Skocz do zawartości

Mass Effect (seria)


RoZy

Polecane posty

IMO wrzucanie wszędzie elementów rozwoju postaci nie czyni z gry RPG. Elementy takie mamy obecnie w każdej grze, wszędzie coś się rozwija, wszędzie jakieś perki odblokowujemy itp. To nie czyni z gry RPG. Podobnie jak sterowanie myszką w diablo nie czyni z gry przygodówki :)

Role Playing Game ma pozwalać na odgrywanie postaci jaką mamy. Akurat ja bym ME1 zaliczył jako RPG ale już kolejnych części nie.

Jedynka dawała sporo wyborów i one faktycznie coś tam robiły z ową grą.

@Holy.Death

Teraz bodajże Original Sin chce wrócić do korzeni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poza tym to nie gatunek gry jest najważniejszy, ale czy grać będzie się nam w nią dobrze. Ja też najbardziej lubię gry rpg i przymierzam się nawet do Wildstar, ale w swojej bibliotece Steam mam wiele różnych gatunków, a obecnie gram w Hotline Miami i próbuję rozgryźć fabułę, choć bez części 2 to chyba niemożliwe (choć parę rzeczy rozgryzłem, ale dam to w felietonie przed premierą części 2). Bawię się świetnie, a potem będzie TWAU i Rayman: Legends. To nie są gry rpg, ale gry dobre i tyle mi wystarczy.

Nie do końca zrozumiałeś, co chciałem przekazać. Jasne, najważniejsze jest, żeby gra była dobra (t.j. żeby dobrze przy niej się bawić), ale od gry RPG oczekuję rozbudowanych opcji odgrywania postaci. Od gry strategicznej - strategii. Osobiście mam dosyć mikrozarządzania i "zręcznościówkowego" elementu obecnego w RTSach, więc mocno przerzuciłem się na strategie turowe. Uważam, że kładą większy nacisk na pomyślunek, a mniejszy na małpią zręczność gracza. Liczę tutaj na ewolucję gatunku strategii czasu rzeczywistego, bo obecnie mamy stagnację (tzn. odeszliśmy od kierowania jednoosobowymi ludzikami, ale w dalszym ciągu nie mamy gier, które pozwalają kierować w sposób bardziej zorganizowany niż "klik-tu-klik-tam-klik-klik..."). Moją nadzieją są Limit Theory (delegacja zadań) i Hearts of Iron 4 (planowanie operacji). Jak będę chciał zręcznościówki, to kupię zręcznościówkę, a nie RTSa, w którego gra mi się jak w zręcznościówkę (bo do tego sprowadza się real time, niestety). Podobnie chcę dostać RPGa, a nie coś, co za RPGa uchodzi, bo spełnia "wymagania techniczne" ram gatunkowych.

Mam nadzieję, że w ten sposób wyjaśniłem, co miałem na myśli.

IMO wrzucanie wszędzie elementów rozwoju postaci nie czyni z gry RPG. Elementy takie mamy obecnie w każdej grze, wszędzie coś się rozwija, wszędzie jakieś perki odblokowujemy itp. To nie czyni z gry RPG. Podobnie jak sterowanie myszką w diablo nie czyni z gry przygodówki smile_prosty.gif

Exactly my point.

@Holy.Death

Teraz bodajże Original Sin chce wrócić do korzeni.

Widziałem to. Póki co gra wygląda na mało rozbudowaną, ale rozumiem, że to jest "work-in-progress".

Jedynka dawała sporo wyborów i one faktycznie coś tam robiły z ową grą.

A dwójka to nie? I nie mam tu na myśli "ważnych" wyborów, ale także generalne kształtowanie opinii ludzi o Shepardzie czy samego Sheparda (pod tym względem import zapisów w jedynki do dwójki był świetny. Czuć było, że masz jakąś przeszłość i ma ona znaczenie). W jedynce czułem, że znaczenie miał jeno wybór końcowy (no i ten z towarzyszem).

