Skocz do zawartości
Pzkw VIb

UFO, zjawiska paranormalne, sny

Polecane posty

Odnosnie filmiku obiego:

Jezeli bylby to statek "obych" to juz jest to niemozliwe, bo w podrozach miedzy galaktycznych raczej nie stosuje sie silnikow odrzutowych... (przynajmniej zadne nagranie ufo nie pokazuje by mialy one taki naped)

Ale moze to byc takze samolot testowy choc raczej nie lecialby sobie nad miastem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnosnie filmiku obiego:

Jezeli bylby to statek "obych" to juz jest to niemozliwe, bo w podrozach miedzy galaktycznych raczej nie stosuje sie silnikow odrzutowych... (przynajmniej zadne nagranie ufo nie pokazuje by mialy one taki naped)

Ale moze to byc takze samolot testowy choc raczej nie lecialby sobie nad miastem.

Do podróży międzygalatkycznych to i owszem nie stosuje sie, ale widziałeś żeby to cuś startowało akurat do innej galaktyki?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odnosnie filmiku obiego:

Jezeli bylby to statek "obych" to juz jest to niemozliwe, bo w podrozach miedzy galaktycznych raczej nie stosuje sie silnikow odrzutowych... (przynajmniej zadne nagranie ufo nie pokazuje by mialy one taki naped)

Ale moze to byc takze samolot testowy choc raczej nie lecialby sobie nad miastem.

Do podróży międzygalatkycznych to i owszem nie stosuje sie, ale widziałeś żeby to cuś startowało akurat do innej galaktyki?

Zalozylem, ze jezeli mialby to byc pojazd obcych to byloby to niemozliwe (chyba), natomiast jesli chodzi o inne mozliwosci to tak jak powiedzial wykrzyknik: odrzut potrzebny do uniesienia tkaiego statku jest tka duzy, ze w promienu co najmniej 10 metrow lataly by rozne rzeczy (wystrczy popatrzec na startujacego harriera)

a te tutaj po prostu "plyna", silnika sa bardzo ciche, wiec w gre wchodzilaby technologia bardzo zaawansowana...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wcześniej nikt nie zwrócił na mój post uwagi, poza tym sam nie byłem do końca pewny, czy UFO z Haiti było prawdziwe.

Teraz możemy mieć pewność, że nie było:

http://www.abovetopsecret.com/forum/thread296021/pg1

Dla tych, co nie znają angielskiego:

Palmy na filmie wyglądają tak samo jak modele z programu graficznego "Vue6".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Faktycznie. Trudno uwierzyć w autentyczność filmu - Szczególnie te palmy... Wprawdzie możłiwe jest żeby tak się ułożyły ale nie aż tyle! Gdyby nie to, że żyjemy w czasach gdzie każdy film da się sfabrykować, to byłbym w stanie w to uwieżyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W końcu szympansy (w tym przypadku karłowaty) są bardzo blisko z nami spokrewnione. Więc czemu by nie miały pomóc odlecieć niepotrzebnemu im ptakowi? Pewnie ich tak irytował, że aż go podrzucały z drzewa ;F

Ale tak mna serio - jedna jaskółka wiosny nie czyni

Albo:

Wyjątek potwierdza regułę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W drodze ożywienia tego tematu znalazłem b. strrraszny artykuł, którego przypadek klasyfikuje się między duchami, a kryptozoologią. Przeczytałem go w nocy i żałowałem ;)

W jednym z pokoi czteropiętrowego, wysokiej klasy budynku na Mayfair w Londynie działy się rzeczy nieprawdopodobne. COŚ zamieszkiwało w pokoju na drugim piętrze domu numer 50 przy Berkeley Square.

