Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Cardinal

Forumowicze o Sobie VI

Polecane posty

Ja może ciekawy artykulik wrzucę odnośnie dyskusji:

Wobec mniejszej w tym roku liczby kandydatów i przyjęcia na 1. rok studiów na Wydziale AEiI także osób o stosunkowo niskich wynikach uzyskanych na maturze (np. dla kierunku EiT minimum to 41 punktów kwalifikacyjnych, w ubiegłym roku minimum wynosiło 52 punkty) zaproponowałem we wrześniu organizację dobrowolnych i darmowych

zajęć z matematyki.

Źródło: http://www.aei.polsl.pl/content/view/469/27/.

I teraz pytanie czy:

- młodzież faktycznie z roku na rok jest coraz mniej mądra

- uczelnia / wydział w jakiś sposób odstrasza ludzi

Cóż, chyba byłbym gotów uwierzyć w oba stwierdzena jednocześnie (ale może bez szczegółów, wiecie "slubuję bronić dobrego imienia..." itd) :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem rzecz lezy w tym ze ludzie boja sie studiowac na politechnice. Wystarczy spojrzec na progi jest moze 5-6 kierunkow na ktore sie stosunkowo nioelatwo dostac, na wiekszosc z pozostalych biora bez jakichkolwiek progow. Dochodzi do sytuacji gdzie ludzie nawet bez zdanej matury z matmy podejmuja studia co dla mnie jest juz komiczne, ich szanse na utrzymanie sie sa raczej znikome. Wydaje mi sie ze panuje taka obiegowa opinia ze na politechnike nie warto isc bo uniwerstyety lepsze (o tym sie mowi glosno) i ludzie nie bardzo sa przekonani ze dadza sobie rade przy wiekszej ilosci maty i fizy (o tym juz mniej glosno mowia). W kazdym razie jakby nie patrzec to chyba wlasnie po studiach technicznych ma sie najlepsze perspektywy zawodowe czy to w kraju czy na zachodzie

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakieś dowody na to? ;] Łatwo jest wysnuwać takie twierdzenia, gdy samemu już się należy do 'starszych klas'.

Oj, tam :P Moim dowodem jest to, co mi moi byli nauczyciele mówili - że my byliśmy ostatnimi "mądrymi" w zalewającej szkołę fali głupoli. Chociaż to może efekt tego, że w mojej byłej szkółce było wszystko na kupie - zawodówki, kilka klas liceum profilowanego i technikum.

Należysz do ostatnich mądrych a w zainteresowaniach wpisałeś m. in. "unikanie nauki". Rozumiem, że "twoje pokolenie" ma mądrość w genach ;p.

Moim zdaniem rzecz lezy w tym ze ludzie boja sie studiowac na politechnice. Wystarczy spojrzec na progi jest moze 5-6 kierunkow na ktore sie stosunkowo nioelatwo dostac, na wiekszosc z pozostalych biora bez jakichkolwiek progow. Dochodzi do sytuacji gdzie ludzie nawet bez zdanej matury z matmy podejmuja studia co dla mnie jest juz komiczne, ich szanse na utrzymanie sie sa raczej znikome. Wydaje mi sie ze panuje taka obiegowa opinia ze na politechnike nie warto isc bo uniwerstyety lepsze (o tym sie mowi glosno) i ludzie nie bardzo sa przekonani ze dadza sobie rade przy wiekszej ilosci maty i fizy (o tym juz mniej glosno mowia). W kazdym razie jakby nie patrzec to chyba wlasnie po studiach technicznych ma sie najlepsze perspektywy zawodowe czy to w kraju czy na zachodzie

Z tego co mi wiadomo to panuje obiegowa opinia, że na politechnikę i w ogóle na studia dzienne strasznie trudno się dostać (?). Wiele takich opinii słyszałem. Ludzie tak po prostu gadają nie wiedząc w ogóle jaka jest rzeczywistość.