Edytowano przez Holy.Death
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@up

Miały ale dwójka i trójka zostały wybebeszone z dużej ilości jednak tych elementów RPG które co by nie mówić są jednak w RPG potrzebne :P Czyli całego rozwoju postaci, bawienia się swoją laleczką :) Coś tam było ale bieda z nędzą to była. Jedynka była pod tym względem znacznie lepsza choć równie uboga, jednak między jedynką a kolejnymi częściami to jest przepaść jak rów mariański.

Fabuły w ME zawsze były świetne ale to również nie czyni z takich gier RPG.

Jedynka to jak dla mnie jednak ciągle RPG aczkolwiek dwójka i trójka to już bardziej gra akcji coś jak Assassin creed, świetna fabuła, szczątkowe elementy RPG, walka nastawiona na akcję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miały ale dwójka i trójka zostały wybebeszone z dużej ilości jednak tych elementów RPG które co by nie mówić są jednak w RPG potrzebne tongue_prosty.gif Czyli całego rozwoju postaci, bawienia się swoją laleczką smile_prosty.gif Coś tam było ale bieda z nędzą to była. Jedynka była pod tym względem znacznie lepsza choć równie uboga, jednak między jedynką a kolejnymi częściami to jest przepaść jak rów mariański.

Myślałem, że miałeś na myśli wybory. Wybory, nie rozwój postaci jako taki. Generalnie jedno z drugim się łączy, ale w serii ME akurat nie bardzo, bo w ME wynik wyborów nie zależał od rozwoju naszej postaci, więc nie bardzo rozumiem, dlaczego mówisz, że jedynka dawała sporo wyborów, skoro dawała ich - porównując - mniej niż dwójka?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego przyznałem ci rację, że termin RPG jest niejasny dla wielu i dobrze byłoby znaleźć inny, bardziej klarowny.

Tak, tylko że nawet z inną nazwą to dalej nie byłby gatunek gier - vide wszystko, co napisałem, a ominąłeś.

Owszem, ale nie potrzebujesz systemu na podstawie konkretnych zasad PnP, żeby tworzyć RPG.

RPG w Twoim rozumieniu.

Dlatego napisałem, że to środek do celu, a nie cel sam w sobie. Popatrz na takiego Drakensanga. Świetny system "PnP" (nie mam pojęcia czy mają własny, czy na jakiejś licencji), ale to nie jest typ gry RPG, w który chciałbym grać, bo sprowadzał się do dungeon crawlera (przynajmniej do momentu, w którym wytrzymałem z tą grą). Dungeon clawler to taki drużynowy, taktyczny hack'n'slash. Można powiedzieć, że Baldur's Gate II: Cienie Amn (albo Icewind Dale) to w gruncie rzeczy to samo, ale gra miała wystarczająco wiele elementów fabularnych, które pozwalały na odgrywanie (może nie w przypadku Icewind Dale, raczej w Baldur's Gate), więc nie czułem, że to wszystko taki dungeon crawler. Planescape: Torment i Fallout 2 to były "pełnokrwiste" gry RPG w takim sensie, jaki ja mam na myśli. I wcale nie dlatego, że miały system na miarę PnP. Szczególnie w przypadku P:T. Fajnie by było, gdyby ktoś wrócił do tego poziomu, który osiągnął P:T.

Zdajesz sobie sprawę, że wszystko tu jest bardzo subiektywne? Widzę mnóstwo powodów, dla których IWD nie pasuje do Twojej definicji, a mimo to grę zaliczasz.

Subiektywność wyznaczników gatunkowych przeczy celowi i idei gatunku w ogóle - to jest mój główny argument, i mam niemiłe odczucie, że jest w tej dyskusji całkowicie pomijany.

PS Drakensang jest oparty na niemieckim systemie Die Schwarz Auge.

