Skocz do zawartości

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Cardinal

Książki ogólnie

Polecane posty

Drogi Polipku, jest przynajmniej jedna książka, która Hellerowi wyszła równie dobrze, co 'P22'. Mam na myśli 'Bóg wie', czyli 'pojazd całościowy' po biblijnej historii o królu Dawidzie, opowiedziany z punktu widzenia... samego Dawida, pokłóconego ze swoim Panem, zgorzkniałego i z ironicznym dystansem do wszystkiego Standardowe mieszanie narracji, dowcipy, złośliwostki, czyta się to bardzo przyjemnie, polecam;] Ale już o 'P23' niewiele dobrego słyszałem:/

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mnie wizja smutna, ale starczy spojrzeć co się teraz wyrabia, te coraz częstsze zabawy z genami, próby ulepszenia naszego gatunku.

Ano właśnie... Ciekawa sprawa z tą genetyką. Z jednej strony możliwość zrobienia naprawdę wielu dobrych rzeczy, takich jak eliminacja chorób genetycznych i nie tylko, usuwanie potencjalnych defektów fizycznych. A to tylko początek. Z drugiej strony zanim do tego dojdzie może dojść do wielu wypaczeń. Dlaczego nastawiony na kasę pracodawca nie miałbym sprawdzać genetycznych predyspozycji pracowników? A ubezpieczyciel na pewno nie odmówi sobie dostosowania ceny ubezpieczenia zgodnie z genetycznym profilem klienta. Czy takie sytuacje są możliwe? Czy może jednak zdrowy rozsądek i poczucie moralności (taaa...) okażą się nie być aż tak elastyczne.

Dla nas to może kusząca propozycja, ale jakby się głębiej zastanowić sprowadza to istoty ludzkie jedynie do roli trybików w wielkiej machinie.

A teraz, patrząc mocno ogólnie, już nie są? Też są. Tylko, że dziś jeszcze możemy mieć jakieś złudzenia, odróżniać się od innych (choćby pozornie). Ale już takie otwarte zdepersonalizowanie jednostek wymagałoby chyba paru pokoleń ciężkiej walki.

Na pytanie Qbusia ciężko mi odpowiedzieć, bo żadna z wizji przyszłości o jakich czytałem nie pokrywa się z moją tezą (; Ale gdyby połączyć tę zaprezentowaną w Diamentowym Wieku Neila Stephensona i cyberpunku rodem z japońskich animacji, posypując odpowiednią dawką fundamentalizmu - myślę, że taki dekokt w dużej mierze by się pokrywał z prywatnymi odczuciami.

Dlaczego myślisz, że pójdziemy w stronę fundamentalizmu? Będzie to reakcja na jakiś kryzys, punkt załamania?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A wczoraj sobie wyszedł ostatni tom Lema w GW. Ha, mam je wszystkie... tylko kurczę czytac nie ma kiedy. Szczęscie, że ferie się zbliżają, to może uda mi się przeczytac ze dwa tomy, bo do tej pory tak po prawdzie przeczytałem stamtąd tylko "Kongres Futurologiczny", wraz z "Opowiadaniami Ijona Tichego". (by nie było niedomówień - z dzieł Lema przeczytałem jeszcze "Cyberiadę", "Bajki Robotów", "Solaris" i "Dzienniki Gwiazdowe" - chyba wszystkie najbardziej znane, prócz Pirxa) A że jeszcze mam ochotę na sprawdzenie się w czytaniu w języku angielskim, co pewien Qbuś już wie, to inna para kaloszy.

A'propos ogółu wizji przyszłości Lema - zarzucę cytat z wywiadu z prof. Bartoszewskim, zamieszczonym chyba jako swoiste podsumowanie całego cyklu: "Kiedyś zapytałem go, z własnej ciekawości, to nie była żadna podrywka, żaden towarzyski żarcik: powiedz mi, jak ty widzisz jako futurolog przyszłośc Polski, Europy, ludzkości za kilka pokoleń. A on mi na to: po pierwsze, ja nie mam pojęcia, po drugie, ja na ten temat sie wypowiadam tylko za pieniądze. Tobie powiedziałbym, gdybym wiedział, ale naprawdę nie wiem." Mnie to nieco otworzyło oczy, i zacząłem patrzec na książki Mistrza z nieco innej strony. ;)

