Skocz do zawartości

Gry "Indie"


Bethezer

Polecane posty

  • 1 month later...
  • Odpowiedzi 152
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Gemini Rue- przygodówka point&click z zeszłego roku, w klimatach Blade Runnera, Beneath a Steel Sky, a także Cowboy Bebop (dosłownie!). Była dołączona do pierwszego Indie Royale, więc może ktoś już posiada ją na koncie.

Powiem tak- nie jestem fanem przygodówek, tym bardziej p&c, ale w tym wypadku po prostu mnie wessało. Gra ma genialną fabułę, świetny klimat oraz niesamowite postacie. Do kontroli oddano nam dwóch bohaterów: Azriela Odina, byłego zabójce (obecnie policjanta) który poszukuje swojego brata, oraz człowieka o imieniu Delta Six o którym... nie wiemy nic. Podczas rozgrywki można się między nimi przełączać (przydatne gdyby ktoś zaciął się w wątku jednego z bohaterów) jednak czasami gra wymusza na nas grę konkretną postacią. Poziom zagadek nie jest wysoki, chodzi tu bardziej o śledztwo, zbieranie informacji i łączenie faktów w spójną całość. Grafika to pikseloza co działa jednak na korzyść gry, dodając jej charakteru. Są też elementy walki, jednak polegają bardziej na timingu niż refleksie. Produkcja starcza na jakieś 6-7 godzin mimo wszystko warto.

Jest twist

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Polecam pikselowy horror zrobiony w RPG Makerze o tytule Desert Nightmare, gra jest darmowa, a przejście jej zajmuje jakieś 2 godziny, całkiem fajna produkcja z nawet niezłą fabułą, majstersztyk raczej pod żadnym względem to nie jest, ale gra się przyjemnie, a główne miasto jest wykonane bardzo ładnie.

Letsplay całkiem przyjemnego you tubera, i link do pobrania gry

http://rpgmaker.net/games/917/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Indie? Z pozbieranych HiB i inny źródeł najbardziej w pamięć zapadły mi:

1. World Of Goo - za to, że wkręciła zarówno mnie (22 lata), jak i mojego, dużo młodszego brata (8 lat). Kapitalny pomysł + proste zasady + zabawny klimat = niesamowita radocha.

2. LIMBO - tak gęstego i wciągającego klimatu nie pamiętam już dawno. No i jeśli miałbym wytypować jakiś tytuł, jako przykład dzieła sztuki, LIMBO byłoby w czołówce.

3. Osmos - świetny pomysł, hipnotyzująca muzyka... dość powiedzieć, że to jedyna gra zainstalowana na moim linuksie, żebym miał do niej łatwy dostęp, kiedy nie gram w większe tytuły.

4. Atom Zombie Smasher - tytuł mam nadzieję poprawnie napisany, bo nie pamiętam dokładnie, w każdym razie eksterminacja zombie połączona z ratunkiem ocalałych ludzi w wersji lekko stylizowanej na Tower Deffence (budowanie umocnień i broni + rozwój tychże).

5. Uplink - świetny i na owe czasy nowatorski pomysł, pozwalający w pewną dozą realizmu, poczuć się jak prawdziwy Kevin Mitnick. Nie wiem, jaką będę miał opinię o niej, kiedy porównam ją do Hacker Evolution, które gdzieś mi tam zalega na Steamie, i jeszcze tego nie ruszyłem, ale pewien rodzaj sentymentu zostanie mi do niej jeszcze długo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Od ładnych kilku dni gram w FTL. Gra jest diablo wciągająca. Na razie mam dwa zwycięstwa na easy (Kestrel i Zoltan Cruiser), odblokowanego Zoltana A i B, Engie Cruisera, Stealth Shipa, oraz Fed Cruisera. Najwięcej frajdy mam z Federation Cruisera i Zoltana B; tym ostatnim byłem już o krok od zwycięstwa na Normal, ale spóźniłem się na starcie z bossem, grr.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Trochę temat zastygł, więc wygrzebiemy go na pierwszą stronę.

Powodem tego niech będzie obecna, wielka wyprzedaż na Steamie, a bohaterem wpisu gra o wdzięcznej nazwie Symphony.

Cóż, czytałem zapowiedzi, oglądałem trailery i ta pozycja była na moim celowniku od dłuższego czasu, a przed kupnem wstrzymywała mnie tylko cena (bo nie lubię przepłacać za gry trollface.gif). Teraz nadarzyła się okazja, bo gierka otrzymała uczciwy rabat. Szukałem właśnie czegoś na wzór nieśmiertelnego AudioSurf, czyli gry w której, hmm... odgrywamy (ogrywamy) naszą własną kolekcję muzyki w formacie MP3, FLAC i tym podobnych, przy akompaniamencie psychodelicznej grafiki, która mieniąc się "żarówiastymi" barwami zagrzewa nas do rozgrywki cool_prosty.gif.