Też mi się nie podobał, ale myslę, że miałbyś spore kłopoty z przekonaniem kogokolwiek, że to nie RPG.

Edytowano przez Fristron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, tylko że nawet z inną nazwą to dalej nie byłby gatunek gier - vide wszystko, co napisałem, a ominąłeś.

Przecież RPG to także gra akcji, tylko z powodów technicznych na papierze rozgrywająca się w inny sposób niż jest to możliwe w grach komputerowych. Baldur's Gate czy KotOR były nową jakością w tym sensie, że pozwalały przenieść tury w czas rzeczywisty (dodatkowo dodając aktywną pauzę, żeby móc to wszystko kontrolować) i nie było już czuć, że mamy do czynienia turową mechaniką PnP. RPG może mieć elementy gry akcji. Nawiasem mówiąc, tak ponoć właśnie tak mają rozwiązać rozgrywkę CP77, która wszak bazuje na PnP. RPG może mieć elementy gry akcji, a gra akcji może mieć elementy gry RPG, ale to nie znaczy, że gra RPG z elementami gry akcji nie jest grą RPG lub gra akcji z elementami gry RPG jest grą RPG. Jest to powszechnie popełniany błąd.

RPG w Twoim rozumieniu.

Nie wiem czy miałeś w ogóle styczność z role-play'em na bazie PnP, ale to jest właśnie RPG. Nie PnP sam w sobie, który tylko stanowi bazę dla role-play'u. I tu, w moim rozumieniu, tkwi problem mentalności większości ludzi. Po prostu nie rozumieją sedna odgrywania ról lub sprowadzają system do tego czy gra jest RPG, czy nie. Dla mnie gra "z systemem" nie musi być RPG (choć zgodzę się, że dla większości do tego się to sprowadza), bo wtedy możemy otrzymać dungeon crawlera. Z kolei gra bez odgrywania roli zupełnie rozmija się z terminem gry RPG, czyli role-play'em.

Zdajesz sobie sprawę, że wszystko tu jest bardzo subiektywne? Widzę mnóstwo powodów, dla których IWD nie pasuje do Twojej definicji, a mimo to grę zaliczasz.

Umknęło ci to, że fragment o IWD znajduje się w miejscu, w którym mówię o dungeon crawlerach. Baldur's Gate zresztą też. To nie jest tylko kwestia subiektywizmu, ale także proporcji. Odsyłam do drugego akapitu.

Też mi się nie podobał, ale myslę, że miałbyś spore kłopoty z przekonaniem kogokolwiek, że to nie RPG.

Nikogo nie przekonuję. Jedynie wyrażam swoje zdanie. Ewentualne przekonanie kogokolwiek stanowi jedynie efekt uboczny. Powiem ci, że nieźle się bawiłem odgrywając fikcyjnie stworzoną postać z innymi graczami w SWTORZe (w WoWie zresztą też) i to jest właśnie prawdziwe RPG, czyli odgrywanie ról. Aktorstwo, ale bez narzuconego liniowego scenariusza. Dlatego tak ważna jest interaktywność i nieliniowość, która wynika z podejmowania decyzji oraz szeroko rozumianych możliwości postaci. Alpha Protocol był dobry. Grałem dwa razy, za każdym miałem zupełnie inne zakończenie i odmienne reakcje napotkanych przeze mnie postaci, choć same misje nie były wcale tak zróżnicowane (tzn. były to te same, co za pierwszym razem). Torment był jeszcze lepszy.

