bjorn Haneveer, Nigel Bond i Andrew Higginson), Dla obu będzie to debiut na światowym Czempionacie. Szkoda, że nie udało się awansować weteranom - Steve'owi Davisowi, Alanowi McManusowi, Ken-Do Doherty'emu, czy Anthony'emu Hamiltonowi :(

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe. Judd Trump zdobył swój pierwszy rankingowy tytuł :) Od dawna wiedziałem, że z tego chłopaka będą ludzie. Gra bardzo efektownie, ale przy tym dość mądrze, bo nie forsuje szalonych zagrań. Mecz z Selby'm był bardzo ładny, a zwycięski brejk Trumpa palce lizać - wbijał bez mrugnięcia okiem. Nerwy go nie zjadły i dał radę :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo ważniejsze jest to, że Filipiak wywalczył tym samym miejsce w Main Tourze, więc w przyszłym sezonie będziemy mieli komu kibicować... w eliminacjach. To będzie ogromny przeskok i nie wiadomo, czy sobie poradzi, ale coś drgnęło ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

That's right, Turek (mogę tak do Ciebie mówić? :tongue: ).Chłopak jest młody i niedoświadczony, więc i ogromnie podatny na stres związany z setkami widzów.W takich warunkach ciężko jest się skupić na precyzyjnych uderzeniach.Nie mniej, będę trzymał kciuki za tegoż zawodnika, bo jest to dla polskiego snookera takie "światełko w tunelu".

PS Dużo osób zachwyca się zwycięstwem Trumpa nad Selbym, ale IMO lepszy mecz rozegrał rundę wcześniej przeciwko niejakiemu Murphy Shaunowi. :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopiero wczoraj rozpoczęły się MŚ 2011, a już mamy niespodziankę. Judd Trump pokonał Neila Robertsona. Tym samym wyeliminował z turnieju obrońcę tytułu mistrzowskiego. Mógłbym co prawda użyć słowa sensacja zamiast niespodzianka, ale tego nie zrobię. Dlaczego zapytacie? Ano dlatego, że Trump w ostatnim czasie gra kapitalnie i w tym chłopaku upatruję mistrza świata (oczywiście jeszcze nie teraz, ale za dwa, trzy lata). A poza tym lubię go jako miłego osobnika z bardzo dobrymi umiejętnościami radzenia sobie ze stresem. Najbardziej czekam na pojedynek John Higgins - Stephen Lee. Mam nadzieję na dobry pojedynek zakończony nieznacznym zwycięstwem (przewaga najwyżej dwóch frejmów) tego pierwszego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki snooker jaki pokazała dzisiaj para Gould- Trump lubię. Masa ofensywnej gry, znikome odstawne(a jeśli już się pojawiały to dość średniej jakości) i szybkie 15 min frejmy. Choć powiem że już w dalszych fragmentach trochę brakowało mi takiej gry, to nie narzekam i powiem że taką grę świetnie się ogląda. Szczególnie w wykonaniu Goulda który niekiedy trafia z takich pozycji że człowiek w głowę zachodzi jak to wpadło. Mimo że nie jest to typ snokerzysty który miałby skontrolowane do perfekcji następne fazy gry(sami komentatorzy przyznali że strasznych chaos na stole jest kiedy gra M.Gould) to lubię jego gre :smile:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też lubię Goulda za sposób w jaki buduje brejki (a w zasadzie jego brak). On po prostu wbija każdą kolejną bilę, czasem z zupełnie niewiarygodnej pozycji. W meczu z Fu wydawało się, że będzie zagrywał snookera, a wbił czerwoną odbijając ją wcześniej od lewej bandy, później górnej, a na końcu trafienie do prawej środkowej. Co więcej, sądząc po powtórkach, planował takie wbicie. Gould błysnął już w zeszłym roku, kiedy na MŚ omal nie wyeliminował późniejszego mistrza Neila Robertsona. Robił rzeczy o jakie ciężko posądzać Ronniego O'Sullivana i praktycznie wszystko trafiał. Po pierwszych dwóch sesjach prowadził 11-5, ale następnego dnia było znacznie gorzej i mecz zakończył się wynikiem 12-13. Podobał mi się bardzo mecz Johna Higginsa i Stevena Lee. Higg wbił chyba z 6 setek, a o jego sile może świadczyć fakt, że Lee grał całkiem dobrze. Końcówka to dużo pięknie budowanych brejków i świetnych odstawnych. W niektórych frejmach nie dochodziło do żadnych pomyłek ze strony obu zawodników. Przykładem może być partia wygrana przez Lee. Higgins rozbijał czerwone na początku frejma i zrobił to wzorowo, ustawiając białą na górnej bandzie. Anglik jednak potrafił wbić czerwoną i zbudować brejka w wysokości 101 punktów, na którego musiał bardzo solidnie zapracować. Później jeszcze wbite 49 punktów, ale odpowiedź Higginsa świetna. Dwa kolejne frejmy wygrał za każdym razem podczas jednego podejścia i w obu uzyskiwał ponad 70 punktów. Bardzo dobrze poczynał sobie także Mark Williams. Niestety nie wszystko jest tak kolorowe. Matthew Williams nie potrafił dobić Marka Allena prowadząc 9-6. Miał na to szansę, gdyż przy stanie 9-7 wbicie różowej dawało mu awans. Jednak przegrał podobnie jak pamiętny finał MŚ z Murphym.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takiego comeback'a nie widziałem nigdy i raczej długo nie zobacze. 16 frejm pojedynku Mark Selby-Stephen Hendry. Kiedy od stołu odszedł Hendry, już można było przypuszczać że Selby odda partię i będzie 11:5. Miał 13 pkt straty, i 4 snookery do "zafundowania" przeciwnikowi. Selby mimo wszystko nie zrezygnował i mozolnie dążył do zwycięstwa. Był moment 4 pkt straty, ale i on popełnił błąd i wyszło z tego 9 pkt do odrobienia. Kolejny dobry snooker, faul Hendrego, następna odstawna i Hendry pakuję białą do łuzy. M. Selby czyści stół i wygrywa 1 pkt. Pokazał naprawdę heroiczną walkę wydawało by się w beznadziejnej sytuacji. I tak miałby solidny wynik 11:5, a dzięki tej partii brakuje mu tylko 1 frejma do znalezienia się w ćwierfinale.