Mamy tu do czynienia z typową, arcade-ową strzelanką, czyli stateczek kosmiczny wrzucony w wir odgrywanego kawałka i w tym konkretnym przypadku próbującego - jak to mówi developer - ocalić twoją muzykę, czyli musi zwalczyć inne kosmiczne badziewie, które ciągle i namiętnie atakuje słupki equalizera naszego ulubionego i właśnie zapodanego kawałka. Nie powiem - grafika jest bardzo ładna i estetyczna, ale ten mechanizm rozgrywki... No, nie wiem - jakoś mi on nie przypadł do gustu. Może dlatego, że liczyłem na następcę AudioSurf, a tu się okazało, że pomimo podobnych założeń, wykonie ich jest już diametralnie inne. Tej grze jest już bliżej do Beat Hazard z jego pulsującą oprawą i strzelaniem do wszystkiego co się rusza / lata / pełza.

Będę jeszcze musiał dać Symphony szansę, bo jak na razie tak trochę średnio mi to wszystko podeszło. Zobaczymy, jak to wszystko podejdzie za drugim razem.

Podsumowując:

Jeżeli liczysz na następcę AudioSurf i jego konkurencję zarazem, to już więcej nie licz :trollface: . Dla niego konkurencją może być tylko już dawno zapowiedziany AudioSurf 2...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Steam działa całkiem dobrze jako dystrybutor gier indie. Szkoda tylko, że ludzie rzadko je dostrzegają, czasami za dosłowne grosze można zdobyć ciekawe perełki. Mnie się udało jakiś czas temu na przecenie kupić "Home" i zestwa dwóch gier: "Ben there, Dan that" i "Time Gentlemen, Please". I muszę przyznać, że mimo, a może dzięki swej prostocie są to bardzo przyjemne produkcje. Jako, że jestem pipa, to poziom strachu zapodawany przez "Home" jest dla mnie wystarczający, tylko jakoś nie mogę się zabrać do skończenia go, może zrobię to teraz :D. Dwa pozostałe tytuły to sympatyczne przygodówki ze sporą dawką humoru i nietrywialnych zagadek, przydatna jest jednak znajomość angielskiego. Te trzy tytuł za 1,5 Euro, Polecam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej pod wpływem krótkiego impulsu, nabyłem sobie dzisiaj grę o wdzięcznej nazwie Fairy Bloom Freesia. Z gry wylewa się dżapońskością, więc uczulonym na nią odradzam od razu. Reszcie - zależy. Gra sama w sobie ambitna nie jest i nawet nie próbuje o tym fakcie oszukiwać. Rozgrywka bowiem polega na tłuczeniu mobów, wywijaniu combosów, tłuczeniu mobów, wywijaniu jeszcze większej ilości kombosów. Czy już wspominałem o tłuczeniu mobów? Rzecz prosta, ale całkiem przyjemna, jeśli się to robi w przerwach między kolejnymi tryhard games. Dodatkowy ficzer to coś na kształt rozwoju postaci, plus całkiem sporo aczików do nabicia. Grafika przyjemna, chociaż jak już wspominałem - animu hard. No i są jeszcze nippon odzywki, jeśli ktoś gustuje w takich rzeczach.

Ogólnie - dla miłośników nawalania glutów i przerośniętych drzewek, raczej polecam. Raczej - czyli w cenie 4 ojro, lub mniej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 months later...

Wykop po półrocznej przerwie? Tak :trollface: .

Wzięło mnie coś na indyczy wynalazek i wybór padł na Pineapple Smash Crew. Nawet nie wiem, skąd ta gra się wzięła w mojej bibliotece steamowej, ale chyba zakupiłem ją kiedyś w jakimś "indie bundle".

O czym jest ten twór? To taki Cannon Fodder, z grafiką bardzo podobną do Hotline Miami (ale bardziej ostrą i bez żadnych filtrów), którego akcja rozgrywa się nie w dżungli, ale w bazach kosmicznych. Użyłem liczby mnogiej, bo jest ich kilkanaście. Oferują różne atrakcje w postaci wrogów o postaciach żywcem wziętych z gier komputerowych lat osiemdziesiątych, czyli jakieś pełzające, strzelające wieżyczki, zmutowane duszki i takie tam.

Jeżeli ktoś grał w Amigowe Cannon Fodder to imiona Jools, Jops i Stoo od razu mu się skojarzą. Dlaczego o tym mówię, bo w Pineapple Smash Crew mamy dziwnym zbiegiem okoliczności te same postaci w drużynie. Zresztą amigowa dyskietka 3.5 " w głównym menu, gość odpowiedzialny za muzykę pewnie nie raz grzebiący w samplach i protrackerze i ogólny designy gry przynoszą na myśl złote lata panowania Amigi 500 :) .

Gra jest bardzo dynamiczna, ale więcej wybacza, niż Hotline Miami. Dlatego znowu porównuję obie gry, bo zarówno umieszczenie kamery, sterowanie i ogólny zamysł są bardzo podobne. Tu też mamy misje, zbieramy kasiorkę, power-upy i inne znajdźki. Różnica polega na tym, że tu sterujemy grupą czteroosobową, a nie pojedynczym gościem.