Nie podobają się mi też teorie Lema dotyczące rozwoju cywilizacji, bo wszytko sprowadza się tam do początkowego szaleńczego rozwoju technicznego, który w końcu niszczy środowisko naturalne, które zostaje zastąpione przez metalowe/elektroniczne imitacje, po czym w końcu, po wielu wiekach ci "geniusze" zadają sobie pytanie "po co to wszystko"?
Hm, chyba generalizujesz. Nie wszyscy zadają sobie pytanie "po co to wszystko?" ;) Chocby ten Kongres Futurologiczny - tam świat jest jedną wielką halucynacją, a każdy może dostac co tylko zechce - wystarczy zażyc odpowiedni preparat.

W rzeczywistości jednak ludzie żyją w koszmarnych warunkach - głównie z powodu przeludnienia. Może nie będę próbował opisywac ich dokładnie. W każdym razie - nad tym całym chaosem, w normalnej rzeczywistości, panuje paru ludzi (czy jeden? nie pamiętam dokładnie), który jest przekonany o słuszności obowiązującego stanu rzeczy oraz braku innego rozwiązania.

Trochę matematycznie do tego podszedłem - "wystarczy znaleźc jeden kontrprzykład, by obalic tezę", ale to chyba głównie dlatego, że niewiele jeszcze czytałem i nie byłem w stanie znaleźc owych kontrprzykładów więcej. Aha - otagowałem jako spoiler, chociaż faktycznego zakończenia książki tam nie ma - ale te informacje i tak mogą odebrac częśc przyjemności z lektury.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ano właśnie... Ciekawa sprawa z tą genetyką.(...)

Żeby było tylko tak, jak opisałeś. W "Cylindrze van Troffa" jest o wiele gorzej... Więcej nie napiszę, żeby nie robić niepotrzebnych spoilerów. Sam pewnie przeczytasz ;)

A teraz, patrząc mocno ogólnie, już nie są? Też są. Tylko, że dziś jeszcze możemy mieć jakieś złudzenia, odróżniać się od innych (choćby pozornie). Ale już takie otwarte zdepersonalizowanie jednostek wymagałoby chyba paru pokoleń ciężkiej walki.

Czy ja wiem... Już teraz powoli zaczyna się za nas myśleć. Ja uważam, że taki proces może odbyć się całkiem niezauważalnie. Już teraz zaczynamy wysługiwać się maszynami, jeśli chodzi o pewne aspekty (na przykład liczenie). Powoli zaczniemy zastępować myślenie... A potem to już z górki, tym bardziej jeżeli w takim świecie ustawi się pewna inteligentna osoba lub grupa osób. Poza tym polecam poczytać trochę Zajdla, on celuje w takich pesymistycznych pomysłach.

Nie podoba mi się to, ale wygląda na to, że jesteśmy już na dobrej drodze...

Hm, chyba generalizujesz. Nie wszyscy zadają sobie pytanie "po co to wszystko?" wink.gif

Ja głównie nawiązywałem w swojej wypowiedzi do "Cyberiadowych" teorii. Jak to Trurl i Klapaucjusz odnaleźli najwyżej rozwiniętą cywilizację we wszechświecie, zamieszkującą na kwadratowej planecie :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi Polipku, jest przynajmniej jedna książka, która Hellerowi wyszła równie dobrze, co 'P22'. Mam na myśli 'Bóg wie', czyli 'pojazd całościowy' po biblijnej historii o królu Dawidzie, opowiedziany z punktu widzenia... samego Dawida, pokłóconego ze swoim Panem, zgorzkniałego i z ironicznym dystansem do wszystkiego Standardowe mieszanie narracji, dowcipy, złośliwostki, czyta się to bardzo przyjemnie, polecam;] Ale już o 'P23' niewiele dobrego słyszałem:/