No, oczywiście, jeśli olewało się szkołę cały czas... i maturę przeszło się tylko fartem to nie ma co mówić o jakichś porządnych uczelniach.

I druga kwestia: może rzeczywiście ludzie nie tyle boją się tego, że się nie dostaną, co tego, że się nie utrzymają? Przykład: ja jestem na wydziale elektroniki, kierunek informatyka na politechnice warszawskiej. Kiedyś jak kumpel się o tym dowiedział to zrobił tylko wielkie oczy i stwierdził za chwilę "człowieku, nie od tego są studia... uczyć się będziesz musiał...". Tja.

Co do "uniwersytety lepsze" - na pewno, jeśli chcesz wybrać kierunek nietechniczny, bo na politechnice nie ma np. kierunku teologia czy filologia angielska :P. W przypadku kierunków technicznych sądzę, że nawet więcej nauki jest na uniwersytecie bo na politechnice otrzymywałbyś chyba więcej wiedzy praktycznej niż teorii...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Należysz do ostatnich mądrych a w zainteresowaniach wpisałeś m. in. "unikanie nauki". Rozumiem, że "twoje pokolenie" ma mądrość w genach ;p.

Detale ;P Może trochę przesadziłem z tą "mądrością". Chodi bardziej o elementarne poczucie obowiązku i w bycie w miarę kulturalnym. I powiem, że ten mój pogląd dotyczy tylko mjej "starej" szkoły, bo na forum mogę znaleźć jedynie zaprzerczenia mojej teorii :D (wyjątki potwierdzające regułę? :P )

Zresztą można unikać nauki i wychodzić na swoje :)

Kupel co studiuje na Poli pokazał mi kiedyś swoje notatki. Oko mi zbieleło od tych wszystkich wzorów i znaczków :)

druga kwestia: może rzeczywiście ludzie nie tyle boją się tego, że się nie dostaną, co tego, że się nie utrzymają?

Inna sprawa, że na politechniki robią wiekszy nabór, a potem przesiew. Jeżeli dostaniesz się na Uniwersytet, to już dużo łatwiej jest się utrzymać (przynajmniej takie chodzą słuchy o łódzkich uczelniach)

Co do "uniwersytety lepsze" - na pewno, jeśli chcesz wybrać kierunek nietechniczny

To jest właśnie sedno sprawy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja może ciekawy artykulik wrzucę odnośnie dyskusji:
Wobec mniejszej w tym roku liczby kandydatów i przyjęcia na 1. rok studiów na Wydziale AEiI także osób o stosunkowo niskich wynikach uzyskanych na maturze (np. dla kierunku EiT minimum to 41 punktów kwalifikacyjnych, w ubiegłym roku minimum wynosiło 52 punkty) zaproponowałem we wrześniu organizację dobrowolnych i darmowych

zajęć z matematyki.

Źródło: http://www.aei.polsl.pl/content/view/469/27/.

I teraz pytanie czy:

- młodzież faktycznie z roku na rok jest coraz mniej mądra

- uczelnia / wydział w jakiś sposób odstrasza ludzi

Cóż, chyba byłbym gotów uwierzyć w oba stwierdzena jednocześnie (ale może bez szczegółów, wiecie "slubuję bronić dobrego imienia..." itd) :D

wynik = 0.4*(matma - podstawka) + 0.6*(matma - rozszerzenie)

Taki wzór przyjęła ta uczelnia w rekrutacji na studia stacjonarne 1 stopnia.

Trudno porównywać zatem próg z poprzedniego roku z tym aktualnym... Już tłumaczę jak ja to widzę:

Skoro próg = 41 tzn, że przyjmowano tylko ludzi piszących rozszerzenie. Ok, zatem osoby które są dobre z danego przedmiotu uzyskują wysoki wynik i tym samym, używając "tabelki giertychowskiej" (:P) uzyskują także automatycznie wysoką ilość punktów z matury podstawowej. I tutaj, w "sferach wyższych" wyniki wyglądają mniej więcej tak jak rok, czy dwa lata temu.