Jeżeli ktoś chce spróbować czegoś innego, to szczerze polecam. Granaty i bazooki też są :), a ścieżka dźwiękowa mobilizuje do dalszej rozwałki kosmicznych cudaków :trollface: .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O czym jest ten twór? To taki Cannon Fodder, z grafiką bardzo podobną do Hotline Miami (ale bardziej ostrą i bez żadnych filtrów), którego akcja rozgrywa się nie w dżungli, ale w bazach kosmicznych.

Czyli... Cannon Fodder 2? :cheesy:

Sam gram w inną grę indie mocno nawiązującą do Cannon Foddera - Darwinię. Jeden z loading screenów głosi nawet "This game is not in any way endorsed by SENSIBLE SOFTWARE", trudno o bardziej bezpośrednie odniesienie. O mechanice oddziałów (i granatów) już nawet nie wspominam.

Ale ja tu miałem o innym pisać. Starbound, gra ludzi od Terrarii, jest być może już całkiem blisko przejścia w fazę bety. Na brytyjskim i49 pokazany był godzinny gameplay, czy może po prostu let's play i wszystko wygląda bardzo apetycznie. Nie obyło się bez paru crashy, ale cóż - dlatego jeszcze tej bety nie ma ;).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka Terraria, ale rozgrywana na innej planecie. Wygląda to całkiem OK.

W ogóle zauważyłem, że niezależni deweloperzy wprost rozkochali się w rozpikselowanej grafice. Taka nostalgia do lat 80-tych i komputerów 8-bitowych :). Ma to swój urok, a do tego dochodzi jeszcze jedna zaleta: gry z taką grafiką mają wprost minimalne wymagania sprzętowe. Chyba jedynym warunkiem do spełnienia jest sprawny i działający komputer :trollface: .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sorry za posta pod postem, ale minęły prawie 2 dni, a chciałbym się podzielić pewną informacją.

Mianowicie odwiedzając dziś Steama natknąłem się na informację, że gry Symphony jest teraz w promocji. Od razu przypomniało mi się, że wypadałoby dać jej jeszcze kolejną szansę i uruchomić ponownie. Tak też uczyniłem. Pograłem trochę, ale to ciągle nie jest ta miodność, którą oferuje AudioSurf. W związku z tym, po wyjściu z Symfonii postanowiłem poszukać informacji o następcy kultowego AudioSurfa i zobaczcie na co natrafiłem:

http://blog.audiosurf2.com/ .

AudioSurf 2 POTWIERDZONY! Zostanie oficjalnie zaprezentowany na zbliżających się targach PAX 2013 w ten weekend, a we wrześniu trafi na Steama :) .

Z tego, co obecnie wiadomo, to oprócz możliwości jeżdżenia, pojawi się także pływanie na desce w rytm muzyki i coś w rodzaju wspinaczki. Oj, jest na co czekać.

Linki do screenów w wysokiej rozdzielczości:

http://audiosurf2.com/images/Audiosurf2_Mod-Wakeboard_Skin-Neon_anticipation1.png

http://audiosurf2.com/images/Audiosurf2_Mod-Wakeboard_Skin-Neon_anticipation2.png

http://audiosurf2.com/images/Audiosurf2_Mod-Wakeboard_Skin-Neon_anticipation3.png

Jak cena w dzień premiery nie będzie zbyt wygórowana to nawet nie będę czekał na promocję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moja przygoda z grami indie zaczęła się w momencie, gdy w którymś z kolei Humble Indie Bundle pojawił się wychwalany pod niebiosa Bastion. Wyskrobawszy z portfela równowartość 5 dolarów z hakiem poprosiłem matulę o zakup i jeszcze tego samego wieczoru rozsiadłem się przed monitorem z kubkiem herbaty i rozpocząłem swą przygodę. W tym momencie zacząłem pluć sobie w brodę, że dopiero teraz zacząłem grać w gry niezależne.

Bastion kupił mnie niemal od razu. Wspaniała grafika, oryginalny narrator i historia idealna w swej lakoniczności złożyły się na niezwykłe dzieło (tak wiem że to samo można wyczytać w wielu recenzjach czy sklepowych opisach, ale moje odczucia są identyczne). Była to pierwsza gra, przy której płakałem. Drugi taki incydent przydarzył mi się przy To The Moon. O dzięki Ci CD-Action!

Wracając do Bastionu. Jaram się muzyką jak Londyn w 1666, co poskutkowało przesłuchaniem soundtracku wzdłuż i wszerz. Dźwięki wydobywające się z głośników sprawiają, że świat gry zyskuje z każdą spędzoną w nim minutą. Można powiedzieć, że Bastion mnie rozdziewiczył w sferze gier niezależnych.