Drogi Ravciu, ja też właśnie niewiele dobrego o P23 słyszałem, dlatego zapragnąłem się na własnej skórze o tym przekonać. I, jak na razie, nie jest źle; połknąłem na raz 6 krótkich opowiadań z początków kariery Hellera, które traktują o rzeczach ważnych, aczkolwiek nie wszystko jest podane na tacy i trzeba troszkę się pozastanawiać, brakuje im ponadto powariowanych bohaterów i tej "ekstremalnej" groteski, która tak przyciągała P22, ale czyta się nieźle, no i można prześledzić kształtowanie się stylu imć Jospeha, bo opowiadań jest sporo. Oprócz nich książka zawiera także dramat (!) nawiązujący do P22 (Proces Clevingera) oraz cały dział zatytułowany "Wokół Paragrafu 22", więc tak czy inaczej warto chyba się z tym wydawnictwem zapoznać. A bardziej się będę wynurzał, jak już lekturę zakończę, więc czekaj cierpliwie i bacznie obserwuj ten temat. :)

A za Bóg wie też się prędzej czy później wezmę, o!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z lepszych pozycji PK chyba tylko "Przez ciemnie..." dostałem w łapy. To też nie jest jakieś wybitne dzieło, ale zdrowo pokręcone, no i to do pewnego stopnia refleksja z życia pana o dosyć "ciekawym" nazwisku ;P

Pamiętać należy też o znakomitym Człowieku Z Wysokiego Zamku.

Teraz czekają na mnie Rok wilkołaka Kinga i Paragraf 23 Hellera - w drugim przypadku chcę sprawdzić na własne oczy, czy te wszystkie pogłoski o tym, że Hellerowi udał się jeno słynny Paragraf 22, a reszta jest raczej marna, są prawdziwe. A King jak King, rozwodzić się nie trzeba, a i jestem już coraz bliżej zapoznania się z całym jego (wydanym w Polsce) dorobkiem. :P

IMO Rok wilkołaka to jedna ze słabszych książek Kinga. Jest bardzo krótka i czyta się ją bardzo szybko(chyba nie więcej jak godzinę), ale najbardziej zaskoczyły mnie ilustracje... Książkę polecam tylko jeśli komuś się naprawdę nudzi, bo po jej przeczytaniu nie zyskujesz niczego, zupełnie jak po zaliczeniu przeciętnego komiksu nastawionego jedynie na rozrywkę. Taki fast food.

Drogi Polipku...[bla, bla, bla...]

Drogi Ravciu...[ble, ble, ble...]

Drogi Ravciu i drogi Polipku, z pewnością słyszeliście także o Coś się stało, niezwykle pesymistycznej powieści Hellera. Vonnegut się nią zachwycał, ja uznałem ją za dość średnią. Oceńcie sami, kto miał rację. ;]

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z lepszych pozycji PK chyba tylko "Przez ciemnie..." dostałem w łapy. To też nie jest jakieś wybitne dzieło, ale zdrowo pokręcone, no i to do pewnego stopnia refleksja z życia pana o dosyć "ciekawym" nazwisku ;P

Pamiętać należy też o znakomitym Człowieku Z Wysokiego Zamku.

Ano tak, "Człowiek..." jest wart przeczytania na pewno. Dla mnie Dick jednak pozostaje mistrzem raczej krótkiej formy, jego opowiadania cenię dużo wyżej, niż powieści (przynajmniej te, które czytałem, czyli "Czy Androidy..." i "Człowieka...").

Co do pytania Qbusia - korci mnie strasznie, by o tym podyskutować, ale, cholewka, na forum jak zacznę o tym pisać, ot wyjdzie mi totalna, niestrawna cegła, która pochłonie niewspółmiernie dużo czasu i energii... Na żywo, jakaś rozmowa długo w noc - jak najbardziej :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż, pierwsza lektura szkolna z okresu pozytywizmu czyli Lalka Bolesława Prusa przeczytana w całości i co by tu powiedzieć na zetknięcie się z stylem ówczesnej epiki? Przede wszystkim, nie jest źle z rozumieniem tekstu co idzie na plus, bo szło książkę nawet szybko przeczytać (+/- 3 dni). Historia Wokulskiego i Rzeckiego oraz bogaty opis ówczesnej sytuacji jest dosyć ciekawy, ale jakoś za bardzo przywykłem do współczesnych nam autorów, żeby piać zachwyty nad klasykami oraz plus IMO Prus miał niezły słowotok, bo łącznie skrobnął coś z ~900 stron w 3 tomach.