Edytowano przez Holy.Death
  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przecież RPG to także gra akcji, tylko z powodów technicznych na papierze rozgrywająca się w inny sposób niż jest to możliwe w grach komputerowych. Baldur's Gate czy KotOR były nową jakością w tym sensie, że pozwalały przenieść tury w czas rzeczywisty (dodatkowo dodając aktywną pauzę, żeby móc to wszystko kontrolować) i nie było już czuć, że mamy do czynienia turową mechaniką PnP. RPG może mieć elementy gry akcji. Nawiasem mówiąc, tak ponoć właśnie tak mają rozwiązać rozgrywkę CP77, która wszak bazuje na PnP. RPG może mieć elementy gry akcji, a gra akcji może mieć elementy gry RPG, ale to nie znaczy, że gra RPG z elementami gry akcji nie jest grą RPG lub gra akcji z elementami gry RPG jest grą RPG. Jest to powszechnie popełniany błąd.

To nie jest błąd ludzki, tylko wynik niejasnej definicji pojęcia. Gra RPG z elementami gry akcji, gra akcji z elementami gry RPG - gdzie jest granica? Odpowiednio duży wpływ na fabułę, to znaczy jaki? Pięć wyborów moralnych na godzinę, możemy zejść do czterech, jeśli deweloper dorzuci system rozwoju postaci?

Cały czas nie odnosisz się do mojej myśli, że subiektywne odczucia odgrywania postaci nie mogą funkcjonować jako wyznaczniki gatunkowe, bo idea gatunku musi być intuicyjna, by spełniała swoją rolę.

Nie wiem czy miałeś w ogóle styczność z role-play'em na bazie PnP, ale to jest właśnie RPG. Nie PnP sam w sobie, który tylko stanowi bazę dla role-play'u. I tu, w moim rozumieniu, tkwi problem mentalności większości ludzi. Po prostu nie rozumieją sedna odgrywania ról lub sprowadzają system do tego czy gra jest RPG, czy nie. Dla mnie gra "z systemem" nie musi być RPG (choć zgodzę się, że dla większości do tego się to sprowadza), bo wtedy możemy otrzymać dungeon crawlera. Z kolei gra bez odgrywania roli zupełnie rozmija się z terminem gry RPG, czyli role-play'em.

Trochę się bawiłem w PnP, w odgrywanie postaci na zasadzie storytellingu na forach całkiem sporo, więc wiem o co Ci chodzi - nie musisz mi tego tłumaczyć. Ja tylko cały czas twierdzę, że przez wzgląd na nieczytelny i subiektywny charakter tego typu zabawy nie może to funkcjonować jako wyznacznik gatunkowy. Gatunek gry określa gameplay. Narracja w grach, które nazywasz RPGami nie zastępuje gameplaya, a funkcjonuje obok niego.

Jeżeli RPG uznać za nazwę sposobu narracji, to spoko, może tak funkcjonować. W takim ujęciu RPGiem jest i Fallout, i Mass Effect, i The Walking Dead. Ale jest też, odpowiednio, grą taktyczną, strzelanką i opartą o QTE zręcznościówką. Do tych gatunków należą te gry, mając nieliniową narrację, którą możemy nazwać RPG. Jeżeli upieramy się, by RPG traktować jako gatunek gier, potrzebujemy bardziej jasnych wyznaczników gatunkowych.

Umknęło ci to, że fragment o IWD znajduje się w miejscu, w którym mówię o dungeon crawlerach. Baldur's Gate zresztą też. To nie jest tylko kwestia subiektywizmu, ale także proporcji. Odsyłam do drugego akapitu.

True, tzn. ze zdania wynikało, że IWD uznajesz, ale potem w nawiasie się wycofałeś z tego stwierdzenia.

Anyway, powracam do pytania z wczesniej - kto określa te proporcje? Jakie one są? Jeżeli każdy robi to na własną rękę, to to nie może być gatunek gier, bo każdy dojdzie do innych wniosków.

Tak, też się świetnie bawiłem w odgrywanie roli w AP czy Tormencie (albo VTMB). Też to dla mnie jest najważniejsze. Ja rozumiem o czym piszesz - odnieś się, proszę, do tego, co ja napisałem w kwestii problemów związanych z klasyfikacją, subiektywności odczuć, niejasnych ram i odmienności od innych gatunków gier, które precyzyjnie określają ogólny porządek rozgrywki.