Ale przyjżyjmy się słabszym uczniom: pisze taki maturę z matmy rozszerzoną i otrzymuje powiedzmy wynik 40%. Przeliczając to na poziom podstawowy będzie to jakieś 45%...

[w = 0.4 * 40 + 0.6 * 45 = 16 + 27 = 43]

I tutaj widzę pewną nieprawidłowość. Kiedyś pisało się i podstawkę i rozszerzenie - a wątpię żeby ktoś kto z rozszerzonej matmy wyciągnął 40% nie był w stanie wyciągnąć z podstawki ~60-70%... Bo jest ogromna przepaść pomiędzy jednym i drugim poziomem.

[w = 0.4 * 40 + 0.6 * 60 = 16 + 36 = 52]

Chyba klarownie wyjaśniłem o co mi chodzi ;].

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do przesiewu na politechnikach to z tego co slyszalem nie ma wcale takzle, caly ten przesiew wynika wlasnie z tych zapchaj dziur typu niezdana matura z maty czy fizy, ktore nie maja gdzie isc a studiowac chca czy boja sie wojska, taki osobnik ma nikle szanse na utrzymanie sie a sa kierunki gdzie 70% to wlasnie tacy studneci z lapanki, a pozostali to tacy ktorych kieruenk interesuje i chca tam studiowac z ambicji a nie z przymusu. Slyszalem duzo opinii ze jesli ktos nie jest tlukiem to naprawde trudno jest wylecie, no chyba ze ktos podchodzi do nauki w ten sposob ze tylko imprezuje i wszystko olewa. Na tych kierunkach na ktore trudno sie dostac odsetek odpadajacych jest sporo mniejszy

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Turambar -> Właśnie po to idzie się na uczelnię by takie szlaczki i wzorki zrozumieć. Raczej nikt nie wymaga ich znajomości na wstępie :)

podkova -> Nie orientuję się w tych punktach i punkcikach, bo to już nie moje zmartwienie :). Wydaje mi się jednak, że jakieś podstawy do takiej, a nie innej decyzji w sprawie dodatkowych zajęć musiały być. Nie mi w to wnikać.

Ja preferuję egzamin wstępny i tyle. Tak jak było kiedyś (sam zdawałem, to nich inni też się męczą:P).

Może nie jest to do końca miarodajne w związku z "tabelką giertchowską", ale w 2005 roku próg na elektronikę wynosił 60 punktów.

Lord Hrabula -> Jest dokładnie tak jak mówisz. U mnie na informatykę było ciężko się dostać (dwustopniowy egzamin z matmy), ale teraz bardzo mało osób odpada.

Wiem za to od kolegi, że na elektrycznym było wielu ludzi, którzy mieli (najogólniej mówiąc) luzackie podejście do życia. Nie przetrwali pierwszej sesji, głównie egzaminów z matmy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja preferuję egzamin wstępny i tyle. Tak jak było kiedyś (sam zdawałem, to nich inni też się męczą:P).

