Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość

Filmy

Polecane posty

a co mnie obchodzą krytycy? IMO jeszcze żaden krytyk nie ocenił filmu tak jak ja, więc jak lda mnie to niech oni się tam na nich znają, aleniech zostawią to dla siebie

hjehjehje...ja mam podobne zdanie - krytycy filmowi i teatralni to ludzie, ktorym w dziecinstwie zabierano lopatki i wiaderka, dlatego teraz psiocza na wszystko co sie tylko pokaze :twisted:

Hopkins (Hannibal Lecter), Oldman (rozmaite wcielenia), Waken (Sleepy Hollow, Armia Boga i inne).

hihi...u mnie jest dokladnie odwrotnie. Pierwsze miejsce zdecydowanie zajmuje Christopher Walken(Gabriel :!: , we wszystkich trzech czesciach), potem Gary Oldman - glownie dlatego ze wszedzie gra zlych, a na trzecim jest Hopkins - a z tego tylko powodu ze mial role quasi-pozytywne(Titus Andronikus)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lol, wczoraj oglądałem Van Helsing'a - ten film jest niesamowicie wręcz beznadziejny :D . Jedyne co mi się podobało to oblubienice draculi :]= . Wogóle brak temu filmowi klimatu - dobrze widać, że sporo robione na komputerach[nie mam nic przeciwko temu, jeżeli jest to w miarę dobrze ukryte] - wszystko jest ładne czyściutkie i pachnące :P . Do tego pomieszanie z poplątaniem - Jekyll vel. Hyde, Dracula, Frankenstein i Van Helsing oczywiście - nie za dużo :D ?

Aha - zapomniałbym - przeraźliwa nuda z tej produkcji zieje - brak jakichś większych zwrotów akcji, ciągle można sie spokojnie domyślać co się stanie za chwilę.

A co do złych - Feo jest Zły :twisted:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj z nudów oglądnąłem sobie jeszcze raz Władce Pierścieni II i III. Film świetny ale nie czuje się takiego rozmachu jak w kinie (jednak opłaca się chodzić do kina :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lol, wczoraj oglądałem Van Helsing'a - ten film jest niesamowicie wręcz beznadziejny :D(...) Do tego pomieszanie z poplątaniem - Jekyll vel. Hyde, Dracula, Frankenstein i Van Helsing oczywiście - nie za dużo?

Do van Helsinga podszedłem z jakimś entuzjazmem lecz po jego obejrzeniu kompletnie się rozczarowałem, wspomniane przez Zapa wplątanie w historię tych wszystkich postaci było chybionym pomysłem. Frankenstein wyglądał jak wielki klocek :D (nie, nie taki klocek ^^chociaz jakby mu się bliżej przyjżec to mozna zauważyć podobieństwo ^_^). W filmi spodobały mi sie tylko żony draculi i bohaterka walcząca u boku Van Helsinga.

Mam pytanie czy ktoś z was ogladał Sky Captain ? Jeżeli tak to co sądzicie o tym filmie ? Bo wg. mnie ten film to kompletna porażka, co z tego że jest w nim cala masa efktów specjalnych skoro historia przedstawiona w filmie IMO jest do cna kretyńska i tandetna. Rzekomo akcja filmu toczy się przed II WŚ a tu po ekranie paradują jakieś wielkie maszyny kroczące, ogromne brytyjskie latające lotniskowce (czy cos w tym stylu) itp. No może jedynie do gry aktorów, która wg. mnie byla średnia względnie mozna sie nie przyczepić, ogolnie film mnie niemal zanudził na śmierć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W filmi spodobały mi sie tylko żony draculi i bohaterka walcząca u boku Van Helsinga.

Mi też się podobała :wink: To jest Kate Beckinsale, grała w parunastu filmach m.in. w Underworld'zie, ma grac w jego sequelu i w The Aviator z Leonardem (brzydal) :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rad - a co mnie obchodzą krytycy? IMO jeszcze żaden krytyk nie ocenił filmu tak jak ja, więc jak lda mnie to niech oni się tam na nich znają, aleniech zostawią to dla siebie :wink:

Mnie też to niewiele obchodzi, ale napisałem - to raczej ciekawostka :).

A Bravehart jest genialny i basta. Jeden z niewielu filmów (w sumie to jeden z dwóch - drugi to Ostatni Samuraj) na których muszę od czasu do czasu przetrzeć oczy, mimo iż generalnie wredny ptaszek :) ze mnie i zbyt wrażliwy nie jestm.

To sobie obejrzyj Między słowami i ostatnią scenę... Zresztą w ogóle cały film...

