Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Qbuś

Skrytykuj książkę

Polecane posty

czytajcie chociażby zeby się przekonać jakie są!

To już lekka przesada. To tak jakbym miał słuchać ciągle country żeby się utwierdzać w przekonaniu, że nie cierpię tej muzyki. Brakuje tu sensu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słyszałeś country wiele razy, pojedyncze piosenki, niechcący etc. Książki się tak raczej nie da. Zawsze to strata czasu przy badziewiu. Zresztą, muzyka wiadomo jaka jest... można jej nie lubić słysząc parę kawałków. Natomiast książki po przeczytaniu urywku zjechać się nie da(IMO - niektórzy robią to dość często i gęsto). Dla mnie w porównywaniu słuchania muzyki to czytania książki nie ma sensu - książka to godziny, muzyka minuty...

@down - jak sobie chcesz... choć czytanie TYLKO jednego gatunku mija się z celem lekko IM(H)O :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale teksty country są o rzeczach, które do mnie nie przemawiają, i instrumenty tam używane nie należą do moich ulubionych delikatnie powiedziawszy. Teraz łapiesz?

Ja czytuje TYLKO fantasy z kosmicznie rzadkimi wyjątkami, dlatego że tylko to mnie interesuje. Dla mnie liczą się realia , język , temat. Przesłanie ubrane w dobrą opowieść w świecie wyobraźni trafi tym samym do mnie dużo łatwiej niż taki sam morał podany wierszem w historii o żołnierzach podczas II WŚ.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Thug- zwróć uwagę kiedy Mickiewicz albo Słowacki pisali te książki. To były czasy zaborów, romantyzmu, opowiadały o bezradnej walce, bohaterskiej lecz najczęściej źle się kończącej.

To że jest czuć w tym cały ten patos, to normalne. Polacy byli zniewoleni przez Rosjan (i nie tylko) więc teksty te miały też znaczenie propagandowe, zachęcające do walki z okupantem.

Czasy niby się zmieniły ale czy naprawdę lepiej byłoby omawiać jakąś dzisiejszą książkę jak "Wojnę polsko ruską" albo jakąś książkę fantasy i potem dyskutować na lekcji o tym jaki Drizzt jest super niepokonany itp, niż przeczytać na przykład "Makbeta" który pomimo czasu w którym był napisany jest sto razy lepiej przemyślany niż taka historia pewnego Drowa (kiedyś lubiłem tą książkę ale po kilkutysięcznym potężnym super złem dałem sobie z nią spokój)

Wielu lektur nie przeczytałem i zgadzam się z tym że czytanie czegoś z przymusu nie jest przyjemne ale wydaje mi się że mówienie o tym że "Krzyżacy" itp. (nie lubię mimo wszystko tej książki) wmawiają nam o tym jacy jesteśmy super a wszyscy na około są źli itd. itp.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem tak. Lektury w większości są zjadliwe... Choć IMHO powinno być dużo więcej dobrej literatury światowej. Mamy za dużo romantyzmu, patriotyzmu i innych -yzmów, za za mało dobrych, uniwersalnych książek.

Gdzie są te książki, o których wszyscy mówią? Uważane za klasyki? NIE MA ICH.

Owszem, Polacy nie gęsi i swój własny język i kanon mają, ale nie powinno się skupiać jedynie na nim.

A co do lektur nieczytalnych...

Żeromski. Cokolwiek tego pana. Podobno był niezłym publicystą, ale pisać powieści nie umiał. "Syzyfowe Prace" sprawiły mi wręcz fizyczny ból.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co jest, nie ma już kaszan?:P

Dodam od siebie:

Pierwszy krok, A. Przechrzta - starałem się, bardzo mocno, trzy podejścia robiłem, ale bardzo mi przykro, nie, nie i jeszcze raz nie. Wszystko jakieś takie poplątane, głupie i bez sensu. Puste. I bla, bla, bla... stanowczo odradzam. Podobno kolejne książki Przechrzty są lepsze, cóż... spaliłem się raz i więcej nie zamierzam.