To miało swoje dobre i złe strony. Teraz w sumie przygotowujesz się tylko do matury i to jak się do niej przygotujesz później albo ci pomaga albo przeszkadza w dostaniu się na uczelnię... A kiedyś nie dość, że się uczyłeś do matury to jeszcze później trzeba powtarzać do egzaminów na uczelaniach ;p. Bo z tego co mi wiadomo takie egzaminy były przeprowadzane pod koniec wakacji, popraw mnie jeśli się mylę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jak sam zauwazyles system przeliczania punktow jest skopany totalnie(nie na maxa bo na maxa to byl w mijajcym roku za czasow Romka G). Poza tym matura nowa jest tak dosc dziwnie skonstruowana i jeszcze dziwniej oceniana. Ja bym wolal pisac egzaminy gdybym mogl wybierac. Na maturze sie spalisz, nie podejda Ci zadania, bedziesz mial sraczke cokolwiek, jestes ugotowany, nastepna proba za rok. Egzaminy wstepne mogles pisac na 2-3 uczelniach wiec jesli jestes dobry i wiesz o tym to nie bedziesz sobie musial wypominac przez najblizszy rok ze przez jeden durny egzamin cos sobie zawaliles. No i na egzaminach wstepnych dostaja sie na studia Ci ktorzy napisali najlpeiej, proste sprawiedliwe i klarowne. Jesli chodzi o mature i przeliczniki to mimo ze napiszesz mature lepiej niz jakis jelen sprzed 3 lat, czy ktos kto pisal stara matrue moze sie okazac ze to on sie dostanie na Twoje miejsce bo jego obowiazywaly inne przeliczniki czy zdawal w innym trybie mature

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

podkova -> Egzaminy były w lipcu. Jak mnie pamięć nie myli, to pisałem 11 lipca.

W moim wypadku nic nie powtarzałem z matmy... ja po prostu uczyłem się wszystkiego od nowa, czy raczej poznawałem nowe rzeczy (chodziłem na kursy organizowane przez polibudę). Matura nijak mnie nie przygotowała do tych egzaminów (a zdałem ją z ręką w nocniku). Chyba jedynie na mat-fiz w liceum mieli wyższy poziom matur. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem zadanka egzaminacyjne z ubiegłych lat w ogóle nie wiedziałem o co chodzi :) Ale podejście "inni mogli, więc ja też" poskutkowało i się nauczyłem.

Lord Hrabula -> Nie wiem jak na innych uczelniach, ale u mnie był kierunek alternatywny, który wybierałeś, gdybyś nie zdał. Jak się komuś noga powinęła (troszkę), to lądował na tym samym wydziale, ale na innym kierunku, albo na tym samym kierunku w innym mieście.

Poza tym zwykle jest drugi nabór, bo część osób rezygnuje / dostało się gdzieś indziej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja preferuję egzamin wstępny i tyle. Tak jak było kiedyś (sam zdawałem, to nich inni też się męczą:P).

a ja bym np. wolała egzaminy. matura decydująca o przyjęciu na studia mocno ogranicza ludzi, którzy mają pasje zakotwiczone w skrajnie różnych dziedzinach. mi np. zabrakło miejsca na zdawanie przedmiotów, które były mi potrzebne, więc musiałam zdecydować się na którąś stronę.

odrzuciłam jeden z dwóch kierunków, w których byłam zakochana i chyba do końca życia będę myśleć co by było gdyby...

zresztą kiedy były egzaminy część uczelni sprawdzała na egzaminach orientację kandydata na studenta w zakresie konkretnej wiedzy, która będzie mu potrzebna (np. na medycznych, bo tylko tu się orientuję na tyle, żeby móc coś powiedzieć). a teraz? przyszły lekarz czy stomatolog musi uczyć się do matury fizyki w takim samym zakresie, jak przyszły fizyk. logiki tu dla mnie w pewnych miejscach brakuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

odrzuciłam jeden z dwóch kierunków, w których byłam zakochana i chyba do końca życia będę myśleć co by było gdyby...

Jasne. Łączymy się z tobą w bólu.

Sory gregory pek. Ale dla mnie predestynowanie do czegokolwiek tylko ze względu na podjęty tok dalszego nauczania jest, przepraszam za wyrażenie, najzwyczajniej durne - i nie widzę specjalnego sensu w samoograniczaniu się tym sposobem...

Ale chętnie posłucham jakiegokolwiek komentarza na ten temat :P.