Następny był Shank. Gdyby Tarantino robił gry, założyłby Klei Entertainment. Na szczęście robi filmy, za co Panie Quentinie jesteśmy niezwykle wdzięczni. Typowa opowieść o krwawej vendetcie w świetnym stylu graficznym i znowu, soundtrack najwyższych lotów.

Nie wiem ile razy już przechodziłem te same poziomy w Auditorium tylko po to, żeby posłuchać jak te piękne kompozycje dosłownie powstają na moich oczach. Kolejny powód mojej miłości do gier indie.

Uplink, czyli poczuj jak to jest być tym najsprytniejszym. Niestety, mimo wielu prób nie potrafiłem się w pełni do niego przekonać, poziom trudności w pewnym momencie zawsze mnie odrzucał. A szkoda, bo chętnie poznałbym historię, którą Uplink ma nam do opowiedzenia.

Dzięki Super Meat Boyowi odkryłem, na ile różnych sposobów potrafię rzucać mięsem. O ile pierwszy świat wita nas z otwartymi ramionami, to już kolejne swoim poziomem trudności dosłownie pokazują nam wielki środkowy paluch za każdym razem, gdy się ginie.

I na koniec wspomniane wcześniej To The Moon. O ile przy Bastionie płakałem, to przy TTM ryczałem jak dziecko. Historia może i banalna, motyw choroby i utraty bliskiej osoby, trudności losu oraz marzeń, które posiada każdy. Jednak sposób opowiedzenia tej historii, to jak odkrywamy ją kawałek po kawałku i z każdą sceną coraz bardziej rozumiemy, co się wydarzyło i ile cierpienia przyniosło to Johnny'emu sprawia, że nie tylko mu współczujemy. Przeżywamy to wraz z nim. Moim zdaniem jest to wspaniały przykład tego, że gry także mogą być sztuką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zanim ja wspomnę o paru gierkach, to wypowiem się do wypowiedzi powyżej. Ja uważam, że gry już są sztuką, lecz zdecydowana większość gier jest nastawiona na rozgrywkę, jest wiele eksperymentalnych gier, które są całkowicie nastawione na emocje lub na właśnie sztukę.

A co do To The Moon, szkoda że CD-Action nie dali dodatkowo kodu steam do tej gry, ale i tak chwała wam i może przy nim nie płakałem(choć mało brakowało), to rozczulałem się nad jego końcówką i nie mógł wyjść z mojej głowy przez kilka dni.

Podobnie mnie rozwaliła końcówka w The Walking Dead, co prawda po całej grze, jego stylu i przedstawieniu historii i mojej już bogatej wiedzy o grach(tak myślę), to dosyć trafnie udało mi się wydedukować finał tej gry i chodź się go spodziewałem, to i tak się przy nim rozklekotałem. Trzeba więcej takich gier!

Warto też wspomnieć o Shadow of The Collossus, może to nie indie, ale gra jest bardzo często porównywana do sztuki(oby wreszcie twórcy zrobili The Last Guardian).

No i tak, polecić mogę gorąco grę FLY'N, to platformówka, która stylem graficznym przypomina najbardziej Botaniculę. Jest urocza, a bohaterowie, jak np. tytułowy FLY'N mam ochotę sobie takich kupić w postaci chociażby poduszek, są świetni, a plansze bardzo dobrze zaprojektowane. To jest w sumie gra dla wszystkich, jeśli będzie ci zależało tylko po to, by przejść grę w miarę bezstresowo, to jest to możliwe, ale grę bardziej polecam prawdziwym hardcorowcom, którzy chcą w swoich ulubionych platformówkach wymaksowali wszystko co się dało. A jest co.

Są sobie światy stworków, które sobie żyją, nagle pojawia się nasz Arcy wróg "Dyer", który pojawia się jego pomysłu maszyną, do wykradania kulek życiowych, która jest krótko mówiąc latającą śmieciarką z bardzo mocno wsysającym odkurzaczem, to z jego maszynami walczymy w etapach z bossami. Gdy jeden ze światów jest atakowany, matka natura powołuje do życia tytułowego FLY'N'a, który musi powstrzymać Dyera przed tym co robi.

Napiszę tu opis i zasady gry. Na każdej planszy można zdobyć od 150 do 300 tak zwanych pyłków, nawet w pierwszej planszy do tych 200 może sporo zabraknąć, trzeba w niej ciągle kombinować, eksplorować dokładnie plansze i korzystać ze zdolności bohatera. Nasz pierwszy tytułowy bohater potrafi śpiewać, dzięki czemu potrafi przywołać kwiatki do życia, dzięki czemu możemy zdobyć kilka brakujących pyłków i zdobyć znacznie więcej punktów po skończeniu planszy, lecz pozostawię to w nawiasie informację hardcorowcom(po ukończeniu biorą pod uwagę czas, ilość zdobytych pyłków, ile kul życiowych zdobyłeś, a można maksymalnie 4 na planszę lub 3, ile razy zginąłeś, co nie ma wpływu na bohatera, ale to ma swoje skutki w statystykach, choć można przed tym ocalić, jak wciśnie się szybko klawisz R, ale wiadomo jak to jest). Oprócz typowych plansz są jeszcze po trzy plansze na świat, gdzie powiedzmy lawa wżera świat, a my musimy iść w górę, jeśli pod koniec nie zginiemy ani razu, to zdobywamy bonusowy level, po którego przejściu dostajemy tak jakby klucz do tajnego przejścia każdego ze świat i jest takich po trzy, po odblokowaniu przejścia możemy obejrzeć nieruchome obrazki twórców i po paru obrazków ich postaci.