Brethil - widzę, że Ty się znasz na kinie :)

No zna się, zna się, tylko skubany mi próbuje Johansson odbić :P.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do złych/świrów w kinie to moje typy:

- Hopkins (czyli Lecter),

- Dennis Hopper i Gary Oldman - za całokształt :lol: (notabene podobno oni NAPRAWDĘ co tacy skrzywieni, nie tylko w filmach),

- Kevin Bacon - też za wszystko. Dopiero ostatnio widziałem PIERWSZY film, w którym nie grał jakiegoś psychola/negatywnego typa/inne złe postaci.

A z tym znaniem się na kinie - przesadzacie, chłopcy :oops: (aż się zaczerwieniłem, bo skromnym jest 8) ).

PS. Spacey w "Siedem" też jest całkiem zrowo stuknięty.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To sobie obejrzyj Między słowami i ostatnią scenę... Zresztą w ogóle cały film...

Przyznam, że tym razem jako alter ego się nie popisałeś :P W kinie na tym byłem z towarzystwem, z którym nie da się nudzić, a tu proszę - udało się. Nie żeby jakaś tragedia, ale ten film nic nie wniósł nowego jak dla mnie.

No zna się, zna się, tylko skubany mi próbuje Johansson odbić :P.

Co do Pani Johansson - czytałem jakiś czas temu w jakimś szmatławcu :P wywiad z nią. Narzekała, że musi się ciągle całować z facetami pod 40 ("Między Słowami", "Dziewczyna z perłą") i ma w końcu ochotę zagrać z kimś mniej więcej w jej wieku. Więc Rad, pospiesz się :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W kinie na tym byłem z towarzystwem, z którym nie da się nudzić,

Może właśnie dlatego? Chociaż muszę przyznać, że film nie jest zbyt wesoły. TZn. owszem, można się pośmiać, ale jednak ja wyszedłem z kina nieco zdołowany. Jest w nim sporo poważnych myśli. No i to niespełnienie...

Co do Pani Johansson - czytałem jakiś czas temu w jakimś szmatławcu :P wywiad z nią. Narzekała, że musi się ciągle całować z facetami pod 40 ("Między Słowami", "Dziewczyna z perłą") i ma w końcu ochotę zagrać z kimś mniej więcej w jej wieku. Więc Rad, pospiesz się :D

Nie zapominaj o mnie. Ja też się zgłaszam!!! :P (chociaż generalnie wolę brunetki. Niskie brunetki. Małe jest piękne! :wink: )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może właśnie dlatego? Chociaż muszę przyznać, że film nie jest zbyt wesoły. TZn. owszem, można się pośmiać, ale jednak ja wyszedłem z kina nieco zdołowany. Jest w nim sporo poważnych myśli. No i to niespełnienie...

Oczywiście, że nie jest wesoły. Kilka gagów śmiesznych było, bo Murray bez śmiechu to nie Murray (swoją drogą - też świetny aktor) ale całość była smutna. Zresztą też mnie to trochę ruszyło, jak cały czas starał się oprzeć tej babce granej przez Johansson, a w pewnym momencie wylądwoał w łóżku z wokalistką z baru... Pozostał żal do tego faceta, ale z drugiej strony idzie go zrozumieć. Tylko, że to wszystko działo się zbyt wolno jak na film, jeśli mnie ktoś pyta. Dlatego niestety trochę się wynudziłem.

Ale ładne były w filmie zdjęcia. Bardzo ładnie przedstawili Tokyo i to zagubienie Amerykanów wśród Azjatów. Ciekawy klimat.

Nie zapominaj o mnie. Ja też się zgłaszam!!!

Niestety będziesz musiał w tej sprawie dogadać się z Radyanem :) Nie wiem jak, solówa po lekcjach, może 10 kroków i pal... Wymyślcie coś, mogę być sędzią :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że nie jest wesoły. Tylko, że to wszystko działo się zbyt wolno jak na film, jeśli mnie ktoś pyta. Dlatego niestety trochę się wynudziłem.

Niestety będziesz musiał w tej sprawie dogadać się z Radyanem :) Nie wiem jak, solówa po lekcjach, może 10 kroków i pal... Wymyślcie coś, mogę być sędzią :P

Dziwne jest tylko, że o ile pami ętam film reklamowano jako komedię :?: .