Podobno od 2012 roku Polska ma być gotowa na całkowite przejście na wojsko zawodowe, bez przymusowej służby jak dotychczas. ;p

Ja tam bym z tego nie żartował, bo ostatecznie może się okazać, że staniemy się wysoce zmilitaryzowanym państwem i zaniepokojeni sąsiedzi będą usilnie dążyć do naszego rozbrojenia (w końcu perspektywa emerytury przed 40 jest bardzo kusząca, prawda?) :P

Ach... Już widzę te tytuły w zachodniej prasie: "Phenian - Teheran - Warsaw?" :twisted:

Zresztą można unikać nauki i wychodzić na swoje

Prawdziwe. Ale tylko do pewnego momentu. Później można już tylko profilaktycznie dostać w d**ę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat:

Zresztą można unikać nauki i wychodzić na swoje

Prawdziwe. Ale tylko do pewnego momentu. Później można już tylko profilaktycznie dostać w d**ę.

w co? :shock: !11!!!!11! KYRIELEJSON!

nie wiem, zależy- ludzie są różni. Zależy kto czego oczekuje i jaki ma start, oraz kto mu pomaga. Można rozkręcić masę małych interesów, i być dzięki temu i szczęśliwy i ustabilizowany materialnie.

I tak się wszystko rozbija o pomysł i jego realizację.

Studia dają wiele jednak nikt nie powiedzial, że kończąc je dostajesz automatycznie świetną pracę i na ibizie żonie rogi przyprawiasz pod hiszpańskim liceum.

Oczywiście zawsze ten papier jest naszą pewną wizytówką, jednak i tak w życiu zawodowym liczy się przedewszystkim to co się potrafi, skill, umiejętności, doświadczenie, dopiero potem uczelnia.

Można skończyć turystykę ale równocześnie trafić do pracy do biura podróży gdzie nad Tobą będzie ktoś po zwykłym studium- bo jest dłużej i potrafi więcej. A ludzie studiujący zaocznie wogole zbierają same plusy bo i bije im doświadczenie i papierki.

Jednak pójść do pierwszej prawdziwej pracy w wieku ~24 lat to lekki śmiech

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wy tu o szkole i studiach nawijacie to ja muszę Was trochę przystopować. :P Dla mnie od jutra są 3 dni przerwy od szkoły, gdyż mam wycieczkę :D . Jedziemy do Kroczyc(za Częstochową), gdzie będziemy penetrować jaskinie, wspinać się, chodzić po górach(jeśli można to tak nazwać), aż w końcu w piątek pojedziemy do Częstochowy na Mszę dla pierwszoklasistów. Ogólnie wszystko spoko, gdyby nie jeden mały, skromny szczegół...a mianowicie jestem chory :x . Tak, właśnie tak...dopadła mnie grypa i będę na lekach i antybiotykach egzystował. Mam nadzieje, że przeżyje te 3 dni i okażą się one chwilami szczęścia i radości, a nie bólu i męczarni. :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście zawsze ten papier jest naszą pewną wizytówką, jednak i tak w życiu zawodowym liczy się przedewszystkim to co się potrafi, skill, umiejętności, doświadczenie, dopiero potem uczelnia.

Tylko że ta, jak ją skromnie określiłeś "wizytówka", jest pierwszą, jedyną i najważniejszą przepustką do tego aby ową dobrą pracę otrzymać, ponieważ w momencie zatrudnienia/rozmowy kwalifikacyjnej, potencjalny pracodawca nie wie, jakim jesteś człowiekiem, jakie masz umiejętności i czy będziesz dobrym pracownikiem, więc ta "wizytówka" w postaci matury/ukończenia studiów itp itd, jest podstawowym wyznacznikiem umiejętności i wiedzy. Osoba która ma "papier" [oczywiście liczy się nie tylko wykształcenie ale i wiedza, posiadanie pewnych umiejętności, jednak w początkowej fazie to właśnie nasze wykształcenie, wizerunek przeważa wszystko inne], ma o wiele większe szanse na dostanie danej posady, od osoby która, być może posiada ogromne umiejętności, wiedzę itp, jednak brak jej potwierdzenia, wykształcenia w postaci ukończonych studiów itp.

