Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Cardinal

Książki ogólnie

Polecane posty

Oby nam się tu nie zrobił mały kącik pomocy maturalnej... Ale co tam - ja zawsze skory jestem do pomocy. Wiecie - kaganek oświaty i te sprawy :P

,,Biografia jako klucz do poznania twórczości autora. Odwołaj się do wybranych przykładów''

Do podanych przez innych przykładów mogę dodać dwie propozycje:

  • Aleksander Sołżenicyn Jeden dzień Iwana Denisowicza oraz Archipelag Gułag - Desydenci, ZSRR, gułagi... Wiadomo o co chodzi. Autor sam został skazany na 8 lat obozu pracy i swoje przeżycia przeniósł do książek. Są co prawda pewne wątpliwości, ale jednak chyba warto skorzystać.
  • Kurt Vonnegut Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią - Książka mocno pokręcona, nieco postmodernistyczna, a do tego bardzo dobra. W tym bombardowanie Drezna, którego świadkiem jest główny bohater, a które świadkiem był też autor - jako jeniec wojenny.
To dwie moje główne propozycje - na dodatek powinny też spodobać się ciałom pedagogicznym, bo to 'poważne' i ważne książki.

"Omów sposoby kreacji alternatywnych światów w literaturze fantasy, filmach i grach komputerowych."

Temat ciekawy, interesujący i w ogóle... Ale (tu uwaga także do poprzedniego tematu) - czemu aż tak rozlegle? Temat wymusza omówienie wszystkich trzech mediów. Nie lepiej skonkretyzować? Tylko książki albo tylko filmy? Poza tym - literatura fantasy, a filmy i gry też fantasy czy wszystkie? Moim zdaniem lepiej byłoby skupić się na jednym z mediów, a najlepiej to wybrać jakieś konkrente pozycje. Podobnie zresztą i w pierwszym temacie. No chyba, że są jakieś reguły tworzenia tematów, których ja nie znam lub nie rozumiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze raz dzięki wszystkim za pomoc! Oszczędziliście mi trochę poszukiwań ;)

Ostatnio składaliśmy deklaracje maturalne i na temat ustnej z polskiego wybrałem sobie:

"Omów sposoby kreacji alternatywnych światów w literaturze fantasy, filmach i grach komputerowych."

Macie jakieś propozycje co do książek z ciekawymi światami, które mógłbym opisać?

Może ,,Piknik na skraju drogi'' Strugackich? Książka niegruba, więc możesz przeczytać w 2,3 dni i sam ocenić czy opisany świat jest ciekawy. No i od razu mógłbyś wspomnieć o Stalkerze ;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Macie jakieś propozycje co do książek z ciekawymi światami, które mógłbym opisać?

Świat Dysku. Poza książkami masz jeszcze dwa filmy (Wiedźmikołaj, Kolor Magii) i trzy gry. ;P

Rzucam taką propozycję nieprzypadkowo - akurat zacząłem się świetnie bawić przy Potwornym Regimencie. Opinie na jej temat są różne (często chłodne), mi jednak czyta się wyśmienicie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio skończyłem "Za drutami śmierci" Kajzera i muszę powiedzieć, że jest to najbardziej hardkorowa książka o Holocauście jaką czytałem. Gawron, Zakrzewski, Nałkowska to siusiumajtki w porównaniu z tym, co ten facet opisuje... Pozycja jest o tyle ciekawa, że

a) Kajzer pamiętniki pisał NA BIEŻĄCO w obozach, na papierze z worków z cementem, które to papiery potem chował po latrynach. Po wojnie jeździł na rowerze po Polsce i zbierał te wszystkie kartki.

B) Książka, którą mam to jedyne wznowienie po przeszło kilkudziesięciu latach od pierwszego wydania (bodaj lata 50-te), więc warto

c) Kosztuje tylko 18 zł, ale w muzeum obozowym (Gross-Rosen. Ale może być też i w innych...). Jeśli jakimś cudem da się ją dostać w innym miejscu, jest cholernie droga.

d) Kajzer był Żydem, w obozach pracy, możecie się domyślić co to oznacza (do ludzi, którzy jako tako kojarzą literaturę Holocaustu)

e) To prosty człowiek, ale jego przemyślenia, bo książka pełna jest nie tylko behawioralnego opisu życia w obozie, ale i osobistych "przepływań" bohatera, są po prostu miażdżące.

Jednym słowem, polecam gorąco, ale tylko dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach (to nie jest przesada, możecie mi wierzyć. Jestem starym wyjadaczem książek z tego zakresu, a czasami podczas tej lektury nie wiedziałem, czy mam się załatwić w zlewie czy też myć naczynia w sedesie...). Jest jeszcze kilka słów na jej temat na moim blogu (link w stopce), jak się komu chce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaka oczywistość by to nie była, ja odniosłem wrażenie, że jednak rozwiązanie gdzieś tam siedzi. Bo w tych bardzo małych szansach można pójść dwoma drogami: przesytu i niedosytu. Dukaj wybrał pierwszą drogę i chyba przez to czytelnik się gubi.