A co do prędkości - nie zawsze akcja musi lecieć na łeb na szyję. czasami dobrze się trochę wyciszyć. A najśmieszniejszy text: "co to za knajpa, w której karzą ci samemu gotować?" :wink:

Pojedynek o całowanie - chyba z atomówek. Z Krakowa do Warszawy trochę daleko 8) . Chyba że spotkamy się u mnie w Stąporkowie - w połowie drogi. Chociaż - byłem w Krakowie 1 stycznia (wracałem z Zakopca), więc może JUŻ podlożyłem bombę pod jego "lokal"? :lol: :twisted:

O żesz Ty, wiedziałem, że to nie zegar :D - Rad

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyznam, że tym razem jako alter ego się nie popisałeś.

Żebym ja Ci nie zaczął wyliczać :P (żebym nie zaczął, bo nie mam czego :P).

Nie żeby jakaś tragedia, ale ten film nic nie wniósł nowego jak dla mnie

A dla mnie był czymś genialnym wśród miliardów filmów "Ach, kocham Cię", "Czy mnie kochasz?", "Zdradziłeś mnie!" itp. Zero słów, maksimum przekazu, oddaje w genialny sposób to, czego nieświadomie oczekiwałem po innych filmach, choć nie potrafiłem tego sformułować, a wręcz nie wiedziałem o tym. Teraz jak widzę jakiś film o miłości, to dopiero czuję, że czegoś mi tu zawsze brakowało (a raczej czegoś było mi tu za dużo) :).

ma w końcu ochotę zagrać z kimś mniej więcej w jej wieku. Więc Rad, pospiesz się

Już, już, jak uzbieram kasę na bilet do Stanów :).

Tylko, że to wszystko działo się zbyt wolno jak na film, jeśli mnie ktoś pyta

A dla mnie to wolne tempo było największą zaleta filmu.

Niestety będziesz musiał w tej sprawie dogadać się z Radyanem Nie wiem jak, solówa po lekcjach, może 10 kroków i pal... Wymyślcie coś, mogę być sędzią

Nie wiem czy Brethil się zgodzi, ale ja proponuję dziesięć kroków i pal... Do najbliższego sędziego :P. Kto pierwszy trafi wygrywa :P.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wśród najlepiej zagranych negatywnych bohaterów na pewno znaleźliby się Gary Oldman w Leonie, DeNiro jako Al Capone, Lee van Cleef (chyba jakoś tak się pisze) z trylogii Sergio Leone, Jaquin Phoenix w Gladiatorze. Całkiem fajnie grał też ten zły gość z pierwszej Szklanej Pułapki (albo szeryf Nottingham z Robin Hooda :D).

Co do fenomenalnego Skazani na Shawshank, nie wiem czy wiecie, ale ten film nie dostał ani jednego Oscara. Chociaż był nominowany w kilku kategoriach. A wiecie dlaczego? Bo trafił na Forresta Gumpa... To sięnazywa niefart. I przy okazji przypomniał mi się Morgam Freeman, własnie wtedy chyba po raz trzeci nominowany do Oscara. Pierwszą nominację miał za rolę drugoplanową, potem za przepiękny film Wożąc Panią Daisy. Naprawdę cenię gościa. Też trafiło mu się kilka średnich filmów, ale chociażby Red z Shawshank to jedna z wybitnych kreacji. Chyba najlepszy czarnoskóry aktor według mnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanie czy ktoś z was ogladał Sky Captain ? Jeżeli tak to co sądzicie o tym filmie ? Bo wg. mnie ten film to kompletna porażka, co z tego że jest w nim cala masa efktów specjalnych skoro historia przedstawiona w filmie IMO jest do cna kretyńska i tandetna.
Bzdury :D To jeden z najlepszych filmów jakie ostatnio oglądałem, czysty steampunkowy klimacior, który uwielbiam. Oczywiście fabuła jest bez sensu, ale kto by się tym przejmować, skoro można podziwiać doskonałe walki i special effects. Jak dla mnie uczta dla oczu i odpoczynek dla umysłu... jak chcę czegoś dla duszy to sobie puszczam Apocalypse Now albo innego Doktora Żywago ;]
Mi też się podobała To jest Kate Beckinsale, grała w parunastu filmach m.in. w Underworld'zie, ma grac w jego sequelu i w The Aviator z Leonardem (brzydal)
ŁIII, jak wy lubicie Scarlett Johansson, tak ja lubię Kate Beckinsale :) We wszystkich filmach wyglądała doskonale, oprócz tego przeklętego Pearl Harbor, gdzie cały jej urok zniszczyli specialiści od image'u ;]
Już, już, jak uzbieram kasę na bilet do Stanów .
A po co? Stań na balkonie i może ją dojrzysz... tylko upewnij się, że twój balkon wychodzi na zachód :wink: Wiesz jak określić gdzie jest zachód? :D
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście fabuła jest bez sensu, ale kto by się tym przejmować, skoro można podziwiać doskonałe walki i special effects. Jak dla mnie uczta dla oczu i odpoczynek dla umysłu... jak chcę czegoś dla duszy to sobie puszczam Apocalypse Now albo innego Doktora Żywago ;]
Ja właśnie przy pustych filmach się męczę. Bardziej zwracam uwagę na fabułę. Gdy fabuła jest prosta do bólu albo gorzej, sztuczna, naciągana i bez sensu, trudno mi wtedy ogladać takiego potworka. Niestety najlepsze efekty nie poprawiaja sytuacji. Dobry film dla mnie to taki, w którym wszystkie elementy współgrają ze sobą, maja odpowiednią role w odtwarzaniu świata stworzonego przez autora. Jeżeli wszystko jest idealnie moge się skoncentrować na całości. Żadne rysy na całości nie wybijaja mnie ze skupienia, zaś film porywa mnie całego i dosłownie wpływa w silny sposób na moje odczucia, po prostu tracę kontrolę i to autor filmu decyduje, co i kiedy czuję. Z takim mistrzostwem (w moim odczuciu) spotkałem sie co najmniej dwa razy: "Fortepian" i "Amelia". Przede wszystkim "Fortepian" jest niezwykle przemyslaną całością, która każdą swoją sekundą trwania modeluje uczucia widza. Często powoli, dokładnie i niezauważalnie wpływa na oglądającego, żeby potem naraz wydobyc na powierzchnię to, co uformował w sercu odbiorcy. To dla mnie ideał. Mam też kilku innych faworytów, którzy się bardzo zbliżają do takiego ideału, choćby "W imię ojca", "Czas apokalipsy. Powrót", "Król lew". Jak tak sobie myślę, to dużo mam takich prawie ideałów. Hmm... nie wiem czy to dobrze, czy źle :-k .
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hehe, tymi cytatami Rad raczej nie zachęciłeś mnie do filmu, za bardzo trąci telenowelą :)