Edytowano przez Fristron
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały czas nie odnosisz się do mojej myśli, że subiektywne odczucia odgrywania postaci nie mogą funkcjonować jako wyznaczniki gatunkowe, bo idea gatunku musi być intuicyjna, by spełniała swoją rolę.

Przecież cały czas mówię, że RPG polega na odgrywaniu roli, ale w tym papierowym sensie. Jeżeli gra na to nie pozwala, to nie jest grą RPG. Dlatego serię DS wykluczam (w moim prywatnym rankingu, choć niektórzy uważają inaczej) z tej kategorii (i uważam ją za grę akcji/hack'n'slasha z elementami RPG). ME1 spełnia wymogi techniczne - o czym też mówiłem - ale uważam, że to wprowadzanie ludzi w błąd co do istoty gatunku*. Szczególnie, że był to tytuł nagradzany w tej kategorii i strasznie chwalony. ME2 dawało możliwość odgrywania postaci w znacznie szerszym spektrum, a o to przede wszystkim chodzi. Nie tylko mówiłeś "tak" czy "nie", ale mogłeś wybrać sposób, w jaki twoja postać to powie. Czasem nawet nie trzeba było nic mówić, bo miałeś wbudowaną możliwość reakcji, która zdumiewająco często pasowała do sytuacji.

Anyway, powracam do pytania z wczesniej - kto określa te proporcje? Jakie one są?

Jeżeli chcesz na to patrzeć od strony technicznej, to pomińmy już kwestię proporcji. Ściśle rzecz biorąc chodzi o to, czy gra umożliwia role-playing.

Jeżeli RPG uznać za nazwę sposobu narracji, to spoko, może tak funkcjonować. W takim ujęciu RPGiem jest i Fallout, i Mass Effect, i The Walking Dead. Ale jest też, odpowiednio, grą taktyczną, strzelanką i opartą o QTE zręcznościówką. Do tych gatunków należą te gry, mając nieliniową narrację, którą możemy nazwać RPG

Dlatego dobrze jest, gdy gra ma w opisie kategorii kilka członów. Nie wiem czy CP77 będzie TPPsem czy FPSem (albo połączeniem obu), ale jest RPG. W tym przypadku jedno drugiego nie wyklucza. Gdy mówię, że coś jest grą RPG, to powinno być jasne, że chodzi mi o aspekt role-playingu, pomijając już inne rozwiązania zawarte w rozgrywce. Nie wiem jak mogę to jaśniej wyrazić.

* W sensie, że wg marketingu sedno RPG to zadania, statystyki, zdolności, system, iluzoryczny wybór, etc.

Edytowano przez Holy.Death
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fascynująca dyskusja, cieszę się, że na taką trafiłem. Mass Effect 3 ukończyłem całkiem niedawno i w sumie bardzo wysoko ją oceniam. Podobnie jak Smuggler, trójce dałbym dychę, zakończenie mi się spodobało nawet bez rozszerzonej edycji.

Tak przy okazji, Game Informer zrobił serię artykułów o wolności w grach, w tym o serii ME.

http://www.gameinfor...ass-effect.aspx

Ani razu gra nie jest nazwana erpegiem, mówi się tylko o elementach RPG.

Dla porównania odwiedźcie stronę główną i przykładowo przeczytajcie artykuł o Oblivionie i Red Dead Redemption.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak przy okazji, Game Informer zrobił serię artykułów o wolności w grach, w tym o serii ME.

http://www.gameinfor...ass-effect.aspx

Przeczytałem ze zdumeniem. Praktycznie każdy akapit tego artykułu mógłbym podważyć. Po kolei.

Before any gameplay whatsoever, you?re immediately given choices. You can tweak your class skills, a relatively common feature in certain RPGs, but also your appearance and backstory, which wasn?t.