Dom ten powstał w latach 40 - tych XVIII wieku i mieszkał w nim kiedyś sam George Canning, minister spraw zagranicznych, a potem premier Wielkiej Brytanii. Co mieszkało i co działo się w pięćdziesiątce, tak naprawdę, nikt nie wie - dziś, kiedy budynek ten przenumerowany został na 25 i kiedy mieści się w nim antykwariat braci Maggs, mówi się, że już nic, co uznać możnaby za niesamowite, nie zdarza się. 50 na Berkeley Square może się pochwalić wieloma przerażającymi, niewytłumaczalnymi wydarzeniami - od odgłosów o niezidentyfikowanym pochodzeniu do tajemniczych zgonów służby, mieszkańców oraz gości. Choć wiele mówiono o tej sprawie i przechodząc z ust do ust nierzadko zmieniała ona swą formę, to zawsze niezmienny pozostawał rdzeń; coś działo się w 50 i z tego też powodu przez bardzo długi okres czasu, pomimo swej atrakcyjnej lokalizacji dom pozostawał opuszczony. Nikt dokładnie nie wie, snuje się jedynie przypuszczenia co do TEGO, bowiem niewielu, którzy spotkali się z tym stworzeniem przeżyło, a ci, którym udało się to, popadali zwykle w szaleństwo. Relacje różnią się, jednakże wszyscy są pewni, iż dom numer 50 przy Berkeley Square był miejscem nawiedzonym, a ów pokój zyskał reputację przeklętego, w którym nikt nie spędziłby, a nawet nie ważyłby się spędzić nocy.

Nie wiadomo, kiedy miało miejsce pierwsze, potwierdzone spotkanie z TYM i jak już wspomniałem nikt tak naprawdę nie był pewien i nie jest pewien nawet dziś, czym TO jest. Istniało wiele wersji opisujących wygląd i naturę stworzenia, a także tego, jakim sposobem znalazło się pod 50. Czasami opisywano istotę jako bezkształtną, oślizgłą, emitującą dziwne, niemiłe dla uszu dźwięki poruszając się. Co najmniej jeden świadek wspomina, iż stworzenie miało macki niczym ośmiornica i poruszało się zostawiając za sobą ślad. Mówi się też o bezkształtnym, nieokreślonym, jakby bezdennym bycie zdającym się być kłębowiskiem cieni. Inni zaś mówią o zjawie o straszliwej, białej jak gips twarzy i rozwartych ustach. Widywano również inne zjawy jak duch dziewczyny czy małej dziewczynki, a niektórzy uważają, że twarze wyzierające z okien domu numer 50 to nikt inny, jak błądzące duchy ofiar TEGO.

Nie przypuszcza się, jakoby duch George'a Canninga nawiedzał dom, gdyż zmarł on w Chiswick. Nie wiadomo w ogóle, czy coś, co niewątpliwie nawiedzało ów dom nazwać można duchem, czy był to raczej żywy organizm. Czy w ogóle, dom ten nie miał przypadkiem kilku różnych lokatorów? A może, jak wielu podejrzewa, za powstaniem CZEGOŚ kryją się ludzie, lokatorzy domu numer 50. Nikt nie mógł tam spokojnie spędzić nocy. Straszne odgłosy, głuche uderzenia, wyzierające z okien twarze, światła i poruszające się meble przyciągały do Berkeley Square uwagę zwykłych ludzi, a także tych zainteresowanych opowieściami o duchach. Niektórzy widywali tam zjawę młodej dziewczyny, a łączono ją z historią tragicznej śmierci młodej kobiety, która wypadła przez okno starając się uciec chuciom swego lubieżnego wuja. Inni wspominali o łkającym widmie małej dziewczynki, którą w jednym z górnych pokoi tego domu pozbawiła życia zła służąca. Podejrzewa się, że za śmierć obu z nich odpowiedzialne może być COŚ, obok którego w jednym domu mieszkają niespokojne duchy ofiar zamordowanych znienacka i w okrutny sposób.

W latach 40 - tych wieku XIX, dwudziestoletni awanturnik z Berkshire, Sir Robert Warboys usłyszał w tawernie w Holborn plotki o tym, co ma miejsce w domu na Berkeley Square, który należał wówczas do pana Bensona. Słysząc wieści o przerażającej zjawie, stwierdził, iż to jedynie zabobon i sam zaoferował, że spędzić mógłby noc w nawiedzonym pokoju. Kompani Sir Roberta nie zgodzili się z nim w kwestii istnienia zjawy, przekonując go by, jeśli taka jego wola, nocował w pokoju na drugim piętrze. Sir Robert w uniesieniu wzniósł swój kielich i rzekł ponoć: „Całym sercem akceptuję wasze niedorzeczne, głupawe wyzwanie”.