Druga sprawa to fakt iż brak chęci do nauki jak i brak takowej, to automatyczne ograniczanie swojej wiedzy, a tym samym ograniczanie samego siebie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

samoograniczaniu się

to nie było samoograniczanie się tylko brak możliwości <jezyk> byłam gotowa zdawać maturę z czterech przedmiotów dodatkowych, tyle było mi potrzebne żeby próbować na wymarzone kierunki, a miejsca jest tylko na trzy, ot i problem <jezyk>

ale żałować wyboru nie będę; wychodzę z założenia że jeśli już się zdecydowałam, nie ma co narzekać :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rolek, nie, nie masz racji. Przy rozmowie o pracę najpierw liczy się doświadczenie. Jeżeli masz za sobą powiedzmy 10 lat pracy jako handlowiec, mimo ukończonej policealki i jakis kursów jesteś lepszym kąskiem niż swieżo upieczony student co właśnie chce iść po raz pierwszy do normalnej pracy XD

im więcej pracujesz tym jestes więcej warty. Oczywiście im więcej się uczysz, też, jednak dyplom nie przekłada się zawsze równoznacznie na umiejętności. Więc świadectwo pracy i rekomendacja poprzedniego pracodawcy jest tu mocniejsza kartą, poprostu oznacza, że się na swym fachu znasz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale dla mnie predestynowanie do czegokolwiek tylko ze względu na podjęty tok dalszego nauczania jest, przepraszam za wyrażenie, najzwyczajniej durne - i nie widzę specjalnego sensu w samoograniczaniu się tym sposobem...

Może przemawia przeze mnie brak doświadczenia, wiedzy i mądrości. Może jestem jeszcze za młody, a może po prostu głupi. Ale nie jestem w stanie pojąć sensu Twojej wypowiedzi. Zwłaszcza, że:

predestynacja [łac. praedestinatio ‘przeznaczenie’], wiara w nieuchronny przebieg życia lub losów pośmiertnych człowieka wg odwiecznego planu (greckie ananke, rzymskie fatum);

[źródło: Encyklopedia PWN]

Zatem, jeśli byś mógł mówić jaśniej, bo coś mi to predestynowanie nie pasuje.

Jednak pójść do pierwszej prawdziwej pracy w wieku ~24 lat to lekki śmiech

Hmmm... Powiedzmy zatem, że ostatnio bardzo modne jest też stwierdzenie, że powyżej 50 lat nie ma sensu szukać pracy.

A poniżej 25 nie mają doświadczenia, także nikt nie chce ich zatrudnić. No cóż. Może to tylko stereotyp. Może to tylko narzekania tych, którzy nie starali się o pracę. Ale po rozmowie z kilkoma osobami, które 4 rok po studiach nie mogą zaleźć sensownej pracy, pozwala mi wydać taki osąd.

Ale czy ja już kiedyś o tym nie wspominałem? Mam tylko nadzieję, że kiedy ja będę kończył studia będzie inaczej =]

Wy tu o szkole i studiach nawijacie to ja muszę Was trochę przystopować. Razz Dla mnie od jutra są 3 dni przerwy od szkoły, gdyż mam wycieczkę Very Happy . Jedziemy do Kroczyc(za Częstochową), gdzie będziemy penetrować jaskinie, wspinać się, chodzić po górach(jeśli można to tak nazwać), aż w końcu w piątek pojedziemy do Częstochowy na Mszę dla pierwszoklasistów.