No i są bossowie, po jednym na świat, pierwszy jest w miarę prosty, ale z następnymi możecie się już głowić i troić, po ich pokonaniu trzeba jeszcze wejść do nich i zrobić kilka zręcznościowych rzeczy i boss ostatecznie jest pokonany i świat uratowany.

Jak wspomniałem, światów jest 4 i każdy ma swojego bohatera, gdzie będziemy zmieniać ich wtedy, kiedy są potrzebni. Jeden jak wspomniałem śpiewa, drugi potrafi chodzić po ścianach i sufitach, trzeci otacza się bańką i odbija się niczym piłka i potrafi niszczyć przeszkody, jak i skakać po tym, co nas zabija, ostatni przytwierdza się do powierzchni niczym gwóźdź na tak długo, ile gracz chce i dodatkowo potrafi do trzech razy się wystrzelić, dzięki czemu również może niszczyć przeszkody.

To tyle, co trzeba o niej wiedzieć, ja osobiście grę uwielbiam, bo inaczej bym się tyle o niej nie rozpisywał.

Co do innych gier indie wartych polecenia, co zamierzam zrobić krótko, to tak:

Fibrillation - gra na desurę, przejście zajmuje pół godziny do godziny, zależy jak długo potrafisz siedzieć w kącie przez różne "widzi mi się", bo jest to horror. Gra jest absolutnie warta polecenia, na allegro bez problemu można kupić za złotówkę, konstrukcja plansz jest świetna i przez ten krótki czas gry z pewnością będziecie chcieli wiedzieć, jak to się skończy.

Ao Oni - gra jest za darmo, nie grałem, lecz oglądałem ją jak grał jeden let's player. To gra stworzona na RPG Makerze, również warta polecenia i bardzo dobry horror z wieloma zagadkami, czas przejścia to od godziny do dwóch, może dłużej bo zależy czy jesteś kumaty w zagadkach. Ponieważ jest za darmo, to warto na nią zerknąć.

Machinarium - pewnie już ktoś ją w tym temacie polecił, ale wspomnę o niej znowu, to gra twórców Botaniculi i Samorost 2, przygodówka z rysowaną grafiką i jest po prostu świetna, jeśli nie genialna mówiąc odnośnie całokształtu, wiele zagadek, a przejście zajmuje parę godzin, również była na płycie CD-Action.

Braid - genialna gierka i świetny platformer z artystyczną grafiką i świetną muzyką, gra w której zabawa czasem nigdy jeszcze nie była tak rozwinięta i do tego grywalna i ta gra znalazła się na krążku CD-Action

Awesomenauts - krótko mówiąc MOBA w postaci 2D, chyba jak na razie jedyna taka, bo o innej nie słyszałem i jest świetna, była w Humble Indie Bundle 8 i jest również bardzo dobra, choć mnie nie wciągnęła na dłużej :P

English Country Tune - gra logiczna, która potrafi wywrócić mózg do góry nogami wiele razy, wiele plansz, które są trudne i jeszcze nie udało mi się dojść do połowy, po pijaku chyba nie ma szans przejść ją, również był w HiB 8.

Red Eclipse - gra multi za darmo z edytorem map, wieloma rozgrywkami, jak deathmatch i różne inne wariacje, jak i wyścigi na pokręconych mapach używając zdolności parkour bohatera, niestety w tej chwili jest może około 30-40 aktywnych graczy, a często i mniej, gdyż gra ma parę lat i straciła już popularność, ale warto parę razy zagrać w nią.

Amnesia: The Dark Descent - horror, która jest dość popularna, ale jest również grą indie. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że wśród gier pełnoprawnych jest najlepszym horrorem, jaki do tej pory wyszedł. Odpuśćmy sobie Slendera, którego po kilku razach można się domyślić, jak łatwo przejść grę, co prawda jest straszny, ale Amnesia posiada jednak fabułę i świetne lokacje, klimat i po prostu jest straszna sama w sobie.

Closure - gra logiczno-zręcznościowa. Wyróżnia się mroczną stylistyką, oryginalną grafiką i chyba w żadnej grze niespotykaną mechaniką, bo następne plansze można przejść tylko dzięki świecącym się kulom, gdyż to co nie widzimy, jest dla nas przepaścią, albo sposobem do ominięcia przeszkód.