Za to Pokochała Toma Gordona Kinga już została przeczytana jeszcze przed feriami i nie zachwycam się nad tą książką. Ot, coś koło 190 stronicowe dziełko opisujące przeżycia dziewczynki, która zgubiła się w lesie i jej jak to bym ujął - szlak przetrwania. IMO elementów horroru jest tam niewiele a w każdym razie nie ma takiego głębokiego i ciężkiego klimatu jak w innych pozycjach, ale sam Klimat w swoim rodzaju występuje (chociażby to finalne spotkanie albo nawet same opisy lasu). Powodów do narzekań na brak książek nie mam - czeka kolejna lektura (Nad Niemnem Orzeszkowej) oraz znana powieść Kinga wydana w 1975 roku (zresztą, są nawiązania w Mrocznej Wieży) - Miasteczko Salem. Mniam :D

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj właśnie skończyłem czytać "Malowanego człowieka"...nie wiem czy ktoś na temat tej książki się już wypowiedział bądź wystawił jakąś ocenę, ale chciałem ją w krótki sposób opisać po przeczytaniu;)

Pierwsze co rzuca się w oczy to to, że autor do stworzenia świata fantasy nie potrzebował takich ras jak elfy, hobbici, orki, gobliny i wiele, wiele innych bez których ta książka w świetny sposób sobie radzi, co więcej zdziwił mnie fakt, iż autor tworząc ten tytuł bazował na świetnym "Hobbicie" Tolkiena i myślałem, że chociaż bohaterów zasięgnie z tej książki on natomiast posłużył się otchłańcami, którzy w fajny sposób spłniają swoją rolę;) Jeżeli zaś chodzi o fabułę to ta naprawdę stoi na wysokim poziomie, brakowało mi trochę po przeczytaniu sagi o wiedźminie dłuższych opisów wrogów lub danych postaci, ale to na szczęście wogóle nie przeszkadza, w książce w fajny sposób plątą się życiorysy trzech młodych ludzi, którzy zostali wraz z rodzinami dotknięci przez los. Kiedy i w jaki sposób połączą swe siły by stawić czoła otchłani dowiemy się napewno (sądząc po recenzji II księgi w bierzącym numerze cda) w drugiej części...

Ostatnią rzczą dość nową są ilustracje, które opsiują wygląd bądź sytuacje mającą swoje miejsce w danym momencie;)

Po wspomnianej wyżej sadze o Geralcie fajnie mi było się oderwać od wspomnianych również elfów i innych tego typu ras...książka nie może niczego się powstydzić a wielkie oklaski dla debiutu tego autora, który nad stworzniem tego dzieła poświęcił dziesięć lat, ale było warto;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nietypowe pytanie. Od jakiegoś czasu interesuję się zwierzętami, w szczególności wielkimi kotami (lwy, tygrysy, gepardy itp.). Zna ktoś może jakąś książkę o nich? Coś piszącego i ich sposobie odżywiania, występowaniu itp.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już teraz zaczynamy wysługiwać się maszynami, jeśli chodzi o pewne aspekty (na przykład liczenie). Powoli zaczniemy zastępować myślenie... A potem to już z górki, tym bardziej jeżeli w takim świecie ustawi się pewna inteligentna osoba lub grupa osób. Poza tym polecam poczytać trochę Zajdla, on celuje w takich pesymistycznych pomysłach.

Od liczenia do myślenia długa droga. Nie tylko pod względem bliskości dla człowieka, ale też technicznym. Ludzki mózg to jeszcze maszyna, której rozpracowywanie dopiero się zaczyna. Ale zgadzam się z tym, że z czasem ludzie mogą stawać się, w pewnym sensie, fizycznie zbędni. Ale akurat zastępowanie myślenia, przynajmniej techniczne, jest nieco zbyt kłopotliwe. Ale gdyby na to spojrzeć z nieco innego punktu widzenia, to już dziś nasze myślenie jest zastępowane. Ciągle nam ktoś mówi, co robić, co myśleć, jak postępować... Czasem ciężko stwierdzić ile jest nas w naszym działaniu, a ile tego ustawiania zewnętrznego. Z drugiej strony społeczeństwa działają tak od samego początku - zawsze jednostka jest jakoś tam ustawiania. Problematycznie będzie dopiero, gdy ktoś/jacyś ktosie celowo zaczną niszczyć indywidualizm.