Czy wspominałem o "Czarnych Oceanach"? Tam też jest bardzo wesoło. Właściwie nie pamiętam już, jaki był wątek główny, za to pamiętam poszczególne idee i sceny (metagiełda, memotrendy, Trupodzierżca itd.). A jak czytam na Stronicach Dukaja, że mu i tak sporo z książki wycięli... Wydaje mi się, że Dukaj ma za dużo pomysłów (sam tak twierdzi - że nie nadąża z ich spisywaniem) i we wcześniejszych utworach nie do końca potrafił nad nimi zapanować. Przeczytałeś już "Inne pieśni"? <_<

tu mamy już świat załagodzony

No właśnie - czy były jakieś walki (bo przecież wrogo nastawiona grupa mogłaby wyrżnąć tambylców w ciągu jednego dnia) i dopiero ostateczny Survivor został poddany procesowi ujezusowienia?

Ale co prawda to prawda - sam chętnie bym zapoznał się z rozwinięciem historii tej ziemi. A może sami napiszemy? :P

I also think that doing fan fiction is bad training for any aspiring writer. With the world and the background all provided, the writer does not learn to create these things for himself. Fan fiction is to fiction as paint-by-numbers kits are to painting.

http://www.westeros.org/Citadel/SSM/Entry/Fan_Fiction/

Nieco bardziej serio - byłoby to odgadywanie "co autor ma na myśli", a do akurat tego autora raczej trudno jest przyfikać :)

Taki kontakt (poza oczywistym szaleństwem naukowym) mógłby odpowiedź na wiele kwestii związanych i z religią.

Tak, to by były naprawdę ciekawe czasy. Właściwie jakikolwiek rezultat komunikacji z obcą rasą na temat religii dałby naprawdę fajne odpowiedzi, nieważne, czy obca inteligencja wierzy w "coś" (i jeśli tak, to w co i dlaczego?), kompletnie nie zna tego pojęcia, zwalcza przejawy religii ("bohar'dag dla mas!"), sama jest "bogiem" (stwarza sobie dla wicu życie na innych planetach)...

A tak w ogóle to wydawcy powinni na niego zakaz opuszczania własnego domu, a wierni fani powinni otoczyć teren/posiadłość szczelnym kordonem.

Erikson jest młodszy i zostały mu tylko dwie książki, które pisze z imponującą szybkością, więc przynajmniej jeden odgrywający dużą rolę na polu fantasy cykl zostanie ukończony, tzn. o ile się coś nieprzewidzianego nie wydarzy. Jak to jest, niektórzy piszą wręcz za dużo (Masterton >=/ ) i chciałbym, żeby przystopowali, a innych trzeba prosić, żeby w końcu raczyli zgarnąć kasę, którą dają im fani.

Z pamiętaniem może nie jest za dobrze, ale to w zasadzie żadna ujma

<_<

Co nie zmienia faktu, że mi się podobało.

Ja w znakomitej większości przypadków po zerknięciu na swoje wypociny sprzed kilku lat mam uczucie, że był to niesamowity wręcz syf. To tak jak suto zakrapiana alkoholem impreza w czasie jej trwania jest zabawna (tak przypuszczam, jestem abstynentem), ale poranny widok zaschniętych rzygowin na dywanie już nie. Ale ostatnio czuję pewną mobilizację (praktycznie znikąd), więc czemu nie, przynajmniej coś do szuflady będzie + uczucie, że jednak się spróbowało.

Czy wklejając tytuł w oryginale chciałeś mi dać do zrozumienia, że i czytał będzie w oryginale, czy też po prostu chciałeś mnie zmusić do wklejenia znaczków do Google'a? ;) Mam nadzieję, że Kafka się spodoba nabrzeżnie i bezbrzeżnie. Nie jest to mój top Murakamiego, ale jest i tak wysoko i bardzo dobrze.

Zmusić... to znaczy zachęcić do wklejenia i poszukania, moja znajomość tego języka jest przyzerowa. Samo pismo japońskie jest niesamowicie skomplikowane, np. próbowałem sobie przetłumaczyć komiks (gdzie słownictwo jest dużo prostsze niż w książce czy w artykule gazetowym) i utknąłem na pierwszym wyrazie (który wcale nie był w kanji), który według słownika miał trzy bardzo różne znaczenia (przy innym zapisie tego samego wyrazu znaczył jeszcze coś innego), a w tłumaczeniu przez osobę posiadającą wiedzę w tej dziedzinie wyszło, że to zwykły okrzyk zaskoczenia ("huh?").

Natomiast znając tylko podstawowe fakty z pisowni japońskiej oraz wiedząc, jaki jest oryginalny tytuł w romanji ("umibe no kafuka"), można raczej łatwo rozkminić ze znaczków, o jaką książkę chodzi. Kto oglądał anime "Sayonara zetsubou sensei" ten wie, że Kafka "po ichniemu" to "Kafuka" (jej prawdziwe imię i nazwisko nie jest znane B) ), a że nazwy "obce" zapisywane są katakaną, więc w ??? pierwszy i ostatni znak jest taki sam, ka-fu-ka... W każdym razie "umibe" jest w kanji, "no" w hiraganie i "kafuka" w katakanie, gdyby ktoś chciał wiedzieć.