Limbo - świetna gra platformowa, gdzie rozwiązywanie zagadek polegają na silniku fizycznym gry. Oryginalny styl graficzny, zagadki zmuszają do myślenia, mroczny klimat i poczucie, że wszystko chce cię zabić(każdy do tego przędzej czy później dochodzi).

McPixel - gra nie dla każdego, polska produkcja i mamy na każdej planszy 20 sekund, aby uratować daną lokację, większośc sposobów na uratowanie świata są niekonwencjonalne, co sprawia, że przy tej grze przestaniesz myśleć logicznie, rozwiązania nawiązują do filmów, gier, itp. Gra pełna humoru, w bundlach kilka razy już się pojawił i pewnie jeszcze z przynajmniej raz będzie.

Organ Trail: Director's Cut - gra oryginalnie już bardzo stara, co pamięta czasy dyskietek i pod inną nazwą, ale nawet dzisiaj się sprawdza, sam przeszedłem go z dwa razy, a nawet po paru się nie nudzi wielu osobom. Twoim zadaniem jest wraz z grupką towarzyszy przejechać całe Stany Zjednoczone, by dojechać do bezpiecznej przystani, wolnej od armii zombi, gdzie z każdym dniem jest coraz więcej. Czy uda ci się dojechać, ilu towarzyszy z twojej ekipy przeżyje, czy zabijesz jednego z twoich towarzyszy, bo jest zarażony, będziesz uczestniczyć w losowych przygodach, które niekoniecznie skończą się happy endem? Wszystko zależy od ciebie.

Napisałbym o paru, ale pewnie i tak większość z was tego nie przeczyta, więc tu skończmy ten wpis :P

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też się podzielę moimi doświadczeniami z gier indie, a co!I

The Binding of Isaac - gra wciąga na wiele godzin, masa przedmiotów do odblokowania, masa achievement'ów, różnorodność przeciwników i całkiem niezła społeczność tej gry (chociaż jest tylko tryb single) sprawiły, że nie żałuję kilkunastu złotych wydanych na tą grę, a z pewnością nie żałuję czasu spędzonego na odblokowywaniu przedmiotów i wielokrotnym próbowaniu pokonywania poszczególnych boss'ów. Satysfakcja z końcowego efektu zawsze wszystko przebijała. Polecam wszystkim fanom gier indie.

Faster Than Light - Niby prosta grafika i proste sterowanie, ale wciąga na wiele godzin, losowość zdarzeń, walki w kosmosie, zarządzanie własnym statkiem kosmicznym, czego tu więcej chcieć :D

Don't Starve - Bardzo fajna gra indie, polega na przetrwaniu w dziwnym, złożonym świecie, częste update'y, w których często dodają coś ciekawego, tworzenie własnej "bazy", świetna oprawa graficzna i specyficzny, choć moim zdaniem genialny, soundtrack. Gra też ma swoje sekrety, których odkrywanie sprawia wielką frajdę. Polecam!

Hotline Miami - Kolejny genialny indyk, najlepszy soundtrack świata, szybka rozgrywka, genialna fabuła, trochę tajemnicza. Na jakimkolwiek etapie, nawet jeśli gdzieś utknąłem zawsze miałem chęć próbować dalej, jedna z tych gier, w których porażki motywują do częstszych prób, a po ukończeniu ciężkiego etapu ogromne uczucie satysfakcji. Przechodziłem kilka razy i za każdym razem tak samo cieszy :P

Amnesia: the Dark Descent - w końcu coś co potrafiło mnie trochę przestraszyć, dawno nie miałem okazji się bać i ta gra pozwoliła mi znowu poczuć dreszczyk emocji, do tego niezła grafika i genialne udźwiękowienie, które chyba najbardziej straszyło :P

Polecam wszystkim chcącym się troche przestraszyć.

Legend of Grimrock - jestem za młody, żeby móc się wypowiadać o starych grach bazujących na wielkich, pełnych potworów labiryntach, których ta gra jest duchowym spadkobiercą, ale muszę przyznać, że rozwijanie mojej 4 osobowej drużyny, prowadzenie jej przez sieć lochów i rozwiązywanie zagadek strasznie mnie wciągnęło, to wszystko w super oprawie graficznej, kolejnyz indyków który mi bardzo przypadł do gustu i którego bardzo polecam :)

Jak na razie to tyle, ostatnio więcej gram w gry indie niż w wielkie produkcje, nakupowałem ich z Humble Bundle i czekały na ściągnięcie na steamie, ostatnio przegrałem kilkaset godzin na niezależnych produkcjach i sprawiły mi tyle samo frajdy co kilkaset godzin w Diablo 3, mam nadzieję, że twórcy dalej będą mnie tak pozytywnie zaskakiwać swoją kreatywnością. Zostało mi jeszcze ich trochę do ściągnięcia na steamie, ale są dla mnie jakoś mniej przekonywujące niż te wyżej wymienione. Teraz poluję na Super Meat Boy'a w jakiejś przecenie bo słyszałem o nim świetne opinie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli podobał Ci się The Binding Of Isaac to Super Meat Boy, również powinien przypaść Ci do gustu. Robiła go ta sama ekipa, grafika jest w tym samym stylu, choć poziom trudności (zwłaszcza w późniejszych etapach) jest strasznie wyśrubowany. Tak, czy siak jest to pozycja kultowa, jeżeli chodzi o gry "indie" i trzeba się nią zainteresować :) .