Warboys odwiedził Berkeley Square, pomówił z gospodarzem i poprosił o pozwolenie na spędzenie nocy w nawiedzonym miejscu. Ten nie zgodził się początkowo, starając się odwieść go od tego pomysłu, Sir Warboys jednakże nalegał. Pan Benson, wreszcie przystał na to, jednakże pod dwoma warunkami. Pierwszy z nich był taki, że gdyby śmiałek ujrzał coś nieziemskiego, to natychmiast pociągnie za sznur dwa razy i będzie to wówczas znak, iż potrzebuje wsparcia. A po drugie, będzie on uzbrojony w pistolet. Na dole schodów czekać mieli również jego kompani.

Choć uważał warunki te za absurdalne i bezpodstawne, zgodził się na nie, chcąc pana Bensona mieć z głowy. Ten wręczył mu wkrótce potem pistolet oraz zegar wskazujący blisko kwadrans po 23, po czym wyszedł zostawiając go samego w niesławnym pokoju na drugim piętrze w domu numer 50 przy Berkeley Square w Londynie.

Pokój był dobrze urządzony - ponoć dwa łóżka i fotel. Sir Robert, w pokoju oświetlonym światłem świecy czekał, aż pojawi się TO. Trzy kwadranse potem, około północy, właściciel domu zbudzony został przez dzwonek, za którego sznurek Warboys szarpał wściekle. Po domu rozeszło się echo strzału z pistoletu. Wkrótce na górze znalazł się pan Benson, a za nim kompani Sir Roberta. Leżał on na łóżku, z głową zwisającą tuż przy ziemi; był martwy, na podłodze, obok jego prawej ręki leżał pistolet. Naprzeciwko była dziura w ścianie, Warboys strzelał, co było znakiem, że TO pojawiło się. Jego martwe oczy były wywrócone, zaś usta zaciśnięte i wykrzywione w grymasie; nie wiadomo z jakiej przyczyny zmarł, jednakże wszystko wskazuje, iż z przerażenia. Wkrótce okryto prześcieradłem martwe ciało młodego mężczyzny, który umarł tak jak inni, którzy widoku tego co zobaczyli nie mogli znieść.

W grudniu roku 1843 dwóch żeglarzy z H.M.S. PENELOPE, Robert Martin i Edward Blunden, którzy wracali z rejsu do Indii Zachodnich, będąc w drodze do domu, do Portsmouht, nie mając pieniędzy na zakwaterowanie, postanowili poszukać noclegu. Szukając miejsca do nocnego spoczynku, stanęli wkrótce przed opuszczonym domem numer 50 na Berkeley Square, do wnętrza którego weszli przez wyłamane okienko. Obchodząc ze świeczką dolne piętra, które znaleźli w gruzach postanowili usadowić wyżej, osiadając, pech chciał w niesławnym pokoju. Weszli. Robert Martin otwarł okno. Blunden czuł się jednak nieswojo i chciał już opuścić to miejsce, kiedy ten drugi pohamował go, uświadamiając, iż nie mają przecież pieniędzy na inne zakwaterowanie. By czuć się lepiej wkrótce, z kawałków drewna jakie znaleźli, a także z resztek mebli rozpalili ogień, którego płomień chwilowo rozproszył niepokój Blundena. Martin szybko zasnął, Edward jednak czuwał.