Sporo gier RPG oferowało i oferuje możliwość zmiany wyglądu głównego bohatera (a nawet rasy czy inteligencji, charyzmy, etc.). Można się kłócić co do stopnia zaawansowania tego aspektu, który w ME nie wypadał źle. Co do przeszłości postaci... Jasne, ma. Jednak na ile miało to wpływ na rozgrywkę? Ot, bajer na zasadzie jest bo jest, więc można odhaczyć (jeżeli się mylę, to niech ktoś mnie poprawi). W Alpha Protocol miało już znaczenie, bo jako weteran miałeś unikatowe opcje do wyboru.

The most impressive technical feat, however, is the ability to choose your character?s gender. BioWare?s commitment to the player fully inhabiting their version of protagonist Commander Shepard was so deep that it invested untold extra money, time, and resources into two completely separate voice tracks and all sorts of small changes with NPCs and storylines. Think about how Mass Effect would have differed if the team would have gone the easier route and only allowed a male Shepard, whether you only played only as a female or used a gender swap to freshen up a second playthrough.

Straszne wodolejstwo, które wychwala pod niebiosa... udźwiękowienie, bo możliwość bycia kobietą nie jest absolutnie żadną nowością. Jasne, nie każda gra to oferowała, nie każda też gra miała udźwiękowienia, ale "możliwość wyboru płci postaci" jako taka to nihil novi. Równie dobrze można powiedzieć, że strasznym krokiem naprzód jest całkowite udźwiękowienie wszystkich dialogów, bo ktoś uwzględnia różnice typu płeć postaci.

The Mass Effect series is quite possibly the finest example of meaningful storyline choice in gaming, and all the foundation started here. I loved the conversation wheel in which you decide on good, evil, or responses somewhere in the middle of the moral scale. Decisions range from how nice you are to a shopkeep to determining the whether the rachni species will become extinct or not. These galaxy-altering choices stand beside more intimate decisions like who you will romance and whether you will rescue crewmates Kaiden or Ashley from a nuclear blast.

Podkreślona część - kojarzycie trzy zakończenia w ME3 (czy w ogólę końcówkę)? Uratowałem Ashley z ME1 i w ME2 dostałem chyba najbardziej irracjonalną rozmowę w grach komputerowych, jaką kiedykolwiek miałem możliwość prowadzić. Chociaż nie. Jeszcze bardziej irracjonalna była reakcja jednego z forumowiczów na forum BIoWare'u, gdy powiedziałem, że wybrałem opcję, żeby skupić się na Suzerenie (wiecie, cała galaktyka w niebezpieczeństwie i tak dalej) i dowiedziałem się, że nie chciałby mnie w drużynie, bo jestem złym człowiekiem.

Kompas moralny i zablokowanie opcji wyboru na tej podstawie uważam za strzał w stopę, który niczemu nie służył. Dobrze, że w SWTORze się z tego wycofano, bo uzależnianie czegokolwiek od "moralności" postaci to czysta głupota. O tym, że była i tak, że wybór był iluzoryczny, a opcji mniej niż się wydawało (zarzut pod jedynkę) już wcześniej wspominałem.

I?d take a wide lap around the terrain and then a diagonal cut through the center to make sure I?d seen everything. Granted, the planets weren?t always stunning, but this gave me more of a sense of the massive scale of the galaxy on a surface level. I?ll always remember standing atop alien cliffs sniping base guards from afar, circling thresher maws and blasting away at them with your cannon, and discovering wrecked ships containing resources and grim journals.