Gigantycznych skoków może nie ma, ale jest trochę tego syndromu coraz większej ilość niemożliwych misji do pokonania, z czego każda następna zdaje się być jeszcze bardziej niemożliwa. Z czasem przecież siły słabną, a wrogowie zdają się być silniejsi. Ja czekam aż kolega skończy piąty tom, bo dopiero wtedy mi pożyczy, ale opowiadał mi, że pojawia się tam na początku informacja o jakimś wydarzeniu z przeszłości (

bodajże smok światła zabił smoka cienia

), które może doprowadzić do zniszczenia świata.

Ja właśnie skończyłem czytać czwarty tom i zerknąłem na piąty - akcja dzieje się na zupełnie innym kontynencie i wydaje się dotyczyć mało związanych z "obecnymi" wydarzeniami spraw, oczywiście potem pewnie wszystko się połączy (jeśli Erikson będzie chciał wszystkie frakcje rzucić w ostatnim tomie przeciw Okaleczonemu, to pół książki będzie opisem tych wszystkich grup). Zamiast power leveli do tej pory Erikson wyciągał rzeczy z głębokiej historii, zazwyczaj T'lann Imassów (Bogini Tornada), co generalnie mi się podoba.

Wrogowie w "Domu Łańcuchów" okazali się szczerze mówiąc dużo słabsi (a raczej wymagający znacznie mniej Heroicznego Poświęcenia) niż w poprzednich tomach. Choć raczej dlatego, że Malazańczycy nie zdecydowali się zadrzeć z Karsą.

No właśnie, Karsa i czwarty tom Malazańskiej Księgi Poległych, "Dom Łańcuchów". Po tomie drugim (jedno z najbardziej epickich zakończeń, jakie czytałem) i trzecim (nieco mniej epickie, ale niewiele mniej) spodziewałem się czegoś podobnego. Zaczyna się niesamowicie przystępnie - pierwsze 250 stron to wesołe przygody Karsy Orlonga i jego dwóch towarzyszy, którzy udają się na wyprawę wojenną, by gwałcić i mordować, w możliwie największych ilościach. Akcja zamiast skakać po kilku-kilkunastu wątkach opowiada wyłącznie o Karsie, przez co czyta się to niesamowicie szybko i sprawnie, co do tej pory w przypadku tego autora zdarzało się raczej rzadko. Potem akcja wraca w znane nam realia - przyboczna Tavore wyrusza sobie ze swoją armią, by pokazać buntownikom, że Imperium się na nich gniewa; w obozie sha'ik również toczy się życie, bo kilka frakcji chce się nawzajem zdradzić i pozabijać; T'lann Imassowie robią krótkie wypady do innych królestw, by szybko kogoś zabić, jak to już oni mają w zwyczaju. Książka zmierza do epickiej bitwy na pustyni Raraku, lecz... hm. Teraz spoilerowo, dla odważnych:

Do wielkiej bitwy nie doszło - duchy ze Sznura Psów, z towarzyszeniem pozostałych poległych na pustyni armii, w nocy wlazły do obozu i zabiły wszystkich Psobójców. Agenci Korbolo Doma zabili Boginię Tornada, przyboczna zabiła Felisin, nie wiedząc, że to akurat jej siostra, rach-ciach i wątki rozwiązane.

Troszkę to rozczarowujące, ale mimo to nadal książkę oceniam jako naprawdę dobrą i w mojej osobistej klasyfikacji jest to tak: Ogrody Księżyca < < < <_< < < < Dom Łańcuchów < Wspomnienie Lodu < Bramy Domu Umarłych. Ech, wydarzenia z drugiej książki są tak epickie, że "Dom..." zamiast próbować je przebić, tylko uczynił je bardziej epickimi,

Wickanie sami rozprawili się ze swoimi zabójcami

. Hm.

Teraz czytać będę "Płacz narodzonych" Jamesa Barclaya, tom drugi "Retrospektywy" Martina (obydwie książki z biblioteki!) i (w końcu) "Kafka nad morzem" Murakamiego, którą kupiłem kiedy, w lutym? w krakowskim empiku, po zdaniu bardzo trudnego egzaminu, tak ku pokrzepieniu ducha.