Tak się zachwycacie tą Johnson... kto to wo ogóle jest? :)

Co do końcowych scen - "All are perfect" w Ostatnim Samuraju zabija... Tak samo jak hołd złożony umierającemu wrogiemu wodzowi, tak samo jak niesubordynacja japońskiego oficera, tak samo jak cała ta scena i wiele innych fragmentów. Ale "All are perfect"...

Ech, czemu prawie kazdy mój post w tym topicu wspomina o Ostatnim Samuraju? :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech, czemu prawie kazdy mój post w tym topicu wspomina o Ostatnim Samuraju? :D

Dobre pytanie. Oglądalem ten film ze znajomymi i chuba tylko dlatego nie wyszedłem lub nie wyłączyłam kompa. Czysta strata czasu. Film jest o godzinę za długi, a do tego nic w nim nie ma: ani fabuły, ani fajnych bitew (bo nie powiecei mi, że ta jedna bitewka jest taka super - już w czasach Braveheart robili DUŻO lepsze batalie), ani Japonii (bo niby jrest, ale to taka Japonia, jaką wyobrażają ją sobie przeciętni Amerykanie).

Już lepiej obejrzeć jakiś stary film Kurosawy. Albo Hero - w nim są chociaż piękne zdjęcia.

Rad - OK. Strzelamy do sędziego. :lol: Ja w dni parzyste, a ty w nieparzyste.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość :chupacabra:

Hero rządzi! :D No zdjęcia są faktycznie dobre - takie kolorowe... :) A jeśli chodzi o japońskie filmy, to polecam też Przyczajonego Tygrysa - dawno temu go oglądałam i pamiętam tylko tyle, że bardzo mi się podobał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no fajny film tylko stary to Maniac z 1980 troche dziwny ten film ale naprawde trzeba sie wczuc.......:)

a do tego fajne filmy:

las vegas parano (fear and loathing in las vegas)

przekret

ojciec chrestny :):)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hero rządzi! :D No zdjęcia są faktycznie dobre - takie kolorowe... :) A jeśli chodzi o japońskie filmy, to polecam też Przyczajonego Tygrysa - dawno temu go oglądałam i pamiętam tylko tyle, że bardzo mi się podobał.