Można i tak powiedzieć. Osobiście wolałem, gdy w jedynce zaprzestano udawania, że misje planetarne oferują niesamowitą wolność i od razu wrzucano nas do misji, bo w sumie do tego sprowadzały się misje poboczne w ME1. Generalnie tego ogromu wolności w ME1 nie uświadczyłem. Wręcz przeciwnie i to mój główny zarzut do jedynki (a z tego co widzę autor rozpływa się głównie nad pierwszą częścią).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym się spytać, ile zajmuje godzin mniej więcej przejście ME1(bez większego angażu w zadania poboczne)? Bo ostatnio

ukończyłem zadanie na Feros niszcząc Toriana, następnie odnalazłem Liarę T'Soni, teraz jestem na Szczycie 15 i muszę naprawić kolejkę aby dotrzeć na Szczelinowy Szczyt, żeby spotkać się Matką Benezją.

. W którym momencie mniej więcej fabuły jestem, i jak długo zostało do końca? Teraz mam chyba 6 godzin gry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecnie jesteś już na mniej więcej półmetku. Pozostanie ci jeszcze około dwóch/trzech misji fabularnych. Oczywiście, polecam robić zadania poboczne, albo chociaż te z DLC. Jeśli jednak cię one nie interesują, to do końca nie zostało ci już zbyt wiele. Zależy też na jakim poziomie trudności grasz. Osobiście, stawiał bym jakieś 4/5 godzin.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Well..zadania poboczne, to wszystkie zadania fakultatywne, nie związane z wątkiem głównym. Czyli te ,,jeżdżenie'' po różnych planetach w poszukiwaniu np. minerałów, turiańskich emblematów, oznak, itp. Oraz wykonywanie zadań zleconych przez inne postacie. Łącznie z tymi które zlecają Wrex, Tali i Garrus, czyli te specjalne. Czas szacowałem, gdyż kolega nie chcę wykonywać zbytnio zadań dodatkowych a one mogą nieźle przedłużyć czas gry. Sam spędziłem przy niech ładne parę godzin. Lubię przechodzić grę na 100%.

Co do zadań pobocznych to się zgodzę, ale i tak najlepiej wspominam zadania związane z Cerberusem oraz parę misji pod koniec gry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą skończyłem ostatnią część gry i szczerze?

Nie wiem co mam teraz zrobić ze swoim życiem. Cała seria jest absolutnie niezwykła, zjawiskowa, a emocje, które siedziały głęboko w moim gamingowym serduszku postanowiły z całą mocą uwolnić się podczas scen końcowych. Byłem naprawdę blisko otwartego, rzewnego płaczu. Łzy ciekły, kiedy Shepard...Ech, łudziłem się, że może to jedna z tych gier, które mają szczęśliwe zakończenie...Łudziłem się, że BioWare da nam możliwość zbudowania z Tali domu na Rannochu, że wszystko będzie dobrze...Niestey. Skończyło się, jak to się zwykle kończyć zwykło. Śmiercią. Cholera! W Dragon Age dali nam przynajmniej wybór, a tutaj? Niezależnie od decyzji, na cytadeli istnieje tylko jedna możliwość...Dlaczego Ci ludzie byli tak okrutni, tworząc tę cudowną serię? W każdym razie, powtórzę jeszcze raz. Mimo tragicznego (w moim odczuciu, bo po prostu chciałem zobaczyć zakochanych Sheparda i Tali nad jeziorem na rodzinnej planecie quarianki) finału, polecam każdemu. Nieważne czy lubisz erpegowe science fiction, czy je kochasz, czy nawet nie przepadasz. Masz zagrać! Bo po prostu nie wypada nie poznać takiego dzieła sztuki! (post scriptum: gry powinny kończyć się szczęśliwie. Idę płakać. Jeszcze raz polecam.)