A skoro o kupnie mowa, to niedawno udałem się do lokalnego empiku celem kupna jakiejś książki - myślałem nad jednym z dwóch tytułów. Pierwszy to "Ręka mistrza" autorstwa Stephena Kinga, ale jednak nie kupiłem jej - Kinga czytałem już kilkadziesiąt książek, egzemplarzy na półkach było wystarczająco dużo, żeby przełożyć zakup na czas późniejszy (np. następny miesiąc). Wziąłem coś, czego na półce był tylko jeden egzemplarz, mianowicie "Mag" Fowlesa. Trochę się obawiam - po lekturze tego, co pisze na ostatniej stronie okładki - czy nie będę zwyczajnie za głupi, żeby się pokapować, o co tam chodzi, ale czemu by nie spróbować? Z rozpędu kupiłem też "Męty Końca Śmiechu", krótką książeczkę Eriksona o Korbalu i Bauchelainie, bo spoko ziomki z nich, zresztą od "Krwawego tropu" zacząłem swoją przygodę z tą serią (ciężko było się pokapować w realiach, ale czarny humor jak najbardziej mi pasował). A w planach mam też jeszcze zakup "Hyperiona" Simmonsa...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat ciekawy, interesujący i w ogóle... Ale (tu uwaga także do poprzedniego tematu) - czemu aż tak rozlegle? Temat wymusza omówienie wszystkich trzech mediów. Nie lepiej skonkretyzować? Tylko książki albo tylko filmy?

Temat może i rozległy, ale chyba nic nie może dać większej satysfakcji w życiu domowym niż sytuacja, w której cały dzień czytasz, oglądasz filmy i grasz, a następnie rodzicielom z czystym sumieniem mówisz, że cały dzień uczyłeś się na maturę z polaka :P .

Poza tym - literatura fantasy, a filmy i gry też fantasy czy wszystkie? Moim zdaniem lepiej byłoby skupić się na jednym z mediów, a najlepiej to wybrać jakieś konkrente pozycje. Podobnie zresztą i w pierwszym temacie. No chyba, że są jakieś reguły tworzenia tematów, których ja nie znam lub nie rozumiem.

Czy gry i filmy fantasy szczerze mówiąc sam nie wiem. Mam zamiar rozpisać wszystko w oparciu o książki, bo w wielu przypadkach powtarza się schemat tworzenia kolejno - ksiązka -> film -> gra. Oczywiście jest wiele wyjątków od tej reguły i o niektórych mam zamiar wspomnieć, ale raczej nie poświęcę im zbytnio dużo czasu i skupię się na książkach, a pozostałe media potraktuję po macoszemu wspominając tylko o najbardziej charakterystycznych i wybitnych przypadkach.

Może ,,Piknik na skraju drogi'' Strugackich? Książka niegruba, więc możesz przeczytać w 2,3 dni i sam ocenić czy opisany świat jest ciekawy. No i od razu mógłbyś wspomnieć o Stalkerze ;)

Tak piknik jak i stalker jakiś czas temu zaliczone. Świat w ksiązce w sumie nie jest zbyt rozbudowany, ale rzeczywiście można wspomnieć, tym bardziej że oba tytuły są dość znane - stalker u uczniów, a piknik u belfrów.

Żeby nie było, że tylko się proszę i nikomu nie pomagam, to do twojego tematu(jak dla mnie chyba byłby za trudny) mógłbym polecić "Frankensteina"(najlepiej wydanie, w którym na końcu masz jakiś esej właśnie o związku książki z życiem Mary Shelley). Po za tym mógłbyś nawiązać do twórczości Kinga, który charakterystyczne postacie ze swego życiorysu wstawia do książek. W "Pamiętniku Rzemieślnika" w części biograficznej opisuje swoją niańkę, o której wspominał w opowiadaniu(chyba nazywało się "Małpa" w zbiorze "Szkieletowa załoga"), swojego brat także umieścił w jednym z opowiadań("Koniec całego bałaganu" zbiór "Marzenia i Koszmary").

Świat Dysku. Poza książkami masz jeszcze dwa filmy (Wiedźmikołaj, Kolor Magii) i trzy gry. ;P

Ksiązkowy Świat Dysku poznałem dośc dobrze, filmy także oglądałem. Teraz mam zamiar wziąść się z gry opisywane w tip100maniaku i kreskówki. Ten świat będzie miał raczej dośc znaczące miejsce w mojej pracy - obok mitu arturiańskiego, wiedźmińskiej sagi i twórczości Tolkiena(zastanawiam się także nad "Forgotten Realms", z których nie przeczytałem jeszcze żadnej książki).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

piknik u belfrów.

Utopijne stwierdzenie. ;]

zastanawiam się także nad "Forgotten Realms", z których nie przeczytałem jeszcze żadnej książki

Koncepcja ciekawa, bo w zderzeniu chociażby właśnie z wiedźmińskim uniwersum FR wypada dość... może nie infantylnie, ale z pewnością łagodnie. W większości książek z tego cyklu zdecydowanie stroni się od kwestii seksualności, brutalność ogranicza (zasadniczo nawet demony i diabły, kreowane na czyste i bezpardonowe ucieleśnienia zła, wydają się dość pocieszne w porównaniu z takim Bonhartem ;]) i tak dalej; to dość specyficzne i właściwe właśnie czytadłom AD&D, które stawiają na pozbawiony płciowości i przyziemności, stosunkowo prosty heroizm, jako że w większości powieści fantasy jakaś niemal goła pannica przebiegnie albo inny jurny ogierek się znajdzie. Z drugiej strony, pomijając kwestię książczydeł, pod wpływem odpowiedniego MG Krainy mogą pokazać bardzo paskudne oblicze, które spłoszyłoby wszystkie kobietki lekkich i mniej lekkich obyczajów u Sapka. Oprócz Yenny, naturalnie. ;]