Co do pytania Qbusia - korci mnie strasznie, by o tym podyskutować, ale, cholewka, na forum jak zacznę o tym pisać, ot wyjdzie mi totalna, niestrawna cegła, która pochłonie niewspółmiernie dużo czasu i energii... Na żywo, jakaś rozmowa długo w noc - jak najbardziej :)

Cóż za propozycja... Znaczy się, ja bardzo chętnie, ale biorąc pod uwagę konflikt chęci z rzeczywistością, proponuję choć jakiś zaczyn tej dyskusji tu. No albo zapraszam do Bydgoszczy. Choose you destiny!

Lecz teraz pora na kolejnego kolekcyjnego Lema:

Stanisław Lem Próżnia Doskonała

(tom VI kolekcji Gazety Wyborczej)

prozniadd4.th.jpg

Tym razem, niestety, będzie nieco mniej entuzjastycznie niż zwykle. Może nie wszyscy wiedzą "o co biega", więc dla uściślenia napiszę, że mamy tu do czynienia ze zbiorem recenzji książek nieistniejących. Sam pomysł jest bardzo ciekawy, a osoba Lema gwarantuje, że będzie dobrze zrealizowany. Tu chyba momentami jest zbyt dobrze. Nie wiem, czy to kwestia pewnej ścisłości czy ograniczeń formy recenzji, ale niektóre "kawałki" do mnie trafiły. Czasem po prostu brakowało mi chęci do przedzierania się przez dość skomplikowane, filozoficzne i wymyślne (nie)twory. Recenzje lżejsze czy też satyryczne czytało mi się bardzo dobrze (zwłaszcza przypadła mi do gustu satyra na Ulissesa, naprawdę wyborna) i polecam je każdemu. Konceptom przedstawionym nie mam nic do zarzucenia, wszystkie są na swój sposób (poważny lub humorystyczny) bardzo ciekawe i warte zgłębienia, lecz czasem ciężko do nich dotrzeć. Rozważania dotyczące niemożliwości istnienia życia z punktu widzenia matematyki są bardzo ciekawe, ale trzeba nieco wysilić istotę szarą. Może moje pewne opory wynikają z tego, że opisywane dzieła nie istnieją i nie zaistnieją? Niby nie powinno to mnie ruszać, w końcu bardzo dużo czytam o nieistniejących światach, ale może moja podświadomość ma inne zdanie. Polecam jednak, gdyż warto czasem wysilić się bardziej niż zwykle, a i przecież nie trzeba czytać od deski do deski, czyż nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ Qbuś. Ja pisałem raczej o jakiejś nieokreślonej perspektywie czasu... No i niekoniecznie muszą zacząć zastępować myślenie. Mogą też starać się uciec od szarej rzeczywistości za pomocą wspominanych tu i ówdzie pigułek, dzięki którym świat wydaje się lepszy, czy też wywołujących wspomnienia ulubionych chwil.

A wszystko może okazać się tak jak w "Kongresie Futurologicznym" jedną wielką iluzją mającą na celu omamienie mieszkańców i pokazanie im czegoś, czego na prawdę nie ma.

A w takim świecie starczy kilka osób chcących sprawować "rząd dusz", duuuużo pigułek i pozostali ludzie stają się bezwolnymi marionetkami w rękach tych spryciarzy. Wiem, że moje wizje są strasznie czarne, ale jakoś inaczej nie potrafię sobie wyobrazić przyszłości, jak tylko jako rozwinięcia ludzkiego sk... złych cech.

Inna opcja to ogólnoświatowy kataklizm atomowy i zamiana ludzi w chmurki i pojedyncze atomy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sesja, sesja, sesja...

A po sesji zabieram się za książki, które zaplanowałem przeczytać.

Zdobyłem "Na fałszywych papierach w Chile" Marqueza i to pójdzie na pierwszy ogień - zapowiada się ciekawie, bo w formie reportażu i oparte na faktach.

Potem chcę zapolować na nowego Pamuka, "Dom Ciszy".

I zamierzam zapoznać się z mniej znanymi klasykami opowieści grozy - M.R. James, Algernon Blackwood itp. <ok >

btw - może ktoś poleci coś w stylu Poego?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A w takim świecie starczy kilka osób chcących sprawować "rząd dusz", duuuużo pigułek i pozostali ludzie stają się bezwolnymi marionetkami w rękach tych spryciarzy. Wiem, że moje wizje są strasznie czarne, ale jakoś inaczej nie potrafię sobie wyobrazić przyszłości, jak tylko jako rozwinięcia ludzkiego sk... złych cech.