Blunden ocknął się wkrótce, wyraźnie słysząc jakieś dźwięki. Zbudziwszy Martina rzekł: „Słuchaj”. Słychać było odgłosy stąpania po schodach; coś wlokło się po nich i zdawało się, że jest coraz bliżej i bliżej; kroki brzmiały tak, jakby po schodach szło zwierzę z pazurami. Drzwi z piskiem otworzyły się, oni znieruchomieli ze strachu. Coś przestąpiło próg, coś bezkształtnego, przypominającego splot cieni, co zaczęło na ich oczach stawać się coraz większe. Trzęsący się Blunden szukał po omacku broni, którą Martin podparł był okno, by nie zamknęło się. Ich lęk stał się jeszcze większy, gdy znienacka, jakby znikąd u stworzenia pojawiły się dwa odnóża, wyrostki nie przypominające jednak ani rąk ani nóg a, jak mówił Martin coś jakby ptasie szpony. Istota przez chwilę stała w bezruchu, by potem powoli ruszyć w stronę Blundena. Ten krzyczał. COŚ obwinęło swe szpony wokół szyi marynarza, starając się go udusić. Martin, łapiąc okazję, nie wiedząc potem jak, uciekł z przeklętego domu i, biegnąc przez ulice, rozpaczliwie wołał o pomoc. Niedługo potem, na Picadilly wpadł na będącego na nocnym patrolu funkcjonariusza policji. Wkrótce potem policjant, początkowo odnoszący się chłodno do rewelacji żeglarza, od którego czuć nieco było alkoholem, był już na Berkeley Square. Słyszano krzyki wydobywające się z domu nr 50, dźwięki łamanego drewna i tłuczonego szkła. Blundena odnaleziono wkrótce, ze złamanym karkiem i jak twierdzą niektórzy nabitego na żelazne ogrodzenie. Jego twarz była zmasakrowana, oczy zamarły mu w przerażeniu.

W 1872 roku Lord Lyttleton, który doświadczył w ciągu swego życia niejednego spotkania z duchami i innych zdarzeń rodem nie z tego świata, spędził samotnie noc w owym pokoju uzbrojony w dwa pistolety. Miał prócz zwyczajnych naboi również srebrne monety, które chronić miały go przed złymi duchami. Lord Lyttleton twierdzi, iż przerażające stworzenie, o najmakabryczniejszej postaci, jaką kiedykolwiek widział, pojawiło się i zaatakowało go. Zdążył przezwyciężyć swój strach i wystrzelił srebrną monetę w kierunku istoty, która ponoć wtedy padła, a następnie wyparowała. Nie był w stanie powiedzieć co widział, jednakże twierdził, iż bezsprzecznie było to coś najbardziej przerażającego i paskudnego co widział kiedykolwiek.

Słychać również głosy, że pojawienie się ducha może wiązać się z kilkoma niezwykłymi lokatorami, jacy ongiś żyli tutaj. Gdzieś w tym okresie w pan Myers, ekscentryk, porzucony przez narzeczoną, zamieszkiwał dom i nocami przemierzał go ze świeczką w dłoni. Tak mogła zrodzić się legenda, jednakże kobieta, która mieszkała tam po nim, została znaleziona sparaliżowana na schodach - coś spowodowało, iż pod wpływem strachu postradała zmysły.

Inni twierdzą, iż w domu więziony był szaleniec, który odpowiedzialny może być za doniesienia o bladej postaci: „Dom ten, jak mówi się, zyskał swą reputację pod koniec XVIII wieku, kiedy niejaki pan Dupre z Wilton Park, uwięził swego szalonego brata w pokoju na końcu schodów, który potem zyskał sławę nawiedzonego. Ów szalony człowiek był ponoć tak niebezpieczny i agresywny, iż musiał być karmiony przez specjalny otwór w drzwiach. Jego jęki i płacze były często słyszane w tym czasie w okolicznych domach i uważa się, iż ten mężczyzna, o białej twarzy i otwartych ustach stał się przerażającym duchem domu.”

Nie istnieje wiele pewnych i potwierdzonych informacji na temat TEGO z Berkeley Square; zebrania i udokumentowania przypadku podjął się w 1920 roku badacz Harry Price. Przejrzał periodyki i gazety od połowy wieku XVIII, by zebrać jak największą ilość wieści o Berkeley Square. Odkrył w ten sposób, że w ostatniej dekadzie wieku XVIII jedno z mieszkań domu 50 było siedzibą gangu fałszerzy. Spekulował więc, że wymyślili oni ducha, aby ukryć prawdę o tym, co naprawdę działo się za drzwiami.