Ja natomiast zabieram się do jednego z dzieciątek Clive'a Barkera, które zwie się "Kobierzec". Wstyd przyznać, ale jeszcze nie próbowałam niczego z twórczości tego pana, więc zobaczymy, z czym to się je... z recenzji wnioskuję, że "Kobierzec" zahacza bardziej o fantastykę. Jest na sali ktoś, kto czytuje Barkera w większych ilościach i uraczyłby mnie opinią albo dwiema? :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja zabierałem sie za "Kobierzec" dwa razy. Ostatni raz nawet w te, niestety już minione, wakacje. Jednak jakoś nigdy nie chciało mi się doczytać do końca. Jak dla mnie "Kobiercowi" brakuje tego czegoś, co przykuwa moją osobę na dłużej i niejako zmusza do dokończenia. Nie mówię, że ksiażka jest zła. IMO jedynie ciut zbyt mocno rozwleczona. Może się podobać lecz może zarówno nie tyle odrzucić, co sprawić, że "zapomina" się ją skończyć. U mnie sprawiła, że "zapomniałem" już dwa razy. Wątpię czy będzie kiedyś trzecie podejście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest na sali ktoś, kto czytuje Barkera w większych ilościach i uraczyłby mnie opinią albo dwiema? :)

Na temat Kobierca? Nie czytałem. Ale Księgi Krwi - wal w ciemno. Nocny pociąg z mięsem, etc. Świnie pożerające ludzi, ponura masturbacja, kanibalizm i tak dalej. A na samym szczycie cenobici i - jeszcze wtedy tak nie nazwany - Pinhead. Barker to generalnie taki De Sade dla ubogich w wersji XX-wiecznej, z podtekstem horrorowym. :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednym słowem, polecam gorąco, ale tylko dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach (to nie jest przesada, możecie mi wierzyć. Jestem starym wyjadaczem książek z tego zakresu, a czasami podczas tej lektury nie wiedziałem, czy mam się załatwić w zlewie czy też myć naczynia w sedesie...). Jest jeszcze kilka słów na jej temat na moim blogu (link w stopce), jak się komu chce.

Kusisz Panie, kusisz. Nie jestem może specjalnie fanem tego typu rozrywki, ale czasem dobrze sobie zdzielić czymś takim przez głowę. Tak dla otrzeźwienia. Zapisałem w pamięci swej. Może uda się gdzieś, skądś wydobyć.

Czy wspominałem o "Czarnych Oceanach"? Tam też jest bardzo wesoło. Właściwie nie pamiętam już, jaki był wątek główny, za to pamiętam poszczególne idee i sceny (metagiełda, memotrendy, Trupodzierżca itd.). A jak czytam na Stronicach Dukaja, że mu i tak sporo z książki wycięli... Wydaje mi się, że Dukaj ma za dużo pomysłów (sam tak twierdzi - że nie nadąża z ich spisywaniem) i we wcześniejszych utworach nie do końca potrafił nad nimi zapanować. Przeczytałeś już "Inne pieśni"? <_<

Nie. Ostatnio nic nie kupowałem, więc nie przeczytałem. Nie ma od kogo pożyczyć, więc czekam na Empikową okazję, a takowej ostatnio nie miałem. A co do pomysłów - dobrze, że ktoś Dukaja kontroluje, bo w ogóle by była masakra mózgowa. Feliks W. Kres we wspomnianej przeze mnie Galierii złamanych piór wspomina o tym, że początkujący pisarze za często zbyt pochopnie rzucają się na swoje pomysły. Aż strach pomyśleć ile Dukaj, jako doświadczony pisarz, odrzuca sam swoich pomysłów i co tam czasem po głowie mu chodzi. Aj waj.

No właśnie - czy były jakieś walki (bo przecież wrogo nastawiona grupa mogłaby wyrżnąć tambylców w ciągu jednego dnia) i dopiero ostateczny Survivor został poddany procesowi ujezusowienia?

Gdyby spojrzeć na to ze strony nieco fantasty-batalistycznej, to wyrżnięcie mogłoby nic nie dać. Przecież Jezus mógłby rzucić zaraz Resurrect spell (a że ma takowy w księdze, to wiemy z... Księgi) na poziomie 99 i po ptokach. Wysyłanie jakichś bomb czy innych mechanicznych niszczycieli też nie miałoby sensu, bo przecież omnipotencja i tak dalej. Kiwnął by palcem, a bomba zrobiła by tylko malutkie "puf".

Nieco bardziej serio - byłoby to odgadywanie "co autor ma na myśli", a do akurat tego autora raczej trudno jest przyfikać :)

I tak, i nie. Znaczy się przyfikać jest bardzo trudno, ale można by się rozerwać w ramach pisania na konkretny temat. Można by próbować wymyśleć swoją własną wizję, bez specjalne wgryzania się w zamysły Dukaja. Ewentualnie napisać wszystko z perspektywy Jezusa jako wkurzonego syna, które wkurzył Ojciec i nie bardzo widzi mu się ukrzyżowanie.