Edytowano przez Glovis
  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, już zbliżam się do końca ME1

porozmawiałem z Vigilem na Ilos i muszę znaleźć Kanał

, i przyznaję, że jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony tą grą. Kiedyś już do niej podchodziłem, ale jakoś mnie nie przekonała. Jednak teraz już od początku twardo postanowiłem, że zobacze napisy końcowe. Było naprawdę warto. Fabuła jest bardzo ciekawa, ogólnie świat i uniwersum również, RPGowy rozwój postaci, dialogi oraz zastosowanie perswazji czy zastraszania, aprawdę świetna gra. Do tego bardzo przypadł mi do gustu system idealista/renegat, czyli dość częste wybory jak rozwiązać daną sprawę, czy poprowadzić rozmowę. Jak skończę Mass Effect 1, to od razu idę do sklepu po dwójkę, która podobno jest o niebo lepsza od jedynki, która i tak mnie zachwyciła :D.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Glovis

Mi samemu było bardzo smutno na końcu, ale walka ze Żniwiarzami od samego początku była beznadziejna i z góry skazana na porażkę lub ogromną ofiarę. Mimo możliwej śmierci Shepard dostaje okazję zakończenia wojny z klasą.

Zniszczenie to według mnie właściwa opcja (chylę się nieco ku teorii indoktrynacji) i zakończenie szczególnie mną wstrząsnęło. Nie tylko moja Shepard przepadła (niby jest nadzieja, ta krótka scena po napisach końcowych), ale też jedna z najlepszych przyjaciół i cała syntetyczna rasa, której dałem prawdziwą inteligencję i pomogłem się zjednoczyć z twórcami. Świetne zakończenie. Tragiczne, ale świetne.

Po Mordinie prawie się popłakałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem już po 4 godzinach rozgrywki w ME2, i przyznaję rację wszystkim recenzentom, którzy dali tej produkcji maksymalną notę. Ta gra jest genialna! Nie mam się do czego przyczepić. System walki, dialogi, fabuła, postacie, nawet grafika, wszystko jest znacznie lepsze w stosunku do jedynki. Jak dla mnie, nic dodać, nic ująć. Ostatnią rozgrywkę skończyłem na uwolnieniu Grunta(nie ukrywam, miałem taką skrytą nadzieję, że będzie to Wrex :P), i mam nadzieję, że przede mną jeszcze wieeele godzin tego jakże przyjemnego gameplayu. Poza tym wg mnie świetnie jest wymyślone skanowanie planet w poszukiwaniu minerałów. Bardzo fajne i przyjemne zajęcie, naprawdę dobre rozwiązanie. Już sobie postanowiłem, że kiedyś(pewnie dopiero po ukończeniu trójki) przejdę dwójkę jeszcze raz, tym razem nie będę importował postaci, bo chę od początku do końca być konkretnym skur...czybykiem :). W 1 i 2 gram całkowicie pokojowo i prawie zawsze używam tych "dobrych " opcjii dialogowych itd. No chyba że dana postać mnie naprawdę irytuje(np. Jack).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Irytująca to możę być Ashley, czy jak jej tam, chwała Bioware, że dali możliwośc własnoręcznego jej zabicia w pewnym momencie rozgrywki, +10 do propsów u mnie dostali jak to odkryłem, a jak pierwszy raz przechodziłem grę to nawet nie wiedziałem, że taka opcja jest ;p

  • Upvote 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sttark

No nie wiem, może w dalszej części rozgrywki się do niej przekonam, jednak po tym pierwszym spotkaniu jakoś nie przypadła mi do gustu.

A poza tym, napisałem wcześniej, że przy kolejnym przejściu ME2 będę grał złym Shepardem. Chyba jednak zmienię plany, bo ciraz bardziej mnie do tego ciągnie. Będę tak grał całą trójkę. Dwójkę zacząłem dobrym i tak skończę, jednak później... ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

niedawno postanowiłem pierwszy raz zagrać w Mass Effect. Puki co gra bardzo mi się podoba i tylko jedna rzecz mnie zastanawia. W skład mojej drużyny wchodzą Ashley i Kaidan , gdy kończy się walka mojemu Shepardowi i Ashley energia automatycznie się odnowia po jakimś czasie natomiast Kaidana muszę leczyć dlaczego tak się dzieje? Rozwijam mu pierwszą pomoc ale to nic nie zmienia

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...