Nie wykluczam takich czarnych scenariuszy, ale dopuszczam je tylko w dwóch wypadkach - jako stopniowy, planowany proces wprowadzany z dużą determinacją lub w ramach reakcji na jakieś katastroficzne zdarzenie (które też może być planowane). W tym drugim przypadku chodzi mi o coś na kształt wizji z V for Vendetta.

Lecz teraz pora na chiński kąsek:

Diane Wei Liang Papierowy Motyl

(wydawnictwo Philip Wilson)

papierowyih8.th.jpg

Średni kryminał w ramach odwyku od Lema ;) Wpadł mi w ręce w zasadzie przypadkowo (żona pożyczyła) i czytałem też w zasadzie 'przy okazji'. Opisy umieszczony z tyłu książki i wewnątrz okładek narobiły mi sporego apetytu. "...w stylu Chandlera...". mhm. Chciałbym. W gruncie rzeczy mamy do czynienia z w miarę sprawnym, lecz mocno przewidywalnym kryminałem społecznym. Trochę tu wtrętów kulturowych, ale zdecydowanie nie są one warte słów "czytelnik w przelocie może dostrzec fascynujący obraz Chin, którego nie zobaczy turysta". Nie jest specjalnym znawcą Państwa Środka, ale w zasadzie nie dowiedziałem się nic nowego (ani ciekawego). Wydaje mi się, że z wątkiem miłości, zemsty oraz upadku uczestnika wydarzeń na placu Tiananmen można było zrobić dużo, dużo więcej. Postać ta została niejako porzucona w środku książki, co jest usprawiedliwione fabularnie, ale książka przez te sporo traci. Podsumowując, nie jest źle, ale mogło być znacznie lepiej. Plus jest taki, że stron nie ma wiele (około 300, ale z mocno rozstrzeloną czcionką), więc czasu wiele na to się nie zmitręży. Kultura Chin zasługuje na lepsze poznanie, tu mamy tylko mocno powierzchowne muśnięcie.

Howgh!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak lubisz fantasy i masz kasę na zbyciu to tak, ale sam wybrałbym coś innego.

No cóż zastanowię się jeszcze ;) nad tą trylogią, ale chyba wole kupić sobie Malowanego człowieka.

Dzięki za odpowiedzi. ;)

post-54942-1233687392_thumb.png

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qbuś >> Cóż, może mnie weźmie, to przemogę swoją skłonność do wielopiętrowych dygresji i coś strawnego sklecę ;p (na żywo można mnie zastopować, jak zaczynam pierniczyć od rzeczy ;p) Może zresztą uda się pogadać 'live' i bez wysokiej zgodności czasoprzestrzennej? Kiedyś, za czasów 'skype sekty' raz się udało ;) A za zaproszenie dzięki, jak będzie okazja (kolejne Lo-Fi może?) to chętnie.

Ale ale - o czym to ja chciałem... A. O projekcie zwanym MPO - Miejska Powieść Odcinkowa.

Koncept tyleż prosty co ciekawy: dwunastu autorów dopisujących kolejno 2 strony, tworząc horror miejski w realiach Warszawy. Kolejne odcinki ukazują się co tydzień, wzbogacone o jednostronicowy komiks nawiązujący mniej lub bardziej do treści odcinka. Wersji papierowej (dostępnej w kilku miastach kraju, ale można pdf-y z sieci pobrać) towarzyszy słuchowisko w radiowej Trójce.

Dotąd ukazały się 4 odcinki: autorstwa kolejno Łukasza Orbitowskiego, Sylwii Chutnik, Jacka Dehnela i Sławomira Shutego.