Gdy odgłosy pracującej prasy drukarskiej starano się przypisać duchowi, powoli mogła rodzić się legenda, jednakże nie wyjaśniało to w pełni tajemnicy Berkeley Square, gdyż tajemnicze odgłosy słyszane były jeszcze w długi czas potem jak gang ów został rozbity, a jego członkowie osadzeni w więzieniu. W 1840, jak odkrył Price, sąsiedzi numeru 50 słyszeli wiele różnych dźwięków o nieustalonym pochodzeniu. Kroki na schodach, brzęk metalowych przedmiotów ciągniętych po podłodze, pukania, brzęczenie dzwonków i odgłosy stąpania słyszane były przez wielu ludzi i wielu zastanawiało się skąd one dochodzą. Jeden z odważniejszych sąsiadów, którego irytowały i intrygowały owe hałasy, wszedł tam nocą w czasie, gdy rozpoczynała się kolejna „symfonia”. Nie znalazł jednak nikogo ani niczego.

W „Notes and Queries”, magazynie wydawanym w latach 70 - tych wieku XIX, W.E. Howlett pisze: „Tajemnica Berkeley Square wciąż pozostaje tajemnicą. Historia o nawiedzonym domu w Mayfair może być podsumowana w kilku słowach: dom ów zawiera co najmniej jedno pomieszczenie, w którym atmosfera jest nienaturalna, szkodliwa tak dla umysłu jak i dla ciała. Pewna dziewczyna widziała, słyszała i czuła coś, w wyniku czego dostała pomieszania zmysłów nie odzyskawszy nigdy normalności, by móc powiedzieć jak to się stało i dlaczego. Pewien gentleman, nie wierzący w duchy, odważył się nocować w 50 i został znaleziony martwy po szaleńczym szarpaniu za sznurek dzwonka. Plotki mówią o innych przypadkach tego rodzaju kończących się śmiercią lub szaleństwem, które są efektem spania lub chociaż starania się zaśnięcia w tamtym pokoju. (...) Dom jest niezamieszkały, doglądany przez starszego człowieka i jego żonę, którzy są jak jego stróże, lecz oni nawet nie mają dostępu do owego pokoju. Trzymany jest on w zamknięciu, a klucz do niego znajduje się w rękach tajemniczej, i jak zdaje się, bezimiennej osoby, która przyjeżdża tam co sześć miesięcy i przez godziny urzęduje w nim, starszą parę zamykając w piwnicy”. Price, dla którego zaskoczeniem było to, iż dom jest opuszczony pomimo bardzo dogodnej lokalizacji, nie mogąc jednoznacznie orzec do czego właściwie tam dochodzi i czy za jego opinię w rzeczywistości odpowiedzialne są plotki czy budząca przerażenie istota, którą obwinia się o śmierć tylu ludzi, orzekł, że za wszystkim stoi zapewne poltergeist, który manifestował się w pokoju na drugim piętrze w domu numer 50.

Historie o nawiedzonym domu ciągle krążyły i krążą w Mayfair jeszcze dziś. Mówi się, iż późną nocą, z górnych okien pod pięćdziesiątką wyzierają jakieś twarze. W styczniu 1937 roku pani Mary Balfour wprowadziła się do mieszkania na Charles Street, z którego roztaczał się widok na dom nr 50. Pewnej nocy jej służąca zawołała ją do kuchni, aby mogła zobaczyć co dzieje się w przeklętym domu. W jednym z okien stał ponoć ponury mężczyzna o popielatej twarzy, ubrany niemodnie, w siwy płaszcz i bryczesy. Kobiety myślały, iż to zapewne któryś z uczestników kostiumowego przyjęcia, jednakże potem, ku swemu przerażeniu dowiedziały się od kogoś, iż widziały na własne oczy jednego z upiorów spod 50. Dom wtedy był nadal niezamieszkały, a robotnicy remontujący go, jakieś dwa miesiące przed obserwacją pani Balfour widzieli w nim ducha małej dziewczynki. 50, teraz przenumerowany na 25 jest teraz antykwariatem Braci Maggs a personel mówi, iż nie zdarzają się już żadne nawiedzenie. Przez kilka dekad, w ciągu których korzystają z budynku nic ponadnaturalnego nie zostało przez nich dostrzeżone. Nikt też nie umie wyjaśnić dlaczego po okresie tak długiej i intensywnej aktywności manifestacje ponadnaturalnej siły, lub jakby nie było CZEGOŚ ustały.