Psss, ja też jadę ;] do jakiegoś Rytra, czy innego retro. I też jestem chory. Ale już czuję klimat tej wycieczki 8) Doskonała ekipa, także luzik. A z kolei za dwa tygodnie jadę na pielgrzymkę w ramach odrabiania 2 listopada ;]

No, a tak poza tym to mam strasznego lenia, a wypadałoby mi już zacząć się coś uczyć ;] ale póki co wolę czytać i wymieniać się poglądami na tematy wszelakie z kumplem ze stancji. Poza tym do szkoły mam jakieś 1700 metrów i przez ostatnie trzy dni pokonałem tę trasę... 12 razy? No, a w dodatku w sumie jest pagórkowaty teren, także kondycha się ćwiczy. I świeżego powietrza można się nawdychać. I przy okazji posłuchać szczekania psów rasy wszelakiej i wielu z produkcji krzyżówek genetycznych. Ale to tylko taki drobny szczegół. Bierze się plejera, zakłada słuchawki i ma wszystko w d...uszy ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem, jeśli byś mógł mówić jaśniej, bo coś mi to predestynowanie nie pasuje.

Ech...

Chodziło mi o to, że niektórzy uważają decyzję o podjęciu studiów jako niezwykle wiążącą; kierunek przez nich wybrany definiuje (jeśli użyłem złego słowa, ponownie możesz ulżyć sobie użyciem encyklopedii :P) ich przyszłą sferę zawodową ze wszelkimi tego konsekwencjami i automatycznie nie potrafią (nie chcą?) oni podjąć wyzwania związanego z rozwijaniem - jak w omawianym przykładzie - własnych pasji przez pracę.

Zresztą: to tylko przykład odwołujący się do sytuacji ogólnej. Nie chodziło mi o to, "co by było, gdybym wybrał tamto, nie to co tutej" ;).

Ty rozumieć o czym ja "piepipolić"? :P

(...ostatnio ponoć bywam ciężko przyswajalny, hm...)

będziemy penetrować jaskinie

Mam doszukiwać się jakiegoś kontekstu metaforycznego? ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

rolek, nie, nie masz racji. Przy rozmowie o pracę najpierw liczy się doświadczenie. Jeżeli masz za sobą powiedzmy 10 lat pracy jako handlowiec, mimo ukończonej policealki i jakis kursów jesteś lepszym kąskiem niż swieżo upieczony student co właśnie chce iść po raz pierwszy do normalnej pracy XD

im więcej pracujesz tym jestes więcej warty. Oczywiście im więcej się uczysz, też, jednak dyplom nie przekłada się zawsze równoznacznie na umiejętności. Więc świadectwo pracy i rekomendacja poprzedniego pracodawcy jest tu mocniejsza kartą, poprostu oznacza, że się na swym fachu znasz.

Tak, ale tym punktem zaczepienia jest właśnie wiedza i dowód posiadania takowej, ponieważ na stanowisko na przykład, chemika [adwokat bez dyplomu, nie będzie mógł wykonywać swój "zawód", nie będzie miał tym samym żadnego doświadczenia] który odpowiada za odpowiedni skład leków itp. itd. muszą wziąć specjalistę który ma dyplom [brak takowego oznacza bezrobocie w danej dziedzinie, nawet jeżeli posiadasz 10 letnie doświadczenie, swoją drogą, doświadczenie jest wynikiem posiadania odpowiedniej wiedzy a to z kolei oznacza iż gdzieś ta wiedza została nabyta, więc powstaje swoista "pętla", bez wiedzy, czyli wykształcenia nie będziesz miał odpowiedniego doświadczenia, no chyba że ktoś jest niezwykle wybitną osobą, geniuszem jednak takich ludzi jest cholernie mało], ponieważ jest to wymóg gwarantujący bezpieczeństwo dla klienta, pracodawcy i państwa [jako wytyczającego dany przepis i stabilizującego rynek pracy]. Bez odpowiedniego wykształcenia masz bardzo ograniczone możliwości...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A co do Wycieczek szkolnych...My Pierwszaczki mieliśmy jechac na Wycieczke do Stolicy (łoć jak pieknie)

Miał być Sejm (obowiązkowe szczepienie dla każdego!! ),Muzeum Powstania Warszawskiego (musieli by mnie dynamitem "odklejać" od Stenów,Moze nawet Stadion Legii (oczywiscie z Szaliczkami ŚLĄSKA :dwarf: )