Osobiście - projekt bardzo mi się spodobał, lubię takie literackie zabawy, tym bardziej, że i temat niespotykany, i dobór autorów ciekawy. Bawi samo obserwowanie, jak reagują na poprzednie części, w jakim kierunku ciągną fabułę kolejni pisarze. Z dużym zainteresowaniem będę śledził kolejne odcinki :)

Zainteresowani - www.nowyteatr.org

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Qbuś >> Cóż, może mnie weźmie, to przemogę swoją skłonność do wielopiętrowych dygresji i coś strawnego sklecę ;p (na żywo można mnie zastopować, jak zaczynam pierniczyć od rzeczy ;p) Może zresztą uda się pogadać 'live' i bez wysokiej zgodności czasoprzestrzennej? Kiedyś, za czasów 'skype sekty' raz się udało ;) A za zaproszenie dzięki, jak będzie okazja (kolejne Lo-Fi może?) to chętnie.

Me Skype'owe przygody nie były zbyt liczne, ale akurat to pamiętam. A do Bydgozczy zapraszam i bez okazji. A na Lo-Fi może kiedyś uda i mi się wybrać. Mieszkam tu, więc trochę wstyd, że jeszcze nie byłem. Ale mam nadzieję, że okazja (lub jej brak) przydarzy się wcześniej.

Szybko i bardzo przyjemnie:

Stanisław Lem Bajki Robotów

(tom VII kolekcji Gazety Wyborczej)

bajkijd4.th.jpg

Trzeba przyznać autorm kolekcji, że kolejność ładnie ustawili - po Próżni Doskonałej przeskok na Bajki Robotów jest niesamowity. Zresztą ten przeskok pokazuje kunszt Lema - potrafi od poważnie skomplikowanych dyskursów filozoficznych przejść do świetnych humoresek. Tak, tak - Bajki Robotów to rozrywka w najlepszym wydaniu. Mamy więc świat fantastyczny wtłoczony w ramy baśniowych praw, a do tego okraszony przebogactwem tworów słownych. I to jest cecha, które wysuwa się na prowadzenie. Lem genialnie bawi się słowem, tworząc naturalnie brzmiące słowotwory, koszmary dla tłumaczy. Określenia dla rycerzy, doradców, imiona i nazwiska mędrców, różne przedmioty - same perełki słowne. Kunszt nad kunszty. Tym lepszy, że zrozumiały - nie jest przeca sztuką wymyśleć nowe słowa (nawet ładnie brzmiące), których nikt nie zrozumie, sztuką jest stworzyć takie, które czytelnik złapie w mig. Gdy do języka dodamy przewrotny często humor, iście lemowską pomysłowość, uzyskujemy genialną mieszankę. Posypmy to jeszcze paroma głębszymi refleksjami i pojawia się tylko jedno zastrzeżenie - czemu tylko tyle?! Jednak Cyberiada jest ponoć swego rodzaju kontynuacją, więc mam na co czekać.

Ale na razie uzbroję się w cierpliwość, bo chcę czytać po kolei. Mam parę braków, ale te się przeszkoczy. Może jakoś uda się potem uzupełnić kolekcję...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie mam pytanko, jutro wybieram się do empiku i w związku z tym moglibyście mi polecić jakiegoś dobrego fantastyka, wiem pytania tego pokroju słyszeliście setki razy, ale nie chce już wertować stron forum żeby coś dobrego znaleźć...;)

Ta decyzja jest tak na szybko, ponieważ przygotowany byłem na kupno II księgi Malowanego człowieka, ale ta premiere ma 13 lutego :unsure: a ja wybieram się jutro... i nie wiem co sobie wybrać pokroju fantasy....pomóżcie....;)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... ale nie chce już wertować stron forum żeby coś dobrego znaleźć... ;)

Nie chcesz? To nie. Parę raz już zastanawiałem się nad napisaniem jakiegoś post ogólnoporadnikowego, do którego będę potem wysyłał takich leni, jak Ty. Ale stwierdziłem, że skoro im się nie chce przejrzeć paru stron forum, to czemu ma mi się chcieć im pomagać? Może kiedyś coś takiego napiszę - dobre fantasy dla początkujących, ale jeszcze nie teraz. I na pewno nie powinien on być pisany dla osób, które są na forum nie od dziś, a zadają takie pytania. Zwłaszcza, że wypada napisać, co się czytało. Mam czytać w myślach? A może to ja mam przeglądać Twoje posty, żeby sprawdzić, co czytałeś? Ręcę opadają, jak jesienne liście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.


  • Kto przegląda   0 użytkowników

    • Brak zalogowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Utwórz nowe...