Nie trawię tych japońskich, wspaniałych, fascynujących, epickich arcydzieł :P . Ostatnio oglądałem "Hero" na HBO i po niespełna godzinie miałem dość... Jedyne co mi się podobało to walki, ale bez przesady, tak nawet Neo nie tłukł ;] Żeby w dwie osoby rozpierdzielić grad strzał? Ekhm, no jasne. Tak. :D I tak w deche była scena z dziaduchnem, co na jakimś banjo grał, a typy sobie walczyły w myślach. Nagrodę Darwina dla Producentów, proszę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda prawda WaFeL. Ja też jakoś tak nie za bardzo rozumiem co jest takiego wybitnego w japońskich 'arcydziełach'. Od strony technicznej bezsprzecznie doskonała robota, ale co z tego, skoro głupkowate to i bez sensu? Może ja mam jakąś dziwna mentalność, może po prostu głupi jestem, ale skoro ambitne kino amerykańskie i europejskie trawię, to coś z tym japońskim jest nie tak. A idiotyzmy z Hero to już w ogóle nie wiem czemu miały służyć. Jakaś armia atakująca domek z kaligrafującymi osobnikami, skakanie nad wodą, czy mordowanie się zeschniętymi liśćmi jakoś do mnie nie przemawia... :twisted:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość :chupacabra:
Żeby w dwie osoby rozpierdzielić grad strzał?
A czy wszystko musi być realne? Fajnie wyglądało i po to jest.
Może ja mam jakąś dziwna mentalność, może po prostu głupi jestem
A może oglądasz nieodpowiednie filmy? :P
ambitne kino amerykańskie
Tak... ekhem... według mnie to tego akurat nie za wiele można wyłuskać spośród tych wszystkich śmieci, które Amerykanie produkują hurtowo. Raz na 5 lat uda im się zrobić jakiś dobry film i później przez następne 5 go kopiują, umieszczając akcję w innych warunkach. No to tyle bluzgania na amerykańskie kino :wink:

A japońskie filmy w stylu Hero nie muszą być szczególnie inteligentne, żeby były dobre. Mają coś innego - klimat. Ale nie wszyscy to czują i doskonale rozumiem, że nie wszystkim muszą się podobać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Ostatnio oglądałem "Hero" na HBO i po niespełna godzinie miałem dość... Jedyne co mi się podobało to walki, ale bez przesady, tak nawet Neo nie tłukł ;] Żeby w dwie osoby rozpierdzielić grad strzał? Ekhm, no jasne. Tak. :D

Bylem na tym filmie w kinie i po zakonczonym seansie mialem identyczne odczucia jak Ty. Pierdoly, pierdoly, pierdoly. Maksymalnie przesadzone walki, sceny batalistyczne (ilosc strzal) i wogole wszystko "be". Ale teraz obejrzalem, przy okazji premiery na HBO "making of Hero" i tam jeden z producentow (?) powiedzial, ze nalezy patrzec na to wszystko jak na poezje. I faktycznie, ogladalem ten film jak poezje, jak dwugodzinny, wizualny wiersz i moje odczucia sa zupelnie inne! Przy odrobinie wolnego czasu i samozaparcia polecam wszystkim spojrzec wlasnie w ten sposob a napewno skonczycie seans z zupelnie inna wizja tego filmu.

Nie trawię tych japońskich, wspaniałych, fascynujących, epickich arcydzieł

Ekem i "Hero" to raczej chinskie , wspaniale, fascynujace, epickie arcydzielo ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie Hero to jest po prostu baśń z morałem, tyle, że w "realich" japońskich i zrobiona z ogromnym rozmachem. I trudno się tam doszukiwac jakiś scen realistycznych bo nie o to przecież chodzi. No i jest to zdecydowanie film, w którym nie możemy mówic o 100% happy endzie. Choc muszę przyznac, że na końcu zwątpiłem i w momencie kiedy wystrzelili te wszystkie strzały i później pokazali taką dziurę w kształcie sylwetki ludzkiej to myślałem, że kolo wymyślił jakiś genialny sposób na uniknięcie śmierci. I w sumie dobrze, że tak się nie stało, bo film by na tym stracił.

Co do Sky Captain - na tym filmie trzymała mnie tylko dziewczyna, która zasnęła i nie chciałem jej budzic. Przecież tam występują tylko szczątkowe ilości fabuły. Nie nie jest wyjaśnione i widz w zasadzie od początku do końca nie wie o co tak naprawdę chodzi (w negatywnym znaczeniu). A te wspaniałe efekty - według mnie twórcy sobie z nimi nie poradzili i np wybuchy wyglądają lepiej w niektórych grach (gdyby to była gra a nie film to powiedziałbym zlepek bitmap :D ). Nie do końca podoba mi się także to przyciemnienie filmu... choc rozumiem, że miało tworzyc nastrój i niektórym może się podobac. A reszta - gra aktorska bardzo średnia i prawdę mówiąc nie wiem jak przy braku fabuły nawet najlepszy aktor miałby się pokazac z najlepszej strony. Dla mnie bezapelacyjnie shit roku większy nawet od Aleksandra.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...