Londyn pod tym względem jest niezwykły, wśród tłumów ludzi, w największym z miast Europy jest jeszcze miejsce dla innych, bardziej nieziemskich stworzeń, wystarczy choćby wspomnieć o CZYMŚ lub o Spring Heeled Jacku. Nikt nie wie, co tak naprawdę zamieszkiwało pokój na drugim piętrze, tajemnicę tę wiele osób zabrało ze sobą do grobu. Przypuszczano, że tajemnicza istota, która gnieździła się w tym domu obok duchów swych ofiar, przywędrowała na Berkeley Square kanałami z morza i nie dawała spokoju żadnemu z mieszkańców do czasu, aż zdechła. A kto wie, jeśli ci, którzy tak twierdzą mają rację, to być może, gdzieś pod Londynem żyją jeszcze potomkowie CZEGOŚ. Wszystko co tutaj jest napisane to zapewne niewielki fragment opowieści o Czymś z Berkeley Square... i znów nie wiadomo nic, ale to może i lepiej, bo czymże byłoby życie bez tajemnic.

Źródło: Serwis NPN

Co o tym myślicie? Dla mnie to trochę... Niepokojące, ciekawe czy naprawdę coś tam było.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aye, pewnie sobie przypłynęła wpław z Ameryki Środkowej i zmęczona, nie mogąc znaleść noclegu ( każdy ją przeganiał z widłami lub strzelał ze starej flinty, nie wiadomo czemu), zaszyła się w jakimś wolnym domku na drugim piętrze.

Ale niestety jacyś wścibcy ludzie najeżdżali na jej małą stancję, więc musiała ich "wypraszać" ;)

Wątpię. Opisy do niej nie pasują, a ludzi by nie zaatakowała. Raczej biegałaby po płotach za kotami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyżby czupakabra?;)

Jaaasne... Zaś za deszcze ropuch odpowiedzialna jest wielka stopa. A znaki w zbożu wykonuje Nessie.

Kozaczek, mógłbyś podrzucić stronę? Ja o tym zjawisku znalazłem tylko dwie wzmianki.

Paranormalne.pl]

DEMON ELEKTRYCZNY Z BERKELEY SQUARE- W początkach lat 50-tych dziewiętnastego wieku w domu należącym niegdyś do premiera Wielkiej Brytanii zaczął pojawiać się tajemniczy duch zwany elektrycznym. Rozlegały się niesamowite głosy, tłukły się szyby w oknach i drobne przedmioty wprawiały się ni stąd ni zowąd w ruch. Dom przy Berkeley Square 50 był przez wiele lat jedną z najciekawszych atrakcji turystycznych Londynu.

I jeszcze tu: Portal ktyptozoologiczny. Ale to już paranoja.

Mi rzecz, aczkolwiek bardzo ciekawa, wygląda na typową urban legend. Jak było wspomniane w tym artykule, Wielka Brytania to kopalnia takich mitów, jak czarne psy czy wspomniany Skaczący Jack. Ten ostatni zwłaszcza mnie kiedyś interesował. Ale to również zjawisko po macoszemu potraktowane przez polskie portale paranormalne. Może ktoś coś ma na ten temat?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ech... osobiście nie lubię tego typu artykułów. Ktoś napiszę kobyłę, niemal opowiadanie, z której wynika tylko tyle, że jest sobie takie coś, nikt nie wie jak wygląda, nikt nie wie skąd pochodzi, nikt nie wie dlaczego zabija. Fajnie. Wynudzić się można na śmierć, czytając takie rewelacje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

wynika tylko tyle, że jest sobie takie coś, nikt nie wie jak wygląda, nikt nie wie skąd pochodzi, nikt nie wie dlaczego zabija.