Jeżeli o mnie chodzi to muszę się kiedyś zabrać za Really Big Sky i sprawdzić, co to za kosmiczny wynalazek :trollface: .

W gry "indie" można zaopatrywać się wyłącznie poprzez paczki typu "The Humble Indie Bundle" i to jest kolejny argument za tymi pozycjami. Praktycznie każdy znaczący tytuł w końcu do nich trafia, a my możemy w nie pograć, płacąc "co łaska". Po prostu genialny układ i w 100% legalny. Zresztą piracenie takich gier to jest obciach i żenada moim zdaniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skończyłem Gone Home.

Wbrew niechętnym reakcjom, które są odpowiedzią na pierwszą falę zachwytów dziennikarzy, mi się podobało. Nie jest to "Obywatel Kane gier" (niektórzy powinni zmienić leki), ale poziom dopracowania narracji wynikającej z eksploracji faktycznie imponuje. A i sama historia, choć ludzi uprzedzonych zapewne do siebie zrazi, jest jednym z najlepiej rozpisanych romansów w historii gier wideo. BioWare, CDP RED, siadać i robić notatki, tak się ukazuje miłość w grach.

8/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio sprawdzam powoli tytuły z ostatniego weekly bundle'a, a mianowicie A Valley Without Wind i AI War. Jedna rzecz, która jest dobra we wszystkich trzech tytułach to oprawa muzyczna, z grywalnością bywa różnie.

AI War jest grą, którą można pokrótce określić Sins Of A Solar Empire 2D, z tym, że przeciwnik jest "zaprojektowany dla wyzwania, a nie dla balansu". W praktyce jest to RTS z nieczytelnym i czasem dość niewygodnym interfejsem, co oczywiście jest najważniejszą rzeczą, jaką można w RTSie skopać. Trochę szkoda, bo pomysł jest bardzo dobry, tylko wykonanie trochę leży. Mam zamiar dać grze jeszcze ze 2-3 szanse, może jednak się wciągnę, może interfejs jest, tak jak w Dwarf Fortress, całkiem wygodny jak się do niego przyzwyczaić.

A Valley Without Wind 1 jest platformówką z grindem. Celem gracza jest zabicie Overlorda, a żeby to zrobić trzeba grindować aresnał zaklęć żeby ubić poruczników, grindować przedmioty aby wzmocnić NPCów aby osłabić Overlorda, potem trzeba grindować arsenał zaklęć żeby ubić Overlorda, a cały czas trzeba grindować aby rozbudowywać osadę i powiększać teren, na którym można się bezpiecznie poruszać, aby nie tracić tony HP za samo istnienie.

Gra nie ma końca, bo ukończeniu kontynentu gracz trafia na następny, trudniejszy.

Grę ratuje oprawa audio-video (wspomniana świetna muzyka, a także całkiem dobra, specyficzna grafika), a także ciekawe pomysły - koncept "reinkarnacji" postaci (po śmierci lub na żądanie), a także przynajmniej niektóre z losowo generowanych misji.

A Valley Without Wind 2 jest gorsze. Jest to strategia niby turowa, gdzie tury kończy misja platformówkowa pobieżnie w stylu pierwszego Valley. Animacje są tragiczne, interfejs jest niewygodny (turówka obsługiwana z klawiatury). Wiele nie grałem, więc wspomnę tylko, że jedyne, co łączy obie gry to setting i obecność misji platformówkowych. Jeden koncept wyróżnia grę - postać sterowana przez gracza jest nieśmiertelna, za "punkty życia" służą zwykli, śmiertelni członkowie armii - jeśli straci się ich wszystkich, następuje koniec gry.

Zostały dwa dni do przeminięcia tego bundle'a. Czy warto go kupić, jeśli ktoś jeszcze nie kupił? IMO - za dolara tak. Chociażby dla samej muzyki, a jeśli komuś spodoba się jedna z czterech odmiennych gier - RTS, metroidvania/roguelike, platformówka/turówka, oraz czasopożeracz w stylu tetrisa, to tym lepiej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pograłem sobie trochę dzisiaj w Knights of Pen and Paper +1 Edition z wyprzedaży, więc można by było coś napisać. Jak na porządnego indora przystało, KoPaP coś tam gdzieś tam wygrał (jak połowa indorów), przez co w ogóle się o tej grze dowiedziałem. Sam zamysł na otoczkę bardzo fajny - zamiast w typowego bohatera cRPGa, prowadzimy symulację normalnej sesji rpgowej. Mamy więc mistrza gry ze swoimi tobołami, paru (mniej lub bardziej) typowych graczy, żarcie i piciu na stole. I ewentualnie gdzieś tam lodówkę w tle, z ewentualnymi zapasami. Co jakiś czas poszczególne postacie rzucają swoimi średnio pasującymi do typowego świata fantasy tekstami, a samo uniwersum do którego bohaterowie i mistrz gry wyruszają, też jest pełne "zewnętrznych" wpływów. Chociażby wspomnieć pierwszy dungeon, pełny rurociągów, klocków ze znakami zapytania, grzybów i...żółwiów z charakterystycznymi opaskami na oczach.