Aż tu nagle wchodzi nasz wychowawca i komunikuje iz wycieczka zotaje przesunieta na marzec...A mogło być tak pieknie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po paru dniach nieobecności powracam na FA :) (trzeba się pochwalić jak było na wycieczce :P , a więc do dzieła). Pierwszego dnia po przyjeździe i wypakowaniu się mięliśmy wędrówkę do skał przy których dostaliśmy nasze pierwsze zadania. Najpierw ja i moja grupa(losowo wybrana) musieliśmy przedostać się przez jaskinie. Problem w tym, że to nie była jaskinia, gdzie można było swobodnie iść, a taka, gdzie "szło się" czołgając całą drogę. Po jej przejściu nadeszła pora na prawdziwe wyzwanie-wspinaczka na skałę o wysokości 25 m. Jedynym problemem(pomijam lęk wysokości niektórych) dla nas był pogoda(tzn. niby słońce było, ale było zimno i palce na górze po chwili sztywniały, a na wyższych półkach jakby tego było mało, stała lodowata woda. Po obiado-kolacji przeszliśmy przez część szlaku Orlich Gniazd. To było koniec atrakcji pierwszego dnia. Następny dzień był równie ciekawy jak poprzedni. Po śniadaniu wyruszyliśmy do kolejnych skał, gdzie czekały na nas kolejne wyzwania. Pierwszym z nich była kolejna, ciasna i mokra jaskinia na której końcu leżała włączona latarka czekająca na na nowe baterie, które nieśliśmy. Drugim zadaniem było opuszczenie się po linie, gdzieś na 15 metrów pod ziemie, przejście korytarzem do następnej liny, podpięcie się pod nią i wspinaczka do góry. Kolejnym wyzwaniem było przejście po linie zawieszonej nad przepaścią(każdy rzecz jasna był przypięty do 2 lin, a na trzeciej szedł). Urozmaicenie polegało na tym, że życzliwi koledzy trzęśli tak liną, że większość osób pospadała z liny, na której stali, po czym musieli się wciągać na nią ponownie. Jako, że oglądam dużo filmów to podłapałem pewny, ciekawy i użyteczny na to patent. Gdy chłopaki zaczęli trząść liną chwyciłem nogami lin na górze i rękoma przesuwałem się do końca liny. Ostatnim wyzwaniem w tym miejscu był zjazd/skok nad przepaścią będąc przymocowanym do liny. Dzień zakończył się rywalizacyjnym Nocnym Biegiem, polegającym na dotarciu do 3 szczytów(na których oczekiwali na nas instruktorzy przy ognisku), posługując się mapą i własnymi latarkami w środku nocy, w jak najkrótszym czasie. Było kilkanaście grup, a moja wg mnie najlepsza, gdyż składała się ze mnie i 4 dziewczyn :twisted: . Mimo strachu i obawy(jak ktoś myśli, że łatwo zapanować nad czterema dziewczynami, które bały się to sie myli) udało się nam zdobyć wszystkie szczyt i ku zaskoczeniu wszystkich, zdobyć je jako pierwsi 8) . Przygód nie brakowało, ale niestety były też niezbyt przyjemne wydarzenia w trakcie biegu tj. skręcenie kostki przez jedną z koleżanek na skutek upadku spowodowanego śliskością terenu.(rosa+krzywy teren+skały=niebezpieczny teren). Ostatni dzień to była Msza Św. w Częstochowie oraz powrót do domu. Kto pamiętał, ten pamiętał, ale tego dnia miałem imieniny 8) . To chyba wszystko z tych ważniejszych wydarzeń. Musiałem się pochwalić, nie tylko ze względu na fajne atrakcje, ale też dlatego, ze poznałem naprawdę wspaniałych ludzi. :wink:

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...