Tak, to by były naprawdę ciekawe czasy. Właściwie jakikolwiek rezultat komunikacji z obcą rasą na temat religii dałby naprawdę fajne odpowiedzi, nieważne, czy obca inteligencja wierzy w "coś" (i jeśli tak, to w co i dlaczego?), kompletnie nie zna tego pojęcia, zwalcza przejawy religii ("bohar'dag dla mas!"), sama jest "bogiem" (stwarza sobie dla wicu życie na innych planetach)...

Pozostaje mieć nadzieję, że takowo rasa byłaby mało ludzka. Bo zawsze jest możliwość, że znów doszłoby do sytuacji 'nasza wiara jest lepsza niż Wasza'. I bam kogoś w głowę. Zupełnie osobą sprawą jest to, czy bylibyśmy w stanie się porozumieć i zrozumieć. Ale to już zagwozdki dla egzobiologów i innych takich.

Erikson jest młodszy i zostały mu tylko dwie książki, które pisze z imponującą szybkością, więc przynajmniej jeden odgrywający dużą rolę na polu fantasy cykl zostanie ukończony, tzn. o ile się coś nieprzewidzianego nie wydarzy. Jak to jest, niektórzy piszą wręcz za dużo (Masterton >=/ ) i chciałbym, żeby przystopowali, a innych trzeba prosić, żeby w końcu raczyli zgarnąć kasę, którą dają im fani.

Martinowi stuknęła 60, więc też nie jest tak źle. Medycyna, proszki, nieźli lekarze... Sam zresztą pisał, że stan zdrowia OK, więc aż tak bardzo się nie martwię. A z Eriksonem mam o tyle dobrze, że całość cyklu kupuje kumpel, więc mi pozostaje tylko czekanie aż on przeczyta. Jakbym bardzo chciał to bym kupił, przeczytał szybciej i pożyczał następne, ale mam aż nadto do czytania, więc mi się nie spieszy. Choć nie wiem czy tak samo będzie z Martinem... Ale pewnie znów będzie tak, że najpierw wyjdzie hardcover i będzie ponad 100 kosztował u nas.

Ja w znakomitej większości przypadków po zerknięciu na swoje wypociny sprzed kilku lat mam uczucie, że był to niesamowity wręcz syf. To tak jak suto zakrapiana alkoholem impreza w czasie jej trwania jest zabawna (tak przypuszczam, jestem abstynentem), ale poranny widok zaschniętych rzygowin na dywanie już nie. Ale ostatnio czuję pewną mobilizację (praktycznie znikąd), więc czemu nie, przynajmniej coś do szuflady będzie + uczucie, że jednak się spróbowało.

... gdyby ktoś chciał wiedzieć.

Jednym słowem: Kucharz, kucharz, nie oszukasz.

Zamiast power leveli do tej pory Erikson wyciągał rzeczy z głębokiej historii, zazwyczaj T'lann Imassów (Bogini Tornada), co generalnie mi się podoba.

Z tego, co czytałem, to będzie takie przeplatanie z poplątaniem. Jeden tom związany z początkowymi, a potem jeden 'inny'. W gruncie rzeczy nic bardzo bardzo niespodziewanego nie powinno się zjawić, bo chyba już wszyscy gracz (w sensie ras) są już na scenie... Mogą co najwyżej pojawiać się jakieś frakcje czy pojedynczy napakowani bubkowie. Bo nie podejrzewam, że Erikson wyciągnie coś z nikąd i nagle pojawi się jeszcze jakaś frakcja zupełnie obca. Chociaż sądzać bo tym smoku w swoim wymiarze i posągach... To kto wie, co tam się jeszcze będzie działo... Potencjał jest prze-ponad-ogromny.

Wziąłem coś, czego na półce był tylko jeden egzemplarz, mianowicie "Mag" Fowlesa. Trochę się obawiam - po lekturze tego, co pisze na ostatniej stronie okładki - czy nie będę zwyczajnie za głupi, żeby się pokapować, o co tam chodzi, ale czemu by nie spróbować?

Nie daj się zastraszyć wrednym opisom tylnookładkowym! Nie jest tak źle... Znaczy się może być, ale nie ma się czego bać. Kwestia nie dotyczy pokapowania się, a raczej stopnia pokapowania się. Ale nie licząc tego czyta się dość dobrze (choć czasami nieco zbyt wszystko się rozwleka) i może nieco dać po głowie.

Czy gry i filmy fantasy szczerze mówiąc sam nie wiem. Mam zamiar rozpisać wszystko w oparciu o książki, bo w wielu przypadkach powtarza się schemat tworzenia kolejno - ksiązka -> film -> gra. Oczywiście jest wiele wyjątków od tej reguły i o niektórych mam zamiar wspomnieć, ale raczej nie poświęcę im zbytnio dużo czasu i skupię się na książkach, a pozostałe media potraktuję po macoszemu wspominając tylko o najbardziej charakterystycznych i wybitnych przypadkach.