Czyli ogólnie rzecz biorąc tajemnica, niewiadoma, coś nieudokumentowanego. Inaczej mówiąc sprawa paranormalna?

Inna sprawa, że Kozaczek mógł jedynie wkleić linka do tego artykułu, wtedy różnym leniuszkom, którzy nie lubią jak jest za dużo literków, byłoby łatwiej go pominąć, nie zmęczyć się i nie wynudzić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli ogólnie rzecz biorąc tajemnica, niewiadoma, coś nieudokumentowanego. Inaczej mówiąc sprawa paranormalna?

Naprawdę nie musisz mi tego mówić. Ja do różnych niewyjaśnionych zjawisk podchodzę ostrożnie. Przede wszystkim lubię artykuły ze zdjęciami i/lub filmikami. I to nie dla tego, że natłok liter przyprawia mnie o zawroty głowy. Taką historię to i ja mogę sobie wymyślić (co innego tak rozlegle ją opisać, z tym miałbym nie lada kłopot), dlatego wolę jak treść tekstu pokrywa się z tym co mogę zobaczyć w filmie czy na zdjęciu. Oczywiście niemożliwym jest uchwycenie wszystkich zjawisk paranormalnych jakie mają miejsce, więc często po prostu trzeba wierzyć autorowi na słowo. Ja mam z tym problemy, zwłaszcza z tekstami tego typu, czyli jakieś niby duchy, niby potwory.

Bardziej interesują mnie anomalie czasowe, grawitacyjne, dziwne zjawiska świetlne, czyli sprawy bardziej 'naukowe'. Choć kryptozoologia to też nauka, wolę teksty o czymś bardziej, powiedzmy normalnym,od oślizgłego stwora z mackami.

Inna sprawa, że Kozaczek mógł jedynie wkleić linka do tego artykułu, wtedy różnym leniuszkom, którzy nie lubią jak jest za dużo literków, byłoby łatwiej go pominąć, nie zmęczyć się i nie wynudzić.

Jak już wspomniałem nie interesują mnie historie o duchach i potworach, bo tyle już tego napisano, że praktycznie ciężko znaleźć coś bardziej oryginalnego od nawiedzonego domu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdyby dinozaury nie wyginęły... Hm... nawet gdyby wyginęły a mimo to zdążyły wytworzyć cywilizacje to nie byli byśmy tego dziś w stanie stwierdzić.

Ależ oni STWORZYLI cywilizację, a potem opuścili Ziemię na miliony lat, czasem wracając, by sprawdzać, co to się porobiło ;).

A tak na poważnie, to jest coś, co zwie się hipotezą lacertoida.

Popatrzmy, jak hipotetyczny dinozauroid odpowiadałby relacjom osób mających styczność z Obcymi.

Niektórzy twierdzą, że opisywani w relacjach Obcy mogłyby być genetycznymi potomkami gadów. Nie posiadałby ani małżowin usznych, ani sutek (bo są to cechy właściwe ssakom), ani za przeproszeniem, zewnętrznie widocznych narządów płciowych (kloaka).

Wątpliwości mogłyby budzić zęby ( a właściwie ich brak), ale pewne późniejsze formy celurozaurów charakteryzowały się zanikiem zębów na rzecz rogowej szczęki), więc i to jest niewykluczone.