Poczet dziwów miejskich, K. Piskorski - oj zawiodłem się, srogo się zawiodłem. Urban fantasy to nie jest coś, w czym Piskorski jest dobry. Niestety, nie jest nawet średni. Poziom Pilipiuka, tego z ostatnich jego dokonań pisarskich (te wszystkie homo-niewiadomo i rżnięte drzewa).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Troche ksiazek przeczytalem w zyciu. Wymienie moze te, ktorej znienawidzilem od pierwszych paru stron: Zeromski "Syzyfowe Prace" doslownie zasypialem czytajac te ksiazke, a moja mUndra baba od polskiego (jeszcze z dawnych ginazjalnych) upierala sie, ze nie rozumiem tej ksiazki i mi wstawila 3 za sprawdzian. Od tej pory malo lektur czytalem bez wczesniejszego sprawdzenia mniej wiecej o czym sa ;). Na szczescie na studiach nie ma takiego bezsensownego przymuszania do czytania jakiegos badziewia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lubię czytać, to i kilka kaszan w moim krótkim życiu się trafiło :) .

1. Szatan z siódmej klasy (lektura szkolna, ale straszliwa kaszana również, więc piszę tu)

Książka, która próbuje być powieścią sensacyjną dla dzieci, ale ni wuja jej to nie wychodzi. Książka nie posiada ŻADNYCH elementów zaskoczenia, co od razu czyni ją wartościową w swoim gatunku. Rozwiązania "zagadek" są tak żenujące i naciągane, że odniosłem wrażenie, że Makuszyński nigdy nie czytał żadnego kryminału. Postacie są bardzo drewniane, fabuła cienka. Szkoda gadać, to po prostu trzeba przeczy... STOP! Nie, tego nie powinno się czytać, chyba, że uwielbiacie czytać denne "książki" dla dzieci.

2. Cykl "Dziedzictwo" (przytoczę moją wypowiedź z tematu o rzeczonym)

"Dziedzictwo" to bardzo kiepska saga. Fabuła jest w prostej linii zerżnięta z "Gwiezdnych Wojen", łącznie z niektórymi nazwami własnymi, np. "Imperium". Całość można podsumować jednym zdaniem - absurd na absurdzie i absurdem pogania.

UWAGA SPOILERY!

Brom pokonuje Morzana, jednego z najpotężniejszych Jeźdźców, by potem zostać ciężko ranny w walce z jednym urgalem (i to z konia) . Vardeni i elfy to niby niedobitki ostatkiem sił walczące z potężnym Imperium, a kiedy ruszają do ofensywy, trzepią ludzi Galbatorixa jak chcą i w kilka miesięcy zajmują pół powierzchni Imperium (tak, wiem, że dołączyła do nich Surda, ale bez przesady). Galbatorix ma potężną, wręcz niewyobrażalną moc. Dlaczego więc nie rozwali Farthen Duru jednym zaklęciem? Niby jest zajęty pracą nad smoczymi sercami, ale po co, skoro i tak jest już niewyobrażalnie potężny?

KONIEC SPOILERÓW

Jest tego cała masa, to tylko najjaskrawsze nielogiczności.

No, na razie więcej nie pamiętam.

W przyszłości wybierz z menu po lewej stronie okienka "Wstaw spoiler". [Tur]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W moim uznaniu , najgorszą książką jaką czytałem był Eragon. Może to dość bulwersujące, ale jak dla mnie przyjemność jaką czerpałem podczas lektury tego wątpliwego dzieła była porównywalna do ujeżdżania rozwścieczonego jeżozwierza nago.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ja wiem? Eragon pisany był od początku pod tak zwaną "kulturę masową". I jako reprezentant swego gatunku (powieści dla młodzieży, nie fantasy) sprawdza się dobrze. Lekki, szybki w czytaniu i często nielogiczny... Przy odpowiednim nastawieniu lektura może sprawiać przyjemność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na mnie Eragon (czytałem go z rok/dwa lata temu czyli 12/13 lat) wywarł wrażenie infantylnego fantasy bez polotu humoru osadzonego w mało atrakcyjnym świecie. Ponadto naprawdę ciężko jest utożsamić się z nierealistycznym głównym bohaterem . Naprawdę nie jestem w stanie pojąć fenomenu tej książki. Pominę już film który wywołał u mnie mocny odruch wymiotny.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja, ponieważ jestem wielkim fanem Baldur's Gate'a, to postanowiłem po pewnym czasie przeczytać książkę.A tu zonk! W przeciwieństwie to genialnej gry, to ksiązka jest fatalna.Nie dość, że autor nie wiadomo czemu postanowił uśmiercić wszystkich towarzyszy głównego bohatera (btw.co to za imię ABDEL ADRIAN?) to ksiązka jest po prostu nudna i niezbyt się trzymie fabuły z gry.