W kwestiach technicznych - sama rozgrywka to dość prosty cRPG. Do pięciu postaci w drużynie, kilka klas do wyboru (część dostępna od razu, część do odblokowania) z zestawem 4 skillów każda, exp za moby/questy i zwiększanie poziomu umiejek. Nic odkrywczego, ale raczej przyjemne. W grafice twórcy poszli w pikselowatość, co na złe też nie wyszło. Muzycznie względnie.

Ogólnie - moje wrażenia są dość pozytywne. Jedno ALE na koniec - osobiście polecam kupywać grę w wersji Deluxe i tylko w jakiejś sensownej promocji (66%, albo 75%). Granie z małą ilością postaci (1, albo 2) przy stole może być "trochę" grinderskie i średnio sensowne, ze względu na goldy potrzebne do wykupywania praktycznie wszystkiego w tej grze. Nawet na samym początku pierwszej rozgrywki, gdzie dodawanie kolejnych "graczy" do stołu, trochę geldów zabiera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ostatnim bundle'u było sporo ciekawych gierek, w tym Mark of The Ninja. Słyszałem sporo dobrego o tej pozycji, ale nie spodziewałem się, że to jest aż tak kapitalne.

Gatunkowo to skradanka, ale utrzymana w grafice 2D. Biegamy po mapach, skaczemy po ścianach (przyczepiamy się do nich automatycznie), rozwiązujemy proste zagadki, zbieramy znajdźki i oczywiście eliminujemy wrogów. Albo ich omijamy - grę da się przejść, nie zabijając nikogo. Każde nasze działanie jest punktowane, a im oczek więcej, tym łatwiej nam o nowe przedmioty i zdolności dla protagonisty. Uczymy się nowych sposobów zabójstw (np. skok z góry na nikogo nie spodziewającego się przeciwnika) oraz kupujemy nowe przedmioty przydatne do cichego przemyknięcia pomiędzy strażnikami.

Grafika - majstersztyk. Oprawa przypomina nieco wcześniejszą produkcję Klei Entertainment, czyli Shanka, ale tutaj wypadła ona jeszcze lepiej. Nadal jest rysunkowa i nieco karykaturalna, ale w połączeniu z dość mrocznym klimatem (operujemy głównie nocą) jest znośna nawet dla kogoś, kto kreskówkowego stylu nie lubi. Muzyka i dźwięki wypadają nie najgorzej, ta pierwsza zahacza czasem o japońskie ludowe brzmienia.

Czas rozgrywki, jak na grę indie, jest całkiem długi - pierwsze przejście zajęło mi ok. 10 h. Gdybym nie omijał niektórych zagadek, do których nie miałem cierpliwości, byłoby pewnie jeszcze okazalej. Od razu po ukończeniu gry mamy dostęp do New Game Plus, w którym zaczynamy przygodę od nowa, ale zachowując zdobyte wcześniej przedmioty. Dla wyważenia, przeciwnicy są sprytniejsi i bardziej uważni.

Ogólnie rzecz biorąc, gorąco polecam zapoznać się z tą produkcją. Promocja chyba jeszcze trwa, więc odpalać paypale, brać i grać. wink_prosty2.gif

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chociaż było wspomniane to: Don't starve-Miła indie gierka,nie wahałem się jej kupić przed promocją,lecz nie żałuję.Generalnie chodzi o survival,a mianowicie xnalezieniu 5 przedmiotów+"świątynia" ,w której trzeba je umieścić.O ile pierwsze 2 dni są miłe,to gra będzie nas próbowała uśmiercić za pomocą różnych stworzeń,zjawisk,pogody itd.Tak jak w CD-A napisali: tu ginie się przez nie przygotowanie,ciekawość oraz głupotę.Sam niewiem jak udało mi się przeżyć 64(!) Dni,choć są i tacy co na koncie 150+

Super meat boy: istny challenger,1 świat to z palcem w... Mógłbym przejść,a co dopiero bandage girl world....To jeszcze trudniejsze od finałowego świata.Z czasem też odblokowujemy postacie za pomocą bandaży,które są w niektórych poziomacg nie do zdobycia.

Ogółem czekam też na MewGenics (wszystko od twórców SMB,Isaaca to must have!)

The basement collection-zlepka kilku projektów twórcy SMB,w tym jego prototyp.Ogółem bierzcie jak jest w promocji,bo same gry można znaleźć na stronach z grami online poroju Kongregate.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...