Tak z innej beczki: czy ktoś widział wcześniej kiedyś grę niejakiego Rore McLeoada? Powiem pierwszy raz dziś go widziałem w TV, a śledzę rozgrywki od jakichś 4 lat, i z tego co się dowiedziałem to zaczął profesjonalną karierę w 1991 r. a jego styl to kompeletne przeciwieństwo Martina Goulda. Priorytetem dla niego jest defensywa, bez szalonych wbić i zachowawcza gra. Kiedy to zauważyłem i usłyszałem o jego stylu gry dzięki komentatorom, od razu przełączyłem na pojedynek Bingham- Ding.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomoslav

Ja oglądałem wcześniej Rory'ego McLeoda (słysząc nazwisko myślałem, że to Szkot, a tutaj pierwszy czarnoskóry snookerzysta jakiego widziałem) w pojedynku z Rickym Waldenem. Obaj panowie prześcigali się w pudłach, odstawnych i wykonywaniu niskich brejków. W sumie chyba ze trzy razy przekładano sesje, bo nie byli w stanie wyrobić się z czasem. McLeod gra po prostu po ebdonowsku. Ta taktyka prawie zdała egzamin przeciwko Higginsowi. Kluczowa dla losów pojedynku była 13 partia, bo McLeod miał do wbicia różową, która dawała mu frejma na 6-7. Zamiast tego było wielkie pudło i wystawienie pod dolną kieszeń i wynik brzmiał 8-5 na korzyść Szkota. Kolejne dwie partie też wygrał Wizard i zapewnił sobie spokojnie prowadzenie. Panowie nie dokończyli sesji, bo starczyło im czasu jedynie na 7 frejmów. W sumie trudno się dziwić jak grali chyba ze dwie godziny dłużej od Dinga i Bing(ham)a. Drugi mecz był znacznie lepszy. Bingham pokazał, że może skarcić Chińczyka za jego błędy i wykradł jedną partię w końcówce. Ding miał już 61 punktów i wystarczyło wbić jeszcze z jedną bilę i by wygrał, a zamiast tego do stołu podszedł Stuart i jednym podejściem szczyścił stół.