Jednym z rozwiązań takiego tematu byłoby wzięcie na warsztat jednego z dużych, popularnych światów (Forgotten Realms, Środziemie, Star Wars) i pokazanie świata we wszystkich trzech mediach. Można też podejść od strony pokazywania różnic - jak różni się budowanie świata Star Wars w filmie od tego książkowego. Pole do popisu jest wielkie, ale powtórzę radę - moim zdaniem lepiej wypada dokładnie przeanalizowanie jednego tematu/aspektu/świata niż pobieżne skakanie z jednego na drugi. W tym drugim przypadku można dużo mówić, a tak naprawdę wiele nie powiedzieć...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Ostatni Kontynent", "Eryk", "Ciekawe czasy". Ewentualnie "Ostatni Bohater". Wszystkie są z Rincewindem, chociaż akurat seria o Śmierci jest lepsza;] Tak, jak seria o Straży miejskiej;]

Poza tym, zasadniczo wszystkie książki Pratchetta są fajneXD

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Opisz wrażenia po zakończeniu lektury ;)

No i skończyłem przygodę z "Najgłupszym Aniołem" w piątek. Wrażenia? Kurcze, dziwne. Z jednej strony czytając cały czas myślałem: 'jej, co za głupoty' z drugiej jednak stale do lektury wracałem. Fabuła do ambitnych raczej nie należy i jest dość przewidywalna. Postaci całkiem ciekawe, w większości osoby samotne z partnerem (tak, mają swoje drugie połówki, a jednak fabuła kręci się wokół organizacji balu dla samotnych) i nietypowymi cechami. Stóż prawa, który powraca do nałogu palenia marihuany, jego żona wariatka, która przypadkowo odstawiła leki, anioł kochający demolkę, bufetowa produkująca wesołe ciasta po których można stracić świadomość, pilot helikoptera z gadającym nietoperzem. Bywa oryginalnie.

Humor jakiś tam się pojawił, ale ani razu na 300 stron nie parsknąłem śmiechem, choć delikatny uśmiech pojawiał się od czasu do czasu na twarzy.

Książkę czyta się strasznie łatwo i to mi się w niej podobało. Kupiłem ją po to, by nie umrzeć z nudów podczas porannych dojazdów (15 min w metrze + 20 w tramwaju) i jak widać spisała się na medal- żyję.

Czy mogę ją komuś polecić? Ymir, czytałeś inne powieści Moore więc pewnie będziesz zadowolony.

Natomiast inni? Jeśli nie oczekujecie naprawdę ambitnego dzieła, również nie powinniście narzekać. Ja pewnie jeszcze kiedyś wrócę do twórczości Moora i nie zdziwłbym się jeśli zaliczyłbym wszystkie książki jakie dotychczas wyszły z pod jego pióra- jednak zdecydowanie trzeba je dawkować.

Moja ocena to solidne 7+

A teraz pytanie. Czytał ktoś z Was książeczkę o tytule "Nieznośna lekkość bytu" Kundery? Jak wrażenia?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

mam pytanie.

A mianowicie zawsze chciałem przeczytać książke o Stalkerze.Wreszcie dopadłem Piknik Na skraju Drogi Las.

I tak sie zaczytuje i kurde to nie ten świat.Zamiast Czarnobyla - Harmont zamiast elektrowni atmoawej - lądowanie ufo.W ogóle mnóstwo rzeczy jest inne jakieś "kapcie" czy "kalosze".I powiedzcie mi czy ja czyam dobrą ksiazke, czy moz epozniej sie przeniosa do CZarnobyla bo narazie mnie to zniecheca.A jak cos mam tez Trudno byc bogiem to se czytne :D>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tai-Pan Clavella ukończony. I to w tydzień niecały, co przy ilości mojego wolnego czasu i objętości książki jest całkiem niezłych osiągnięciem. W kolejce czeka już 60 opowiadań Buzattiego, ale chwilę jeszcze poczeka. Postanowiłem bowiem skorzystać z okazji i sprawdzić, czy czytałem Trzy Wiedźmy, czy nie. Kumpel podrzucił do pracy cały początek Discworldu, więc grzechem byłoby nie skorzystać...