Wymienię też Kamienie na Szaniec. Książka jest nieciekawa, postaci są strasznie mdłe...nie wiem czemu jest t w lekturach szkolnych.

No i jeszcze HP: Insygnia Śmierci. O ile pozostałe częsci mi się badzo podobały, to w tej było jakoś mało akcji, wogóle nie było klimatu z poprzednich części, a walka z Voldziem była totalną porażką wg mnie .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja co dziwne pomimo mojej nienawiści do Harrego (sam nie wiem czemu przeczytałem wszystkie części), Insygnia śmierci lubiłem najbardziej. IS miało ten pazur i kieł w porównaniu do pozostałych jak dla mnie upośledzonych części. Ponad to końcówka jest dość miła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z przed-przedmówcą, o ile czytanie serii HP było zwyczajnie rozluźniające, o tyle podczas czytania siódmego tomu przysypiałem.

Nie zgodzę się również ze zdecydowaną większością: seria 'Dziedzictwo' Paoliniego jest jedną z moich ulubionych. Nie to, że jest jakaś szczególnie świetna i w ogóle, ale po prostu przyjemnie mi się to czytało. Czasem nawet do niej wracam.

Odnośnie kaszan - stanowczo nie polecam 'Królikarni' Macieja Guzka. Niby ogólny zarys fabularny ciekawy - Polska potentatem światowym usług magicznych, grupa złożona z przeszkolonych przestępców, zwana właśnie Królikarnią... W środku jednak nie jest tak pięknie. Magii tam niewiele, tytułowej Królikarni również, książka opiera się właściwie najpierw na pojawieniu się Kapelusznika (tak, TEGO kapelusznika) i magii, potem na próbach wskrzeszenia pana Twardowskiego. Książka kończy się nagle, bez wyraźnego epilogu. Czytało mi się ciężko. Zawiodłem się, ale być może miałem zbyt wysokie oczekiwania? W każdym razie - odradzam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie Harrego Pottera: Siódma część to usypiacz jakich mało. Idą, idą i dojść nie mogą. Mało klimatu. Mało Pottera w Potterze. Zabrakło tego czegoś co sprawiało, że poprzednie sześć tomów można było czytać z wypiekami na twarzy. Co do finałowej walki to... Jaka finałowa walka? Powtórka z rozrywki w najlepszym razie. Gniot jakich mało i wyciąganie na siłę dobrego zakończenia.

Zmierzch- Jestem babą. Lubię wampiry. Lubię dobre romanse. Ale to...TO... To nie jest coś co można przeczytać. Nie dość że durne i miałkie, to w dodatku kilkutomowe. i każdy tom głupszy. Jest to książka dla różowych nastek i spragnionych bajkowej miłości skretyniałych trzydziestolatek.

Ponoć książki uczą.

Przemęczyłam pierwszy tom i zapomniałam jak się pisze po polsku. Błąd na błędzie i skrajnie babski tok myślenia nie są dobrym połączeniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

odnośnie HP sytuacja u mnie jest chyba dość osobliwa , bo przy pierwszych sześciu tomach spałem, a przy siódmym nie mogłem się relatywnie do pozostałych części oderwać.

Odnośnie zmierzchu to nawet ciężko było mi obejrzeć film , kilka pierwszych stron książki przyprawiło mnie o torsje. Walorów fabularnych nie uświadczono.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdecydowanie najgorszą książką przeczytaną przeze mnie do tej pory było : "Sturmvogel" autorstwa Andrieja Łazarczuka. Nie idzie zrozumieć autora, miejsca zmieniają się szybciej niż postacie w MW2, za to "idea" jest... nielogiczna. W ogóle trudno zakwalifikować książkę do jakiegokolwiek gatunku. Niby akcja to II WŚ, ale nagle znajdujemy się (jako ptak) w umyśle szpiega, tutaj wyrasta "drugi świat". No po prostu... N/C...