Może mały szary człowieczek nie przypomina poczciwego T-rexa, ale pamiętajmy, że mamy do czynienia z milionami lat ewolucji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A skoro już przy UFO jesteśmy to słyszał ktoś o projekcie "Cheops"

http://www.projekt-cheops.com/start/

Przekazy channelingowe :

http://www.projekt-cheops.com/sesje/

Do ziemi zbliża się planeta X źli obcy z innej gęstości chcą nas zniszczyć tylko Polacy mogą pokrzyżować ich niecne plany nadzieja w korytarzach pod piramidą cheopsa niestety by się do nich dostać potrzeba dużo pieniędzy no ale czego się nie robi dla ratowania świata...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przekazy channelingowe

Jeśli chodzi o channeling, to automatycznie kojarzy mi się to hasło z osobą ks. Sedlaka ("Homo Electronicus"), autora fotonowej teorii świadomości. Dlaczego z nim? Bowiem mimo opublikowania za życia ok. 170 prac, rzekomo pozstaje "aktywny" po śmierci i "dyktuje" listy Stamtąd.

Osobiście jestem sceptyczny wobec tego typu objawień, podobnie jak nie wierzę w życie pozagrobowe.

Bardziej bym się skłaniał ku tezie, że wszystko co robimy na tej ziemi jest w jakiś sposób zapisywane, a informacja nie może zginąć (jest to jedno z podstawowych praw fizyki kwantowej). Ciekawy na przykład jest pogląd głoszony przez filozofa Williama Jamesa, który mówi, że mózg jako taki jest tylko odbiornikiem i przekaźnikiem treści generowanych poza nim, swoistego pola świadomości. Natomiast wszelkie usterki tego organu (urazy, choroby, np. Alzheimer), podobnie jak usterka np. radia powodują utrudnienia we właściwym odbiorze sygnałów. I tak samo wyłącznie mózgu powoduje zanik odbioru i śmierć, ale to co wygenerował rozchodzi się cały czas falami i nie ginie.

Koncepcja ta może tłumaczyć takie zjawiska jak channeling, kontakty spirytystyczne czy reinkarnacja, a nawet nieszczęsny chronowizor o. Ernettiego bez odwoływania się do rzekomej osobowej Istoty Wyższej i zaświatów z piekłem niebem i czyśćcem.

Uważam, że istotą pierwotną wobec wszystkiego jest Informacja.

Co więcej "Sedlak" (wziąłem w cudzysłów, bo to przekaz "stamtąd") twierdzi, że ewolucja kształtuje nas w tym kierunku, byśmy mogli jak najwięcej i w jak najpełniejszej formie ją odbierać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hymmm koncepcja mózgu jako "odbiornika" też znajduje podparcie w nauce. Nie bez kozery w ostatnich latach w automatyce tak popularne jest zagadnienie sieci neuronowej. Mózg można uznać za pewien obiekt automatyczny o pewnej charakterystyce, z kilkoma wejściami i wieloma różnymi wyjściami. Niektóre z jego modułów mają tylko wyjścia (to też się w teorii sterowania zdaża i nazywamy to układem niesterowalnym, w przypadku mózgu układ niesterowalny steruje sercem). Każdy człowiek na rózne wymuszenia reaguje inaczej, lecz jego reakcja na ten sam impuls z biegiem czasu i doświadczenia może ulegać zmianie. Problem w tym, że nikt żadnego pola świadomości nie udowodnił (poza być może Reichem).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że nikt żadnego pola świadomości nie udowodnił (poza być może Reichem).

A żyjący obecnie Rupert Sheldrake i jego teoria ziemskiego pola morfogenetycznego, obejmującego wszystkie żywe istoty

(e... Moc? darkside043da6.gif)?

W swojej książce "Siedem eksperymentów, które mogą zmienić świat" Rupert namawia każdego czytelnika do przeprowadzenia kilku serii prostych prób, mogących potwierdzić istnienie "szóstego zmysłu".

Nie chodzi o jakieś hochsztaplerstwo w postaci zginania łyżeczek siłą woli, ale o proste eksperymenty związane np. z tym, czy jesteśmy w stanie wyczuć, że ktoś na nas patrzy lub o nas myśli.

Nie zapominajmy, że wszystko ma jeszcze podparcie w teorii nieświadomości zbiorowej Junga. Te różne teorie moim zdaniem sobie nie przeczą, raczej się uzupełniają.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.



  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Utwórz nowe...