Wróćmy jednak do Hong Kongu. Czemu tam? Gdyż tam się wszystko w Tai-Panie zaczyna i wokół tego miejsca wszystko się kręci. A kręci się dużo i ciekawie. Ogólnie rzecz biorąc do czynienia mamy z powieścią historyczną w starym, dobrym stylu. Rok 1841, krótko po Wojnach opiumowych, Brytyjczycy zakładają kolonię na wyspie Hong Kong, która stać się kluczem do zdominowania Państwa Środka. Dirk Struan, Tai-Pan najpotężniejszej floty handlowej, jest mózgiem przedsięwzięcia i głównym bohaterem książki... I jak zwykle - zaczyna się od pewnych komplikacji, a potem jest ciekawiej. Jak to w powieści historycznej - mamy bardzo dużo elementów przedstawiających te czasy - wspomniane wojny opiumowe, zależność Wielkiej Brytanii od handlu, syna Czartystę, pojawienie się parowców, kryzys bankowy... Sporo można się dowiedzieć o tych czasach i o różnicach kulturowych. Sporo zabawnych scen dotyczy wprowadzania przez Struana higieny na swoich statkach. W tamtych czasach podcieranie się papierem było Europejczykom obce, a dzięki temu we flocie Struana mało kto chorował. Ogólnie mamy też konflikt pomiędzy tymi, którzy chcą współpracy z Chinami, a tych którzy chcą tylko militarnej dominacji. Na dodatek mamy świetne przedstawienie wielkiego człowieka, jego dylematów i wybieranych metod. Wykorzystuje bezwzględnie innych i doprowadza ich do upadku, czy jednak coś tam w nim siedzi? Książka zawiera tyle wątków i ciekawych elementów, że mógłbym długo wypisywać, lecz oszczędze Wam tego. Lepiej czym prędzej sięgnijcie po dzieło Clavella (to albo może Shoguna) albowiem dostaje ono Qbusiowy znak jakości...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam właśnie jutro zaczynam czytać sage Sapkowskiego o Wiedźminie, tylko mam pytanie a mianowicie czy Sapkowski pisze językiem (wulgarnym to wiem) ale czy prostym w odbiorze ponieważ nigdy z nim styczności nie miałem do czasu przejścia Wiedźmina ;) A druga rzecz to pytanie odnośnie wymienianej już na tej stronie tematu książki Piknik na skraju drogi" ile ona ma stron bo nie wiem czy nie zabrać się najpierw za nią a potem rozpoczynać Sapka, aha no i czy opłaca się ja przeczytać ponieważ jeśli jest w niej wiele rzeczy nie domówionych to nie wiem czy jest sens, pomóżcie...;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do Sapka - mym skromnym zdaniem absolutnie rządzi. Po troszkę topornym początku człowiek przyzwyczaja się do jego stylu pisania i połyka cały pięcioksiąg w kilka dni. Acz wolę Trylogię Husycką.

Czytał ktoś trzeci tom "Oka Jelenia" Pilipiuka? A jeżeli tak to jak się podobał?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam właśnie jutro zaczynam czytać sage Sapkowskiego o Wiedźminie, tylko mam pytanie a mianowicie czy Sapkowski pisze językiem (wulgarnym to wiem) ale czy prostym w odbiorze ponieważ nigdy z nim styczności nie miałem do czasu przejścia Wiedźmina ;) A druga rzecz to pytanie odnośnie wymienianej już na tej stronie tematu książki Piknik na skraju drogi" ile ona ma stron bo nie wiem czy nie zabrać się najpierw za nią a potem rozpoczynać Sapka, aha no i czy opłaca się ja przeczytać ponieważ jeśli jest w niej wiele rzeczy nie domówionych to nie wiem czy jest sens, pomóżcie...;)

Co do Sapka, to jak dla mnie wszystko bylo zrozumiane i napisane dosc prosto, w porownaniu z takim np Lovecraftem.

Pikniku nie czytalem, co chce w najblizszym czasie nadrobic, ale szukajac ksiazki na allegro i w roznych sklepach wyczytalem ze ma cos kolo 170 stron, wiec gruba nie jest, mozna szybko schrupac w miedzyczasie, ponoc warto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zrobiłem, tak powiedziałem... Wróć. Tak powiedziałem.... Wróć. A zresztą. Po prostu:

Terry Pratchett Trzy Wiedźmy - Chciałem się przekonać, czy czytałem, no i się przekonałem. Nie czytałem :D I dobrze (zawsze dobrze nowego Pratchetta przeczytać) to i źle (jak mogłem tego jeszcze nie czytać), ale chyba bardziej dobrze. Zwłaszcza, że książka dobra. Trochę Shakespearowsko, trochę dramatycznie i trochę jeżowo. A przede wszystkim discworldowo-pratchettowo, czyli tak jak być powinno. Świetne przypisy, genialny humor, plus nieśmiertelne Gytha Ogg i Esmeralda Weatherwax, Greebo... i jeż. Ale w samej fabule mamy mordestwa, duchy, przedstawienia i krasnoluda dramaturga. Wszystko co potrzebne, żeby dobrze się bawić. Zresztą, co ja będę się rozpisywał. Pratchett na wysokim poziomie Pratchetta...

...i tylko jeża przelecieć się nie da.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto czyta książki fantasy? i może zna jakieś dobre tytuły, które warto przeczytać :D .

PS. ostatnio przeczytałem Wiedźmina Andrzeja Sapkowskiego. SUPER książka!!!!!!!! Kto jeszcze nie czytał niech ją przeczyta.

Polecam i pozdrawiam.

FAN CDA i Wiedźmina.

post-54942-1223475767_thumb.jpg

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...