PS: Sturmvogel to nazwa wydawana również w Polsce, nie bijcie :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Bohaterowie do wynajęcia", pióra Jacka Inglota i Andrzeja Drzewińskiego.

Zapowiadało się ok, potem było gorzej. Zbiorek opowiadań nie byłby taki zły, gdyby nie fakt, że w każdym przewija się motyw seksualności (czasem dość nachalny), w każdym koncept na bohatera albo jego problemy jest dość... oryginalny, każde poprzedzone jest jeszcze wstępem (który jakoś do lektury nie zachęcał) a całość jest w zasadzie dość mdła. Skończyłem gdzieś w połowie, bo chociaż pomysł na to, co akurat czytałem był fajny, to po prostu nie potrafiłem do lektury wrócić. Sprawiała wrażenie napisanej w przypływie weny, do tego po paru piwach, bo się chłopakom nudziło a można mieć zabawę z pisania. Ble.

A "Poczet dziwów miejskich" przeczytałem w kilka dni. I było ok, chociaż bez rewelacji.

Za to odradzałbym "Lśnienie" Kinga. Dlaczego? Bo akcja zaczyna się gdzieś w 6/8 powieści, bo lwia część to wspomnienia, nadmierne psychologizowanie, nastrój pesymizmu i wszechogarniające uczucie dołowania czytelnika przez tragiczną, w ten czy inny sposób, przeszłość bohatera. Końcówkę wchłonąłem błyskawicznie, przez resztę powoli i z mozołem się przebijałem. Zdecydowanie o połowę stron za gruba.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

E tam, właśnie to jest najlepsze w Kingu, że jego książki zaczynają się jak obyczajowe a potem rośnie napięcie. Takie "psychologizowanie" też nie wzbudziło we mnie niechęci. Książka świetna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właśnie, identycznie było w Miasteczku Salem. Aktualnie sam czytam Lśnienie i uważam je za bardzo klimatyczną powieść. Salantor, zgadzam się z tobą jednak w jednej sprawie. Czy wszystkie wydarzenia z życia Jacka muszą mieć taki pesymistyczny wydźwięk? Aż człowieka przygnębia w niektórych momentach... Może za bardzo wczuwam się w książkę?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja, ponieważ jestem wielkim fanem Baldur's Gate'a, to postanowiłem po pewnym czasie przeczytać książkę.A tu zonk! W przeciwieństwie to genialnej gry, to ksiązka jest fatalna.Nie dość, że autor nie wiadomo czemu postanowił uśmiercić wszystkich towarzyszy głównego bohatera (btw.co to za imię ABDEL ADRIAN?) to ksiązka jest po prostu nudna i niezbyt się trzymie fabuły z gry.

Przede wszystkim piona za miłość do BG, przeszedłem oba jakieś 3795 razy i właśnie sobie uświadomiłem, że dawno nie ratowałem Wybrzeża Mieczy. :) A wracając do tematu - czytałem drugą część i prawie umarłem ze śmiechu, bo indolencja twórcza autora sięgnęła absurdalnego pułapu. A wystarczyło tylko opisać fabułę gry, wywalić kilka wątków i już. Aaale nie! Imć Philip Athans ze złożonej historii wyprodukował coś w stylu bohater-dużo wrogów-finał, przy czym nasz heros to tępawa góra mięśni, dlatego o jakimkolwiek rozwoju możemy zapomnieć. Dialogi to jakiś żarcik, tłumaczenie nie trzyma się tego z gry (Czarotwierdza - ocb? o_O), a Minsc (w dodatku posiadający włosy!) pracuje jako sprzątacz w Miedzianym Diademie! :-D Nic tu nie jest takie, jak powinno, co razi tym bardziej, że autor jest ponoć wielkim fanem sagi. Traktować tylko jako parodię!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

E tam, właśnie to jest najlepsze w Kingu, że jego książki zaczynają się jak obyczajowe a potem rośnie napięcie. Takie "psychologizowanie" też nie wzbudziło we mnie niechęci. Książka świetna.

Tylko że ta "taktyka" nie zawsze się sprawdza. W "Mrocznej Połowie" King mocno przesadził, zabijając nastrój grozy totalnym przegadaniem fabuły. Bohaterowie za dużo myślą i jeszcze więcej gadają. A książka świetnie się zaczynała. Strasznie się zmęczyłem podczas lektury.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...