Allen znowu zrobił mi psikusa i wyeliminował kolejnego lubianego przeze mnie snookerzystę Barry'ego Hawkinsa. Anglik prowadził już nawet 7-3, ale potem przegrał 5 frejmów z rzędu i gra się wyrównała. Allen znowu zwyciężył w decydującej partii, frejmie nr 25. Szkoda bo gra Hawkinsa wyglądała obiecująco i liczyłem, że uda mu się przejść dalej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pojedynek Higginsa z McLeodem, to gwałt na snookerze momentami. Pudła ścigały pudła. Ostatni frejm McLoed miał chyba z 5 razy okazję wygrać. Mylił się na najprostszych bilach. Zresztą John nie był mu dłużny. No ale koniec końców, Szkot awansował dalej. Mam nadzieję, że się zreflektuje w ćwierćfinale, bo marzy mi się piękny meczyk z Rooniem.

Ciekawe czy Ding podgoni Binghama, bo od zwycięstwa tego drugiego zdaje się w sporym stopniu zależeć decyzja Hendry'ego o zakończeniu kariery. Mimo zmiennej formy chętnie bym pooglądał jeszcze w przyszłym sezonie Stephena.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i jednak Dingowi się udało. Ze stanu 12:9 wyprowadzić na 12:13, duża sztuka. Trochę szkoda mi Binghama bo miał w kilku zagraniach pecha i po dobrze trafionej bili, pozycjonował bardzo nieszczęśliwie.

Ciekawy początek pojedynku Williams-Allen. Kibicuję Allenowi, ale to co wyczynia dobrze nie wróży. Mecz zakończyłem oglądać na stanie bodajże 4:1 lub 5:1 dla Williamsa. Najlepsze jest to że Allen grał dobrze, ale był chyba zbytnio rozkojarzony bo najważniejsze bile pudłował, a Mark W. świetnie to wykorzystywał. Po 3 frejmach na dobrą sprawę powinien spokojnie prowadzić Allen 3:0, a było 2:1 dla przeciwnika. Ciekawe jak będzie wyglądała jego gra w kolejnych sesjach, ale jak tak dalej pójdzie to skończy Allen swoją przygodę w ćwierfinałach na tych Mistrzostwach Świata.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No Allenowi wyraźnie poprzednie spotkania z Hawkinsem i Stevensem lekko nie szły. W obu był komplet frejmów. Póki co Williams prowadzi 5-3, więc są zakusy na kolejną walkę do końca :)

Dott Trumpowi poddał się kompletnie. Coś wątpię, żeby się wieczorem nagle podniósł i bym się nie zdziwił gdybyśmy już dziś poznali pierwszego półfinalistę.

Warto wspomnieć wczorajszy meczyk Osy z Murphym. Roonie miał banalną czerwoną na mecz i ją hektarowo przestrzelił. Wtedy Murphy się przebudził i się zaczęła mordercza pogoń. Błędów z obu stron sporo, ale oglądało się miło. Ładną końcókę miał też wspomniany meczyk Dinga. Taktyczne odstawne w ostatnim frejmie były ucztą dla oka.

Teraz sobie spozieram na szlagierowy w zapowiedziach mecz Higginsa z Rooniem, ale coś ten drugi niezbyt żwawy póki co. Na chwilę obecną 4-2 dla Johna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...